-
Postów
507 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
5
Treść opublikowana przez dmnkgl
-
@Wędrowiec.1984 @Waldemar_Talar_Talar @WarszawiAnka Dziękuję bardzo :)
-
Śmierć to wieczny teatr
dmnkgl odpowiedział(a) na Waldemar_Talar_Talar utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Śmierć to przegrana, Lecz chwalić Pana! Próżne biadanie- Jest Zmartwychwstanie! Jako że śmierć jest już zwyciężona To nie na darmo każdy z nas kona. Ziarno obumrzeć musi nim w końcu Stanie się drzewem rosnącym w słońcu. -
@Jacek_Suchowicz nieco się zagalopowałem, dzięki za czujność :)
-
@Marek.zak1 Piękne zdjęcia! Bardzo mnie cieszy fakt, że udało się kogoś nakłonić do odwiedzenia tego miejsca (co miałem poniekąd na celu pisząc), które jak widać nie jest w najlepszym stanie. Co ciekawe w wyniku publikacji go na facebooku otrzymałem linka do tłumaczenia inskrypcji na macewach: https://cemetery.jewish.org.pl/list/c_2 Z całej sytuacji wniosek nasuwa się jeden- ludzie będą zawsze walczyć z zapomnieniem, jakkolwiek niewykluczone, że jest to walka tragiczna.
- 7 odpowiedzi
-
1
-
- holokaust
- mała ojczyzna
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Korzenna mowa, świergot złoty- Poezji serca nagie cienie. Srebrzyste wargi, cnót klejnoty- Wszystko to marne jest odzienie. Bo kiedy dusza Ciszę śpiewa To niebo palcem ziemię muska. Pokłony biją święte drzewa, Wraz z starą wierzbą młoda brzózka. I świat jest święty, i czas święty, Świętymi kamień, polna droga. W tym Ciszy dar jest niepojęty, Że tylko w Ciszy słychać Boga. Że można Ciszę nosić w sobie, Że nie załamie jej pożoga, Że jasno świeci w życia dobie, Że tylko w Ciszy słychać Boga.
-
Dla informacji- tekst był inspirowany cmentarzem żydowskim w Otwocku: https://pl.wikipedia.org/wiki/Cmentarz_żydowski_w_Otwocku
- 7 odpowiedzi
-
1
-
- holokaust
- mała ojczyzna
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Rzędy tablic kamiennych chylą swoje skronie Przygniecione ciężarem niezliczonych kropli, Jesienno-rdzawych liści i obrzmiałych sopli. Chór głosów zaśniedziałych wśród zieleni tonie. Wiele się już poddało, leżą przełamane, Gwiazdy miast na niebiosach murszeją w drzew cieniu, Karleją z każdym rokiem i schną w zapomnieniu, Jak ziarna na pustyni przypadkiem zasiane. Jakże wymownym znakiem jest, mówiąc nawiasem, Pomnik wystawiony przez inne inżyniery: Żelbetonowe słupy z kablami nad lasem. Nie dziwi mnie ów wyraz o pamięci szczery, Bo gdy zbłądzę w tym lesie, dręczy mnie myśl czasem Czy kto czytać dziś umie hebrajskie litery?
- 7 odpowiedzi
-
6
-
- holokaust
- mała ojczyzna
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Astro: Notatnik z zakładu psychiatrycznego
dmnkgl odpowiedział(a) na Ośmiorniczka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Ośmiorniczka Elegancko napisane, ale skłoniło mnie do innych przemyśleń. Zastanawia mnie, czy ten utwór podchodzi jeszcze pod wiersz, a nie np. pod prozę poetycką. Jeśli nie, to co tak naprawdę stanowi o tym, że jakiś utwór może być brany za wiersz? Pozdrawiam -
- 8 odpowiedzi
-
Dno i pięć metrów mułu
