Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 28.06.2023 w Odpowiedzi

  1. Witam wszystkich Chciałabym podzielić się moim sukcesem. Jeden z moich wierszy pt. "Na tafli czasu" został po raz drugi opublikowany w Angorze. Wcześniej w marcowym wydaniu, teraz w najnowszym. Wiersz udostępniłam jakiś czas temu na poezji.org. 🙂 Miłego czytania. Pozdrawiam serdecznie
    8 punktów
  2. na bezcenną doskonałość ale czasem błysnę w jakąś ciemność tylko tyle daję
    6 punktów
  3. łzy zrobiły ze mnie rozmiękłe pudełko zapałką drzesz aż pali nie mogę zapłonąć
    5 punktów
  4. to już koniec dowiedziałem się w niedzielę po południu poniedziałek był okrutny wtorek męczył mnie potwornie ale środa odpuściła czwartek czmychnął tak pokątnie no, a w piątek już swobodnie by w sobotę, już nie martwić się tygodniem a, w niedzielę…..
    5 punktów
  5. słowom lecz zawsze wierzę twarzom (i różom :))
    5 punktów
  6. Śmiać się często tylko nie z innych płakać również ale z radości Dożyć emerytury i stać się wolnym bez zobowiązań cieszyć się życiem Gdy najdzie ochota otworzyć barek wytrawnych trunków wlać dwie szklaneczki I z tą najbliższą nie spiesząc się rozmawiać o tym co najpiękniejsze Dalej odróżniać dobro od zła umrzeć spokojnie nie czując bólu
    4 punkty
  7. Tryskają iskry w górę Źródło ogniska Uniosło śpiew Jedna z gwiazd zabłysła Wąwóz ożył po wojnie Po raz pierwszy lampka Przy starej mogile Zgasła
    4 punkty
  8. pląsają drzewa błyska słońce szarpie wiatr przed letnią burzą
    3 punkty
  9. punkt rosy myślę o pozostałościach migotek zjedzonych książkach pluciu pestkami szysz/yn/ki latem jak i o ściąganiu cugli hippokampowi który bije pianę ogonem ciągnąc tratwę z kory mojego płata czołowego w stronę źródeł strumienia świadomości kiedy w poprzek przepływają po światy zostawiając ślady linii papilarnych na całej powierzchni skóry - na powiekach małżowinach pod blaszkami paznokci zima się nie skrzyła jak źrenice tej która przyzywa mnie do siebie niczym morze półwysep siada mi na ustach czytając hrabala przemienia w oddech kiedy o świcie idziemy za las i promienie słońca mieszają się z cieniami drzew jej włosy ubierają zapach traw wzlatuję na pierwszej chmurze gdzie majaczą postaci skupione wkoło ognia dłonie rytmicznie uderzają w membrany bębnów i nic więcej tylko napisy końcowe pośród nich jestem wyrzutkiem jak rozbita butelka dosyć banalnie i duszkiem wypita na progu
    3 punkty
  10. nadejdź z lodem herbatą uwielbiam jasnozielony kolor taki orzeźwiający bądź
    3 punkty
  11. Gniecie wciąż wewnątrz Zapadł się we mnie dzisiaj Księżyc na niebie Płomień przygasa Na pół pęknięte serce Księżyc w ramionach Odbicie w tafli Tafli nocnego lustra Księżyc w jeziorze Pustka sklepienia Cienie dawnego blasku Księżyc pod wodą Opadł już na dno Nastała cisza kiedy Księżyc utonął
    3 punkty
  12. Cały ten chaos niepotrzebny nikomu, Urodziny, szkoła, białe obrusy, Chwile pełne jasnych wzruszeń, To nasza bezkresna droga do domu. Światło w Twoich oczach Falujące rzęsami, Pies biegający między drzewami, Zanim czystymi łzami nie spłynie rosa. Coraz bliżej kroki serca słyszę, Mniej głośnych słów pamięci potrzeba. Coraz piękniejsze obłoki na tle nieba, Bo miłość krzyczy tak, że słychać ciszę. Jeśli bolałem nieuważnie, przebacz, Czasem fałszuję, chociaż lubię śpiewać. Odpoczniemy w domu, na ławce pod Krzyżem.
