Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

dmnkgl

Użytkownicy
  • Postów

    507
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Treść opublikowana przez dmnkgl

  1. @fregamo Gdzieżbym pękał milordzie ;) Oczywiście, że Ameryki nie odkryłem, ale mądrość życiowa ma to do siebie, że trzeba ją przekazywać dalej. (Z resztą boję się nawet myśleć co by się stało, gdyby jakaś moja własna ,,mądrość" weszła w życie). Nic tutaj dodać nie mogę. Ilu ludzi tyle przypadków, ale myślę, że żeby to sobie uświadomić wystarczy tylko stanąć pod jakąś ścianą (choroba, śmierć bliskich itd.). Pozdrawiam
  2. @[email protected] Chciałoby się rzec, można umierać, ale przecież jutro może przynieść jeszcze lepsze rzeczy ;) W każdym razie mam nadzieję, że jeszcze nas nie opuszczasz, bo byłaby to spora strata, a za tak wielki komplement z całego serca dziękuję. Pozdrawiam
  3. @Marcin Krzysica Może coś z tą czerwienią? Jakkolwiek to nie zabrzmi, cały ten utwór jawi mi się jako czerwony ;) Pozdrawiam
  4. @lena2_ Elegackie w formie, nienaganne w treści. Chciałoby się rzec, czemu tak krótko, ale te dwustrofowce są tak dla ciebie charakterystyczne, że nie pozostaje nic jak dać serce :) Pozdrawiam
  5. @fregamo Dziękuję ślicznie, choć twój komentarz zabrzmiał jakbyś uniwersalności sobie nie cenił ;) Pozdrawiam
  6. dmnkgl

    Martwy sezon

    @Franek K Niestety wszystko wskazuje, że szczyt sezonu dopiero przed nami. Mimo to pan grabarz zamiast marudzić, powinien po prostu pomyśleć nad najęciem sobie pomocnika, a na pewno nie straci ;) Pozdrawiam
  7. @Pan Ropuch Schlebia mi, że uważasz to za celowe działanie, ale muszę wyprowadzić z błędu- tak wyszło mi samo ;) Celowa jest tylko epifora w trzech pierwszych strofach. Nie mam się przy tym za eksperta od poezji (swoją wiedzę opieram na lekcjach polskiego z liceum). Lubię po prostu jak wiersz jest zrytmizowany i śpiewny (jeśli spojrzysz na edycję to zobaczysz, że pierwsza wersja miała swoje niedoróbki). Wkażdym razie dziękuję za uwagę :) Pozdrawiam
  8. @Pan Ropuch Mało to wszystko liryczne, ale czemu się dziwić. Puenta trafia prosto w serce ;) Pozdrawiam
  9. @a...a Wrócić... do teraźniejszości ;) (Albo też propozycja utworu nawiązujaca do drugiej strofy jest nietrafiona). Bardzo mocna teza. Z pewnością nasze postrzegania świata w jakimś stopniu się różni. Nie sądzę jednak, żeby doświadczanie swojego ciała (mam tu na myśli świadomość tego, że się oddycha, ma się ręce, nogi itd.) odbiegały w znaczącym stopniu od siebie nawet pomiędzy dwójką zupełnie różnych ludzi. Doświadczenia te są z kolei przypisane do ,,teraz", przez co odbieranie ,,teraz" jest u każdego podobne. Różnice pojawiają się pewnie kiedy przychodzi do oceny postrzeganych rzeczy, albo indywidualnego rzędu skojarzeń, ale w mojej ocenie nie jest to aż tak istotnedla całego zagadnienia. Najpierw działa zmysł, potem umysł. Pozdrawiam :)
  10. @a...a Być może to tylko moje odczucie, ale gdy pod koniec trzeciej minuty utworu powtarza się główny motyw, słyszę w nim właśnie tę ,,teraźniejszość" i budzącą się wiosnę :) Pozdrawiam
  11. @WarszawiAnka Bezsprzecznie, ale jak sama mówisz nie uda nam się dobrze zadbać o jutro, jeśli nie będziemy zakorzenieni w teraźniejszości. I bardzo dobrze :) Niech poniedziałek sam się o siebie troszczy :) Pozdrawiam
  12. @lich_o Może to mi się zdaje ;) Na pewno znaczniejsza nierówność jest z tym ,,Ty", ale to akurat zabieg celowy. Pozdrawiam @Marek.zak1 Wiem :) Nie napisałem, że twierdzisz, że to sonet, tylko wyprowadziłem nową myśl (choć rzeczywiście mogło to zasugerować) :) Pozdrawiam @Sylwester_Lasota Twoje prawo oczywiście :) W każdym razie dziękuję za wpis :) Pozdrawiam
  13. @Marek.zak1 O oddechu już się wypowiadałem, ale o sonetach nie ;) Układ rymów abba nazywa się rymami okalającymi i słusznie może się kojarzyć z sonetami, gdyż jest w nich szczególnie popularny. Nie zgodzę się jednak z nazywaniem powyższego tekstu sonetem bo po pierwsze liczba wersów się nie zgadza (powinno być 14), a po drugie nie ma wyraźnego rozdziału pomiędzy jego pierwszą a drugą częścią (a właśnie tak się staram pisać swoje sonety). Pozdrawiam serdecznie @lich_o Ostatni oczywiście :) Tak jak rymy 1-4, 2-3.