dmnkgl odpowiedział(a) na Karol Żandarski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Karol Żandarski Nie wiem o co chodzi moim przedmówcom, bo wiersz jest nie tyle słaby co wymagający jeszcze nieco pracy. W mojej opinii pierwsza strofa się obroni (choć rozważ zamianę niosę na noszę), ale puenta, przez rym znacznie dalszy niż inne w wierszu, nie wybrzmiewa do końca. Trochę szlifowania i będzie zgrabny, mądry utwór :) Pozdrawiam -
Tak naucza Krezus
dmnkgl odpowiedział(a) na tomaszzakwinu1 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Mk 10, 29-30 -
Bajka o pewnym kraju
dmnkgl odpowiedział(a) na dmnkgl utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Rastu Mam nadzieję, że akcenty już nie kłują w oczy :) Natomiast pisałem to nie z myślą o naszym obecnym rządzie (przynajmniej nie głównie), a o ,,pewnym kraju" ogólnie. Panicznie boi się zmian, ale kiedy jest już naprawdę ciężko, podnosi się za jakimś charyzmatycznym przywódcą. Czy to dobrze, to już przyjdzie oceniać każdemu samodzielnie. Pozdrawiam -
Nasza bajka jest przedziwna! Za niewinność czeka grzywna, Byle żebrak to niecnota, Orzeł się po klatce miota, Młody dziedzic to bandyta, Wskazidroga drogi pyta, Dobre wróżki kłamią w oczy, Rycerz na koń ledwo wskoczy, Zbroję mu rozkuwać muszą, Bo Smokowi równy tuszą! Smok, z kolei, to jest postać! W handlu trudno jest jej sprostać. Zastawiwszy całe mienie, Król sprzedawać zaczął ziemię. Wtedy też kapitał gadzi Począł pola te gromadzić I po wcale krótkim czasie Rzekł że od dziś królem ma się. Społeczeństwo oburzone Przed potworem bije czołem. Smok mu za to śpiewa pieśni Bliskie w swym działaniu pleśni, Która z wolna kraj rozkłada. Czy się znajdzie na to rada? W państwie w którym brak rycerzy Z smokiem minstrel sam się zmierzy- Występuje z tłumu śmiało: ,,Zrobię, co się będzie dało! Jeśli gada nie pokonam Tedy honorowo skonam!" Tłuszcza patrzy nań ze zgrozą: "Że się jeszcze tacy rodzą..." "Choć pieśń gnilne ma działanie Lecz stabilne, drogi panie! " "Po co zmieniać co już działa?" "Przepaść może sprawa cała!" Minstrel będąc płaczu bliski Powygrażał pięścią wszystkim, Po czym udał się na zachód Aby robić w swoim fachu. Z uczuć jednak już wyprany Szybko wrócił w dom spłukany. W domu zaś się oddał piciu I zapomnieć chciał o życiu. Smok rósł w siłę z każdą nocą. Pieśń roztaczał z większą mocą. W każdy się wdawała kącik Żeby zgodę w nim zamącić, Żeby tam się żyć nie dało, Żeby zawsze było mało. Jak zły sen trawiła tłumy Gorsza od najcięższej dżumy. Za to gdzieś w nędznej gospodzie Siedział minstrel nasz o głodzie, Z szklanką wódki w lewej ręce, W prawej z lirą i co więcej, Z wielkim bólem w głębi serca. Ów żal tak mu duszę skręcał Że zaśpiewał strasznym głosem- Stał on żagwią się pod stosem. Powypełzał ze swych jaskiń Lud już pozbawiony jaźni- Tłum pijaczków pospolitych, Rząd prostaczków nieszczęśliwych, Rzesza ludzi pokrzywdzonych, Oraz ongiś porzuconych. Melodyczny krzyk niemocy Wraz podchwycił lud sierocy. Rozkuł smoczych więzów brzemię Uwalniając ludzkie plemię. Nasza bajka jest przedziwna, Bo jest jednak zbyt naiwna- Smoki lepiej się chowają Kiedy pieśni nam śpiewają.
