Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.01.2024 w Odpowiedzi

  1. Bywa - ktoś wchodzi w jakieś grono i kilka słów rzuci w mig. Od razu jest zauważony, potem nie musi mówić nic. Czasami palnie jakąś bzdurę; ogarnia wstyd - płonie już. Kupili - taka ich natura? Wciąż gapią się jak w obraz wół! A inny choćby ciął sentencje, rozpostarł istny wachlarz prawd mogą wysłuchać i nic więcej. W kącikach ust zwątpienia smak. Kimże on jest - nieokreślony. Przyciąga wszystkich, ale czym? Głosem pogodnym lub ściszonym płomyk w spojrzeniu - był i znikł. W ustach zamkniętych półuśmiechem, fryzurą którą tworzył wiatr. Dodam, by zgadnąć było lepiej, kto się z nim rodzi - to go ma!
    7 punktów
  2. Przygasa dzień przed kominkiem tygrysie ciepło cień podąża za cieniem pobudza języki w zatraceniu kukułka ośmiela północ a źrenice cumują na wahadle czasu krople w dłoniach kieliszki z winem styczeń, 2024
    4 punkty
  3. wieje zatykam uszy wiać nie ustaje słucham co mi się w duszy dzieje lament snuję wątek za wątkiem lecz bezskutecznie milczę gdy się pojawia w głowie zamęt
    4 punkty
  4. Tam, gdzie dmie halny, czapki zrywając, Spokojne czasy nastały wreszcie - Oto po kilku latach pojmano Łotra, co postrach siał w górskim mieście. Za dnia pozował dzieciom do zdjęcia, Czyszcząc rodzicom z dutków kieszenie, Nikt zaś nie wiedział, jakim zajęciem Co noc plugawił swoje sumienie. Gdy z Gubałówki zwijał swój stragan, Morderczy instynkt rychło się rodził W jego umyśle. Krwawa ciupaga Szła w ruch, by w czaszki niewinnych godzić. Sprytnie powiększał ofiar szeregi, Gdy bezszelestnie po śniegu sunął, Wszak ręcznie szyte miał cichobiegi, Kaftan głuszony baranim runem. W lesie bacówkę miał - tam dziurawił Głowy denatów drewnianym kołkiem, Bryndzą wypełniał czaszki, mózg trawił, Resztki porzucał pod Morskim Okiem. Terror skróciły okoliczności niesprzyjające - pod Siklawicą Za damą w szpilkach rzucił się w pościg - Wierzgając, but mu wbiła w tchawicę. Wnet na Giewoncie go ukrzyżujmy! - Pragnąca zemsty krzyczała gawiedź, Lecz to dla krzyża na szczycie ujma, Hańbiący pogrzeb trzeba mu sprawić! Tak więc złożono bestię do grobu Bez krzty litości szykując leże, Niczym turyście w szczycie sezonu, W ciasnej, jak pałac drogiej kwaterze.
    4 punkty
  5. wieczorny deszczyk nagie gałązki szklą się drzewo w kropelkach
    3 punkty
  6. Można ją złowić nawet z drugiej ręki i rozmienić na tysiąc jeden drobiazgów.
    3 punkty
  7. a karmnik jest ? ;) żarcie to podstawa....