  14. @lich_o W kwestii szyku słów zadecydował nie tyle akcent na słowa, co rozkład akcentów na sylaby na przestrzeni całego wersu. Z przeszłości / uciekasz - Ponadto / nic nie masz. Tutaj są po dwa zestroje akcentowe. Z przeszłości / uciekasz - Nic / ponadto / nie masz. Tutaj zaś jest dwa do trzech i nie brzmi przez to tak spójnie jak wyżej. Za żywe zainteresowanie wierszem pięknie dziękuję :)
  15. @lich_o No właśnie żadna :) We wcześniejszych strofach jest powracające pytanie "czy trzeba ci więcej?" i ma się ono dopełniać właśnie z "nic ponadto nie masz". Wydaje mi się po prostu, że tak jest subtelniej niż w proponowanej przez ciebie wersji. Pozdrawiam @siedem życzeń Gazów z otoczeniem raczej ;) Oddech to coś tak wspaniale fizycznego, że zwykle o nim zapominamy ( a zwykle łączy się to też z ucieczką myśli w dal). Pozdrawiam @Waldemar_Talar_Talar @miauczenie owies @lena2_ Merci bien :)
  16. @duszka Oddech służy tutaj utrzymaniu uwagi czytelnika na teraźniejszości. Nie wiem czy da się przeczytać słowo ,,oddech" i nie zwrócić uwagi, że się oddycha :) Dokładnie tak. Pędzimy z stałą prędkością dokładnie 60 sekund na minutę i w każdej tej sekundzie możemy obserwować świat. I tak, zgadzam się, że jest to trochę przerażające, ale i uwalniające. Pozdrawiam
  17. @lich_o Nic ponadto nie masz, bo niczego ci więcej nie trzeba. Proste? ;) Również pozdrawiam :)
  18. @lich_o To nie jest wiersz dekadencki, a (w założeniu) dający nadzieję ;) Co zaś do Wiosennego Walca, to wyjaśnienie jest w opisie zamieszczonego filmu (jak sam się dowiedziałem srogo się zdziwiłem, brzmienie jest całkiem chopinowskie). @WarszawiAnka Musiałem być jakiś śnięty, że tak to zostawiłem :( Brawa za czujność ( @lich_o @Kot Panom też :)) Dlaczego chwila obecna nam nie wystarcza? Na coś czekamy? Za czymś tęsknimy? To oczywiście normalne, ale tylko w umiarkowanym stopniu. Nie ma chyba częstszych przyczyn nerwicy niż zamartwianie się problemami, których się spodziewamy, albo dręczących nas ,,widm przeszłości". Albo bardziej prozaicznie- cały tydzień chodzi człowiek do pracy i wypatruje piątku, ale kiedy już wychodzi w piątek po południu to nie zwraca uwagi na to, że ma wolne, bo myślami jest już przy poniedziałku. W ten sposób całe życie jest w pracy. Dlatego właśnie jestem zwolennikiem teraźniejszości ;)
  19. @iwonaroma Dzięki za uwagę i czujność ;)
  20. Weź teraz oddech i wyciągnij ręce- Pewne, spokojne, posłuszne ci w pełni. Co im rozkażesz to ich ruch wypełni. Spójrz na te dłonie. Czy trzeba ci więcej? Następny oddech. Słyszałeś w piosence Parę słów rzewnych o minionych latach O czasach przyszłych, wieczystych zaświatach. Masz dzień dzisiejszy. Czy trzeba ci więcej? Wydech i oddech, lecz zawsze w udręce Zawsze w obawie topora nad głową Gasnącej świecy nad mogiłą nową! Wszak teraz żyjesz. Czy trzeba ci więcej? Z oddechu w oddech. Z przeszłości uciekasz, Zmierzasz do jutra. Ty. Wędrowiec boży. Z chlebem powszednim wśród dzikich bezdroży. Ten oddech. Chwila. Ponadto nic nie masz.
