Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 09.12.2023 w Odpowiedzi

  1. kwiaty w wazonie uwięzione malują martwą naturę kolorem lata w tęsknocie za wiatrem rozdającym słońce umierają z otwartymi oczami a ja modlę się za wszystkie łąki
    5 punktów
  2. moja miłość nie ma wytłumaczenia z wyobraźnią ma za to wiele wspólnego nie kłóci się ze mną że jest ufam jej z wzajemnością wymyśliłem ją wczoraj dlatego jest tylko moja
    5 punktów
  3. kiedy ustaną monsunowe deszcze i zaszłość odejdzie z okiem cyklonu planety z orbit się swoich przemieszczą domu nie będzie zaproszę wtedy w swoją czasoprzestrzeń a nawet jeszcze bardziej się otworzę na czułość, wrażliwość i na namiętność tu w moim domu
    5 punktów
  4. och jest taka koty kawusię serwują muzyka z głośników leci czekoladę na gorąco podają na tym dobrze się znają są miłe układane zbytnio nie rozrabiają humoru gościom nie psują spokojnie ich obsługują dają herbatkę z cytrynką przeziębionym z malinką z dorosłej kobiety zrobią dziewczynkę by z dowcipów się śmiała zabawa z nimi wspaniała kocie cienie po ścianach suficie biegają radość gościom dają 12.2023 andrew Światowy trend, zajrzyjcie w internecie jest u Was. W Szczecinie teraz otwarto.
    4 punkty
  5. jest jeszcze bez słów i uchodzą myśli niezwiązane ich sznurami - zostaje czuwanie a gdy Miłość przechodząc obok się o mnie otrze - zdążę ją dogonić
    3 punkty
  6. Byłam na łące, z dala od ludzi, rwałam ostrożeń, bieluń i wrotycz, bo jestem trochę złośliwą wiedźmą, ale nie mówcie nikomu o tym. Jak mnie kto zeźli, zmieniam w ropuchę, albo w maszkarę, względnie robala. Suszę i ważę wzgardy i chamstwa dodaję piołun, słowem przypalam. Jednak chwilami przy złotych ustach, wpadam w niemoce, w niezwykłą słabość. Mam gwiazdy w oczach przy cudnych wierszach, staję się wiotką, uległą -nagą.
    3 punkty
  7. jak szal od Hermès, historii szyk turmalinowy milion słów już nas scala—obyśmy tkali paralelnie do melodii szwu chwil, co puściło nam Opole, tęsknię i w oku igły zapadł szmer o woni nostalgii, co blaknie chcę z Tobą zgrzeszyć w St.Tropez, ot tak zakręcić się wokół tulipana ze szkła na karatowym planie, gdzie godzin w dniu razy dwa byśmy za dnia, perłami oblani, szeptali szałowym szmalem spijali, wszem i waszmość w obecności kordialności, by zachłysnąć się raz jeszcze tym, co z ramion otarliśmy, tak arcyskromnie, zakulisowo
    3 punkty
  8. @Wiesław J.K. Też oglądałem incepcje :) ale oczywiście to tylko moja interpretacja tego filmu. Może(a raczej napewno) jeszcze nie wszystko w nim dostrzegłem Pozdrawiam @Tectosmith ostatnio miałem myśl odnośnie chwil które noszą znamiona tych katartycznych i porównałem je do rzucenia kamienia np. w gliniane naczynie i utworzona w ten sposób pajęczyna obrazuje ścieżki którymi można po dążyć w zależności od naszego charakteru Pozdrawiam również @Leszczym pamiętam jak pod wcześniejszą publikacją tego utworu polecałeś mi jeszcze American Beauty który ostatnio też nadrabiałem i jest w mojej interpretacji filmem w którym wszyscy bohateriwie z jakiegoś powodu są sfrustrowani Dzięki za przychylne słowa @Rafael Marius bardzo Ci dziękuję myślę że można się doszukać jeszcze czegoś i nie jest to wcale zawoalowanie przedstawione Pozdrawiam
    3 punkty
  9. Komu to zawdzięczam?… nie prosiłem o to, przyszło samoistnie, jak wypadanie włosów i zmarszczki na twarzy. Pamiętam natomiast dziewczynę, która chciała mnie z tego wyleczyć. Właściwie nie była to moja dziewczyna, tylko córka znajomych moich rodziców, ale zawsze odnosiłem wrażenie, że byłem dla niej kimś więcej aniżeli zwykłym kolegą. Stanęła tuż przy krawędzi dachu, lecz pomimo łatwości z jaką to zrobiła, za żadne skarby świata nie ruszyłbym za nią. Widok pustki otaczającej jej drobną postać przyprawiał mnie o mdłości, moje ciało instynktownie przywarło do ściany, a ona drwiła sobie z najmniejszych oznak bojaźliwości: — Nie bądź tchórzem, zobacz jaki stąd wspaniały widok! Prosiłem, żeby przestała stroić żarty, ale nie zwracała uwagi na prośby. Uniosła jedną nogę i pochylona nad czeluścią rozłożyła dla równowagi szeroko ręce, jak baletnica w Jeziorze Łabędzim, tylko w tej chwili nie było to jezioro, lecz podwórko ze śmietnikiem i trzepakiem. Spojrzałem w dół i od razu poczułem zawrót głowy. Dziesiąte piętro lub wyżej, a ja, niezdara dokonałem niemożliwej sztuki: zrobiłem kilka kroków i postawiłem ostrożnie stopę obok jej malutkiego czółenka. Stała pewnie na jednej nodze, ja na obydwu, a mimo to czułem jak kolana mi miękną, plecy oblewa pot, serce podchodzi do gardła. Dopiero gdy zamknąłem oczy, uczucie lęku odeszło nieco. Czułem powiew wiatru, słyszałem szum pojazdów jadących ulicą, dookoła huczał zgiełk miasta w najbardziej ruchliwym momencie dnia. Nagle naszła mnie myśl: czy spadając na chodnikowe płyty zginąłbym na miejscu, czy może umarł po drodze ze strachu, albo stracił przytomność uderzając głową w balkon? Dotknęła mojej ręki, a wówczas zapomniałem gdzie jestem. Tańczyliśmy wysoko na dachu świata. Pozwoliła bym niósł ją w obłokach, a ja trzymałem ją mocno, dopóki czar nie prysł. Wtedy zjechaliśmy windą na klatkę schodową, odszedłem bez słowa, przestałem myśleć o niej. Przypomniałem sobie tamten dzień dopiero lecąc na wczasy do Bułgarii. Nikt na sąsiednim miejscu nie siedział, nie było komu złapać mnie za rękę. Po drugiej stronie korytarza jakiś starszy pan ruszał bezgłośnie ustami, siedzący za nim przesuwał w palcach różowe koraliki, ktoś zakreślił kilka razy znak krzyża. Nad rzędami siedzeń panowała grobowa cisza, nikt nawet nie zakaszlał. Samolot kołował po płycie lotniska, jeszcze za szybą widać było błękitne kwiaty chabrów na łące, lecz moment oderwania kół od ziemi nadchodził niepowstrzymanie. Nie mogłem zrozumieć czemu w takich chwilach ludzie przystępują do modlitwy. Skoro wierzą w Boga, żadna ryzykowna czynność nie powinna ich przerażać. Bóg zapewni im bezpieczną podróż, choćby nad lotniskiem zawisła burza, nadeszło gradobicie pociskami wielkości arbuza, diabeł urwał silnik… Wszystko idzie zgodnie z bożym zamysłem; gdyby nawet z malutkiego turbo-śmigłowca zostały tylko drobne szczątki, byłby to akt miłosierdzia, bo jakże dobry Bóg mógłby uczynić człowiekowi coś złego? A jednak ludzie nie dowierzają Bogu, powątpiewają w jego doskonały plan, a nawet chcą ten plan zmienić, wybłagać dla własnych korzyści wyjątkowe traktowanie: niech będzie wola boska, żebym tylko ja i moja rodzina ocalała. Ci co wierzą naprawdę, siedzą cicho, o nic nie proszą, ufają stwórcy i czekają spokojnie aż samolot łagodnym ruchem uniesie ich w przestworza… Podobne medytacje towarzyszyły mi przed odlotem w czeskiej Pradze, bo nie miałem szczęścia kupić biletu na bezpośrednie połączenie. Dwa starty, dwa lądowania, za każdym razem te same emocje. Tym razem leciałem odrzutowcem Tu-154, któremu uśmiechnięty dziób podskoczył raptownie na starcie, podrzucając nas jak na huśtawce, żebyśmy przypadkiem nie zawadzili na końcu rozbiegu o coś twardego. Składających rąk w modlitwie nie zauważyłem, za to po niespełna dwóch godzinach lotu, widok mijanych brzózek i murawy pod spodem lądującego samolotu przyniósł pasażerom wyraźną ulgę, choć wtenczas właśnie pacierz należy odmawiać jak najgorliwiej, gdyż zatrzymanie rozpędzonej masy samolotu jest najbardziej niebezpiecznym manewrem. Tak to mądry Bóg postanowił, że katastrofa przychodzi zazwyczaj w najmniej spodziewanym momencie. Samochody wpadają w poślizg, pociągi wyskakują z szyn, statki walczą z wściekłymi falami, podczas gdy samolot idealnie stabilnym ruchem pokonuje przestrzeń w sterylnej atmosferze, a mimo to ludzie odczuwają paniczny lęk podczas lotu. Na pierwszy rzut oka Sofia sprawiała wrażenie miasta obfitości, lecz gdy górską drogą dotarłem do Kozłoduju, gdzie mój ojciec pracował przy budowie reaktora numer pięć tamtejszej elektrowni, szybko zdałem sobie sprawę, że na potrzeby stolicy ogołacano cały kraj. Mój stary wczesnym rankiem pojechał do roboty, a ja wyruszyłem na zakupy: od placu do placu, szlakiem marmurowych promenad, którym ojciec oprowadził mnie poprzedniego dnia. Pierwszy napotkany sklep był zamknięty z powodu przyjęcia towaru, którego nigdy nie przywiozą, w drugim rozpoczęto jak na złość remont generalny na niby, następny był chwilowo nieczynny z powodu przerwy śniadaniowej trwającej cały dzień, w kolejnym miała miejsce fikcyjna inwentaryzacja, a do ostatniego sklepu stała tak długa kolejka kołchoźników, że dałem sobie spokój i resztę upalnego dnia spędziłem odbijając piłkę rakietką o betonowy mur przed apartamentem ojca. Wracając z wakacji odkryłem, że lęk przestrzeni łatwo można uśmierzyć dużą ilością wina polewanego przez dobre wróżki przebrane za stewardessy. Niebawem po starcie miejsce wcześniejszego lęku zastąpiło wzruszenie: myślałem z żalem o ojcu, z którym popadłem w kłótnię już pierwszego dnia o to, że pomimo najszczerszych chęci nie zdołałem kupić mu mleka. Za karę ojciec wyekspediował mnie do Złotych Piasków i nie widziałem go, aż do dnia odlotu. Zawiodłem jego oczekiwania, co gorsza wyrządziłem mu przykrość, a wypijane wino tylko umocniło mnie w przekonaniu własnej winy. To nieświadome, a całkiem miłe topienie smutku w kieliszku zaprowadzi mnie w przyszłości nad przepaść alkoholizmu, tylko wtedy jeszcze tego nie wiedziałem. Na razie cieszyłem oczy słoneczną pogodą i towarzystwem kumpla, który przywitał mnie na warszawskim Okęciu. Większość musującego wina zakupionego w Sofii nie doczekała planowanej zabawy w Sylwestra — kilka butelek wypiliśmy tamtego gorącego wieczora przy śpiewach i muzyce. Dwa lata później kolega poleciał do Londynu pracować jako pomoc w restauracji, a mnie czekał najtrudniejszy test w locie długodystansowym. Dwa okropne wypadki w krótkim odstępie czasu, po których Ił-62 zyskał miano latającej trumny. Tylko czekać aż „trumną” poleci na śmierć więcej bogobojnych ludzi. Patrzyłem przerażony na rozchwianie skrzydła, nasłuchiwałem monotonnego buczenia turbin, a najmniejsza zmiana natężenia dźwięku budziła we mnie alarm. Z tyłu w ogonie, towarzystwo kilku osób podróżowało na wesoło. Asystentki bez szemrania podawały wódkę w nadziei, że pasażera to znieczuli i da im odpocząć. Byłem chyba jedynym z niepijących. Na szczęście wkrótce zapadła noc i koszmar urwanych skrzydeł chwilowo przeminął. Powoli zaczynałem wierzyć, że bezpiecznie dolecę do celu. Widząc jak stewardessy wynoszą nietrzeźwych gości z samolotu, nabrałem nawet przekonania, iż jestem kimś lepszym: zostałem stworzony do wykonania jakiejś ważnej misji i choć nie znam szczegółów, muszę przeżyć szczęśliwie do samego końca. Z lekkim sercem zająłem miejsce w Boeingu 747, wynalazku najwyższej technologii, ale po kilku godzinach przyjemnego lotu poderwały mnie na nogi sygnały ostrzegawcze i komunikat pilota: „Turbulencje, proszę wracać na miejsca i zapiąć pasy!” Jak na ironię, na ekranach leciał właśnie film science-fiction o skazanym na zagładę statku kosmicznym. Większość lubi takie filmy, bo mogą przeżywać lęk z dala od niebezpieczeństwa, w komforcie własnego mieszkania. Gorzej oglądać coś takiego we wnętrzu jumbo jeta rzucanym na wszystkie strony: jedno piętro do góry, dwa piętra w dół… Powietrzem też można nabić sobie guza. Wyjrzałem przez okienko: dookoła ciemność, widać tylko zielone światło pulsujące na końcu skrzydła. Ten zielony punkt to była teraz latarnia morska, jedyne źródło zbawienia. Byłoby mi bezpieczniej gdyby tysiące metrów pode mną przelewał wody ocean, ale mapa pokazywała niezmiennie suchy ląd: olbrzymi, surowy, niezaludniony… Powinienem mieszkać przez wszystkie lata w jednym miejscu: ponurym, czteropiętrowym bloku usytuowanym w połowie drogi między przystankiem tramwajowym i budką z piwem, pod którą mógłbym wystawać z gitowcami i zaczepiać dziewczyny, ale dziewczyny widywałem codziennie, a dalekie kraje, egzotyczne wyspy wabiły mnie samą tajemnicą istnienia. Ptaki migrują nieustannie pomiędzy kontynentami, a ja, cóż takiego miałbym zrobić, żeby latać jak one? Podróżowałem samolotem tak często, aż pokonałem strach. Pomagała mi w tym obserwacja żeńskiej części personelu, bo przecież spędzają w powietrzu połowę życia i nic sobie z tego nie robią: wykonują rutynowo obowiązki, dowcipkują, opowiadają sprośne kawały, zabijają czas wspólnie z koleżankami układaniem rankingu najprzystojniejszych facetów na pokładzie… — Czy mogę usiąść obok? — Proszę bardzo, a co złego z pańskim fotelem? — Nic, nie lubię latać samemu… — Niech pan nie będzie dzieckiem. Samolot to najbezpieczniejszy środek transportu. — Możliwe, ale rzadko kto wychodzi bez szwanku. Jak w tym francuskim co runął tydzień temu na dno Atlantyku. Wszyscy zginęli. — Po co pan to ogląda? Nas nic takiego nie spotka. — Skąd ta pewność? — Bo jestem urodzona pod szczęśliwą gwiazdą, wystarczy to panu? Faktycznie, trudno jej nie wierzyć: szansa spotkania takiej wynosi jeden na tysiąc lub rzadziej. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, gdy nagle coś mnie ścisnęło w dołku. — Słyszałaś ten podejrzany zgrzyt… Co to może być? — Wysuwane podwozie, podchodzimy do lądowania. Minęło kilka sekund… — Silnik w ogniu! Patrz, kłęby czarnego dymu, chyba coś wleciało do turbiny… — To tylko strzępy chmury. Podać panu coś do picia? Lepiej być nie może. Strach jest nieodłączną częścią życia. Trzeba do niego przywyknąć, a najlepiej traktować jak dobrego znajomego i wyjść mu naprzeciw. Może dlatego jednego dnia wpadł mi do głowy szalony pomysł: pójdę na kurs dla pilota, otrzymam licencję prywatną, zostanę lotnikiem! Kierowanie samolotem też dla ludzi, zwłaszcza w kraju, gdzie nie wszędzie można zdążyć na czas samochodem lub pociągiem. Awionetkami transportują chorych do szpitala, farmerzy używają ich do uprawy dużych obszarów rolnych, kowboje tropią z wysokiego pułapu stada dzikich koni, to czemu ja nie mogę polatać sobie raz na jakiś czas dla czystej przyjemności? Siedzę w kabinie za panoramicznym oknem, ramiona wrastają mi w skrzydła zamocowane wysoko nad głową, nic nie przesłania widoku, wyczuwam w drążkach pod stopami opór powietrza na sterach, jestem zespolony z maszyną! Moja Cessna ma wyraźną tendencję do skręcania w lewo, pracuję nad utrzymaniem steru na linii środkowej, potem dobra robota przy przepustnicy prędkości, trochę więcej nacisku, jeszcze więcej, no i już jest prawie tak jak powinno być, wtedy pcham lekko do przodu, bo dziób musi dotykać linii horyzontu i sprawdzam piłkę: piłka jest szczęśliwa, ale żeby utrzymać wysokość wycinam dziobem nieco w dół i gotowe: uzyskuję poziome położenie, znowu pcham, przycinam, nieźle jak na drugi lot, całkiem fajnie mi to idzie, świetnie nawet… Spoglądam z wysokości pięciu tysięcy stóp na szachownicę pól, pastwisk, lasów, ale nie odczuwam lęku. Bojaźń dokucza tylko tym, których los spoczywa w rękach innych ludzi. Szybując samotnie na bezkresnym niebie myślę o dziewczynie z wieżowca. Pewnie wyszła za mąż, mają dziecko, może nawet więcej niż jedno. Czy mnie jeszcze pamięta, czy miałaby ochotę lecieć teraz ze mną, czy chciałaby przeżywać to samo co ja?
    2 punkty
  10. Pewien ekonom z banku w Mławie rozpracowywał obieg kasy w trawie potem naszła eureka forsa to zbytoteka na dziewczynach polubił mecenasa hipisa Warszawa – Stegny, 09.12.2023r.
    2 punkty
  11. Dzień dobry! Chciałabym pochwalić się, że przyjęto mnie do Związku Literatów Polskich (oddział w Olsztynie). Ot... to tyle. :) Pozdrawiam serdecznie, Katarzyna Koziorowska
    2 punkty
  12. skoro wszystkich okradli czemu tylko ty się nie martwisz pytali bardzo zdziwieni uśmiechnął się i powiedział bo ja to co cenie nie w szkatułce ani za obrazem ukryłem lecz w swoim sercu
    2 punkty
  13. Niszowe kamienice Targane życiem, dławione wspomnieniem nie chcą już wracać do tamtych dni. Gdy ogień z dumą miasto pożerał, los z hukiem zamykał drzwi. Ta jedna perła pod zgniłą podłogą, którą ktoś (los?) chronić Cię chciał przyniosła (dawała??) wiarę, że może uda się nam. Że? Może? Uda się? Nam?? Dziś zło odeszło. Czai się gdzieś…, w piwnicach dzieci strach…?? Ty odzyskujesz swój blask, przyjaźnie nowych mieszkańców witasz, z dumą doświetlasz twarz. Masz prawie wszystko… Czujesz, doceniasz świeżość poranka (firanki w oknach) Masz prawie wszystko! Tylko gołębi Ci brak.
    2 punkty
  14. Słowa po długim milczeniu; rzecz to właściwa, Inni kochankowie daleko lub nie żyją, Wrogie światła lamp we własnych cieniach się kryją, Zaciągnięta zasłona wrogą noc zakrywa, Że nasza rozmowa w swej dociekliwości W najważniejszy temat w Sztuce i Pieśni godzi: Cielesny uwiąd niesie mądrość; będąc młodzi Kochaliśmy się nawzajem w nieświadomości. I William (1932): Speech after long silence; it is right, All other lovers being estranged or dead, Unfriendly lamplight hid under its shade, The curtains drawn upon unfriendly night, That we descant and yet again descant Upon the supreme theme of Art and Song: Bodily decrepitude is wisdom; young We loved each other and were ignorant.
    2 punkty
  15. Pewien inwencjonalista z Polski całkiem przypadkiem i chyba niechcący wpadł na pomysł. Spojrzał na siebie, a potem na otoczenie i doszedł do wniosku, że nam – płaszczakom (tylko proszę tutaj bez obrazy) – brakuje wymiaru, co zresztą konstatacją było światu raczej znaną, ale on przynajmniej spróbował się tym zająć. Udał się więc do Ameryki (wiadomo, w Polsce tematu nie podchwycili) do szalonego naukowca i chyba wręcz takiego jak to mawiają z piekła rodem, bo inny by chyba w tę ideę nie uwierzył i nie zaprzątał sobie nią głowy. Szalony amerykański naukowiec poprosił inwencjonalistę z Polski żeby ów raczył rozpisać ten pomysł bardziej na czynniki pierwsze. Jak to w życiu bywa inwencjonalista nie potrafił tego sensownie uczynić, a poza tym nie miał wystarczająco dużo czasu, albowiem bardzo lubił długie spacery po okolicy i nie chciał z tego wcale a wcale rezygnować. Słowem miał swoje sprawy, zresztą w jego mniemaniu równie ważne, a nawet ważniejsze. Szalony amerykański naukowiec zwrócił się więc do scenarzystów Hollywoodu, zresztą wyćwiczonych w napisaniu niejednej kosmicznej historii, o podstawę do swojej przyszłej pracy. Ci – jak łatwo się tego domyśleć – sprostali temu arcytrudnemu zadaniu i napisali amerykańskiemu naukowcowi coś w rodzaju niezwykle interesująco brzmiącego scenariusza, który również brzmiał szalenie, zresztą jak oni sami i chyba nie ma w tym za dużo przesady. Szalony naukowiec z Ameryki usiadł nad scenariuszem i osadził go bardzo sprawnie w naukowych kategoriach i finalnie udało mu się zaplanować wykreowanie dodatkowego wymiaru, na co korporacje światowe z łatwością i dużą chęcią znalazły niemałe fundusze, upatrując w tym szansy dla całych pokoleń. No a potem człowiek zrobił się jakiś głębszy. Jakoś lepiej zrozumiany. Jakoś sprawniej opisany, a nawet na Ziemi zrobiło się jakby dużo więcej miejsca, ponieważ nowy wymiar w pewien metaforyczny sposób rozbudował Ziemię do czegoś w rodzaju większego rozmiaru. I nawet jeśli nikt już nie pamiętał, że idea urosła od polskiego inwencjonalisty, robota miała jak najbardziej sens i przyniosła światu bardzo wiele korzyści długofalowej i nawet wielowymiarowej. Warszawa – Stegny, 08.12.2023r.
    2 punkty
  16. marząc o śnieżnej bajce z szarego nieba spadam na rozgrzanego ciebie puchowym płatkiem
    1 punkt
  17. wybaczcie państwo ale to są jeszcze dzieci możemy je nauczyć pisać i czytać ze zrozumieniem tak by mogły stroić świat w kolorowe zdania i żyć dla kogoś więcej niż tylko dla siebie ale wybaczcie nawet ptaki daleko nie polecą jeśli nie zaznają gniazda
    1 punkt
  18. Z cyklu wyciągnięte "z szuflady" cz.XVIII ktoś zostaje z tyłu jest przeźroczysty jak jesienny liść szybko spada miraż wypadnięcie z planszy w moment uroniona łza ukojenie bez labiryntu na kształt splątanych nici tamten czas umiera
    1 punkt
  19. @Starzec Piękny :).
    1 punkt
  20. @Krzysztof2022 Za trudne jak dla mnie.
    1 punkt
  21. nikt ci nie odbierze:)
    1 punkt
  22. @Rafael Marius bo nie wiedzą gdzie szukać, najfajniejszy jest chłopak z okolicy :) ja byłam na imprezce na Powiślu dla firm z okolicy, ale wcześniej trzeba było się tam zalogować, a takie imprezy się odbywają co trzy miesiące:) warto mieć swoje wizytówki, i zawsze jest ciasno, ale fajnie. Robiłam sobie szampana, do białego wina dolewałam gazowaną wodę, ale pychotka:)
    1 punkt
  23. W trzecich wersach zwrotek nie ma jedenastu sylab, a tak maleńko brakuje, można przemyśleć i edytować. Czwarte są ok. Dlatego napisałam prawie. Serdeczności :)
    1 punkt
  24. @Rafael Marius Ciepło-:)A swoją drogą „ co poeta miał na myśli-:) mamy za sobą.Ważne że przeczytałeś ten „ zaczyn”….to miłe.Dziękuję.
    1 punkt
  25. @Alicja_Wysocka dziękuję, ale to prawie robi różnicę:), dziękuję również za wątek edukacyjny. @Jacek_Suchowicz może i tak będzie, ale póki co, to lubię eksperymentować ( niestety jako samouk z różnym skutkiem) :)) Dziękuję i pozdrawiam:)
    1 punkt
  26. @Nata_Kruk nie chciałbym się czepiać słówek, ale jeśli się pisze to znaczy pierwszych nie rozumiem - stąd oczywiste pytanie i ciekawość.
    1 punkt
  27. Trzy pierwsze wersy fajne:)
    1 punkt
  28. może Ala ma rację i nutę soficką warto zachować zaś emanując nabytą empatią będę łagodny i już bez rezonu okażę miłość choć nie będzie łatwo w przyjaznym domu :)
    1 punkt
  29. Niebo, chmury i słońce To iluzja Tak jak życie (I dzień i noc) To wszystko Jest tylko snem Z którego boisz się obudzić
    1 punkt
  30. @duszka Dzięki zmieniłem. Również pozdrawiam:)
    1 punkt
  31. @Rafael Marius same nieznajome twarze, większość ze wschodu i dużo przystojniaków z IT :) nie da się ukryć:) teraz to dziewczyny mają w kim się zakochać :) poszłam do ulubionej kawiarenki, uwielbiam gdy jest ciepło i pada śnieg:) jest biało i pięknie, w tle Bóg się rodzi:)
    1 punkt
  32. Z przodu pojazd skręcił niespodziewanie, nastało zamieszanie.
    1 punkt
  33. @Bożena De-Tre Własne dzieła potrafimy naprawić i odnowić, ale odnowienie natury, która nie od nas pochodzi, a którą potrafimy niszczyć, nas przerasta. Wnikliwe i pełne poezji to Twoje odsłonięcie jednej z trudnych prawd o nas. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  34. @Dragaz Ciekawa, niepokojąca myśl... Ale dla mnie jednak nie są iluzją, to raczej ja, człowiek robię/robi z nich iluzję, nie potrafi(ę) ich prawdziwie dostrzec - czym i jakimi są... Dlatego na końcu pasowałoby mi bardziej "z którego boisz się obudzić". Pozdrawiam :)
    1 punkt
  35. @Leszczym to prawda w każdym są takie obszary a film mi się podobał nie że względu polecenia przez Ciebie a ze względu na ciekawą główną historię i wątki poboczne które się w sprytny i przemyślany sposób uzupełniają i tworzą spójną przenyślabą całość
    1 punkt
  36. @Moondog Tak, to również film o frustracji. Dla mnie mega super. Ale wiesz co mi się podoba nie musi podobać się wszystkim :)) I czy przypadkiem właśnie nie w każdym z nas nie ma całych obszarów frustracji i niespełnień ? Nie ukrywam, że mi akurat też takie emocje często towarzyszą tylko czasem się pilnuję żeby nie wzięły góry ;)) Ale to nieustanny proces...
    1 punkt
  37. jest na Grochowie kocia kawiarnia kotów nie widać kociaki fajne sama jej nazwa to Kicia - Kocia w pamięci konkurs poezji został :)
    1 punkt
  38. @andrew Łażą po stołach i wypijają mleko do kawy? W Gdyni przylatują ptaszki i na stołach częstują się okruszkami ciasta z talerzyków :)
    1 punkt
  39. Witam - dziękuje za ten spokój - Pozdr.serdecznie. @Rafael Marius - dzięki -
    1 punkt
  40. @Gizel-la Bardzo dziękuję :)
    1 punkt
  41. @Leszczym Wielowymiarowo napisane, podoba mi się 🙂 . Ale "ziemi" i "ziemię" zacznij wielką literą. Dobrej Soboty, pozdrawiam Cię serdecznie 🙂 .
    1 punkt
  42. @Somalija tak sobie dumam, ulepić bałwana, pójść do parku w nocy, do mojego, schizoidalnego... nie, zostanę z moimi przyjaciółmi z pustego domu, będziemy liczyć przy pomocy rozmaitych znaków, symboli i gestów martwe, uschnięte ćmy, co ugrzęzły w fałdach zasłon, w kątach pełnych pajęczyn i mroku... a potem wypiję z mistrzem ceremonii wznoszącym toast w lustrze... aa potem sobie pójdę, dokąd? nie wiem, nie pamiętam... ale wiem, że gdzieś daleko, bez powrotu...
    1 punkt
  43. @Starzec Prawie na soficką nutę :) "typ strofy składającej się z trzech wersów jedenastozgłoskowych i czwartego pięciozgłoskowego. Ten układ strofy wiersza charakterystyczny był dla greckiej poetki Safony" Pozdrawiam :)
    1 punkt
  44. @kwintesencja Dziękuję za komentarz. Kłamałam :)
    1 punkt
  45. @kwintesencja dziękuję za refleksję :) , ale i za dłuższy oddech ( dobre). Pozdrawiam:) @Rafael Marius dziękuję, ale chyba jednak przywiązań nie można się pozbyć ot, tak naprędce:)
    1 punkt
  46. @kwintesencja Dziękuję.
    1 punkt
  47. w naszym śnie mruczą koty mędrcy siedzą między wersami matki tulą dzieci do snu zaraz będzie północ ten z Bielska do Gdyni pojechał w drugą stronę samotni podróżują w ostatnim wagonie czytają porzucone książki noc jest na sprzedaż z torbą pełną gwiazd i sentymentalnych wspomnień w staroświeckiej sypialni jak mówisz
    1 punkt
  48. Inaczej być nie mogło, bo takie miałem barwne życie. A przecież to tylko kilka z niego obrazków, na dobry początek, tytułem wstępu do krainy moich pasji. Dziękuję za przychylny komentarz i serduszko.
    1 punkt
  49. Dzięki , jest taki ponury dzień, że potrzebny uśmiech:)_ Pozdrawiam
    1 punkt
  50. Alu - to właśnie Tobie, jak mało komu należą się publikacje w prasie światowej ... koniec, kropka! - że zacytuje "klasyka' Pozwól jednak i mnie - zwykłemu wierszoklecie ogrzać się trochę w cieple promieni Twojego Talentu - umieszczę tu bowiem moją (skądinąd Ci znaną), "odpowiedź" na ten wiersz: *** Pozwolisz, Alu – że z chwilowego braku weny – podeprę się Twoimi strofami :-D, : mitręga „jesienna” „szedł październik” przede mną, „a w kieszeni” szeleszczą zmięte kartki z wierszami – co nie śniły się Wieszczom „wyznań w liście porwanych”, dłoń już kulkę z nich toczy „z niedotyku pocierpłe” – niedotyku Twych oczu strofy „słońcu piękniały”, coś się w myślach kolebie muszę Tobie pokazać wiersz zmyślony dla Ciebie „i radośniał horyzont”, złotolistnie rozwiany jeszcze tylko ulica, jeszcze trawnik zas...łany chociaż „serce ustami”, choć się czepiam poręczy mój komputer-listonosz, ten list Tobie doręczy *** ... i mam nadzieję, że także w tym roku - nieraz, "pogawędzimy" sobie via komputer:)) Pozdrawiam Ciebie i wszystkich Twoich fanów!! - M.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...