    3 punkty
  8. miałam cię kochać do końca szczytu możliwości słać ci wiązanki na "k" i "ch" miałam cię nosić na rękach kiedy ty nie będziesz mógł mnie unieść a moja miłość nagle wyleciała gdzieś pomiędzy kontem usług obcych i dopieszczaniem przychodów ze sprzedaży tygrysów została tylko rozlana pomidorowa wybacz sobie
    2 punkty
  9. z logicznego punktu widzenia piekło nie może istnieć to codzienność nocność poza ramą lustra zakrzywia czasoprzestrzeń ech chciałbym w przyszłości rozgwieździć się na niebie lecz mówią że ostatnie wolne miejsca pozostały już tylko w kosmicznej loży dla zuchwałych i należy dołożyć wszelkich starań by dojść do źródła albo w snach pogubieni znów wrócimy na ziemię kształcić się w kunszcie bycia człowiekiem do zobaczenia w lepszym świecie
    2 punkty
  10. Z cyklu: Dwóch czy jeden Być CZŁOWIEKIEM A może cały świat jest zahipnotyzowany I chodzimy wszyscy wkoło jak barany A może cały świat nie wie czego chce Zarabiać-wydawać, tyle tylko wie A nie rozwój duchowy A gdzie rozwój umysłowy Ćwiczenie człowieka To na co Bóg czeka Żeby było sprawnie, żeby było pięknie A nie odfajkowane, a nie ciągle pokrętnie Sprawa za sprawą Ciągle na sile przybiera Oblałem się kawą Ona to oczy przeciera Jak mogłem to zrobić Nie rozumie w ogóle Przecież nie jest od tego Aby rozcierać ją na koszulce czuje I tak jest z nami Wszystkimi prostymi pomysłami I tak to jest na dnie Gdy człowiekowi nic nie chce się Bo zajmuje się tym co puste Bo woda w nim powoli wre Jakie było przykazanie szóste I kto od kogo odwraca się Cudzołożyć można nie tylko z człowiekiem Cudzołożyć można nie tylko we śnie Hipnoza, tylko kto ją stosuje I do czego doprowadzi mnie Hipnoza człowieka psuje Ocknij wreszcie CZŁOWIEKU się //Marcin z Frysztaka Piszę opowiadania, dialogi i wiersze Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org
    2 punkty
  11. Szczerym w miarę możliwości własnych spojrzeniem zaglądnąłem do okna lustra ujrzałem tam gościa który bardzo dużo robi żeby wielu różnych rzeczy już nie robić Przyjrzałem się dokładniej uszom tego typka widać że bacznie nadstawia ucha niejednemu żeby w gruncie rzeczy nigdy już nie usłyszeć wszystkiego co inni ochoczo każą mu czynić W lustrze dojrzałem trud twardych dłoni proszących w istocie o słodką bezczynność przeczytałem sumiennie jego cichy apel w stylu - obym się tutaj głupio nie narobił W wyobraźniach kiełkują funkcje i funkcjonalności... Warszawa – Stegny, 25.01.2024r. Inspiracja – Poetka TylkoJestemOna.
    2 punkty
  12. De_presja Gromadka Kruków w domku na Żuławach, recepty szuka, znikła po opadach. Poniżej zejść już nie można, choć ziemia tu wielodrożna. Wiośni się w głębiach nowiutki almanach. styczeń, 2024
    2 punkty
  13. wywołam starosny i przejdę do twojego czasu na zawsze w niekończącym się obowiązku cierpienia bywam martwa energia mnie opuszcza w matowym świetle odmieńczy zmysł na wielodroża obosiecznych słów wiodą w cyklu śmierci i przemijania warkocze życia bagno to nie miejsce na bitwę niczyja zwykle pijana nocnica zrywam się za rozkosz w tobie
    2 punkty
  14. Znowu widzę czarne drzewa Ciągnące się po horyzont A pod nimi biała gleba Innych te widoki brzydzą Wolą kolorowy ekran I rozumiem doskonale Ciężko pogodzić się z faktem Że życie jest czarno białe Życie dla nich proste kształty Moje raczej to fraktale Przy nich robię sobię żarty Samotnie głową w mur walę A prawda jest dosyć smutna To właśnie wbijam do głowy Łatwiej mi udawać głupka Niż prowadzić szczere rozmowy Znów wygrywa ze mną trutka Robię wielkie oczy sowy I przeciągnę tak do jutra Widzę swego życia groby Znów wylewam się jak wódka Co prowadzi do choroby Egzystencja strasznie trudna Co mam dalej z życiem zrobić?
