Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 13.03.2024 w Odpowiedzi

  1. punkt widzenia kątomierzem między lożą a parterem
    5 punktów
  2. jednak nie przechodzi może nie znajduje przejścia a może wcale nie chce a może to ja nie chcę dlatego szukam podobnie i bez żadnego powodu podchodzę z uśmiechem odpowiada mi tym samym w końcu stoimy wspólnie po jednej stronie będąc ruchliwej autostrady nie przytłaczając się my teraz i tu potrafiący zrozumieć że właśnie kończy się świat zwyczajny a zaczyna kosmiczny stan nie przechodzący
    5 punktów
  3. śpij malutki mama smutki zetrze z powiek i opowie jak to było kiedy miłość wybuchała a nie bomby słuchaj bajki za lasami za górami dawno dawno kiedyś drzewo liść rodziło stało mężnie stało twardo tylko słońce a nie miasto zachodziło łuną krwawo myśli i ptaki fruwały między niebem Bogiem prawdą za górami poza frontem jest nadzieja zapamiętaj nie ma wojny nie ma strachu słuchaj bajki nikt nie strzela słuchaj mojej kołysanki w tobie synku będę żyła 26.03.2022
    5 punktów
  4. kiwi już nie dziwi banan potas da nam a gruszki na wierzbie wciąż udają choć my już siwi że ciągle są
    4 punkty
  5. W bezruchu tkwię, w milczeniu tonę, Dziecięcych lat nie wspominam, w cieniu pozostaną, Nikt opowie historię mego istnienia, Jestem tylko ja i ta pustka nieustająca. Choćby cień kogoś przemknął przez życie me, To przynajmniej tkwił w nim ślad historii, Cokolwiek to byłoby, a ja tu pozostaję, Samotna wśród martwej ciszy, wciąż nieświadoma. Jedyne, co wartem na tej ziemi, to relacje, Więzy z innymi, to jedyne co cenne, Nic nie zastąpi człowieka, bo w nim tkwi istota, Tylko ja i ta wieczna pustka, bezbrzeżna i głucha
    4 punkty
  6. Wszystko potrafię! I wszystko mogę! Każdą mam zdolność, prócz... kredytowej.
    3 punkty
  7. Umrę w samotności Lecz to dobrze Nie będę musiał wysłuchiwać jęków i narzekań Tych, co jeszcze żyją Nie będę widzieć ich spojrzeń Pełnych ubolewania Nad moim losem Umrę w spokoju, w ciszy Tak, jak się powinno umierać Z godnością.
    3 punkty
  8. w obiektywie — szekspirowski sen nocy letniej na fotografiach pamięci już tylko wspomnienie dobrze wracać tam, gdzie zostawiłam część siebie narysować perspektywę i widzieć znacznie więcej
    3 punkty
  9. @Łukasz Jasiński proszę Pana, dziękuję za opinię, refleksje i całkiem obszerne wyznanie, niestety jednak nie sposób mi tego ocenić, bo nie znam Pana sytuacji, za to intryguje mnie, nie powiem, całkiem zaskakujące nawiązanie do narodu wybranego. Chciałby Pan jakoś o tym szerzej? Jutro w synagodze mógłbym poruszyć pańskie rozterki z braćmi w wierze. Shalom, Panie Łukaszu.
    3 punkty
  10. Za górami, w pewnej wiosce, żył raz Piotr, dorosły, który wolał ciagle myśleć, że ma cztery wiosny. Mawiał wszystkim: "Jestem Piotruś, mieszkam w Nibylandii. Wyśmienicie tu się bawię z moimi kumplami. W naszym raju nie ma pracy, Wanda mi nie truje. Obowiązki?? Na co?! Po co?! Z Dzwoneczkiem baluję! Tu wyżebrzę, tam pożyczę, puszki sobie sprzedam. Czary-mary, hokus-pokus, niestraszna mi bieda. To zastawię, tamto oddam, wystarczy na teraz. Zagram w lotka, wiersz napiszę, wejdę na tindera. ... W pewnej wiosce, za górami, życie miło płynie. Wódka ciurka strumieniami, ludzie dają w żyłę. Tam nasz Piotruś, duży-mały, ucieka w nie-bycie. Przed złym "kapitanem hakiem", nazywanym życiem. 31.03.2022
    3 punkty
  11. Pod błękitnym niebem, pod dachem szerokim, pod kwitnącą śliwą, pod białym obłokiem... Z rękoma pod głową, z książką u boku, z wiernym psem przy nodze, z bystrą myślą w oku... Wiatr muska mą skórę, słońce gładzi włosy, wszystko nazbyt piękne: - Ach, te wstrętne osy! Poleżeć nie dadzą wśród świeżutkiej trawy. Zburzą chwile piękne - żywot mój niemrawy! Przymknięta powieka szerzej się otwiera, drzemki dziś nie będzie - A niech to ch...a!
    2 punkty
  12. Cóż, głuchy jest łowczy z Hajnówki na wieczne swej ślubnej wymówki, że huczy jej w głowie, gdy mężuś w alkowie, jak co dzień ją cmok z dubeltówki! lub, również z inspiracji Janka: po uszkach ją cmok z dubeltówki!
    2 punkty
  13. nie tylko radosne widoki twarze chwile częstuje uśmiechem również te smutne barwiąc nim szarość która od nich bije szarość za jaką nie tylko malarz piękno widzi
    2 punkty
  14. @Łukasz Jasiński No, ale z czegoś trzeba żyć, c'nie? :) Chociaż czy ja wiem, czy wszędzie jest tak źle? Sektor publiczny na pewno lepszy, ale i tam patologie się zdarzają, wszystko zależy od ludzi, z którymi mamy styczność. Własny biznes zawsze spoko, ale w niektórych przypadkach już potrzeba zarejestrowanej działalności a i nie wszędzie można wszystko sprzedawać (i to z powodów czysto prawnych, a nie praktycznych :)) A to jest z kolei przykre i demotywujące. Chociaż nie zgodzę się z tym, że dobrze być bezdomnym - to często są naprawdę nieszczęśliwi ludzie, którym się w życiu nie powiodło i ja im tej "darmowej" pomocy od państwa jakoś nie żałuję. Tak, w sumie, to praca człowiekowi nie jest potrzebna, tylko pieniądze :) No, chyba że żyje jak Robinson Cruzoe, na bezludnej wyspie. Pozdrawiam, dziękuję za wizytę i ciekawy komentarz Deo @Leszczym Dziękuję ! :)
    2 punkty
  15. Kolejna myśl błądzi w mej głowie, Czy zdążę przed sobą i Panem Bogiem? Ciągłe rozterki i stany lękowe, Dla mnie to norma, czy ktoś mi pomoże? Wróciła codzienna niechęć do życia, Nie umiem sama tego powstrzymać. Gorycz, rozpacz, czarna chwila, Życie to ciągła sinusoida. Nie chcę znów utknąć przy Mrocznej Pani, Błagam niech życie teraz się nie wali! W Miłości jest siła Nic mnie nie powstrzyma. Ta kula u nogi To TYLKO jedna chwila... Odskoczę od dna We wspomnieniach zatonę, Odwrócę się taktownie Przecież nie spłonę. Maraton zwycięstwem muszę zakończyć, Na ostatniej prostej już nie ma przeszkody. Dobiegłam, z Miłością udać się musiało. Już teraz zakończenie ma jeden scenariusz...
