Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Lidia Maria Concertina

Użytkownicy
  • Postów

    1 152
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Lidia Maria Concertina

  1. Staram się nie zastygać w szaleństwach Potrafię wróżyć ze zwątpień - bokserską rękawicą Nie staram się wymyślać prawdy, która by wszystkim pasowała Wystarczy, że istnieje .... ... całkiem sporo mitów. Popołudnia w betonie z groźnie pochmurną wiosną Przeglądam katalog podróży - ceny na pewno wzrosną Uczymy się doceniać ten świat - całkiem na nowo Zwłaszcza, że "na tamtym" - nie będzie kolorowo Prawdopodobnie nie będzie wcale. Nic i dla nikogo. Nie będzie także szansy, by ''wszystko zacząć od nowa." Teraz się o to nie martwię. Wystarczą mi tęcze i rymy Trolejbusy w Czechach i na Śląsku dymy Bariści w przytulnych tearoomach i kościół w internecie: żyjemy w niewłaściwy sposób na właściwej planecie I dużo dla nas zniosła - w swoim sombrero z ozonu: ''Już sporo tu napsuliście, nikogo nie chcę wyganiać, ale ... wynoście się już ... " Do domu??
  2. Z prawego łoża, ale ... Dość! Kołtuneria! Całe życie wyplątywane z potarganych kłaków: przelotnych (nie)znajomości, topornych flirtów, wystrychnięć na dudka i ślamazarnej odwagi. W karafce złota rybka. A w głowie - havana brown poluje na białe myszki. Już siódma i ciemno. Niby dzień jak zwykle: szaleńcy śmieją się do fresków i katedr, chorzy - nie wracają do zdrowia (być może nie ma do czego), sprzedawcy wzbraniają się przed sprzedajnością (a przecież w życiu nie ma czegokolwiek za darmo) ... Układam mozaiki i parkiety: myśli. I nie wystarcza mi "na życie." Dziś nocą - oberwanie chmury. Zszywam ją. Tęsknię za chłopakiem, który leżał nago na turkusowej otomanie z pluszu czekając na wojnę. Niewielki pokój wystarczył: skapitulował. O czym myślą w kawiarniach przy Placu Zbawiciela? Czy w ogóle wiedzą, kto to był Zbawiciel? Większość ludzi już nie pamięta. ''Nasz Zbawiciel'' jest zbyt liberalny: pozwala nam robić co chcemy, a dopiero później wymierza karę. Stąd wielu ludzi woli otrzymywać rachunki 'z góry' - za niepopełnione grzechy. Bo później dochodzi jeszcze prowizja: naliczana przez sumienie. Wszystko wydarza się tylko raz, a za każdym rogiem już czai się kolejne pokolenie, które ''nie popełni tych samych błędów'' - tak twierdzą już od jakichś dwóch tysięcy lat. Anno domini w czasach cyborgów, choć większość ludzi ma wciąż te same (pozornie) proste marzenia: poczuć bliskość, zapach mydła na ukochanym ciele i miłosny splot na własnym łóżku. Na pewno ktoś nas stworzył, ale Bóg to nie mógł być: jest kawalerem i nigdy nie obcował z niewiastą. Tonę w oparach fioletu i wanilii. Usypiam. ''Boże widzisz i ... grzmisz!" Nareszcie objawienie, koniec ludzkiej suszy. Przeszywa mnie spazm. Zgrzeszyliśmy. Oberwana chmura szyderczo śmieje się deszczem. Człowiek istnieje na niezbyt Boże podobieństwo. Mój jedyny syn ma na imię Dorian. I marzy mu się plac zabaw na Placu Zbawiciela ...
  3. Spod ciężko szeleszczących falban "ja" wygląda nagie ego ...
  4. Warto być czasem nigdzie Nie trzeba być gdzieś - czasami Można być zawsze obecnym we wszechświecie - urealnionym marzeniami Pocałunki Przytulenia Ranna kawa Po miłości Choć się zdarza Kostka cukru Zbyt daleko Mamy czasem do bliskości I jest we mnie: twoje ciało Czuła twarz nad moją twarzą: miękki suflet z truskawkami W szczerym polu Pozbieramy Plon pieszczoty I czułości - miękkie burze I przyprzemy się wiecznością W zakochania - Chińskim Murze ...