-
@littlebirdsaved Nie moje klimaty, ale bardzo doceniam prostotę utworu, takie zwięzłe i na temat, lecz nie bez polotu. Pozdrawiam
-
Wiersz broni się może nie formą, nad którą można pewnie jeszcze popracować, a atmosferą i emocjami wprost wylewającymi się z wersów. Pozdrawiam
-
@AOU Jak się wzorować, to na najlepszych :)
- 7 odpowiedzi
-
- mała ojczyzna
- słowianie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
@Jacek_Suchowicz To chyba było jednak ,,Staropolszczyzne mnie się zachciało" :) Pozdrawiam
- 7 odpowiedzi
-
- mała ojczyzna
- słowianie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
@Kot Poprawiłem oba, natomiast z tą jutrzenką (nota bene piękne słowo) chodziło mi o coś co jest w dzisiejszych czasach nie do pomyślenia, czyli spontaniczną wyprawę w kierunku dowolnie wybranego punktu na horyzoncie. Mam nadzieję, że teraz już wygląda jaśniej. @Jacek_Suchowicz Cała pierwsza część jest stylizowana na jakąś zapomnianą, wiejską balladę i to o czym piszesz też się w to wpisuje :) Pozdrawiam
- 7 odpowiedzi
-
- mała ojczyzna
- słowianie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ballada Słuchajcie mojej ballady dziatki, I wy słuchajcie młodzieży. Śpiewały waszym ją babkom matki I wam ją śpiewać należy. Gdy bogiem było słońce nad nami, Puszcze jak morza zielone, Biły w widnokrąg liści falami Buczyną, wiązem spienione. Gdy chleb pszeniczny był wagi złota, Gdy świat się kąpał w piosence, Gdy kiedy kogo naszła ochota Na przełaj gnał ku jutrzence. Za tamtych wiosen, razu pewnego Mrok nocy przecięła łuna Z słupa światłości, rdzawobiałego Niczym od ciosu pioruna. Cisza zapadła aż do świtania. Co zaszło z ludzi nikt nie wie. Matka wyjść dzieciom z chaty zabrania. Kto mąż, się zbiera przy drzewie. Był to prastary dąb rozłożysty; Własność samego Peruna. W jego pobliżu stanął słup krwisty, To tam zrodziła się łuna. Co odważniejsi podeszli ludzie I patrzą co to za dziwy. Ci będą świadczyć potem o cudzie, Bowiem to był cud prawdziwy. Jak gdy najgorszy koszmar się ziści Niemożnym zdaje się stanie, Tak widząc drzewo bez żadnych liści Padali na twarz poganie. I wielki lament był w zgromadzeniu, I rozpacz, zgrzytanie zębów. Uległa boska włócznia stępieniu, Więc usechł najstarszy z dębów. Biada ci ludu, po stokroć biada! Sam jesteś, nikt cię nie dźwignie. Czekać ci tylko, przyjdzie zagłada Pochylisz czoła malignie. Drzewo runęło zrywając ziemię, Szponami uschłych korzeni. Znów się zatrzęsło słowiańskie plemię, Głaz wielki w ziemi się mieni. Ma krzyż wyryty na szorstkim czole A obok dziwne litery, Płytkie wgłębienia w obwodu kole Ozdobne niczym rajery. "Bogowie z nami! Ach sława, sława!" Kto żyw gna ziemię odwalać. Chwila, pod gruzem zgina się trawa, By już kamienia nie kalać. Wtem ptasia chmara pikuje z góry I szturmem osiada skałę. Ucztę tam mają skrzydlate chóry, Trzewia od jadła zbolałe. Widząc to starzec, brany za mędrca, Co w bogów miał wstęp dziedziny, Zdrowy na ciele, przykładny żerca, Wyjaśniał owe terminy. "Po stokroć sława!" Tu dźwignął laskę, "Widzicie te niebożęta? Są zdane tylko na bogów łaskę A karmi je skała święta." "I my z niej czerpmy! My braci miła! Niech nikt z nas głodny nie chodzi. Że ją nie ludzka ręka zrobiła, Pokarmem zawsze obrodzi." Po czym pochwycił jedno ptaszysko I złożył z niego ofiarę. Opuścił w pełni strach zbiegowisko Choć drzewo runęło stare. I tak od tamtej pory bywało, Bogom pogańskim na chwałę, Że kiedy komu czego zbywało Przynosił tę rzecz na skałę. Z tego zaś brali ludzie ubodzy Składając Potęgom dzięki, Że nie są dla nich zanadto srodzy, Że głodu nie znają męki. Każdą równonoc przy głazie czczono Oraz każdego Kupałę. Śpiewano hymny, zioła palono Wieczory i noce całe. Minęły wieki, dni i dekady, Zanim z dalekiej krainy, Przybyły straże Nowej Armady, Pawłowe nadeszły syny. Chcąc Duchem Prawdy natchnąć ciemnotę, Nie rozłupali kamienia. Nie poruszyli nawet o jotę Zmienili nic z przeznaczenia. Tyle że święta były już inne, I inne hymny śpiewano. Nie ucierpiały żebraki gminne, Bo im jałmużnę składano. I tak jest dotąd, dziateczki moje Że na pobliskiej polance Która na oścież ma swe podwoje, Lśni kamień całej Głupiance. A rzeka Świder płynie jak drzewiej, Wiosny tak samo czekamy. Gdy przyjdzie nowe, może być lepiej O stare ważne, że dbamy. *** Niechaj czytelnik sam już poduma O czym to świadczy jeżeli, Już od stu laty Głupianki duma, Ozdabia kościół w Kołbieli.
