Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 11.07.2023 w Odpowiedzi
-
żeby czas przesuwał mnie w przód dzień po dniu przyzwyczajał do światła bo kiedyś moje niebo będzie już bez chmur najgłębsze6 punktów
-
uniwersytet mężczyźni od wieków kobiety od lat sześćdziesiątych rodzicielstwo kobiety od wieków mężczyźni od lat sześćdziesiątych5 punktów
-
Szklana wieża na ścianie zegar odlicza uściski dłoni small talki przerwy na kawę biurowe plotki by wreszcie oznajmić tupotem stóp dźwięk windy guzik przestąpić z nogi na nogę poprawić włosy wyjść z lekkim uśmiechem kiedy otula policzki ruch świeżego powietrza kilka zakrętów przeciętych przecznic kolejne drzwi winda klucz jak gdyby nigdy nic zrzucane buty ze stóp przelotny buziak ściągnięta bluzka domowa bluza luz i głód trawiący trzewia lepkich palców biurka na krótkich nóżkach5 punktów
-
Wylądujmy, międzyplanetarny lot w łożu dwa na dwa zróbmy w sobie zamieszanie włóżmy przetarabańmy na tysiące sposobów pościel zaświeci inna galaktyka ksiądz szepnie wstrzemięźliwie, że nie tak niech polityk drwi że głupie artysta niechaj wysłucha i współodczuje a nasze mamy mocniej się martwią (choć wszyscy wiedzieć nie muszą) koleżanki i koledzy niechaj pozazdroszczą i zrobią tęskny rekonesans po okolicy w poszukiwaniu czterech zacnych liter Zamknijmy szaleństwo nocy w cztery napięte choć rozluźnione dłonie a cała ta organizatorska reszta stanie się jedynym od czego uciekniemy choćby na te parę krótkich minut... Warszawa – Stegny, 10.07.2023r. Inspiracja – poeta Krzysica czarno na białym4 punkty
-
Jak to możliwe, że z takiej miłości taka zrobiła się kupa, tak było dobrze, niewiele zostało, kto kogo w tym wszystkim oszukał? Jak to możliwe, że święte słowa siane na polu o świcie - na miedzy w bluzgach kłótnie zbierały. A miała być miłość w rozkwicie. I patrzą w oczy z niedowierzaniem, że ktoś im podmienił partnera i reklamacje: wybrakowany(!) składają prosto do nieba.4 punkty
-
Młodzież na wagary tu przychodziła Przed wzrokiem sąsiadów się kryła Żołnierze zostawiali tu swój żołd Oddając w ten sposób cywilowi hołd Taksówkarze często ją odwiedzali O nocnych kursach opowiadali Umawiały się tu zakochane pary Do uszu sobie słodko szeptały Ja również do niej wpadałem Ryz linga z kolegami popijałem Dziś deptakiem spacerując Wzrok w tamtą stronę kierując Powracam do swej młodości Gdzie kawiarenka się znajdowała Gdzie melodia Beatlesów nas upajała Bo to była mała urocza kafejka Która nazywała się po prostu Maleńka4 punkty
-
4 punkty
-
I. Tamten płacz dzieci Wołynia, Niesie się wciąż nocami przy pełniach księżyca, Usiłując wciąż poruszyć rządzących sumienia, Będąc niesłyszalną przestrogą z ubiegłego stulecia… Gdy powieje wiatr przeszłości, Z bliskim sercom Polaków kresów dalekich, Niesie wraz z sobą powiew przestrogi, Szepcząc o niegdysiejszych czasach mrocznych… Znad naszych ukochanych kresów wschodnich, Niosą się dla nas nieśmiertelne nauki, By przenigdy nie ulegać żądzy nikczemności, Nigdy swej duszy nie zatapiać w nienawiści… Znad dalekich stepów Ukrainy, Niesie się nocami płacz polskich dzieci, Ofiar tamtych zbrodni straszliwych, W przepełnionych nienawiścią czasach możliwych… Pamięć o tamtych niezliczonych zbrodniach, Do sumień naszych nocami puka, Gdy snem znużona przymknie się powieka, Odmalowując w snach obrazy kresów dalekich, Pamięć o tamtych niezliczonych cierpieniach, Do serc naszych nieustannie przemawia, Zatapiając w łzach niewidzialnych nasze uczucia, Patriotyzmu, litości, współczucia i męstwa... II. Tamten płacz dzieci Wołynia, Z ubiegłego stulecia do współczesnych przemawia, Wymowniej niż dziesiątków zakłamanych polityków słowa, Dla których zbędnym balastem jedynie bywa Historia, I powszechna w ich głowach niechęć zrozumienia, Tamtych z ubiegłego stulecia mechanizmów szaleństwa, Które masy oszalałego z nienawiści chłopstwa, Pchnęły do najstraszliwszego w dziejach Europy ludobójstwa… Gdy najstraszliwsze w dziejach świata akty okrucieństwa, Zrodziła zwyrodnialców chora wyobraźnia, Za niesłyszalnym podszeptem szatana, Zaklętym w pełnych nienawiści odezwach, Wygłaszanych zawzięcie po starych cerkwiach, Przez niejednego opętanego nienawiścią popa, By bezbronnych Lachów bez litości rezać, Nie szczędząc niewiast ni dziecięcia… By będąc ślepo posłusznym ideom Doncowa, Pławić się w wszelakich okrucieństwa aktach, Miłosierdzia ni litości nie okazując cienia, Grzebiąc ulotne wspomnienia wspólnego sąsiedztwa, By za podjudzeniem Kłyma Sawura, Szatanowi swe dusze tysiącami zaprzedać, Zwiedzeni mętną pokusą zrabowania Lachom bogactw, Gromadzonych w pocie czoła przez poprzednie pokolenia… III. Tamten płacz dzieci Wołynia, Tłumiący wówczas więznące w gardłach słowa, Zrodzone w zachrypłych od rozpaczliwego krzyku krtaniach, Spojrzeniem oczu jedynie wykrzyczane przed obliczem świata, Krzyczące szeptem o tamtych szczytach draństwa, Jakich wstydziła się cała kresowa ziemia, Gdy sąsiad w serce sąsiada, Nóż zaostrzony skrycie wymierzał… Gdy niegdyś na Wołyniu dalekim, Ludzie zawistni, krnąbrni, chciwi, Zamierzyli rozlicznymi zbrodniami, Majątki swych sąsiadów podstępem przywłaszczyć… Gdy odziani w ukraińskie chłopskie sukmany, Ściśnięte sowieckiego typu żołnierskimi pasami, O północy przekraczali polskie zagrody, Uzbrojeni w bagnety, piły, siekiery, Rzucając w stogi siana płonące pochodnie, Wyłamując siekierami drewniane okiennice, Wyważając drzwi domostw walące się z łoskotem, Rozpoczynali swych nocnych mordów orgie... Gdy łatwo było zetrzeć sumienia wyrzuty, Wraz z spluniętą śliną przydeptaną w ziemi, A z niedopałkiem papierosa wyrzuconym za plecy, wyrzucić swą wrażliwość w otchłań zbrodniczej ideologii… IV. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w maleńkich skrzących łzach. Skrywał prawdę o kresowych pokoleń cierpieniach, O tamtych strasznych dla starców i niemowląt nocach... Gdy kresowych ziemian kamienne mogiły, Kruszyli banderowcy wielkich młotów uderzeniami , By rozkruszone w ziemię się zapadłszy, Z biegiem lat zarosły chwastami… Kresowych starców drewniane laski, Wyrwawszy im uprzednio z rąk ich spracowanych, Z wściekłą furią na ich głowach rozbijali, Rozniecając śmiertelne wewnętrzne krwotoki… Pojmanych kresowych młodzieńców piękne lica, Tonęły niebawem w krwawych siniakach, Gdy ślepych ciosów zapamiętała furia, Na ich głowy z wściekłością spadała… Kresowych niemowląt drewniane kołyski, Z nienawiścią w oczach kopnięciami wywracali, Rozbijając z wściekłością niewielkie ich główki, O rodzinnych domów pobielane ściany, By w otulonych mrokami nocy chatach drewnianych, Jasnoczerwonej niemowląt krwi ślady, Na będących milczącymi świadkami ścianach białych, Strasznym świadectwem tamtych zbrodni pozostały… V. Tamten płacz dzieci Wołynia, Których niekiedy w niemowlęctwie zgasła iskra życia, Pośród pożóg i mordów szaleństwa, Powiewem nienawiści trwale zdmuchnięta, Gdy nie rozumiały przyczyn nienawiści, Która spadała na ich jasnowłose główki, Tępych zardzewiałych siekier ciosami, By roztrzaskać niewielkie ich czaszki, Gdy przybijane były za rączki, Do niedbale ociosanych ław drewnianych, Mchem otulonych pośród traw wysokich, W cieniu wiejskich chałup wapnem pobielanych, By swymi maleńkimi rączkami, Nie mogły objąć już matek ukochanych, Na Ich oczach bestialsko mordowanych, Na ołtarzach zbiorowej opętańczej nienawiści, Gdy rozżarzone żelazne pręty, Przytykano z bestialstwem do ich matek piersi, Tych które niegdyś je wykarmiły, Pośród niemowlęctwa chwil beztroskich, By ostatecznie je upodlić, Pośród szalejących pożarów krwawych płomieni, Brutalnie odbierając resztki godności i kobiecości, Na oczach maleńkich dzieci… VI. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w porywistych wiatru podmuchach, Snuje się nocami po niepamięci bezdrożach, U porośniętych chwastami kapliczek szukając zrozumienia… Zrozumienia tamtych barbarzyńskich czynów, Rodem z najstraszniejszych sennych koszmarów, Niewyrażalnych przez tysiące najrozpaczliwszych słów, Zaistniałych na jawie w wielkiej wojny cieniu… Gdy przebijane były widłami, Pośród bezradnych matek krzyków rozpaczliwych, Które z zaciśniętymi na szyjach powrozami, Na ratunek nie mogły się rzucić, By zasłonić je własnym ciałem, Choć przed tym jednym śmiertelnym ciosem, Zadanym z nienawiścią rzeźniczym nożem, Niegodnym dotyku najświętszej krwi ludzkiej… Gdy bestialsko wrzucane były w ogień, By nieokiełznanym swym żarem, Zadawszy uprzednio niewysłowione cierpienie, Spopielił ich wątłe ciałka maleńkie, By ślad po nich żaden nie został, Wszak jak szklanka wody czysta, Miała być przyszła banderowska Ukraina, W zamroczonych nienawiścią chorych umysłach wyśniona… VII. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w skrzących maleńkich łzach, Które utonęły niegdyś w rozległych krwi kałużach, Uronione z niejednego dziecięcego oka, Zdaje się wciąż przypominać, Do współczesnych Polaków z dalekich kresów wołać, O wsiąkniętych w kresową ziemię niezliczonych krwawych łzach, Będących milczącymi świadkami bezmiarów okrucieństwa… Pośród źdźbeł zielonej trawy, Dziecięce skrzące maleńkie łezki, Tajemniczym zroszone blaskiem księżycowym, Zaklęły w sobie tamte straszne obrazy, Niewyobrażalnego cierpienia kilkuletnich dzieci, Zadanego im przecież przez dorosłych ludzi! O świcie prostodusznych gospodarzy ubogich, O zmierzchu krwawych katów okrutnych… Gdy z drewnianych kołysek wyrywane za nóżki, Wrzucane były do kamiennych studni, By maleńkich główek śmiertelne rany, Niewinnym istotom życie odebrały, By kamienne zimne studnie, Zroszonym księżycowym blaskiem mchem otulone, Lata później przez sowietów z ziemią zrównane, Były zarazem zapomnianym Ich grobem… VIII. Tamten płacz dzieci Wołynia, O godne Ich pochówki z przeszłości wciąż woła, By choć niewielka kamienna mogiłka, Maleńkie ich ciałka godnie upamiętniła… Choć pomimo dziesiątek lat upływu, Nie otrzymały często godnych pochówków, Na niewielkich nagrobkach morza kwiatów, Wiązanek biało-czerwonych róż, Pomordowanych bestialsko na Wołyniu dzieci, Polska przenigdy nie zapomni, Gniazda orle Ich pomnikami , Pod firmamentem wyszywanym skrzącymi gwiazdami, Majestatycznie płynące po niebie śnieżnobiałe chmury, Ich skomponowanymi z białych róż wieńcami, Skrzące czerwone słońce niknące za wzgórzami, Ich nagrobnego znicza płomieniem jasnym... Na kresach jesiennych wiatrów powiewy, Ich rzewnymi pogrzebowymi mowami, Zaś starych uschniętych drzew konary, Ich symbolicznymi bezimiennymi nagrobkami… Szumiące smętnie płaczące wierzby, Wylewającymi nad nimi łzy żałobnikami, Przecinające zachmurzone niebo skrzące pioruny, Honorowymi dla nich salwami... - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy ludobójstwa na Wołyniu.3 punkty
-
Trudne dni i poplątane ludzkie drogi. Ciągle zadając pytanie kto jest przestępca a kto świętym. Wczorajszy żebrak dzisiaj rozdaje karty, jutro zapali znicz na swojej mogile. Wypisane gwoździem nazwisko tym samym również data, ktoś widocznie wspomniał o nim. W ręce niosąc własne serce, chętnie zamienię szkoda że nikt nie chce. Za wzgórzem stary człowiek pali ogień, usiądź z nim, na pewno udzieli mądrej rady.3 punkty
-
ostatnio ma się dobrze paradoks kupujemy rzeczy nie warte swej ceny oswoili nas i próbują ile można zarobić na naszej wartości choć przeciąganie liny trwa w najlepsze a granice chciwości są przesuwane to jak walka z wiatrakami mamy zapłacić cenę teraźniejszości hipnotyzują tekstami racjonalności powtarzane do złudzenia treści chłoniemy niczym gąbka nasączona kwaśnym winem czy godzi się akceptować taki stan rzeczy zaczynamy dobrze czuć się w labiryncie zagubieni, przestraszeni i bez wyjścia a jednak go szukamy w nadziei odzyskania wolności © Artbook2 punkty
-
w jakim języku Polacy mówią w swoim kraju po rosyjsku czy niemiecku pochodził z dobrze zasymilowanej żydowskiej rodziny po przymusowym wysiedleniu ze Lwowa mundur odznaka runy SS i czerwona gwiazda ród pradziadów nie wydawał niewieściuchów od doby Piasta przed wojną handel syn w poselstwo córka na sojusz życia podarowane światu kakofonia zdarzeń odziera ze świętego elementu wciskając w niechciane strofy Krzyżacy zniszczyli Jaćwingów dla nich to byli Polacy2 punkty
-
Wie, co jest warte, a czego unikać, co robić, gdy w lesie zbója spotyka, jak siać i zbierać też mu jest wiadome a nie wie, że sąsiad bzyka mu żonę. W hołdzie wielkiemu janowi Kochanowskiemu, autorowi fraszki "Na matematyka".2 punkty
-
Z cyklu (prawie jak) haiku Ślepy pies Szczeka sam na siebie Dziura w skarpetce //Marcin z Frysztaka wilusz.org2 punkty
-
Ten dzień Jak zdarzy się ten dzień, to tego dnia, nawet gdy nie trzeba każdy by chciał, wszystkim z nas... Przychylić nieba. A wtedy niebo — niebo zaś... O! O! O! Samo się przychyla! Bo ono wie, dobrze wie, że to jest ta n a j w ł a ś c i w s z a chwila. A teraz popatrz, popatrz wokół siebie W taki dzień, jasny dzień wszyscy już, jesteśmy w niebie!2 punkty
-
2 punkty
-
nie patrz na mnie gdy śpię płoszysz sny mozolnie wyproszone bawiące się moimi włosami w iluzyjnym ogrodzie wspomnień gdzieś cicha dusza, zagubiona dopija ostatniego drinka w knajpie potem liczy światełka w oknach niczym hotelarz na nocnej zmianie sny grzeszą przy zgaszonym świetle mroczny świat rozmawia z kometami a ryby w akwarium, ciekawskie — śpią z otwartymi oczami2 punkty
-
Rusofob: Dziękujemy Ci Wielki Bracie Za listy bez odpowiedzi Za złudzenia, że będzie lepiej Za Twoją troskę Na oczach opaskę Dziękujemy Ci Wielki Narodzie Za poetów pisarzy Annę Kareninę, Idiotę Sołrzenicyna Gułag Rentgen waszych marzeń .. Dziękujemy za wyzwolenie Przez Braterskich Braci Sąsiadów Słowian Za ciepłe przyjęcie Naszych rodziców Na waszej ziemi Dziękujemy Za odkrycie grobów Naszych mężnych synów Za śledztwa, badania Wskazanie sprawców Wśród matek błagania Zaprawdę wielkie nam Uczyniliście dobrodziejstwo Niezłomną prawdą I sprzeniewierzeniem .. Mamy kochać Was teraz Dlaczego? Kłamliwy narodzie Źródle zepsucia Pójścia w zaparte Nadejdzie koniec tego Jeśli nie dzisiaj To jutro.2 punkty
-
Z cyklu Na ringu, czyli kto jest kim 3 cios Radości: Radość raczkuje i próbuje wstawać Niczego nie musi wciąż udawać Nie musi się chwalić i pokazywać Jak wiele jej może w życiu zbywać Że jest do wielkich rzeczy przeznaczona Nie zastanawia się jaka będzie jego żona Nie myśli ile winogron ma kiści Ani czy marzenia rodziców ziści Nie zastanawia się nad morałem Mówi, to ja tutaj się tarzałem To ja raczkowałem, to ja wstawałem I z podłogą na nowo się witałem Radość woli, gdy nie boli głowa Ale gdy się uderzy, szybciej się schowa Szybciej wróci do łóżeczka Szybciej poczuje zapach miasteczka Zrozumie, że świat jest ciekawy Że to nie tylko śmiechu beczka Niby Radość powinna ciągle się radować Ale czasami musi się sama przed sobą schować Ale czasami musi zwolnić i zbastować Poznać co znaczy słowo, pielęgnować Radość zdecydowała I się w końcu schowała Obrażona była I się czerwona na twarzy zrobiła Bo nikt się nią nie interesował Bo nikt się właściwie nie zachował Radość zwróciła na siebie uwagę Fochem, co daje radę Co ma moc przekonywania I z rodzicami się witania Rodzice długo bez Radości nie wytrzymali I się na nową nią zaopiekowali Radość już nie musi uciekać Radość już nie musi zwlekać Teraz jest noszona Już nie będzie opuszczona Tylko zdrowo dopieszczona Choć rodzice jemu, mówią ona. //Marcin z Frysztaka wilusz.org2 punkty
-
To do was, którzy powrócicie Do domów w przedporannym chłodzie... Z wami jechałem w bladym świcie. Z wami też wrócę o zachodzie. To dla was, coście mnie widzieli, Jakoby myszę na parkiecie, Której zszarzałe futro dzieli - Brązowy daszek na kaszkiecie. Jechałem z wami ku jesieni, By zmrużyć oczy, niewyspany. W lecie jechałem, w pęk promieni. To, kiedy byłem zakochany... ... To do was, którym w uszy miotam - Że jadę z wami! Ile zdążę! I jeśli znów się w kim zakocham... I w tej miłości się pogrążę!2 punkty
-
Serce ma wiosnę zawsze bo nią jest smutki będą więc radosne jeśli tylko chcesz Rezygnować i odchodzić tak łatwo nam stawiać wszystko na szali kłamstw i zdrad Możesz zaczynać miłość nawet tysięczny raz ale nic Ci to nie pomoże gdy serce masz tylko z kłamstw2 punkty
-
Wciąż myśleć musi aż do śmierci do ulgi człowiek odpływa wśród ławic oniemiałych znaków zapytania2 punkty
-
Twoje serce tam gdzie moje Twoje dłonie tam gdzie moje Bo razem stanowimy Jedność ciał i dusz Na tym podłym świecie Gdzie zwykłe słowo nie znaczy nic2 punkty
-
dom pachnie domem teraz to skrajnie zapadnięte miejsce w szczelinach czerwone mrówki człowiecza wędrówka jest krótka niespełna klika tysięcy lat w tak młodym świecie materia nadal wykrzywia czas i przestrzeń dając pierwszeństwo śmierci syn bogatego furmana minister zdrowia ostatniego carewicza podarował złoty zegarek swojemu kucharzowi to przepuściło jego wnuka do życia* nienaturalny mistrz świata bogaty smutny samotny może zabawa białej wojny słonecznej go rozerwie wjechali czołgiem pobierz odległość celuj albo odpal i zapomnij widzimy to samo z odwrotnej strony rzeczy *Użyłam historię złotego zegarka, podarowanego przez G.Rasputina swojemu kucharzowi, dziadkowi W. Putina.1 punkt
-
W okno puka nostalgia bo ktoś zamknął drzwi echo ze snem rozmawia tuląc się do mgły W okno puka zagubienie w oku smutna łza w kominku płomień obok dobro ma straż Pukają pukają pukają myśląc a może dziś ktoś je usłyszy i uśmiechnie się1 punkt
-
Świat scrolluje, Seans hejtu ignoruje, Cyberprzestrzeń wróży, Cyberrodzic oczy mruży. Fanatycy hejtu, hejtu kochankowie, Macie szanse - schrońcie się w mej głowie, Fanatycy hejtu, hejtu kochankowie, Macie szanse - schrońcie się w mej głowie. Cyberkrew wylała się w realnym świecie, Cyberwyzwolenie nas na śmierć zgniecie. Cyberkrew wylała się w realnym świecie, Cyberludzie czy o tym wiecie? Fanatycy hejtu, hejtu w geście, Szansy nie ma - chrońcie się w cybermieście, Fanatycy hejtu, hejtu w geście, Szansy nie ma - chrońcie się w cybermieście!1 punkt
-
1 punkt
-
Szukał miejsca w którym czas płynnie wolniej gdzie cisza nie nudzi wiatr tylko ciepły Miejsca w jakim dni nie gubi kalendarz gdzie nie dostaje się marnych emerytur A Bóg z ludźmi rozmawia nie przez kogoś - osobiście pomaga zrozumieć coś czego nie rozumiemy Szukał lecz nie znalazł bo nad ranem ze snu obudziła go rzeczywistość która się śmiała1 punkt
-
Z plecakiem pełnym marzeń i nadziei wyruszył w świat zabrał ze sobą swój cień który jego myśli znał Będzie częstował nimi tych których niesprawiedliwie potraktował los niech poczują ich smak Bo marzenia i nadzieja to czysta poezja to coś co ma cieszyć tak jak echo tęcza i ciepły wiatr1 punkt
-
Gdzie leży prawda jak ją odnaleźć W jakich zakamarkach ludzkich tkwi Wiem wiem powiecie spójrz za siebie Przeszłość wszystko o niej wie I chociaż milczy wyraźnie mówi Prawda to nie tylko piękny o niej sen Ona nas otacza czasem wymusza łzy Po których jest nam lepiej1 punkt
-
Nie tylko bliskim koledze i Bogu się kłaniam Kłaniam się drzewom trudnej pogodzie krętej drodze Bo te ukłony lepsze jutro budują nie bolą Są moją wizytówką nie szpecą życia ozdabiają je1 punkt
-
Często tam chodzimy nie potrafiąc pojąć że coś już za nami że to już było Płacząc myślimy czy prawdą to jest że tu jesteśmy czy to złudzenie Choć miejsce to znamy gubimy się w nim - na nowo prawdę o życiu odkrywamy1 punkt
-
@Krzysica-czarno na białym Niektórym chyba odpowiada skoro tak żyją. Są tacy co mają dużo gorzej i takie życie tylko w sferze marzeń.1 punkt
-
@ja_wochen Widocznie niektórzy już są skazani na dymienie nie tylko grillem.1 punkt
-
@Leszczym oj tam, oj tam, się obruszyles ;) . Dobrze się czytało Leszczym. Pozdrawiam1 punkt
-
patrzysz czasami na mnie jak ONA niby obok a jednak... mimo że twoje oczy są skierowane gdzieś tam to myśli są blisko a uśmiech identyczny jakby dla mnie lecz znika w wieczności 7.2023 andrew1 punkt
-
Obserwujemy ich zmagania, o samotne wyjście z domu, o możliwość zrobienia prawa jazdy... DZIĘKUJĘ za wszystko 🙂1 punkt
-
Nie dałem rady przejść rymów czestochwiskich gdzieś uciekł przez to tekst. Ale widzę dużo serduszek więc może kiedyś mi się uda przebrnąć. Jak ich jest tyle to niestety bardziej rozpraszają i denerwują niż powodują radość.1 punkt
-
W brudnych butach Powinno Ci być wstyd A nie że się pchasz I nadzieję jeszcze masz1 punkt
-
1 punkt
-
Tęskniła w sposób niedozwolony, niedostępny dla zwykłych śmietników. Grzechy z jej umysłu ulatywały lekko ku niebu, a ona wzdychała, falując piersiami... Była jak wzburzona woda w oceanie niewyczerpanych pragnień. Tkwiła wciąż - myślami i zaniechanymi uczynkami, wstrzymywanymi przez ślepy los. Płynęła dziką gęstwiną emocji. Brnęła w głąbię, tęskniąc i zmierzając niedozwolonym, odległym szlakiem pragnień. Przez wzgląd na dawne czasy, nie odeszła jednak ani na krok od swojego obecnego życia. Nie zatrzasnęła też za sobą drzwi, nadal były uchylone. Zupełnie tak jakby zapraszała go do siebie - mimo wszystko... Mimo, że przecież większego sensu to nie miało... Z upływem lat wręcz się kurczył, karłowaciał. Wiedziała, że niedługo nie będzie po nim śladu, co najwyżej żal.1 punkt
-
@poezja.tanczy oby tylko to nas nie pozbawiało radości życia, bo smutek jest naturalny, że coś mija, ale żyje się dalej z nadzieją Kredens pozdrawia1 punkt
-
Witam - cieszę się że tak widzisz moje pisanie - dziękuje - Pozdr. @Rafael Marius - @Ewelina - @duszka - pięknie wam dziękuje -1 punkt
-
Nie ma na Ziemi widoku lepszego: Minie go tylko dusza otępiała Poruszająca wizja tak wspaniała: Tego Miasta, jak w szatę ubranego W piękno poranka, cichego, nagiego, Statków, wież, kopuł, świątyń roztaczała Się pośród pól i po niebo sięgała; Lśniąc wśród powietrza od dymu wolnego. Nigdy piękniej nie wstało słońce Gdy brzaskiem doliny i wzgórza ożywia; To poczucie spokoju tak kojące! Rzeka wolno z własnej woli przepływa; Mój Boże! I domy zdają się śpiące; Całe to potężne serce spoczywa! I co na to William Blake? Minęło raptem osiem lat od "Pieśni doświadczenia", a tu Wordsworth zobaczył Londyn tak inny, piękny i wspaniały. Kto miał rację? Ostatnia strofa eksplodowała mi w oczach - mighty heart! Przy wszystkich swoich niedostatkach Londyn był potężnym sercem wielkiego imperium. Zachwyt Wordswortha i odraza Blake'a są stronami tej samej monety. Obaj są klasykami angielskiego romantyzmu z czasów, kiedy poeta mógł pisać co chciał. Oby te czasy nie minęły. I William Wordsworth (1802, oczywiście) Earth has not anything to show more fair: Dull would he be of soul who could pass by A sight so touching in its majesty: This City now doth, like a garment, wear The beauty of the morning: silent, bare, Ships, towers, domes, theatres, and temples lie Open unto the fields, and to the sky; All bright and glittering in the smokeless air. Never did sun more beautifully steep In his first splendour, valley, rock, or hill; Ne’er saw I, never felt, a calm so deep! The river glideth at his own sweet will: Dear God! the very houses seem asleep; And all that mighty heart is lying still!1 punkt
-
zrymowana twarz pojawiła się na nocnym muralu w objęciach kobiet zachmurzyło się niebo siedzieliśmy na jednej kropli padał deszcz na pofalowanej plaży smażyły się ryby w kilku wersach1 punkt
-
Myślę o tobie wieczorami rankami, popołudniami wybuchy gniewu ptsd przy bułce z masłem butelce z kapselkiem byle gównie myślę i przeklinam rankami, popołudniami wieczorami gram za gramem znika1 punkt
-
a teraz już nie jeżdżę z wami kupiłem jakieś cienko cienko do niego wsiada moja pani i serca nam obojgu miękną już się w nikim nie zakocham bo obok siedzi obiekt wzruszeń paliwko fakt że nie taniocha a Polska nas swym pięknem kusi :)1 punkt
-
Bez ciebie czuję się jak Zagubiony anioł w niebie I nie mam nic Tylko smutek i rozpacz W czterech ścianach płacz Więc proszę przyjdź do mnie Nawet w moim śnie I pomóż mi rozpalić Światło które przegoni mrok Bo chcę w końcu usłyszeć Twój pierwszy krok Który nada sens Mojemu istnieniu1 punkt
-
Nie każdy wybór jest zły, nie wszystkie serca twarde, nie każda miłość fałszywa. Pośród tłumu dużo dobrych ludzi. Uśmiechniętych i pomagających bezinteresownie. Dłoń wyciągnięta do kogoś i pomoc staremu człowiekowi. Ty to potrafisz. Jesteś dobrym i nigdy się nie zmienisz. Twoje serce nie wystygło pośród lodu. I nie złamał Cię padający śnieg. Niech nikt nie mówi że jest lepszy bo nikt nie jest lepszy.1 punkt
-
jak Feniks z popiołów próbuję podnieść się chcę tylko odnaleźć jeden zgubiony dzień w życia labiryncie odnaleźć tę drogę może się znajdzie ktoś kto mi pomoże i znowu się boję przyjdzie jakaś zmiana ta która niechciana nadziei pozbawia przecież tylko pionkiem w tej rozgrywce jestem jak lalkach na sznurkach co gra skrzypce pierwsze staram się wybrnąć z trudnej sytuacji dna jednak nie widać czuję się jak w matni nie mogę zrozumieć jak to się zdarzyło choć tego nie chciałam coś ze mnie zakpiło czasami się czuję jak ptak na uwięzi ja tylko żyć chciałam nie pragnę nic więcej coś mi nie pozwala powstrzymuje kroki zabierając chwile patrzy czujnym wzrokiem jednak nadal jestem razem z marzeniami siłę mam do walki los jej nie pozbawił ciągle nowe szanse na lepsze dostaję i choć łatwo nie jest ciągle kroczę dalej1 punkt
-
Wielki ogień na niebie zgasł. Ucichło już całe miasto. Porządek nowy będzie trwał. Stary tak niedawno zasnął. Pustymi wciąż ulicami wiatr przegania marzenia. Czy zostaną tylko snami? Latarnia rozświetli temat. Ucichnie szkwał przeznaczenia, pełne znów będą arterie. Zrozumiemy sens istnienia wdrażając już nowe scenerie.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne