Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 22.11.2025 w Odpowiedzi
-
Ujmujesz mnie tym, że zamiast obiecywać nieosiągalne, schodzisz słowem do prostego domku w lesie - tam, gdzie czeka herbata w dłoni, która nie udaje kosmosu, a jednak potrafi nim być. Ta zwyczajność, którą mi ofiarowujesz, ma w sobie więcej magii niż wszystkie mgławice wszechświata, o których piszesz.20 punktów
-
Śnienie między strofkami warstwi się smutek wciąż jesiennieją dni zadumane niepewny ranek przycupnął w norze a czas dla zbytku w odcieniu szarym wybudzam farby by na palecie zmieszać kolory lepiej niż w głowie sztaluga pląsa już uśmiech na niej czy zechcesz teraz ramkę dorobić ? listopad, 202512 punktów
-
delikatną bielą przymrozków spadnij na moje miękkie i ciepłe ciało zapukaj powiewem zimy i świąt bo pragnę najsłodszego domu otulę cudownym zapachem wanilii10 punktów
-
siedzę przy stole, zimna kawa udaje sens życia, a ja nawet nie mam siły żeby wstać po świeżą. świat kręci się dalej, jak stary pies, który już nie powinien, ale nadal macha ogonem z przyzwyczajenia. kiedyś myślałem, że miłość to wybawienie, ty przyszłaś jak papieros o północy — rozgrzałaś gardło, a potem zostawiłaś smak popiołu. teraz dni ciekną po ścianach, jak woda z przeciekającej rury: kap, kap, kap — aż człowiek przestaje liczyć, bo i po co. niespełnione zakochanie to najtańszy sposób na bezsenność, a niemoc nauczyła mnie jednej rzeczy: że czasem nawet oddech jest zbyt ciężki, żeby go unieść. ale wciąż tu jestem, jak brudna szyba w oknie — nikt nie patrzy, nikt nie czyści, a jednak trzyma cały świat po drugiej stronie.9 punktów
-
Dotykam twej bladej twarzy. Ciemny makijaż — i łza odwróconego krzyża, wyrysowana spod powieki, patrzy na mnie uśmiechem czarnej szminki na grubych wargach. Habit wyszyty szkarłatnymi literami diabolicznej poetyki, rozcięty wzdłuż krawędzi pentagramu, obnaża jędrną gładkość ud, ku którym sięgam twardą dłonią. Snuję uścisk — wzwyż. Pajęczym szwem pończochy, do szkatuły rozkołysanych bioder, i odsłaniam bujne półkola twych rozpiętych piersi, gdzie me palce drapieżnie zanurzają się przez spięte zatrzaski skóry — W głąb czarnej duszy. A ty zamykasz mnie w sklepieniu swych nóg i ramion, spętanych moją siłą. Rozsuwam zasłonę zakazanego słowa, zamienionego w ciało. Czujesz mój oddech na sobie — cyniczny, choć prawy. Uwierz mi - jestem tak święty, że uwodzę wiedźmę.9 punktów
-
Dasz mi wiarę? Że ten wiersz jest jak każdy mój inny i powstał niechcący? Przypadkiem wpadłem na pomysł notatek. I przypadkiem zacząłem je pisać, z czasem coraz ich więcej. Niechcący pisanie kontynuowałem. I nawet niespecjalnie tego nie przestałem czynić. I zupełnie niechcący się i w tym nie poddałem. Nie mając nawet takiego ewentualnego zamiaru popadłem niniejszym w kontrowersję. Kolejną zresztą. Kolejną dużą. W wielką jej wersję. Świat bardzo lubi ogromne i liczne wersje kontrowersji. Ale dlaczego? Otóż, stało się tak dlatego, że ten świat chce ciebie i mnie i ich widzieć tylko w zdeterminowanych spodniach umyślności. Świat rozkochuje tylko celowany, bezpośredni zamiar. Ale dlaczego? Otóż dlatego, że w ten oto wymyślny sposób jest światu możliwym sobie z tobą poradzić. Tylko w ten sposób każdego łatwiutko capnie. Warszawa – Stegny, 22.11.2025r.8 punktów
-
Dom stoi jak skamieniały oddech. Cisza ma ciężar ołowiu, a okna chłoną każde echo, jak martwe zwierzę. On jest jak nieznana liczba w równaniu, a jej imię - cień jego dłoni. Szept: "Jesteś moja", zamarza na lustrze dni. Księżyc rzeźbi jej twarz w szkle nocy. W gardle ma piasek, nie wypowiedziane wersy. One są jak szkielety śpiewu, których nikt nie pozbiera. Poezja – to jedyny adres w jej paszporcie ciszy. Kiedy światło uderza w okno, rozumie, że to nie jest światło. To po prostu brak ciemności. A w jej oczach - jak w opuszczonym ogrodzie zawsze rośnie poświata po burzy. Nie ugasi jej żadne przeczenie, żadne bicie młota, żadna zima. Próbował. On i świat. Ale ona, idąc przez to, co nazwał domem, niesie w dłoniach, co nie ma dłoni. To nie światło. To pamięć o świetle. I tego nikt jej nie odbierze. Nawet on. Nawet ona sama.7 punktów
-
Mam dziewięć, może dziesięć lat. Jadę windą w stronę nieba, stamtąd wszystko wygląda inaczej: miejski park zamienia się w głęboki dywan, w zatoczce pod blokiem cumują resorki, a ludzie, na pierwszy rzut oka z jedenastego piętra, są tacy mali.6 punktów
-
Karma ma bardzo dobrą pamięć i niczego nie gubi. Jest precyzyjna i dokładna, często powracać lubi. Mocno do ziemi cię przyciśnie, Szponem życie rozgrzebie i szepnie złowrogo do ucha: Wróciłam tu do Ciebie. Karma to taki nauczyciel, który myśli prostuje. Jaki uczynek światu wyślesz, takim cię poczęstuje. Dlatego karm szczerym uczuciem wszystko wokół, jak siebie. Odzyskasz spokój i radość bez zamętu na niebie.5 punktów
-
Zawsze chciał być surowym cynikiem, ale przecież czytanie t a k i e g o listu wymaga stosownego dress code'u. Nie wypada zasiąść do lektury w twardej zimnej skorupie przemądrzałego żółwia. Zdarł ją z siebie solennie niemal ze skórą; nagość próbuje osłonić wspomnieniami z młodzieńczych podróży. Teraz nadal przyzywa go nieznane. Już nie liczy, ile razy przeczytał ten sam wiersz. Między palcami przeskakują litery, niepokorne iskierki; delikatnie parzą dłonie, jakby chciały mu przypomnieć - jesteś, czekasz, oddychasz, czujesz. Poszedł do kuchni; drżące ręce upuszczają łyżeczkę. Kawa wylewa się na podłogę z przewróconej niezdarnie filiżanki. Jego oczy, doliny pustynnych rzek, znów śpiewają o słonym smaku wody.5 punktów
-
* * * milknie stukanie dzięcioł chowa się w dziupli noc szuka ciszy * * * zachód zbyt kusy wielu wraca z powrotem karta w tarocie listopad, 20254 punkty
-
Młody J. Strauss nad rzeką Dunaj, zanim został uznany za naj- większego króla walca, liczył takty na palcach, eins zwei drei, eins zwei drei, eins zwei drei.4 punkty
-
4 punkty
-
na stole jak zwykle nudno ale obok jest czym oko nacieszyć i warto nadstawić uszu kto by pomyślał że dzisiaj spełnią się marzenia mojego kota4 punkty
-
po drugiej stronie chmur świecą się okna myślę w którym byłoby nam najgorzej rozłożyć się obok siebie i dogorywać mogłabym jeszcze raz popychać ten nasz wielki wóz do najbliższej stacji orlenu ale jestem tutaj przelewam całą swoją wielką miłość na rzucanie piłeczek po zmroku chodzę sobie niedostatecznie przewrażliwiona na punkcie twoich spracowanych rąk tak ciężko jest dać ci dupy4 punkty
-
W najciemniejsze noce możesz dostrzec sny, niczym perłowe koraliki lśnią blaskiem przejrzystych świetlików. Zakrywasz moje oczy satynową wstążką czerni, mam już dłonie związane, oczekiwaniem pełnokrwistego połączenia zmysłów. W sztucznym blasku fleszy plastikowych neonów przybieram postać cekinowej sukienki wzbudzając podziw zafałszowany litością. Nie widząc rozumiem. Tylko światło własne rozświetla ciemność.4 punkty
-
Chciałbym pisać elegię wzniosłe do Twego niedoścignionego, nieziemskiego piękna. Hymny miłości rzeźbić na wieki trwałą uwielbienia strugą na Twych alabastrowych dłoniach i rześkiej, ledwie zaróżowionej skórze szyi. Lecz jak tutaj wierzyć w coś więcej niż śmierć? Kiedy życie błądzi w jej podziemnych labiryntach, zapomnianych przez dusze i Boga. Jak zerwać kajdany, narzucone przed najdawniejszymi eonami? Skute zaklęciami wieszczy cmentarnych i ich podszeptów i wpływów. Zderzam się z coraz agresywniejszą rzeczywistością. Pomiędzy światem śmierci a życia. Potęga tych bezlitosnych, przeciwstawnych sobie członów. Chciałeś demony swe okrutne zachować losie w ciele zaszczutego przez świat mężczyzny. Umierał bez grzechu i bez winy. Anioły niosły jego trumnę. Płakały porzucone, wzgardzone, wychowane przez ghoule dziatki - niebogi. Nad mogiłą cichą, głęboką. Deszcze, nawet latem wyjątkowo chłodnym, żaliły się drętwota zawisłego dżdżu. Trawy, dziwnie bujne, szemrzały do późna w noc, tworząc mogilny kobierzec zielony. Pamiętaj Miła, jak pieszczę Cię co noc, zamknięty w śnie wiecznym. Słodkość niewysłowiona Twych ust, dzikość zespolonych ciał wśród drgających oddechów, nagłym uniesieniem, pot nasz sperlony wśród zakamarków, rozgrzanej, rozrzuconej pościeli. Przebudzenie - do zimnej jak lód. Ciemni, rodzącego się w bólach jesiennego przedświtu. Duch ucieka wspomnieniem o żywej miłości do ostatniej gwiazdy porannej. Wszystko co mam jeszcze w sercu. Jest tylko dla Niej. Trumna ciasna a w niej para kochanków się tłoczy w uścisku Erosa zespolona po wieczność. Ciała ich zabrał czas leniwy. Kości bieleją w kontraście do dusznej ciemności. Zdobią ich łoże trumienne i pąki róż burgundowe i narcyze hadeskie i uwiędłe płatki maków co pól już ziemskich nie uświadczą. Tak idę przed siebie bez celu. W noc tą rozbłysłą poświatą księżyca. A kochankowie harcują cicho na przodzie mej koszulki. A ja ostatni raz wchodzę w targany sennym powiewem wiatru las. Zza pasa wystaje broń. W niej, załadowane ołowiane kulki.4 punkty
-
podobno tego dnia kiedy zapadł zmierzch widziałem gwiezdne koty miauczały niezrozumiałe pieśni niczym świetliste obłoki zstąpiły z nieba miały na nogach eleganckie buty zdobione złotymi malowidłami przedstawiały ocalałe myszy często o tym zdarzeniu śpiewa rozlane mleko nie chce być dla mnie widoczne lecz wiem że jest blisko kołysze do snu dopóki ziemia nie spękana a lawa z wulkanów nie zaleje gorącem niepewności gdy wieczorem przychodzą bezszelestnie z malutkimi prezentami mrucząc pocieszenia to zawsze wtedy jaszcze bardziej wtapiam zwątpienie w miękką białą ścianę4 punkty
-
- Patrz przed siebie, nie w dół. - Wstrząsnęła małym listkiem gałązka. Był koniec października, listek jako jeden z nielicznych, trzymał się kurczowo swojego drzewa. Otworzył mocno zmrużone oczy i spojrzał na oddalony park. Liście błyszczały tam przy dostojnych drzewach, jak kolorowe fale u stóp nadmorskich fiordów. - Jesteś pewny, że wiatr mnie tam zaniesie i nie spadnę do tych okropnych śmieci? - Mruknął raz jeszcze, zerkając z grymasem na śmietnik. Tuż pod nim, przy autobusowym przystanku, stał kosz na śmieci. - Jestem pewny. - Łagodnym głosem przekonywała gałązka. Żółto-pomarańczowy listek wziął głęboki oddech, lekko się zaczerwienił i z przymkniętymi oczami odczepił się od gałązki. Serce biło mu jak szalone, nic innego nie czuł, poza strachem. Mocnym ramieniem, wiatr pochwycił go w stronę upragnionego parku, lecz szybko zmienił kierunek i zawrócił. Listek wylądował na śmietniku. - Nie panikuj, jesteś na koszu nie w koszu...Patrz nadal przed siebie, nie zerkaj do środka. Być może za chwilę, wiatr ponownie cię porwie...- Szeptała z góry gałązka. Z kosza dobywał się nieprzyjemny zapach. Listek starał się tam nie zaglądać. Z nadal mocno bijącym sercem, patrzył na wysokie drzewa. - Przepraszam piękny listeczku, czy mógłbyś mnie zabrać ze sobą?...Przypadkiem usłyszałem, że wybierasz się do parku. - - Nie zabieram ze sobą żadnego brzydko pachnącego papierka...- Listek odwrócił się od wnęki kosza. - To świetnie się składa, bo nie jestem papierkiem. Mam na imię Feliks. - Przed listkiem stanęła mała, choć dość pulchna, mrówka. - Ledwo się wygrzebałem z tego śmierdzącego worka. - Przedstawił się Feliks, zlizując z łapek resztki jakiegoś lepkiego płynu. -Witaj mróweczko... A jak się tam znalazłeś? - Zapytał, przyjemnie zaskoczony listek. - Noo wiesz... Czasami w parku coś niecoś skubnę, liznę... Człowiek wyrzuca na trawnik różne rzeczy. Tym razem napiłem się kilka kropelek słodkiego napoju i ktoś z pustą butelką wrzucił mnie do tego kosza. Ludzie to takie dziwne istoty, jedni śmiecą, a drudzy po nich sprzątają. -Wyjaśniła mrówka. - Tak...Zauważyłem, że to bardzo dziwne stworzenia. Podobo wiedzą że słodycze im szkodzą, a mimo to, objadają się nimi. Dużo dzieci ma przez to chore ząbki. Ty też lepiej uważaj, bo w końcu się pochorujesz, albo ugrzęźniesz w tym śmietniku, jeśli jeszcze raz tutaj trafisz...- Z wielką ochotą, listek wdał się w rozmowę. - Zgadzam się z tobą listeczku, od dzisiaj przechodzę na dietę. Koniec z ludzkimi smakołykami - Uśmiechnął się Feliks, zlizując ukradkiem przyklejony do tylnej łapki, kryształek cukru. - Wdrap się na plecy i trzymaj się mocno. Jeśli nam się trochę poszczęści, z wiatrem dostaniemy się do parku. -Zachęcił go listek. Nawet nie zauważył, że przestał się bać. Sympatyczna mróweczka, wdrapała się na jego plecy. Po chwili oczekiwania, wiatr ponownie objął listka swoim silnym ramieniem. Tym razem, nie zamykał oczu. Patrzył odważnie przed siebie, zachwycając się lotem i siłą wiatru. -Uff, co za ulga. Bardzo Ci dziękuję, nie spotkałem jeszcze tak życzliwego i odważnego liścia. - Dziękowała z entuzjazmem mróweczka, kiedy delikatnie wylądowali pod wymarzonymi drzewami. - Nie ma za co Feliksie. Cieszę się, że mogłem Ci pomóc. Obiecaj, że już nie będziesz podjadał słodyczy...- - Obiecuję, hi hi hi. Być może do zobaczenia wkrótce. - Mrówka ześliznęła się jego pleców i podreptała swoją drogą, znikając pod kolorową falą liści. - Do zobaczenia Feliksie. Uważaj na siebie. - Zaszumiał w harmonii z falą, szczęśliwy liść brzozy.3 punkty
-
już weekend może warto ... przyglądam się w lustrze nie jest źle działamy zabiegamy warto zadbać i o wnętrze dać odpowiednią kartę graficzną rozszerzyć pamięć zastosować dobre oprogramowanie program ochronny czyszczący nie trzymać śmieci zrobić reset gdy… jeśli ktoś ma dysk starego typu trzeba wszczepić nowy ssd dziś to już tylko zabieg RAM co najmniej jak do gierek będzie speed zbędne AI nie zapomnieć o etui jak cię widzą… 11.2025 andrew Sobota już weekend3 punkty
-
Na nic do mojego życia wpadło aż nadto zbiegów okoliczności większość to układane z precyzyją talie kart zbytek przysłonił wszystko asom ich pasjanse w szczurzych norach przetaczają kolejne wagony złota warownie za fasadą z ołowiu w takich chwilach mam ochotę na przechadzkę z księżycem rozżalony gryzie sam siebie obijając się o konstelacje a gdyby tak z Oriona jedna maleńka prosto w moje dłonie rozświetliłabym cienie na szlaku na górze od dawien dawna srebrzą się miliardy na nic mi one listopad, 20253 punkty
-
wczoraj było dziś jest jutro będzie taki układ otwiera nam nowe drzwi co za nimi kto tam wie może diabeł albo anioł pióra rwie widząc to coś ale co tam mam to gdzieś co mi tam wczoraj byłem dziś jestem może jutro też...3 punkty
-
Chciałem tak dużo opowiedzieć bez żadnego opowiadania się, ale i to jest zdaje się bardziej niż niemożliwe. Możliwa jest tylko niemoc w tym zakresie, zresztą pod postacią co najwyżej głośnego, niemego krzyku. Dostrzegam również coraz lepiej, że generalnie nie jest łatwo zaniechać długopis. Warszawa – Stegny, 17.11.2025r.3 punkty
-
Dzień rozpływa się w szeptach słońce wilgotnieje i gaśnie. Dotyka mnie kruchość drzew, wypełniam usta mleczną mgłą. Jesteś tak blisko, używasz mnie… Zatopieni w sobie czerwienią bieli. A kiedy Twoje oczy błękitnieją moje stają się czarne.! :)3 punkty
-
Nic mnie z tobą nie łączyło prócz tych paru wejrzeń w serce. Nic mnie z tobą nie łączyło prócz tych kilku ciężkich westchnień. Nic mnie z tobą nie dzieliło oprócz zasad, wątpliwości. Nic mnie z tobą nie dzieliło prócz milczącej bezsilności. Nic mnie z tobą nie łączyło oprócz nocy nieprzespanych. Nic mnie z tobą nie dzieliło prócz nadziei zapomnianych. Gdzieś na krańcach dzikich marzeń co zrodziły się z nicości, powstał promień i połączył barwne dusze bez przyszłości. I rozdzielił grom natychmiast to co jeszcze nie istniało, choć nie przyszła żadna klęska nic z wygranej nie zostało. Nic nas z sobą nie łączyło- tak powiedzą zimni ludzie ale drzewa i potoki szepczą o nas jak o cudzie. Nic nas nie łączy nic nas nie dzieli prócz tej deszczowo łzawej niedzieli oprócz aniołów strzegących tego co mamy w duszach drogocennego i w dzien i w nocy serce ból mieli. Nic nas nie łączy. Nic nas nie dzieli.3 punkty
-
Już nie pociąga mnie noc jej wersy sensu zakrywały biel i fałszowały mą moc wręczały lustra oraz ich cień Na łąkach dawno przez to nie spałem blokował mnie pozoru śmiech o szerokim niebie już zapomniałem dusza płakała, błąkałem się Wszystkie tych moich póz poruty zdają się kopią innych żyć lecz jeśli tylko strach wygnałem to pokój w sercu zaczął bić i przezroczysty świat ujrzałem po tylu wojnach i cudzej krwi i odgromniki budowałem nim doszło do mnie – mam w burzy iść I już nie szukam ciemnych bram co sypkie klucze oferuje gdy dojrzysz ten przeźroczy świat wyzwolisz się z tych kruchych objęć i idę tak jak wielu szło na ślepo czując szukając wciąż byś kiedyś Ty przeczytał to i w sierocińcu odzyskał wzrok3 punkty
-
jest zbyt późno na poranną kawę miasto zbliża się nieubłaganie słońce błądzi między taflą nieba a błotnistym obłokiem kałuży zmieniam obiektyw każda para oczu gubi się w na ulicy spoglądamy na siebie ostatecznie3 punkty
-
Panie Boże bądź człowiekiem daj chociaż drobne bym kupił nadzieję bez niej głodne życie jest nic nie warte Panie Boże bądź człowiekiem podziel się odrobinę Niebem którego tu na ziemi pragnę Panie Boże bądź człowiekiem ofiaruj mi cząstkę siebie za moją wiarę nic nie kupię Panie Boże bądź człowiekiem wierząc wciąż o okruchy żebrzę wypełniasz mnie lecz klepię biedę jestem głodny i spragniony Ciebie dajesz czego potrzebuję zapytać się ośmielę Panie Boże czy byłeś kiedyś człowiekiem?3 punkty
-
@Toyer Toyerku, wiem, że czasem dusza siada na progu własnego głodu i woła do Nieba jak żebrak, każdy z nas to zna. Ale gdy czytałam Twój wiersz, pomyślałam, że Pan Bóg już od dawna „jest człowiekiem”, tylko my o tym zapominamy. Przecież to w słońcu zostawił nam swoje ciepło, w zapachu traw - oddech, w kolorach - nieskończoną cierpliwość. Dał nam słuch, byśmy nie żyli w ciszy jak w nicości, i smak, żeby jeden kęs życia potrafił pocieszyć bardziej niż niejedna modlitwa. Gdyby chciał, mógł nas stworzyć bez tego wszystkiego: Bez zmysłu wzroku, dotyku, smaku... bez barw, bez melodii, bez słodyczy malin i gorzkości kawy. A jednak to wszystko mamy, więc może jednak nie klepiemy duchowej biedy tak bardzo, jak nam się czasem wydaje. Twój wiersz jest piękny w bólu, ale nawet w nim znalazłam światło. Bo skoro o okruchy prosisz, to znaczy, że ciągle wierzysz, że ten chleb miłości istnieje.3 punkty
-
Gra muzyka Jesteśmy jednością I trzymamy się za ręce Miłość jest ciszą A dom spokojną przystanią3 punkty
-
Wchodzi on - Polityk- Polityczna Tłusta Świnia Koronkowa, kłamstwem nabłyszczony, wykarmiony na ludzkiej cierpliwości jak monstrum z promocji, które zjadło cały kraj i jeszcze pyta o deser. Skóra mu świeci jak szynka premium namaszczona budżetem, oczy lśnią krzywdą smażoną na głębokim oleju publicznych pieniędzy. Półki szepczą między sobą, drżąc jak przeterminowane sumienia: „Patrzcie! To ten, który otłuścił się na ludziach tak bardzo, że wózek go nienawidzi!” On nie idzie. On płynie - lawina krawatów, biurokracji i tłuszczu władzy. Każdy jego krok skrzypi jak konstytucja po setce poprawek, wózek jęczy jak urząd pod jego cięzarem. Chipsy padają na kolana - bo wiedzą, że jego spojrzenie ma kalorii więcej niż one same. Jogurty płaczą w kubeczkach: „Nie zabieraj nas, panie, my jesteśmy tylko mlekiem, nie obietnicą!” Ser żółty topnieje, tworząc kałużę chciwości, gęstą jak miód z komisji śledczej. Banany wyginają się w paragrafy i paragrafiki, chcąc wyglądać bardziej praworządnie. Kiełbasy drżą jak wspomnienia budzetów, które „zniknęły przez przypadek” w jego kieszeniach - kieszeniach z czarnych dziur, zdolnych wciągnąć nawet dobre intencje. Kasjerki patrzą na niego jak na zjawę z zamrażarki moralności. Skaner nie śmie go zeskanować. Paragon, dotknięty jego palcem, zwija się w Ewangelię Znikającego Rabatu. A mop klęka i staje się Berłem Posadzki Zniewolonej - narzędziem jego foliowego panowania. Reklamówka otwiera swoje plastikowe usta i błaga: „Panie… nie wsadzaj mnie tam… już tylu przede mną nie wróciło…” Ryby w lodówkach zaczynają śpiewać psalmy o złodziejstwie, bo wiedzą, że dziś on jest ich jedynym świętym i jedynym katem. Puszki kukurydzy stukają jak zegary politycznej degradacji, ogórki w słoikach drżą jak ręce premiera po trudnym oświadczeniu. A on? Śmieje się. Śmiechem tłustym, wypasionym, jakby każda złotówka zamieniała mu się w dodatkowy plaster boczku. I ten śmiech przesuwa regały, gasi neony, sprawia, że butelki oleju ronią łzy kwasu tłuszczowego. Gdy bierze wózek - ten klęka. Gdy wchodzi na dział z pieczywem - bułki sypią się jak nadzieje narodu. Gdy przechodzi przy kasie, torty mdleją ze wstydu, a mleko zastyga w bieli czystej żałoby. I wtedy ludzie - zwykli ludzie, z pustymi koszykami i wypłukaną godnością - patrzą na niego jak na tłuste nadużycie w ludzkim garniturze, na kulę chciwości, która zjadła wszystko, co dobre, i nawet nie beknęła. Patrzą i mówią szeptem, by nie usłyszał: - Chryste Panie… my naprawdę płacimy na tego durnia? A potem wybuchają śmiechem - takim mocnym, tak szczerym i bolesnym, że aż torty zaczynają klaskać, reklamówki mdleją, a chipsy śmieją się same z siebie. Bo groteska jest tak wielka, że aż pęka w szwach, a prawda tak tłusta, że nie da się jej zmieścić w żadnym koszyku.2 punkty
-
Mówiły, że najpierw spłynie ciemność, noc bez świtu, połykająca kontury miast. Czekałam na ten mrok z lękiem, a on przyszedł łagodnie – gdy zamknąłeś mi oczy pocałunkiem, by dłonie mogły widzieć więcej. Miał też nadejść wielki potop, woda wdzierająca się w płuca. Lecz ja tonęłam już wcześniej – zanurzona w twoich ramionach. I ten brak tchu był jedyny, który nie niósł strachu. Nie było trzęsienia ziemi, Poczułam jedynie twoją dłoń przesuwającą się wzdłuż kręgosłupa. i tylko to drżenie ocalało. A kiedy dzień wstał bez znaków na niebie, zrozumiałam - wszystkie przepowiednie miały twoje imię.2 punkty
-
2 punkty
-
@Łukasz Wiesław Jasiński Dobry wieczór, jeszcze ma Pan zablokowane konto? Mam tu pewne podejrzenia, że jest tu ktoś kto ma kilka kont i tak czasem potrafi namieszać...2 punkty
-
@Nata_Kruk ... po cóż ramka myśli się budzą już kolorami czas zapełniają to w takich chwilach z nadzieją wstają kawkę z ciastkami w mig szykują spojrzenie czułe podarują ... Pozdrawiam serdecznie Miłego dnia2 punkty
-
gUpi wierch - to ile byśmy były w tych... - tydzień, jedziemy, póki można, spanie u babci. - Twojej.? to ona się jeszcze turla.? - nie.! ale czyjąś babcią pewnie jest. czy... czy ja dobrze widzę... po co ci aż cztery pary trzewików.? - mówiłaś, że to... góry czewikowe, to chciałam różne kolory żeby... jakoś wyglądać. - słuchaj, tam w górze, na gUpim wierchu, każdy już jakoś wygląda... To co... - myślę... kto tu gUpi... ;) .XI. 20252 punkty
-
@violetta... tak, widziałam osobiście, albo.. klapki na szlaku na Rysy, czy Zawrat... szok.!!! @Amber.... po trosze.. prawda i prawie.. na żywo... ;) dziękuję. @Berenika97... wobec tylu zdołowanych treści, miewam czasami ochotę na coś lekkiego i spróbowałam ociupinkę logiki w tym zachować. Kto tu gUpi... pytanie bez ścisłej odpowiedzi, w zasadzie każdy chyba może sobie je mruknąć po cichutku... ;) Bardzo Ci dziękuję za rozwinięcie temaciku. @Łukasz Wiesław Jasiński.. kłaniam się. Ślę pozdrowienie.2 punkty
-
2 punkty
-
@Ajar41 Bardzo lubię takie limeryki mam nadzieję, że moja przeróbka jest do zaakceptowania. Gdy Strausa Szopen nad rzeką Dunaj zapytał kiedyś: Johan, bist du naj większym tu królem walca, ten takty liczył na palcach, eins zwei drei, eins zwei drei, eins zwei drei. Pozdrawiam serdecznie2 punkty
-
@Alicja_Wysocka Alu, właśnie to jest sedno pisania, które rzeczywiście dotyka ludzi. Potrafisz znaleźć moc w filiżance herbaty, uniwersum w domku w lesie. Łatwiej jest imponować fantazją niż być szczerze obecną w rzeczywistości. To, że dostrzegasz, iż zwyczajność może być magią — że zwykła herbata, prosta bliskość, domowy ciepły kąt mogą być równie potężne (a może potężniejsze) niż wszystkie mgławice — pokazuje piękno i wyjątkowość Twojej poezji. Jestem zachwycona. :)2 punkty
-
@Migrena no tak ślicznie:) @Berenika97 lubię zimę w końcu:) mamy piękne pory roku:) @Berenika97 gdy byłam małą dziewczynką to lubiłam wybierać się na zimowe przechadzki, na łyżwy, uwielbiam kępki traw wokół lodu, widoczki, hasać za zającami i tropić duże ptaki:)2 punkty
-
@Migrena niektórzy z nich, powinni mieć naklejony ten wiersz na plecach a przynajmniej pierwsze dwie strofy. Tragizm i komizm w najlepszym wydaniu. Super!2 punkty
-
2 punkty
-
@Migrena Jacku, nie powiem :) @Marek.zak1 Niezwykłym - bym powiedziała. Dobrego dnia, Marku :) @Waldemar_Talar_Talar - dzień dobry Waldemarze, dziękuję :)2 punkty
-
2 punkty
-
Lepiej czasem dawać upust swojej złości, niźli pielęgnować, poczucie świętości. Lepiej jest odmówić niejednej osobie, żeby w oczy spojrzeć, móc samemu sobie. Lepiej ponazywać swoje doświadczenia, niż podkręcać chęci, by drugiego zmieniać. Lepiej pisać wiersze, choćby nie do pary, niż zamieniać myśli, na senne koszmary .2 punkty
-
2 punkty
-
@Berenika97 Najserdeczniej Dziękuję! Napisałem ten wiersz w jeden tylko wieczór pod wpływem emocji jakie wywołał we mnie ten reportaż zamieszczony na Kanale Zero... Choć napisanie go nie zajęło mi wiele czasu włożyłem w niego całe moje serce... Pozdrawiam!2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne