Tak bardzo chcę powrócić do tego, co było;
znajome drzwi otworzyć wyjętym z kieszeni
kluczem - i poczuć ulgę, że nic się nie zmieni,
sprawić, by to, co już zastygłe jest - ożyło.
Tak bardzo chcę się wymknąć z wartkich chwil strumienia,
ulotnić niczym rosa w poranki upalne;
wykraść się przez szczeliny czasu niewidzialne,
nie zasnąć, by uniknąć bólu przebudzenia.
Lecz nowych dni korytarz naprzód wciąż wybiega:
tam milczy beznamiętnie szereg drzwi nieznanych;
wśród kodów i wśród haseł nieaktywowanych
znów z osadnika muszę się przedzierzgnąć w szpiega.
Znów znakom zapytania odkręcam haczyki,
by móc bezpieczne kropki po nich pozostawić;
żaden przewodnik z mapą już się nie pojawi
nie wskaże jak ominąć pułapki i wnyki.