    3 punkty
  13. Ciekawe skojarzenie. :) Dziękuję! Tak, to chyba bardzo ważne, umieć docenić ten błysk... Dziekuję Ci za refleksje i miłe słowa :) Bardzo mnie to cieszy i dziękuję :) Dziekuję Ci za taki odbiór i również serdecznie pozdrawiam :) @violetta Dziekuję! :)
    3 punkty
  14. Wzruszyłam się. Dojrzałość to przejście z chaosu w ciszę. ;) pozdrawiam
    3 punkty
  15. jestem słowem wypowiedzianym za szybko rzuconym pomiędzy ciernie zagłuszonym przez kłącza urojeń szydlaste szpony bezsilności bóg dojrzał mnie za późno obdarował rześkim powiewem poranka ciepłym popołudniowym deszczem wdzięcznym uśmiechem miodnej pszczoły ale gdy zatańczył złotymi stopami na delikatnych płatkach zwinęły się w sobie ze strachu w cienistym ogrodzie na przekór trwam
    2 punkty
  16. Z cyklu Stonoga co wołali na nią Miłość (28 z lewej) Miłość nie czuła się najlepiej I poszła do doktora Doktor ją obejrzał I powiedział, najwyższa pora Aby troche odpocząć Ale trochę zluzować Nie pracować tyle I się w domu schować Nie wychodzić przez kilka dni Pod pierzyną siedzieć Łykać rozgrzewające proszki I co dobre wiedzieć Miłość pyta, ale co z ludźmi Jak ja będę odpoczywać Kto ich wypełni miłością Sami siebie będą zmywać Pokłócą się sami ze sobą Znienawidzą świat Kilka dni wystarczy A wokół będzie pełno wad Miłość nie posłuchała I w domu nie została Chora, ale robiła swoje Bo samej sobie nie kłamała Miłość rozumie Że smutny byłby bez niej świat Miłość ten świat buduje Już od setek lat. //Marcin z Frysztaka
    2 punkty
  17. Z cyklu ZwierzoSzyki Szerszeń Szerszeń budzi grozę i szacunek Lecz nie zasłużył na poczęstunek Lecz nie zasłużył żeby się z nim zaprzyjaźnić Widzisz w nim tylko kata na miejscu kaźni. //Marcin z Frysztaka
    2 punkty
  18. Spójrz, deszcz skapuje z gałęzi, z liści kasztanów. Bo dzisiaj jest deszcz, ten właśnie deszcz, co rozpryskuje się na mojej twarzy zimnymi kroplami, rozmazując makijaż na twarzy. Poznaczając czarnymi smugami łzawej melancholii maskę klauna. Tego właśnie, który czeka, który stoi każdej nocy pod twoimi zatrzaśniętymi na wieczność drzwiami. Zwisa mu w dłoni kwiat zwiędniętej roży, i mimo kolców ściska łodygę mocno do krwi… Miało być romantycznie, a wyszło jak zwykle. Zmiażdżone ze chrzęstem potłuczonego szkła, przejechane obręczą beznadziejności. Skąd, to? Z miłości. Z miłości i tęsknoty. Z miłości i bezkresu niespełnienia. Z miłości tej jedynej. Tak, tej właśnie. Właśnie tej… Dzisiaj jest wiatr w otchłannej czeluści migoczących gwiazd, które wyłaniają się spoza nawały stalowych chmur. Miliardy drgających świateł obsypują rzęsy i brwi. I moje dłonie zatopione w melancholii pośród strzępów krajobrazu. Spójrz jak lśni moja twarz, jak migocze. Spójrz na moją twarz poprzecinaną bruzdami nieuleczalnych chorób duszy… — jakże ich wiele! A, gdzie twoja? Powiedz, gdzie… Gdzieś tam, daleko. Nie widzę, albowiem zasłania ją cień wielkiego drzewa. Drzewa, które szumi, które chwieje się i skrzypi. Wiesz, przytulam się do jego chropowatej kory i śnię, śnię razem z nim, wychodząc ze snu i w sen wnikając następny, nieosiągalny dla pamięci tuż po przebudzeniu. Albo dostępny, co najwyżej w skrawkach, we fragmentach jakichś bliżej nieokreślonych niedoistnień. We władaniu widm o nieustalonych rysach twarzy, które mijałem, które mijam, idąc przed siebie, idąc na wprost… Tak oto przytulam się do chropowatej kory. Obejmuję pień i szepczę, wsłuchany w cichy szum wzburzonej tęsknotą płynącej żywicy. Kocham cię. Tak po prostu. Mówię to, szepczę, zatopiony w mroku nocy. Mówię to, kiedy wychodzę z domu naprzeciw imaginacjom. Mijając pod drodze niedokończone rzeźby, popiersia w otwartych na oścież opuszczonych pracowniach… Szepczę i śnię. I marzę cicho o tobie. Marzę bez nadziei, albowiem obraz twój rozbija się o twarde kanty kamiennych twarzy o milczących bladych ustach. Idę wzdłuż długiego muru ze spleśniałych cegieł, wzdłuż oddychających kamienic, których ściany wybrzuszają się i kurczą od nadmiaru powietrza. Idę po spirali schodów. W gorę? W dół? Nie wiem, ale wiem, że tańczą w oddali ognie świętego Elma. Tańczą nad kominami wygasłych fabryk, nad słupami wysokiego napięcia… I jarzą się w oczach porzuconych karoserii, które rdzewieją na poboczach dróg. Które przypominają struchlałe żółwie. Puste skorupy żółwi z pałającym w zdziwionym, ślepym spojrzeniu reflektorów echem jakiejś pradawnej, kosmicznej eksplozji. Za płotem, za blaszanym ogrodzeniem podpierające się łychami koparek martwe, jakby prehistoryczne gady. Martwe w swojej martwości narzutowego głazu. Cuchnące smarami, olejem, benzyną o poprzecieranych tabliczkach znamionowych… Kratownicowe wieże, szare szafy agregatów, nastawni, rozdzielni… I kilometry ciągnących się kabli, zwoje, szpule, spróchniałe deski, cuchnące smolą poobijane beczki. Porośnięte chwastami betonowe fundamenty nie wiadomo czego zapadają się, jakby w roztapiającej się wiecznej zmarzlinie… Przekrzywione, rozdygotane resztki, pozostałości dawnego czegoś, co miały lśnić w słońcu dumnie i pięknie… Gdzie ja znowu błądzę? Dokąd zmierzam? Staję przed witryną księgarni pod nikłym, brzęczącym cicho neonem, lecz zapomniałem tytułu książki. Patrzę, spoglądam bezrozumnie, wodzę oczami, jakbym stracił na chwilę przytomność, jakbym uległ nagłej atrofii pamięci w czerwonym blasku stroboskopu. Odwracam się. Odchodzę ulicą pełną sennych widm i majaków, w tej okrutnej ciszy, w tym bezlitosnym milczeniu rzeczy. Z wiatrem we włosach i ze spuszczonym wzrokiem skazanego, z rękami w kieszeniach, w szarym, powiewającym prochowcu… Odchodzę w mrok, w to nagłe opuszczenie… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-06-26)