  21. @Kot Cóż, mnie nie rażą ;) W każdym razie dzięki za słowo krytyki, utwierdza mnie ono tylko w szczerości nadawcy :) Sagi są utworami specyficznymi, wyróżnia je toporny język, szczegółowość w relacjach rodzinnych, ogólne przywiązanie do nazw własnych, dotykanie materii pozornie nieistotnych szczegółów i doskonałe oddawanie ówczesnych realiów. Są dzięki temu fantastycznym źródłem historycznym, a dla samych Islandczyków pełnią funkcję jaką dla nas pełni ,,Pan Tadeusz". Nie bagatelizowałbym więc ich ,,treści", a skupił raczej na tym jaka mentalność musiała stać za autorami, że akurat te wydarzenia uznali za istotne dla następnych pokoleń :) Pozdrawiam
  22. @Pan Ropuch Jesteśmy już chyba po prostu przyzwyczajeni do tego internetowego ,,cykania"- jeszcze jeden wiersz, jeszcze jeden komentarz, byle szybko, byle do kolejnej dawki endorfiny. Widzę to u siebie- łatwiej jest przysiąść na 15 min i napisać cztery strofy, niż poświęcić parę wieczorów na coś większego, ale mówiąc szczerze, satysfakcja z ukończenia takich dużych tekstów jest dużo większa :) Pozdrawiam
  23. @WarszawiAnka Tekst jest ,,na podstawie przekładu",staram się być możliwie wierny oryginałowi, ale gdzieniegdzie wtrącam swoje trzy grosze :) Na tym polega tragizm tej sagi, że nasz pozornie główny bohater ginie nie kosztując tej miłości w pełni. Lekko więc zdradzę, że jest to tak naprawdę historia nie o walce i miłości, a stracie dziecka, o byciu poniżanym i o zemście za swoje krzywdy. A uwagi techniczne zawsze chętnie przyjmuję :) Pozdrawiam
  24. II Z najbliższych rzeczy pewno powiedzieć przychodzi, Jak Hawarda z Torebjoernem niezgoda się rodzi, Bo zdarzyło się tedy, że morze oddało Fiordowi Lodowemu wielorybie ciało. Prawo przybrzeżne mieli Torbjoern wraz z Hawardem Po obu fiordu stronach. Tu losu hazardem Zaszło, że to drugiemu przypadała ryba. Był to okaz wspaniały, sześćdziesiąt stóp chyba. Lecz co ludzie gadają, to przecież nie prawo, Przeto sprawę rozwiązać trzeba raczej żwawo Póki cielsko potwora jeszcze w wodzie stygnie. Idą do praw rzecznika, niech on spór rozstrzygnie. Rzecznikowi na imię Torkel było dane- Indywiduum do cna z honoru wyprane. Na nic to, że z dobrego pochodził był domu Gdy był dlań przyczyną ohydy i sromu. Tak więc Torkel głos zniżył, szepce Hawardowi Że mu się zwierz należy, a nie Torbjoernowi. Lecz gode nie pozwala się wymknąć ryzyku- Chwycił za miecz i krzyknął: "Komu, ty nędzniku!?" "Tobie, tobie bezsprzecznie!", Torkel schylił głowę. Torbjoern okazał przemoc i jak białogłowę Zabrał rybę do siebie. A lud tam zabrany Szemrał jak był okropnie Haward oszukany. A jedyna pociecha dla Hawarda taka, Że był przez wszystkich Torbjoern brany za prostaka. Szedł już innego razu Olaf w górskie strony. Była zima a w górach miały miejsce schrony Dla stad owiec Hawarda. A na dworze słota, Noc zapada więc ginie do marszu ochota. Wiatr jakby gigantowi z ust wiał lodowemu. Olaf chce iść z powrotem, ktoś idzie ku niemu. To domownik godego, zwany silnym Brandem, Odznaczał się tężyzną, charakterem hardym. Witają się wzajemnie, kłaniają