-
Postów
494 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez marekg
-
są sny płytkie są sny głębokie w których tonę na brzegu dnia śnię gdy nie mogę zasnąć żadnej metafizyki pod poduszką niebo wplątało się w skrzydła wędrownych ptaków
-
zapachniało deszczem zrywasz kwiecień las zapładnia las na krótko zapachniało miłością jak zwykle o tej porze słońce przetoczyło się między nami jesteśmy jednoroczni
-
budzę się po intymnej stronie nocy nagie gwiazdy pukają do okien czasem ubieram się za miasto twój tatuaż pachnie kobietą wilki wyją na skórze
-
@kwintesencja Dziękuję . Poprawione oczywiście
-
wszystko ułożone jak w katalogu który otwieramy na ostatniej stronie wiem zaczynasz się od słowa dobranoc naoczni świadkowie twierdzą że twoje kruche ciało uśmiecha się czasem w lustrze jest w zestawie kilku wierszy które znikną bezpowrotnie
-
we śnie nieprzespanej nocy wiersze siedzą na przystanku jak zwykle spóźnione kulawe ostatni tramwaj w kolorze gwiazd przedziera się przez stare miasto ulice plączą się między słowami wykropkowane brukiem otwieram się na ostatniej stronie w oknach botoks czekam na ciebie i mój elektrokardiogram
-
siedzimy w cudzym miejscu w pomruku poranka łaszą się niczyje dachowce trzy lustra jedno słońce w cyfrowej wersji damsko- męskie cień ociera się o wycieraczkę szósta za chwilę będzie czytasz wierszem poradnik dla zagubionych
-
dzień rozkwita z zachwytu moknie znieczulony czytam strona po stronie godzina po godzinie wbijam się między gwoździe ostrych słów na końcu zdania dzwoni telefon nawet nie wiesz jak często nie potrafię go odebrać
-
pod pałacem nadgryzam dzień pierwszy kęs o smaku deszczu w ociemniałym spojrzeniu miasta gryzą mnie (bez)pańskie psy marzenia gdzieś na kolejnej stronie we wstępie kilka uwag o życiu i raju zakochanym w Bogu zero pragnień zero cukru dbam o każdą pulsującą chwilę odmawiam piwa o smaku dzielnicy i nowennę pompejańską z zagubionym tylko pozostały rowery mknące ku zielonym światłom dzwoni telefon cień kwiatu przebija się przez ekran
-
krzyże wieczne za mnie mówić będą śnili mi się ludzie z teatru na bezsenność w (nie)namalowaną noc płoną gwiazdy niebo zmienia kolor zrozum ciszę w rozerwanych słowach chowam się za wykrzyknikiem
-
przeszedłem przez wers kolejny teraz włączę na chwilę świat jest niedziela ta sama i nieobowiązkowa myśli ubrane w czapki biegają mi po głowie
-
za drzwiami słyszę klucz żurawi w nowym tekście nie chowamy się do szuflady łączy nas miłość do czytania i pisania czasem bazgrzemy po murach naszej wyobraźni czasem jest wiosna czytam zielone strony twoich wierszy
-
@Jacek_Suchowicz Dziękuję za komentarz . Bardzo ciekawa sugestia . @tetu @tetu Pozdrawiam serdecznie . Dziękuję za miły komentarz.
-
spaceruję w świecie nieobowiązkowym ani jednej myśli w głowie ani żywej duszy nie odbieram telefonów w zaakceptowanej ciszy głos morza tylko mewy przesiadują na moich słowach rozdziobując porywisty wiatr w tle krajobraz zrywa się do lotu
-
w zrozumiałej wersji wiosna przybiera okoliczne kolory przestrzeń dojrzewa zieleń rozkwita w innym folderze nienamalowane ptaki przylecą jutro zerkam przez okno od czasu do czasu
-
Warszawa Zachodnia zbudzony Flixbus odrywa światła od rzeczywistości podróż to pragnienie plecak i mapa z oknem niebo otwiera wiosnę pierwszym kluczem żurawi
-
wyrażam się stosownie w zaistniałej sytuacji mleczny bar między pomidorową a rosołem czerwona tacka na spodeczku napis Warszawa ulica po drugiej stronie brzęczy autami w oczekiwaniu na wieloowocowy kompot nic poza życiem się nie dzieje poezja wyczekiwanego smaku na zimnej patelni jajka rozbite na nowo skradam się niesmacznie
-
a od kamienia jest tylko rzut i słowo zamienione w pięść ułamki sekund dzielimy na nowo wulgaryzmy unieważniamy po drugiej stronie w maślanej przestrzeni trójkolorowe ptaki malują niebo zachodzi nieistniejące dziś słońce wiatr rozrywa pejzaż trójmiasta
-
wybuchnęłaś wiosną uśmiechem po lewej stronie wiersza musiało się wydarzyć to niedzielne spotkanie zagubiona jaskółka co prawda były dwie nad krawędzią pustej kartki zanim pojawiły się słowa czekałem na końcu zdania padał deszcz a ty recytowałaś swoje niebo
-
uwielbiam samotną uliczkę jestem tu samotny mało istotne znaki drogowe i nieodmalowane zebry na schodach pachnących kawą pożegnanie z Afryką istotnie prowadzę rozmowy niekontrolowane
-
w oknie przemija dzień pijemy ten herbaciany wieczór na rozsypanych puzzlach w strukturze późnego nieba odgłos żurawi i grafitowe chmury resztę kolorów pozbieramy jutro jeszcze ostatni łyk słońca zobacz siny wiatr rozrzuca pierwsze sny marcowe koty przeżywają swój pierwszy romans
-
w poezji nocy nieuformowany księżyc kilka wersów dalej gwiazdy brodzą w swoich maskach stanąć i patrzeć z innej nie ludzkiej perspektywy nie mamy się co spieszyć po zawarciu związku małżeńskiego oddaliśmy się od siebie niemałżeńskimi krokami
-
dzień otwiera słońce przewraca się na wszystkie strony marudzi w pejzażu jeszcze niewyspany rozmawiamy o zieleni o kolorach niemożliwych w żyłach płynie rzeka słów niewypowiedzianych w odmłodzonych wierszach mruczy kot lecą żurawie nie marudzę układam wersy z pluszowych zabawek
-
odłamki śniegu puszysty kot wciela się w dachowca w oknach bezradna sobota zmęczeni piątkiem wylogowujemy się z przestrzeni jeszcze jeden pocałunek odprowadzę cię samotnie
-
to jak podróż w kapryśny dzień na porcelanie miasta ciemne obrazy zbliżam się do siebie w rozkładzie ulic wybudzone ciała chłód poranka dotyka moich dłoni czarny kot jeszcze nie ochrzczony łasi się tylko do wybranych szukam słońca mój cień jeszcze śpi wyślę ci moje narodzone zdjęcia bez zbędnych kolorów słów kącików ust uśmieszku say cheese