Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Arsis

Użytkownicy
  • Postów

    4 759
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Arsis

  1. @Somalija
  2. @Gosława
  3. @violetta hej, to chyba pasuje do jesieni...
  4. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  5. @Somalija nie przeszkadzam zatem
  6. @Somalija podrywasz mężczyzn? jakichś Kamilów?
  7. @Somalija ?
  8. @Gosława ...
  9. trzeba ją złapać za ogon, którego i tak nie ma. wtedy dowiemy się czegoś więcej...
  10. @violetta nasa milczy...
  11. @violetta zawraca...
  12. @violetta kupowane? cena chyba się jeszcze nie odkleiła czy to kawałek liścia? @Somalija Aga, nie bądź zazdrosna...było się nie odwracać.,..
  13. @Somalija nie. daj rękę i wstajemy. raz-dwa...
  14. @Somalija wstawaj, Aga, leżysz tak jak na okładce płyty...
  15. @violetta wiem, nie było dawno piosenki. to w nawiązaniu to basisty i wokalisty The Moody Blues Joha Lodge`a. niedawno odszedł, a ta piosenka chodzi za mną...
  16. Arsis

    Odszedł John Lodge

    Gitarzysta basowy i wokalista The Moody Blues
  17. @violetta po mnie nie ma już nic. za mną jest już tylko czarna otchłań nicości...
  18. @violetta no tak, zawsze się dowiaduję na samym końcu, zaraz po psie i kocie...
  19. @violetta to ja mam wiedzieć?
  20. @violetta z kim?
  21. @violetta kto?
  22. @Somalija a, no tak. przystojny brunet w typie Włocha albo Greka... @Somalija oglądam "Co ludzie powiedzą", muszę przyznać, że Patricia Routledge była (już niestety) znakomita...
  23. @Somalija cześć, Aga...
  24. @violetta kto ma romanse?
  25. (próba prozy poetyckiej) Ten czas już nastał. Albowiem jest. Jest… I wkrótce uderzy. W nas. A więc ta korelacja zdarzeń nastąpiła już wcześniej, tylko nikt nie wiedział. Nikt… Nawet my. Drżały płomienie świec w tej ciszy wielkiego oczekiwania. I drżały moje usta. I gdybyś je dotknęła, gdybyś pocałowała, to poczułabyś zimno i drżenie. I zawarty w nim lęk o przetrwanie -- naszej miłości) Wiesz, to mnie obserwuje spoza przeszłości na klucz zamkniętej. I owiewa puste pokoje tchnieniem białej ciszy szumiącej piskliwie i smętnie. (zawsze wtedy, kiedy gorączka rozsadza umysł...) I owiewa stropy, ściany, podłogi. I wiruje wokół sęków na deskach, na klepkach, na pozłacanych ramach obrazów, na brzegach kryształowego wazonu, który zdaje się być epicentrum wydarzeń… Płomienie dopalających się knotów tańczą jak oszalałe, jak w halucynogennych zwidach. W delirium… Nie widzę za wiele i widzę wiele… Wyostrzone obrazy. Wyostrzone zmysły... (I dzień jakiś. Dzień późnej zimy, bądź wczesnego przedwiośnia. Ten dzień słoneczny i mżący kroplami skapujących z sopli. I mżący jakoś tak perliście. Wszędzie. I wszędzie… Wiesz… Matka mi wtedy umarła. W ten dzień marcowy. Wilgotny i tkliwy. Choć, nie. To było w przeddzień jej śmierci, kiedy szedłem ulicą z książką pod pachą.) Wracając z antykwariatu, niosłem Sołżenicyna. Jego „Przełomy” I uczestniczę w tym pędzie nadal. Jak wtedy, kiedy byłem. I kiedy jestem… Bądź kiedy jestem w tej zgorzkniałej iluzji dawnych wyobrażeń. I jestem tutaj. I jestem… Przy stole odsunięte krzesło... (Bo widzisz… -- ja ciebie kocham...) Na stole talerz z okruchami czerstwego chleba. I szklanka, pusta butelka… W wazonie suche patyki jakichś kwiatów. Co to za kwiaty? Nie wiem. Nie znam się. Kwiaty, jak kwiaty. Ty, wiedziałabyś, bo wiem, że wiesz. Ale czy zaakceptowałabyś je? Może rzuciłabyś nimi o ziemię i odwróciłabyś się ze wstrętem? I odeszła? Nie wiem… Ale miały być dla ciebie. Wtedy, kiedy niosłem je dla ciebie, jedyna. Pamiętasz? Deszcz zastał mnie samotnego o zmroku. Pisałem. Pisałem wtedy wiele do ciebie,. Telefon grzał mi się w dłoni. I w tej dłoni drżącej. W tej scenerii osamotnienia. W tej dziwnej twojej nieobecności. i w tej… Chmury szły wysoko. Niosły sklepienia smutku. Szare bardzo. Coraz bardziej mroczne. Wiem. To było dawno. W innym czasie. W innej przestrzeni. Na innej planecie… Na innej… Nie spotkaliśmy się wówczas z powodu dziwnego splotu zdarzeń. I wiersz niosłem spisany na kartce odręcznie… Dla ciebie... To mnie zabiera. To wspomnienie. Tak powoli. Po kawałku… Więc podchodzę nagi do ściany. I całuję ją. Liżę lubieżnie. Zlizuję gorzki kurz i pajęczyny. I te grudki. Te drobinki maleńkiego kwarcu. I patrzę w górę, kiedy przywieram w kącie pokoju. Kiedy przywieram,,, I patrzę w ten punkt zbiegających się ścian i sufitu. Wyciągam rękę, by go dosięgnąć. Wyciągam… Wyciągam… Wysoko. To jest zbyt wysoko… Za mną tańczące cienie. Kolebią się między płomieniami świec puszyste ćmy. I tańczą wokół. Wirują… Wiem, że już jest. Jest blisko. Za firanką, za otwartym oknem noc. I ta noc zimna. Ta noc nieskończona. Ona trwa i trwa we mnie. (Włodzimierz Zastawniaqk, 2025-10-12)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...