Jest pełnia księżyca,
można przeczytać gazetę.
Sowa mająca duże oczy,
leci ku strasznemu zamku.
Znajduje się tam biblioteka,
ze starymi książkami.
Na okładce jednej widnieje bazyliszek.
Podczas lektury zapadłem w trans.
Nieprzytomny; szedłem krętymi schodami,
trafiłem do księżycowej komnaty.
Gdy oglądałem niebieskie rekwizyty,
stałem się karłem.
Pomyślałem, zajdę bazyliszka.
Szliśmy szlakiem górskim, zboczyliśmy na złoty odcinek… prowadził nas gołąb.
Doszliśmy do wyśnionej krainy, gdzie panowały dwa słońca. Droga była wyłożona puchem, grały magiczne świerszcze. Czuliśmy narkotyczny zapach kwiatów…
Potem wadziły osty na drodze, obok których rosły dziwne grzyby, było czuć odór. Gdy zobaczyliśmy gigantycznego czarnego orła, postanowiliśmy wrócić.
W drugą stronę prowadziła nas kaczka. Wróciliśmy na znany szlak…
*
Na żadnej mapie nie znaleźliśmy krainy. Szukaliśmy jej bezskutecznie.
Zamek fizyków
posiada solidne fundamenty.
Sięga wysoko, rozbudowują go.
Konstrukcja jest wyważona.
Choć łuki posiadają zakola…
W zamku chwilami straszy.