-
Postów
671 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez marekg
-
twój cień moje słonce dojrzewamy nad ranem kiedy promienie malują nasze ciała wschód stoi za plecami spragnione lato bazgrze po drzewach wiśnie czereśnie do tej pory najłatwiej przypomnieć sobie zielone śliwki na muralu i pierwszą letnią burzę
-
chaos a może to tylko fale wyrzucone na brzeg świat się kołysze nad horyzontem niedomalowane niebo i ćwiartka księżyca widok z prawej strony jest mi obojętny po lewej ten sam elektorat przykucam między wersami psychoterapeutka krąży wokół mew w euforii kolejny wiersz dryfuje z prądem oceanu
-
pod pałacem nadgryzam dzień pierwszy kęs o smaku deszczu przykryty chmurą ociemniałym spojrzeniem miasta marzenia gdzieś na kolejnej stronie we wstępie kilka uwag o życiu i raju zakochanym w Bogu zero pragnień zero cukru dbam o każdą pulsującą chwilę odmawiam piwa o smaku dzielnicy i nowennę pompejańską z zagubionym tylko pozostały rowery mknące ku zielonym światłom powiewają majowe flagi cień kwiatu przebija się przez kamień
-
4
-
na autoportretach z natury jestem martwy widz ma prawo do błędu w nocy słucham wielkiej płyty moje ściany też mają uszy
-
uaktualniłem się na tym dworcu sobotwór wczorajszego dnia krąży między peronami czas podaje mi rękę na zgodę czyż nie lepiej byłoby przestawic zegar na inna planetę w tej chwili jest to niewykonalne czasochłonne jak oczekiwanie na kolejny komunikat
-
w zrozumiałej wersji wiosna przybiera okoliczne kolory przestrzeń dojrzewa zieleń rozkwita w innym folderze nienamalowane ptaki przylecą jutro zerkam przez okno od czasu do czasu
-
bądź łaskawy opóźnienie może ulec zmianie peron wydłuża się o kolejny odcień szarości na dworcu świat się nie kończy są jeszcze schody ruchome i nieruchome pomyślałem o wyrzutach sumienia i moim życiu czas skrócił się o kilka wierszy
-
w każdym zakątku zieleni szeleści chwila błękitu przestrzeń wybudzona smakuje na niebiesko nie mam pamięci do twarzy i chmur przytulonych do nieba raz na jakiś czas zaciskam oczy opowiadam sprośne historie wszystko mieści się między waginą i piersią w pustej knajpie burza w szklance wódki jest dwunasta piętnaście i co z tego
-
wszystko zależy od pociągu w kolorze wczesnej zieleni który wjedzie na nieistniejący peron między zachodzącym czerwonym słońcem a uśmiechem twoich ust
-
za blokiem pies szarpie się z chmurami ulewa rozmywa miasto mamy adidasy po kostki i nylonowy parasol nie wydziwiaj dziś szczeka na jutro a wieczorem wyjdziemy na kolejny spacer ugryziemy chwilę przyjemności samotność już nie doskwiera czworonogom
-
siedzimy trochę niedomalowani jeszcze nienarodzeni a już śmiertelnie poważni księżyc układa się z klocków Lego w gwiazdozbiorze Barbie lalki tulą się do snu noc przyszła się kochać rozbudzić pobudzić z rozkoszą odkryć niebo jest też inna wersja znudzimy się i pozabijamy w dzień powszedni w miejscach intymnych tam gdzie ulice nie mają nazw
-
wszystko jest tak dziecinie proste i tylko się śmiać z siebie między mną a słońcem jest skrawek cienia tam potykam się o moje myśli w ustach kurczą się grzeszne słowa powietrze jest ważne i czyste mówię sakramentalne – być może nie wszystko musi być logiczne jak wiersz zawieszony w pajęczynie
-
zapachniało deszczem zrywasz kwiecień las zapładnia las na krótko zapachniało miłością jak zwykle o tej porze słońce przetoczyło się między nami potem znikło w kanonicznej ciszy w niezapisanym wierszu stanęliśmy w cieniu spłoszonej sarny i bezczelnie cmokamy zielone landrynki
-
śpimy w twoim śnie w łóżku zasypanym książkami wycinki gwiazd układają wiersze do twarzy ci w kolorze nocy reszta jest zbędna w pełni przegadana między nami mruczy kot za oknem kwiecień plącze się w deszczu dzień będzie dłuższy od najkrótszego
-
między zamglonym niebem a porankiem usiadłem przy moście Szabadság hid tramwaje wyłaniają się w słonecznym kolorze jest jeszcze dość wcześnie na pierwszy łyk tokaju mityczny turul nie odleciał i tej nocy cień skrzydeł zniknął na billboardzie chmur po zielonym zboczu czarny kot wspina się na miasto za moim plecakiem zostają mruczące mosty kamienny krzyż i Jezus idący po Dunaju zamykam oczy wdycham niebo myśli trzepoczą płetwą i toną wbrew rozumowi książkę z autografem autora odbiorę w paczkomacie
-
motyl u drzwi wiosna rozłożyła skrzydła wyjęłaś czerwoną pomadkę usta milczały
-
w pustej cerkwi myśli klęczą w samotności w zaułkach wzruszeń nasze prośby przed ikoną pisaną łzami tli się światło oczyszczenia ziarna modlitwy anioł rozsypał na niebieskie pola między progiem nieba a wiecznością list niedokończony kilka słów zawisło na krzyżu czytam wiersze wskrzeszone
-
tylko plaży brak ....teraz uganiam się w kuchni !
-
usiadłaś między mną a cieniem niczyim zapatrzonym w niebo kształt morza jeszcze śpi w podekscytowanej przestrzeni słońce odkrywa nasze ciała biorę głęboki oddech berek na plaży to nic nadzwyczajnego ganiamy się za każdym słowem powiedzmy że to próba wiersza
-
nad pięknym modrym jeziorem
marekg odpowiedział(a) na marekg utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Mitylene Dziękuję za komentarz. Miło mi . @Bożena De-Trewielkie Dziękuję ! za ciekawy komentarz . -
o świcie nieśmiałość wtulona w kolory w lustrze wody błądzi jeszcze noc w głębi mgieł budzi się niebo i błękit zatopiony w małej butelce ultramaryny
-
gdzieś pod samotnym drzewem błądzi mój cień słońce grzebie się w koronie zieleni obłoki zakrywają kolejny fragment marzeń z każdym oddechem znika przestrzeń i moja nieobecność
-
2
-
dziś wędrowaliśmy pustymi ścieżkami las tłumaczył na swój język nasze słowa wiatr przeganiał zbędne metafory na wymęczonym niebie surowe chmury zakryły świeżo namalowane słońce potem powstał wieczór w kolorze herbaty mrugamy do siebie przez napełnione szklanki
-
spotkaliśmy się przypadkowo pod Niebem w gębie nie było chmur słońce wyjrzało zza firanki twój uśmiech opromieniał przed kilkoma miesiącami odprowadzałem świat na ostatni tramwaj byłem spóźniony o kilka lat a on szalenie niezrozumiały gubiłem kroki traciłem oddech i ciebie
-
3
-
@Mitylene Dziękuję za komentarz. @beta_b Dziękuje za miłe słowa. Pozdrawiam z Podlasia !