z pokorą. Olaf pyta co robi Brand tak póżną porą. "Ledwo warte uwagi. Z rana w drogę bieżę, Do mych owiec a one zeszły na wybrzeże. Chcę je powieść na górę, lecz ścieżkę zagradza Nieznanej mi postaci nie z tej ziemi władza. Cały dzień się męczyłem, proszę, pójdź tam ze mną." "Dla ciebie to uczynię." Tak w godzinę jedną Dotarli na wybrzeże- znów droga zgrodzona, A owce pierzchną, idąc prosto w ich ramiona. Olaf patrzy i widzi swego przeciwnika Z całonocnych zapasów- Tormoda umrzyka. "Wybierać przyjdzie teraz, mój kochany Brandzie, Wolisz pędzić stado, czy też walczyć bardziej?" "To wezmę wygodniejsze- popędzę owczarnię" Zadowolony Olaf do walki się garnie. Była obok wysoka śniegowa zawieja. Olaf jak się nie rzuci, nie dźgnie dobrodzieja, Ale ten się uchyla i chwyta w pół ciała. Szarpanina znów szybko się skoczyć nie chciała, Bo Tormod po ostatnich od młodzieńca cięgach, Zdaje się, że nie stracił krztyny siły w rękach. W końcu idzie do tego, że dwaj w dół spadają, I z ogromną prędkością po śniegu staczają. Dopiero łutem szczęścia będąc na wybrzeżu Olaf złamał Tormoda kość krzyża w pacieżu. Po czym ciągnie upiora na głębokie wody. W odmętach topi podług północnej metody. Odtąd gdy kto przepływa w topieli pobliżu, Spotyka go nieszczęście i wielki ból w krzyżu. Olaf szybko powrócił z miejsca morskiej kaźni. Pożegnali się z Brandem, rozstali w przyjaźni. Brand powrócił do Badfarm o późnej godzinie I wszystkim rozpowiadał o Olafa czynie. Wakr na to: "Czyś jest mamką tej baby z wąsami? Jego sława jest z tego, że walczy z duchami! Postaw go przed człowiekiem, a pierzchnie spłoszony, Niczym z pobojowiska przepędzane wrony." Brand na to: "Z ciebie baba co nawet nie może Się równać do Olafa, jako ten lis w norze, Który tylko w swych słowach się wielkim wydaje." Brand mówiłby tak dłużej, lecz go Torbjoern łaje: "Nie wyjdzie to na dobre z pewnością nikomu, By wyżej cenić jego, od tych z mego domu." Przeszła zima, a przyszło do ważnej rozmowy- Do Olafa i całego rodu jego głowy. Rzekł Haward: "Nie możemy żyć obok godego. Przecież nie stać nas dłużej na nieprzyjaźń jego." "Nie widzi mi się zbytnio takie pojednanie, Lecz do ciebie należy ostateczne zdanie. Gdzie więc chciałbyś zamieszkać?" "Na bezpańskiej ziemi, Na drugim brzegu fiordu. Z naszymi krewnemi Będziemy mieszkać bliżej; wszak miejsca tam wiele, Nie dosięgnie nas tam głód, ni nieprzyjaciele." I tak postanowiono. A dwór w miejscu nowem Z imienia gospodarza zwie się Hawardowem. A byli w owych czasach jedynymi z Fiordu, Którzy objęli nowe tam połacie lądu. III Torebjoern jeździł co roku, na wiec ze swą świtą. Był z możnych i piastował godność znamienitą. Pod ten czas inny gode, Gest, syn oddleifowy, Mieszkał w Dworcu Pastewnym. Był to chłop morowy I miał siostrę, o którą Torbjoern się ubiegał. Gest nie był zachwycony. Rozsądek ostrzegał, Że awanturnik Torbjoern, jest małej wartości. Lecz, że Torbjoern pozyskał sprawie przychylności, Tedy w końcu się zgodził, pod takim warunkiem, Że będzie się z swą żoną obchodził z szacunkiem, Oraz poniecha gwałtów i