-
Postów
2 688 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Treść opublikowana przez Dekaos Dondi
-
Morze Truskawkowe
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Violetta↔Dzięki↔To jest – jak wspomniałem – trochę inna wersja, od pierwotnej:)↔Pozdrawiam:) -
Trochę inna wersja przyrzekam kochana powrócimy nad truskawkowe morze spleść nasze ciepłe oddechy przepełnione zapachem bryzy o smaku zielonych szypułek jeśli będziesz chciała zatrzymasz je dłużej źrenicą gdzie promień słońca zatańczy żółtym błękitem twoje wilgotne usta z drobinkami plaży moje z echem muszelki co pachnie płatkami koralowych róż rozwiniemy dywan z konfitur truskawkowych fal spełnieniem namiętnej plecionki pod okiem bałwanów szemrzących przyzwoitek z białymi grzywami przypływ odpływ * w koszyczkach z dłoni tańczą drobinki piasku splecione razem i osobno
-
wiem światło mam w tyle rozświetla częściowo drogę słusznie kombinuję tak o wiele łatwiej nie muszę mrużyć oczu gdyż nie oślepia mniejsza szansa potknięcia trudu dźwigania kolejnych prób rzuca przede mną płaską przy ziemi w której kiedyś spocznę ciemniejszą smugę wersje mnie nigdy jej nie przegonię mogę być kimkolwiek w masce jestem lecz jedno wiem będzie zawsze na wierzchu tu i tam czymkolwiek zakryję
-
4
-
Dribble →A co ja z tego będę... miau?
Dekaos Dondi opublikował(a) utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
To rzecz jasna... skrajny skrót myślowy. Miau ksywkę: kot. Pomagał bliźnim, lecz najpierw pytał: a co ja z tego będę… miau? Kiedyś znaleziono go nagiego. Cierpiał z flakami na wierzchu, prosząc o skrócenie męczarni. W końcu jeden przystanął. Kot, grzejąc dłonie o ciepłe wnętrzności, usłyszał: –– Zabić cię? A co ja z tego będę miau. Wdzięczność trupa? -
Zmieniłem trochę Poczekaj chwilę, gdziekolwiek jesteś. Wypiję herbatę, gdy fusy opadną na dno, a słońce zawiśnie na horyzoncie niczym gorąca pomarańcza. Pomiędzy morzem południowym, zapachem słodkiego lśnienia, a rannym marzeniem, ciepły wiatr szepce list od ciebie, że odbicie od trampoliny szklanki, wróci lustrzaną plażą. Bez śladów wyciśniętych, na fundamentach piaskowych zamków. Z czarnymi dziurami bez kluczy. Pewnie pamiętasz, nasze wspólne powiedzenie. Gdy nam palma odbije, to wskaże kierunek. Może tym razem będzie inaczej. Zaprosi mnie do ciebie, w nowe otwarcie. Lecz proszę. Poczekaj jeszcze chwilę, gdziekolwiek jesteś. Najpierw wypiję herbatę, gdy fusy opadną na dno, a słońce zawiśnie na horyzoncie niczym gorąca pomarańcza.
-
3
-
Oskarżony Poeta
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nata_Kruk↔A niech to→ Przeoczyłem, że już ich nie ma na m świecie. Ale za pewne na tamtym, też mają dla kogo grać, a jednocześnie→być prawdziwie sobą:)) -
Babcia siedziała wysoko. Robiła na drutach czapeczkę dla męża. Drgała przy tym jak jabłko, co jeszcze nie spadło daleko od jabłoni. Dziadek był naprawiaczem szkód. Biegał po słupach, niczym góralki po pionowych ścianach. Raz tylko spadł, ale akurat babcia zeszła, więc zleciał na żonę. Jego ślubna - mająca przyzwoite rozmiary - posłużyła jako poduszka powietrzna. Dziadek co prawda przeżył, ale i tak swoje po członkach dostał. Mówił później kolegom rozżalonym głosem, że już by wolał wylądować twarzą na chodniku, niż uzyskać tego typu przebaczenie od żony swojej. Chociaż trzeba przyznać, że babcia i tak potraktowała go łagodnie. A na pewno bardziej litościwie, niż wtedy, gdy przez pomyłkę – tak mówił dziadek – wziął ślubne obrączki, bo chciał sprawdzić, czy dżdżownice potrafią pląsać w: hula – hop. Już za sam pomysł dostał po łbie. Dżdżownice nie dostały, bo jak zobaczyły babcię, to smyrnęły, byle dalej. A zatem babcia siedziała na wysokościach i nie miała zamiaru szybować w dół. Natomiast przyspieszyła produkcję czapeczki, która zaczęła być niebezpiecznie nisko nad chodnikiem. Jeden nieznośny sąsiad, pociągnął – tak dla jaj - za pomponik, który mu wiewał nad głową. Babcia nie spadła, bo wykombinowała wielkie klamerki, którymi dyrduny do drutów przyczepiła. Ewentualne kopnięcie przez prąd, babcinego zadka, też nie wchodziło w rachubę, bo prędzej ona jego, niż on ją. Była też roztropną kobietą, jako że była przyczepiona myślami do jaskółek. Jednemu ptaszkowi oko wykuła, bo podszedł za blisko. Sam sobie winien – pomyślała. Po co przyszedł po drucie na drut. Ptaszek odleciał, ale nie bardzo wiedział, gdzie sobie leci. Usiadł po drugiej stronie babci… by po chwili stracić – drugie oko. Babcię wzięła litość nad ptaszkiem, więc skróciła jego cierpienie, robiąc z piórkowego ciałka – drugi pomponik.A dziadek stał na dole i zakrywał odruchowo oczy. *** Innym razem sytuacja była podobna, aczkolwiek odwrotna. Zgodnie postanowili, że babcia będzie statkiem kosmicznym, a dziadek – kosmodromem. Słoneczko rześko prażyło wszystko co popadnie, kiedy poszli do lasu po gałęzie. Kiedy wrócili, babcia przywlekła ogromny karton i razem z dziadkiem, zaniosła na stodołę. Kłopot polegał na tym, że dach był raczej pochyły. Ale jakoś podołali, przywlec karton i chrust – by położyć to wszystko przy kominie. Babcia wlazła do statku, a dziadek nakrył gałęziami. Miały symbolizować, wszelką maszynerię i przyrządy nawigacyjne. Astronautka przed podróżą, jednego sobie golnęła, a zatem nawet nieważkość zaczęła odczuwać. Dziadek nie mógł. Kosmodromowi nie wypada. A poza tym musiał bezpiecznie zejść z dachu. Jego żonie nic nie groziło – gdy włazili – bo nawet gdyby spadła, to tylko Ziemię by wgniotła, gdyż była obleczona w amortyzację. A nawet gdyby zobaczyła gwiazdy, to w końcu nic dziwnego, podczas takiej zabawy. Dziadek powrócił na matkę Ziemię. Napisał na glebie, że spory obszar wokół niego, należy do statków kosmicznych, a osobom nieupoważnionym wstęp wzbroniony. Chociażby ze względu, na własne bezpieczeństwo. Nagle zauważył zieloną krowę. Szła w jego kierunku, rozdeptując ostrzeżnie. Nie miała rogów, tylko czułki, oraz sześć i pól nogi, a oczy wokół głowy. Kopyt też nie miała, tylko płetwy. A ponadto, okulary na takim czymś, co przypominało ludzki nos.Nie wspomniałem o tym, ale kosmodrom – co prawda przed przygodą – trunku w kiszkach swoich nie ugościł, ale za to wąchał, nie pamiętając, co. Dziadek jednak nie był w ciemię bity oraz do przesady otumaniony. Zielone zjawisko, nie było jego żoną. Luba miała za chwilę na nim bezpiecznie wylądować, mając cztery nogi, a nie – sześć. Wiedział, że zostanie wgnieciony w pas startowy, ale chyba przeżyje i będą mogli wspólnie wspominać kosmiczną przygodę. Lotnisko leżało i leżało – i nic. Dlatego po chwili spoczywało brzuchem do nieboskłonu. Dlatego ujrzał swoją żonę, jak rozmawia z bocianem. Krzyknął do niej: – Daj sobie spokój z tym ptakiem. Leć na mnie. Jak długo mam czekać. Po tej wypowiedzi, ponownie zmienił pozycję, plecami do góry. Poczuł nagle, że coś na nim stoi. No wreszcie wylądowała – pomyślał sobie – ale dlaczego dziobnęła mnie w pas startowy. Spojrzał nagle uważniej. Zobaczył bociana, trzymającego żabę. No tak, znowu główkował, nie napisałem, że żabom także wstęp wzbroniony. Po chwili, coś go wgniotło w płytę. Miał na sobie statek kosmiczny, z którym już przeżył kilkadziesiąt lat i o dziwo, wciąż żył. Dlatego ujrzał, albo raczej pomyślał, że ukochana żona, postawiła pierwszą nogę, na nowo odkrytej planecie. On też jakoś wyszedł spod, ale wdepnął w bardziej przyziemny aspekt nowego świata. Dziadek był nieco zmieniony na umyśle, od przygniecenia, a babcia, do upadku. Zatem krzyknął: jest tu życie. Babcia w tym czasie, znalazła jajko. Siadła na nim i czekała, co wysiedzi. Później, chociaż byli posunięci w latach, zaczęli zaludniać nieznaną planetę, na swój niecodzienny sposób, lecz pomylili kierunki i weszli na Drogę Mleczną, gdzie 50% było mleka w mleku, a cała reszta bardziej wesoła, aż im te rejony coś przypominały. Tylko powietrze jakieś takie nieziemskie, aż w głowach wirowały urocze mroczki i nie tylko, coraz bardziej. Było im prawie tak, jak u siebie w domu i na obejściu.
-
Płyniesz
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nata_Kruk↔Dzięki:)↔Ja niby też mam odpychacze kawałków płynącej wody, ale czasami jakieś takie... hmm:)) Pozdrawiam:) -
Oskarżony Poeta
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Poranki↔Dzięki:)↔Też za wierszyk o uschniętym, jak ten liść, poecie:)↔Ano goni i czasami trza na przekór, spowalniać i już:)↔Pozdrawiam:) *** Nata_Kruk↔Dzięki:)↔Dał głos→lubię tak nieszablonowo czasem:)↔Nie mam nic przeciwko takiej obsadzie. Niech biorą i wystawią jednoaktówkę. Co do wyroku, to po takim przewodzie, nie miałem za bardzo pomysłu. Zresztą to pozostawia możliwość, własnego wyroku, według uznania czytelniczego:)↔Pozdrawiam:) -
Zapraszam Ciebie, do mojego Sadu
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Lirycznytraktorzysta↔Dzięki:)↔Otóż to. Nie tak łatwo, z istotą sadu. Szczególnie z wygłodniałą:) Pozdrawiam:) -
pytasz uparcie w kółko o to samo lecz za każdym razem wciąż nie słyszysz tej samej odpowiedzi zapytaj w końcu tak żebyś chociaż usłyszał cokolwiek
-
szelest wplątany w ciszę piołun oddechu zakłóca biel napędu kryształki skrzepłej krwi stukają o przyszłość napraw nuty zanim je wchłonie muzyka po co słyszeć fałszywe dźwięki spragnione fale unoszą samotne złudzenia nie wszystkie utoną w spełnieniu poza spojrzeniem patrzysz sercem jeszcze możesz mimo utraty słodkiego owocu lecz proszę odklej spojrzenie od horyzontu póki ono jest wysoko bierz wiosła płyń dalej chyba że chcesz nie wątpisz pragniesz spłonąć gdy szczyt góry owiewa wiatr z podnóża pierwszych śladów
-
Pan Poeta napisał wiersz, lecz jego niebezpieczny związek z Panem Fotoradarem, przysporzył mu tylko kłopotów. Pan Fotoradar, pomimo że czuł miętę do piszącego, zmierzył co leżało w jego gestii. Prędkość napisania wiersza, została znacznie przekroczona, przynajmniej o kilka wersów do przodu. Autor miał zupełnie inne zdanie na ów temat, lecz Pan Fotoradar, skierował sprawę do sądu, oskarżając wspomnianego, o zniesławienie Dobra Poezji. Na przewodzie sądowym, niczym jaskółki, zasiadła publika. Poeci i Policjanci. A później był początek rozprawy. Głos dał najpierw, Pan Sędzia. – Sprawa w sprawie Pana Poety, oskarżonego, o zniesławienie Dobra Poezji. Po chwili dał głos Prokurator: – Oskarżony jest sprawcą haniebnego czynu. Napisał wiersz z prędkością niedozwoloną, przez co wyszło jak wyszło. Tego czytać nie sposób. Wnoszę o najwyższy wymiar kary. Zerwanie naszywek i degradacja do Prozaika. Następnie dał głos Obrońca. – Mój klient, nic takiego nie zrobił. Prędkości nie przekroczył, chociażby dlatego, że jest melancholikiem i wiersze długo tworzy. Najlepszy dowód, że jeszcze oskarżonego wiersza, nie skończył. Nadal pisze. Ponadto wnoszę, o sprawdzenie daty ważności przydatności do mierzenia prędkości, Panu Fotoradarowi, gdyż jestem pewien, że nadaje się na złom. Wysoki sądzie – wrzasnął zbulwersowany prokurator. – Wypraszam sobie takie traktowanie Pana Fotoradara. Jest jak najbardziej sprawny, a oskarżony, pisze już za pewne, dziesiąty wiersz! – Tak, tak, dziesiąty – zaczęli pomstować Policjanci. – To cały czas ten sam wiersz – potwierdzili głośno Poeci. Nagle zgodnie obaj panowie, Obrońca i Prokurator, powołali na świadka Pana Fotoradara. Prokurator zaczął pytania zadawać: – Czy świadek zmierzył uczciwie? – Oczywiście –– odpowiedział zapytany. – Czy oskarżony przekroczył prędkość i przez to wyszedł kicz? Wysoki sądzie, sprzeciw – zagrzmiał Obrońca. – Pan Prokurator swoim pytaniem sugeruje świadkowi odpowiedź, jaką chce usłyszeć. – Podtrzymuje sprzeciw –– przytaknął wysoki sąd. Z uwagi na to, że na sali było słychać coraz większe zniecierpliwienie, pan Sędzia dał głos zadawania pytań, Obrońcy. – Czy Świadek na pewno nie ma defektu? – Nie mam. – A kiedy miał Świadek ostatnio przegląd? Wysoki sądzie, sprzeciw – tym razem zagrzmiał Prokurator. – To prywatna sprawa mojego klienta, kiedy miał przegląd. Przecież gdyby miał defekt, to by mówił od rzeczy. A nie mówi. – Wysoki sądzie – przerwał Obrońca – nie mówi, ale bezczelnie kłamie. Proszę spojrzeć. Właśnie mój klient skończył pisać wiersz, o Kwiatach co nucą piosenkę o kwitnieniu. – O jakim kwitnieniu – wrzasnęli Policjanci. – Spójrzcie na doniczki na parapetach. Wszystkie kwiaty zwiędły. – To metafora, matoły jedne – dali upust wzburzeniu Poeci. Wtem dało się słyszeć pukanie młotka na uspokojenie. Cisza jakoś nastała, którą to Sędzia przerwał ogłoszeniem wyroku.
-
Jeszcze kwiaty zanucą Piosenkę o Kwitnieniu
Dekaos Dondi opublikował(a) utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Gdy byłam małą dziewczynką, dziadek podczas zrywania porzeczek z zielonych krzaczków, wyszeptał mi na ucho coś, co mnie wtedy – pamiętam do dziś – bardzo zaciekawiło. Powiedział, że kwiaty potrafią cicho śpiewać, szeleszcząc do rytmu listkami, lecz tylko grzeczne dziewczynki, mogą piosenkową magię usłyszeć. Babcia, która akurat przyszła, przynosząc moje ulubione konfitury, żebym je uroczo zjadała, wygrzebując paluchami z kubeczka, potwierdziła dziadkowe słowa, czochrając zęby uśmiechem. Wiem z opowiadań, że raczej grzecznym dzieckiem nie byłam. To po prostu wynikało z zwykłej chęci poznawania świata. Wszystko wokół, było takie dziwne, nowe, nieznane. Wszędzie, gdzie tylko potrafiłam, musiałam wejść, do wszystkiego zajrzeć, lub czasami szybko uciekać, gdy akurat coś przestraszyło moją ciekawość Ów dzień pamiętam szczególnie. Siedziałam z dziadkami na ławce w ogrodzie. Słońce już prawie zaszło za horyzont, prześwitując jedynie między gałązkami, a ja miałam być cicho jak myszka pod miotłą, gdyż jak powiedział dziadek, jeżeli będę ciągle gadać jak nakręcona katarynka, to ich nie usłyszę. A zatem umilkłam i czekałam jak urzeczona, tamując oddech by czegokolwiek nie spłoszyć, jednak zwisającymi nogami machać musiałam, gdyż byłam tak bardzo podekscytowana, że wtedy dla mnie, małej dziewczynki, świat zastygł w oczekującej bajce. I właśnie w tej magicznej chwili, babcia akurat musiała chrząknąć, że aż dziadek spojrzał na nią groźnie, aż biedna babcia, chrząknęła ze strachu ponownie, jednak po raz drugi oblekła twarz uśmiechem. Ta aura tajemnicy oczekiwania, tkwi we mnie do dziś. Aż w końcu cisza była tak namacalna, że aż było mi głupio, podrapać swój nos, odgarnąć loczek z czoła i spłoszyć muchę z ręki. Z rozdziawioną buzią, chłonęłam wzrokiem kwiaty i nie w głowie mi były jakieś przyziemne czynności. Przecież czekałam, aż wreszcie zaczną śpiewać. Nawet ptaki ucichły, w tym ciepłym, wiosennym oczekiwaniu. Wiele z tego o czym mówię, wiem z opowiadań dziadków, bo sama byłam wtedy za bardzo przejęta i tak jakoś, z biegiem lat, niektóre zdarzenia uciekły z pamięci, chociaż z tego co wiem, to powinno być przeciwnie. Siedzieliśmy już dłuży czas w absolutnej ciszy i w końcu je usłyszałam. Najpierw rytmiczny szelest listków, a za chwilę cichy śpiew kwiatów. Ruszały płatkami, uwalniając śpiewne słowa, o różnych zapachach, barwach i tonacjach. Wiem, że wtedy święcie wierzyłam, że śpiewają, a nawet widziałam, że tańczą, niektóre splecione w jeden kwiat. Po jakimś czasie, ptaki zaczęły wtórować swoimi trelami. A jeszcze później dziadkowie zaczęli śpiewać i w końcu ja też, dołożyłam śpiewne nuty do koncertu, lecz wtedy nagle umilkły i dziadkowie wybuchnęli głośnym, ciepłym śmiechem. Powiedzieli mi później, że trochę pomyliłam melodię i za bardzo chrypiałam i chyba dlatego przestały, ale jeszcze na pewno kiedyś zaśpiewają. Pamiętam, że wtedy krzyknęłam ze złością, że wcale nie pomyliłam i nie chrypiałam, że to dziadkowie pomylili i chrypieli, a babcia trzeci raz chrząknęła jak prosię i przez to zamilkły. A o czym one w ogóle śpiewały – dodałam wzburzona, jeszcze bardziej dyndają nogami, aż mi bucik spadł, a drugi zwisał, nie wiedząc, co jest grane. *** Babcia niedługo po tym, umarła. Pamiętam, że kiedyś poszłam z dziadkiem, odwiedzić grób. Rosły na nim różnokolorowe kwiaty. A kiedy słońce zaczęło zachodzić, usłyszałam cichy śpiewny szelest. Święcie wierzyłam, że właśnie nucą, głosem mojej babci, jakby gdzieś z daleka, a jednocześnie, blisko. Zapytałam dziadka, czy też słyszy ich śpiew. Skinął tylko głową. Dziadku, a o czym one śpiewają, bo wtedy pamiętasz, nie odpowiedziałeś. O kwitnieniu – wyszeptał tylko, jakby stał przy grobie w innym świecie. *** Teraz sama jestem babcią. Mój mąż zmarł niedawno. Ostatnio usiadłam w ogrodzie, a kiedy słońce zaczęło tulić ogród pomarańczową poświatą, to je usłyszałam. A przynajmniej chciałam wierzyć, że śpiewają jego głosem.-
1
-
marzył o wolności prawdziwej przez każdą chwilę aż ujrzał obraz magiczny usłyszał: mogę wszystko gdyż jestem wszystkim skoro pragniesz jej pewnie to wejdź we mnie żył niespieszno choć niebeztrosko bez szału zapytał wreszcie jestem wolnym owszem w ramach obrazu
-
1
-
Witaj Jutrzenko Majowa...
Dekaos Dondi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
... jak sądzisz szaty ciepłe pochować bo wiesz chichotem losu bywa aura drzewa podłamie wtem nagle ładna kwieciem tuli gałązki czyste niestety także co nie nam bliskie podły ptaszek tak śpiewa pięknie a tyłem lepkość na głowę ześle cóż jutrzenko może ty rzeknij że lepiej zawitać do geometrii nie po to by smęcić gdyż wartość żadna tylko trójkątem skołować kwadrat-
4
-
Siła Ciszy w Muzyce
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Corleone 11↔Przede wszystkim dzięki za poświęcony czas:) Od końca zacznę ja↔Bardzo wielki pozytywny sens, a może większy nawet. Nie w ramce bycie, jeno po swojemu, zwiększa wenę. Tak jest od początku. Przesadne, zasiedziałe reguły zniewalają. W sensie stylu rzecz jasna. Czasami specjalnie zmieniam szyk wyrazów lub używam takich, co pasują do zdania, jak rzep do motylego skrzydła:)↔Po prostu lubię pisać po swojemu:) Co do interpunkcji, to zasady czarnej magii z białym królikiem w berecie, są o wiele łatwiejsze 🙂 :) Myśli me gdzie indziej błądzą, jak może kiedyś poeta rzekł lub raczej nie:) Ale postaram przecinki zmienić według wskazówek🙂 :~)) P.S↔Corleone... to z tych... Corleone... bom w lęku trochę:)) Pozdrawiam 🙂 :~) -
długo spadał z piedestału myślał chętnie dupek ze mnie nigdy więcej poobijał umysł ciało strasznie lecz gdy ból minął rany zagoił znowu zaczął wspinaczkę
-
1
-
Zapraszam Ciebie, do mojego Sadu
Dekaos Dondi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zmieniłem trochę→6.5.23 cudowna z tobą każda chwila w moim sadzie co nęci zmysły zobacz koszyczek trzymam pełen jabłek pachnących bananów gruszek pomacaj spróbuj magiczny spójrz złoty miód w słoikach zmieszany z pszczół bzykaniem promieni lśnienie każdego przenika popatrz truchła szpaków na wiśniach truciznę w owoce wstrzyknęłam cuchnąca padlina ziemię użyźnia wszystkie martwe na amen mówię ci nie przeżył żaden trochę zaczynam być głodna lecz spójrz proszę co jeszcze można spotkać wianki prześliczne uplotłam tak radośnie ze swadą nakrapiane bajką i magią przyznaj że barw zatrzęsienie pod całunem baśni tulone ptaków śpiewem życie leniwie smęci pomału tym co tylko możesz ujrzeć w raju a tu ślimaczka nadepnęłam butem o tak chętnie pękło bydle z chrupnięciem wnerwił mnie dupek cholernym śluzem widzę że wśród kwiatów śnisz tobie szepcę kołysankę na serduszku ciepło mi zaprosiłam cię na jadło z miłością pamiętasz wypiłeś mój nektar gdy w oczęta świeciło ci słonko wiem powinnam powiedzieć że mi głodno i radośnie a właściwie na pieczeń przepraszam ja czasem dziwna znasz mnie przecież *** no cóż czas na grilla właśnie mięsko zaczynam wycinać na ruszt z uniesieniem pragnę w sobie poczuć ciebie tak jeszcze z pełną buzią powiem dobry z ciebie człowiek -
Majowa Kołysenka
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Rafael Marius↔Dzięki za→ładny:)↔Pozdrawiam:) * Corival↔Dzięki:)↔Ano taki miałem zamysł, żeby tak właśnie:)↔Pozdrawiam:) * ectosmith↔Dzięki za↔sympatyczny:)↔Pozdrawiam:) -
Siła Ciszy w Muzyce
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Corleone 11↔Dzięki za "wyłapankę"🙂 :) Problem ze mną taki, że nie zawsze piszę tak jak trzeba i jest to świadome działanie:)) 1→Przecinki→Nie są moja mocną stroną. Jeżeli w ogóle jest we mnie jakaś... strona w tym względzie:) Kiedyś pomyślałem, że powinny być stawiane tylko tam – gdzie ich brak – wypacza sens zdania. 2→Ów piktogram nawiązuje do tekstu w jakiś pokrętny sposób. Nieskończoność, której nie można zacząć, gdyż początek, będzie jej końcem, gdyby wrócić do punktu wyjścia. 3→Mimo wszystko ściekają w dół→to swego rodzaju metafora, gdy człek np: pragnie realizacji marzenia, ale trudnego, można rzec niemożliwego, jak "ściekanie do góry" aż nagle wszystko wraca do przyziemności i jak zwykle "ścieka w dół" Ostatnio piszę teksty bez: zaimka: się:)) Pozdrawiam też serdecznie🙂:) -
słońce promieniami zaśnięcie kołysze nocka dzień wygania w odpoczynku ciszę gwiazdki dwie na skraju myśli fajnych naszych kiedy sny powrócą może je zobaczysz liście już na drzewach śpiewają wiewiórce zefirek ziewając tuli białą chmurkę biedronka kropeczki przelicza wciąż w kółko cicho bo zasnęła lecz było jej trudno biadoli ślimaczek w skorupce on leży dziś go bolą czułki nikt mu nie chce wierzyć strumyk wodę prosi żeby cicho była lecz ona wciąż plumpla myszkę wnet zbudziła podskoczyła biedna nie wie co jest grane lecz zasnęła znowu choć ma przechlapane legowisko miękkie mały lisek chrapie choć posłanie z liści nie jest materacem zawył wilczek we śnie przestraszył zająca lunatyk w kapuście każdą poprzetrącał kapuściane głowy liście splotły snami uszy wnet zajęcze śmiesznie poplątały tu na wiązce światła wróbelki zastygłe chociaż łebki małe to ich sny magiczne świtać już zaczyna mgła spowija łąkę wstają wszelkie dziwy obudzone słonkiem
-
nie wiesz czy drogę otwierać tam gdzie pustynia piasek miałki co przełyk dławi pragnienie wzmaga na twoje jęki wiatr odpowiada szyderczo cynicznie byś cierpieć potrafił musiał tu leżeć w milionach ziarenek co niszczą życie twoje istnienie byś kochał innych bardziej niż siebie
-
1
-
Pieśń do Smartfona
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Staszeko↔Dzięki:)↔Oby nie takie coś→zdaniem mym!! To już lepiej wymyślić nagrywarkę snów, gdyż czasami ciekawe, a zapomniane (oczywiście z możliwością omijania reklam) Bo skoro te obrazy widzimy, to w jakiś sposób są:)↔Pozdrawiam:) * Jacek_Suchowicz↔Dzięki za zmyślny wierszyk. Oczywiście, że ma wiele przydatnych funkcji, byle nie popadać w skrajność. Rządzić "nim" a nie odwrotnie:)↔Tak jak ze wszystkim:)↔Pozdrawiam:) * Kwiatuszku↔Dzięki:)↔Ano tak to już jest na świecie tym, że wiele rzeczy wiedzie prym. Ale co za dużo, to nie zdrowo:)↔Pozdrawiam:) * Wędrowiec.1984↔Dzięki:)↔Właśnie o to mi chodzi:)↔By nie wlecieć w uzależnienie i być zdominowanym, jak "nowomową" dajmy na to. To taki skrót myślowy:)↔Pozdrawiam:) -
Tekst satyryczny... o czasami... przesadnym użytkowaniu :~) kocham ciebie mój smartfonie bez twych funkcji byłby koniec pragnę chodzić po ulicach wielbić ciebie w ekran pikać matka z wózkiem dusi smartfon ten na drzewie też bo warto nawet w czasie prokreacji mój paluszek ekran znaczy wciąż przed sobą trzymam w ręce jesteś bogiem albo więcej modły wznoszę ja ku tobie wspomóż proszę mój smartfonie jesteś naszym czułym władcą może nawet ciut zanadto jednak miłość przezwycięży żeby nie czuć aż tak więzy pośród drzewek gdzieś na kłodzie zerkam pikam tak jak co dzień pięknem myśli wnet zaprzątam lasem w kształcie prostokąta nawet w kniejach krasnoludek coś tam w telefonie dłubie nie w tej bajce ty zaklęty ale krasnal nowoczesny dziadek babci wciska ekran przerobiona tyś ładniejsza lecz babunia rezolutna czy doczeka biedak jutra kiedy jadę brym brym autkiem to na drogę tak nie zawsze bo na ekran znowu patrzę no chyba że gdzieś zahaczę dziś kosmita był w rozterce aż mu czułek zwisał rzewnie kto tu rządzi szło mu o to ten co trzyma czy prostokąt dzięki tobie świat otwarty oraz ludzie tyś przydatny kochać ciebie warto owszem nie przesadnie też jest dobrze nagrzeszyłem ja porządnie mój smartfonie wspomnij o mnie jeszcze dzisiaj taki ci rzeknę w aplikacji ze mną będziesz w mą godzinę tę ostatnią nie gromnicę dajcie smartfon obcałuję szczęście wszędzie a zaś pikać wiecznie będę