    2 punkty
  19. ,, ...sługi za szlugi, świat gotowi spalić..." M. Maleńczuk. ciężki zazębiony mechanizm w przeciwną stronę ruszyły koła chrzęst żelaza w nadciśnieniu morderców odznacza i niezamierzonych zwykłych bohaterów rodzi charczy perzem rządowa stacja to tylko wyrostek robaczkowy maleńki uchyłek otworzymy wyczyścimy szwy same się rozpuszczą sowiecki obywatel ofensywę w umyśle lokuje na czewonym prawie przecież na wrogie zamiary nie możemy pozostać obojętni pazur zła rozdziera kuloodporną kamizelkę i delikatną tkankę dziecka morze czarne krwią czerwienieje
    2 punkty
  20. W skrzynce na listy Znowu leży zaproszenie Piękne pismo Szczyt kaligrafii Zachęca Spacer po tym samym gaju Już usychają pierwsze gałęzie Jesienno-zimowy klimat Huczne zabawy w jednym kącie statku Niezapomniane romanse w kajucie Ostatnie spojrzenia w bezkres oceanu Wymiana spojrzeń z księżycem Mroźne wdechy Namiętne wydechy Dziś powolutku płynie czas Wystroiłam się pięknie Na wieczorny bal Zajrzę głęboko W niejedną parę oczu Nasze dusze znowu się musną Ukradkiem Kolejna gałąź upadnie W zielonym gaju
    2 punkty
  21. Jak co dzień siedzi i coś gryzmoli Zapatrzony w Tolkiena Mówi, że mógłby to robić do woli Chyba, że przejdzie mu wena Strona po stronie się zapełniają Czyżby wybitne dzieło? Lecz zaraz, zaraz; coś tu nie gra Gdzie fabułę wcięło? "Chleba z tego nie będzie" Pomyślał sobie (i szczerze mówiąc, nie był w błędzie) "Nie samym zasiłkiem żyje człowiek" Jak mawiał starożytny mędrzec Roboty szukać nie chciał wcale Choć żona mu kazała Co nie powinno dziwić Dwójka dzieci do utrzymania (a ona kokosów nie zarabiała) Co było dalej? Sam nie wiem Lecz główna myśl jest taka Bycie artystą To nie jest żadna praca.
    2 punkty
  22. @Natuskaa Tak, może z wiekiem ten cień się skraca i jesteśmy coraz bliżej słońca. :) dzięki za trafne spostrzeżenie i pozdrawiam ciepło :) @corival Dzięki za odwiedziny i ciekawy komentarz. To zacięcie i upartość w człowieku jest jak instynkt samozachowawczy. Byle nie dać się zwariować, i tak jak zauważyłaś, błyszczeć w każdych warunkach :) pozdrawiam serdecznie @poezja.tanczy Właśnie tak. :) Przecież zawsze może być lepiej ;) pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny i uznanie :)
    2 punkty
  23. @Asia Rukmini Ten wiersz jest o mojej córce, właśnie skończyła 18 lat.Jest w lekkim spektrum autyzmu, ma problemy z nawiązywaniem znajomości. Więc znam temat. Cały czas pracujemy, efekty są, ale idzie to bardzo powoli. Dziękuję za zainteresowanie wierszem i życzę odwagi i wiary w siebie. Pozdrawiam. @corival Dziękuję za świetną interpretację i zainteresowanie. Miłego dnia. @Rafael Marius Wiersz jest prezentem na 18 urodziny córki. Może posłucha?
