Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 13.03.2024 w Odpowiedzi
-
5 punktów
-
jednak nie przechodzi może nie znajduje przejścia a może wcale nie chce a może to ja nie chcę dlatego szukam podobnie i bez żadnego powodu podchodzę z uśmiechem odpowiada mi tym samym w końcu stoimy wspólnie po jednej stronie będąc ruchliwej autostrady nie przytłaczając się my teraz i tu potrafiący zrozumieć że właśnie kończy się świat zwyczajny a zaczyna kosmiczny stan nie przechodzący5 punktów
-
śpij malutki mama smutki zetrze z powiek i opowie jak to było kiedy miłość wybuchała a nie bomby słuchaj bajki za lasami za górami dawno dawno kiedyś drzewo liść rodziło stało mężnie stało twardo tylko słońce a nie miasto zachodziło łuną krwawo myśli i ptaki fruwały między niebem Bogiem prawdą za górami poza frontem jest nadzieja zapamiętaj nie ma wojny nie ma strachu słuchaj bajki nikt nie strzela słuchaj mojej kołysanki w tobie synku będę żyła 26.03.20225 punktów
-
kiwi już nie dziwi banan potas da nam a gruszki na wierzbie wciąż udają choć my już siwi że ciągle są4 punkty
-
W bezruchu tkwię, w milczeniu tonę, Dziecięcych lat nie wspominam, w cieniu pozostaną, Nikt opowie historię mego istnienia, Jestem tylko ja i ta pustka nieustająca. Choćby cień kogoś przemknął przez życie me, To przynajmniej tkwił w nim ślad historii, Cokolwiek to byłoby, a ja tu pozostaję, Samotna wśród martwej ciszy, wciąż nieświadoma. Jedyne, co wartem na tej ziemi, to relacje, Więzy z innymi, to jedyne co cenne, Nic nie zastąpi człowieka, bo w nim tkwi istota, Tylko ja i ta wieczna pustka, bezbrzeżna i głucha4 punkty
-
3 punkty
-
Umrę w samotności Lecz to dobrze Nie będę musiał wysłuchiwać jęków i narzekań Tych, co jeszcze żyją Nie będę widzieć ich spojrzeń Pełnych ubolewania Nad moim losem Umrę w spokoju, w ciszy Tak, jak się powinno umierać Z godnością.3 punkty
-
w obiektywie — szekspirowski sen nocy letniej na fotografiach pamięci już tylko wspomnienie dobrze wracać tam, gdzie zostawiłam część siebie narysować perspektywę i widzieć znacznie więcej3 punkty
-
@Łukasz Jasiński proszę Pana, dziękuję za opinię, refleksje i całkiem obszerne wyznanie, niestety jednak nie sposób mi tego ocenić, bo nie znam Pana sytuacji, za to intryguje mnie, nie powiem, całkiem zaskakujące nawiązanie do narodu wybranego. Chciałby Pan jakoś o tym szerzej? Jutro w synagodze mógłbym poruszyć pańskie rozterki z braćmi w wierze. Shalom, Panie Łukaszu.3 punkty
-
Za górami, w pewnej wiosce, żył raz Piotr, dorosły, który wolał ciagle myśleć, że ma cztery wiosny. Mawiał wszystkim: "Jestem Piotruś, mieszkam w Nibylandii. Wyśmienicie tu się bawię z moimi kumplami. W naszym raju nie ma pracy, Wanda mi nie truje. Obowiązki?? Na co?! Po co?! Z Dzwoneczkiem baluję! Tu wyżebrzę, tam pożyczę, puszki sobie sprzedam. Czary-mary, hokus-pokus, niestraszna mi bieda. To zastawię, tamto oddam, wystarczy na teraz. Zagram w lotka, wiersz napiszę, wejdę na tindera. ... W pewnej wiosce, za górami, życie miło płynie. Wódka ciurka strumieniami, ludzie dają w żyłę. Tam nasz Piotruś, duży-mały, ucieka w nie-bycie. Przed złym "kapitanem hakiem", nazywanym życiem. 31.03.20223 punkty
-
Pod błękitnym niebem, pod dachem szerokim, pod kwitnącą śliwą, pod białym obłokiem... Z rękoma pod głową, z książką u boku, z wiernym psem przy nodze, z bystrą myślą w oku... Wiatr muska mą skórę, słońce gładzi włosy, wszystko nazbyt piękne: - Ach, te wstrętne osy! Poleżeć nie dadzą wśród świeżutkiej trawy. Zburzą chwile piękne - żywot mój niemrawy! Przymknięta powieka szerzej się otwiera, drzemki dziś nie będzie - A niech to ch...a!2 punkty
-
Cóż, głuchy jest łowczy z Hajnówki na wieczne swej ślubnej wymówki, że huczy jej w głowie, gdy mężuś w alkowie, jak co dzień ją cmok z dubeltówki! lub, również z inspiracji Janka: po uszkach ją cmok z dubeltówki!2 punkty
-
nie tylko radosne widoki twarze chwile częstuje uśmiechem również te smutne barwiąc nim szarość która od nich bije szarość za jaką nie tylko malarz piękno widzi2 punkty
-
@Łukasz Jasiński No, ale z czegoś trzeba żyć, c'nie? :) Chociaż czy ja wiem, czy wszędzie jest tak źle? Sektor publiczny na pewno lepszy, ale i tam patologie się zdarzają, wszystko zależy od ludzi, z którymi mamy styczność. Własny biznes zawsze spoko, ale w niektórych przypadkach już potrzeba zarejestrowanej działalności a i nie wszędzie można wszystko sprzedawać (i to z powodów czysto prawnych, a nie praktycznych :)) A to jest z kolei przykre i demotywujące. Chociaż nie zgodzę się z tym, że dobrze być bezdomnym - to często są naprawdę nieszczęśliwi ludzie, którym się w życiu nie powiodło i ja im tej "darmowej" pomocy od państwa jakoś nie żałuję. Tak, w sumie, to praca człowiekowi nie jest potrzebna, tylko pieniądze :) No, chyba że żyje jak Robinson Cruzoe, na bezludnej wyspie. Pozdrawiam, dziękuję za wizytę i ciekawy komentarz Deo @Leszczym Dziękuję ! :)2 punkty
-
Kolejna myśl błądzi w mej głowie, Czy zdążę przed sobą i Panem Bogiem? Ciągłe rozterki i stany lękowe, Dla mnie to norma, czy ktoś mi pomoże? Wróciła codzienna niechęć do życia, Nie umiem sama tego powstrzymać. Gorycz, rozpacz, czarna chwila, Życie to ciągła sinusoida. Nie chcę znów utknąć przy Mrocznej Pani, Błagam niech życie teraz się nie wali! W Miłości jest siła Nic mnie nie powstrzyma. Ta kula u nogi To TYLKO jedna chwila... Odskoczę od dna We wspomnieniach zatonę, Odwrócę się taktownie Przecież nie spłonę. Maraton zwycięstwem muszę zakończyć, Na ostatniej prostej już nie ma przeszkody. Dobiegłam, z Miłością udać się musiało. Już teraz zakończenie ma jeden scenariusz...2 punkty
-
niezakotwiczony w mieliznach przeszłości dryfujesz po płonącym teraz ku przyszłym charybdom fantasmagorii oderwany od życia rabie słomianego bezczasu 21.05.20222 punkty
-
Żal Foch Ja chce (nie mam nic dla nich) Ukarzę ich: poczucie wyższości. No właśnie. ? (Godność jest w człowieku, czy w oczach innych?) Moja interpretacja emocji z tych wersów, może są inne? Pozdrawiam, bb2 punkty
-
Jak to ktoś kiedyś napisał: "człowiek rodzi się samotny i umiera samotny". Czy tego chce, czy nie...2 punkty
-
gdy tuje wciągną cień zimowy dasz się popieścić psu rudemu zagubionym ziarnem facelii spęczniejesz wzejdziesz i wyrośniesz rozkwitniesz błękitem pierzastym a ja cytrynkiem myk myk niech inni drzemią leżakują przykucnę dopadnę wedrę się w samo dno kielicha dopiję czego wcześniej nie2 punkty
-
Chwalił się pewien poeta z Wrzeszcza, że świńskie dzieła prześwietnie streszcza: "Nawet i księgę trzynastą, co liczy wierszy ponad sto, ja w limeryku sprawnie pomieszczam".1 punkt
-
