Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dawid Rzeszutek

Użytkownicy
  • Postów

    536
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Dawid Rzeszutek

  1. @duszka Jeśli założymy związek systematyczny - przyczynowo skutkowy, to wiadomo, że zmęczenie jest uzależnione od odporności i podatności na zmęczenie i jego odkładanie w psychice i od tego w jakich warunkach żyjemy i czym się zajmujemy. Im więcej trudności musimy pokonać, im więcej impulsów płynie z otoczenia, tym większe zmęczenie. Im człowiek silniejszy, czy to naturalnie od urodzenia, czy nabył ową odporność drogą treningu, tym trudniej go zmęczyć i zniszczyć. Niestety ludzie są różni, często natrafiamy na pasożytów energetycznych i psychicznych, którzy żerują na niszczeniu drugiej osoby jak komar wbijając się w nasze źródło energii witalnych, więc musimy takich ludzi rozpoznawać i omijać, gdy się nie uda umiejętnie obronić. Można trenować i wykształcić taką siłę, że zmęczenie przestaje być tak dotkliwe, ale ludzie często są jak ryby złapane i zaplątane w sieć, wpadają w nią i nie mogą się wyplątać aż do śmierci. Odpowiadając prosto - zmęczenie jest wynikiem obopólnego wpływu środowiska na psychikę, które co dzień nierozłącznie współpracują. Relacja zależy od nas samych, póki jesteśmy wolnymi ludźmi, sami dysponujemy czasem nam danym i selekcjonujemy, co robimy i co do nas dociera a co nie. Każdy jednak jest inny, inaczej wyglądają jego siły i słabości, różną ma naturę. My artyści jesteśmy wrażliwi, co oznacza, że ta sama dawka obciążeń może działać 1,5 do 2 razy silniej i powodować straszne konsekwencje. Przez to izolujemy się, próbujemy dawkować dostęp do świata po przebudzeniu, tak jakby kontrolować stream sygnałów zmysłowych do mózgu. Wszystko jest kwestią oporu, kwestia wrodzonej lub nabytej odporności, jak kiedyś powiedział mało przeze mnie lubiany Maleńczuk u Kuby Wojewódzkiego - Potrzebny jest chitynowy półpancerzyk. A jeśli chodzi o formę wpływu mojego wiersza, to ja jestem zahartowany w bojach i nie boje się zatonąć po usta i nos, w dodatku umiem obrócić obciążenie w ładunek ładujący, jest to wynikiem stosunku do przeciwności, być może ze względu na pewne sadomasochistyczne skłonności jest to realne. Jednak muszę zaznaczyć, że biorąc na plecy pełen ciężar obciążeń, niejednokrotnie sam upadam i obijam kolana ranie dłonie i łokcie, mam siniaki i stłuczenia psychiczne, ale cóż, takie jest życie, że zawsze próbuje nas wyruchać ( przepraszam za określenie ) i musimy z tym żyć. Mroki mnie kręcą, a trudy życia wydają się dyscyplinami sportowymi, więc co bym trudnego nie napisał, budując obronne, kontr afektywne tło możemy obniżyć szkodliwy wpływ, ale do tego potrzeba wiary w siłę dobra i normalności, w dobre intencje autora, należy odpowiednio się ustosunkować, w sposób poprawny umysłowo określić w czym rzecz. Dla mnie tematyka cierpienia, a nawet śmierci nie jest straszna i ją bagatelizuję, bo jestem upewniony, że żyje się wiecznie, a śmierć to jedynie przystanek w podróży, a trudności takie jak cierpienie to hartowanie siły ducha, lub być może dążenie ku statusowi świętości, bo nie widzę innej opcji, aby skorzystać w pełni z podstawowej funkcji egzystencji, jaką jest poznanie życia w każdym odcieniu, w każdej barwie i to na różnych poziomach trudności. Myślę, że mimo że jestem katolikiem, to filozofie wschodnie dużo uzupełniają niewiadome. Czyli życzyć mi teraz wypada odporności na powszechnie uznane za negatywne treści i życzyć udanego wzrostu w siłę i piękno, jakie to uznaję za cel nadrzędny egzystencji. I nie bać się trudnej poezji, ona nie gryzie, ale rozumiem, że potrzeba do niej odpowiednich warunków umysłowych. Takich też życzę Tobie Duszko w przyszłości i przepraszam, jeśli moja liryka powoduje negatywne konsekwencje.
  2. Witajcie ! Pozwolę sobie na dłuższy wstęp... Wiersz ten jest o wojnie, która zabija nie tylko fizycznie, ale też duchowo, o wojnie, która wydaje się nigdy nie uczyć przyszłych pokoleń, bo co rusz gdzieś trwa, mimo doświadczeń dwóch wojen światowych. Jest tak być może dlatego, że za mało jest spójności między ludźmi lub siła i przemoc stała się ostatecznym argumentem, czy to przedmiotowym, czy fanatycznym. Bez znaczenia jaka jest prawidłowa odpowiedz, należy mieć jaja i wytrzymać, na polu mediacji zakończyć konflikt, choć wymaga to charakteru i siły mentalnej oraz rozsądku, ale również asertywności i empatii, to wierzę, że jest to możliwe. Dziś mamy do czynienia z wojną w Ukrainie, jest to temat smutny i tragiczny, mimo że nie dotyka to nas Polaków bezpośrednio, to temat dotyczy wielkiej krzywdy i wielkiego poświęcenia w obronie wartości godności i honoru narodowego, jak również zabezpieczenia przyszłości narodu. Wiersz poniższy traktuje o Polaku, który walczy w obronie Ukrainy, jako ochotnik. Są fragmenty świadczące o tym, że bohaterem jest Polak, jak ten o rocie. Mimo, że jestem bezpieczny i mam zapewnione godne życie, łączę się z bólem Ukraińców i trwam w nim, gdyż ten kraj kiedyś długo był częścią Polski i wielu z mieszkańców tego kraju do dziś uznaje się za Polaków. Zapraszam do przeczytania wiersza rymowanego traktującego poetycko o tym czym wojna jest w sposób bezpośredni, ale też mistyczny. Życzę miłej lektury i proszę o komentarze... Pozdrawiam Sztuka umierania *** Ukraino, nie wiem czy docenisz Walkę moją dla ciebie pro bono Nie wiem czy los swój odmienisz Ale serca nasze ofiarnie Ci płoną *** Kule karabinu utkwiły w krzyżu Wojna odbiera nie tylko honory Unosimy się tu ciężko w bezbożu Wokół kryjówki kryją stare bory Leszczyna a tuż pod nią dwa groby Wojna zepsuła niejeden ząb wiary Ona nie oddycha już tu dwie doby Wróg nie spodziewa się żadnej kary Zapach spalonych sumień wiruje Rosjanie nacierają chorobą narodu Diabla otchłań na werblu wtóruje Zapisy wiecznego upadają tu kodu Trafiony strzałą piekielnej zguby Upada wojak przez anioła strzeżony Przegrał ale nie pominął próby Upadają kolce cierniowej korony Zachód słońca zasłonił zbrodnie Ciemność kryje upadki i wzloty Niech Ruski giną jak ich brednie Woła generał szatkując kłopoty Siła wiary urosła w mgnieniu oka Gdy oddziały przybyły z odsieczą Byli krzepcy jak słowa św. proroka Byli dla Rosjan truciźnianą cieczą Wnet ma krew trysnęła jak z kota Krwią namazałem wers ostateczny Krwią, którą dziś pompowała rota Jej głos Polski był mi tak konieczny Nikt nie zna się na sztuce umierania Krwawienia nie sposób mi ujarzmić Kula przebija purpurowe me zdania Zaczyna niebo piorunem grzmieć
  3. @Rodrigo de lagarza Dziękuje. Myślę, że nieco się pospieszyłem z publikacją, mogłem dopieścić, ale czytając dzisiaj uznaje, że czasem wady czynią coś mocniej charakternym, czymś swoiście oryginalnym. Gdyby każdy człowiek był lalką barbie, to nie bylibyśmy oryginalni, nie bylibyśmy sobą, a jesteśmy tylko dzięki wadom, dzięki temu ze sami bądź Bóg odłupał z kloca materii te fragmenty które dziś odłupane ukazują piękno rzeźby, ukazują nas. Tak samo jest w wierszu. Czyli metodyczny defekt - tworzy. To odłupywanie z kloca materii, czyli de facto niszczenie prowadzi do postaci bardziej doskonałej. Defekty, wady staja się naszymi cechami oryginalności. Nie sposób zepsuć dwa razy w taki sam sposób, może dlatego wieczność i jej spędzanie poświęcamy samozagładzie metodycznej, po to aby stać się kimś innym od reszty, aby nabrać charakteru i wyrazistości. Nie mniej dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam !
  4. Zniczem zagaszonym Położył znicz kres życiu w koszmarze Zgaszony dymił przez krótki moment Tylko boski raj ofiarowany mu w darze Słyszał ziemski za człowiekiem lament Jestem dziś zniczem zagaszonym łzą Spróchniałym zębem całkiem marnym Marną losu zabawką, co jej żyły tną W obozie zagłady, w piekle bezkarnym Zapalą pochodnie, złudzeń światło razi Mroki rozświetlą mary i koszmary złe Tylko czy czas w niebo odejść doradzi Gdzie radość i śmiech staje się bytu tłem Nie wiem czy uda się skosztować dnia Który odpowie na wieczności pytanie Który wydobędzie jaźń z ów utrapienia Który wypowie przeklętej prawdy kazanie Ale wieczności pani zlituj się i zabierz Wieczność mi zmęczonemu żywotem To będzie zło, ale to dobra jest grabież Mam nadzieję że nie jest to kłopotem Zgasnąłem jak gwiazda co już spadła Wybieliło mi sumienie anielskie dzieło A śmierć zmęczenie stare mi ukradła By w piekle po drabinie się komuś pięło
  5. Druga strona lustra Nieczyste słowa odbijają się od tafli lustra Falanga obelg podbija jego pozłacaną ramę Niebawem przebiję swoje własne odbicie A refleksy mojej starości odbiją ich grzech Dla słów kocham i proszę zgasła już świeca Ciemność drapie po ścianach pazurem cienia Rozkosze cielesne dziś trwają w celibatach A w kubku na stole leży mój order wiekuisty Czy starości nasze położą kres reinkarnacji Gasząc na jej twarzy peta polewając wódką Czy w lustrze nie trwa wieczność i podgląda Jak wymiotujemy słabością własnych dusz Uderzył piorun chyląc się do ukłonu mnie Lustro pękło jak żyłka od wybuchu nerwów Wiedziałem, że skończę się w końcu rodzić Że nie będę żył już po drugiej stronie lustra Autor: Dawid Rzeszutek
  6. Robak We wnętrzach żył chowa się robak O duszy wybitnego mędrca poety Jego żywot czytany jest na wspak Pomarańczowy jak te krokodyle pety Płynie do serca po krople zbawienia Po ten sekret co wśród róż zakwitał Który pisze listy do tronu ów cienia Co pamiętniki żywota dziś odczytał Kardynał pochylił się i zaufał sercu Tym łzom słonecznej dawnej elegii Złapał tęczy koniec w dużym korcu Tych krasnalów co nigdy nie polegli I stąd widok się rozpościera nocny Gdzie gwiazdy w żyły się wpatrują Łyk wina dla nich wydaje się pomocny Dźwięki harfy wokół do snu wtórują Owad dopłyną do karmazynowości Tego stworzenia serdeczności czystej Nabrał pełny żołądek życiowej nowości Ciała i krwi ziemi świętej i ojczystej Autor: Dawid Rzeszutek
  7. Dziewica Grzechem karmię ciebie dziewico Boża Spojrzeniem kapłana łamię przykazanie Tylko widzę czarne połyskliwe poroża Widzów rzeźni zapraszam na spotkanie Zgniliznę zlizuję z twojego bladego zadu Godziny liczę jęczące gdzieś w głowie Doznaje szaleńczego myśli dziś napadu Pytaj mnie matko a szarańcza odpowie Jeszcze z włosów wszy spijają nektary Wbite są w głowę od spraw grobowych Ciągną te spienione zdenerwowane dary Wśród pociech zepsutych i też płowych W sraczu brzęczą karaluchy jak requiem Dusza pragnie wolności, by się odnaleźć Zepsute nagrobki rozwarte były rankiem By grzechom z ołtarza piekieł dano zejść Dziewica umarła wraz z własną tu cnotą Pośród pali i krzyży uciekała od ognia Pałała, wrzała i krzyczała z dużą ochotą Lecz spłonęła winna jak ten chrust za dnia Autor : Dawid Rzeszutek
  8. Gdzieś jest nasze niebo bezkresne Dające oddech słońcem przeszyty Gdzie anioł student płaci czesne Za dowód wiary jak ten całun obfity Gdzieś jest teraz noc z plejadami Promieniście refleksjami migoczaca Gdzie ciekawski lud myśli żądaniami O lepsze jutro jest to maść walcząca A tutaj nic się nie dzieje i nie zmienia Gotuje się człowiek pierw do życia A potem do tego śmiertelnego cienia Gdzie pokuta karą jest do odbycia Ale nikogo nie dziwią poety dziś słowa Że nijakosc cenniejsza jest od jakości Człowiek tylko głowę w piach chowa Bez zbędnego wstydu ni osobliwości Dlatego morał jest dziś bez znaczenia Nikogo pouczać jak żyć już nie trzeba Tylko szukać wartością losu zwieńczenia I choć małej kromki zużytego chleba A to powinno wystarczyć na wieczność Pół pokuty na kolację, pół na śniadanie Czy to prosta jest litość czy konieczność Pytam dziś was mężczyźni i drogie panie Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  9. Jest taki czerwony dom tam w oddali Gdzie serce miało pierwsze uderzenia Gdzie żyją moi kompani calkiem niemali A w chlebie trwają ich losu zwierzenia Tamte ogrody pachną jak wiosny nuta Tam tłumy widzów wieszczą swą radość A ta pora wydaje się być erosem ukłuta Tam tańczy w duchu nocy cała włość Jesteśmy tylko ludźmi się kochajacymi A wśród pomieszczeń snują się historie Tylko tymi dobroci świata pragnącymi Bo rządzą losami naszymi mądre teorie I choć jest nas wielu to każdy siłą pała Choć uderzenia serca słychać jak zegara To dom z karmazynu murem juz okala Każdego z młodych do tańca w parach Wieczność to my, cały czas będąc razem Wieczność to czas walki o lepszy dzień Nikt czerwieni z imion nam nie wymaże Nie ujawni sekretu domu żaden tu cień Oby sto lat i jeszcze trwały rodu te drogi Wiodące w przyjemnym wietrze północy Byle każdy z nas chwycił swój los za rogi Byle prowadzili nas najmądrzejsi prorocy I pamiętać wśród bogactw złota i kamieni Należy szczerze o sercu najmilszym brata I wśród mogił kroczac i czasów złych cieni Unikniemy zemsty i też zazdrości ludu kata Bo błędy się mnożą gdy brak jest miłości Gdy ważniejsze są giełdowe papiery i akcje Miejmy więc dla siebie szczęścia i litości By uczucie zawrzeć w poświęcenia pakcie A lekkość wróci i czystość wszem otoczy I uśmiech radosny jak kaczyniec zakwitnie Bo miłości nie mając szatan za nami kroczy I żywota sens i pragnienie zdrowia przytnie Już noc przytuliła dom ten najważniejszy Wśród mnogich drzew co jak mury kąśliwe Dzień o spojrzenie będzie obszerniejszy O kolejne okruchy istnienia mocniej wrażliwe Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  10. Mieszkając na cmentarzu Gdzieś tam groby pamiętniki chowają I unosi się mgłą cenne dziś zwątpienie To grabarze słodycze w niej maczają Ponad śmierci czarnej tęczy ów cienie I drogi między nagrobnymi epitafiami Snuje pięciolinia pełna nut zakazanych Pokryte zielonymi i zimnymi mechami Praw tylko brak z ksiąg tu wyrwanych A ogniska zniczy pieści czas co minął Co wykluwa się na rozkaz tu wieczny Z pod marmuru który grzmot odsunął Jak ten płacz co porusza mateczny Wychodzę z cmentarzyska już blady Zamykam wieko historii truposzów Jeszcze przywiodą mnie ich obrady W zniczy zapach i cienie tu koszów Autor: Dawid Rzeszutek
  11. Miłości suche liście Śnię wciąż a kaskadą upada świat Płynie przez oczy łzą jakby poranka W spojrzeniu zamyka się wróg i brat Widnokregiem snu jak żywa tkanka Tylko kolec w sercu po żonie został Marzenia żywota podła i zła skaza Która ideom boskim tutaj nie sprosta Jak wybuchnietemu sercu szara gaza Wspomnień czerwiensze są kroniki Ułudy pragnienie nie oszuka faktów Mimo ze starasz się robić dziś uniki Dobiegają cie odgłosy kaźni katów Kocham Cię niewiasto choć nie znam Choć dłoni twej jeszcze nie całowałem Choć idę z wizją Ciebie przez losu kram To nigdy Ciebie tutaj nie namalowałem Wołam anioły niech bat mnie uderzy Niech grzech moich oczu wyblaknie Bo serce moje winę swoją dziś mierzy Bo duch mój czystości teraz łaknie Domu szukam dla miłości której brak Na szklanej góry krawędzi wieków tła Tyle wszak upadłych ludzi i pokrak Wodzi me zmysły jak ta woń mi mdła Niech ukarze się cel miłości pięknej I grom niech upadnie na me włości Bo albo pokocham albo życiu umknę W piekieł byt, w cierpienia okolicznosci Jak suchej róży liście widzę jutra dzień Oddycham marzeniem które podnieca Że tego kwiatu poznam chociaż cień Gdy zapłonie mój duch jak ta świeca Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  12. @Leszczym Lubię trochę mniej miło pisać, bo pszczółki i kwiatki są mdłe i nudne. Pozdrawiam i dziękuję za polubienia i komentarz.
  13. @Marcin_ Jestem amatorem. Czestochowskie rymy też mają urok, choć śmierdzą banalizmem, ale dzięki za komentarz, rozumiem wątpliwości. Pozdrawiam!
  14. Złości rezurekcja Wskrzeszam ciało złości piekielnej Niech przetrwa spokoju tę chwilę Gdy burza trafiła do kontroli celnej Oddalając się od celu purpurową milę Złości się anielska brama chmur Wygrywa odmęt otchłani ponownie Gdyż zbudował wieżę i długi mur Przekleństwem czynu i teź slownie Ciało jej już zdrowe znów wygrywa Troszczy się o białe piany z pysków Tam gdzie spokój trwa i błękitu niwa Gdzie podłe czyny unikają ucisków Jeśli chcesz nerwów dziś nie dławić Módl się lepiej do Boga wszechmocy On jedyny może złość twoja strawić Może zniszczyć czarny plan proroczy Dziś wrzask i ścisk serca rodzi zło Ręce do ataku szykują się wściekłe Modlitwy strzelają w piekielne tło Dni złości kończą się słabe i też nikłe Weź oddech głęboki i ulżyj nerwom Zaparz herbatę lub też wina się napij Bo to jest najświętszy na nerwy łom Czarny sceny klaps i ów obronny kij
  15. @Waldemar_Talar_Talar Witaj Waldku ponownie, Wiesz, myślę, że dotyczy to ludzkiej świadomości podczas znieczulicy, jaka panuje od jakiegoś czas, a którą pandemia wzmaga. Co prawda wojna w Ukrainie jest zła, ale nic nie jest złe w stu procentach. Myślę, że ona też budzi wrażliwość w ludziach. Oni się jednoczą i pomagają, budzą wrażliwość na krzywdę. Nie sądzę by to było jakiekolwiek wytłumaczenie dla rzezi jaka ma tam miejsce, ale dobrze, że ludzie mają serca i je budzą do pomocy. Altruizm jako pojęcie jest bardzo stare, a człowiek z natury jest raczej dobry, więc okazje do czynienia tego co po drodze jest nawet najmniejszemu sercu, jest dobre. Mam wrażenie, już tak pisząc ogólnie, że najstarsze dusze zamieszkujące ludzkie ciała, zawsze mają najgorsze przejścia przed sobą, nie znam Cię zbyt dobrze, ale oceniając po tym, jak piszesz i jak wyglądasz ( czego nie powinienem oceniać, jednak coś twarz zawsze mówi o człowieku), to też jesteś raczej doświadczony życiowo. Jeśli chodzi o Boga, to bliżej mi do idei deizmu, choć zakładam też, że lepiej sobie samemu radzić niż liczyć na boską pomoc. Przewracamy się by nauczyć się chodzić, zaliczamy porażki, by nauczyć się jak żyć. Bóg mógł opuścić sferę dając Aniołom pozwolenie, aby pilnowały tych najważniejszych, najwrażliwszych ludzi, i tych których kryzysy zawalają wszystkie siły witalne i nie mają szans na samo-ratunek. Dziecko jak się przewróci i samo wstanie rozumie, że jest silne i że potrafi samo sobie pomóc, że jest zaradne. Myślę, że przed Bogiem też jesteśmy takimi dziećmi i uczymy się życia, jak się nie sparzymy, to nie poznamy natury świata i nie staniemy się w pełni dojrzali. Dlatego obojętność Boska raczej mnie nie martwi, martwi mnie, że często go o to oskarżamy, gdy przecież każdy chce dorosnąć, stać się w pełni dojrzały. Zamiast Boga mamy starszych braci, ojca i matkę, mamy też samozaparcie w dążeniu do doskonałości, która gwarantuje zrozumienie świata i bezproblemowe życie. Obojętności nie można jednak mieć na piękno świata i drugiego człowieka, nie można mieć jej szczególnie na cierpienie ludzkie pozostawione samemu sobie. Jesteśmy zwierzętami stadnymi, od zarania trwamy w grupach i rodzimy się z rodziców a nie wyrastamy w kapuście, stąd stwórca, uważam, nas zabezpieczył i pokazał co jest istotne, że mimo braku wspólnych rodzinnych korzeni, jesteśmy jedną ludzką rodziną i musimy dbać o najbardziej potrzebujących. To też przesłanie proroka Chrystusa. Człowiek potrzebuje bezpieczeństwa dla stwarzania sobie przyjemnego życia, gdzie celem głównym jest zaspokajanie potrzeb, np. duchowych, tej sfery sacrum, która charakteryzuje wrażliwych i mądrych ludzi, do których należymy - my poeci. Myślę, że trochę się spisałem, ale przynajmniej ukazałem pełnię tego co myslę, mam nadzieję, że cię to zaciekawiło, a nie zanudziło. Pozdrawiam.
  16. Liryka starego serca W powietrzu nektar myśli się unosi Biegnące wciąż marzenia się też tlą Szal o woni Arktyki się o sen prosi A duchy już nadzieję wkrótce przyślą Wodospadem spada wiary tu otucha Czyniąc dobro sukces tutaj odnosisz Serce smutkiem nigdy nie wybucha Bo o drogę z aniołem w duchu prosisz Morze ze smutkiem płynie moich słów Gasi ogień wojen i pragnienie me dnia Chłodzi też czoło i ociera poty z głów Szuka ufnego tu do popłynięcia ucznia A mój dzień kończy się z nutami czynu Ostatnim poświęceniem serca rudego Zanurzę język w szklance mojej dżinu Pośród ludzi obcych tu i świata obcego Przeto błagam zbawiciela dziś o połowę Złotej, ludzkiej i mnie miłej tu bliskości Abym mógł ludzkości dowieść słowem Że nie warto nigdy żyć w obojętności Autor: Dawid Rzeszutek
  17. @A-typowa-b Kłaniam się Niziutko. Dziękuję za wyrazy uznania. Też jestem z wiersza zadowolony. Może to nie wiersz wart Nobla, ale w moich tworach pasji, raczej się wyróżnia. Dzięki raz jeszcze. Pozdrawiam!
  18. Melodia oniryczna Współczucia wody wodospadem spadają Niecne zamierzchłości gruntują się myśli To duszki wody w winie wieku się kalają Na wietrze ocaleni czują że z siebie wyszli Troska buduje wał a z przodu biegnie złość Kukułki znów wiją gniazda nieścisłości doby Pielęgnują w świetle słonecznym młodość Gdy chłopy spijają bimber jak puste nieroby Człowiek przy natury wrzaskach i radościach Jest nagi jak Adam i Ewa w raju zakątkach Gdy grzechu był jeszcze odległy winy krach A Ewa dopiero słabość rękoma lekkimi utka Noc przywodzi zapachy pól, lawenda kwitnie Kruki cmentarze na Ziemi dokładne stawiają Za wszechwiedzą Bóg przymierze przetnie Parze, którą wątpliwości świadomości kalają A dzieci wygnane śpiewać będą hymny ziemi Pisać prawa przymierza i pić miody słodkie Na straży raju staną ogniści aniołowie niemi Ich pióra lawendą przepełnione będą gładkie A ów poeta cykutę z Sokratesa kielicha pijąc Wspominawszy swoje elegie najpiękniejsze Umiera, pianę morską z pyska nazbyt tocząc Wspomina róże i narcyzy te jeszcze jutrzejsze Bo dzwon uderzył jak serce ów archanielskie I wyrok padł na stół losu poetyckiego druha Wśród pnączy krzywdy w momenty sielskie Bo serce poety na rozkaz Boski wnet wybucha Autor: Dawid Rzeszutek
  19. Że niby się coś kołysze Z dzwonkami kwiatów kołyszą się marzenia Wśród nich brzęczy ta czarniejsza zaraza Co prowadzi na szafot cnót niedowierzania Rani sacrum odczuć jak bolesna skaza Księżyc budzi instynkty do szaleństwa tańca Wśród pni najstarszego lasu i gałęzi nauki Prowadź panie do nocy dziejów ów końca Do czasów upadku wiary nadziei i też sztuki Wiedziony tylko wstążka upadłem zbyt nisko Pod podłogi natręctw i upojnego szaleństwa Droga ta idąc było bardzo ślepo i też ślisko Droga wiodła a jestem wrogiem męczeństwa Cóż z marzeń i z tej pełni światłej księżyca Kiedy życie połyka jak Jonasza ów wieloryb Kiedy Dogniata do dna wymiotów kotwica Kiedy na kontrolce świeci się awaryjny tryb Nic powiadam wam moi bliscy i też odlegli Ludzie których tu chociażby czuje że znam Niech grzmią kościelni i świeccy ów biegli Bo wymykam się z waszych marnych ram Autor Dawid Rzeszutek
  20. Dzwon wizjoner Rozerwany dzwon granatem sumienia Jak lichwiarz otwierający swe nagie serce Brzmieniem dociera do duszy ów cienia W najdalsze mroku moje nieświęte korce Tam jak w maku główce tysiące galaktyk Tysiące głów na rzeź wysłanych listownie W dźwiękach jego upadam jak agnostyk Na kolana i modlę się szczerze i sprawnie Już serce pęknięte, tak jak i święta głowa Dziury od wibracji śmierci mnie powlekają Z gwiezdnej aury została czarna i kakaowa A pająki do melodii requiem dzieło tkają Za dzień lub dwa powstanie miejsce azylu Pająki wiedzą jakie zadanie jest ich dzisiaj Wiedzą że wrogów jest pełno, wiedzą ilu Bezpieczna jest tylko śmierć i rozbicie jaj Bez serca liczę nuty na powiekach łzawych Nie czuje zapachu żony we wspomnieniach Nie doznam u boskich sług żadnej wrzawy Bo duchowo kosmos mnie wciąż odmienia Noc i grób - cały cmentarz nagich grobów Ów tęczami polerowany zmartwychwstania To zrujnowana kaplica ów miasta Grzybów To miejsce pierwszego ludzkiego powstania Wichry tarmoszą różane ogrody szarą aurą Echa dzwonu dotarły też do małej wioski Gdzie niedziela straszy śmiercią i też karą Gdzie prześladowane są poważne wnioski Brzmienie umierającego dzwonu wyszydzają Koneserzy smaku wybitnie dziś wykwintnego Jedyne co znają to życie, a śmierć odradzają I zepsutą od grzechu duszę dnia pamiętnego Czuję, że wieczność budzi po drugiej stronie Gdzie zło nie istnieje z przyczyn technicznych Tam wszyscy znają się jak czarne dzikie konie Jak owe światła przeplatane latarni ulicznych I nieszczęście przywarło jako rozrywka tutaj Zło którego tam nie ma staje się przynętą To prawda jest odwrotności, prawa jak kraj Tłumaczona wariactwem i wolą ów przeklętą To wynika z rozdartego serca - dzwonu ducha Liryka przepasana zdobieniami alchemicznymi Szczypta prawdy po której tańczy stara kostucha Nabita działaniami niezbyt dziś tragikomicznym
  21. I dobrze,że tak masz, ale poezja winna jest intrygować, dać jakaś myśl, udekorowaną obrazowymi metaforami. Mimo tego że nie jesteś wieszczem a amatorem myślę że fajnie jest się rozwijać. Sam osiągnąłem wiele cennych kroków we własnej poezji. Też nie jestem wieszczem a amatorem jednak serwuje teksty trudne,kontemplacyjne,obrazowe, metafizyczne na ile oczywiście pozwala mi głowa i talent. Mój tomik poezji który wydałem dziś wydaje się raczkowaniem a każdy tekst zbliza do perfekcji przez rozwój. Daje ludziom bajkę tragiczna i szarą ubrana w woal obrazów charakterystycznych, dekadenckich, turpistycznych, które grobową atmosfera zmuszają do myślenia o przemijaniu. Też do ideału mi brakuje wiele,ale Idę ta drogą i widoczny jest postęp, co sobie chwalę i tobie również polecam. Kto wie może za jakiś czas doznam zaskoczenia i zachwytu podczas odczytu twojego tekstu. Tego życzę tobie. Pozdrawiam Dawid Rzeszutek vel Marionel Moriel
  22. Witam Serdecznie Wiersz pachnie prostotą dużą, ale i tak pozwala odczuć pewien efekt. Usilnie chciałeś napisać tekst rymowany i nawet całkiem nieźle wyszło. Jest sensowny, składny, i ma jakiś przekaz, ale ja jestem fanem poezji mistycznej, turpistycznej dekadenckiej i takie teksty robią na mnie wrażenie. Przy nich twój tekst pachnie prozą poetycką ubraną w rym o metaforze marnej, ale jak mówię, nie jest to fenomenalny tekst, ale jest jakiś magnez co przyciąga i pozwala płynąc do samego końca, to chyba zasługa całkiem ładnych rymów. Ale oczekiwałbym alchemii słowa, ważeniu wyrazów i trzeba obrazy jakieś prezentować, obrazy które są alegoriami samymi w sobie, a dodatkowo treść płynąca powinna przeplatać nić przez obraz alegorii i utworzyć dodatkowy wymiar, często niedostępny po jednym przeczytaniu Aktualnie jestem bezrobotny także wiersz mi tematycznie bliski. Szukam jednak pracy, tak samo doradzam poszukać inspiracji dookoła siebie, by wiersze nie były zbyt banalne w przekazie. Autor: Dawid Rzeszutek - Marionel Moriel
  23. Witaj Serdecznie !!! Proszę mnie nie zrozumie źle, nie jestem wrogiem Twoim, a jedynie pragnę wnieść nieco krytyki z osobistego punktu widzenia, jak nadać sygnał z bezludnej wyspy - jednej z tysięcy na oceanie. Nie jestem pewny czy to jest wiersz. Tekst jest bardzo prosty, jest to proza ułożona w pewną formę układu wyrazów wcięć i spacji, ale to niemal jedno zdanie, które nie zawiera nic intrygującego ani mądrego. Być może jesteś początkującą poetką, to dobrze, że piszesz, ale warto skupić się nad tym co przekazujemy i w jakiej formie. Serwowanie pojedynczych zdań to bardziej proza, a układ wyrazów tylko zamazuje prostotę co jest jak próba kamuflażu. Osobiście postarałbym się o takie przygotowanie do pisania: 1. Przygotuj główną myśl wiodąca ( cytat łaciński, motyw egzystencjalny, konkretna stylistyka, forma ) 2. Wyobraź sobie akcję i scenografię treści pomysłu 3. Pisz łącząc myśl wiodącą z tłem wg formy jaką wybrałaś 4. Staraj się dawkować metaforę i zachowaj ciągłość tekstu 5. Układ z rymem lub wiersz biały to twój wybór 6. Unikaj sztucznego patosu 7. Sprawdź tekst kilka razy po napisaniu, zanim opublikujesz. 8. Po kilku dniach przeczytaj i sprawdź czy nie chcesz nic zmienić 9. Opublikuj Gdy tak podejdziesz do tematu pisania, jak napisałem nabierzesz dystansu i wprawy, a każdy wiersz to będzie wyższy poziom, aż staniesz się naprawdę dobra. Każdy może być dobrym poetą, ty też, tylko musisz nie być w gorącej wodzie kąpana, a chłodna, letnia... i stanowcza oraz konsekwentna. Pozdrawiam Cię Serdecznie Dawid Rzeszutek - Marionel Moriel
  24. Witam Cię Serdecznie !!! Piękny wiersz, zrobił na mnie duże wrażenie ponieważ jest taki wolny do maksimum esencji, a przestrzeń wolności jest wykorzystana w stu procentach produktywnie. Jest to dar by skupić odbiorcę, odwrócic uwagę od prostoty zasadnej dla wiersza wolnego i wbić igłę z wenflonem i pompować kroplówkę poetyckiej treści własnego autorstwa, a Tobie się to udało w pełni. Jestem pod wrażenie, żeby było jasno, każdej linijki, tekst jest składny intrygujący oraz przemyślany w każdym momencie, co jest rzadkie, a jedocześnie nie jest tak przesycony metaforą, że aż za ciężki i mdły. Wrócę do Twojej poezji jeśli tylko będziesz publikować. Ten wiersz stał się dla mnie twoją wizytówką, która zaaplikuje ci SERCE i cichego kompana twoich dokonań na POEZJA.ORG. Serdecznie Pozdrawiam. Dawid Rzeszutek vel. Marionel Moriel
  25. Niewierna modlitwa kruków Rozbiłem białe tabernakulum modlitwą Długo leżałem potem jak gdyby martwy Zajęty za liściem jesiennym moją gonitwą Szukałem drogi do rzecznej małej tratwy Kościół solą ziemi, wiecznym tu kuszeniem Groby pobielane zatajają majątki i grzechy Są latarni niby napotykanym zniszczeniem Dla piekielnej winowajców krwistej uciechy Cmentarz zapłonął złem, podpalono niebyt Trupy piją dzisiaj krwawą Mery odbytami Czeka nas upragniony koniec, to ten świt Kiedy będę stał za nieśmiertelności kratami Modliłem się o smutek i chwilę najcichszą By kontemplować nieistnienie śmiertelności Zajadając się cmentarną ów wdową - wszą Nie było w witrażach kościelnych wieczności Uchodźcą jestem z portalu piekieł odprawy Bez bagażu i bez modlitewnika idę tu bosy Wśród modlitw tu czystych zielonej uprawy Szukam zardzewiałej śmiertelnie małej kosy Róża złożona jedna jedyna prawdziwie zła Odprawia egzorcyzmy zdjęta Chrystusowi Pole kukurydzy pełne kruków dopełnia tła Chyba oddam się finalnemu wiary ciosowi Boga nie ma, bo spłonęło perpetum mobile Wysiadł zegar wieczny pilnujący wieczności Aniołki matka całuje w policzek bardzo czule Tylko brak mi mołotowa i też szatana czelności Bo modlę się do sił nieżywych i nieświętych I już ciśnienie rozwala czaszkę skroń i oczy Wciąż leżę wśród pism całkiem przeklętych A szatana strażnik przy mnie wciąż kroczy Autor: Dawid Rzeszutek
×
×
  • Dodaj nową pozycję...