  5. Od zawsze zadaję Bogu niewygodne pytania: "gdzie jesteś?"
  6. Odwróć się do Boga całym horyzontem. Twarzą, na której nie dasz rady wypisać imienia - żadnej z twoich mamon i Afrodyt. Podnieś wzrok! ... Ku dołowi. Bo życie polega na tym: "trzeba sobie radzić, a za chwilę umrzemy." I tak to trwa: lat - dzieścia, - dzieści, -set. Jak "wiara, nadzieja i miłość." Na różnych umowach i kontraktach opuszczamy ziemię, często bezrobotni i bezdomni, bezmiłośni i bez żalu. Coś jednak nas trzyma w tym pudełku z morskiej piany: spokojnie wije się w nim grzechotnik - ludzki rozum. Nie znam go, nie mam, nie wiem nawet, czy byśmy się dogadali. Ośmiornica uczuć macha wprost do mnie ponad płotem zatroskań ... Wyciągam serce na dłoni. Bierze palec, później całą rękę. Ulga wzdycha za mnie, sama - nie mam odwagi tego zrobić. Serce niezgrabnie turla się monologiem zranionych uczuć. Wychodzę na główny deptak. Rzucają kamieniami. Zaczynam rozmawiać z własnym odbiciem w potłuczonym lustrze ... Horyzont. Jak to dobrze, że "jakoś nie mam pamięci do twarzy" ...
  7. W tak wielu dniach jesteśmy nieobecni! A szczęście w pustym kalendarzu odciska papilarne linie Że niby cudze? I że "się nie wydarza"? A życie? No cóż, niby moje, choć zawsze "pozbawione barw" i ... "chciałoby się, ale" ... ... jest "zupełnie inne." Ja - z reguły się czołgam Ono - omija mnie zwinnie ...
  8. Śladowe ilości "boskiego pierwiastka." I blaknie tęcza życiowych barw. Zbudowałam w sobie dom, ale sporo kosztowała mnie specjalna rynna. Na łzy. W blasku zapłakanego księżyca śmieje się do mnie serce. Od zawsze ceniłam wartość, jaką posiada ten szlachetny głaz ...
  9. Młodość trzeba zaprosić do świata i stworzyć dla tych dwojga osobną planetę ....
  10. Być może nazbyt realni, być może nie na tym świecie Zwiedzamy florenckie balkony - skuleni na parapecie A życie? Jest wszystkim, co zrodzi ekstaza, fatalnie śpiewane piosenki, tandetne garnuszki z odpustów i bazar - miłosnych rupieci Zamaszystością lepimy globy - z melasy ludzkich galaktyk Kierownik budowy przestrzega - wyłącznie (nie)dobrych praktyk: Zbudzimy wszystkie stulecia! Powiemy ludziom nie-prawdę! Zadzwońmy teraz do nieba! Baaaczność! Czy - abrakadabra? Kim człowiek jest?! Toż pytanie! Kto pyta, ten zawsze pobłądzi. Jedyny absolut na świecie: ograniczenia, kajdany wspomnień, cele ... I życie: zszargany siennik! I tak się wyśpisz, jak ci pościele ...
  11. Dodaj światu urody. Własnej. Domaluj skrzydła konturówką jasnej perspektywy. Rozmaż cień nadziei. Obrysuj kredką kontury miłości do niego ... Chociaż ... już taki obwisły, cały w bruzdach. I tony podkładu - dla pokrycia zakłopotania, że nożyczki do genów wycięły Nobla, a jednak ludzka podłość wciąż szarpie łańcuchem DNA. I nie chce go przerwać. "Ten świat" i ja. Spoglądamy spod rzęs na siebie nawzajem - to, co widzimy to maskara, czy raczej ... maskarada? Następna wizyta u kosmetyczki: na masaż - kamieniem z Rosetty. (Czasem rozmawiam ze "swoim światem.") Dzwoniłeś do mnie któregoś października. W jakim celu konkretnie? Przecież nadal zaogniamy nasz konflikt zbrojny eufemistycznie określany mianem "uczucia." W okowach beznadziei - staramy się zakopać te nieokrzesane hubki. Zasypujemy płomień. Bardzo chciałabym się w sobie zakochać. W najbliższym możliwym terminie. Tak, pasuje mi w październiku. Panuje teraz jakiś dziwny rodzaj grawitacji: modlę się o niebo dla żyjących, a słyszę uparte: ''zejdź na ziemię.'' Utop ją?! Może mi się przesłyszało? Chodziło o utopię? Utopia to trotuar, na którym nikt się nie potknie, bo po prostu go nie ma ... (Po długim spacerze uliczkami - kocie łby przypatrują mi się z niekrytą pogardą. Zaliczyłam kilka potknięć.) Kino, ktoś wrzuca mi popcorn za kołnierz. Na ekranie napis: ''Happy beginning.'' I koniec filmu. Dziwna ta projekcja, już nigdy więcej nie pójdę z psychiatrą, obejrzę na dvd. (Boże, nie ściągaj ze mnie kołdry!) Ta historia ma szansę dobrze się klikać: "Śmierć poprzez utonięcie w mleczku do demakijażu." Ale przecież świat jest naturalnie piękny! - myślę. Potrzebny będzie mu jedynie implant nosa ...
  12. Wiersze prozą I po kwadracie Tańcują pomarańcze. Chińczyk, skrable czy miłość? Cóż, chyba zmienię planszę...
  13. Usłysz mnie ... głosem Mów do mnie ... ciszą I coraz bardziej kruchy ten ziemski ląd! Już nawet książek mniej piszą ... Gdzieś nad jeziorem: miłość - do hardej Helgi czy Gerty Szczęście migoce ci w oku Mi - pozostały cukierki I popołudnia - w ścianach Gość nie w dom, a i Boga też nie ma We włosach - pasemka ciszy Gdzieś - pewnie trzęsie się ziemia Bo jednak się ludzie kochają, muskają ciepłym dotykiem ... Ja - zawsze gotowa do ucieczki Wlekę za sobą lektykę: nie daję się zbytnio ponieść - emocjom, głębokim uczuciom Uwielbiam kasyna i dżin I brzytwy - by temat uciąć ...
  14. U styku. Pomiędzy. Na równi wertykalnie pochyłej. Dusza dzielnie maszeruje poprzez zakamarki wszechobecnej pustki. Ciało podaje się demonom na tacy. Kody, tokeny i pękate aktówki zaprzeczają istnieniu rozmarzonej grawitacji. Cytrynowy przedpokój czerwcowego popołudnia. Natchnienia sączą się przez dziurawą siatkę, powykrzywiany parasol i ceglaste słońce Kalifornii ... Daj sobie spokój, daj. Idź po rozum, tylko niekoniecznie do głowy. Szaleństwo domknęło jej wrota, a pomiędzy zamyśleniami dwie solidne więźby: prawda i jej brak. Rozpacz uchyla okno. I tak będziemy sobie istnieć. Bez związku z fabułą okien i drzwi, ale anielscy i ... Spokojnie. A tak właściwie, to ... z kim do siebie mówię?
  15. Zabija z premedytacją i w dodatku złodziej: CZAS. Uderzę go w policzek: może spróbuje oddać ... ?
  16. Radość? Przeżywa nas na matowo. Za oknem mróz i satynowe ptaki ... Morze. Może przeze mnie? A nie: tuż obok łóżka... ... bluszczem pną się muśliny i fiolety Stęskniony powrót stukający do drzwi, do północy ... ... jeszcze 10 minut Świt nie całkiem blady w Narviku, czy nawet wyżej, w Tromsø ... chwyta nas za włosy kolejna polarna wiosna A lato? Rozgrzesza i nie odpuszcza ...
  17. Ciało - opłaty lotniskowe i prowizje. Uczucia - ciągłe postulaty i rewizje. Dusza - czarna owca, albo krzyżak pająk. Zdarzają się i nimfy, tylko ... nie latają ...
  18. Gdy będzie różowe niebo, zadzwonię do ciebie raz jeszcze Opowiem całe życie Być może - pojawi się dreszczyk Ludzie tak bardzo "cierpią" - rutyna przyczyną nazwana A przecież nowe życie to każdy nowy ranek Oprócz walizki z genami, bagażu trudnych doświadczeń, prócz kalendarza statystyk ... Zadecydujcie sami: czy warto zajmować się niczym, obwisać dekadencją, czy warto być zrzędliwym i starość zabrać w ajencję? Koją mnie proste przyjaźnie - z chmurą i starym dębem Bo zawsze są lojalni - nawet, gdy cienko przędę A tak się dzieje zazwyczaj ... Nie ma znaczenia, gdzie jestem: sandały i skromna szata I łomem muszę otwierać - każdego mieszkańca świata ...
  19. Powszedniość dnia zawsze nastawia budzik dla obaw. U Boga - sypia kątem. Gwiazdy spadają zawsze przeze mnie. Na życzenie. Nie spełniam się. Marzę we własnym tempie, zwalniam - z zawrotną prędkością, współistnieję - na osobności. W której beznadziejności najbardziej mi do twarzy? Popękane lustro. Niezła impreza. Na ścianach tańczą zajączki. Gdy oparłam się o jedną z nich - runął cały bastion: złudzenia, nadzieje, wizje i przypuszczenia. Fundament pozostał nienaruszony. JA. Wyroki - zawsze w zdaniach ze średnikiem. Radości - wielokropkiem (pisane czy śmiane się?). Nie najlepszy mam dziś dzień. Ubieram się, czekam na drogę. Czekam, aż sama przyjdzie, a ja ją wydeptam ...
  20. Na skroni tatuaż: kakadu. Codzienność troskliwie kreśli nieważności margines Zatem ja też się oddalam Do skreślenia, kropki Mocno trzymając świat za rękę - zwiedzam wschody słońca, jem zmysłów eskalopki I to nie po kolei ... Czy ma chwilę zwątpienia - pytam się nadziei A ona umarła! I to nie ostatnia. Kluczem w kształcie serca otwieram wszystkie zachody słońca, odmiany chmur, gatunki nieba Winność mojego ciała ... Wypijasz ile trzeba Nie umiem cię całować 'Kocham' nie lubi podniebień Ja: zbyt dużo poranków w metryce Ty: zbyt wiele 'zobaczę' i 'nie jestem pewien' Nie chcę się kochać na godziny Nie chcę, by świat miał mnie za nic Wciąż mówi mi: ''ty miernoto!'' A ja mu na to bezczelnie: Tylko nie "na ty," alfonsie! Do mnie proszę ''na pani'' ...
  21. 35 stopni w powietrzu, którego nie ma. I o czym tak śpiewasz do drzew? Już nawet wielki szlag wykazuje znudzenie całym światem: nie trafia. Fingowany zamach. Gdzieniegdzie wojna. Smutna śmierć. Podróż do Alzacji. Wylany natłok łez. Kolacja bez świec, ale za to w wazonie - bławatek. Nic nie nauczy mnie pokory. Nie kłaniam się wielu ludziom, nie zawdzięczam im czegokolwiek poza wpychaniem mnie jako dziwoląga do dźwiękoszczelnych klatek. Cóż, jak to się modnie mówi: "nie zbudowaliśmy się." Lipiec, czerwiec, styczeń. Szelest plastikowych wstążek tańczących w futrynie. Fotel? Nadal stoi gdzieś w zakamarku głowy - bez odpoczynku. Kup mi najdroższy bilet do bałkańsko-włoskich tęsknot ... A w międzyczasie niech nie dzwoni wyobraźnia. A jeśli już musi - to nie odbieraj.
  22. Wertykalny maj. Polowanie na oszalałe księżyce. Plan miasta: arterie snów. Archipelag łzy. Kontynent kwitnącego bzu. A ile w tym jakiegokolwiek "my"? Nie zliczysz.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...