każdemu zwróci, Co się komu należy, i nierząd ukróci. Gdyby zaś złamał słowo, Gest siostrę odbierze. Torbjoern przyrzekł i z Gestem poszli na Wybrzeże Gasti, gdzie Gest miał dworzec. I było wesele, Przybyło z wszystkich fiordów na ślub ludzi wiele. A gdy Sygryda w Badfarm o tym usłyszała, Wypadła naraz z dworca jak zbłąkana strzała. Zebrała prędko ludzi by wycenić mienie Jakie wniosła godemu przez gospodarzenie. Gdy zaś wszystko zliczono oraz wyceniono (A liczono szczególnie dokładnie i słono) Sygryda pożegnawszy z obejścia każdego Wyruszyła w kierunku domu rodzinnego Zabierając ze sobą całą swą majętność. Wielka była Torebjoerna, gdy powrócił, wściekłość. Obiecał karę wszystkim, którzy wyceniali Majątek gospodyni i jej pomagali. Zapałał wrzącym gniewem na wszystkie ich głowy, A był wśród tamtych ludzi i syn hawardowy. Tego lata zwierzęta z Hawarda własności Nie przejawiały zwykłej, owczej spokojności. Wieści do Hawardowem, pasterz z gór przynosi I Olafa o pomoc z zwierzętami prosi. "Bo wielu mi brakuje, a szukać nie mogę, Bo by te com je znalazł, prędko dały nogę." "Wyruszam ich poszukać, wy spokojnie paście." A miał Olaf podówczas leciech osiemnaście. Wziął tedy swą siekierę i ruszył wzdłuż brzegu, Nie martwił się specjalnie o miejsce noclegu, Gdyż szybko znalazł stado, przy Brzegu Zatoki, A były tam Sygrydy, kuzynostwa progi. Wstępuje do domostwa, Sygryda otwiera. Witają się wesoło. Wtem ona spoziera Ponad głową Olafa. "Płyną podróżnicy, Przez Fiord na statku- mają, miecze na zwornicy! To Torbjoern z posiestrzanem! Gode dzierży ostrze Zwane Płomieniem Bitwy! Zaraz tutaj dotrze! Nic dobrego wizyta owa nie zwiastuje, Bo gwałtu już dokonał, lub zaraz planuje. Nie spotykaj się tutaj z Torbjoernem mój miły, Aby owe hazardy ciebie nie zgubiły." "Że nic się go nie boję i żem mu nie szkodził, To na pewno nie będę przed godem uchodził." "To jest odwaga" rzekła, "Żeś choć nie jest stary, Nie uchodzisz przed mężem o krzepie bez miary. Obawiam się jednakże zdrady z Wakra ręki. Widzę cios ci zadany w okolice szczęki." "Z Torbjoernem nie mam przecież powodu do zwady, Jeśli dojdzie do walki, tedy dam im rady." Pożegnali się czule, Olaf prze do stada, A tam łódź na mieliźnie powoli osiada. Młodzieniec wchodzi w wodę, pcha statek ku plaży, Torebjorn pięknie dziękuje, z uśmiechem na twarzy. Mówi, że do domostwa swojej siostry zmierza. Nie odmówi kompani takiego rycerza, Jak Olaf Upiorbójca. Lecz Olaf powiada: "Do domu muszę spędzić owce z tego stada, Raczej to ty pójdź ze mną". Torbjoern się zapiera Nie ma czasu, energii, oraz et cetera. Tu myśl Olafa zeszła z powrotem na sprawę Jak poprowadzić stado zgoła nieruchawe. Jego wzrok naraz spoczął na długiej osęce, Podszedł, zmierzył, przymierzył za czym skócił w ręce I popędzał nią owce. Poszli jedną drogą, Widzi Olaf, że kroku dotrzymać nie mogą, A wręcz jakby celowo przodem go puszczają. Dochodzą do rozstaju, już rozstać się mają, Kiedy zakrzyknął Torbjoern: "Nie czekajmy więcej, Wakr, rób po cośmy przyszli!" Olaf więc co prędzej Uskakuje na wzgórze, tam broni się