Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dawid Rzeszutek

Użytkownicy
  • Postów

    536
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Dawid Rzeszutek

  1. Modlitwy - niebieskie nożyce Dźwięki rujnują mury twierdzy serca, Oddycha ono nutami miłosnej treści, Kołysze się księżyc o twarzy sierpca, Gdzieś dusza twoja obok tu szeleści, Czuje duszą mantrę twą niestworzoną, Kocham, bo trwam wśród woni zórz, Świadomość noc dziś ma poszerzoną, Głos męski anioła szepta - coś stwórz ! Nad grobem twoim dziś znów świetliki, Oświetlają tu drogę modlitw krwistych, Wspominam czar twój i twoje też triki, Wśród borów, gdzie dom jest ojczysty, Pięciolinia uczucia wiecznie jest pełna, Nuty układają się w ciche pozdrowienia, Pamiętam, twoja rada była i jest celna, Tylko ślub u góry wymaga ponowienia, Ale już czas przestał ranić sekundami, Nie zabijają łez zegarynki złe partytury, Zapisuje czułość na pamiątkę kodami, Dominują nasze kochane czarne d - dury, Teraz zasypiam, być może raz ostatni..., Czułbym w końcu to w sercu mrowienie, Wyjdę z tej pustki i zgniłej tutaj matni, Bo ciężko płacić dniami przy ich cenie, Moje życie - to słońca i żółte księżyce, Drogi do sklepu i do rodzinnej schedy, Ale rozewrze bramy jak błękitne nożyce, Odcinając mnie od smutku i od biedy, Połączymy się w klucz, jak wtem gołębie, Róże z grobu uniosą każdą naszą łzę, Jednością staniemy się u Boga w niebie, A na ziemi będziemy kroplą, nocą i bzem. Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  2. Filo zdradza Zofos mistycznie Byle kołysać się tu na liściu dębu Huśtawka nastrojów już nie bytuje Bo w pełnym szeregu tygodni zrębu Szatan jak płomień dłoń mą ujmuje Modlić się pragnienie me też rośnie Do róż ze starego świtu i zodiaku Myślami dążę też do łaski we śnie Do spełnienia służby i tchu maku Słońce przewraca stronice imienia W kałuży ikona odwraca dni historię Leciwego jak cienie tu westchnienia Prostując rozpoznań me trajektorie Kropla złota czerwia wykrwawiona Upada za sekundami ja z zegarynki Kraju wolność dziś niedoceniona Zrywa cienie ze ściany jak ów tynki A ja duszę się duszami tu zmarłych Puszczam kaczki na tafli snu i czasu Wobec prawdy stoimy my jak karły Wobec historii dzikiego wokół lasu Zapamiętałem prawo moje miłości W winie winnym zbyt przed sądem Wstyd toruje czerwone lica czułości Zaginione w kole zwanym rondem I dziś umieram wśród gołych gwiazd Obnażonych z mechaniki kurtyny Kanta Umieram jak mój biologiczny pojazd A w tle zamiast requiem gra szanta Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  3. Walkirie dziś fruwają nad walk polami Krew się leje na cegły starych budynków Czy świst kul nie zlał się z dzwonami Gdy ojcowie chowają swoich synków Łącznik biegnie ściska mocno meldunek Niesie odwagę i honor wojska na piersi Czy bólu w głowie nie wybuchnie ładunek Czy Polacy nasi czy Niemcy będą pierwsi Ostrzeliwują norę - wyrwę w murze wielką Polak nie boi się zginąć bo ginie z honorem Jak zawodowy aktor z pamięcią wszelką Drogi wolności wyrastają ale są pozorem Walkiria chwyciła za bark i ciągnie duszę Gdzieś w niebiosa gdzie spocznie i pożyje Szatański lord woła szalenie - to ja kuszę To ja w sobie wygranej losy dzisiaj kryje Falami pot zalewa żołnierza co szturmuje Posterunek leśny z karabinem i granatem Już żadnych zasad nikt wokoło nie pojmuje Każdy dla życia staje się loteriowym katem Kula łącznika co niósł ważne dziś rozkazy Przebiła pierś Niemca niewolnego nazisty Polak strzelił trzydzieści trzy tu celne razy Wynik rozrachunku na szali jest wyrazisty A flaga wisi zwiewna, słychać głośne modły Partyzanci osiągają przewagę przejrzystą Teraz jedni nacierają a innych ciała pod jodły Niesie sanitariuszka co twarzyczkę ma czystą Wojna to zło wrzeszczy sumienie ochrypłe Grzechów więcej jest po stronie wroga Nasze polskie winy na zawsze są szczupłe Takie co udźwignie je niewinności droga Medale na piersiach po wojnie wspominają Ofiarę za wolność, za honor, za nasz kraj Wartości błysków szlachetności ludziom dają A prezydent woła - żołnierzu żyj i wokół trwaj Autor: Dawid Daniel Rzeszutek.
  4. Duchem Tatr Nie unoszę brwi nie spoglądam na przód Wśród zgiełkow gazet i klepsydr szarańczy Niosę na skrzydłach przegniły ten ród Ktory z kościstą panią pija wina i tańczy Jak Kasjopea migocze moje serce zranione Milionem ukrzyżowań i męką Golgoty Twe Boże dary są oazą i nie sa przecenione Najwiekszym darem uznaję twój dar cnoty Wśród ruin stanę, posrod ruin wszechświata Ja jeden który dostrzeże ostatni wybuch dni Jak ten, co pod przymusem bierze rolę kata Który ofiar ma pęczek i szuka na glowy pni Nadzieja że gwiazdom jak łabędziom ulże Gdy grzech odkupi tryskająca wokół krew Gdy obronie skrzywdzoną niewinną duszę Tańczącą tango wśród drzemiacych drzew Gdy wolę wykonam i karabin złożę u Boga Gdy znów wolny będę jak ten zachodni wiatr Wybierze za mnie los miłosna twoja droga Uniosę się ponad górami, będę duchem Tatr Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  5. Świat krwawi nocami Świece cmentarne krwawią ciszą A noce w burzy nastroju milczeniem Znicze pamięć o historii nam nucą Cmentarz czasu jest zwieńczeniem Cisza spada na łyżeczkę heroinową Milczenie staje sie obsesją mądrości Myśliciel na noc staje sie szarą sową Nagrobki z epitafium proszą czułości A księżyc ksiedzu ucieka spod tiary W natłoku modlitw Chrystus umiera Czy doczeka Krzyż wyzwisk i też kary Gdy wina zbawienie ludu rozdziera Czy cisza pokłuci sie z milczeniem A znicz zabije nocy szkaradne cienie Jakby wrzask narodzin młodej epoki Wywołał choroby nadejscia kroki Bo czlowiek nauczył sie tu wolności I krzykiem zbawia każde swoje prawo Czy nie czujesz choroby sprzeczności To modlitwa ulatuje a nie idzie nawą Wiec mówią kochajcie sie wzajemnie Czyśćcie sumienia goryczą pokuty Bo cisza niesie milczenie w dni ciemne A jasności założono cenzur półbuty Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  6. Listopadowy topór kata Odchodzę lekko po liściach listopada W głąb cmentarnej zadumy o zniczach Idź za mną do światła - taka ma rada Miej miłość w swych śpiących oczach Mokre krawędzie spoconych i martwych Liści co już ostatnie biorą tlenu oddechy Tych żołnierzy honoru już nie nowych Odwagę wiodą tu pod polskie strzechy Ja tez mam broń i celności się dziś uczę Pióro czarne jak wokół listopadowe noce Wygnanym wyroków wnet tutaj dorzucę Bo prawa drogą jak ten niewolnik kroczę Napisze wyroków pełne jak głów koszę Krew szkarłatna pragnie tryskać rzadziej Wielkich modlitw konsekwencje ponoszę Jak iść by nie upaść dzisiaj ci doradzę Morze dłubie mokrą dłonią zdania dni Może sztorm rozmyje o karze wyroki Lecz mój zamysł nie zginie wśród pni Już kat rozpoczyna do wyroku swe kroki Ostatecznie winni trafią w dusz otchłanie Sąd satysfakcje ma - nauczke wam daje Bo to ty tworzysz nam prawo święty panie Cieszysz się dobrem, cieszy go karanie Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  7. Myśl jak dym ulatuje kominem Zagadkę tworząc nieboskłonom Bo ktos za mnie wybrał dolinę Która drogą wiedzie mnie słoną A kazde wszak tu brzmienie tonu Magiczne i dające do myślenia Powoduje szereg okazji zapłonu Materi w nas wiecznego cienia Poszarpany cień płonąc spowiada Stare drogi swoje po bialej ścianie Na oskarżenie Boże odpowiada - Zlituj się i zbaw o wieczny panie A oddam serce by urosła tobie róża Gdy flaki zjedza robaki matki ziemi Bo charakter ostatnia zbiła burza A spowiednicy nasi sa całkiem niemi Jedynie ostatni pochód korowodu Zamknę w sejfie gleboko w duszy Obraz i dźwięk wolno do przodu Proprowadzi wrażenia i też poruszy A finalnie ludzkość to tylko błysk Marna sekunda w istnieniu świata Sekunda lotu przez czas jak pocisk Wystrzelony przez sadystę - kata Zamkniesz oczy na biały żywot dni Otwarty na wieczności czarną woń Módl sie czlowieku a raj sie przyśni A udasz sie w święta i miłosną toń autor: Dawid Rzeszutek, Marionel Moriel.
  8. Księżycowy nokturn upadku Księżyc leży i szczeka złymi gwiazdami Pośród nieba pól nie widać drogi życia Tylko śmietnik oddycha tła promieniami Marnego, śmierdzącego mgieł poczucia Pośród dzikich róż leży snu wiekuistego Łka o nędzny uśmiech u blond dziewicy O chłam dni z żywota psa nieszczęsnego Wyjętych w płomieniach gniewu z kaplicy Jarzy się krzew co zimny jest i czerwony Gwiazd hołota obojętnie wokół spogląda Jarzy się wiara i jej przeklęty tron i korony Bóg uwagi od ludu wściekły tak pożąda Bo ciemny człowiek żyje tu w przypadku Światła ani cienia blasku wcale nie widzi Bliźni schowany jest w jego syfie w zadku A reklama ciemnoty z konsumenta szydzi Co by było, gdyby upadł wspaniały świat? Czy człowiek krwi potoki swej zapamięta? Czy choć przetrwa sprawiedliwej nocy kat? Którego wiodła siła prawa i też przeklęta... Może, choć kamień człowieka zatrzyma W zimnym, twardym sercu po Apokalipsie Bo zagłady żaden człowiek się nie ima Zawrze się w purpurowych rzek popisie Ostatecznie i tak szczęki zjedzą zgniliznę Zamkniętą w trumnie w betonowym śnie Kto zapamięta, że wielbił swoją ojczyznę Gdy siła serca na pracę dupę swą wypnie A duch jakby mógł zwymiotowałby na los Chowając wyroki do aktówki w niebiosach Tam świat oczekuje na obłędny i prawy cios Zanurzy się w otchłani i zawyje po losach Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  9. W wolności sie najlepiej błądzi Odejdź upojeniu swiata ty obojętny Niech zainteresowanie Cię zwycięży Bo nietrzeźwości jestem niechętny Chcę być z różami, nie wśród węży Substancja ma zwycięską naturę Chemikalia łykamy na nieszczęście Zamiast wielbić idei żywą konfiturę Zaciskamy na świat dzikie pięście Bo dym z komina znaczy istnienie Na mapie koloru wyjących niebios Śladem zbyt ulotnym jak złe cienie Co dla dorosłości są jak silny cios Wrażenia uniesienia budują pamięć Być młodym i dzikim to czas ciężki Anioł stróż zły zaciska silną pięść A na piżamach pojawiają sie prążki W starym etapie lini tego nieistnienia Odużenie odbioru sygnału nienawiści Bywa skryte w pamieci światłocieniach Spokój przemyśleń sens śmierci iści Niech Bóg młodość błedem nazwie Gdy odurzenia kręgi lekko zataczałem I sumienie mnie przed sąd pozwie Ze nie rady a błędy na szyi wieszałem To prawem jest młodości by błądzić Chemią malować balans na granicy Mozesz byc stary i akty te osądzić Zabić w polach zardzewiałej pszenicy autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  10. Wymowa szumu wyobraźni Gdzieś szumią gazety nocą późną Szpaki dziobią nasiona goryczy Ludzie w pomyleniu swym się różnią W tym leżącym na symbolu pryczy Pośród gajów słychać piekieł krzyk Ogary rozdrażnione wyją do księżyca Damę karo niszczy król otchłani pik A jopek dary przeklętym przemyca As wachluje swoją mocną stronę Co wyrywa z korzeniami i miażdży Bierze dziewice w gromu obronę Kiedy nad landem deszcz dziś dżdży Ogród osłonięty anioła skrzydłami Zakreślonym okręgiem dzikiego ognia I Adama ostrymi w oborze widłami Gdy honor walczy z formatem dnia Groby leżące wieczność na mej ziemi Wśród bluszczy i zagadek wieczności Podziwiali ludzie głusi i całkiem niemi Tak dziś obdarci z ludzkiej możliwości Ale słońce już zachodzi noc przybędzie Kartka też już wzywa do pisma końca Odlatuje poeta do ciepła jak łabędzie Odlatuje z nim wena nadworny obrońca Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  11. Mezalians nikczemny nad miłością Księża pod sutanną płaczą za duchami Co żywiąc sny dławiły straszne ich chwile Bo oni drżą przed bolesnymi odsłuchami Treści lecących na anioła skrzydłach milę Tyle róż upadało w ogień kuźni trudów Obracając czerwień w dymów czerń Czerń grzechu nieboskich dziś ludów Czerń czarna jak ziemi grobowa darń Ostatkiem siły dmucham ponton żywy Dmucham sercem, bo nie tylko płucami Kiedy przyjdzie odpłynąć na brzeg Niniwy Gdzie sad zasrany dziełami jak owocami Tajemnice kuźni zdradza płodny kuśnierz Który wolał zginąć niż zdradzić wolności Woła pędząc w tunel ból wiernym uśmierz Woła dodaj ludziom wszech miłej czułości Krater ostygł a uczucia dawno wyschły Serce nie poi czerwonym życia nektarem Skaczą tylko wszędzie stargane pchły Cień nocy w świetle księżyca jest darem Kończy się opowieść kruczego braterstwa Poderżniętych żył w geście wyzwolenia Tego dekadenckiego wśród róż dziaderstwa Wśród Maków Monte casino smug cienia Odpowiedzi tylko jeden wulgarny mają cień Rzuca się na partytury jego końcówką złotą Światła Venus co rozbłyśnie każdy dzień Tylko dziś śmierć to cień i on tu pała ochotą Bo różańce nie odniosły żadnych sukcesów Stały się podwalinami przegranej w szachy W szachy między dobrem a złem ekscesów Wszyscy upojeni i utopieni byli po pachy I modląc się mocno i wiernym będąc czas Wieczności co końca ani początku nie ma Chciałem powiedzieć że kochałem tylko raz A idea tego uczucia mnie za krtań trzyma Kiedy stukniesz w szybę starymi dłońmi Zakończy się cierpienie wytoczone działem Wszyscy obudzą się - będą znów przytomni Obudzą się ubrudzeni gównem czyli kałem AUTOR: Dawid Daniel Rzeszutek
  12. @Kapistrat Niewiadomski Lubię styl dekadencki za realizm, którego uwydatnia ból i cierpienie. Chyba tylko przez to pisze w takiej tonacji. Czasem mam wrażenie,że jestem sadomasochista, któremu pisanie i czytanie takich tekstów sprawia przyjemność, sam jednak nie wiem czy to prawda absolutną i czy to źle czy to może taki wewnętrzny hardcore, jakby wyższy pułap. Nie mniej świat też się nam na oczach wali, globalny reset, bessa na giełdzie, hiperinflacja, niż demograficzny w Europie, zmierzamy ku końcowi świata jaki znamy, a aby do tego doszło stary świat musi zostać zniszczony. Pozdrawiam! @walvit Dzięki, lubię taki styl. Jest cechą moja charakterystyczną. Pozdrawiam!
