-
Postów
2 688 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Treść opublikowana przez Dekaos Dondi
-
samotna błądzi między ludźmi psami szczuty jej obraz wredny dźwiga pogardę odtrącana odda swą duszę nawet całą tak bardzo pragnie być kochaną miłość nienawiść fałsz i pycha rzuty kamieniem trafiane w cel pozory za prawdę brane znów pyta siebie ma wciąż obawę czy pasuję do tych zabawek widzi człowieka empatia wielka przylgnie do niego może usłyszy koniec wędrówki zostań ze mną odtrącił jednak myśli skryte samotne z tobą byłoby życie spadaj ty z marzeń zejdź na ziemię pomyśl kim jesteś by zrozumieć zapewne pragniesz los odmienić lecz niesamotny on wśród ludzi tożsamość twoją wnet zagubi wtem na drodze widzi innego który za nikim już nie czeka swą tęsknotę zmieszała z jego zapragnął wtedy by została samotna samotność nie jest sama
-
1
-
tak czasem człeka nachodzi wędrówka nie tym samym co zrozumienie drogi
-
Nie miał w życiu większych problemów, gdyż jakoś wiązał koniec z końcem. To mu jednak nie dawało należytej satysfakcji. Poczucia pewności. Na domiar złego, w końcu zabrakło końców. Zostały tylko początki. Nie chciał ich wiązać, lecz nie znał przyczyny. Załadował jednego na plecy i od tej chwili, los był dla niego łaskawszy. Ujrzał drogowskaz. Ów wytyczył kierunek, dojścia do właściwego wniosku. Jakiś czas błądził po omacku, w spowitej mgłą krainie. Wreszcie zaakceptował niewyraźny koniec, choć nie wiedział, z czego wystaje. To sprawiło, iż poczuł na plecach zaczątek odpowiedzi. Zdjął przygniatający bagaż. Związał początek z końcem. Zyskał spokój ducha i pewność.
-
tak już jest jak za długo zwlekasz możesz doczekać nie to co chcesz
-
1
-
Poezja.tanczy↔Dzięki:)↔Co racja, to racja:)↔Czasami tak bardzo "pulsują w tańcu wersy" dla każdego inaczej, że trudno wyłapać, właśnie ten "rytm i drganie" Jak w życiu zresztą:)↔Pozdrawiam:)
-
o czym jest ten wiersz że tak nieśmiało zapytam nie wiem to zależy kto czyta
-
Ana↔A zatem dzięki za uśmiech, z odwzajemnionym uśmiechem)↔Pozdrawiam:)
-
Drabble Rysuję kredkami. Ma błękitne włosy i zieloną sukienkę. Od góry pasuje do nieba, a od dołu do łąki. Właśnie kończę chmurki i nagle jestem… wewnątrz obrazka. Za chwilę spojrzy zdziwiona, bo zacząłem szkicować oczy. Nie przerywam tworzenia. Tu na dwóch nogach, biegnę do niej, żeby uwierzyła, że jestem częścią tego świata. Ona stoi na horyzoncie. Z nieba szybuje gumka. Chce mi wymazać ukochaną. Krzyczę wniebogłosy, żeby wymazała mnie, a ją ocaliła. *** –– Ojej Jasio, jaki ładny obrazek narysowałeś… ale dlaczego wymazujesz siebie? –– Chcę uratować ukochaną. *** –– No mówię tobie. Została ocalona z ostatniej chwili. Jakiś przypadkowy człowiek, zgarnął ją sprzed pędzącego samochodu.
-
szary całun nasącza miasto strumień deszczu z rozciętych żył przestworzy niczym gęsta krew z umierającego ciała przygniata ostatnie podrygi liści niczym kupę do podeszwy pomarszczone ostatnim smutkiem pionowy kondukt pogrzebowy na przednich szybach samochodów transportują trupie plamy niedokończonych lotów w porywach kleistych podmuchów kończy życie wiele niewidocznych istot w lepkich sidłach bezlitosnych chwil przemijania chichotów czasu zegarowych klaunów co jakiś czas pękają konary nagie piszczele na szkieletach drzew obgryzione własnym rozkładem spoza wszystkiego spogląda wzrokiem na kształt przeklętej strzałki tylko w jedną cholerną stronę kolejny już raz zakłada ludziom kostiumy każdemu inny szyty na miarę dokładnie dopasowany przedstawienie trwa dopóki sufler ma komu podpowiadać
-
1
-
tak czasem bywa nie zawsze pewność grzyb robaczywy czy krasnal wewnątrz
-
1
-
Nieco inna wersja dawnego testu. -------------------?/_____________ Zachodzę go od tyłu. Pierwsze uderzenie siekiery, kładzie ciało na ziemię. Następnie roztrzaskuję głowę, niczym miękki arbuz. Mózg koloruje trawę na różowo. Zaczynam w nim szukać ciemnej plamy. Przecież wyraźnie widziałem zło w tym podłym człowieku. Aż prześwitywało przez czaszkę. A może w podrobach ją znajdę? Rozcinam brzuch ostrym nożem. Flaki wypływają z mlaśnięciem, zakrywając stokrotki wilgotnym całunem. Tutaj też nie ma. Odcinam ręce i nogi. Może tam gdzieś jest. Nic z tego. Powracam do mózgu. Rozgrzebuję wilgotny budyń. Odrzucam strzępki kości… i nagle ją dostrzegam. Nie za duża, ale jest. Przecież bardzo kocham ludzi. Muszę ich uwolnić od transporterów tego ohydztwa. To misja do spełnienia. Po to przyszedłem na świat, żeby wszystkich pozostałych… słyszę szelest za sobą. Spoglądam w tamtym kierunku. Mała dziewczynka patrzy ciekawie i nagle pyta: –– Dlaczego popsułeś tego pana? Czy go naprawisz? Bo wiesz... teraz wygląda jak misiu, na którego wczoraj nakrzyczałam. Też go... Nie słucham co mówi. Mam inny dylemat do rozwikłania. To w końcu świadek. Co prawda uczynku pełnego miłości, ale zawsze. Policja może nie zrozumieć dobrych intencji. –– … popsułam, ale naprawiłam. Cieszysz się? Podejmuję decyzję pełną ryzyka. Przynajmniej na teraz musi wystarczyć. Trochę ją postraszę. Przecież ona niewinna. To tylko dziecko. Jeszcze nie człowiek, w sensie o którym myślę. Jest czysta. –– Posłuchaj dziecko. To był bardzo zły pan. Musiałem popsuć, żeby… –– Mnie nie popsuł? –– I twoich rodziców. –– Nie mam rodziców. Mieszkam u babci. Jest bardzo fajna. –– No właśnie. Ją też mógł popsuć. –– Rozumiem… ale on brzydki i śmierdzi. –– Przyrzeknij, że nikomu nie powiesz o naszym spotkaniu. Nawet babci. –– Przyrzekam na misia, proszę pana. Nie powiem. –– Mam nadzieję. Bo wiesz co z tobą zrobię, jeżeli zdradzisz naszą tajemnicę. –– Zepsujesz mnie? –– Właśnie. –– Sukienkę też? Babcia mi uszyła. –– Nie… a teraz zmykaj stąd. Mam jeszcze wiele dobra do wykonania. Spotkanie z dzieckiem trochę psuje poukładane plany. Przecież nie mogę mieć pewności, że rzeczywiście będzie milczeć. Fakt, nastraszyłem porządnie, ale ryzyko istnieje. Muszę być jeszcze bardziej ostrożny we wszelkich działaniach. Może przez to, wielu nie spotka nagroda, zostania dobrym po śmierci… ale cóż. Czekam w lesie po zachodzie słońca. Tutaj chodzą na spacer, by podziwiać przyrodę. Może udają przed samym sobą, że chcą zapomnieć o tym, co mają w środku. Mnie mrok nie przeszkadza. I tak dostrzegam, co mam dostrzec. Błyszczą wewnętrzną podłością. Idzie właśnie jeden. Plama aż nadto widoczna. Niczym na odciętej dłoni. Prześwituje tuż nad uchem. Przynajmniej będę wiedział, gdzie szukać. Potrafię chodzić bardzo cicho, niczym kot w bamboszach. Podchodzę jak zwykle od tyłu. Cholera, tego nie przewidziałem. Właśnie jakiś czarny ptak zaskrzeczał. Facet spogląda odruchowo za siebie. Widzę przez chwilę zdziwione oczy. Gaszę wzrok siekierą. Uderzenie mam bardzo silne. Ostrze wchodzi głęboko w jaskinię zła. Ostrze prawie rozpoławia głowę. Dźwięk jest miękki i wilgotny. Na tyle głośny, że płoszy dalsze ptaki. Nie mam dużo czasu. W każdym momencie, ktoś może iść. Zaciągam ciało w krzaki, by spokojnie szukać. Jest prawie ciemno. Mnie to nie przeszkadza, gdyż każda jaśnieje czernią. Rozrywam głowę z głośnym mlaśnięciem. Oczy nadal nieruchomo otwarte. I dobrze. Niech widzą moją wszechobecną dobroć. Na szczęście plamę znajduję bardzo szybko. Okaz bardzo duży, trochę ponad średnią. Zwisa po dwóch stronach dłoni. Miękka, gładka i wilgotna. Kładę do przygotowanej torby. Teraz muszę dotrzeć do mieszkania. Przylepić następne. Upiększyć pokój. Patrzeć i mieć satysfakcję, z dobrze wykonanego zadania. * –– Cholera! Nie uwierzycie w to co powiem. Wreszcie żeśmy go dorwali. –– To chyba sam tak zdecydował? –– A żebyś wiedział. Przedzwonił do nas. Powiedział bardzo spokojnie, że będzie czekał na ścieżce w lesie, a znakiem rozpoznawczym będzie… –– Siekiera? –– Doprawdy! Jestem pod wrażeniem. Skąd wiedziałeś? –– Inteligentny jestem. –– No dobra. Byliśmy na miejscu o ustalonej godzinie. Faktycznie. Czekał. Kazaliśmy rzucić narzędzie w krzaki. Nie stawiał żadnego oporu. Szedł jak baranek na rzeź. –– Hmm… –– Coś nie tak? –– Nie… skąd. *** {Jakiś czas temu} Dzisiaj trzeba było podjąć decyzję na przyszłość. Na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Lepiej być przygotowanym. Zmusić do radykalnej zmiany. Ukształtować. Tym bardziej, gdy w grę wchodzi misja, dla dobra czystych. Poświęcenie jest wtedy mile widziane. Nawet życia. Dla zmyłki. By dalej działać. Inaczej, lecz niszczyć ciemność, co zabija jasność. *** –– Dziewczynko. Jesteś już bezpieczna. Powiesz nam… co widziałaś? –– Przecież ten pan był dobry. Psuł złych ludzi. Nie mogę powiedzieć. Przyrzekłam na misia. –– Ten pan był bardzo zły. Zabijał ludzi. Ciebie też mógł zabić. I twoją babcię. –– Ale mnie nie zabił. Nie wierzę wam. Dupki! –– Dziecko… od kogo znasz takie słowo? –– Od babci. Ona jest fajna, ale gdy wnerwiona… jak ja na was. –– No już dobrze… spójrz na to zdjęcie. Czy to on? –– Przyrzekłam na misia! –– Jeżeli nie powiesz, to my ciebie… –– Popsujecie? Jesteście gorsi od niego. Nie lubię was. –– Kochasz babcię? –– Bardzo. –– On nam powiedział, że chciał ją zabić. Widział w niej… ciemną plamę zła. –– W głowie mojej babci!? Też coś! Dupek! Tak. To on! {Po jakimś czasie} –– No to szefie, sprawa zamknięta. –– Taa… tylko jedno mnie zastanawia. –– To znaczy? –– Byliśmy w jego pokoju. Na ścianach od cholery czarnych kartek. Dużych, małych, o kształtach przypadkowych plam. Oczywiście nie wiemy, czy każda… oznacza ofiarę. –– Kartki? –– Był dokładnym pojebusem. Może faktycznie je widział i czuł, ale gdy przykleił na ścianę, to już nie. Dlatego wieszał kartki… żeby… sam nie wiem, co z nim... –– Szefie, tylko nie zacznij mi tu płakać –– Taa, śmieszne… no wiesz… tak naprawdę nie daje mi spokoju co innego. Niby taki szczegół, ale... –– Ale co? –– Może nic nie znaczy. –– To znaczy? –– Wśród wszystkich czarnych kartek... jedna jest biała.
-
Leszczym↔Dzięki:)↔A niech to. Aż tak? :)↔Pozdrawiam:) * Monia↔Dzięki za "dobre":)↔Pozdrawiam:)
-
z patrzeniem przez dziurkę nie taka znów bieda im bliżej wspomniana tym więcej dostrzegasz *** tak zaplątany w sidła własne że z każdą próbą jest mu ciaśniej
-
rzekło żelazko takie na duszę wygładzić zgniotki niezwłocznie muszę piecyk zepsuty wygasł już płomień dusza jest zimna leży na złomie *** dopóki wieje wiatr nie umierają wiatraki
-
Konrad Koper↔Dzięki:)↔ Może nieco... sprzeczne, ale fakt... jakieś tam jest:)↔Pozdrawiam:) * Poezja.tanczy↔Dzięki:)↔A to ciekawe sformułowanie, rzekłeś:)↔Pozdrawiam:)
-
słuchajcie ludzie radośnie krzyczę o tym jak kocham cudowną ciszę
-
Nagadama straszy
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jan_komułzykant↔Dobrze, że nie ma więcej takich dozorczyń, typu→"To"↔Pozdrawiam:) -
Konrad Koper↔Dzięki:)↔Ważne, by nie utonąć:)↔Pozdrawiam:) * Poezja.tanczy↔Dzięki:)↔Chyba w każdym murze, są jakieś dylematy:)↔Pozdrawiam:) * Jan_komułzykant↔Dzięki:)↔E tam... spoko... to już problem papieru:)↔Pozdrawiam:)
-
Drabble 👻 Mały biały zamek, błyszczał w słońcu, niczym dupka sarany. Szliśmy obarczeni ciekawością, bo ludzie gadali, że blisko zmierzchu, straszy tam Nagadama. Z duszą na ramieniu weszliśmy do środka. Okna duże, to i widać było trochę. Od razu żeśmy ją zobaczyli. Na piętrze za balustradą. Chodziła, pohukując. Naprawdę można było stracha mieć. Może gdyby była ubrana, to nie. Powiedziano nam później, że to pani sprzątaczka, dorabiająca do emerytury. Od pracy w dzień, była spocona i gorąca, to zaś dla ochłody, w murach, chodziła na golasa, strasząc za dodatkowym wynagrodzeniem. Mężowi to wisiało. W przeciwieństwie do żony, był zimny i strasznie schudł. 👻
-
cegła ma dylemat większy z każdą chwilką jestem częścią muru czy zatkaniem dziury tylko
-
Konrad Koper↔Dzięki:)↔Jednakowoż, głębia ma wiele oblicz:)↔Pozdrawiam
-
Szkicować
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Sylabalgloska↔Dzięki:)↔Jam kontent, przeczytawszy taki komentarz:)↔Pozdrawiam:) -
Pajacyki
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Kaarcik↔Dzięki. No... raczej tak:)↔Pozdrawiam:) -
widziałem stado takie samotne
-
pierwszy pajacyk odgryzł ci nóżki a ty mu na to twój wybór słuszny drugi pajacyk odgryzł ci ręce a ty mu na to odgryźć mi więcej trzeci pajacyk brzuch ci rozszarpał a ty mu na to mielonka fajna czwarty pajacyk odgryzł ci głowę nie rzekłeś kwestii już nie to zdrowie morał tej bajki jest nieco smutny ty pajacykom splątałeś sznurki