Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

marekg

Użytkownicy
  • Postów

    657
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez marekg

  1. na niekończącej się rzece zaklina jesienny deszcz bez przyjaciół topi dzień rozmywa oddech życia krzyczę Amen drabina do niebios stała tu jeszcze wczoraj w imię boga miłosiernego podarowana zagubionym tylko w butelce jest sucho poranna pustka bez nadziei na oazową kroplę zmąconego wina skacowany świat ma tylko jedną stronę lustra bez grzechu i zapachu myśli psie łapki przebiegły tu wczoraj spóźniłem się na ten spacer wybudzony z piekła poza kolejnością
  2. W krysztale snu obracasz moją dłoń słowa na wieczór ułożyłaś przy bieliźnie Przepraszam zaspałem nawet Ikar za oknem przerwał swój lot upity wileńskim balsamem Życie ma być przyjemne jak odgłos zaokiennej harfy jak Twój pocałunek teraz dotykamy nieba pustki w której tykają odległe gwiazdy raniąc nas nieskończonością w kolejny poranek szukam dłoni szukam Ciebie nieistnienie jest oznaką codzienności jak brak nieba w poniedziałek
  3. Gdy wieczorem staję na szachownicy chwili pokutnej skruchy znajduję mozaikę pól jasnych i ciemnych w moim wieczornym rachunku sumienia nie potrafię samotnie oddzielić blasku od cienia ciepła od chłodu ta jedna myśl wciąż się czuję bezradnym żałuję przepraszam i obejmuje mnie skrzydłami Anioł Przebaczenia
  4. Na kamiennych schodach czarny kot oparty wąsem o Koloseum rozłożone niczym dziurawa muszla pod rzymskim niebem skropione rdzą czasu uśpione. Zmarszczki murów leniwie tworzą obraz przemijania odbity w kocim spojrzeniu jak w bezmiarze wieczności
  5. z butelką pragnień przez wodospad pociąg w oddali zbliża się przez telefon owinięci w słowa zbiegamy w dół a jednak warto było powiedzieć ostatnie ja w dworcowej poczekalni zastrzelono ostatnich wędrowców ich grzechem były marzenia niezgodne z wyrokiem sądu Slash z gitarą przechadza się po peronach tu bilet w jedna stronę oddadzą za prawo do aborcji i kroplę matczynego mleka
  6. w słodyczy herbacianej zima dzwoni mrozem na modlitwę sobotnią Hospodi pomiłuj w klasztornych ścianach ikony czytają wiersze samotnym by odkryli świat na nowo zagubionym ku przestrodze w gromadce poszarzałych łabędzi idziemy zamarzniętą rzeką na drugą stronę na chwilę ogrzać się młodością w ciszy ulic kocie łapki uciekają do nieba na mlecznej drodze memłają różowe języczki
  7. otarłaś się o promień słońca niekoniecznie dziś trzeba czekać na zagubione chmury przed nami ten sam widok w kolorze ogórkowego soku tak czasem mdli gdy motyle kiełkują na łące a Ty zerkasz na pustostan chwili nie masz chęci na popołudniową drzemkę czy to w niemym kinie czy na dłoni wielkoluda wystarczy pepsi z górą oderwanego lodu i zatoniemy w kroplach chaosu taki tęczowy drink z mokrym parasolem i nie zawracaj sobie głowy wiatrem on zmienia twarz zabiera słowa otwiera drzwi za którymi nie ma już nikogo
×
×
  • Dodaj nową pozycję...