Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 02.05.2025 w Odpowiedzi
-
karzesz mnie srodze za co, nie wiem aż prawie z bólu oniemiałam chyba za durną pieską wierność, co się do ciebie przyszwendała po co gładziłeś dobrym słowem było w co kopnąć sponiewierać po co uczyłeś mnie jak kochać, pogryzłam kiedyś? więc cholera, za co wygnałeś na tułaczkę, wredny nieludzki egoisto zadowolony dumny z siebie, krawat przykryje takie świństwo? uważaj pańciu na swe szewro, bo się na dobre ostro wściekłam przebrałeś miarę, nie widziałeś najprawdziwszego jeszcze piekła jak będziesz sobie spał w najlepsze z pianą na pysku siądę bliżej w podziękowaniu skroję tyłek, że się już w życiu nie wyliżesz przestanę szczekać, skomleć żalem przeszła przez gardło prawda cudem lecz teraz wilcze mam pazury, a twoja litość psu na budę!9 punktów
-
byłam murami pustostanem w którym ukryły się przed wiatrem są delikatne i łatwo ulatują dla bezpieczeństwa wstawiły okna drzwi nadal w surowym stanie ale jest mi cieplej urządzają mnie po swojemu ktoś przesiaduje w łazience od rana słyszę dobijanie się do drzwi i krzyki tak dla zasady kąty dają schronienie zlęknionym ktoś potyka się o porozrzucane uśmiechy nie pamiętam wszystkich imion nie każdego rozpoznaję ciągle o nich mówię7 punktów
-
Wyrachowanie pomieszało mi się z pragmatyzmami. Na poezji nie szło się dorobić, a poza tym musiałbym żmudnie próbować. No a potem ją oszukałem. Gdzieś naplotłem, oplątałem, a nawet rozplotłem warkoczyk. Ach te plotki, wspaniale się w nich odnajduję. Eter teraz plecie trzy po trzy. Gromi kuksańcami wszelkie eteryczności. Snuje taką oto tezę, że niechcący, że przypadkiem. Swoje wiem i przepijam własne winy. Nawet czasem duża flaszka wódki nie wystarcza, by je przepić do końca. Proszę też czasem koleżankę karmę o wybaczenie, ale rzadko. Bo zawsze byłem dużej próby skubańcem. Ja już się nie zmienię. Bo jak? Bo gdzie? Bo w imię czego? Świat sobie oskubuję z marzeń i bywa mi z tym wesoło. I bywa zaradnie. Chodzi o zamierzenia przecież, a nie o jakieś wiotkie marzenia. Dobra, już kończę, albowiem trzeba tutaj przede wszystkim napieprzać. Warszawa – Stegny, 02.05.2025r.6 punktów
-
domalowujesz codziennie kolory ja zaczynam dzień od herbaty zmienna od gorąca do zimna czy to już wiosna? to po prostu takie piękne jak wolne życie letnie owoce znajdę miejsce na odpoczynek i wskoczę do wody usiądę na plaży pójdę na spacer wzdłuż ogrodu w śpiewie ptaków wieczornej bryzie w motyle sukience odsłonię piersi6 punktów
-
Dziś na majowe biją dzwony, roznosi echo ciepły wiatr, niech będzie Chrystus pozdrowiony i Matka co za krzyżem szła. Przyjm Panie nasze dziękczynienie: za dary, które przyniósł dzień, za talerz zupy, za spełnienie, za dobrą pracę, mocny sen. Lecz całym sercem Cię błagamy, abyś doświadczać przestał nas. Bo smak niewoli jest nam znamy, prosimy - daruj szczyptę łask. Znów na majowe biją dzwony, dźwięki porywa szeptem wiatr, unosząc nutki antyfony, wplatając loretańskiej takt. Litanie w niebo ślą wieczorem kapliczki, których strzeże Bóg. Szczera modlitwa, niczym oręż, na rozwidleniach krętych dróg. Płyną koronki i pacierze, różaniec rozważaniem splótł. Słabi dostaną siłę w wierze, a niedowiarków wzmocni cud. Niech na majowe biją dzwony, roznosi echo ciepły wiatr, niech będzie Chrystus pozdrowiony i Matka co za krzyżem szła.4 punkty
-
Patriotyzm naszych pradziadów... Różnił się od tego z piłkarskich stadionów, Nie potrzebował rozwrzeszczanych trybun, A tlił się cichuteńko w szczerym sercu… Nie były ważne nazwy miejscowości, Wypisywane pośpiesznie sprayem czarnym, Na łopoczących flagach biało-czerwonych, Na wielkich stadionach widoczne z oddali, Lecz wypisane w sercach złotymi zgłoskami, Nazwiska wielkich bohaterów narodowych, Nad książką w myślach złożony hołd cichy, Chlubnym kartom polskiej historii… Nie były jego atrybutem głośne wuwuzele, Setkami co rusz odpalane race, Pełne emocji wiwaty głośne, Tysięcy kibiców wzajemne się przekrzykiwanie, Lecz patriotyzmowi ich nadawało sens, Że na każde ukochanej Ojczyzny wezwanie, Bez zawahania za ojców swych ziemię, Gotowi byli poświęcić życie… Patriotyzm naszych pradziadów... Wolnym był od wszelakich służalczości aktów, Umizgiwania się do dwulicowych polityków, Wchodzenia w kieszeń biznesowych magnatów, Błyszcząca u boku szabelka, Liczyła się bardziej niż sowita wypłata, Na pierwszym miejscu zawsze była Ojczyzna, Nie pochłaniała ich praca w zagranicznych korporacjach… Nie był ważny wypchany euro portfel, Liczyło się tylko swym wartościom oddanie, W prawym sercu intencje szczere, Wielowiekowych tradycji czułe pielęgnowanie... Nie była ważna pogoń za sukcesem, Rokroczne przychodów pomnażanie, Dla każdego nadrzędnym było celem, Służenie Polsce w dni codziennych trudzie, Cotygodniowy bilans zysków i strat, Bez reszty nigdy ich nie pochłaniał, Największą wartością była dla nich służba, Codzienna, wytrwała dla Ojczyzny praca… Patriotyzm naszych pradziadów... Nie wyrażał się w potokach zbędnych słów, Lecz pełen był przykładów heroizmu, Gotowości do ponoszenia wszelakich trudów, By gdy nadejdzie godzina próby, Na wezwanie Ojczyzny karnie się stawić, W obronie krewnych i swemu sercu bliskich, Nie zawahać się życia poświęcić… I nie dawać posłuchu wrogiej propagandzie, A kierować się rozumem i sercem, A odebrane w dzieciństwie patriotyzmu lekcje, Przekuć w dorosłości w czyny chwalebne, By gdy wrogich mocarstw dywizje, Bladym świtem przekroczą granicę, Z klejących się powiek spędzając sen, Sięgnąć odruchowo po karabinu kolbę. I niewzruszenie trwając w okopach, Po krótkim pacierzu o świcie się przeżegnać I z karabinu mierzyć we wroga, Bez zawahania oddając strzał… Patriotyzm naszych pradziadów... Ojczyzny swej umiłowanej wiernych stróżów, W oczach znających ludzkie dusze aniołów, Cenniejszym był od najwyszukańszych klejnotów, Każda kropla krwi, Uroniona w obronie ukochanej Ojczyzny, Cenniejsza była od rubinów kosztownych, Skrzących w słońcu dukatów szczerozłotych, Każda odniesiona rana, Na wielkich wojen o Niepodległość frontach, Uznanie wszystkich rodaków zjednywała, Cieszył się szacunkiem każdy polski weteran… Pośród dni pełnych wyrzeczeń i trudów, Pośród niezliczonych wojennych zawieruch, Niczym skrzące iskry pośród zimnych popiołów, Oni niewzruszenie trwali na posterunku, By pomimo upływu kolejnych dziesięcioleci, Pozostać dla nas przykładem niezatartym, Jacy winniśmy być w czasach współczesnych, Jakim winien być nasz patriotyzm… Czym jest nasz dzisiejszy patriotyzm, w porównaniu z dawnym patriotyzmem naszych dziadów i pradziadów? Tamten niewątpliwie był niedościgłym wzorem… Obecnie nie przywiązujemy do patriotyzmu już tak wielkiego oddania, poświęcenia, gotowości do największych wyrzeczeń. Dawnemi czasy Polak dla Polski się rodził, Polsce oddawał każdy swój oddech, dla Polski umierał… Toteż patriotyzm dla dziadów naszych równie był ważny co Wiara w Boga. Kiedyś, kiedyś patriotyzm nie wyrażał się w potoku słów, próżnej gadaninie, lecz w wielkich czynach, o których przez lata zaświadczały blizny weteranów wojennych. Nasi dziadowie i pradziadowie w imię patriotyzmu zdolni byli do czynów tak wielkich, jakich nawet nie byli sobie w stanie wyobrazić ludzie z najodleglejszych zakątków świata!...4 punkty
-
4 punkty
-
Zasłaniamy własne rany i słabości, gładką mową i uśmiechem przyuczonym do relacji powierzchownych, gdzie wygodniej jest pokazać swoją duszę z jasnej strony. Miałkie słowa nie udźwigną zrozumienia, a milczenie zatuszują głośnym śmiechem, który lubi pokaleczyć wspólną przestrzeń i powraca znów upartym, pustym echem. Czasem jednak, gdy głos traci równowagę, łza odważnie zdradza wszystkie konwenanse. Właśnie wtedy jest ta chwila najprawdziwsza, która sobie i drugiemu daje szansę.3 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
urodziłem się razem z Manifestem Lipcowym kiedy większość wierzyła w Syna Cieśli (co nieustannie mnie zdumiewa) ja na Boga wybrałem syna szewca wśród oswojonych gołębi rynsztoki wciąż pełne są krwi a przez sny o potędze kośćmi brukowane są drogi lecz gdzieś w najgłębszych warstwach podświadomości wiosenne strumyki jak tchnienia modlitwy oczarowany wypełniam słowo oddechem i omijam szpaler białych mieczy wznosząc się nad łunę czerwoną poniżej gwiazdy szczęśliwej ulepiony z miękkiej gliny nie dożyję starości lifting 20253 punkty
-
nie roń szczęścia bez oleju mniej łut wieńcząc ulać all i pałką trącać się gdy śmieje termos ciągnąć strój paroli; pomni każdy swojej rządzę w wyrywaniu pamiętników; łez kapanych grą pieniądza jeśli wzejdzie paść donikąd powolutku rozwód zmaścić póz kiwania nad tapczanem po dół biegu bluesa garścią komandorów przytłaczając; po oktawie na czas ściemy roztańczona płatkiem lekko utrzymując przekrój biernie; prze do stania pisma kredką2 punkty
-
Buczenie lodówki współgra z szumem samochodów zza zamkniętego okna. Nie ma okna tak zamkniętego, by żaden dźwięk się nie przedostał. Przedostają się do Twojej duszy także, prawda? Ciekną powoli, po kropli, czasami nierozpoznane, poznajesz je tylko po lekkim dyskomforcie bezsensownego życia, a inne zupełnie jawnie krzyczą: obudź się! Obudź się!2 punkty
-
Jesteś niewidoczna Ciasno upchnięta pomiędzy meandry nierzeczywistości Tląca się wątłym płomieniem przelotnych wspomnień Twoje Istnienie krztusi się bajkową eutanazją bycia realną Migasz jak wyczerpana świeltówka Patrzę w nadziei, że rozświetli mój sen Ciągle tu jestem Ciągle2 punkty
-
jak wyobrażam sobie potworność pierwszych chwil bez ciebie? budzę się, kompletnie nagi, w ciemnym zaułku Narajangondźo albo innego egzotycznego miasta, w którym nigdy nie będę, usmarowany seledynową farbą, z camembertem między pośladkami i naklejką przedstawiającą jelonka Bambi na środku czoła. żeby było śmieszniej. krzyk, bezskuteczne próby dogadania się z lokalsami. niech ktoś mi wreszcie pomoże, bo od nie mówiących po angielsku policjantów jedynie dostałem pałą! zimno i głód. święty Aleksy-menel-Godzuki zwinięty w naleśnik koczuje pod plakatem reklamującym Godzillę XV. ryk, z bezsilności. zaprzyjaźnienie się z wykolejeńcami, deale na migi. robienie paskudnych rzeczy, byleby przetrwać. szpetnokształtne dziewczyny częstujące tym i owym. zlizywanie zawartości strzykawek. sreberka, pazłotka, parszywe kadry niejako przesuwające się obok mnie. piloerekcje, stroszące się skóry. chwile wesołe jak ból zębów albo drutowanie ryja. i ten ciągły brak, niezagłuszalny. papierowe uliczki potiomkinowskiej metropolijki. miasto właściwe trwa dalej. tak odległe, nieosiągalne. a mi coraz durniej. aż po obłęd.2 punkty
-
2 punkty
-
@Roma Roma nie wiem czy celnie ale ja widzę tu; proces stopniowego stawania się domem, nie jako miejscem, lecz jako przestrzenią przeżyć, emocji i relacji. „Pustostan” to nie pustka, lecz stan przejściowy - otwartość na obecność innych, mimo kruchości, zranień które chcąc nie chcąc niosą trochę rezygnacji. Taka podróż w tożsamość - czy jesteśmy tym, kim byliśmy sami, czy tym, kim się stajemy z innymi.2 punkty
-
Obudziłem się leżąc na twardej podłodze. Nie czułem nóg. Całe ciało było odrętwiałe. Przez parę chwil dość uważnie obserwowałem sufit. Pęknięcia rozchodziły się promieniście z lewego kąta pokoju jak fale na jeziorze po wrzuconym kamieniu. Po środku widać było plamę po tym jak sąsiad zalał swoją podłogę. Od prawej strony mniej więcej w połowie, kilka płatów farby wielkości dłoni lekko naderwane wisiały wyglądając jak śpiące nietoperze. Tak. To było moje mieszkanie. Poznałem po sztuce tego sufitu. Wstałem obolały. Nie wiem ile leżałem na podłodze. Zajrzałem do lodówki ale nie czułem głodu. Mdliło mnie na myśl o jedzeniu. Na stoliku przy kanapie znalazłem moje pudełko po MDMA. Było puste. Albo wziąłem z kimś albo sam. Nie pamiętam ile leżałem na podłodze. Wyszedłem przez drzwi i zamknąłem je na klucz. Na korytarzu cuchnęło moczem i marihuaną. Czy jestem skazany na takie życie? Korytarz był długi ale udało mi się go pokonać korygując ciało chwiane zaburzeniami równowagi. Na schodach odór był jeszcze większy. Po przejściu paru stopni, na pierwszym spoczniku upadłem na kolana i puściłem pawia, dodając do mieszanki smrodu kolejny składnik. Za drzwiami ujadał pies. Świst gwizdka czajnika rozrywał mi głowę. Pani Maria spod szóstki minęła mnie przy wyjściu. Jak byłem mały dbała o mnie jak matka. Dziś już mnie nie poznaje. Alzheimer wymazał jej moje imię z pamięci. Na dworze oślepił mnie blask pochmurnego dnia. Lekki deszcz kropił zmywając z mojej twarzy brud i ślady po łzach. Założyłem czarny kaptur bluzy i z dłońmi w kieszeniach ruszyłem w stronę centrum. Nie przeszedłem nawet stu metrów i podszedł do mnie Sachiv. Jak zwykle chciał fajkę i jak zwykle snuł opowieści o tym jaką karierę w Polsce zrobi jak uzbiera kasę z pracy kuriera. W jakimś stopniu rozmowa z nim pomogła na chwilę. Zapomniałem o bólu na parę sekund. Padało coraz mocniej gdy stałem na światłach. Przetarłem czoło od wody. Jeżdżące auta zakłócały jednostajny szum deszczu. Szedłem wzdłuż szerokiej alei zgodnie z planem zmierzając ku mojemu przeznaczeniu. To nie była moja decyzja. „I tak musisz to zrobić” – głos w głowie był tak silny, że upadłem ze strachu znów raniąc kolana. Wszystko zaczynało być takie dalekie. Wszystko się ode mnie oddalało. Wszystko było jakby za szybą. „Wszystko w porządku?” Ocknąłem się i spojrzałem w górę. „Wszystko dobrze?” Dwie dziewczyny wyraźnie zatroskane chciały mi pomóc ale uspokoiłem je „Wszystko ok. Nie martwcie się.” - dodając na koniec udawany uśmiech. Wstałem i ruszyłem dalej kierowany jakby obcą siłą. Bezwolnie stawiałem krok za krokiem. Moja głowa niegdyś pełna myśli wypełniona była tylko jedną. W końcu go ujrzałem. „A więc tam na górze skończy się mój ból” – myśl dźwięczała mi w głowie jak wybawienie. Trzydzieste piętro Pałacu Kultury i Nauki oświetlone było przez zachodzące słońce, które przebiło się gdzieś pomiędzy ciężkimi chmurami a linią horyzontu. Coraz cięższym krokiem udało się dojść do wejścia. W środku siła zimnego marmuru i granitu zmroziła mi serce znieczulające je w całości. Wrzuciłem kasjerowi odliczona kwotę i monety zagrały dźwięcznie w metalowej kuwecie. Do windy wsiadłem sam. Moje niegdyś sprawne nogi ugięły się i przyspieszenie windy wcisnęły mnie w podłogę. Wstałem sam dopiero na samej górze. Nie widziałem ludzi na tarasie. Dla mnie oni nie istnieli. Zobaczyłem tylko słońce, które uciekało za horyzont nasycając cały świat czerwienią. Poczułem mroźny wiatr na policzkach. Na wprost mnie znajdowało się okno. Wysokie na cztery lub pięć metrów. Bez szyb. Tylko z kratą. Wspinaczka po stalowych prętach nie sprawiła mi problemu. Przecisnąłem się przez otwór u szczytu okna i z taką samą sprawnością zszedłem po drugiej stronie. Tam widok wydawał się już taki żywy i kontrastowy jak nic innego co widziałem w życiu. Nasycałem się widokiem barw. Słyszałem światło. Czułem słońce na skórze. Smakowałem mroźny wiatr. Niesiony jedną myślą zmierzałem ku krawędzi. Oczy miałem pełne łez. Stroskani ludzie wychylali głowy mówiąc coś między sobą i do mnie. Słyszałem słowa, nie rozumiałem zdań. Kamery telefonów nagrywały dramatyczny film. Kto był reżyserem tej sztuki? Sam nie wiem. Chwycili mnie za bluzę i spodnie jakby myśleli, że mnie uratują. Tkwiłem tak ukrzyżowany do kraty rękami lamentujących gapiów. Nagle cały świat wypełnił się ciszą. Nie słyszałem ludzi, nie słyszałem wiatru. Rozmazywał się obraz. Wyrwałem się im ściągając bluzę i wykonałem krok do przodu. Moje ciało przechylało się w stronę ziemi. Zamknąłem oczy. W tych ostatnich chwilach usłyszałem tylko głos kobiety cicho wypowiadającej moje imię. Ten lot był ucieczką i końcem. Wiatr szumiał mi w uszach. Zimno zdawało się zmrażać moje ciało. Otworzyłem oczy - unosiłem się nad miastem. Zamknąłem oczy – oślepiały mnie gwiazdy. Otworzyłem oczy – leżałem na chodniku. Zamknąłem oczy – stałem się gwiazdą. Świecąc mocą tysiąca Słońc oświetlałem planety wokół siebie. Docierałem do najdalszych zakątków kosmosu. Poza wymiar i poza czas. A więc tak to wygląda. Z prochu powstałem i w proch się obrócę. Z pyłu gwiazd do gwiazd. Myślący pył gwiezdny. Poczułem wolność przestrzeni w niewoli nieskończoności. *** - Jak z nim? - Stan jest stabilny. Podaliśmy leki. Będzie spał kilka dni. - Dobrze, że ten strażak go złapał. - Był na linie? - Tak. Skoczył na niego z sąsiedniego okna. - Jak długo zostanie u nas? - Pewnie jak ostatnio, na miesiąc.2 punkty
-
Moje życie wiele ma z : komedii, limeryku, żartu, tragedii, kryminału, komiksu, liryku, trenu, fraszki, ody…2 punkty
-
klawisze martwe jak ręce pianistki nikt nie usłyszy pięknej melodii prędzej nuty zginą z cierpienia blada kobieta grała w agonii palce miała połamane i zranione ostatni akord brzmiał niczym krzyk2 punkty
-
Czasem za przytulenie Do głębi kości Które trwa Niespiesznie i czule Ciepłem Rozpuszcza pancerz W milczeniu koi Dałabym wiele Za męskie ramiona W których mogłabym Wszystko odpuścić Rozpaść się I poskładać na nowo2 punkty
-
@violetta Violka, bo jak jest źle, to potem musi być lepiej. Życie bez nadziei i wiary ma niewielki sens. Desperacja doprowadza człowieka do granic obłędu.2 punkty
-
@Alicja_Wysocka Prawda. Natura ludzka pełna jest sprzeczności. Rezygnacja z własnych żądań i oczekiwań względem drugiej osoby to temat rzeka. Najpierw przyciąga nas ktoś taki, jaki jest, a potem staramy się go zmienić pod siebie. Rościmy sobie do tego prawa, czasem bardzo subtelnie. Cienka granica. @violetta Różnorodność jest pięknem tego świata. Jakże byłoby nudno, gdyby wszyscy byli tacy sami. Pozdrawiam2 punkty
-
No jasne, ale warczeć na siebie cały dzień, to już jest bardzo realistyczne :) Często się zastanawiam jak i dlaczego zachodzi taki proces, że człowiek najpierw pragnie, uwagi, spojrzenia, dotyku, może z czasem i więcej, a jak już to osiągnie, to żąda! @violetta Violka, zależy od tego kto i kiedy, no przecież nie każdemu na to pozwalasz, to jest oczywiste, ale jak Twoja wnusia się wtula w Ciebie, to już chyba lubisz? :)2 punkty
-
@Deonix_ Wyśmiewania nie zauważyłam, ale faktycznie jest to "towar deficytowy". A Twój wiersz bardzo też do mnie przemawia. Pozdrawiam @Alicja_Wysocka @Ewelina To jest tak cudowne poczucie bliskości, że trudno ogarnąć, dlaczego tak trudno to zrealizować. Wszyscy potrzebują, a nawet w związkach siedem razy dziennie brzmi mało realistycznie. Pozdrawiam2 punkty
-
@Yavanna tAK, czasem tego potrzeba pewnej każdej kobiecie i mężczyznom też - choć może rzadziej się do tego przyznają. Pozdrawiam:)2 punkty
-
@Yavanna Gdzieś tam czytałam, że człowiek powinien się przytulać ok. siedem razy dziennie. Obniża to poziom kortyzolu.2 punkty
-
Odpływam w słowa, które nie wybrzmiały, jeszcze za wcześnie na lśniące poranki, jeszcze trochę się waham na księżyc wskoczyć, by mieć to, co kocham, na wyciągnięcie ręki.2 punkty
-
Gdy po blisko pół godzinie Milanek zasnął - uprzednio nagabując mnie, aby Jerzy przyszedł i opowiedział mu drugą po mojej bajkę - posiedziałam przy nim jeszcze kilka chwil, aby być pewną, że się nie obudzi. Dopiero wtedy wyszłam z jego pokoju i skierowałam się do salonu, skąd dobiegały przyciszone głosy. Gdy tam weszłam, zobaczyłam Jerzego rozmawiającego z moją mamą. - Aha, polityka - stwierdziłam, odsuwając sobie krzesło, siadając obok niego i biorąc go za rękę. - Ale komentowana ostrożnie i z poszanowaniem dla cudzych poglądów - uśmiechnęła się moja mama. - Jerzy na ten temat wypowiada się bardzo... oględnie - przez chwilę szukała innego słowa, aby nie powtórzyć "ostrożnie". - Mamo, bo jego poglądy są nietypowe - stwierdziłam z przekonaniem. Zupełnie tak, jakbym miała czas poznać je wszystkie, przeargumentować je we wspólnej rozmowie, a później samej przeanalizować. - Jego widzenie świata - kontynuowałam - jest ponad i pozareligijne. Dlatego liczą się dlań wartości, przede wszystkim te duchowe, a nie którakolwiek wiara jako system nakazów i zakazów, głoszony i wspierany autorytetem czy też powagą instytucji jak Kościół Katolicki. - Zdążyłam już dojść do takiego właśnie wniosku - zaczęła powoli odpowiadać - jak i do tego, że musiał pan poświęcić wiele czasu na przemyślenia i na poukładanie ich w spójną całość. - Tak właśnie jest, proszę mamy - Jerzy po raz kolejny uścisnął mi dłoń. Spojrzałam szybko na mamę, a potem na niego. Uśmiechnęła się ledwie zauważalnie, z pewnością jednak Jerzy zauważył jej uśmiech - nie tylko ja. Z jednej strony zadowolona i szczęśliwa, z drugiej pamięć o byłym przejęła mnie nagłym chłodem. Mimo znaczniejszej różnicy wieku on też rozmawiał z moją mamą na różne tematy. I nic wtedy zapowiadało, że... - Czyli najprawdopodobniej uznaje pan wędrówkę dusz i wiele światów albo wymiarów - podjęła. - W rzeczy samej - przytaknął Jerzy. Znów rzuciłam mamie szybkie spojrzenie licząc, że zrozumie, iż zaczynam czuć się nieswojo. Dłoń zaś Jerzego ujęłam mocno swoją lewą, a paznokciem palca wskazującego prawej przeciągnęłam po jej wierzchu, zostawiając znikającą błyskawicznie jasną linię. - Mamo, odprowadzę Jerzego - skierowałam swoje słowa do niego równocześnie. - Dobrze? - zapytałam, chcąc złagodzić wyczuwalne w moim tonie zdecydowanie. - Zrobiło się już ciemno - zaoponował. - Lepiej zatelefonuję po taksówkę. Odwieziesz mnie i wrócisz tą samą bezpiecznie do domu. I dasz mi znać, że dojechałaś i że wszystko jest w porządku. Zgoda? - uścisnął mi dłoń, spoglądając na mnie wyczekująco. Ledwie powstrzymałam się od przytulenia się doń. - Zgoda - odparłam, "mój ty Jerzy" dopowiadając w myślach. Voorhout, 16. Kwietnia 20251 punkt
-
Zakochani gubią czas drogi oraz ból dla nich liczy się to co dziś teraz Nie widzą zaćmienia tęczy tylko to co w danej chwili obok czyli oni Zakochani są obok nas uśmiechają się podgląda ich księżyc i morze gwiazd To oni są sensem który kwitnie w śród nas jest lubiany jak codzienny chleb1 punkt
-
to jest rzecz o rzeczach rzeczach dyskutowanych w poważnych gabinetach miękkich pluszowych fotelach przy zapachu koniaku i cygar to jest rzecz o rzeczach i tylko o nich o rzeczach w sensie uniwersalnym tak więc o istnieniach o osobach jeśli przyjąć że są rzeczami rzeczach które istnieją jak istnieje ciało w przestrzeni dotyku w ciężarze myśli znaczeniu relacji rzeczy jak to rzeczy trwają lub są trwane posiadają imiona lub je tracą mają bądź tworzą wartość albo i nie są położone rzucone podnoszone zapomniane zużywane lub nietknięte jak ciało które było i kiedyś przestanie rzeczy są katalogowane są wpisywane w listy uporządkowywane dokładnie dzielone według norm rejestrowane w bramach dzielnicach na ulicach lotniskach i na promach zliczane w autobusach pociągach lub innych transportach rzeczy są liczbą wagą statystyką współczynnikiem wydajności przy taśmie paczek z pomocą humanitarną rzeczy w dużej liczbie są kolekcjonowane są masą masą do zebrania do przesunięcia do zamknięcia o rzeczy trzeba dbać! chronić! otaczać drutem z rzeczami nie rozmawiamy nie dyskutujemy nie wymieniamy myśli nie przekonujemy rzeczy nie należy o nic pytać rzeczy się rozważa po prostu te rzeczy to rzeczy w sensie uniwersalnym1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafael Marius ja dzisiaj chodziłam w letniej, na ramiączka sukience, w której byłam na Kosie:) wzięłam ze sobą jedwabny blezer, ale przeleżał w torbie:) @jaś wiem, wiem, dlatego się delektuję słoneczną pogodą:) piękny dzień był :)1 punkt
-
@Leszczym:)) To jeszcze, zostały pola morficzne. Może z nich, da się coś odczytać... Pozdrawiam.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@violetta Ja zaczynam od kawy, w ogóle nie wstaję do pracy, wstaję tylko dlatego, że jest kawa na świecie. Reszta już sama jakoś leci. Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale jak byłam dzieckiem i byli u nas goście, to zanim zostało posprzątane ze stołu, spijałam resztki kawy z wszystkich kubków, pamiętam to :)1 punkt
-
Bardzo dziękuję! Wszyscy tutaj napędzamy się nawzajem i w tym jest wartość :) Nawiasem mówiąc niesamowicie opisałaś swoje odczucia - ta treść, sama w sobie, niesie piękny potencjał. Dziękuję jeszcze raz za miłe słowa.1 punkt
-
@Dagna No widzisz, nawet jak się złoszczę, to jest zabawne. Złoszczę się jak każdy, czasem, ale i tak nie na zawsze, nie na bardzo długo. Pozdrawiam również :)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@violetta Nie ma na to żadnego lekarstwa, jakby jeszcze było mało, dochodzi silna depresja. Jest całkowicie świadoma i ponoć tylko mózg działa sprawnie.1 punkt
-
1 punkt
-
Ten wiersz "Po kilku latach" i powyższe komentarze bardzo trafne, przywołał mi skojarzenia z "Propagandą sukcesu" a o tym obrazowo śpiewał Andrzej Rosiewicz. Rosiewicz śpiewał, że już nie żyje "Ona" ale jak to jest? Czujnym trzeba być zawsze.Wstawiłem link do tej piosenki, warto posłuchać i przypomnieć sobie te czasy, może są aktualne? Pozdrawiam Adam https://www.google.com/search?q=szła+na+wschód+Rosiewicz&oq=szła+na+wschód+Rosiewicz&aqs=chrome..69i57j0i22i30l2j0i751l3.17808j0j15&sourceid=chrome&ie=UTF-8#fpstate=ive&vld=cid:554431d5,vid:2wMNL12UYOo,st:01 punkt
-
@Vampire Fangs Tak się grać nie da, połamanymi też nie. Ale jak kura pazurem napisać da się.1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne