Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 08.11.2025 w Odpowiedzi

  1. Za_cięcie zbyt głębokie to nic iskrzy jeszcze wyobraźnia skąpana w słońcu gdy płuca nabierają powietrza piersi pulsują w takt uderzeń ale serce już na łąkach gdzie bose stopy rozgarniają spadające z traw krople one jak diamenty noszone niegdyś ze studni na zmęczonych barkach wiejska codzienność mieszała się z zapachem ciepłej strawy i potu przy stole dorośli i dziatwa gnana do obrządku gdy starość przy piecu gorliwie przekłada paciorki różańca zegar kosmosu na trajektoriach orbit trzyma swój święty porządek jednak ciało słucha szelestu opadłych liści koślawe dekady niczym szept czasu kreślą nowe mapy na skórze życia aż do chwili zatrzaśnięcia powiek cięcie jak wiele innych ale w łonie kobiet zakwitają nieśmiało nowe nadzieje listopad, 2025
    10 punktów
  2. Nie jestem bohaterem, jestem funkcją systemu, znakiem logicznym — tuż przed zerem, za nawiasem, wbrew osądowi ostatecznemu. Osądzam, jak potrafię, w tym szumie kwantów rozsypanych w obrazy, detali bez imienia, w rozrzedzonym tłumie, gdzie trzeba wskazać winy i skazy. I patrzę przez okno w sekundzie słabości, Gdy oczy już bolą i światło w nich znika Tam daleko, gdzie jeszcze czas z litości Zlicza pod kreską myśli me, myśli cynika.
    9 punktów
  3. "Na górze róże, na dole fijołki, kochamy się jak dwa aniołki". Wpiszesz mi się? Tylko wiesz, adres zostaw. Wyświetlisz mi się? Kto dziś listy piórem pisze drobniutkim ledwie maczkiem Wysyła z naklejonym śliną znaczkiem? Dzień dobry proszę Pana, jak się ma piesek z rana? Ach jak się śni nad ranem, nie wierzę, więc nie wstanę. Znowuż rozszumiała się czereśnia, ona cudna jest tylko do września. A słowik o świcie chwali życie. Skowronek hejnałem nad ranem, O piątej, ale tak bardziej z wieczora, O rany, to niemożliwe znowu zaspałem. Jakże jest pięknie od wczoraj, czyż to nie jest szczęście?
    8 punktów
  4. Płynę cicho tam gdzie zachodzi słońce, z ptactwem wzbijam się nad chmury błądzące. Za mną został świat płytki i koślawy, w kalendarzu dat nie mam żadnej sprawy. Już nie patrzę wstecz i nic mnie nie wzywa, zrywam się jak wiatr i jestem szczęśliwa. Tylko cichy szum serce przysypuje, miłościwy skarb w niebycie znajduję. Proszę, nie budź mnie Bogu jestem dana, ja -najczulszy szept ja- krwawiąca rana. https://youtu.be/_xR2BymJj6U?si=O3I1H4vfXZda8J7n
    6 punktów
  5. piję filiżankę herbaty przy oknie z migoczącym światłem księżyca i jem cynamonkę z nieszpułką jestem taką toffi świeczką na zimę
    6 punktów
  6. z ju-tuba łapka w górę! daj lajka :) zaskrybuj... a ja chcę cię naprawdę bezinteresownie wierzysz?
    6 punktów
  7. -Mistrzu, czy urodziwa będzie dobrą żoną? -Urodziwa, czy nie, nigdy nie wiadomo.
    5 punktów
  8. zanim słowa uwiły sobie gniazda nastał czas odlotu
    5 punktów
  9. Gdy pocałunek składam gorący na delikatnym ust twych liściu, to tak, jakbym sam wyrastał z ziemi i tańczył z tobą w wietrze zmysłów. Bo odkrywając w zachwycie swoim każdym dotknięciem barw twoich piękno, to jakby zapaść się w uniesieniu, jakby smakować miłość namiętną. Każde muśnięcie skrzydełkiem płatka wprowadza me ciało w czułe drżenie, i tak wplątany w powój zapachów przyjmuję nasze współistnienie.
    5 punktów
  10. Poeta, w niemym geście, pochyla się nad stołem. Długopis, wąż z kryształowymi oczami, ślizga się po stole - zimny i obcy, sycząc alfabetem, który zapomniał istnieć. Jego tusz pachnie gwiezdnym pyłem i wspomnieniem spadających słońc. Kartka patrzy na niego niczym zimne, puste niebo po burzy - gotowa przyjąć wszystko, lecz nic nie wydać, choć skrywa w sobie miniaturowe galaktyki spragnione tylko hałasu. Ich orbitujące atomy tańczą w rytmie śmiechu kwantowego kota. Chce pisać - ale słowa uciekają, robią mu w głowie kabaret. Pomysły wirują jak kalejdoskop roztrzaskanych szyb. On łapie je dłonią pełną powietrza i chaosu, jakby łowił spadające gwiazdy w beczce mleka. A w kącie jego myśli samotny smok z migoczącymi skrzydłami, podśpiewuje starożytne formuły nonsensu. Lustro pokazuje go jako klauna w płomiennych skarpetkach, pół geniusza, pół katastrofę. Jego cień tańczy własnym życiem przez dziurę w suficie, a wnętrze - puste jak opuszczony statek w porcie z mgły, pełne echa nieopowiedzianych legend i szemrzących w nim mgławic szeptów. Śmiech i rozpacz tańczą w nim tango groteski, wirując w rytmie, którego świat nie potrafi zobaczyć za kotarą absurdalnej codzienności. Długopis drży jak skrzydło motyla w trzęsieniu ziemi. Czas pęka jak bańka mydlana. A on siedzi - groteskowy i majestatyczny w swojej niemocy - jak kamień, który próbuje krzyczeć na ocean, a ocean odpowiada mu ciszą z dna świata. W jego cieniu rośnie las zrobiony z melodii, który szepcze w rytmie galaktyk. Kartka jest morzem ciszy, falującym od pustych słów. Każda linia niewypowiedziana - wybuch gwiazdy, eksplozja koloru i śmiechu w czerni, czasem rozpryskująca się w tęczę utkaną z chaosu komet. Poeta, zamknięty w swoim własnym teatrze, czuje, że jego niemoc to najbardziej dziki, najbardziej szalony i najpiękniejszy wiersz, jaki mógłby napisać. Bo Stwórca też czasem gubi długopis, a wtedy pisze sobą, udając, że wie, co pisze.
    4 punkty
  11. Na początku było bajoro. Czas jeszcze się nie zaczął, a błoto już miało ambicje na filozofa. Niebo nie wiedziało jeszcze, że ma się odbijać - stało jak ekran, który czeka na pierwszy trailer stworzenia. A Bóg ziewnął, zgasił słońce jak żarówkę z Ikei i pomyślał: - Niech się stanie coś śmiesznego. Bóg wpatrywał się w bajoro jak w niedokończony sen, który postanowił sam dokończyć, nie znając zakończenia. I buch ! Piorun zjechał z nieba jak po zjeżdżalni z empatii, prosto w środek kałuży boskiej nudy, a błoto eksplodowało jak myśl, kiedy pierwszy raz zdała sobie sprawę, że istnieje. Woda zaczęła bulgotać jak czajnik podłączony do Wieczności. Komary zemdlały z wrażenia, żaby odśpiewały hymn do Chaosu w tonacji błota-dur, a wodorosty zaczęły tańczyć walca z gromem. W środku zamieszkała myśl - jeszcze bez kształtu, ale już z planem założenia konta na Facebooku i kanału na YouTubie: „Życie od zera.” Życie zaczęło mrugać jak neon w tanim motelu kosmosu - raz świeciło, raz gasło, jakby Wszechświat próbował przypomnieć sobie hasło do samego siebie, ale już chciało być reklamą sensu. Tak narodziło się życie - mokre, bez sensu, ale z potencjałem na reality show. Pierwszy okoń otworzył oczy i rzekł: - Kim jestem? A drugi mu na to: - Nie wiem, ale mam ochotę kogoś zjeść. I to była pierwsza rozmowa egzystencjalna w dziejach świata. I od tamtej pory wszelkie filozofie zaczynały się od pustego brzucha. Trzeci, z zacięciem na medyka, uznał, że połowa okoni będzie miała pipki, a druga połowa psipsiaki. Czwarty, bardziej filozoficzny, wyciągnął płetwę z błota i zawołał: - Zróbmy coś wielkiego! Może drzewo genealogiczne! I tak zaczęła się ewolucja. Okonie rosły, kłóciły się o priorytety genetyczne, zakładały pierwsze partie polityczne: Koalicja Naprzód z Funkcją do Tyłu (czyli Do Dupy), Płetwa+, Zieloni Byle Była Kasa, i Partia Przemiany w Gówno - obiecywali złote rybki, a wyszły karasie po wypadku. Wszystko kwitło - dosłownie i w przenośni - aż pewnego dnia dwie panie okoniowe, z oczami jak perły i ogonami jak wąż boa, postanowiły wyjść na brzeg. Ich ruch był powolny, ale historia zawisła jak ekran ładowania w komputerze Boga - 99% stworzenia i ani procent pewności, po co. – O, patrz, powiedziała jedna, to chyba ląd. - A po co nam to? spytała druga. - Nie wiem. Ale może tam mają Wi-Fi. I wyszły. Na brzegu trawa pachniała jak świeżo otwarty mem, a słońce przypiekało łuski jak grzeszne sumienia. Z każdą minutą coś w nich pękało. Z płetw robiły się łapy, z łap dłonie, a z dłoni - selfie. A potem pierwsze filtry - żeby stworzenie wyglądało lepiej niż Stwórca. – Patrz ! krzyczały. - Możemy się dotknąć! – Możemy się pomalować! - Możemy mieć opinie! Tak narodziły się kobiety - z błota, z ognia i z potrzeby depilacji. nawet tych miejsc których nikt nie powinien oglądać bez zaproszenia. Pierwsza wynalazła szminkę, druga eyeliner, a trzecia - sens istnienia (ale tylko do weekendu). Kiedy Karol Darwin z Galapagos zobaczył to w wizji, wypluł herbatę i napisał teorię, żeby jakoś to wytłumaczyć światu. A świat mu uwierzył, że brunatny ptaszek to dziadek niemieckiego kanclerza. Bo ludzie zawsze wierzą w rzeczy, które pozwalają im spać spokojnie. Darwin notował: „Człowiek pochodzi od małpy.” A Bóg na marginesie dopisał: „Nie, Karolu. Człowiek pochodzi od żartu.” Tyle że żart wymknął się z kontekstu. Człowiek - to tylko śmiech, który nauczył się chodzić na dwóch nogach. Bo ewolucja nie miała celu - miała tylko poczucie humoru. Małpy zeszły z drzew, bo liście nie miały dostępu do Netflixa. Zeszły z drzew, zostawiając w koronach echo, które do dziś udaje sumienie człowieka. Pierwsi ludzie odkryli ogień, żeby podgrzać swoje ambicje. Potem żelazo, proch i kapitalizm. I tak oto życie zaczęło się sprzedawać w promocji. Teraz, po tysiącach lat, siedzimy w klimatyzowanych jaskiniach, piszemy wiersze o sensie istnienia, a w tle reklama mówi: „Kup nowego człowieka - teraz z funkcją auto-ironia!” Darwin przewraca się w grobie z prędkością trzydziestu trzech obrotów na minutę, jak stara płyta winylowa z napisem Survival Mix. Bo ewolucja trwa - tyle że dziś odbywa się w wersji cyfrowej. Kliknij. Zmutuj. Wyślij. Zaktualizuj geny. Zgódź się na pliki cookies istnienia, zanim algorytm oceni, czy nadajesz się na Bajoro 2.0. Ewolucja to kabaret, w którym Bóg udaje, że nie zna pointy, a publiczność udaje, że ją rozumie. A śmiech jest tylko sposobem, w jaki Wszechświat ukrywa swoje łzy. A Bóg, poprawiając się w fotelu z galaktyk, pomyśli: Żart był dobry. Ale sequel jest fatalny.
    4 punkty
  12. rozkołysana nad ranem odchodzę w zapruszone środowisko mojej melancholii, jak z papieru rozdartego powstaje - codziennie na nowo, od świtu do nocy rozpycham łokcie- ledwie zauważalna, a wciąż nieunikniona, do ciebie... o krok się oddalam, byle jak, byle gdzie, i wciąż najdalej mi do ciebie
    4 punkty
  13. promykiem lśnię za kurczącymi się liśćmi chłodnym wietrzykiem odciążasz łodyżki tańczę światłem na tobie mieniąc się i odbijając odrobiną małych miłości złotym gruszkowym popołudniem
    3 punkty
  14. To samo mieszkanie. W nim — wrzeszcząca cisza. Światło zapalam już tylko dla siebie. Mój cień nie wita się z nikim.
    3 punkty
  15. a wy myślicie, że to gra? że film? że ona smutne oczy ma a ty masz plan? ach, ten kadr!? to cięcie! a tu jest piasek i mewy wrzeszczą kroją każdy skrawek nieba i martwego gołębia nie schowasz się za bólem jak dziecko w szafie co nie widzi boga boga schowanego za chmurami i deszczem a ty? oko zza obiektywu szkiełko - oko szkiełko! i ułuda taśma, kolejna taśma ułuda stoję tu leżę na betonie wśród mew bez imienia bez swojego psa jak ten gołąb śpiewam wam pieśń mew krzyk - krew - krew w piach! to prawda bez filtrów i gra skończona tylko czy wy czy już to wiecie?
    3 punkty
  16. Nie zawsze można być sobą czasem sie w tym nie mieścimy jesteśmy sobie obcy Nie zawsze to co obok cieszy bywa że mocno boli mimo iż bliskie Nie zawsze mamy racje bywa że przegrywamy nie dajemy rady Nie zawsze nasze myśli są jasne jak gwiazdy bywają ciemne Nie zawsze prawda faktem bo życie to tylko moment który czasami kłamie
    3 punkty
  17. to był dzień w którym zatrzymał się czas dotykałeś najmniejszym palcem mój podbródek a potem stanąłeś w morzu po pas rozbawiony i krzyczałeś do mnie chodź chodź te fale nas zakryją zawołaj jeszcze raz wiesz że zawsze przyjdę utopić się z tobą
    3 punkty
  18. z zaskoczenia skok ciśnienia iskra skacze po kamieniach ogień zaczyna światło w tunelu
    3 punkty
  19. owinąć wspomnieniem chatkę rodzinną jak wstążką prezent którego już nie ma aż by się chciało wrócić w to miejsce i tak po prostu piosnkę zaśpiewać o tym że chociaż ściany i okna nie zawsze się dało sercem podpierać to kwiaty kwitły rosły i więdły radości wielkie średnie malutkie a szczęście jak zwykle było figlarne przekomarzając się często ze smutkiem bo czasem człowiek nostalgią nasiąknie a wtedy znowu w życiu jest pusto nawet gdy sterczy w promieniach słońca to jednak osuszyć jakoś się trudno
    3 punkty
  20. Czuwanie przy umierających jest doprawdy nieciekawe dla postronnych. Nie ma w nim miejsca na kołysanki. Zrywam zbędne dekoracje, zdjęcia przypięte do ściany; głośność redukuję do zera. Za całą scenografię wystarczy tylko łóżko, krzesło i okno, gdy jedyną namacalną rzeczą staje się czas. Czas wzbierający do ciemnych granic w nieudanych próbach zaczerpnięcia powietrza, w soplach za szybą, coraz dłuższych, z każdą minutą bliżej przedświtu. Nie biorę za rękę, nie poprawiam poduszek, zdziwiona tą współobecnością nigdy nieukończoną, choćbym powracała setki razy do tego samego obcego pokoju. Szklanka na nocnej szafce od wczoraj stoi pusta. Tam i z powrotem chodzę. Gęsta nuda oblepia kształty i kolory, a ja mogę tylko wydreptać w niej pokorną ścieżkę na drugą stronę czekania.
    2 punkty
  21. pierwszy grzech świadkiem kolejnych
    2 punkty
  22. bezgwiezdne niebo a kiedy łagodnie zaglądasz z ogrodu do moich okien i srebrzystą smugą w codziennym geście łączenia dłoni wsłuchujesz się w bicie serca od tchnienia do wytchnienia odrobiną piękna przez pęknięty sufit uciekam w przestrzenie gdzie słychać turkot drewnianych kół tam na peryferiach kosmosu posiwiały od kurzu ojciec siedzi na bukowej desce i białym liliom otwiera kielichy a ja nie mam żadnych uwag do życia wierzę jemu bez granic
    2 punkty
  23. ciało świątynia Boga wiele filarów po co gips?
    2 punkty
  24. zastygł na twarzy ostatni promyk, niedokończony wers sklejony parafiną - zesztywniał.
    2 punkty
  25. Skąd się bierze miłość? - Ach, dlaczego Tak bezlitośnie pytać mnie raczysz, Sama widząc w oczach niejednego jak budzi się, gdy ciebie zobaczy? A jeśli byś znać jej koniec chciała: Me serce przeczuwa, mój lęk już wie, Że w cichej rozpaczy będzie trwała; Wiecznie żywa - aż nie będzie już mnie. I George (Lord Byron): The ‘Origin of Love!’—Ah, why That cruel question ask of me, When thou may’st read in many an eye He starts to life on seeing thee? And should’st thou seek his end to know: My heart forebodes, my fears foresee, He’ll linger long in silent woe; But live—until I cease to be.
    2 punkty
  26. Byłam w salonie piękności, tak przypadkiem, Manikiur, pedikiur z drapaniem po piętach. Powzdychałyśmy sobie z Malwiną O dawnych czasach, kremach i perfumach, Na które nas nie stać, dasz wiarę? Dziwne... czy na pewno są takie? Sprawdź, proszę, szybciutko, raz- dwa. Na nową torebkę, taką sobie, wydałam Tylko parę groszy, a szpilki wcisnęli Mi w promocji jedynie za tysiaka. Już miałam wracać do domciu, A tu zatrzymała mnie policja Na czerwonym świetle dla pieszych. Nie, nie było mandatu – a skąd, a co ty! Nieprawdą jest, że zgubiłam telefon I klucze do domu – napadli mnie zbóje Z ciupagami i dali dyla w ciemną uliczkę. Zostawili mi tylko prezent zakupiony Dla ciebie: kołpaki do Malucha, cieszysz się? W tramwaju kanar był bardzo miły, Zaśpiewał tylko tenorem zabawnym „dwie stówki” A ja mu – ciach przed oczy legitymacją Z Koła Gospodyń Miejsko-Wiejskich. Zamknął dzióbek, fruu – i tyle go było. No co ziewasz? ej, ty śpiochu, nie udawaj! Nie chcesz usłyszeć wieści najnowszych? O tym, jak dzielnie w kasynie nie przegrałam Naszego kochanego, milutkiego mieszkania?
    2 punkty
  27. „Miasta, które nosimy w sobie, nie mają ulic ani światła.” — Zbigniew Herbert Tu nikt nie prosi o dowód. Twój cień wystarczy za dokument. Klucze rdzewieją od środka, a drzwi ustępują tylko wiatrowi, który plącze liście z porzuconymi wiadomościami. Nie ma tu słów — rozmowy zakończyły się wieki temu. Został po nich cienki nalot, jak szron na szybie między snem a przebudzeniem. To miasto — muzeum zapomnienia, gdzie w gablotach leżą gesty, które już nic nie znaczą, Nie świecą neony, nie jeżdżą samochody. Tylko schody wiją się w górę, i balkony z których zwisa powietrze - ciężkie, niezdolne spaść, bo nawet grawitacja czuje znużenie. Mapy tego miejsca rysuje się na wewnętrznej stronie powiek, zawsze z błędem — ulice zmieniają nazwy nocą, a każda z nich prowadzi w to samo miejsce - do środka ciszy. Przychodzę tu liczyć swoje echa, staję przed lustrem - widzę tylko ramę, pustą przestrzeń gotową na portret, którego nikt nie rozpoczął. Mieszkańcy są na delegacji w poprzednim życiu. Zostawili herbatę, która nie stygnie lecz gęstnieje i książki otwarte na stronie, gdzie bohater miał zrozumieć - lecz zdanie urwało się jak tętno. A ja zostaję - ostatni lokator miasta.
    2 punkty
  28. trudny grzech go dogonił rzekł masz przechlapane diabeł w piekle czeka powiedział mu odwal się idę do kościoła on mnie rozgrzeszy grzech zaczął się śmiać uważaj byś się nie pomylił w sumieniu twym zostanę a zapomnienie to złudzenie kiedyś da o sobie znać będzie bolało a ty będziesz się bał co za czarnymi drzwiami na ciebie czeka więc lepiej dziś napraw ten grzech przeproś tych którym mocno nim dokuczyłeś
    2 punkty
  29. @violetta On robi naszyjniki dla kobiet z meteorytow. Taki kosmos !
    2 punkty
  30. @viola arvensis niezwykle liryczny lot ! kocham ten kontrast między "krwawiącą raną" a "miłościwym skarbem" znalezionym w niebycie. wiersz płynie cicho i ma niesamowicie kojący rytm. mam dla niego tytuł : "Nie budźcie mnie". Wiolu. Twój wiersz to poetycki brylant :)
    2 punkty
  31. między pierwszą a drugą sceną snu zjadł mnie rekin teraz jestem trawiony nie odnotuję tego na facebooku nie będzie lajków siedzę w swojej czaszce z płetwą na grzbiecie i tylko Bałtyk nie pasuje do mojego wnętrza
    2 punkty
  32. wiele bardzo wiele mówimy ubieramy słowa w iluzje robimy makijaż często są jak chwasty jak bukiet ze sztucznych kwiatów a gdyby gdyby były nagie pewnie … by zawiodły więc co z nimi… 6.2025 andrew Sobota, już weekend
    2 punkty
  33. Stoi na stacji lokomotywa. Duża, blaszana i spolegliwa. Kupa żeliwa. Stoi cichutko i już nie sapie, nie gwiżdże, syczy, parą nie chrapie. Brrrr - jaka zimna ! Chłodna jak grób. Krypta grobowa. Żelazny trup. Choć noc zapada, choć kogut pieje, choć maszynista wodę w nią leje, to gwizdka wcale nie usłyszymy. Ani na wiosnę, czy podczas zimy, bo palacz węgla więcej nie sypnie. Więc stoi cholera i ani zipnie. Wagonów trochę podoczepiali, pięć albo dziesięć - więcej się bali. A w każdym wagonie jest kupa ludzi, każdy chce jechać, każdy marudzi. Wśród pasażerów nie ma grubasów, ni fortepianów, ni kontrabasów. Próżno by szukać, czy jest atleta. W zastępstwie - muskuł pręży kobieta. Żadne tam konie, żadne tam świnie, nawet nie wspomnę o wołowinie. W trzecim wagonie chude Victorie siedzą, liczą tłuste kalorie. A tłoki martwe i pusto w baku i tyle wagonów wisi na haku. Więc czemu nie rusza, czemu nie pędzi, czemu gnom jakiś maszynę więzi ? Czemu do kotła żar już nie wchodzi, co wodę w komorach grzeje, nie chłodzi, co grzeje bąbelki, co w wodzie buch, buch, - aż pary prężności pojawi się duch ? Ten duch, co się rurą w tłoki przeciska, a tłok wraz z tłoczyskiem na dwie strony wciska, gdzie z masą się para bierze za bary, wraz z tłokiem przesuwa żelazne wiązary. (to belka stalowa nie raz hartowana, na czopy nabita, do pchania, ściskania) Gdy koło z wiązarem raz w górę, raz w dół - to moment na kołach tak silny, jak wół. Bo pary nie ma w bestii ze stali, gdyż węgiel zamknęli, wynieśli, zabrali. I gdyby ktoś żagle rozpiął z łopotem, wielką sprężynę kręcił z hurkotem, siadł na dynamo i się wytężał - bez węgla, pary - nie ruszy ciężar. Wie to kolejarz - stanął w półkroku, pokręcił głową, podparł się w boku. Nic nie rzekł. Rzekł za to dzięcioł i w lesie zastukał. Kolejarz westchnął, w czoło popukał. A tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!... YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) https://youtu.be/Dn2h7NRFRbI
    2 punkty
  34. @Omagamoga światło w tunelu zgasło nagle pociąg stoi - w miejscu trwa iskra skacze już po szynie czy to koniec czy nowy start
    2 punkty
  35. @Omagamoga dobre przemyślenia:) @Migrena żyjesz w takim wolnym świecie, gdzie wszytko śmieszy:)
    2 punkty
  36. @Ewelina Paradoks bliskości - im bardziej się starasz, im bardziej "rozpychasz łokcie", próbując zaistnieć, być zauważalną – tym większy dystans emocjonalny, egzystencjalny. Nie do przebycia. Wiersz o samotności we dwoje. Lub o niemożności dotarcia do drugiego człowieka mimo całej bliskości.
    2 punkty
  37. Miasto przekwitłe szklanym cieniem powidoku rozpływa się w mroźnej ciemności wypalonych lamp i pustych neonów, cieknących milczeniem. Pałac dyktatora wybucha światłem jasnym i pełnym — droga postępu wymaga szczodrej iluminacji, wystrzelonej palcem pychy ku wieczności — tak samo jak nędzy maluczkich. A potem zagrzmi salwa pod murem historii, koło latryny prawa, z rozkazu pretorian — i dyktator stanie się przebrzmiałą legendą. Tylko nędza wraz z mrokiem przetrwają — jak zawsze, choć inaczej, w próżni światła, na końcu słowa.
    2 punkty
  38. Witam - szanuje życie - ono mnie cieszy - rodzina dom przyjaciele to jest to coś ozdabia moje dni - Pzdr.serdecznie. Witaj - czy ja wiem - dzięki za czytanie - Pzdr. Witaj - zgadzam się z tym komentarzem - miło że czytasz - dziękuje - Pzdr. Witaj - przeniosłem - całe życie staram się być sobą - dziękuje że byłaś - Pzdr.usmiechem. @Rafael Marius - @viola arvensis - @Andrzej P. Zajączkowski - dzięki -
    2 punkty
  39. Cudne, też tak kocham się jak fiołki:)
    2 punkty
  40. @andrew Bardzo dziękuję! To możliwe, ale nie wiem czy z każdego mroku da się wyjść. Pozdrawiam. @Waldemar_Talar_Talar Bardzo dziękuję! Masz rację, że prawdziwe. Pozdrawiam. :) @Alicja_Wysocka@viola arvensis@Rafael MariusBardzo dziękuję! Dziękuję za Wasze komentarze – czytam je z wdzięcznością. Wiersz niesie różne prawdy i postrzeganie. Pisałam o depresji, o wewnętrznym bezruchu, o tym mieście w sobie, które stało się pustką. Ale każda depresja jest też żałobą – za kimś, za czymś, za sobą sprzed. Za miastem, które kiedyś tętniło, a teraz istnieje tylko "na wewnętrznej stronie powiek". Alu, to, co nazwałaś pamięcią, która "przygasa, żeby nie bolało tak bardzo" – w depresji działa podobnie. Ona też wycisza, ale nie po to, żeby chronić – raczej po to, żeby odciąć. I może w tym jest jakieś pokrewieństwo z żałobą: obie mówią o stracie, o miejscach, do których nie można wrócić. To piękne, gdy tekst znaczy więcej, niż chciało się w nim zamknąć. @lena2_ Dziękuję serdecznie za te słowa. Pozdrawiam serdecznie! @Nata_Kruk Och, dziękuję Ci bardzo! Cieszę się, że ten fragment szczególnie zagrał – czasem to właśnie te momenty są najważniejsze. Pozdrawiam serdecznie! :) @Wiesław J.K. Dziękuję! Podoba mi się ta myśl o "negocjowaniu okoliczności" – może rzeczywiście każdy powrót do przeszłości to próba zrozumienia, co zmienić teraz. @Natuskaa@Simon Tracy@Omagamoga@Whisper of loves rainSerdecznie Wam dziękuję!
    2 punkty
  41. Mają zadania zbierają szyszki liście… „zdobywcy świata”
    2 punkty
  42. Teatrzyk – scena : stół nuż widelce łyżki… brak apetytu
    2 punkty
  43. Tekst można też czytać od końca, w sensie – całości zdań. Ciężka aureola, jeszcze kilka sekund, pobujała lśnienie na falach, przyduszając go jeszcze bardziej, by sprawniej mógł utonąć. Tonący pogulgotał jeszcze deczko, pomachał rękami, pokazał środkowy palec swojej tożsamości i zaczął spływać w kierunku dna. Niestety. Pomimo wzmożonych chęci, nie dostał drugiej szansy odbicia. Niby gdzie miał ów ratownik z dobrego serca, pobrudzić dłonie. Przecież woda przezroczysta jak kryształ, nie skłaniała ku temu. Tonący odpychał wybawiciela, ze słabnącym z każdym zachłyśnięciem, obrzydzeniem, gdyż podobno ów, był barwnie nieczysty. Chociaż zgodnie z informacją zawartą w plotce, chciał go uratować, bo w porę zauważył i popłynął z wyciągniętymi ku pomocy, rękami. Zatem nic dziwnego, iż utonięcie Świętoprawego w pobliskim jeziorze, wywołało zdziwiony szok oraz niedowierzanie. Gdzieniegdzie ozdobiony podeptaną pychą, w której jęczały pogniecione, jedynie słuszne prawdy, był wisienką na dodającym otuchy torcie, gdzie każdy skonsumowany kawałek, stanowił nieskazitelny przykład do naśladowania. W jej lśniącym prześwitywaniu, połyskiwała szubienica z powieszoną pogardą. Wystawały z niej wyciśnięte przez pętlę – tudzież rozszarpane szponami miłości do bliźniego – strzępki sinego języczka. Niektórzy nawet widzieli nad bezbarwną czapką, jaśniejącą aureolę. Szczególnie ściany inaczej odrapane oraz olane ciepłym moczem, przytulały wielokrotnością balsamicznych odbić. Co prawda, gdy wracał to miał problem, lecz echa kroków jego – pomimo przeciwności losu – koiły zbłąkane dusze. Stąpał ciężko, zawsze prawą stroną ulicy. Faktycznie. Mówiono o nim, że to chodzący wór cnót wszelakich
    2 punkty
  44. @viola arvensis ciekawe zajęcie:)
    1 punkt
  45. @violetta co za finezja tworzenia ! 😃
    1 punkt
  46. @Migrena Mam wrażenie, że gdy Bóg ziewnął i pomyślał: „Niech się stanie coś śmiesznego”, to wcale nie myślał o stworzeniu świata. On czekał, aż Ty napiszesz ten wiersz. To jest instrukcja obsługi kabaretu ewolucji, której Darwin zapomniał dołączyć do swojej książki (pewnie dlatego, że był zajęty obserwowaniem ptaszków, zamiast sprawdzić, czy jego małpa ma już konto na Netfliksie). Po przeczytaniu tego, czuję się jak ten pierwszy okoń – nie wiem kim jestem, ale mam ochotę zjeść... całą Twoją twórczość. Jednocześnie boję się zaktualizować swoje „pliki cookies istnienia”, bo algorytm może uznać, że nie nadaję się na „Bajoro 2.0”. Jednym słowem - Bóg, czytając to, w końcu przestał ziewać, poprawił się w fotelu z galaktyk i dopisał na marginesie: „No. Ten żart mi się udał!”
    1 punkt
  47. Anno... popróbować może każdy..:)
    1 punkt
  48. Witaj - reklamowe - Pzdr.
    1 punkt
  49. @huzarc dziękuję :) @Amber dziękuję :)
    1 punkt
  50. @Nata_Kruk Pantomima to zapomniana sztuka, lecz dalej żywa, fajnie, że przypomniałaś o tym, Nato. Pozdrawiam!
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...