Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 24.01.2025 w Odpowiedzi
-
Ty_moon Czy taki kapelusz przeszkadza, o zmierzchu, gdy aura niczyja... zamierzam nad stawem (z)malować płonącą pełnię księżyca. Sztaluga co prawda w galerii, jegomość już pędzle w niej łamie, przykucnę z żabami trzy chwile, o wróżby łysego zagaję. styczeń, 202512 punktów
-
chcesz pisać wiersze nie mając muzy takiej jak Dante cud – Beatrycze wciąż w jakiejś Ewie musisz się durzyć inaczej przyjdzie ci wnet stetryczeć a czy natchnieniem może być żona z niebagatelnym ćwierćwiecznym stażem tylko gdy dziwnej rzeczy dokonasz by pełną głowę mieć o niej marzeń lecz czy to warto aż tak się męczyć gdy w krąg Ludmiły i Dulcynee nie lepiej z nimi na brzegu tęczy zwykłe dni zmieniać w letnie niedziele tworząc erotyk najdoskonalszy z wielkiej miłości choć platonicznej a może lepsze nasze niewiasty bo ja to kochać wolę fizycznie.12 punktów
-
żeby ją uszyć najpierw trzeba materię rozkroić nie lubię analizy boli mnie od niej głowa no ale cóż potrzebna jest by suknię zszyć na błysk10 punktów
-
bez pożegnania a jednak tęsknię jakby już nic miało nie być i nawet niebo pochmurne, smutniejsze i uśmiech, banalnie przez słodkie łzy siła żywiołów ogniopodobna wciąż rozszerzone impulsem źrenice i czas i kres, rozstań rocznice co będzie dalej "nie wiem i wiem"9 punktów
-
nie zagram już z krzychem ani krzysiem coraz mniej mogę rolę przyjaciół przejmują koła i pręty nie spotkaliśmy się ale zrozumiałem zawsze wiedziałaś że od początku celem jest wspomnienie suche kwiaty pachną najtrudniej9 punktów
-
dzwoneczki pierwsze wspomnienie o nim jest mętne jak jego oczy po pierwszej połówce i moja pierwsza blizna kiedy spadłem ze schodów wołając go do domu gdy trąbił na górze ze zdziśkiem hejnalistą jak zapach jego pianki do golenia i para unosząca się z miski otulając wypchanego bażanta na ścianie to że kochał śpiew i taniec i często dawał publiczne występy pod blokiem lubił się popisywać raz tańczył z latarnią jednocześnie się wypróżniając (skumaj sztukę śmiech dzieci dźwięczał jak szklane dzwoneczki złota godzina kładła ciepłą dłoń na ośce wdowy w oknach cmokały kręcąc głowami że w oczach łzy to wiem że moja wina bełkotał ojciec8 punktów
-
Kwiaty Polskie* Tak bardzo zranieni, schowani przed światem, głębokie stygmaty jak ciernie wolności - tym właśnie żyjemy, jesteśmy już kwiatem: nektarem hiacynta i skromną maciejką i cichą konwalią i groszkiem pachnącym i białą piwonią i szarą pigmejką i czarną gerberą: charyzmatem - śmiercią, aurą nad grobem jak cienie godności - tym właśnie żyjemy, jesteśmy już ćwiercią. *więcej informacji Państwo znajdą w następujących esejach: "Komentarz - komentarz odautorski" i "Mój drogi świecie" - Autor: Łukasz Jasiński (styczeń 2025)5 punktów
-
we śnie przyszedłem do ciebie i przekopałem tunel na jawę w ciepłe miejsce tam gdzie wydrylowałem słowa z gorzkich pestek i układając w wersy pieściłem wierszem po czym skropiłem głęboką treścią i poczekaliśmy na puentę w której będziemy żyć wiecznie5 punktów
-
Pobądź tutaj solniczką. Solennie opisz wszystkie sole swojego życia, co może okazać się nawet kwaskowatym zajęciem. Finalnie możesz jednak poczuć słodycz, zwłaszcza gdy twój efekt ktoś doceni, a przecież może tak się stać. Ale miej też świadomość, że może również zdarzyć ci się gorycz - tym większa im bardziej przesolisz. Warszawa – Stegny, 24.01.2025r.4 punkty
-
Po drugiej stronie taki sam zegar — sumiaste wąsy, bo nakręcany, gdy tylko zajrzysz choćby i w butach, w centralnej części domu, nie ścianie — morza szum z wielkiej muszli, aż taka, aby cię zabrać w słodkie podróże po egzotycznych, SAN do Cannes, krajach, aż się i powrót do niej i dłuży i jeszcze babcia wychodzi z pieskiem, i jeszcze piesek wchodzi po schodach, a co wybierasz, gdy delegacja — gniazdko żelazka, dracen bez wody? ;-)4 punkty
-
Cierpliwie znosi utrapienie zadków, które przeróżnych zapachów oddechy wydają. Cztery badyle, powiedzmy nogi i staniem się nie męczy całymi dniami. Po prostu stoi i czeka, zwykle na człowieka. Miękka poduszka pośladki tuli, bocznymi poręczami ciężary wspiera, a z tyłu dając plecom oparcie. Uff! Tylko czasami westchnie!4 punkty
-
@Moondog @Leszczym @iwonaroma @andreas @Nata_Kruk @Natuskaa @Jacek_Suchowicz @aff @violetta @Waldemar_Talar_Talar @Domysły Monika @Rafael Marius dziękuję 🖤4 punkty
-
tchnąca tobą w przestrzeni między nami odmieńczej na przemian jedwab wieczoru i paląca tęsknota ciągły półorgazm bez końca dłonie na obrzeżach sutków oczy zwracają do wewnętrz myślę o tobie całym ciałem i czuję do końca3 punkty
-
jesteś odległy jak księżyc lecz każdej nocy zjawiasz się w mojej sypialni sierpem rozcinasz halkę bezwstydnie patrzysz na piersi chcesz żebym rozłożyła nogi? wbijam palce w pościel zuchwale wisisz nade mną więzisz swoim blaskiem zostawiasz ze wschodem słońca drżącą3 punkty
-
to proste - tym korytarzem do końca potem w prawo do pierwszych drzwi po lewej za drzwiami chyba drugimi windą na trzecie piętro po wyjściu schodami po lewej stronie na sam dół i znowu po lewej będzie pokój bez drzwi gdzie na trzecim jeżeli dobrze pamiętam regale na czwartej półce od dołu po prawej jej stronie za drugim rzędem książek leżą dwa pęki kluczy a w nich ten którymi otworzysz kolejne tej hecy drzwi3 punkty
-
gdzie się podziały chwile które miłe były gdzie ukryły się dni których dziś żal gdzie szukać tygodni którym się wierzyło gdzie odnaleźć miesiące z którymi pachniał wiatr gdzie zagubiły się lata gdy było się młodym czy można to wszystko zawrócić powtórzyć czy raczej się poddać temu co przyniesie czas3 punkty
-
Ograniczasz się; boisz się mówić - tak po p r os t u, TAKIE gLupoTy. Boisz się; bo myślisz, co inni - pomyślą? A co pomyślą inni? :) Oni już boją się co TY pomyślisz xd Zdradzę Ci sekret, ale! (szeptem ;) Oni umrą. Ty też umrzesz :) Łap czas. On ucieka... (gdy myślisz o innych W tym o mnie, o tym wierszu. Który szczerze? Jest c*****y. :)3 punkty
-
@Jacek_Suchowicz :) 👍 @aff :) właśnie właśnie - przez głowę nie tylko sukienka :) Dzięki:) również zdrówka @andreas :) jednym kawałkiem i 100% bawełną - rozkosz :) Dzięki, również pozdrawiam @Nata_Kruk :) jednak pozostanę przy formie żeńskiej ;) Dzięki:) @kollektiv @Wiesław J.K. @MIROSŁAW C. @Czarek Płatak @Domysły Monika @Rafael Marius Ślicznie dziękuję:)3 punkty
-
Dzisiaj z świątyni gołąb przyniósł mi klucz, którym to drzwi otworzyłem - za nimi nic nie zastałem tylko gołą pierś łagodną i karmiącą. Bił od niej blask niepomierny, padłem i stałem się wierny Jej. Raz jeszcze cześć swym ojcom oddałem, potem jak dziecko zacząłem z tych piersi ssać miłości matczynej mleko. W tej chwili opuściłem brać, nie powiem było mi ciężko, lecz zawierzyłem w boską mać.3 punkty
-
Czytam tak: Dzisiaj z świątyni gołąb przyniósł mi klucz, którym drzwi otworzyłem - za nimi nic nie zastałem, tylko: gołą pierś - łagodną i karmiącą, bił od niej blask niepomierny, padłem i zostałem wierny jej i raz jeszcze cześć swym ojcom oddałem, potem: jak dziecko zacząłem z tych piersi ssać mistyczną miłość - mleko i w tej chwili opuściłem brać, nie powiem - było mi ciężko, lecz zawierzyłem w boską mać. I tu by było na tyle... Łukasz Jasiński3 punkty
-
2 punkty
-
Łyse karki, kryte skórą, gdzie śpiesznie dążycie ? Powiedzcież, czy pustą furą wywieźć go zdążycie ? Nad Dunajem leży sobie, z Romana się śmieje. Zaś pod berłem króla Węgier, Tokaj w gardło leje. Lecz nad modrą rzeki falą mgła się szara snuje. Wieść to straszna, wieść okrutna - Rudy zemstę knuje. Chociaż w kraju bezmiar zbrodni, nic ich nie przekreśli, dorwać przecież trzeba posła. Wyrwać z piwnic, pleśni ! Już do Pesztu Roman bieży - długonogi strażnik - ma kajdanek cztery pary (i pusty bagażnik). Gdy banitę w bunkrze ujrzy, drzwi wyłamie barkiem. Porwie posła znad Dunaju (Roman z 'łysym karkiem'). Przez granice trzy powiezie, nie spyta o drogę - Długi Roman, kurier dzielny (karmiąc go hot dogiem). Gdy rogatki już przekroczy, w lśnieniu łysej glacy, przed Rudego gniewnym wzrokiem, złoży go na tacy. Ale premier jak to Rudy, weźmie i się wścieknie. Po coś targał tu królika ? (tak mu w ucho rzeknie). YouTube - wersja dla leniuchów (udźwiękowiona) https://youtu.be/Ukv7eSkoCA42 punkty
-
2 punkty
-
Zasłaniamy własne rany i słabości, gładką mową i uśmiechem przyuczonym do relacji powierzchownych, gdzie wygodniej jest pokazać swoją duszę z jasnej strony. Miałkie słowa nie udźwigną zrozumienia, a milczenie zatuszują głośnym śmiechem, który lubi pokaleczyć wspólną przestrzeń i powraca znów upartym, pustym echem. Czasem jednak, gdy głos traci równowagę, łza odważnie zdradza wszystkie konwenanse. Właśnie wtedy jest ta chwila najprawdziwsza, która sobie i drugiemu daje szansę.2 punkty
-
Gdy umarł Bóg została nam ideologie skończyło się „Jak trwoga to do Boga” mój prosty umysł nie wie w co wierzyć, żeby przeżyć globalne ociepleni powoli niszczy ziemię wciąż o tym przypomina „Ostatnie pokolenie” czy mam im wierzyć? nie wiem liberałowie głoszą że wolność osobista to jest stabilna przyszłość i szybkie robią zmiany by każdy był kochany konserwatyści krzyczą tradycja naszym godłem zmiany prowadzą wolno chcą i też nie kryją by nic się nie zmieniło by było tak jak było a ja ciągle rozdarty w każdej z nich widzę wartość raczej się nie opowiem po której stanę stronie ale w ramach terapii jak już rozboli głowa to idę do kościoła2 punkty
-
@Rafael Marius ... caaałkiem możłiwe.. ;) @violetta ............ niech takie pozostanie... :) @Domysły Monika ... @Łukasz Jasiński ... @MIROSŁAW C. .. dziękuję.2 punkty
-
Iwona.. na krojona materia i ten błysk.. na końcu... :) Mam maleńkie 'ale'.. materia, analiza.. oba rzeczowniki w rodz. żeńskim i to.. od niej... Zasugeruję.. boli mnie od tego głowa.. co szepnie.. by był błysk.. trzeba porządnego i kroju i.. analizy. Niech Ci się suknie same szyją.. ;)2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
polityka bywa niejasna lepiej jej zbytnio nie rozjaśniać Koszerne jedzenie bez poparzeń nie za gorące wytyczne bez odlotów konstans Mozarta pozdrowienia jak z krainy Muminków2 punkty
-
2 punkty
-
W takim razie warto, żebyś posiadła umiejętność owijania się jednym kawałkiem materiału, jak to czynią kobiety w niektórych egzotycznych krajach. Pozdrawiam.2 punkty
-
2 punkty
-
wspaniałą weną może być ślubna wnet zapytacie czy ślubna własna każda odpowiedź powiecie - durna macie swój rozum koniec i basta :)))2 punkty
-
@aff Dobra, zrobię wyjątek dla świętego spokoju... Po drugiej stronie taki sam zegar, w sumie ma wąsy, jest nakręcany, gdy tylko zajrzysz, choćby i w butach w centralnej części - domu - na ścianie morza szum z wielkiej - muszli - to taka, aby cię zabrać ze sobą w podróż po egzotycznych jak San de Cannes, tak i powrót zbyt długi jest - do niej i jeszcze babcia wychodzi z pieskiem i jeszcze piesek wchodzi po schodach, a co wybierasz - to delegacja - gniazdko żelazka - dracen bez wody? Tak po prostu czytam... Łukasz Jasiński2 punkty
-
Chyba opisz:-) Znasz mój wiersz Melancholia? Już nie pamiętam, czy go masz. Nie wiem jak jest teraz, zwykle bywały solniczki, zawsze to coś na początek ;-)) Milego dnia :-)2 punkty
-
@iwonaroma E, nie, znam trochę Violettę, nos jak mało kogo z dodatkiem dużej prowokacji :)) @iwonaroma Ale dziękuję za wsparcie :) @Bożena De-Tre Mnie ten koniec aj aj aj po prostu tutaj odpowiada :) To nie jęki tylko takie aj aj aj...2 punkty
-
2 punkty
-
Kiedy to były krzesła. Dziś zwykle takie jakieś, żeby ładne, a częściej fotele, w których mięśnie wogóle nie muszą pracować. Pzdr.2 punkty
-
pani się będzie analizać choć odczynników tutaj brak lecz skroić suknię i zeszywać na błysk to trzeba wiedzieć jak :)2 punkty
-
@kollektiv Prawdziwy artysta posiada warsztat literacki, ogromną elokwencję i erudycję, także: świadomie stosuje środki stylistyczne - jest osobą samowystarczalną - niezależną ideowo i nie jest na utrzymaniu podatników, dajmy przykład: Adam Mickiewicz "Dziady" pisał dwanaście lat, otóż to: jestem starym wygą - mój pierwszy wiersz - to: "Gwiazdy" - napisałem jak miałem piętnaście lat i chodziłem wtedy do szkoły podstawowej, można tutaj znaleźć - trzeba po prostu czytać, a teraz zrobiłem wyjątek - to już chyba po raz setny udowadniam - nie jestem wielbłądem, jednocześnie: prawdziwy artysta szanuje własne prace intelektualne i potrafi to udowodnić w sposób merytoryczny - używając logicznych argumentów, znam niektóre osoby, które ukończyły Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie i to mają być artyści - niczego światu nie pokazali i są oni na utrzymaniu podatników niczym pasożyci - to mają być artyści? Dodam, nie ulegam żadnym modom, gustom i nie piszę pod czytelników, jeśli ktoś nie rozumie jakiegoś mojego tekstu - nie mój problem, tak: posiadam świetny zmysł analityczny, krytyczny i obserwacyjny - takie osoby myślą samodzielnie i stoją z boku. Łukasz Jasiński @Jacek_Suchowicz Są tutaj osoby, które prowadzą akcje destrukcyjne - świadomie rozbierają teksty innych użytkowników na pierwsze czynniki, gdybym ulegał non stop sugestiom - zostałby tylko sam tytuł... Łukasz Jasiński2 punkty
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Chyba tak właśnie się nazywał. A w pierwszej LO mieliśmy polskie komputery meritum. Tak Polska kiedyś produkowała komputery osobiste własnej konstrukcji niczym nie ustępujące tym ZX. O starszych klasach LO już pisałem. Natomiast na Politechnice był centralny superkomputer chyba nazywał się Odra i też był polski, ale ja go nigdy nie widziałem. W pracowni mieliśmy dostęp do tak zwanych końcówek, które były spięte siecią z tym centralnym i między nimi też była komunikacja poprzez ten centralny chyba. Ta końcówka to był tylko monitor i klawiatura z ruskimi bukwami na klawiszach. Obok była ściągawka na karteczce, która ruska litera odpowiada polskiej. Bardzo to utrudniało zadanie, bo one nie odpowiadały sobie fonetycznie. To wszystko razem chyba właśnie chodziło na Unix, ale tym pierwotnym. Mój kolega z bloku pisał pracę magisterską z tego systemu. Kiedyś przyszedł do mnie z taką miną wskazującą na zmieszanie zakłopotania z brakiem nadziei i nieśmiało poprosił mnie czy bym mu mojego PC nie pożyczył na kilka dni, bo potrzebuje go spiąć w sieć ze swoim, by coś tam testować. Zaraz mu wręczyłem bez najmniejszego wahania i zwłoki. Pamiętam jak się strasznie ucieszył i zdziwił. Pewnie swojego by nikomu nie dał, i dlatego nie wierzył w powodzenie swojej misji. Mała rzecz, a cieszy. Ja takie chwile najlepiej pamiętam.1 punkt
-
@Czarek Płatak ... a taki słodki tytuł... lecz Twoje .."dzwoneczki".. zupełnie nie 'na słodko'. Wspomnienia 'dorastającego dzieciństwa'.. gdzie było zbyt wiele na "nie", zamieniają się w żal, który po prostu trzeba z siebie wywalić, choćby w wersy, co uczyniłeś. Dobra, mocna treść. Niestety w wielu rodzinach 'połówki' były/są ważniejsze, niż to, co mogłaby chcieć "ślubna połówka" i ich dzieci. Zawiły temat i często brnie wielotorowo, jeśli spojrzeć wstecz. Słońca na teraz życzę.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
już cicho nad ranem z letniej kuchni usłyszeli miarowy łomot to starzec stukał nogami krzesła w podłogę napad kaszlu skutecznie dławił wołanie kiedy przybiegli zdołał wykrztusić że to będzie teraz żeby dawali świąteczne ubranie że pomoże dopóki jest w stanie się ruszać posadziwszy go sobie tyłem na kolanach najmłodszy syn zapinał guziki jego koszuli kiedy bez słowa cichutko niczym dziecko w sen odszedł1 punkt
-
W miarę upływu czasu nawiedzają mnie duchy z przeszłości i wypełniają pustkę, w której niegdyś gościła radość i nadzieja. Prawda, są to piękne, niezapomniane chwile, ale nie pomagają stać konsekwentnie na kursie, prowadzącym do nieznanej przyszłości. Powtarzam duchom, żeby wróciły na swoje miejsce, ale nie słuchają, nie chcą zostawić mnie w spokoju. Siadam wtedy do komputera i piszę o tym, co miało miejsce dawno temu. Ufam, że pisanie pozwoli mi wyrzucić wspomnienia z pamięci, lecz sceny nabierają życia i są intensywniejsze niż przedtem. Chyba głęboko w sercu pragnę, żeby takie były. Czyż nie o to chodzi duchom — aby zawładnęły naszym życiem? Był środek zimy, całkiem ciepły i słoneczny. Minęły zaledwie dwa miesiące odkąd wylądowałem na lotnisku Kingsford-Smith z całym dobytkiem spakowanym w jednej torbie i dwudziestoma dolarami w kieszeni znoszonych dżinsów. Zatrzymałem się na dalekim przedmieściu u kuzyna, który skusił mnie ofertą pracy, lecz prędko wyszło na jaw, że była to obietnica złudna. Na szczęście zdołałem wkrótce znaleźć robotę w niepozornej firmie produkującej światłowody i sprzęt komunikacyjny. Zarobek, choć niewielki, pokrywał kwotę płaconą kuzynowi za pokój i śniadanie, a resztę pieniędzy wpłacałem na bankowe konto. U kuzyna w domu panowała napięta atmosfera, toteż wolałem zostawać w pracy po godzinach, dzięki czemu stan konta rósł systematycznie. Co tydzień drukowałem wyciąg bankowy na małej, błyszczącej kartce, budzącej zadowolenie i optymizm. Miałem wciąż sporo wolnego czasu i krążyłem bez celu po okolicy. Tygodnie mijały powoli i żeby je czymś wypełnić, złożyłem podanie o dodatkową pracę w supermarkecie w czwartkowe popołudnia i weekendy. Stanowiska ekspedientów i menedżerów układających towar na półkach były obsadzone tymczasowo przez uczennice i studentki z miejscowych szkół, ale potrzebowali młodego, silnego faceta, który dałby radę dźwigać ciężkie ładunki z furgonetek i ciężarówek. To była najszybciej zatwierdzona i najłatwiejsza praca, jaką kiedykolwiek wykonywałem, a do tego płacili mi gotówką w grubej, zapieczętowanej kopercie, co do jednego centa. Nadszedł zatem dzień nie tylko pogodny, ale również dzień wypłaty. Otworzyłem kopertę i wrzuciłem wszystkie banknoty do bankomatu, a za drobniaki kupiłem sześć butelek Victoria Bitter. To były dobre czasy, kiedy picie piwa na ulicy nie ściągało baczności stróży porządku, lecz na wszelki wypadek owijano w sklepie butelki szarym papierem, aby promować kulturę picia i nie gorszyć widokiem spożywania alkoholu w miejscu publicznym, chociaż cóż innego u diabła spracowany człowiek mógłby robić w sobotnie popołudnie? Wracać do domu kuzyna nie miałem ochoty, wobec tego poszedłem na stację i wsiadłem do piętrowego pociągu jadącego do centrum. Gdy tylko pociąg ruszył, zauważyłem atrakcyjną dziewczynę siedzącą po przeciwnej stronie. Nie zwróciła na mnie uwagi, gdyż była pochłonięta wyglądaniem przez okno, chociaż trasę musiała znać na pamięć, bo cały czas patrzyła zamyślona w jeden punkt na szybie. Pociąg zwalniał na zakrętach, omijając liczne zatoczki i pagórki stworzone przez naturę, aby najbogatsi z bogatych mogli tam budować rezydencje swoich marzeń. Przejechaliśmy tunelem na drugą stronę wzgórza, gdzie pociąg miał następny postój. Dziewczyna i osoba siedząca obok niej wstały z miejsca i wyszły na peron. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale tuż po sygnale do odjazdu moje ciało zmieniło nagle pozycję i przeskoczyło przez wąską szczelinę w drzwiach, w ślad za kobietami. Dziewczyna i towarzysząca jej niewiasta, chyba jej matka, odeszły bezzwłocznie, jakby dobrze znały to miejsce. Przeczytałem nazwę przystanku na tablicy, kilka razy, żeby dobrze ją zapamiętać. Z peronu prowadziły dwa wyjścia: jedno schodami na wiadukt nad torami i ulicę, wzdłuż której stały jednakowe bloki z czerwonej cegły; drugie z boku, brzegiem wąskiej doliny opadającej ku zatoce. W tym kierunku wypadło mi iść. Pośrodku doliny zawieszono kładkę, żeby skrócić drogę przechodzącym. To na tej kładce postanowiłem wyminąć dziewczynę, która przystanęła na chwilę, aby dać odpocząć starszej pani. Przechodząc obok niej, nie wytrzymałem i rzuciłem jej przelotne spojrzenie. Była naprawdę piękna. Piękniejszej kobiety nie mogłem sobie wyobrazić, ale nim zdążyłem upaść z zachwytu, coś bardziej nieoczekiwanego podcięło mi nogi — mówiła moim językiem! Nie byłem dla niej kompletnie obcy. Mógłbym zagadać: „Cześć, jak dobrze spotkać rodaczkę na drugim końcu świata. Proszę, wskaż mi drogę do lunaparku. Widzisz, straciłem orientację w tym labiryncie ulic”. A ona na to: „Czemu nie? Chętnie ci pomogę, a może nawet pokażę gdzie chodzimy na dobrą kawę, jeśli nie masz nic przeciwko temu” i zrobi to z uśmiechem na twarzy, bez niemiłych uprzedzeń, jakie żywimy wobec ludzi, z którymi nic nas nie łączy. Jej polski był dobry, zbyt dobry, by go opanować za granicą, chyba że mówiła w domu językiem swoich rodziców. Tyle wydedukowałem na podstawie obserwacji, ale wolałem milczeć. Lepiej pozostać anonimowym przechodniem, przynajmniej na razie. Wiedziałem teraz o niej więcej niż jeszcze pół godziny temu i zamierzałem wykorzystać tę wiedzę na swoją korzyść. Szedłem za nimi w nie budzącym podejrzeń dystansie prawie do końca półwyspu. Teren był luźno zabudowany willami na dużych działkach. Nie zauważyłem żadnych sklepów, biur ani budynków przemysłowych. Miejsce wyglądało na osiedle mieszkaniowe dla ludzi, którzy preferują wygodne życie i prywatność. Patrzyłem, jak dziewczyna i jej matka znikają w wejściu do jednego z domów. Była to okazała posiadłość z przestronną werandą i podwójnym garażem, otoczona dobrze utrzymanym ogrodem — sama działka warta milion. Ceny znałem z broszur, które przeglądałem nieraz w agencjach nieruchomości. Tylko zamożna rodzina mogła sobie pozwolić na taką majętność, chyba że kupili ją w czasach, kiedy ziemia była tutaj tania jak barszcz. Rozmyślałem o tym przez chwilę, po czym zawróciłem tą samą drogą i po krótkim marszu natrafiłem na ścieżkę wiodącą do małego parku oddzielającego jezdnię od plaży. Usiadłam na drewnianej ławce i patrzyłem z ciekawością przed siebie. Zza sylwetek kilku łodzi o zwiniętych żaglach, wyzierał podobny, nieco mniejszy cypel. Woda po lewej stronie odbijała czerwień zachodzącego słońca. Jedynym szczegółem psującym znakomity widok był zardzewiały zbiornik paliwa na przeciwległym brzegu. Dobrze, że szpetotę maskowała choć częściowo bujna zieleń otoczenia. Otworzyłem plecak i wyjąłem butelkę wciąż zimnego piwa. Odkręciłem kapsel i pociągnąłem solidny łyk, potem jeszcze jeden. Wtedy pomyślałem o dziewczynie. Przynajmniej wiem gdzie mieszka i mogłem bawić się myślami, kiedy zobaczę ją znowu. Odtąd przyjeżdżałem do parku każdej soboty, mniej więcej o tej samej porze. Kupowałem sześć butelek piwa koło stacji, lecz nigdy nie wypijałem więcej niż dwie i resztę zawoziłem do domu. Park był rzadko odwiedzany; nawet mój kuzyn nie wiedział o jego istnieniu. Początkowo wydawało mi się to dziwne, aż wreszcie ustaliłem przyczynę — miejsce leżało na uboczu i nikomu nie wypadało po drodze, a mieszkający tu ludzie woleli siedzieć w domach, albo jeździć gdzieś dalej. O ślicznej dziewczynie byłbym już zapomniał, gdyby nie przyszła do tego samego parku z koleżanką. Usiadły na ławce z tyłu, poza zasięgiem mojego wzroku, dlatego zszedłem na dół, a stamtąd chyłkiem, wzdłuż płotu wdrapałem się na górę, między drzewa, skąd mogłem je swobodnie obserwować. Zima już dawno minęła, słońce przybrało na sile, a powietrze było coraz bardziej wilgotne. W