Będziemy latem
Wyprószę na głowę motyli pyłek
zebrany skrycie z nagich ramion lata,
w powieki wetrę, do uszu nasypię,
by w lato wracać.
Srebrzysty zapach jaśminowych nocy,
gdy zaśniesz schowam u twoich zausznic,
wpłynę w ich jasny księżycowy pobłysk,
sierpień ci nucić.
Chłód mgły o świcie wciśniętej w kieszenie,
rozwinę lekko na twych jasnych piersiach,
i czoło przytknę, i poczuję zieleń,
co w tej mgle mieszka.
A kwietna cisza godzin popołudnia
łąką nad nami w baldachim się zamknie,
i przyjdzie burza — jak lato to burza —
będziemy latem.