    2 punkty
  16. niezakotwiczony w mieliznach przeszłości dryfujesz po płonącym teraz ku przyszłym charybdom fantasmagorii oderwany od życia rabie słomianego bezczasu 21.05.2022
    2 punkty
  17. Żal Foch Ja chce (nie mam nic dla nich) Ukarzę ich: poczucie wyższości. No właśnie. ? (Godność jest w człowieku, czy w oczach innych?) Moja interpretacja emocji z tych wersów, może są inne? Pozdrawiam, bb
    2 punkty
  18. Jak to ktoś kiedyś napisał: "człowiek rodzi się samotny i umiera samotny". Czy tego chce, czy nie...
    2 punkty
  19. gdy tuje wciągną cień zimowy dasz się popieścić psu rudemu zagubionym ziarnem facelii spęczniejesz wzejdziesz i wyrośniesz rozkwitniesz błękitem pierzastym a ja cytrynkiem myk myk niech inni drzemią leżakują przykucnę dopadnę wedrę się w samo dno kielicha dopiję czego wcześniej nie
    2 punkty
  20. Zawilec kłania się przed mleczem. W nocy traw fiołki przed siebie z latarnią — litym sklepieniem w choreografii — sąsiedzie! Ledwie napomkniesz, na spacer, może z rozkładu autobus. W nieprzejednanym — wojażer z ciebie wylęgnie się pod róż. I tak do jutra, do jutra! Istnienie w nas całe nieme. Oczy czyste zadziwieniem, kształtów-preambuł i ciebie. @ zdjęcie własne jak każde I… co tam słychać? — powolny głos przebił się przez kosmiczne niemożliwości. Po prostu wpadł, tak jak zwykle to robił, ze zweryfikowanej życiową mądrością, kurtuazji, która wypełniała po brzegi całą niewypowiedzianą przestrzeń wrażliwości. Przestraszyłam się okropnie. No bo przecież, nic szczególnego. Ale to pewnie dobrze! (Drugie zatłukło się w głowie, niestety, dopiero gdy zadziałało myślenie). Bo „nic” — jest dobre. Nic, to nic złego. Tak samo, podobnie… - prosta wiejska życiowa mantra. Trzy sarny przez pagórkowate, kamieniste pole, jeszcze nagie przed wiosną. Tylko puchate, białe gniazda w szarych, oddalających się sierściach. — To nic, takie właśnie... Kiedyś chyba aż tak by mnie to nie ucieszyło, te zaledwie — kilka sekund.
    1 punkt
  21. 1 punkt
  22. @Ewelina Dziękuję bardzo
    1 punkt
  23. @koralinek Jednak po latach zmieniłem zdanie. Ten tytuł nie oddaje treści wiersza. Pozdrawiam.
    1 punkt
  24. Promień słońca na twarzy Rozświetla mi oczy pod kolor nieba Nadejdą: wiosna i moje piegi Znów będę mogła sobie pomarzyć Twarz znajoma na dworcu Przebija się w wielkim tłumie Tak jak pierwszy kwiat wiosenny W zielonym, słonecznym marcu Otwarte okno zostawię na noc Świeże powietrze wpuszczę do środka Ciepłe wieczory i dnia początki Śpiew ptaków mnie będzie budził co rano Cisza przestanie być taka głośna Razem z wiosny rychłym przybyciem Ziemia do życia powróci na nowo I ta samotność stanie się znośna Wszystko zakwitnie nim spojrzę na to I moje serce, jak mi go żal Jednak na szczęście to szybko minie Bo tuż po wiośnie nadejdzie lato...
    1 punkt
  25. zawiły mój los postanowiłem coś zmienić nowy psychotrop pomaga uratować życie to lepiej
    1 punkt
  26. wybuchnęłaś wiosną uśmiechem po lewej stronie wiersza musiało się wydarzyć to niedzielne spotkanie zagubiona jaskółka co prawda były dwie nad krawędzią pustej kartki zanim pojawiły się słowa czekałem na końcu zdania padał deszcz a ty recytowałaś swoje niebo
    1 punkt
  27. @Leszczym - dziękuje serdecznie za polubienie -
    1 punkt
  28. - dla Belli i dla A. Tymczasem Milwa i jej baron, wszedłszy na piętro pałacu, oglądali komnatę za komnatą i - dziś nazwalibyśmy je właśnie tak - apartament za apartamentem. Kolejne jednak, chociaż przestronne, widne i gustownie urządzone (przy czym każdy inaczej) - co w końcu nie może dziwić przy takim Stwórcy jak Jezus i zarazem, jak już wspomniano, Pierwszym Architekcie - nie zatrzymywały ich uwagi na więcej niż kilka długich, to prawda - ale jednak chwil. Podobały się, owszem i ba - znajdowały uznanie, co przecież było nie tylko spodziewane, lecz wręcz oczywiste i zrozumiałe. Mimo to w każdym znajdowali jakieś "ale". Widzieli coś, co nie odpowiadało. Dostrzegali coś, co nie pasowało. Zwracali uwagę na coś, czego w tym konkretnym wycinku przestrzeni nie chcieli. To okna zdawały im się za wysokie. To nie taki, jak chcieliby, kolor ścian i nie dobrane zasłony. To znów brak futer na podłodze po obu stronach łoża. Wreszcie za mała komnata, chociaż dla komfortu połączona korytarzykiem z drugą, równie jasną, tej samej wielkości. A może po prostu nasi bohaterowie w gruncie rzeczy nie wiedzieli, czego szukają? Może ich spodziewania były zbyt mało konkretne? Zbyt mało precyzyjne? A może - właśnie - zbyt wygórowane? Może, oglądając pomieszczenie za pomieszczeniem, z których żadnemu w żadnym szczególe można było cokolwiek zarzucić - zaczęli, mimo iż aświadomi tego, odczuwać przesyt? - Mój ty szlachetnie urodzony - zaczęła Milwa w kolejnej izbie. Przestronnej, z kamienną, jasną podłogą i pobielonym sufitem. Z dużym, trójczęściowym oknem, z których środkowa, całkowicie przejrzysta i podzielona ramą na górny i dolny prostokąt oraz trzy środkowe kwadraty zamocowana była na stałe. Boczne natomiast, uchylne do wewnątrz, były - jako stanowiące pola z przewagą zabarwionych na błękit, czerwień, żółć i zieleń ćwierćowali - trochę mniej przejrzyste. Za to, filtrując słoneczny blask, rzucały wesołokolorowe plamy na powierzchnię podłogi. - To którą - zadała kolejny raz to samo pytanie, w taki sam sposób rozglądając się po wnętrzu - komnatę wybierzemy? Obejrzeliśmy ich już tyle, czuję się zmęczona oglądaniem i wybieraniem... Baron uznał, że najwyższy czas przejść do rzeczy. Dla podkreślenia powagi materii i chwili usiadł przy stole, opierając przedramiona i splecione dłonie na blacie. Naprzeciwko usiadłej na łożu kochanki tak, aby móc na nią spoglądać. - Kochanie, chciałaś porozmawiać o ślubie... - zaczął powoli. Z nadzieją, że skoro Milwa sama zaproponowała rozmowę o nim, to może... Chciał się z nią ożenić. Chciał żony właśnie takiej, jak Milwa. Szczerej, kochającej przestrzeń i łowy. Naturalnej i swobodnej, także seksualnie. Nie dziedziczki włości, sąsiadującej z jego własnymi włościami. Młodszej od Milwy, bardzo ładnej i zgrabnej, to prawda. Wykształconej i obytej, także w polowaniach, a nawet - przez bardzo przewidującego ojca, hrabiego skoligaconego z domem książęcym w Beauclair* - w rycerskim rzemiośle. Ale, chociaż marzyła mu się przez pewien, dość długi zresztą czas - nie miała tego czegoś. I chociaż nie potrafił dokładnie określić, czym owo coś właściwie było, Milwa widziała mu się lepszą kandydatką. Czuł to. Tak myślał. Pomimo wahań. - Byle naprawdę mnie chciała... - pomyślał po raz następny. - Mnie dla samego mnie, a nie dla majątku i tytułu. Uśmiechnęła się promiennie jak słońce, które tak lubił. I przejrzyście jak wiatr, który tak kochał. Wstała i wciąż z tym uśmiechem podeszła do okna. Obróciła się powoli, a jej uśmiech zmienił się w poważny. - Wyjdę za ciebie i dam ci potomka - powiedziała. - Ale chcę ślub. Dasz mi słowo? - Dam - zerwawszy się z miejsca baron podszedł do Milwy uroczystym krokiem i przyklęknął na prawe kolano, zgodnie z obyczajem ujmując jej prawą dłoń. - To moje słowo - ucałował ją dwornie. - Będę ci towarzyszką póki zdrowia i życia - wzruszona Milwa z trudem wypowiedziała wyrazy małżeńskiej obietnicy, których nauczył ją ojciec. - Dnia i nocy, podwórza i domu. Stołu i łoża, biedy i bogactwa. Tylko... - uczyniła zwyczajową przerwę. - Tak? - baron pytaniem dopełnił obyczaju. - Tylko mnie kochaj.** * W której powieści jej Autor umieścił Beauclair, nie wymaga przypomnienia. ** Jaki film kończy przytoczone zdanie, też wręcz nie powinienem przypominać moim Czytelnikom. Cdn. Voorhout, 4. Lutego 2024
    1 punkt
  29. - dla Belli i dla A. - Była tak słodka... - wspominał później Mil, chwilę przed zaśnięciem przeglądając oczami serca myśli duszy. - Tak bardzo słodka, wręcz niesamowicie... I tak delikatna... tak czuła. Wcielona słodycz.... delikatność... czułość... ach, to mało powiedziane! A raczej mało pomyślane - poprawił siebie, sam przed sobą, ale dla niej. Najdelikatniej, jak potrafił i najczulej, jak tylko mógł, przesunął czubkami palców po jej szyi, od ucha ku obojczykowi. A zaraz potem po krzywiznie biodra. Tak wolno i tak ostrożnie, jak tylko byl w stanie. - Jest tak bosko piękna... - pomyślał kolejną myśl. - Jednak to z duszy przecież, nie skądinąd, biorą się jej czułość i delikatność. Poruszyła się przez sen, a jej wargi drgnęły, jak gdyby chciała coś powiedzieć w odpowiedzi na jego myśli. - Ale nie mogła przecież ich usłyszeć - zaświtała mu kolejna. - A może jednak? Nic byłoby w tym dziwnego, skonstatował. - Staje się przecież anielicą, duchowo zostałem za nią tak bardzo z tyłu... - zasmucił się. - Ach... * * * Wydało mu się, że się obudził. A raczej, jakby to ona go zbudziła, szepcząc jego imię i po każdym wyszeptaniu muskając jego wargi swoimi. W pierwszym momencie odniósł wrażenie, że co prawda nadal leży na łożu, ale otaczająca przestrzeń zdecydowanie rożniła się od ich apartamentu w zamku. Było jasno, to prawda - i przyjemnie ciepło. Ale gdzie podziały się ściany?? I okna?? Gdzie w ogóle jesteśmy?... gdzie jestem, zaniepokoił się jeszcze bardziej, nie widząc jej przy sobie. Co to za przestrzeń?? Jak to się dzieje, że jest jasno, chociaż nigdzie widać Słońce?? - Bellu, kochanie! - zawołał, podniósłszy się, usiadłszy i rozejrzawszy. - Gdzie... - nie dokończył pytania zauważywszy, że otacza go łąka. I że trawy wokoło są jakieś... dziwnie inne. Niby takie same: zielone i róznorodne. Ale bardziej intensywne w swoich barwach i odcieniach. I to o wiele. - Bellu?! - zawołał żonę ponownie, wstając i znów rozglądając się wokoło, z coraz bardziej wzrastającym niepokojem. - Gdzie jesteś?! Gdzie my oboje jesteśmy? Co to za dziwne miejsce... przestrzeń? Bellu, kochanie! Cdn. Voorhout, 7. Marca 2024
    1 punkt
  30. mam nieodparte wrażenie że za chwilę wiatr z liści zacznie układać pasjansa a zaprzyjaźniona sójka usiądzie na moim zmęczonym ramieniu i zakwili tośmy się bracie świata naoglądali wówczas duszę schowam w maleńkim modlitewniku i naiwnie rozpalę ogień życia farmaceutykiem choć wiadomo że nikt szkapy nie zaprzęgnie do karety a tylko desperat posadzi dupę na spróchniałym wozie
    1 punkt
  31. @Deonix_ :) dokładnie, im więcej tzw.ochrony danych osobowych tym więcej o nas wiedzą :);) wszyscy już jesteśmy zapisani w kartach :)
    1 punkt
  32. Prze -dziwny jest ten świat!
    1 punkt
  33. @Natuskaa Nie ma przejścia, to żałuję Nie przechodzę, swoje czuję Fajnie napisane, choć niełatwe Pozdrawiam miło, M.
    1 punkt
  34. rudawy kolor łez wypełnia wannę rdza jest problematyczna szczotka ryżowa wybielacz przejrzystość po kolana modlitwa do siostry wody
    1 punkt
  35. Dziękuję @Monia @Klip @viola arvensis @Andrzej_Wojnowski @Leszczym @SpArki @poezja.tanczy @jan_komułzykant @Łukasz Jasiński Wszystkich pozdrawiam tak samo, kolejność przypadkowa ;-)
    1 punkt
  36. przedawkowałam życie zaaplikowałam podwójną dawkę psychoanalizy dożylnie i domięśniowo stercząc z głowa w sedesie wyrzucając z siebie resztki darmowych porad zrozumiałam prostą rzecz nie warto być idiotą
    1 punkt
  37. bierze światło, soki, miejsce na wzór!
    1 punkt
  38. @Jacek_Suchowicz taka dziura w całym bywa bardzo dydaktyczna, albo przynajmniej jej szukanie to fakt :) @poezja.tanczy Super, dzięki, coś czasem z głową mi się bardziej skrobnie, ale u mnie to różnie :)
    1 punkt
  39. @poezja.tanczy Dzięki, trzeba się jej stawiać i nie ułatwiać jej pracy, a to przynajmniej może opóźnić wspólna wędrówkę. Pozdrawiam
    1 punkt
  40. @poezja.tanczy - dziękuje -
    1 punkt
  41. Witam - dokładnie tak jak napisałeś - łzy były są i będą - Pzdr.
    1 punkt
  42. w godzinie wilka świt jak czuła matczyna dłoń wyczesuje z kudłów nocy pasmo po paśmie nadzieję i znowu jasność gdzie dobro "godzina wilka"- czas, kiedy przed świtem popełnianych jest najwięcej samobójstw 25.03.2022
    1 punkt
  43. - dla Belli i dla A. Trwającą odpowiednio długo poślubną ucztą i towarzyszącą jej zabawą cieszyli się wszyscy. Gdy zarówno one, jak i jej kontynuacje przekształciły się już w miłe wspomnienia, na amazoński zamek i do jego ogrodów powróciła cisza. - To była uroczystość... - powtarzała rzewnie Angoulême, spacerując pod rękę z Regisem ogrodowymi alejkami. - Byłam taka wzruszona... Och! Długo będę pamiętać ten czas. Nie myślałam... - Że i ja będę wzruszony? - podjął nadwampir, kulturalnie odczekawszy właściwie długą chwilę. - To mój pierwszy ślub z ludzką kobietą i pierwsze tak huczne wesele. Nasze wampirze uroczystości są zwyczajowo mniejsze... I pierwsze dziecko w tym świecie. Żyłem tyle lat pomiędzy ludźmi - wszak od Koniunkcji Sfer minęło kilka wieków - nie zamarzyła mi się żadna ludzka kobieta. A tu proszę - ty, moja ukochana! Nie spodziewałem się, że... - Ale pewnie zauroczyłeś niejedną - Angoulême uśmiechnęła się z wdziękiem, a zarazem lekko żartobliwie-podchwytliwie. - Zarówno swoją wampirzą przystojnością, jak i rzucając czar. Przyznaj: tak pewnie nieraz bywało - uśmiechnęła się znów, kładąc wolną dłoń na lekko zaokrąglonym brzuchu. - Bywało, przyznam szczerze - przyznał szczerze Regis. - Nie raz, ba - nie dwa. Ale to dawne dzieje. Świat, którego już nie ma, kobiety, które....- zadumał się. - Chciałeś powiedzieć, że umarły - domyśliła się Angoulême. - Cóż, taka kolej rzeczy. Ja też kiedyś umrę. Chyba, że mnie przeinaczysz...- zawahała się, nie mając pewności, czy użyła odpowiedniego słowa. - Prze... przeistoczysz, o! - poprawiła się z uśmiechem zadowolenia i lekkiej dumy równocześnie. - To jest to słowo. Ale nie wiem, czy tego chcę. I czy ty. Jednak na razie cieszmy się sobą - zatrzymała się, aby czule pocałować męża. - Chodź - ujęła jego dłoń, aby zboczyć ze ścieżki ku rosnącym nieopodal drzewom. - Mam ochotę na... - Ach, ty moja słodka... - pomyślał nadwampir, ulegając woli żony. - Moja słodka i nienasycona... - uśmiechnął się. Do siebie i swoich wampirzych pragnień. - Kiedy tylko chcesz. * * * Tego ranka, po pełnym uniesień wieczorze i po spokojnie przespanej nocy także mąż Milwy miał ochotę na więcej. Uznał, iż nie będzie czekać na żonine przebudzenie. Pochylił się nad nią i zaczął delikatnie całować jej usta. Po trzecim - a może czwartym? - pocałunku lekko uśmiechnęła się, wciąż jeszcze przez sen. Tak w każdym razie mu się zdało. Odsunął się i odczekał chwilę. Gdy uśmiech zwolna znikł, złożył na jej wargach kolejne pocałunki. Gdy Milwa poruszyła się, przerwał. Wtedy, jeszcze senna, otworzyła powoli oczy. I uśmiechnęła ponownie, obejmując go za szyję. - Długo każesz mi czekać? - mruknęła. - Po prostu mnie weź... * * * Noc Soy i Olega, w przeciwieństwie do snów Milwy i Amadisa, była zdecydowanie emocjonalna. Dopiero gdy przedporanna godzina zaczęła rozjaśniać świat za oknami, potrzeba odpoczynku dała znać o sobie. Soa po raz następny przytuliła się do męża, kładąc głowę na jego torsie i lewą nogą obejmując jego nogi. - Znów mnie kusisz... - zamruczał na wpół sennie Oleg. - Kobieto... - Znów - jej uśmiech też był bardzo senny. - Zawsze... Cdn. Voorhout, 3. Marca 2024.
    1 punkt
  44. Ziarenko piasku w klepsydrze nabiera znaczenia gdy jego świat staje na głowie
    1 punkt
  45. Na diamentowej, słonecznej wieży jest dzwon budzący żywioły.
    1 punkt
  46. na supełek z pętelką rozplątane myśli
    1 punkt
  47. @Nata_Kruk Dziękuję Ci bardzo za wizytę, przeczytanie i pozostawiony "ślad bytności" 🙂 , życząc zarazem dobrego dziś. Miło mi bardzo, że "Czyta się bardzo dobrze". Większość rozdziałów piszę po prostu w miejscowości, gdzie obecnie mieszkam; pozostałe podczas wyjazdów i urlopów w miejscach, do których przyjeżdżam. Serdeczne pozdrowienia.
    1 punkt
  48. niezasłużone dla siebie słowa ostrym kopniakiem traktuje i pazurami rozrywa na strzępki by nikt ich raz wtóry nie wymówił odpycha złe kłamstwa oczywiste i z palca wyssane słodycze jakby musiała tęgo zarobić na najdrobniejszy komplement a wystarczyłoby dygnięcie uśmiech "dziękuję" [sub]Tekst był edytowany przez natalia dnia 30-04-2004 01:35.[/sub]
    1 punkt
  49. Symfonię na dwa serca , maestro grać nakazał na pierwszy ruch batutą , ożyły struny śpiące nieśmiało się uniosły przedziwne strojeń dźwięki to jeszcze nie muzyka ,to jeszcze nie jest .. koncert ... maestro mówi „ Piano" .... posłuszne słowom serca wędrują w nut krainę , nim pierwsze wzejdą tony uniesie się w dal sztuka , przedziwnych wirtuozów w miłości do muzyki niezwykle wyćwiczonych publiczność słucha w ciszy akordów i uniesień w przedziwnie drżącej sali , azylu zapomnienia to co ich tu przywiodło , to miłość do muzyki a to co ich wywiedzie , to koniec przedstawienia drżą bębny , jęczą struny , grzmią trąby , dzwonią dzwony radością biją serca w melodię zasłuchane i nuty rodzą dźwięki w misterium przecudownym w muzyce kryjąc całą niezapomnianą pamięć zakończył mistrz swe dzieło i w wielkim uniesieniu batutą swą niezwykłą , wciąż jeszcze nuty trąca lecz wie , że to już koniec , choć jeszcze nie na pewno bo on sam , jest muzyką , a ona nie ma końca !
    1 punkt
  50. Janusz Chlap, kierowca zawodowej kompanii piwowarów był już głodny i zmęczony. Podjechał pod sam blok swoim samochodem, który był okazałą cystr(s)ną do transportowania w celach wiadomych wywaru z jęczmienia i chmielu. Z trudem doczłapał do windy i ze zgrzytem wjechał na dziesiąte piętro, na którym mieściło się jego mieszkanie. Wraz z nim zameldowany w nim był jego syn, córka i żona. Już w korytarzu wyczuł zbliżającą się awanturę. Nie mylił się. Pod plecakiem z wojskowej tkaniny leżał niedokładnie ukryty dzienniczek jego syna. Co zawierał dzienniczek, że na sam jego widok na twarzy Janusza wykwitły rumieńce wściekłości? Otworzył go ostrożnie na stronie oznaczonej liczbą 13. Feralna kartka potwierdziła jego najgorsze przypuszczenia. Oto o godzinie 15.45 został zmuszony do odczytania ocen z wychowania fizycznego. Miał wyrzuty sumienia, jednak ani strona tytułowa, ani żadna następna nie były oznaczone sygnaturą "ściśle tajne", więc schował do ukrytej, pod podwójną podszewką marynarki, tajnej kieszonki, szpiegowski aparat fotograficzny i miniaturowy dyktafon. Tym razem nie musiał zachowywać pozorów. W tym samym czasie jego syn, nie przeczuwając zbliżającego się zagrożenia, siedział w kuchni i spoglądał leniwie na jedyne okno, rejestrując w fotograficznej pamięci wszystko, co za nim się poruszało. Janusz, po gruntownym zapoznaniu się z treścią strony trzynastej dzienniczka, niebezpiecznie pobladł. Miał słabe serce, więc zachodziło podejrzenie, że może to być początek trzeciego zawału. Pewnie wkroczył do kuchni i rozdarł się na całe gardło: -Co to, kurwa, jest? Nie wiesz, że dokumenty należy nosić przy sobie? A co by było, gdyby matka się do tego dorwała? Wiesz co by było? - Spoko, ojciec - powiedział syn - Matka ma uprawnienia i ostatnio była zamieszana w większe afery. - Nie będzie żadnego spoko. Wypad z chaty, bo zamorduję. Tylko nie windą! Słysząc to, syn gwałtownie otworzył okno i opuścił mieszkanie, ponieważ obawiał się zdemaskowania. Za oknem stała cysterna. Po pięciu minutach do mieszkania weszła żona i nie spodziewając się dramatu, który rozegrał się w tym miejscu dosłownie przed chwilą zapytała: - A gdzie jest nasz syn? - Jak to gdzie? Skoczył na piwo.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...