kraju o klimacie umiarkowanym, bezlistne gałęzie, odsłoniłyby moją kryjówkę, ale tutaj drzewa zachowują oliwkową zieleń przez cały rok. Dziewczyny siedziały nadal w tym samym miejscu i rozmawiały tak cicho, iż nie mogłem usłyszeć jednego słowa, dopóki nie wybuchły głośnym śmiechem. Wtedy się zorientowałem, że obydwie mówią bezbłędnie po angielsku, a skoro tak, to ta, którą spotkałem, musiała tu dorastać od wczesnego dzieciństwa. Druga dziewczyna była niższa i masywniejsza, miała rude i krótko przycięte włosy, do których założyła spodnie i brązową skórzaną kurtkę, kontrastującą z obcisłą, zieloną sukienką jej koleżanki. Pochylały się ku sobie, aż dziewczyna o rudych włosach dotknęła dłoni drugiej. Tamta w odpowiedzi położyła głowę na jej ramieniu. Nie widziałem w tym nic zdrożnego: ot, typowo dziewczęce zachowanie. Jeszcze im zazdrościłem, że potrafią wyrażać uczucia w tak intymny, subtelny sposób. Mniej więcej w tym momencie sprawy zaczęły zmierzać w niespodziewanym kierunku. Ruda pocałowała tę w zielonej sukience, tylko nie był to przyjacielski pocałunek w policzek lub czoło, ale mocny, głęboki pocałunek w same usta, trwający długą chwilę. Kobiety siedziały teraz zwrócone bokiem i przylgnęły do siebie blisko, jakby ich ciała chciały podążyć za grą ust. Patrzyłem na to ze zdumieniem, lecz bez odrazy. W głębi ducha to nawet poczułem ulgę, że była z dziewczyną. Lepsza dziewczyna, aniżeli pozwolić to samo robić facetowi, bez względu na to, kim on jest. Tylko mnie wolno ją pocałować, oczywiście w wyobraźni. To nie była zdrada, bo jakże mógłbym rywalizować z jej przyjaciółką? Próbowałem się postawić na jej miejscu, ale nie miałem pojęcia, jak to jest być kobietą; wiedziałem tylko co takiego chce mężczyzna i czego oczekują od niego kobiety. Widząc z jaką przyjemnością oddaje się pocałunkom, zadawałem sobie pytania: Czy kiedykolwiek kochała się z chłopakiem? Czy kobieta może stracić dziewictwo z inną kobietą? Teraz żałowałem, że nie otworzyłem ust, kiedy zobaczyłem pierwszy razem. Bylibyśmy prawdziwymi przyjaciółmi, nie tracilibyśmy nerwów na egoistyczne podjazdy, rozgrywane przez oszukujące się nawzajem pary. Mogła wyjawić mi wszystkie sekrety, bez obawy, że wykorzystam je przeciwko niej, co więcej, może zechciałaby udzielić mi cennych wskazówek, jak dotrzeć do serca kobiety. To był ostatni raz, kiedy ją widziałem. Zaraz po Nowym Roku pożegnałem bez żalu kuzyna i wynająłem dwupokojowe mieszkanie bliżej pracy. Zamieszkiwałem tam do czasu, kiedy właściciel nie wystawił mieszkania na sprzedaż. Potem czekała mnie daleka przeprowadzka do zachodniej części miasta. Nigdy więcej nie odwiedziłem parku nad zatoką. Dopiero niedawno, całkiem przez przypadek, jechałem drogą przecinającą dolinę i wówczas ją zobaczyłem: stała przy barierce i uśmiechała się do mnie, tylko piękną twarz pokryły zmarszczki, kasztanowe włosy zabrała siwizna, niebieskie oczy straciły kolor… Zastanawiam się, jakie było jej życie — czy wyszła za mąż, miała dzieci, czy pozostała samotna? Czy wciąż spotyka rudowłosą partnerkę, chodzi z nią do nocnego klubu, czy zawiązała podobną przyjaźń z inną kobietą? Cokolwiek się stało, zawsze będę ją widzieć, jak tamtego dnia, gdy razem jechaliśmy pociągiem.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne