Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rafał Hille

Użytkownicy
  • Postów

    276
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Rafał Hille

  1. mógłbym wyjść ze swojego domu ale dom nie jest do końca mój piętro wyżej mieszka kot z właścicielką wieczorami nakręca papiloty smaruje skórę czymś żrącym zapach drażni nos poniżej mieszka właściciel rybek akwariowych które też nic nie mówią po drugiej stronie ktoś nie zapomniał umrzeć pusty oczodół okna patrzy mniej wyraźnie zdjęli już firanki biorę środki na uspokojenie otoczenia właściwą ilość
  2. nasze włosy pożarły już wszystkie wiatry i wytarliśmy prześcieradło do gołych desek z naszego pokoju zawieszonego na sznurku od bielizny pod ciągle brudnym niebem ( nie dało się go przemalować - farba schodziła ze zbyt tłustych chmur ) wybiegliśmy na ulicę mijały nas spóźnione torpedowce i zeppeliny wypełnione pudełkami z proszkiem do mycia daleko na niebie przewróciła się ciężarówka pełna kwaśnych odchodów niebieskich - to cyrk samego Pana Boga - chwyciłaś mnie za rękę czerwone mury sunęły za naszymi cieniami i wielki neon z napisem "COCA - COLA" oświetlił na chwilę księżyc wymiotowaliśmy z mostu do jakiejś rzeki - wszystko jest łatwe powiedziałaś - będziemy jeść musztardę i suszone owoce biegliśmy dalej po łące zroszonej szumem telefonicznych rozmów pod naszymi nogami przewróciło się jeszcze jedno pole las był coraz bliżej
  3. ta historia dzieje się na plaży w rolach głównych gra szczupła kobieta pistolet pod kocem gruby mężczyzna muszelka biała muszelka przypominała kobiecie jakąś historię która przywiodła ich na plażę przykleiła muszlę do czoła grubasa potem wyciągnęła pistolet spod ręcznika mężczyzna zabrał jej pistolet po krótkiej szamotaninie przeplatanej wybuchami śmiechu wystrzeliła broń kula poleciała w morze nikt nie słyszał huku w okolicy plaży Santa Susana zbierało się na sztorm na drugi dzień na plaży został czyiś ręcznik klapki kąpielowe rzucone obok opakowanie po okularach do pływania to był już koniec sezonu piasek pomału przykrywał zostawione przez letników przedmioty
  4. jesienią piszę pierwszy list pożegnalny do świętego Mikołaja chcę na święta jeszcze jedną butelkę tego samego oraz bawełniane skarpetki dla całego świata ostatni komar niech zdycha w konwulsjach umazany krwią niewinnych; obok żona z dziećmi powalczą jeszcze o życie zatruci tanią chemią w sprayu na owady latające jesienią jesienią gdy sady się znów rumienią wino czerwone opada tak szybko we krwi bezpiecznie jest tylko w Pijalni Wódki i Piwa barman podłączy bezboleśnie kolejną kroplówkę ale najlepszych przyjaciół robię z kasztanów śmiejemy się razem z dowcipów cienkich jak spinacze i prostych jak zapałki; nikt nie marudzi na trujące suchary i jadowite pointy w piecu napalę rachunkami za ogrzewanie kilka razy przeczytanymi gazetami; krzyżówek nie dało się rozwiązać a supergwiazdy bledną tak szybko że nie nikt nadąża ich kochać bezdomna żebraczka gra na piszczałce tą samą melodię ciszej niż roku temu mgła chłonie dźwięki bardziej wieczorami nad ranem mróz zamienia serca w lód
  5. @Tyrs @Kapistrat Niewiadomski @Cor-et-anima @aff @Annie @GrumpyElf @Gosława @Michał_78 dziękuję wszystkim serdecznie za odwiedziny ?
  6. ta historia dzieje się na kartce papieru dwoje narysowanych długopisem ludzi tak długo patrzyło na siebie bez jednego grymasu aż zaczęli się w końcu uśmiechać leżącą obok woskową kredką dorysowali domek z nierównym płotem przy lesie psa przy budzie i leniwego kota w oknie skrzynkę z nigdy nie odebranymi listami a potem namalowali ognisko domowe które miało ogrzać naszkicowany dom oraz ich kredkowego psa z leniwym kotem ale ogień okazał się zbyt prawdziwy spalił papierową kartę wraz z nimi
  7. @Dag dziękuję za komentarz i ciepłe słowa :)
  8. ponoć z wybuchu powstaliśmy ale kto go słyszał gdy nie było nawet jednej pary uszu girlandy skrętów światła nikogo nie zachwycały nie było jednej pary oczu nikt nie szepnął „dziękuję” do leniwych gwiazd nie było ust pod mikroskopem wyhodowani na szalce Petry’ego wciąż pytamy patrząc w oko soczewki jaka różnica między tym że bóg jest niewidoczny a tym że nie ma go wcale
  9. ponoć składamy się ze słońc które już dawno zgasły ludzi którzy odeszli od stołów i wsiedli do pociągów chowamy tajemnice w hotelowych pokojach znów bardziej prześladują niż dawni przyjaciele czemu tu cię spotykam na moście z wypiekami? znów mówisz że żałoba to cena za miłość a czarnych dziur bać się nie trzeba słońce już przygasa tak miało mało energii by balansować na cienkiej linii horyzontu jestem dziś na Ziemi na zmianę z kotem Schrödingera w kartonowym pudle po bananach
  10. @Michał_78 @Leszczym @Tyrs @Nefretete @Ana @Rafael Marius - też mam nadzieję, że tekst nie zostanie tak szybko zapomniany bo go wydrukowałem w "Twóczości" wrześniowej, dziękuję za odwiedziny i życzliwe komentarze i miłej kolorowej jesieni :)
  11. @Rafael Marius @Tyrs @GrumpyElf @Dag @beta_b @Waldemar_Talar_Talar dziękuję wszystkim za życzliwe uwagi, ten tekst i klika innych opublikowałem we wrześniowym numerze "Twórczości", pozdrawiam :)
  12. oddychamy speszeni tym co usłyszeliśmy czerwonymi od zachodu słońca uszami ceglane mury o złotej godzinie płoną jak kiedyś Rzym podpalony jedną zapałką przez Nerona, a może to kilku chrześcijan nauczyło się wtedy jak krzesać ogień pod stosy z łatwopalnymi czarownicami dziewczynka rzuca monety do fontanny podobna do taty albo mamy albo do nikogo jutro wyjedzie na zawsze zapomni ten dzień lody i smak lekarstwa po zatruciu salmonellą sto trzydzieści schodów bliżej słońca zamieszkajmy tam na samej górze w trzasku ognia jakiego nikt nie słyszał w końcu powiedzmy to daliśmy się nabrać napisowi na murze amor omnia vincit
  13. byliśmy ładni bo młodzi i tak słabi obok osiedla z azbestu i twardego betonu płynęła radioaktywna rzeka ryby patrzyły pytająco gdy rzucaliśmy puste haczyki ze spinaczy czasami topiliśmy tam komunistów ssąc żelka za duszę każdego utopionego wtedy umarł garbaty z czwartego piętra miał same pały w szkole i chował piłkę na plecach potrafił ukraść ulubione żelki z targu gdzie pachniało ledwo żywymi kurami i gęsimi nerkami często opowiadał że jego tata to kosmonauta a zagubiona rakieta nie może trafić do domu przez burze i magnesy zakopane w piaskownicy wynieśli go dwa dni później a obok ktoś niósł karton po butach z zapakowanym garbem ojciec nie trafił jednak na Ziemię dawał nam tylko sygnały z Andromedy że znów utknął w pyle międzygwiezdnym słodycze smakowały słońcem i rosą poranka kilku ruskich czekało przy brzegu na proces zjedliśmy po ostatnim słodkim misiu za garbatego zdziwione płocie jak co dzień rozdziawiały pyski
  14. wiersz przeznaczony do zapomnienia odejdzie jak miłość przez wywietrznik wiersze w końcu umierają na stojąco wysychają jak dolina Issy albo ostatnia butelka wódki o 4 nad ranem Raskolnikow z zardzewiałą siekierą umrze przed lichwiarką i krew przestanie tryskać na kolana pasażerów w podmiejskich pociągach gdy pustosłowie stukało dwa piętra wyżej wyrzuciłem wiadro gazet śmierć wiersza z gazety jak śmierć nieznanego gatunku ryby głębinowej interesuje nieznane gatunki gołębi pokoju pamiętasz kłódkę na moście, niejadalny tlen zżarł wspomnienia z kocham został cham z piłką do metalu zapomniany kluczyk połknęła niejadalna ryba - idealna metafora nie istnieje powiedział Dinozaur do młodych chwaląc pana za fajerwerki na niebie i żarcie na dwóch nogach kiedyś w końcu struga moczu ułoży się w "być albo nie być" na którymś murze a pijane pustosłowie przestanie walić dwa piętra wyżej młotkiem w ścianę kto mówi ze idee nie zdychają ten nie wie że na końcu Internetu żyje żrący wszytko mały czarny kosmaty diabeł
  15. mój staromodny dziadek wisi na ścianie w komórce na węgiel ma nastroszone wąsy a w nich DNA o których nie uczyli go w szkole nikt nie przekonał go do kiepskiego żarcia hot dogów i kawy w maku gdyby jeszcze żył mówiłby co jest najlepsze w życiu jak zrobić kiełbasę która przyciągnie oszalałe z głodu kobiety które kochają złote buty i białe falbanki blisko uda może powiedziałby że lepsza jest lampa naftowa niż prąd elektryczny i że lepiej kłaść się spać na prawym boku serce wtedy gdy się złamie nie uwiera poduszka
  16. dziękuję za komentarze i cieszę się, że tekst się podobał
  17. chciałbym zmienić wasz świat żeby słońce świeciło całą dobę a automaty z kokainą były na wyciągnięcie ręki na każdym rogu policjanci chodzili w różowych gaciach w gwiazdki z procą zrobioną z niezbyt drogich zszywek biurowych wszystko byłoby za darmo tak jak wakacje w tropikach wata cukrowa dla najmłodszych i śledź w pomidorach dla wymagających kubków smakowych koneserów diety śródziemnomorskiej w małych puszkach nieśmiertelni bez smutku tłustych krematoriów szeptu umarłych o żywych trupów z dziurawymi zębami pośród zapachu linoleum posmarowanego lizolem przypadkowe zgony na choroby dolnego odcinka układu pokarmowego mogłoby załatwić szybkie odtwarzanie z Centralnego Magazyn Kopii Zapasowych jego prezesem na kolejną kadencją została całkiem sympatyczna miss świata ze sztuczną szczęką której nikt nie zauważył tak dobrze zrobiona że się nie uda? uda się a kto mówi że nie to go w mordę!
  18. samotny las znów marudzi na tych co gwiżdżą w środku nocy jesteśmy tu sami poza dobrem i złem w promieniu trzydziestu kilometrów dalej są tylko mapy googla i speszony Antychryst chory na sumienie leśna polana kryje zwierzęta kilka szkieletów żołnierzy zimne kości wyją gdy mróz tężeje nad ranem na rozstaju dróg dzieci urwały łeb bałwanowi jego serce z lodu pękło pod obcasami ślady kopyt na śniegu to szatan przebiegł drogę i znów nie wiem czy piekło jest niewidzialne czy nie ma go wcale
  19. sen jak pijany podróżnik trzeźwieje nad ranem nowa historia o ubranej kobiecie bez wąsów w końcu każdy musi się wybudzić trzeba pójść w którąś stronę do łazienki albo czyścca czeka lodówka z malinowym dżemem owoce zebrał biedak ale nie uskładał na rower niebo to czyjaś niewidzialna soczewka po drugiej stronie facet patrzy jak moczę nogi w niemieckiej soli leczniczej leje tańszą benzynę pachnie tyranozaurem miał rodzinę kilku kumpli jakieś plany na weekend jestem nastawiony na cud i obcowanie płciowe mój wyjściowy beret czeka na twoją chlamydię
  20. nie wiem do kogo należał scyzoryk pachnący tanim dymem tytoniowym znaleziony na ławce gdy siedziałem w krótkich spodenkach i przesuwałem patykiem leniwe chmury na niebie walczyły tak samo dzielnie jak dywizja żołnierzyków z połamanymi rękoma i kręgosłupami w papierowej torbie pod tapczanem czyje są te obłoki dzisiaj i czy któryś różniłby się w tej chwili chociaż trochę gdybym tamtego dnia nie stopił szkłem powiększającym kilku okruchów smoły zostawionych przez dekarzy który już dawno umarli na raka tak jak metaliczny chrząszcz który wspinał się po mojej nodze licząc na spotkanie ze swoją dziewczyną która odpoczywała w kieszeni zawinięta w pomiętej chusteczce parę myśli w głowie nie wiadomo czyich może są moje a może wcale nie i tylko czekały w kolejce by stworzyć kilka zdań o obłokach które nigdy już nie powtórzą swojej kompozycji i żuku zapatrzonym w niebo podróżnik mknący nie wiadomo gdzie na kawałku bezdomnej skały oklejonej insketami o które nie troszczy się żadna chmura zajęta swoimi sprawami rzucony między sklepem nabiałowym a kioskiem z cygaretkami z każdym łykiem słodkiego dymu bliżej gołych ciał niebieskich
  21. @Sennekdziekuje za odwiedziny @Michał_78 tak, to.celowe, dobrze zauwazyles :) @Gosława w takim razie ostatnia strofa jest Twoja, buziak ?
  22. zbliżam się autobusem do miasta X pod X podstawiamy dowolną nazwę tak samo brzydką jak ulice pierwszego listopada gdy zombie zamieniają się z żywymi na prawa dostępu do radioaktywnych zniczy premium które palą się dwa tygodnie plus . to właśnie tu umarli księgują żywych z bilansów wychodzi brak elektrolitów i tanie cygaretki z bazaru od chińczyków ze złotymi zębami którzy dbają o muskulaturę i uśmiechają się w małych ale czystych wychlorowanych mieszkaniach wynajmowanych od Polaków kochających schabowego którzy nie gardzą też kuchnią znad morza Śródziemnego i opowieściami telewizyjnymi o złożoności wszechświata . zobacz miasto X upodobało sobie krzyże jest ich coraz więcej na dachach tak jak zasad moralnych w małych pokojach gdzie pachnie nudą zjadaną trzy razy dziennie przed posiłkami i popijanych wodą z elektrycznych czajników z plastiku . każdy autobus kończy kiedyś bieg, kierowca jest zmęczony i myśli o dalekim wschodzie ogrodzie zoologicznym i logice formalnej łączącej przebyte pola o wczesnym zmroku . mam dla ciebie prezent, pocałunek kilka uwikłanych myśli wolnych od trupów które śniły mi się dwa tygodnie temu, tak to nie byliśmy my we śnie byłem jeszcze ja, który jechałem autobusem do miasta X a ty czekałaś na prezent ode mnie pocałunek i kilka myśli
×
×
  • Dodaj nową pozycję...