Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Gerber

Użytkownicy
  • Postów

    658
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Gerber

  1. Pistolet jest metaforą tego co Paranoik sobie wmówi, czyli jego choroba (paranoja)@Lahaj przez to jest ciężko chory.
  2. @Waldemar_Talar_Talar Waldemarze nie o to mi chodziło, Paranoja to ciężka choroba, komuś się coś wydaje i z tego powodu bardzo cierpi.
  3. Paranoja ten pistolet był zwykłą atrapą niestety nic to nie dało jego ofiara leży ciężko ranna
  4. @Wieszcz Doslowny Ach to bycie, czasem jest zbyt ciasne i próbuje się przebić siłą rzeczy, ale zaraz zostaje bytem obite.
  5. @MIROSŁAW C. no taka trochę nieczysta.
  6. @Annie też mi się tak wydaje.
  7. @Dag dzięki za komentarz. @jan_komułzykant dzięki za komentarz. Zdaje sobie sprawę, że trudne do przełknięcia. @Lach Pustelnik dzięki za komentarz.
  8. Wędrówka bytów ja przypadek ty pewna zasada ja cukier prosty ty złożona energia ja zmarnowana szansa ty spełniona nadzieja spotykamy się w grubym jelicie podążając dalej równi i zjednoczeni z bytu do odbytu
  9. Gerber

    Teza

    Hm... dlaczego człowiek? Wydaje mi się, że wzory cały czas się przekształcają w inne wzory i dzięki temu jest zmienność.
  10. No krótkie, ale tekst ciekawy, kojarzy się np. Do śmierci łóżko wspólne poduszka nie
  11. Bardzo kiepski tekst.
  12. Mocny wiersz, podoba się. Ten nóż na gardle...
  13. Podoba się, mocny tekst. Nigdy nie mów nigdy, to prawda, ja wolę mówić: do widzenia do jutra.
  14. @Gosława dzięki za komentarz, niestety taki ten wieloświat jest.
  15. Dzięki za komentarze, ostatnia zwrotka to skrócona wersja przypowieści biblijnej o talentach. Jak widać można ją interpretować na różne sposoby.
  16. Wieloświat II naiwni czarodzieje w gumowej łodzi tworzą wizję nowego świata w kolorze spokojnego słońca tysiące kilometrów dalej przed telewizorem włączam sprawdzam nikt nie przeżył zgodnie ze szczególną teorią bezwzględności ten kto ma będzie mu dodane ten kto nie ma to zabiorą mu nawet to co ma
  17. Ja tylko dodam, że wiersz mi się podoba i to bardzo.
  18. @Luule Dzięki za komentarz, zgadza się temat rzeka i cieszy mnie, że Cię zaciekawił.
  19. @Nata_Kruk Dzięki.
  20. @Andrzej_Wojnowski No wiesz inną żonę kocha się inaczej, można bardziej, mniej bardziej, ale tak naprawdę nie o to chodzi, pytanie jest głębsze. Temat Hioba, który przedstawiłeś to taka tragi- komiczna historyjka i jest ok.ale to zupełnie inny klimat. Dzięki za komentarz.
  21. @jan_komułzykant Dzięki.
  22. Hiob Najwyższy zagryza palce stara nie patrzeć to na nic i tak widzi wszystko jego bohater stracił dobytek najbliższych cała cielesność gnije bezradnością Wszechmocny chciałby uwierzyć w człowieka niestety On musi być niewierzący inaczej straciłby pewność w Siebie kiedy cierpiący zaczyna coraz bardziej cuchnąć marnością nad marnościami staje się cud wszystko co stracił odzyskuje z nawiązką Stwórca klaszcze w dłonie słowo ciałem się stało ogłasza triumfalnie a Hiob wraca do siebie słysząc pod skórą diabelskie pytanie czy można tak samo kochać inną żonę dzieci….
  23. I rzekł do nich - Nie to co wchodzi do ust jest nieczyste, ale to co z nich wychodzi. - Tak! Tak… rozumiemy to, chwała ci Nauczycielu – krzyczał tłum. - No to na dzisiaj było by tyle, rozejdźcie się i odpocznijcie. Jutro będę kontynuował moje rozważania. - Synu Dionizosa, pozwolisz nam spragnionym tak sobie odejść – krzyczeli, trzymając w dłoniach tykwy i bukłaki. Nauczyciel bardzo się zdenerwował słysząc te słowa. Przywołał do siebie swego ucznia. - Słyszysz co oni mówią? - Oni cię nie rozumieją, mówią „tak” za każdym razem mając nadzieję, że napełnisz ich tykwy winem. Oni cię cenią za to, że w tych trudnych czasach, pozwalasz na chwile zapomnieć o ich niedoli i poprawiasz humor. - Ja im pokażę, opoje wstrętni, dzisiaj nic z tego, najwyżej mogę nakarmić ich chlebem. - O tylko nie to, Panie! Ostatnio zaczęli się nim rzucać i wykrzykiwać przekleństwa, mieliśmy ogrom sprzątania po nich. - Hm… - chwilę się zastanowił, po czym przemówił do tłumu. - Nie! Dzisiaj trzeba pościć, gdyż nie tylko chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem pochodzącym z ust… - Wiemy, wiemy, nie musisz kończyć, z imprezy nic nie będzie – odrzekł tłum i w mgnieniu oka wszyscy się rozeszli. Nauczyciel odetchnął z ulgą i przywołał do siebie uczniów. - Słyszeliście za kogo oni mnie uważają?! – powiedział z oburzeniem. – Skąd oni wiedzą o Dionizosie? Ci wstrętni Grecy wszędzie ich pełno. Przypływają, tworzą kolonie i mącą w głowach. - To prości ludzie, oni nie rozumieją, że świat trzeba zbawić. Im się wydaje, że wystarczy napić się wina i jest cudownie, a ci Grecy to fakt, wszędzie szukają dziury w całym - powiedział jeden z jego uczniów. Nauczyciel wzruszył ramionami i pokiwał głową. - Mam nadzieję, że chociaż wy to rozumiecie? - Tak, ale masz jakiś konkretny plan, jak zbawisz świat? - Nie, ale skoro po to się narodziłem, to zbawienie na pewno nastąpi. Nastanie ten czas i… - Mistrzu! Twoja matka z braćmi idą w naszą stronę – przerwał mu jeden z uczniów. - No nie, znowu to wino… - Skąd wiesz Nauczycielu? - Gotuje tu niedaleko na weselu, sto procent, że