dzielnie, Do czasu aż osęka, w rękach na pół pęknie. Tedy sięga po topór. Torbjoern znów napiera, Ale tak zręcznie śmiga Olafa siekiera, Że wyniku potyczki przewidzieć nie można. Tordis- siostra Torbjoerna, kobieta pobożna, Rzeczywiście w pobliżu miała swe mieszkanie. Martwiła się okropnie słysząc zamieszanie Bowiem słysząc potyczkę nic z niej nie widziała. Posłała więc parobka. Gdy się dowiedziała, Że stawają tam brat jej, oraz syn rodzony, Pobiegła na drugiego syna jej zagony. Ów mąż nazywał się Skarf. Przyniosła mu wieści, Wezwała aby dobył miecza rękojeści, I czym prędzej wyruszył dopomóc rodzinie W chwili najcięższej próby, w ponurej godzinie. "Chętniej stanąłbym raczej po Olafa stronie. Dwóch przeciwko jednemu? Honorem się bronię, Bo tamtych dwóch za czterech wojowników stoi. Niech sami sobie radzą kuzynowie moi." Matka mu na to: "Miałam dwóch synów serdecznych, Pociechę dla mych oczu, dzielnych i walecznych, Ale teraz przejrzałam, żeś córką, nie synem, Kiedy strachasz się krewnych poratować czynem! Zaraz się okaże, że córka mojej matki, Jest za się warta więcej, niż wnuk twojej babki!" Wyniośle rzekła Tordis, wyszła z tymi słowy, A Skarfa z bladej furii porwał duch bojowy. Pochwycił za siekierę i z oczy szalone Popędził niczym Sleipnir, w bijących się stronę. Torbjoern widząc siestrzana natarł na młodzika. Skarf niezauważony zaś przez przeciwnika Zatopił swą siekierę pomiędzy łopatki. Nie był to jednak koniec wiekopomnej jatki, Bo Olaf czując ostrze w plecach metalowe, Odwrócił się, wbił topór w Skarfa pustą głowę. Skarf osunał się cicho, lecz Olaf się chwieje, Mimo to wznosi topór, jeszcze ma nadzieję. Torbjoern tedy się zbliżył i pchnął wroga w serce. Tego dość miał już Olaf. Padł. Nie powstał więcej. Po czym gode go sieknął w twarz tak umiejętnie, Że wypadły trzonowce, oraz zęby przednie. Wakr mówi: "On nie żyje, na co ta ohyda?" Zaś Torbjoern odpowiada: "To się jeszcze przyda." Bierze chustkę, umuje w nią Olafa zęby, Przy czym uśmech zwycięski nie schodzi mu z gęby. Tordis za tryumf brata dziękuje swym bożkom Lecz na wieści o Skarfie żałuje go gorzko I tego że tak wcześniej, syna podjudziła. Mimo tego Torbjoerna i Wakra gościła, Do czasu aż z ran ciężkich wrócili do zdrowia. Wieść szybko się rozeszła, cały Fiord osowiał. Żałowali Olafa, że tak dzielnie stawał, Zaś gode co należy wrogowi oddawał. Kierowany jedynym dobrym serca rysem. Gdy gode ciut ozdrowiał, wiedziony kaprysem, Udał się do Sygrydy. Nie znalazł jej w domu, Mówiono, że po walce wyszła po kryjomu. Mówiono, że rzuciła się z klifu w obłędzie. Nikt jej już nie zobaczył, choć szukano wszędzie. Za czym Torbjoern na dobre powrócił do siebie I czuwał tam spokojnie, jak jastrząb na niebie.
  25. @TheDiary44 Jak w ogólności jestem zwolennikiem równych wierszy, tak ten przez temat jest w moich oczach rozgrzeszony :) Nie mogę się czepiać konstrukcji wiersza, skoro peel prosto z mostu od tego wiersza się odżegnuje. Pozostaje mu tylko życzyć by kiedyś ten swój wymarzony wiersz napisał :) Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...