  13. Odradzająca moc podróży Tęsknię do Itaki, która ginie we mgłach Wśród płomieni olimpijskich trwa jej cień Jeszcze mocniej gdy nad mą głową krach Rozbija ostatni człowieczeństwa pień Oliwkowe gaje żyją cykad w nocy ariami Podróże senne po skraju pagórka budują Niepewność niszczoną modlitw dobami Całymi oświecenia eonami nut wtórują Mój świat ma pręgi na rękach od niewoli Czyste jedynie sumienie i ciut woli życia Uzależnione od wiatrów i też bogów roli Oferujących kajdany i wyrok do odbycia Uciekam pod prąd paraliżujący oddechy Na przekór śmierci wplątanej w cyrograf Przez brak miłości miotany bez uciechy W mękę pańską co widnieje jak autograf Dziś zjadłem robaka popiłem szczynami Stałem się ofiarą każdej pięknej myśli Nie poruszam, wyjąc z bólu, kończynami Wołam do anioła stróża - wsparcie wyślij Głucha cisza ogarnia, czuje smak grobu Te mchy, karaluchy i stare wszy tam żyją Czekają namiestnika i od niego swobód Już widać jak za darmo moja krew piją Czy Itaka przeżyje jeśli mnie zjedzą oni Czy stan ten katorgi kogokolwiek odkupi Gdy marnotrawny sen wieczność trwoni Jak ten marazm śmiertelny i też ten trupi Niech marzenia wyjmą mnie z otchłani Choć na moment z wiecznego cierpienia Niech ci życzliwość gołąb niesie o Pani O ty, co jedyna wyszła za mną z cienia A uwolnię się z kajdan i rozwinę żagle Przez wrota piekieł wypłynę ku jasności Stanę na posterunku jak wicher nagle Obalę cierpienie aktem cennej mi litości Czarne wrota zamknę siłą we mnie smoka Jak umysłu Pan obalę szaleństwo morza Bo żona jak wieczna róża to sił ma opoka Bo siła jest jak błękity w przestworzach Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  14. Apokaliptyczne zaślubiny Mogilnych ciemności przybądź mi tu o Pani jasna Naga w objęciach szpetnego dzisiaj zdrady anioła W tą bramę co rozsądnie jest zwykle nam za ciasna Gdzie ścieka gorąca magma, grzechu gęsta smoła A zapalimy znicz ten skurwiały i nam tutaj jedyny Wśród gwiazd nocy ślepych na czasu nieszczęście Gdzie rodzi się krzyk w otchłaniach nieświęcie siny Gdzie demony szalone ochraniają nasze wejście A drzew zapłoną dziś zdziczałe i chore głów korony Wściekłe zwierzęta zaatakują niewinne ludu domy A my będziemy padać na twarz i robić im tu ukłony I wymiotować obłędnie na przeklętej drogi strony Kiedy nadejdzie chwila pamiętna i nas też budząca Kiedy stare nasze ciała zajęczą od tych wulgarności Będziesz jedyną kobietą co orgazm trwa tu czująca I zapragniesz w Jezusie poczuć nieświęte objętości A świat przeminie przez słońce pożarty i też drżący Jak w konwulsji drży marność i ulotność jego materii Wtedy ja będę tym jedynym radość tego czującym Poza wszechświatem, gdzieś w przeklęcie mej exterii Będę, choć nie istnieć pragnę o morze dziś bardziej Pragnę zamiast raju zgnić w ludzkiej tu nieprawdzie Zamknąć oczy i zatracić się w obłudy mym narodzie W wszetecznych spowiedzi ostatniej posługi układzie Bo kurwy mi bliższe są od tych czystych i pięknych Tych co maski noszą anielskich wojaży najemników Tych nigdy nie zgorszonych i dumą swą ponętnych Bo gówno życia posiada więcej honoru czynników A jeśli jeszcze usłyszę choć raz wasze Ojcze Nasz Osrane waszymi zepsutymi przez winę sumieniami Uwierzcie, że przebudzi się finału piekielna ta straż I przybije was tu do grobu cmentarnymi wieńcami A mnie zrodzi się nowe marzenie zniszczenia świata Każdego atomu skurwysyńsko boskiego stworzenia Niech rola ta będzie moja - mnie nadwornego kata I wepchnie ludzki upadek w rozkosz płomieni cienia A zwieńczeniem wieczne zaślubiny moje i mej pani W goryczy i bólach porodowych nowej znów tu idei Będziemy stać grzesznym pożądliwościom oddani Będziemy winni gehenny, której nigdy tu nie widzieli Bo posłuszeństwo ma znamiona szalonej niewoli Zabiera godziny różańcowych modlitw dziś bez celu Podobno widzą jak Bóg przybywa do nich powoli Kurwa, kto was przeklęty nauczył zepsucia modelu? Zakrzyczysz jak rozdzierana na atomy żona piekielna Gdy włożą Ci pierścień miłości wiecznie sadystycznej Będziesz wrzeszczeć i kąsać blisko mnie i bezczelna W uroku czarciego uczucia o wenie wieku mistycznej Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  15. Przeklęty Nazista Krzyczę przez sen jak żyd za ów zegarkiem Wartym więcej od ortodoksu jego żywota Pocieszony niechaj będę sennym kanarkiem Za wroga dzisiaj mam spoconego tu kota Kalam się w błocie po łokcie i obdarte kolana Szukam skarbów, które schował pod wiekiem Oskarżą już nie ortodoks tu jego u góry pana Co tapla się w rachunkach z gwiazdą - czekiem Gdy spokój nawiedził mój rozum tu rozbity Czekający z karabinu ostrzału dupy mnie goja Deszcz spadł pereł świętych łez dziś obfitych Na środku morza świeciła się tam granicy boja Nazistów nie interesują trupów szalone liczby Każdy pada jak kukła kiedy strzelają szybko Choćby złoto tam przeniósł i perły tam choćby Nie patrzę nawet jak upada czarująco i gibko Zabiorą ciało i zaleją wapnem rozpalonym Kukłę co kiedyś ważną tam rolę odgrywała Poczuje się tutaj żydem szybko uwolnionym Poczuje jak matka ziemia długo żyć dawała Koniec żywota, Vivaldii i jego koncert słyszę Oddałem się za garść piachu i dwie modlitwy Czuję spełnienie i oddaje się w czasu głuszę Nie będzie na mnie przeklętego żadnej sitwy Grób wibruje numerem dziś trzydzieści trzy Oddałem się czyśćcowi gdzie jest vacatio legis Nie oddałem złota ani honorów mu ani krzty A demony w piekle po koncercie biły mi bis
  16. @duszka Dziękuję Duszko serdecznie, cieszy mnie twoja wnikliwość i to że po prostu jesteś gdzieś w moim świecie :) Pozdrawiam cię ciepło
  17. Apocywilizacyjny stan wiary W kaplicach już świece nie płoną Kardynałowie zrzucają celibaty Cali grzechu pokryci czarcią błoną Wysyłają ministrantów na czaty Grzech mnoży się i też się rozwija Infekuje czyste ornaty i sumienia Czas wielkości modlitw przemija Chowają się niewolnicy do cienia Czerpmy ze studni wodę wieczności Co ukazuje prawdę o zmierzchu W winowajców nocy bezczelności Nie patrzymy na ołtarze z wierzchu Czara wymiotów dusz i ich sumień Jest pełna złego występku o północy Proszę Boże mój weź świat odmień Bo nadciągają z mroków win prorocy Umiera we mnie otucha i jej też siła Umiera przed oczyma kościół stary Bądź o wieczności choć raz mi miła Bym na moment wydostał się z tej mary I bym ukorzył się raz ten przed światem Jako poeta prawdy i prawa wolności Byś Boże nie mnie a im stał się katem Przy napływie piekielnych przyjemności Autor: Dawid Rzeszutek
  18. Trumienna lokomotywa Zagłodziłem się łykając treści z wiadomości Niedosyt każe mi płakać nad całym krajem Sznur w pogotowiu wisi, brak jest okoliczności Ulewa pod oczami wiecznie trwa - nie ustaje Trumny wszystkie podobno wygodne i miłe Lokomotywa ciągnie długo wagony śmierci Odciągając chorobę odciągamy marna siłę A robak w sercu kolejny tunel do raju wierci Jest nas banitów cała banda dziś wygnanych Ponad lasów uroki i ponad rzek silne zrywy Celów w życiu brak nam życzliwie obranych Jedno wiem, że duch we mnie jest wciąż żywy Każdy z wyrokiem gdy dojedziemy do stacji Jak ukamienowany nędzarz wśród żebraków Wycinamy nowe korony z gałęzi ostrej akacji Chociaż wolimy polec w walce pośród maków Cóż poradzić jak w lokomotywie jestem śmierci Od urodzenia i innego światła nigdzie nie widzę Zakochałem się w cierpienia Chrystusa ćwierci Ale słyszę jak szatan się śmieje, wtem i ja szydzę Słabość liścia jesiennego kruchego na wietrze Odziedziczyłem po przodkach urosłych w lesie Ocal mnie jednak Panie i ty najświętszy Piotrze Bo krzyk mojego cierpienia po świecie niesie Uwolnij mnie od śmierci mimo że umrę żyć będę Uwolnij od zła demonów na plecach oddechów Bo nędzne życie mam i ledwo wczoraj i dziś przędę Mam problem z głowa i stan mam zły bebechów Usnąłem i nadzieja trwa, że wrócę do mych bram Do oazy bezpiecznej i spokojnej gdzie odpocznę Czy tylko tam w raju czy będzie znajomy jakiś tam Gdy w zimnym grobie jesienią, jak kamień spocznę Autor: Dawid Rzeszutek Lubię to! Komentarz Udostępnij
  19. @Nefretete Widzę, że zachodzi między personalna różnorodność oceny wartości wiersza. Jednym się brak sylabotoniczności nie podoba, drudzy są bardziej wyrozumiali i inaczej patrzą. Myślę, że ile ludzi tyle opinii. Mimo, że dzielimy je na lepsze i gorsze, często w tych gorszych zawiera się jakaś głębsza prawda. Nie lekceważę żadnej informacji w komentarzach np. o zwróceniu uwagi na błąd lub na konstruktywną krytykę. Dziękuję z tych powodów również tobie. Pozdrawiam!
  20. @miauczenie owies Witam !! Komentarz uznaję za wybitnie mi wartościowy. Odsłania także cel mojego rozwoju, dlatego raz jeszcze dziękuję. Nie jest to łatwa droga rozwoju, ale poodejmuję się jej już dzisiaj. Pozdrawiam i dziękuję !!
  21. Meandry cmentarnej orkiestry Groby cicho tu oddychają trucizną eteru Tam leży odwłok bez życia i bez wiary Pozbawiony w morzu zniczy jakby steru On wokół pułapek nieba nocnej Sahary C mol na trąbce poddusza siłę odwagi Pięciolinia płacze o więcej łez zbawienia Aby śmierć ujarzmić woła - jedz do Pragi Tam z dance makabr masz do czynienia Epitafium wykułem młodej wieczności Dodam ofiarnego od tronów zwierzenia A łunę ciemną malując jej nieczystości Odbiorę jak bladą chłostę uciemiężenia Idź człowieku w brunatnej wojenki las Kwasem polewają tam drogi przegrane Gdy wieże buduje boskiego planu czas A dzieła ratunkowe są już wyprzedane Tam miny leżą i proszą się o wybuchy Oficer z karabinem na stanowisku stoi Oddziałowi nie brak jest siły i skruchy Dobosz młody na werblu nerwicę ukoi D - dur w skali całego ludzkiego honoru Napawa siłą nieśmiertelności i dozą łez Wśród lasów krzyży i pełnego sitw boru Wyłonią z pod gruzu odwagi siedem tez Kto przeżył płacze, a kto zginął tego brak Tylko pożądane są dzisiaj zimne ordery Bohaterzy ożywają wśród banitów i pokrak Wśród tryskającej krwi i wojennej cholery Grupy trupów proszą o azyl wśród nieba Jeszcze w mundurze kroczą śmiertelni Czy ery śmierci nastała dzisiaj potrzeba Kto zginie, a kto przeżyje? Bądźmy celni... Kończy się wizją w kruków testamencie W alabastrowym pomniku białej mewy Szybującej w podziemnym firmamencie Tam śmierci purpurowe nastają siewy W G - Dur epitafium brzmi ostatnia doba Kończą się siły i wiara upada zawistnie Zrodziła się tam im niemoralna choroba Oficer podał cztery koniczyny pieciolistne Zachodzi me słońce ten raz samotnie Cmentarz świeci świetlikami setek zniczy Wkracza rok w jesiennej zadumy matnię Gdzie grabarz mowę pożegnalna ćwiczy Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
  22. @duszka Jesteś wyjątkowo dobra osoba, bardzo wrażliwą, cieszę się, że taka jesteś, sprawiasz mi ogromna przyjemność komentując i chciałbym jak najlepiej dla ciebie. Cieszę się również, że nie odpuszczasz moich tworów poetyckich. Cudownie, że jesteś ! Bije od ciebie dużo światła, ale jest to bardzo delikatne światło, tak ja ciebie odczuwam, a też jestem wrażliwy. Nie chciałbym ci zaszkodzić. Trzymaj się ciepło. Pozdrawiam
  23. Rozstanie pieprzem pisane Napisałaś, że kochasz innego pieprzem na stole Choć mówiłaś tak słodko mi kocham do ucha A teraz ucieczki przed krwią uczę się w szkole Rozsadek zdradził mnie już głosu jego nie słucham Miałaś wybory dwóch cię objąć chciało ciepło Teraz popiół na sumieniu mam po twoich listach Wydaje mi się, że poruszyć może dzisiaj cię to Może spotkamy się na równoległych mostach Egoista to taki pan jak ten ja, ale odbity w lustrze Nie rozpoznaję twarzy odkąd się wcale nie znamy Widzę tylko pieprz w myślach i oczy twoje bystre Szukam kamieni winy do budowy uczuciowej tamy A cóż będzie jak zostawi cię on ukochany na dnie Kiedy tobie miła będzie zwykle piekielnie tak źle Czy aż tak bardzo nie kochasz już wcale tu mnie Czy oszukałem numerki obiecując niebo ci w tle Zgonu nie wybaczy mi proboszcz ani najświętsza Przecież człowiek z miłości nie jest bestia z piekła Nie bądź szaleństwem opętana jak wstrętna wsza Nie bądź obłędnie na mnie nigdy więcej wściekła Nie znam innej miłości w sercu krew już spokojna Żył nie potnę przywiązania do twojego istnienia Ten stan między nami to podniecająca jest wojna Przypomina mi chwile cudownego tobą upojenia Ale jesteśmy książkami bez wspólnych nam tytułów Komosami o innej choreografii gwiezdnych orkad Nie udał nam się taniec cieni ani ryb złotych połów Mimo, że miałem w uczucia banku swoisty wkład Nie powiem żegnam bo brak wspólnego nam czasu Na smutek w całun ubrany zbawiennego mi cienia Mówię do serca - Wać mość litości weź ból skasuj Niech już nie należy do spadkowego po niej mienia Autor: Dawid Rzeszutek
  24. @duszka Duszko, odczuwam taki niekomfortowy problem, że jednocześnie cię przyciąga moja poezja, ale też czuję, że odciska nieco negatywne skutk, przez co odpycha i nie wiesz, czy czytać, czy nie. Myślę, że musisz sformatować swoje podejście, nauczyć się zakładać chitynowy półpancerzyk, tak bezpieczna tarczę lub zbroję, która ochroni przed negatywizmami mojej twórczości, jeśli wiersze tak na ciebie działają, Jeśli jest jak odczuwam, zdecyduj sama czy chcesz czytać czy nie. Może zdrowie ważniejsze... lub trzeba się osłaniać po prostu. Serdecznie pozdrawiam !!!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...