    2 punkty
  15. trzeszczący łańcuch i dwa gumowe pedały Bonjour Paris jazz na na początek z przepoconym shirtem po obłokach oniemienia w tęczowym koszyku chat noir i wiadomość dobre wino kup kotku co nie drapiesz w francuskie noce przeciwnie do tego rudego spryciarza i koniecznie teraz musi padać deszcz velib zostaw przy stacji Blanche twoja płochliwa- Ryża cnotka wieczorem z ulic grzechu uciekniemy do konfesjonału nocnych wyznań gardząc niesmakiem pa -Ryża
    2 punkty
  16. @Starzec Oczywiście że to także życie. I uważam, że trzeba także o czymś takim mówić. Nie tylko o tym pięknym i nadobnym. Bardzo dziękuję za serducho i komentarz. Pozdrawiam @Somalija@Nata_Kruk@Leszczym@Natuskaa@SennekDziękuję bardzo
    2 punkty
  17. rozbite szkło nie przyniosło szczęścia a jedynie pokaleczyło duszę ze słoików ulotniły się wspomnienia zakażając powietrze wokół wszystko pachnie przeszłością i wrześniowymi wieczorami czar tamtych chwil nie osłabł i wyjątkowo agresywnie wnikał w serce znów zegar stanął niepotrzebnie odkurzałam te stare półki gdzie byliśmy tylko fotografią kawałkiem papieru i pluszowym misiem życzyłabym sobie innego zakończenia kiedy to nie musiałabym omijać pamiątek i miejsc w obawie przed niechcianymi powrotami nie potrzebowałabym ich gdybyś był dziś mam tylko kilka przedmiotów i bolące tęsknoty
    2 punkty
  18. sama wiara a rai wam as
    1 punkt
  19. Niby nic się nie działo. W pokoju panował półmrok przed zbliżającym się wieczorem. Za oknem wyjątkowo ciepło jak na pierwszą połowę stycznia. Cisza... Niby nic się nie działo. Na zewnątrz jakby wszystko zamarło. Zatrzymało się na chwilę w bezruchu, żeby odpocząć, przemyśleć, przeanalizować, ułożyć plan stworzenia kolejnej wiosny. Wewnątrz panowała prawie identyczna atmosfera. Bezczyn, cisza, nostalgia, poczucie samotności... Jednak tylko pozornie. Wystarczyło na chwilę zatrzymać wzrok na parapecie. Gwiazda betlejemska była w zupełnie innym nastroju. Tętniło w niej życie, korzenie łapczywie piły wodę, którą wlałam do doniczki po powrocie z pracy, kwiaty z radością pokazywały swoje czerwone płatki. Tak bardzo wygrzały się w południe, kiedy przez trzydzieści minut świeciło słońce. Na oknie mucha tłukła się o szybę próbując wylecieć na świeże powietrze, zupełnie nie zauważając, że zostawiłam uchylony lufcik. Rozbawiło mnie jej niemyślenie. Gdyby wykazała się choć trochę rozumem, spałaby w najlepsze. W końcu jest dopiero połowa stycznia. Po cóż wylatywać na dwór i ryzykować zamarznięcie skrzydełek późnym wieczorem? Pająk w ramie okiennej nie był nią zainteresowany. Przyglądał się tylko z ukrycia bezsensownym wyczynom potencjalnej kandydatki na kolację. Może nie był głodny, może było mu jej żal, a może po prostu był zbyt zmęczony niespaniem od sierpnia. Płomień na świeczce tańczył pomarańczowo - żółtym blaskiem. Ileż było w nim energii! Nawet na chwilę się nie zatrzymał przez ostatnią godzinę! A ja tkwiłam z nogami otulonymi wełnianym, kremowym kocem, przyozdobionym srebrnymi śnieżynkami. Tak bardzo czekałam na nie tej zimy. Czekanie nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. Było wręcz nudne, a przecież wkoło tyle się działo, choć niby nic się nie działo.
    1 punkt
  20. skreślić lub wymazać nie problem a gdy kreda pyli tylko Google
    1 punkt
  21. Z cyklu wyciągnięte "z szuflady" cz.XXV malowany obraz słów jak pieśni melodia niebo w lazurowym odcieniu blask słońca uśmiechem wita plaża czyjeś ślady stóp przez fale rozmyte sami pośrodku świata nie umieramy beznamiętnie
    1 punkt
  22. @iwonaroma Chrońmy łąki i umjejętnie pielęgnujmy takie ogrody :) Pozdrawiam :)
    1 punkt
  23. i ma tu bit umi i mut i butami (bitumiczny)
    1 punkt
  24. A tu mamy mamuta
    1 punkt
  25. “ON” Pewnej pochmurnej nocy Eli się przebudził i postanowił wyjść na spacer. Czasem tak robił, gdy nie mógł spowrotem usnąć. Kochał noc. Wprawiała go w uczucie nostalgii, często doprowadzała go do głębokich rozmyśleń nad swoim życiem. W trakcie dnia tak nie mógł, był ojcem 11 letniej Caroline oraz mężem bardzo popularnej modelki Jean De Ray. Miał krótkie czarne włosy, piwne oczy oraz mały lekko zadarty nos. Był jednym z najlepszych policjantów w kraju, ale miało to wiele wad. Czuł, że ciągle jest obserwowany, lecz nigdy nie udało mu się dotrzeć tej osoby. Myślał, że może to wynikać z traum, które przeżył w dzieciństwie. Nigdy nie miał łatwo, ale zdążył się do tego przyzwyczaić. Jego matka była bardzo surowa i pobożna. Po śmierci męża jeszcze bardziej się jej to nasiliło. Eli był pod ciągłą kontrolą, nie mógł sam wyjść z domu, wszędzie chodziła z nim mama, dlatego też w wieku 15 lat nie miał żadnych przyjaciół, pomimo wszystko nie dziwił im się, że nie chcą spędzać z nim czasu. Przez zachowania rodzicielki sam stał się dziwny i wycofany. Wymagała od Eliego niesamowicie dużo. Wszystkie obowiązki domowe wykonywał sam - gotował, prał, odkurzał. Miał również ustalone godziny snu, gdy położył się chociaż 10min później, był bity. Mężczyzna szczerze nie znosił swojej matki. Zdał szkołę z wyróżnieniem i się wyprowadził, kilka lat później zaczął pracować. Wtedy poznał Jean, przyszła na komisariat zgłosić nękanie ze strony jej byłego partnera Nacho. Była ona niską blondynką o niebieskich oczach oraz spokojnym temperamencie, za to on był wyższym, porywczym brunetem, który pracował jako ochroniarz. Mężczyzna miał na jej punkcie obsesję, przychodził pod blok, w którym mieszkała i wysyłał różne obrzydliwe wiadomości. Na kolejny dzień aresztowali Nacho. Nie okazywał żadnej skruchy, twierdził, że kobieta jest jego własnością. Dostał wyrok na 2 lata. W przeciągu tego czasu Eli zakochał się w Jean i wspólnie stworzyli kochającą się rodzinę. Nagle z tych wspomnień wyrwał go odgłos telefonu. Pomyślał: “Jest 3, kto może do mnie o tej porze dzwonić?”. Odebrał i po usłyszeniu; Tu Marco, twoja żona trafiła do szpitala na ulicy Allego, leży w sali nr 4. Marco był przyjacielem Eliego. Wspierali się w trudnych chwilach. Był przerażony, co mogło się stać? Jean wręcz tryskała zdrowiem. Od razu popędził do szpitala. Wbiegł do jej sali i się rozpłakał. Kobieta była cała pokryta bandażami. Nie wiedział o co chodzi, wtem do sali wszedł lekarz i rzekł: - Na Pana żonę ktoś napadł, została przywieziona tutaj około godziny temu. Jest poparzona, napastnik musiał wylać na nią coś gorącego. Ma także złamaną prawą rękę i wybity palec u lewej dłoni. Widać na jej nadgarstkach ślady walki, prawdopodobnie nie chciała dać się skrzywdzić tej osobie. Na brzuchu ma kilka ran kłutych zadanych tępym narzędziem. To ją uratowało, jeśli przedmiot byłby ostry, zmarłaby na miejscu. Ma wielkie szczęście. Po pogotowie zadzwoniła niejaka Caroline, podziwiam ją naprawdę, że w tak młodym wieku zachowała zimną krew i powiadomiła odpowiednie służby. Powiedziała operatorowi 112, że tydzień temu skończyła dopiero 11 lat.... Eli był dumny ze swojej córki, w końcu uratowała życie swojej matce. Do sali po chwili wpadł Marco i oznajmił: Caroline jest u twojej matki, po dowiedzeniu się o tym zdarzeniu od organów ścigania, zabrałem ją i do ciebie zadzwoniłem. Wyszedł z pomieszczenia i pojechał do swojej matki. Nigdy tak szybko jak dotąd nie jechał. Bał się co mogła jej nagadać. Wysiadł z samochodu i popędził do drzwi... Spotkał tam ją - swoją mamę, wyglądała jakby zobaczyła ducha, po twarzy kapały jej łzy. Miała na sobie ubrania ubrudzone krwią. Nim zdążył wycedzić choćby słowo zaczęła krzyczeć: Nie żyje, ona nie żyje, ktoś ją zabił!!! Moja wnuczka nie żyje, odeszła już na zawsze. Byłam u sąsiadki po cukier, gdy wróciłam do domu leżała martwa na dywanie! Próbowałam coś zrobić, zatamować krwawienie, ale ona już nie oddychała. Wyszłam tylko na sekundę, a tym czasie Carol zdążyła zginąć, powiedz mi, powiedz mi to prosto w twarz. O co z tym wszystkim chodzi Mężczyzna nie lubił, gdy rodzicielka nazywała jego córkę “Carol” brzmiało to jego zdaniem dziwnie. Jak miał na to odpowiedzieć? Sam nie wiedział o co chodzi. Czuł się zdruzgotany. Córeczka nie żyje, małżonka w szpitalu. Co ma na celu ta osoba, która to wszystko robi? Wezwał ambulans i policję. Przez dobre kilkanaście godzin badali miejsce morderstwa. Nie dowiedzieli się nic, prócz tego, że tak samo jak jego druga połówka jest poparzona, ma złamaną prawą rękę, wybity palec u lewej dłoni i parę ran kłutych. Po słowach policjantów wiedział co zrobić. Jako iż sam pracował jako przysłowiowy “glina” uznał, że wróci do domu po broń. Miał mały pistolet, który posiadał zaledwie 3 naboje, musiał, więc uważnie i celnie strzelać. Usiadł na podłodze i zaczął szlochać. Nagle poczuł coś twardego pod dywanem... To telefon Jean! - bardzo się zdziwił. Wiedział, że to niemoralne, lecz postanowił go przejrzeć. Znał hasło do jej komórki. Wpisał kod i wyskoczyła mu masa połączeń oraz nieodczytanych wiadomości od jednego nadawcy podpisanego “ON”. Zaczął czytać sms’y. Był zły. Przewijał konwersację, aż w końcu natknął się na bardzo ciekawą treść: Nie mam już dłużej siły udawać, kocham cię Jean, jesteś tylko moja, ten bachor przeszkadza nam jedynie w byciu razem. Musisz być moja. Pomimo wszystko kiedyś cię zdobędę, czy tego chcesz czy nie. Nie obchodzi mnie to, że masz rodzinę, pomyśl, kiedyś było nam tak dobrze. Planowaliśmy mieć trójkę dzieci a ty ode mnie odeszłaś i podałaś na policje za nękanie! Źle zrobiłaś, pożałujesz tego w najbliższym czasie. Biegł przez 15min spowrotem do szpitala. Wiedział kto był mordercą. Skojarzył fakty. Zastanawiało go tylko czemu żona zatajała przed nim takie ważne informacje... Ale teraz nie miało to większego znaczenia. Chciał zabić Nacho, wiedział, że jest chorobliwie zakochany i wróci po Jean. Usiadł w poczekalni. Czekał i czekał, czas mu się dłużył. Chciało mu się spać. Postanowił podejść po kawę do automatu, który był zaledwie kilka kroków od szpitala. Gdy wrócił nie było już jego małżonki, rozpłynęła się w powietrzu. Zapytał pielęgniarki co się z nią stało. Odpowiedziała: Jest Pan mężem prawda? Jean De Ray zmarła przed chwilą, a dokładniej została brutalnie zamordowana. Mamy kamery, wiemy kto to zrobił. Był to około 30 letni mężczyzna ubrany w koszulę w kwiaty, wyglądał bardzo niechlujnie. Ochroniarze szukają go po całym obiekcie, zaraz powinien przyjechać także patrol policji. Wiedział, że to był Nacho. Poszedł pozbierać myśli. Kucnął przy pobliskiej fontannie i nagle zobaczył uciekającego byłego partera swojej drugiej połowki. Nie zawahał się, wyciągnął pistolet i strzelił mu w prawą nogę. Przestępca się wywrócił, nie mógł już dalej biec. Eli podszedł do niego i zadał mu jedno pytanie, które brzmiało: Czemu? Co ja ci zrobiłem? Ukradłeś mi ją, tyle zrobiłeś - oznajmił Za to co uczyniłeś mojej rodzinie zginiesz Nacho Alesie! - poinformował policjant. Chciałem by była moja, ale to Ciebie kochała! Musiałem ją zabić, byłem zmuszony tego dokonać... - odparł Ales Nie miał siły tego słuchać, wycelował po raz kolejny broń i wystrzelił, tym razem prosto w głowie mordercy jego rodziny. Czuł się fatalnie, stracił wszystko, gdy to sobie uświadomił sam rozważał samobójstwo, lecz wiedział, że nie może tego zrobić. Straci pracę, pieniądze, radość, ale musi żyć. Zemsta była dla niego najważniejsza. Popatrzył na Nacho i zauważył wystający mu z kieszeni dyktafon. Puścił pierwsze nagranie i się kompletnie rozkleił, Caroline mówiła: Tato, mój kochany tatusiu, wiem co się zaraz stanie, ale wiedz jedno, kocham cię! Wiem, że byłam kiepską córką, lecz zawsze cię podziwiałam. Chciałam być w przyszłości taka jak ty, choć teraz już wiem, że ta przyszłość nie nadejdzie. Stoi obok mnie Pan z nożem w ręku, powiedział mi, że to moje ostatnie słowa skierowane do Ciebie, a później, że niedługo będę już na zawsze ze swoją mamusią. Nie cieszę się z tego powodu, nie chcę odchodzić... Nim zdążyła cokolwiek więcej dopowiedzieć, Ales oznajmił, że jej czas się skończył... Przez resztę czasu było słychać tylko krzyki. Poddał się. Uznał, że jako walka jest już skończona. Eli oddał się w ręcę policji. Wyrok sądu był oczywisty. Dostał 25 lat. Nie zmartwił się tym, nie chciał już żyć na wolności, za bardzo go to wszystko zraniło.
    1 punkt
  26. Gdy skosztuje słodki owoc, staje się karłem. Gdy cierpki, staje się olbrzymem.
    1 punkt
  27. Zdrada to drobnostka maluśka Zaczyna się wcześnie w dzieciństwie Przyjaciel zdradza przyjacielowi Później ona go zdradza z innym On odwdzięcza się zdradą zasad Na pierwszy rzut poszła rodzina Ona odwdzięcza się jeszcze piękniej I w mediach aferę robi Na rzut drugi idzie społeczna opinia W trzecim rzucie praca Co tam tajemnica służbowa W końcu to ona winna - zdrada drobnostka maluśka niewinna W tym miejscu zaczyna być niewesoło - idea dla wyższej idei Zdradzane zasad już dla zasady Zdradzanie z nawykiem idei Lecz tu działanie na szkodę Ale ale nie na szkodę całej Ziemi czy Świata Zaledwie swojego Kraju Swojej Ojczyzny i Państwa A jeśli nawet Świat się zawali To była drobnostka maluśka Niewarta obrony czy też uwagi
    1 punkt
  28. @Konrad Koper @Tectosmith Dziękuję.
    1 punkt
  29. @sisy89 ... Nie latwo jest układać mozaikę życia dzień po dniu nie są to klocki lego gdzie wszystko do siebie pasuje zdarza się że musimy ją składać jak rozbity słoik jeśli udalo się kiedyś komuś to zrobić możemy tylko pogratulować ... Pozdrawiam serdecznie, Miłego popołudnia
    1 punkt
  30. między wrony, będą krakać jak i one za traktorem dziobać pole lub miłością się karmić
    1 punkt
  31. @Monia - dziękuje uśmiechem -
    1 punkt
  32. Tak, strach potrafi zamknąć na prawdę, nawet jeśli jest się jej bardzo głodnym... Ten "beton" w głowie byłby wtedy budowany właśnie przez strach. Dziękuję Ci za to pogłębienie myśli wiersza i pozdrawiam :) @MIROSŁAW C.@Leszczym@Sennek Dziękuję Wam :)
    1 punkt
  33. Są! W wiele innych jeszcze. O,tu:
    1 punkt
  34. @violetta Idzie luty, podkuj buty... @Ewelina dziękuję @Natuskaa Śnieg jest biały tylko na obrazkach...
    1 punkt
  35. Drodzy neurotypowi Jak to jest być tak jak wy? Lubić imprezy, podróże… Być z niestałością na ty, Nigdzie nie zostać na dłużej? Nie chcę być taki jak wy, Wszystko rozmyte, niejasne… Z kwantów układam wciąż sny, By ze mną były już zawsze. Muszę być taki jak wy, Nie ma znaczenia, że nie chcę. Dla was otwarte są drzwi, Tam gdzie zamyka się przestrzeń. Nigdy nie będę jak wy, Chociaż próbuję zrozumieć. Idzie huragan, już grzmi, Schować się przed nim nie umiem. ---
    1 punkt
  36. Ciepła poezja. Kolby - świetne!
    1 punkt
  37. ładnie: Czy ludzie dzisiaj głodni prawdy? na to pytanie nie odpowiem opancerzeni w strachu marnym i każdy ma swój beton w głowie pozdrawiam
    1 punkt
  38. ze ścian ściągają już symbole bo w pierwszych bitwach zwyciężyli poparcie Niemców zda się koniec lecz My się w końcu obudzimy a Unia trzeszczy już w posadach nowe uchwały - gest rozpaczy dmie wiatr historii d.. w opałach portki się trzęsą "naszych braci" :)
    1 punkt
  39. @duszka No właśnie, niech wspomnienia zostaną tylko w wersach. Pięknie dziękuję i pozdrawiam :)
    1 punkt
  40. Świetny wątek dałaś/dałeś.. (nie wiem).. @slow ... Daaawno nie słuchałam kawałeczka, Ewy Demarczyk.. "deszcze"... bardzo lubię to wykonanie.! @Arsis ... Twoja wrzutka... "The most" itd.. także piękna. Klasyk.. ale fajny dla oka i ucha.
    1 punkt
  41. @poezja.tanczy @Konrad Koper kardiolog, to brzmi dumnie:) Dziękuję i pozdrawiam:)
    1 punkt
  42. @poezja.tanczy jaki on mój, jeśli winny:) Dziękuję i pozdrawiam:)
    1 punkt
  43. Całkiem ciekawy wiersz. Spora możliwość interpretacji. Oczywiście zamysł zna jedynie autorka :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
    1 punkt
  44. Witaj - z tym tytułem pomyślę - miło że czujesz ten wiersz - dziękuje - Pozdr.serdecznie. Witaj - cieszy mnie twoje lubienie - miło że czytasz - Pzdr. @ja_wochen - @Andrzej P. Zajączkowski - dziękuje -
    1 punkt
  45. @Omagamoga@iwonaroma@violetta@FaLCorneL@Monia@Tymczasem Serdecznie Wam wszystkim dziękuję :) Ładnie to ująłeś i zgodnie z moim własnym odczuwaniem. Dziękuję :)
    1 punkt
  46. Dokładnie nad tym się zastanawiałam pisząc i zdecydowałam się jednak tak zostawić. Również sprzężenie pojęć "cicho - ciszę" - było zamierzone. Ale dziękuje Ci za życzliwą sugestię i miłe słowa - cieszą mnie :) Oby była przyjęta i "spożyta" dla zdrowia :). A pięknie, bo o pięknych ludziach napisałam. Wierzę, że każdy z nas mniej lub wiecej takim pięknym człowiekiem porafi być. Dziękuję Ci :)
    1 punkt
  47. @poezja.tanczy Dziękuję za zauważenie „bez potknięcia”-:).Pozdrawiam.
    1 punkt
  48. Zmyślony świat jakoś nie przychodzi mi teraz do głowy. Moje futurystuczne megalopolie świata - skąpane w tuszu tanich długopisów, nie wydają się posiadać ani dachów ani tym bardziej fundamentów. I toną. Czerwone auto zmysłów sunie płatną autostradą. W szpalerze snów wychwytuję jakiś dawny spokój i dzień - z gatunku tych, w których zawsze było słońce, a w przydrożnych barach stawiali kolejkę - "do nawrócenia." Modlitwa przewraca się na drugą stronę. Drobny druk czy pustka? Na drugi bok przewracam odrętwiałą z zimna ścianę. I dalej plotę: warkocze kiepskich bajek. Mocno wybita północ głaszcze mnie po opętanej głowie, dzień - trzyma mocno na postronku. Nie przeżyję go teraz, ani ... nigdy więcej.
    1 punkt
  49. Mieszkałem wtedy w jednej z krakowskich kamienic. Ostatnie piętro, poddasze, jeden pokój dla dwóch osób plus łazienka. Mój współlokator, cichy i trochę creepy często czytywał gazety na swoim materacu, oprócz tego pamiętam go jako niezwykle oszczędnego w słowach, skupionego na nauce i dobrze wychowanego chłopaka. Nasza konwersacja ograniczała się głównie do przywitań: Cześć! Cześć! I ewentualnie raz w miesiącu do tematu uregulowania rachunków. Nie mieliśmy internetu w mieszkaniu, co w tamtym czasie odbierałem pozytywnie i dawało mi to w pewnym sensie wolność oraz poczucie panowania nad tym wynalazkiem; raz, dwa razy w tygodniu wystarczała mi godzina w kafejce, aby załatwić rzeczy z uczelni i utrzymać kontakt ze znajomymi. Studiowałem dwa kierunki, godziłem to z pracą jako korepetytor, życie leciało wolno i przyjemnie. Lecz coś wołało o chwilę szaleństwa! Powoli w moim życiu zaczął pojawiać się alkohol oraz nocne życie. Mając dwadzieścia lat, wszystko przychodziło naturalnie i swobodnie. Zostałem stałym bywalcem jednego z klubów jazzowych na rynku. Chudy, lecz nie całkiem pozbawiony mięśni, ubrany w czarny płaszcz, kroczyłem ulicami Krakowa, w lekkim upojeniu i zachodząc do knajp, na rozmowę, czy jedno piwo więcej, spędzałem tak czas, który płynął miło w rytmach alkoholu tańczącego w żyłach. Zaczęły pojawiać się pierwsze dziewczyny, nie do końca wyśnione i spełniające moje młodzieńcze fantazje. Pewna brunetka, która była wokalistką w Harrisie, starsza, bardziej doświadczona całowała się ze mną przed wejściem do klubu. Czułem, że mój urok, zabójczy wzrok oraz niejaka swoboda w rozmowie, pomagają mi podrywać dziewczyny, nie musząc za bardzo starać się o nie, i wydawało mi się to normalne, że laski lecą na mnie. I też korzystałem z tego, ile mogłem. Pomiędzy pocałunkami zdołała mnie przekonać, że nie powinienem oddawać się pierwszej lepszej. W ten sposób zrozumiałem, że moja inicjacja seksualna nie nastąpi dzisiaj. I do teraz szanuję ją, jako tą, która wyznaczyła mi w pewien sposób drogę do poznania Ani, mojej pierwszej większej miłości, ale o tym będzie później. Chodząc, włócząc się po ulicach Rynku, usłyszałem, jak ktoś gra Hendrixa. Był to niejaki uliczny grajek, Remek, który miał potem wywrzeć w moim życiu zmiany, on i jego ekipa. Zagadałem go, jako, że sam grywałem na gitarze i chwilę później zostaliśmy znajomymi. Zaprosił mnie do swoich, piliśmy tani alkohol w jednej z bram i paliliśmy papierosy bez filtra, podając je sobie, tak jak dzisiaj pali się trawkę. Wszystko to miało jakiś swój urok, a ja odnosiłem wrażenie, że są tacy, jak ja. Powoli zacząłem tracić zainteresowanie studiami. Mój współlokator, ten grzeczny chłopiec, zaczął mnie drażnić, a jego życie zwykłego studenta wydawało mi się nudne. Okazało się później, że ekipa mieszka po drugiej stronie ulicy. Więc mogłem się spakować (a nie było tego dużo) i przenieść się w każdej chwili. I wtedy patrząc przez okno i zastanawiając się, jaką decyzję podjąć (zostać z tym normalsem, czy iść za głosem serca), usłyszałem Break on through to the other side Doors’ów. Uznałem to za jakiś magiczny znak, mistyczny podszept boży. I wiecie już co zrobiłem. Ekipa składała się z Hegla, uroczej dziewczyny, studentki filozofii, która już wtedy pytała, co to jest brunch, Remka Gitarzysty, jej ówczesnego chłopaka, który chodził z walizką pełną browarów, Małego Michała, hippisa, który nie ruszał się bez kapelusza, Henrego Chinaskiego, wyznawcy Bukowskiego oraz Michała Pisarza, lekko szalonego bitnika. Na drugi dzień Mały Michał pomógł mi przenieść dobytek na drugą stronę ulicy. Zamieszkałem tam wtedy w pokoju, z dwoma osobami, o ile dobrze pamiętam, była niedziela i w poniedziałek planowałem wybrać się jeszcze na wykłady. Jednak moje plany okazały się zbyteczne, bo o trzeciej nad ranem Remek Gitarzysta, wchodząc z buta do mieszkania, z kilkoma ludźmi, których jeszcze nie znałem zaczął imprezę, która miała trwać do rana i być, jak się potem okazało, normalnością.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...