się skończyło. A mogłem jej nie posłuchać. - Nie rozumiem? - Stara sprawa, nieważne, ale teraz nie mam na to ochoty. Idę do gospody, a wy ją zatrzymajcie i powiedzcie: Ten jest moją rodziną, kto jest ze mną i słucha mego głosu, a nie szpanuje przed innymi, że zna kogoś kto zmienia wodę w wino. Tak też się stało, matka z braćmi odeszła zawiedziona, a on w gospodzie rozmnożył trochę chleba i podzielił się ze swymi uczniami. Co nie spodobało się karczmarzowi. Potem postanowił trochę pospacerować po okolicy. Mijał przeróżne kramy, ludziska coś do siebie wrzeszczeli, panował harmider, od którego mogła rozboleć głowa. W pewnym momencie zauważył jakąś postać siedzącą w ogromnym dzbanie. Podszedł bliżej zaciekawiony tym niecodziennym widokiem. - Dlaczego zasłaniasz mi światło? – odezwał się mężczyzna mówiący dziwnym akcentem. - Dlaczego siedzisz w dzbanie? - Mieszkam w nim. - Nie jesteś stąd? - Nie, jestem Grekiem, podróżuję po świecie i szukam prawdy. - O! to dobrze trafiłeś. - Chyba nie – powiedział wychodząc z dzbana. - Dobrze, bo ja… - Nie mów mi kaznodziejo, że ty jesteś prawdą. - Skąd wiesz, że… - Bo tutaj, co drugi to prawda objawiona, co trzeci, dokonana, co czwarty umiera za świat. - No, ale… - Żadne, ale, ja szukam czegoś takiego, co to wszystko spaja w jedną całość i trzyma za jaja. Z obserwacji wywnioskowałem, że to siła grawitacji, a w istotach żywych tworzy się kwas, który mówi co i jak. - Co!? – krzyknął przerażony Nauczyciel. - Tak mój drogi, jeżeli poznam zasadę jego działania, stanę się panem świata. - To mój Ojciec, a nie jakiś tam kwas czy grawitacja! – odpowiedział nie mogąc pojąć, jak ktoś taki mógł do tego dojść. - Dobra, dobra, jestem niewierzący, jak słyszę o bogach to czuję, że mi dupa zaraz odpadnie. - Jesteś okropny, a poza tym taki brudny i nie dajesz mi skończyć… - Spadaj, każdy tu źle kończy – stwierdził i splunął na ziemię. Potem zabrał tobół z dzbana i poszedł przed siebie. - Co za typ, tacy swoim myśleniem mogą wszystko zniszczyć i żaden zbawca nic nie pomoże. Trzeba działać! – powiedział do siebie przerażony tym co usłyszał Nauczyciel. Na drugi dzień znów zebrał się tłum. Tym razem Nauczyciel przed kazaniem kazał im napełnić wodą tykwy i bukłaki, a potem po raz kolejny dokonał cudu, zmieniając ją w wino. - Przyszedłem po to by zbawić świat i tym samym uczynić go szczęśliwym. - Super! Rób swoje nie przejmuj się nami – krzyczeli zgromadzeni. Nauczyciel mówił o miłości do bliźniego, przestrzeganiu przykazań, nastawianiu policzka. Potem zaczął mówić o Królestwie Niebieskim i wiecznym szczęściu. I wtedy tłum się wytłumił i zaczął z przejęciem słuchać. W pewnym momencie podszedł do niego wzruszony jego słowami młodzieniec i ze łzami w oczach zapytał. - Panie, przestrzegam przykazań, pomagam bliźnim, czy znajdę się w niebie? Wtedy Nauczyciel spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź sprzedaj wszystko co masz i rozdaj ubogim. Młodzieniec ukłonił się w geście szacunku, po czym odszedł. Na drugi dzień uczynił jak mu powiedział. W kraju zapanowała euforia. Wszyscy pili wino, cudownie wyprodukowane przez Nauczyciela i rozdawali swoje dobra biednym, tamci jeszcze biedniejszym, a ci ostatni rzucali to wszystko w cholerę i szli za głosem prawdy wyzwolonej. Po kilku miesiącach chodząc po wodzie i unosząc w powietrzu opanowali cały świat. Któregoś dnia nauczyciel powiedział: dokonało się. Następnego dnia zniknął. Ludzkość została bez środków do życia. Nie była już w stanie czynić sobie ziemi poddanej. Część z czasem wyginęła, pozostali wrócili na drzewa i znowu zaczęli żyć zgodnie z naturą. Tak Wielki Nauczyciel, stał się zbawcą świata. W przyszłości nie nastąpi gwałtowne ocieplenie. Na biegunach lodowce będą trwały, wiejąc wiecznym chłodem, a plastyk w ogóle nie powstanie. Ziemia nie ma już czego się obawiać. Tylko drzewa w Puszczy Białowieskiej zrzucają szyszki, pogrążając się w żałobie. Dotarło do nich, że nikt ich nie wybawi, przed okrutnym kornikiem drukarzem.
  24. Dzięki.
  25. @Kot Dzięki za komentarz.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...