Zawilec kłania się przed mleczem. W nocy traw fiołki przed siebie z latarnią — litym sklepieniem w choreografii — sąsiedzie! Ledwie napomkniesz, na spacer, może z rozkładu autobus. W nieprzejednanym — wojażer z ciebie wylęgnie się pod róż. I tak do jutra, do jutra! Istnienie w nas całe nieme. Oczy czyste zadziwieniem, kształtów-preambuł i ciebie. @ zdjęcie własne jak każde I… co tam słychać? — powolny głos przebił się przez kosmiczne niemożliwości. Po prostu wpadł, tak jak zwykle to robił, ze zweryfikowanej życiową mądrością, kurtuazji, która wypełniała po brzegi całą niewypowiedzianą przestrzeń wrażliwości. Przestraszyłam się okropnie. No bo przecież, nic szczególnego. Ale to pewnie dobrze! (Drugie zatłukło się w głowie, niestety, dopiero gdy zadziałało myślenie). Bo „nic” — jest dobre. Nic, to nic złego. Tak samo, podobnie… - prosta wiejska życiowa mantra. Trzy sarny przez pagórkowate, kamieniste pole, jeszcze nagie przed wiosną. Tylko puchate, białe gniazda w szarych, oddalających się sierściach. — To nic, takie właśnie... Kiedyś chyba aż tak by mnie to nie ucieszyło, te zaledwie — kilka sekund.1 punkt
-
Po latach słyszysz tamte oczy szepczą do ucha ciepłym blaskiem ostatnia szansa by dokończyć niedokończoną bajkę o tej co jeszcze dziś istnieje kiedyś uciekły wam dwa słowa może je w końcu czas dopisać to taki trudne? „ciągle ją kochasz” ale się boisz – niestety nie wiesz że miłość ma metkę “Made in heaven”1 punkt
-
1 punkt
-
wybuchnęłaś wiosną uśmiechem po lewej stronie wiersza musiało się wydarzyć to niedzielne spotkanie zagubiona jaskółka co prawda były dwie nad krawędzią pustej kartki zanim pojawiły się słowa czekałem na końcu zdania padał deszcz a ty recytowałaś swoje niebo1 punkt
-
1 punkt
-
@Leszczym Bardzo Ci dziękuję za wizytę 🙂 . Ale część z nich przeczytałeś, jak widzę. Miło mi. Będzie mi jeszcze bardziej miło, gdy przeczytasz wszystkie 🙂 . O to mi właśnie chodziło - i po części ciągle chodzi - odstawać. Odbiec "(...) od reguł (...)", także "(...) kolokwialnych (...)". Napisać powieść maksymalnie wielowymiarową. Im bardziej wielowymiarową, tym lepiej 🙂 . 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję raz kolejny.1 punkt
-
@Leszczym To asamowicie miły komentarz 😊 , Ogromnie Ci dziękuje 🙂. Liczę na to, że "(...) nikt jeszcze dotąd czegoś takiego nie napisał (...)" 🙂 . A jak to zrobiłem? Mam pewien sposób 😉 😂😂 . Ponowne Wielkie Dzięki. Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂 .1 punkt
-
@Leszczym To imię rzeczywistej, obecnie żyjącej osoby, którą umieściłem w powieści. W każdym razie pod nim jest znana. Dzięki Ci wielce za odwiedziny i uznanie 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.1 punkt
-
1 punkt
-
@Deonix_ :) dokładnie, im więcej tzw.ochrony danych osobowych tym więcej o nas wiedzą :);) wszyscy już jesteśmy zapisani w kartach :)1 punkt
-
Zawsze się umiera samemu. Byłam, gdy umierała moja mama, ale jednak.. umiera się w samotności, choćby się chciało inaczej, to niemożliwe. Minuta może być wiecznością, rok - chwilą. Myślę sobie, że można chcieć samemu zostać w chorobie. Taki znam przypadek, że osoba przewróciła się w domu (chciała zostać sama), złamała nogę i dotarła do niej straż dopiero po kilku dniach. No i jakoś jednak ta osoba nie potestowała, gdy jej chciano pomóc. (Niezbyt wiele to miało wspólnego z godnością).1 punkt
-
Nie wszystko rozumiem, ale brzmi ślicznie :-) zwłaszcza te chlipnięcia i ściśnięcia, zupełnie jakby przewinąć szybciej film, tak ja to robimy czasem tym krócej żyjącym kwiatom :-) Świetny wiersz. Pozdrawiam :-)1 punkt
-
@iwonaromaIwono, no coś Ty, nie polecam takiego rozwiązania. Ludzkie życie to kłębek dziwaczności, ale również odwrotnie...1 punkt
-
@Rolek Zdolnej kucharki zasługa - w Zaworach; właściwość znalazła także w kalafiorach. Gdy ktoś je kupuje, ta mig przewiduje, z czym będzie musiał się wkrótce uporać.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@poezja.tanczy Dziękuję. ... à propos wody , "Rzuć szczęściarza do wody, a wypłynie z rybą w zębach." @Rolek Prolog ..... epilog :) Dziękuję za wszystkie ślady zainteresowania, pozdrawiam.1 punkt
-
@Jacek_Suchowicz taka dziura w całym bywa bardzo dydaktyczna, albo przynajmniej jej szukanie to fakt :) @poezja.tanczy Super, dzięki, coś czasem z głową mi się bardziej skrobnie, ale u mnie to różnie :)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
w godzinie wilka świt jak czuła matczyna dłoń wyczesuje z kudłów nocy pasmo po paśmie nadzieję i znowu jasność gdzie dobro "godzina wilka"- czas, kiedy przed świtem popełnianych jest najwięcej samobójstw 25.03.20221 punkt
-
Podążam w kierunku diamentowej wieży. Drogę zasłania mgła, zbliża się noc. W pobliżu przelatuje sowa.1 punkt
-
1 punkt
-
- dla Belli i dla A. - Stał się więc cud, a dokładniej wielocud, czyli tenże w liczbie mnogiej - potwierdził Jezus, uśmiechając się. - Stało się tak, jak określila wam Zuzanna, moja żona, mój prywatny ludzki Wszechświat: dokladnie to, czego chcieliście. To, czego zechciały wasze myśli, serca i dusze, zestrojone z osobową wibracją Wszechświata. Z istotą, którą w przyszłości nieistniejąca jeszcze instytucja, która sama nazwie się Kościołem Powszechnym - nazwie mianem Ducha Świętego. Tym samym zestrojone z wibracją całego Wszechświata. Czyli ze mną. Wtedy słucham i wtedy spełniam. Tylko wtedy, gdyż tylko wtedy jest to obiektywnie możliwe. Chociaż słyszę wszystkie ludzkie prośby: każdą, teraz, zawsze. - Zatem - uśmiechał się nadal, patrząc kolejno po twarzach - was, Milwo i Amadisie, czeka ślub. Dokładnie tak, jak sobie ustaliliście. A potem narodziny trzech synów. Zgodnie z tym, co ty, Milwo, pomyślałaś, obiecując baronowi potomka. Na te słowa, jak łatwo się domyślić, zaczerwienili się oboje. Przy czym Milwa trochę bardziej - tak przynajmniej wydało się Angoulême. - Wam - Zuzannomąż spojrzał teraz na nią i na Regisa - również czeka ślub i narodziny dzieci: dwóch par wampirzątek w odstępie półtora roku. Czyli tak, jak chcieliście i wciąż chcecie oboje. Tyle tylko, że ślubu razem. Potomstwa zaś azależnie od siebie, jako że o nim jeszcze w gruncie rzeczy nie rozmawialiście. Teraz także Angoulême zarumieniła się lekko, nadwampir natomiast zareagował Jezusowi lekkim ukłonem, uśmiechnąwszy się uprzednio do dziewczyny i uścisnąwszy jej dłonie. - Soa i Oleg - Jezus przeniósł wzrok na swojego padawana i na jej męża. - Jesteście już małżeństwem, które zawarliście nie inaczej, jak za waszą wzajemną wolą i za waszą wzajemną zgodą. Mam tu na myśli także dzieci, z których pierwsze za dziewięć miesięcy powitacie na tym świecie. Czy w tym zamku i w tej przestrzeni? - zapytał retorycznie, wiedząc wszakże wszystko. - Ano, jest to kwestia waszych rozmów i waszych osobistych ustaleń. - Wreszcie wy, Bello i Milu - popatrzył na osobę, będącą przyszłym wcieleniem duszy, zamieszkującej aktualnie ciało Jego obecnej żony, i na swojego padawana. - Dla was, jak powiedziała Bella, jest powtórnie czas. Dokładnie tak, jak chcieliście... Cdn. Voorhout, 21. Lutego 20241 punkt
-
- dla Belli i dla A. Tymczasem Yennefer i Geralt - w wybranej dwukomnacie, pełnej wszelakich wygód, z szerokim łożem na czele, oczywiście odpowiednio przestronnej i widnej - zamieniali czas w czułość. Obopólną i wzajemną. Razem i jednocześnie. Zgodnie ze swoimi naturami: czarodziejską i wiedźmińską. Zgodnie ze znanymi przecież wzajem potrzebami. W równowadze, a we właściwych chwilach - ze stosownym jej naruszeniem. Dokładniej, ze stosownymi jej naruszeniami. Zamienianie trwało i trwało. I bynajmniej wyglądało, iż zakończy się szybko, czego jednak o wspomnianych przed chwilą zachwianiach napisać nie można. Owe bowiem, cały czas spodziewane, przychodziły i gasły. Pojawiały się, zajmowały tyle czasu, ile powinny były zająć, i odchodziły. W przeszłość, aby powrócić w przyszłości. W mrok, aby znów pojawić się w świetle. Lekceważąc równowagę, która - z wzajemnością - ważyła je sobie lekce. I która uparcie i z właściwym sobie spokojem wracała do siebie. - Geralt. - Tak, Yen? - Chcę jeszcze - upomniała się wiedząc, że wkrótce otrzyma to, czego się domaga. I że kolejne naruszenie równowagi przezeń dla niej i zarazem przez nią dla niego stanie się kolejnym faktem pomiędzy nimi. Przychodzącym z przyszłości, przenikającym teraźniejszość i stającym się przeszłością. Niezapomnianą, zapamiętaną i trwale obecną w jasnościach ich serc i umysłów. - Yen... - Geralt... Wieczny, odwieczny krąg naruszeń i przywróceń. W myśl zasady, że zjawiskiem najbardziej we Wszechświecie stałym jest zmiana.* Zgodnie z prawdą, że "Milość jest ostatecznym prawem życia".** - Yen? - Nie pytaj, Geralt. Po prostu mnie weź... Branie i dawanie. Dwie strony, dwa oblicza czułości. Krąg połączenia i wymiany osobistych energii. Jednolita przestrzeń, która zarazem jest podwójną. Złożoną z nich obojga i stanowiącą właśnie ich oboje. - Geralt - z radością i równocześnie niedowierzaniem w głosie powiedziała Yennefer w jakiś czas po tym, gdy uwolnił ją od siebie. - Tak, kochanie? - zapytał lekko sennym głosem. - Chyba stał się cud... * Twierdzenie z nauk Arona Jasnowidza. ** Sentencja Yoga Tea. Cdn. Voorhout, 11. Lutego 2024.1 punkt
-
- dla Belli i dla A. Jak wiemy, Angoulême wcale przeszkadzało to, że Regis jest od niej znacznie starszy. Ani to, iż jest nadwampirem. Toteż - co wiemy również, domyśliwszy się - bynajmniej nie żałowała sobie, jak to ujmuje się w obecnych nam czasach, seksualnej z nim przyjemności. Autorowi dodać należy - i wypada - że nie żałowała jej także jemu. Obopólne bowiem chęci brania i dawania tworzyły pomiędzy nimi swoistą energetycznoseksualną równowagę. Azależnie od tego, iż Regis jako istota energetycznie wyższa, czuwał nad całością sytuacji, mając na uwadze - co nie zdarza się wielu mężczyznom albo przydarza im się nie tak często, jak ich kobiety potrzebują, a więc i się spodziewają, zatem po prostu zbyt rzadko - w równej mierze tyleż emocje i doznania kochanki, ileż swoje własne. Przez uchylane od czasu do czasu powieki Angoulême widziała przed sobą i nad sobą nadwampirzego kochanka. Do przebłysków jej świadomości bardziej docierał obraz jego trochę zmienionej wskutek doznawanych emocji twarzy. Nie była pewna, czy nie powinna widzieć ich więcej, zatem, pomimo rozemocjonowania, postanowiła zapytać go o to później. Teraz była pewna jednego: bardzo wysokiego poziomu swoich doznań. Miejsce jej ciała, w którym znajdował się jej kochanek swoją wampirzą męskością - wampirzością - w którym poruszał się, które drażnił, jednocześnie zaspokajając pragnienie także jej całej, płonęło tak, jak tego chciała i tak, jak tego oczekiwała. Żar stopniowo przedostawał się wyżej - i niżej - jej zgrabnego, dziewczęcego ciała. Obejmując zarówno nogi, którym w seksualnej ekstazie nie wiedziała, jaką nadać pozycję, i które co i raz układała inaczej, to szerzej, to bliżej tułowia - jak i biodra, całą kibić, biust, ramiona i - co też jest w takiej sytuacji oczywiście zrozumiałe - umysł. A nawet powoli zagarniając duszę. Zewnętrznie, czyli poniekąd dodatkowo - że tak to Autor ujmie - płonęły i jej biodra od uścisku wampirzych dłoni. Zaś to, że w boki delikatnie łaskocze ją trawa, zupełnie jakby oczekiwała podzielenia się seksualnymi doznaniami i to, że z samego początku było jej chłodno i wilgotno w plecy i w pośladki od ziemi - w ekstazie zdążyła zapomnieć. Zwolna stawała się Płomieniem. I Żarem... * * * Cdn. Voorhout, 8. Lutego 20241 punkt
-
- dla Belli i dla A. - Skoro ogród tam się znajduje - Angoulême przytuliła się do Regisa zachęcająco, pamiętając o czułym, okraszonym uśmiechem pocałunku - może pójdziemy go obejrzeć? - Dobrze, kochanie - nadwampir odwzajemnił i przytulenie, i pocałunek, kładąc dłoń na pośladku dziewczyny. - Chodźmy. - Tania dziewczyńska sztuczka - skrzywiła się w myślach Yennefer. - Daj spokój - z oczywistym spokojem zwrócił jej uwagę Jezus, również myślowo. - Przecież wiesz, że nie pobierała żadnych nauk, nie licząc czytania, pisania i rachowania. Że w sferze kształcenia i obyczajów więcej przed nią, niż przed tobą. Ale przy Regisie - i w pobliżu ciebie - będzie miała okazję i czas, aby te braki nadrobić. Nadto bardzo dobra będzie z niej matka - dodał, na co Yennefer zarumieniła się lekko. - Oj Jezusie - odpowiedziała - moim zdaniem Tobie wręcz nie wypada czynić takich insynuacji pod moim adresem. Wychowałam Ciri najlepiej, jak umiałam. Zresztą Sam wiesz, że trudna z niej osóbka... - Tu zgodzę się z tobą - odparł Jezus. - Co nie zmienia prawdy, iż powinnaś popracować trochę nad poziomem swojego krytycyzmu. - Yen? - głos Geralta zwrócił tok jej myśli ku niemu, ku nim i do pałacu, przed którym stali. - Wszystko dobrze? Wydałaś mi się aobecna duchem, mając dziwny wyraz twarzy... - Wszystko w porządku, mój ukochany - uśmiechnęła się pośpiesznie, w ostatnim momencie powstrzymując się od pocałowania męża w policzek. - Chodźmy wraz z Angoulême i Regisem obejrzeć ogród, dobrze? - Aha - telepatycznie dodał Jezus. - Gratuluję samokontroli. Pachnie mi to... Yennefer zarumieniła się ponownie. * * * Oględziny ogrodu trwały tyle czasu, ile miały zająć. Angoulême najbardziej spodobał się wielki trawnik, Geraltożona podziwiała wypielęgnowane krzewy, natomiast sam Geralt, odcinając się od wiedźminskich myśloobaw, że stawy i jeziora bywają tym bardziej niebezpieczne, im spokojniejsze zdają się być na pierwsze rzuty okiem - usiadł nad brzegiem ogrodowego stawu, aby cieszyć się spokojem jego powierzchni, odbijającej błękit nieba i biel nielicznych obłoków. - O czym myślisz, ukochany? - Yennefer usiadła obok niego, wsparłszy się przy siadaniu dłonią na jego ramieniu. - Podziwiałem spokój tej wody - pokazał odruchowo oczami. - Ale teraz, gdy usiadłaś tuż obok, zaczęło marzyć mi się kochanie się z tobą. Nikt nie jest tak czuły jak ty i nikt tak, jak ty... - Geralt, świntuchu! - zaśmiała się Yennefer, pacnąwszy go po ramieniu. - No pewnie, że nikt nie robi tego tak, jak ja - w oczywisty sposób wiedziała dokładnie, jakie były jego przedchwilowe myśli. - Nikt też tak, jak ty... no wiesz. - Wiem - uśmiechnął się, odczytując jej myśli i udzielające się pragnienie. - Ech, wiedźminie... * * * - Idźcie lepiej wybrać sobie komnatę - zasugerował Jezus równocześnie im obojgu. - I najlepiej omijając ogrodową łąkę. Oboje zorientowali się w tej samej chwili, o co chodzi Mistrzowi Nad Mistrzami. - No tak... - zarumienił się Geralt, w połowie z powodu własnego pragnienia. - Oczywiście - Yennefer przytaknęła dyplomatycznie. - Już idziemy. Cdn. Voorhout, 2. Lutego 20241 punkt
-
Ludzie próbują odebrać mi duszę, Ale nie słyszę tego rapu, którego oni mówią. Ja twe serce bliżej poznać muszę, Bo wersy miłości do ciebie w mym sercu się znajdują. Ludzie próbują mi wmówić, że nie ma dla nas miejsca, Ale i tak jest dobrze. Choć są ich miliony, to nic nam nie wmówią, Bo to nasza muzyka i nasze noce. Tą naszą muzyką są właśnie noce, Szalone noce, gwieździste noce. Kochamy mocno muzykę nocną, Bo to dla nas jedyna miłosna droga. Czasami jest tak ciężko przetrwać dni, A w głowie mi milony sposobów jak życie przekonać, By pozwoliło mi tylko z tobą być, Lecz niestety sama nie mogę go pokonać. Nie jestem sama, bo z mą rodziną, Kiedy ja chcę być z tobą i tylko z tobą, Ale oni mówą:"Bądź z nami dziecino". Ja i tak nie słucham tego rapu, który mówią. ps. no to pewnie teraz nieźle mnie zjedziecie...hehehe1 punkt
-
Cichy dom na skraju podmiejskiego osiedla. Przez jedno okno widać ulicę zazwyczaj pustą, przez drugie zagląda do domu rów melioracyjny, w którym płyną ścieki z pobliskiej fabryki gwoździ i rachityczna sosenka, która pochyla się coraz bardziej w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Na tapczanie siedzi Aurelia Leń i jej były, ale mimo wszystko przyszły mąż - Ariel Leń. Ich syn, Bogucjusz, przebywa obecnie na zajęciach z praktycznej nauki zawodu. Rano pewnie przyniesie do domu radio samochodowe albo wezwanie do stawienia się. Ariel powoli podnosi głowę znad miski frytek a drobinki soli wirują wokół jego wąsów. Palcem wskazującym wskazał od niechcenia wskaźnik i zagaił rozmowę. Ariel: -Dzisiaj udzielę wskazówek. Musisz się rozebrać. Aurelia: -Do rosołu czy dzisiaj pomidorowa? Ariel: -Wystarczy, że gacie zdejmiesz. Koniec1 punkt
-
nie jakaś tam laska, nie fajna dupa do wyrżnięcia ja. kobieta kiedy siedzę naga w wiklinowym fotelu nie twoja sprawa nawet jeśli spotkałeś mnie wcześniej w cienkiej sukience na deszczu nie miałeś prawa wczoraj minęliśmy się na ulicy niby przypadkiem otarliśmy wzrokiem ja. kobieta wybaczam1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne