Autoportret atmosferyczny
Trzymam słońca promień w dłoniach,
a księżyca na dnie serca,
w oczach wiosna, chociaż gorzka,
kosmos w wąsach się zaplątał,
dobra — kropla — Droga Mleczna.
Blask poranka międlę w palcach
prawej dłoni, jednocześnie
lewa cienie zmierzchu głaska,
tęcza z uszu mi wyrasta,
chlupie deszczem w spodniach kieszeń.
Z ust strzelają skrzące zorze,
brzęcząc światłem o północy,
mgły tumanem siwym w brodę
oddech spływa, by obłokiem
miękkim głowę mi otoczyć.
W rzęsach senna rosa błyska,
w duszy huczy, wyje wicher,
hula burza, śwista, wizga,
a ja sam się z sobą ścigam
za Brockenu goniąc widmem.