- 7 odpowiedzi
-
4
-
- mała ojczyzna
- słowianie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Bębni bęben i grzmi werbel, Tańczę a wraz ze mną świat. W wąską rzucam się przerębel Lecz nie zrzucam z siebie szat. Nawet lodowata woda Nie zadusi we mnie żaru. Stać mi się nie może szkoda. Jestem w władzy Potęg czaru. Mroczny ogień trzymam w sercu Jeszcze z przed początku czasów, Wznieconego ręką żerców Namiestników pól i lasów. Wraz wynurzam się nad fale Tak naradzam się na nowo. Wpełzam na brzeg ociężale Wstrętne mi jest cudze Słowo. Jestem nowy ale stary Jestem młody a umieram Jawią mi się senne mary Lekko dłonią je pocieram Ciemność we mnie żąda ofiar Całopalnych, dzikich, krwawych. Nie wie, nie zna co to umiar Jak za dawnych lat szubrawych. Chwytam moich marzeń lice Podziwiam ich piękne twarze Oczy jasne jak księżyce Naraz jednym dźgnięciem gaszę. Robię co mi się podoba Nikt niczego nie zabrania. Wolność pierwsza mi ozdoba W dal odrzucam swe ubrania. Tańczę nago pod gwiazdami Pełno świateł jest na niebie. Poję trawę swymi łzami, Wciąż się kręcę wokół siebie.
-
@Jacek_Suchowicz Pancerne szyby- to jest mit, Dążymy ku końcowi. Nowego świata widzę świt I my będziemy nowi. Lecz runąć wcześniej musi dom I w pył się rozwiać szyba I wolnym lęk musi być com Go dotąd trzymał w dybach. Tak jak oczyszcza ogień stal By nadać jej hardości, Tak chrzest sztormowych, zimnych fal Jest próbą wytrwałości. Nie każdy jej podoła, nie. Zgubią się w burzy mroku. Więc czuwaj noce, czuwaj dnie. Niepewnym bądź wyroku. @Kot Bardzo dziękuję za dobre słowo :)
-
Zapodziana idea
dmnkgl odpowiedział(a) na Henryk_Jakowiec utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Docenia docenia :) -
Śnił mi się bal, wspaniały bal, Największy bal na świecie. Jak ze snu bal, tysiące par Sunęło po parkiecie. Budynek był wykuty w szkle, Blask gwiazd oświetlał salę, Łamiąc się na wieczornej mgle I na stropu krysztale. Górował nad orkiestrą świst Batuty dyrygenta. I każdy utwór miał swój bis- Publiczność wniebowzięta. Od tańca mi zapiera dech, Wychodzę z domu tego. Lecz co się dzieje? Ucichł śmiech. Coś waży się dziwnego. Wytężam słuch, wytężam wzrok, Nim sięgam w dal przed siebie. Od horyzontu płynie mrok Po szafirowym niebie. Od horyzontu płynie czerń I wiatr się nagle zrywa. Boleśnie jak wśród malin cierń Gwiazd gaśnie jasna grzywa. I słyszę huk i słyszę grzmot, Budzi się nawałnica. Nadciąga niczym strzały grot Upiorna płanetnica. Lecz dach ze szkła, jak dach ze szkła, Nie oprze się żelazu. I choćby raz go burza tkła, Nie przetrwa tego razu. Uciekać? Gdzie? Jest tylko Bal! Bo bal to całe życie. Więc choć mój uśmiech dusi żal Bawię się wyśmienicie.
-
@Kot słuszna uwaga, poprawione :)
- 2 odpowiedzi
-
,,Czarne serca" Noc smolista, gęsta głusza, Wicher duje w drzew korony. Do zabawy raźno rusza Banda kpów rozochoconych. Chłepczą wódkę i rżną w karty Przy dębowym, starym stole. Czy to Moce? Czy to Czarty? Rechot zbirów ciszę kole. Rozpasani, nieumyci, Szczerzą zęby niczym wilcy. Co raz dwóch się za łby chwyci. To wariaci! To opilcy! Zaropiałe krwawe gały Przymrużone jakoś chytrze Pewnie by niepokój siały Gdyby ich nie topić w litrze. Przynależą do komtura Owych szelm o czarnych sercach. Oczy to Burego Szczura. A zabawa się rozkręca... By dać upust swoim chuciom Z miasta dziewki dwie sprawili. I jak się nie zdarza ludziom Do księżyca w trakcie wyli. Z żądzy dziewkom żyły spruli I na strzępy rozerwali. Na ból ludzki już nieczuli Sierścią się pokryli cali. Żer się urwał, a chcą więcej! Czas rozpocząć dzikie łowy! Trzeba sforze tej szczenięcej Silnej ręki, bystrej głowy. -Kocioł, sieczka i psi skowyt- -Cztery kły i dwa trzonowce- Bury Szczur jak meteoryt Pędzi wilki między owce. Wypadają z cieniów lasu. Szczur wskazuje palcem wioskę. Zgraja nie marnuje czasu- Gryzą wieś jak liszka gąskę. Co cennego- ograbili. Co marnego- w ich urynie. Co na nogach- to zgwałcili. Nikt się z rąk ich nie wywinie. Bury Szczur jest w swym żywiole Żłopie krew jak mleko matki. Parę chwil- po swojskim siole Nie ostało się ni chatki. Zemsta ludu będzie sroga- Bieży z wioski zbrojna czeladź. Płonie od pochodni droga. Czas jest cierpieć, czas umierać! Oto pieje kur czerwony Nad głowami dzikich stada. Tydzień później ksiądz z ambony Parafianom opowiada: "Dziatki moje, wiecie przecie Co się działo tuż za miedzą. Co się teraz o tym plecie... Mówią dużo- nic nie wiedzą! Mówią bowiem, że bestialstwo Przeciw bestiom jest wskazane. Przeciw chamom dobre chamstwo, Zło ma złem być zwyciężane. Słowa Pana nie są proste: Wroga kochać trzeba więcej Niźli ojca, matkę, siostrę! Od nich kochać go goręcej!" Szmer pociągnął ponad izbą Od ścian odbił i od serca. Dostrzegł kto, że między ciżbą Siedzi zbój, łotr i morderca? Jeden wymknął się obławie Jeden skrył się pośród tłumu. Zasiadł teraz w tylnej ławie. Jeden cichy w morzu szumu. Bury Szczur słyszał kazanie. Nie podnosił przy nim wzroku Choć już ból nie tętnił w ranie Jego umysł był w amoku. "Bedę dobry, będę prawy, Ja się zmienię. Ja się zmienię! Nie tknę muchy ani trawy! Niechaj przyjdzie odkupienie!" Jak pomyślał tak też zrobił. Zmienił imię na Boryna. U kowala pięć lat robił, Pojął żonę i miał syna. Często mu się jednak śniły Ta polana i stół stary Co byłyby go zgubiły Gdyby nie uniknął kary. Wybrał się tedy do głuszy. Wziął siekierę i jedzenie. Stół porąbał z furią burzy Bo go brało obrzydzenie. W Wiśle wody opłynęło Jeszcze trochę nim Boryna Zakończywszy swoje dzieło Był na trzeciej córki chrzcinach. Żył spokojnie, z każdym w zgodzie. Kochała go wioska cała, A borynowej zagrodzie Żadna inna się równała. Dzieci dobrze się chowały, Zwłaszcza córki. Mając wiosen Sześć matuli pomagały Mając wielki dar do krosen. Tylko syn przepędzał noce Na hulankach i swawoli. Nosił tedy z sobą procę I używał wedle woli. Przed swym ojcem wszystko skrywał Wiecznie kręcił mu, podpuszczał. W lesie często również bywał Na wyprawy sam się puszczał. W czasie jednej z swych wojaży Znalazł stary stół rozbity. Stół jak znalazł, jak się marzy, Do zagryzki i popity. Z kumpelkami znów stół zbili I nim przeszły dwie niedziele Znowu na polanie pili Dokazując przy tym śmiele. Boryna zerwał się z łoża W oknie grały rude blaski. Niechaj broni ręka Boża! Z izby córek słychać wrzaski! Struchlał, chwycił za siekierę Zobaczył brak drzwi do chaty, Ujrzał córek śnieżną cerę I czerwone na niej kwiaty. I zobaczył czarne ślepia Przymrużone od lubości. Poczuł że go mgła zaślepia I zarąbał nocnych gości. Wybiegł co żyw na podwórze Rąbał to co miało łapy. Rąbał małe, rąbał duże Rąbał jak na opał szczapy. I zarąbał bestii króla. I tak jest już na tym świecie Że gwałt gwałtowi matula- Stracił tak ostatnie dziecię. Gdy to ujrzał stracił czucie, Stracił władzę w swoich rękach. Krzyknął: "Zabijcie mnie ludzie! Zbyt jest ciężka ma udręka!" Żona nad nim się pochyla. Rzecze: "Głupcze, tyś jedyny Pośród tutaj ludzi tyla Mógł odpuścić wilkom winy. Żeby złamać koło gniewu Trzeba zmyć iluzję z powiek, Bo za skórą bestii zewu Jest nie wilk a drugi człowiek! Jeszcze czeka długa droga Nim skończymy naszą mękę. Wszystko teraz w rękach Boga." Po czym mu podała rękę.
- 2 odpowiedzi
-
1