    2 punkty
  24. @poezja.tanczy Dzięki. Co do duszków to skutek mojego podejścia, że tworzy się tym, czym się dysponuje, maksymalnie efektywnie. Efekt to skutek pękniętej osłony obiektywu smartfona, ale zagrało to w tym ujęciu korzystnie. Związane jest to z symboliką życia w ujęciu chrześcijańskim, gdzie życie przedstawiane jest jak pokoj przez przez który przelatujemy jak jaskółki. Jednoczesnie okno jest bramą do domu a "duszki to my wlatujący do domu. Rma okna dzieli obraz na lewą część- świat doczesny z czasem, zegarkiem i szufladami stereotypów, a prawa to dom Ojca, niebieski, pełen światła słonecznego, które jest źródłem całego życia. Teksty piosenek na ścianie to muzyka. Muzyka to istota człowieczeństwa- kreatywność, sztuka, komunikacja i społeczność. Tak w skrócie. Pozdrawiam
    2 punkty
  25. @tomass77 Bardzo tajemniczo i czarownie przedstawione. Pobudziło wyobraźnię źródło tego rodzaju. Kiedy gaśnie światło na ziemi, pojawia się w przestworzach... Bardzo do mnie przemówił ten wiersz. Pozdrawiam :)
    2 punkty
  26. @poezja.tanczy Niezła ocena. Przy okazji może wyjaśnię kilka rzeczy... W wielu źródłach, jeziorach, czy rzekach, w miejscach przyporządkowanych rozmaitym kulturom, znajdowane są przedmioty powiązane z tkactwem. Badacze szukali powiązań i okazało się, że da się takowe zidentyfikować. Ogólnie wrzeciono ręczne identyfikowane było jak kosmiczne wrzeciono, obraz wszechświata. Czyli każda prządka przy pracy jest boginią losu, bo jej życie wiąże się z księżycem, który wszak jak każdy człowiek rodzi się, przeżywa rozkwit i umiera, by narodzić się na nowo. Poza tym księżyc wpływa na kobiety i na wodę, więc tka losy ludzi, tak jak i bogini losu. Tkaczkami były Mojry, Parki, Norny i Walkirie. Artemida miała przydomek "przecinająca pępowinę", albo "trzymająca złotą kądziel" Ejlejtyja - bogini porodów o przydomku "dobra prząśniczka" Co do źródła przeznaczenia: w nordyckiej mitologii u korzeni jesionu Yggdrasil (który utożsamiany był właśnie z osią kosmiczną, czyli podobnie jak kosmiczne wrzeciono) tryskało życiodajne źródło Urd, źródło przeznaczenia. To może tyle gadulstwa. Pozdrawiam :) @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję Waldemarze, również pozdrawiam serdecznie :) @Leszczym Dziękuję za odwiedziny i serdecznie pozdrawiam :) @iwonaroma Miło mi, że poświęciłaś czas na zajrzenie tutaj. Pozdrawiam :) @Rafael Marius Cieszy mnie, że zerknąłeś. Pozdrawiam :)
    2 punkty
  27. @Leszczym Iiii tam, kamień łatwo się zachowuje, łatwiej też z nim pracować, więc to żadna chwała ;) A tak na serio, to zupełnie inna kultura i rozwój. Nie da się porównać jednego z drugim. W tym wierszu pozostajemy na naszych ziemiach z naciskiem na Pomorze we wczesnym średniowieczu. Pozdrawiam :) @poezja.tanczy To bardzo wysoka ocena moich starań, za którą dziękuję. Miło mi, że tak uważasz. Pozdrawiam :)
    2 punkty
  28. Wyrosłem w piecu od blizn tortur bliźnich na skórze przypalany i gaszony wstydem popękany w mokrej temperaturze. W górnej półce ugrzęzłem najbliżej czerwonych oprawców pokrętnie watami podpiekany wysmażony w demokracji z informacji. Kierunek był cieniem termoobiegu zamknięty przez wolty w obwodzie ocieplając przestrzeń rażoną wiatrakiem w bezdźwięcznej chmurze. Obłoki duszone na niebie ciskały się w ogniowej klatce uwięzione przez wieki cyrkulacji zamiast sunąć bezczelnie przy wietrze. Poczułem mokry oddech ciśnienie rozerwało beczkę w płynie szyderczo pogrążony płaczę za kwaśnym deszczem.
    2 punkty
  29. życie :) jest przed burzą i jest po burzy Nie ważne jak bardzo się chmurzy
    2 punkty
  30. róża którą niechcący przycięłam o głowę przy nierozwiniętym pąku zapłakała we mnie bólem nieziszczenia wypełniając łzami kielich goryczy przywróciła proporcję pomiędzy jestem i byłam
    1 punkt
  31. przepełniona jestem cudzymi historiami w jedwabiu słów ściegiem wąskim zapisanych - lecę do majaczących chmur wysoko do przestrzeni otwartej między mną i nimi - bohaterami ze snów - wyobraźnią znaczonych rozproszona jestem cudzymi bajkami... wznoszę się wznoszę z życiem złamanym na pół w nieznane nierzeczywiste miejsca od nowa wciąż... wtapiam się w litery i znaki wtulam się w ich subtelny ruch
    1 punkt
  32. Na niebie eskadra myśliwców prowadzona przez wytrawnego dowódcę klucza wypatruje odpowiedniego lądowiska. Przelot z kołowaniem zakończony powodzeniem, w dzienniku misji rozpoznawczej cechy okolicy lasu łęgowego, rozległe tereny podmokłe, dywany kaczeńców i lilii wodnych, suche kikuty brzóz oraz moją skuloną sylwetkę w niskiej wodzie, członkom misji skrupulatnie zagęgano. Boże, jakże tu pięknie, jakie to wszystko żywe i jaskrawe, tak skontrastowane z żócią i sepią sahelu: tam u nas zieleń jest kolorem smutku i żałoby, -- jest tak niespotykana na pustyni. Ta niezgodność przeciwstawiona mojemu doświadczeniu oraz istocie wita mnie triumfalnym hymnem przeciwłamaniowego alarmu. Pełno wokół mnie kwiatów kaczeńcy i grzybieni, z których napar tłumiłby doskonale moją rozbuchaną seksualność, gdyby nie to, że nie mogę pochwalić się wieloma podbojami, ostatnio zdobyłem w Mińsku smartfona Huawei, a jedyne, co zapiąłem, to siostrze w Amsterdamie pinezkę. Dręczy mnie pragnienie, staram się zająć myśli, kiedy leżę w mokrej trawie i patrzę na gwiazdy, aby wyestetyzować tę historię, ucieknę się zabiegu literackiego (bo pewnie się nie spodziewałeś, że w innym życiu tłumaczyłem irańską poezję nowoczesną). Więc tak. Gdyby jakiś malarz namalować mnie miał, weźmy Moneta; gdyby taki zaszczyt miał mnie kopnąć, to byłbym wtedy na granicy uniesienia i niedowierzania, chciałbym mienić się barwami dla niego. Być jak kaczeńce i nenufary o zmroku, będę więc pił wodę z rowu i kąpał się w niej dla mistrza, aż się stanę różowy, później biały, a potem zżółknę, a na koniec będę fioletowy, jak ta rzadka górska odmiana. Gdyby od granic Raju, (bycia namalowanym przez Moneta, nadążasz?) dzielił Cię tylko niski, kilkukilometrowy, dziurawy bukszpanowy płot, o liściach gładkich, jak dotyk ukochanej dziewczyny, który tylko co kilka dni jest patrolowany przez oddział wyposażony w cechowane kolorymetry nie wpuszczające ordynarnych, stłumionych odcieni, (rozumiesz, tych co niegodne są wielkiego Moneta) to też byś bez wahania go przeskoczył. Ba! To ja bym nawet kilka dni leżał bez ruchu dla Moneta, jak te kwiaty: pachniał słodko i wabił owady. (Bo przecież na codzień nie kąpię się i śmierdzę, atakuję zapachem kobiety w Uberze. Ładuję się codziennie rozpędzoną hulajnogą pachnącą szakszuką prosto w twoją przerażoną rodzinę). Kiepsko to ująłem, wybacz mi. Jednak nie skończyłem tej literatury w Chartumie. To moja siostra jest tą zdolniejszą, -- maluje kwiaty w Amsterdamie. Ja, to wiesz, wolałem być panem swojego losu, księciem kebabów, które tak lubisz. ---- Jak tu cicho. Tęsknię za nią. To dzięki niej tak tutaj kolorowo i spokojnie w moim intymnym wiatrołapie Raju. Już zawsze będę mieć dwadzieścia lat. Spokojna rzeka stanie się moim domem, będę jak książę rzecznych piratów; nieskrępowana wolność, wiecznie w podróży; nigdy nie zapuszczę korzeni. Jestem pewien, jakiś nowy Monet mnie niebawem namaluje. Może wtedy mnie dostrzeżesz. Przyjdź z rodziną na wystawę.
    1 punkt
  33. Poznaliśmy się niby całkiem przypadkiem To nic że patrzyłam na ciebie ukradkiem wymieniliśmy pierwsze słowa czekałam na to byłam gotowa każde z tobą samotne spotkanie dawało sercu siebie poznanie ty otworzyłeś mnie pierwszy przed sobą byłeś naprawdę wyjątkową osobą po prostu byłeś nic się nie zmieniłeś słuchałeś mnie z uwagą i traktowałeś z powagą podnosiłeś zawsze na duchu choć często byłeś w ruchu powtarzałeś że jestem wyjątkowa czyny popierały twoje słowa nie dałeś mnie skrzywdzić nikomu chociaż byłam z nim sama w domu byłeś jak brat przyjaciel kochanek a wokół pełno nowych koleżanek już teraz wiem że w życiu nie szukam miłości bo z przyjaźni czerpałam więcej radości miłość jest chwilowa a przyjaźń wyjątkowa stawiam naszą relację wyżej niż moje uczucia bo chcę by była zawsze między nami do wyczucia
    1 punkt
  34. @beny7777 Pewnie, że lepiej. Wiem coś o tym.
    1 punkt
  35. Jedne i drugie mogą być pąsowe :))) Zdróweczka, Deo
    1 punkt
  36. @Arsis Jesteś malarzem emocji...
    1 punkt
  37. @iwonaroma Przyznam szczerze, że kompletnie nie zwróciłem na to uwagi, a tak naprawdę wystarczyłaby prosta zmiana jednego słowa żeby wyglądało to lepiej :D Dziękuję bardzo za cenną uwagę, jeżeli w przyszłości zdecyduję się opublikować coś jeszcze to postaram się być uważniejszy :)) *edit: zamieniłem "mnie" na "wciąż" @Dawid Rzeszutek Dziękuję bardzo za miłe słowa ;) Również pozdrawiam! @poezja.tanczy Dziękuję za opinię! Biorąc pod uwagę, że to pierwsza rzecz jaką publikuję, bardzo motywuje mnie to do dalszej pracy :D @sam Można prosić o rozwinięcie myśli? Konstruktywna krytyka zawsze bardzo mile widziana :D
    1 punkt
  38. Tekst bardzo krótki, opisuje wyrywkowe obrazy, ale nadaje tempa wyobraźni w sposób odpowiedni. Zwrotki do siebie pasują tematycznie, osobiście lubię teksty o wojnie, o żołnierzach wyklętych lub bardziej poetycko, jak w Białym Krzyżu Klenczona, tutaj też nie jestem zawiedziony. Jedno mi jednak nie daje spać, długość tekstu, gdyby był nieco bardziej koloryt rozprowadzony na jeszcze ze dwie zwrotki i gdyby one ze sobą pięknie śpiewały byłbym jeszcze mocniej kontent. Pozwolę sobie dopisać kolejne zwrotki, a Pan niech oceni. Ciąg dalszy: Tam ciało bohatera bez żadnego orderu Leży pozamiatane z martwymi liśćmi Order przypną echa nowych pokoleń Na krzyżu brzozowym w nieistnieniu Ognisko dogasa gwiazdy już prysły Cienie teraz głodne szukają grzechu Czy chustka biała jest winą mokra? Gdy gwardia szuka jasności niebios Jeszcze wystrzał z karabinu w cieniu Zasalutujmy Orłowi, otwórzmy Biblię Niech los dopisze biały scenariusz Temu, co mu krew oblała duszę honorami Cisza zjada echa o prymie nienawiści A róża przybita do krzyża to dziewica Wizją będzie modlitwy i spowiedzi Lasu, co świadkiem był niepojętego I tyle. Takie coś powstało z inspiracji Pana tekstem. Mam nadzieję, że się podoba! Pozdrawiam!!
    1 punkt
  39. Aż tyle. Błysnąć w ciemność, jak latarnia podczas sztormu. Podoba mi się twoje pisanie. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  40. @Dared Hahaha 😅😅😅, może poszukaj coś o misiach...
    1 punkt
  41. @corival We Francji są jeszcze gdzieniegdzie rzymskie mosty :)
    1 punkt
  42. @Corleone 11 Oczywiści, że uczyłam Cię myśleć... Nie pamiętasz ile razy Ci wspominałam, że zdjęcia robi się głową? 🤔, Lody Ci przesłałam bo jesteś w Afryce 😏
    1 punkt
  43. @Rafael Marius Ok rozumiem i nie polemizuję :))) Dziękuję za wyczerpujące wyjaśnienie :) @Wiesław J.K. No nareszcie, bo o to chodziło :)
    1 punkt
  44. Kobieta fatalna O ile wie To taką czuje się Tak, czereśnie :)
    1 punkt
  45. Bywa coś straszliwie ordynarnego - zwłaszcza w trudnych czasach - w wybielonym do granic przyzwoitości pozytywnym przekazie wyzbytym jakichkolwiek odcieni i absolutnie nieżyciowym. Mnie osobiście coś takiego (prawdziwa okropność) wręcz prowokuje do przewrotowawych i niezbornych zachowań. Warszawa – Stegny, 27.06.2023r.
    1 punkt
  46. Znam taką jedną:))))
    1 punkt
  47. Ja też nie mam. Ale za komuny tej forsy nie było. Czy się stoi, czy się leży dwa tysiące się należy. Za to znajomości były dużo warte. Szczególnie z ekspedientkami ze sklepu. Miałem koleżankę z podstawówki, która taki zawód wybrała. Warto było z nią trzymać, bo miała dostęp do deficytowych towarów.
    1 punkt
  48. Z cyklu Stonoga co wołali na nią Miłość (16 z prawej) Miłość chciała popełnić samobójstwo I myślała o tym ciągle Jak to zrobić szybko i mądrze Jak z życiem się rozstać, raz a dobrze Jak pokazać światu Że nie jest się nim zainteresowanym Jak pokazać ludziom Że nie jest się szanowanym Że skoro nie brakuje im miłości To niech się męczą w swojej złości Że skoro nie dają mi zajęcia To niech zakosztują zmięcia Niech poznają życie smutne Niech dowiedzą się co to pech Ja, miłość, odmawiam współpracy Nie dla miłości, Był, żył i zdechł Nikt za mną nie zapłacze Albo zrozumieją Choć już będzie za późno Dla tych co istnieją Odrodzę się z nowymi Dziećmi poczętymi A dla tych, którzy mną gardzą Pobrudzę się czerwoną farbą Sfinguje samobójstwo I tak miłość zrobiła Udawała nieżywą Bo się ze śmiercią nie pogodziła //Marcin z Frysztaka
    1 punkt
  49. Z cyklu 350 uniesień duszy Podatek Każdy musi zapłacić Podatek od życia Jeśli mówisz prawdę Jeśli jesteś grzeczny Zapłacisz mniej znacznie Niż ten niedorzeczny Bawiący się ciągle, myślący o sobie Myśląc o innych, będziesz z sobą w zgodzie //Marcin z Frysztaka
    1 punkt
  50. Z cyklu: "Stonoga co wołali na nią Miłość" (22 z prawej) Miłość myślała, że będzie przebiegła I że rozkocha w sobie cały świat Dlatego pokazywała się z każdej strony I powtarzała, że nie ma wad Chodziła na koncerty Do filharmonii i opery Było ją widać na balach I spotkaniach wyższej sfery Paliła drogie papierosy I zapijała je whisky A później się dziwiła Skąd jej wzrost niski Później jednak zrozumiała Że do ludzi nie trafiała Że tylko ją lubili Tylko się z nimi spotykała Zmieniła więc taktykę I teraz chce, żeby za nią tęskniono Teraz się nie narzuca Jest taka jak ją stworzono Skromna i miła Nie kręci się w kółko Teraz spotkasz ją w przestworzach Jak się ściga z jaskółką. //Marcin z Frysztaka
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...