Częściowo znam go od czasów dzieciństwa, mieszkaliśmy w dużej wiosce. Byliśmy kumplami i piliśmy oranżadę przy małym barku, rozmawiając o ideach. Na przemian płaciliśmy…
Bohater był w młodości katolickim ministrantem i interesował go człowiek. Wszystkim dobrze życzył. Doszukiwał się ludzkiego szczęścia w horoskopach.
Gdy chodził do liceum w pobliskim mieście, zafascynowały go tajniki gwiazd. Porzucił astrologię na rzecz astronomii.
Następnie dawny przyjaciel przeniósł się do Poznania. Tam skończył uczelnie astronomiczną i zajął się pracą naukową. Na początku badał wybuchy gwiazd. Lecz jego zakres badań się zmieniał i bohater nie w pełni świadomie zaczął pracować nad bronią jądrową. Działa dla wszystkich tak się usprawiedliwia.
Kilka dni temu spotkaliśmy się w barze, z czasów młodości. On pił wódkę, a ja oranżadę. Przywitaliśmy się. Gdy były kumpel opowiedział z grubsza swój życiorys, zburzyłem się i uderzyłem go w policzek butelką od napoju…