Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 19.02.2023 w Odpowiedzi
-
Ta noc gwałtowna przywieje zmory, Szalone strzygi na sen łakome, Mary upiorne potrząsną domem, Gdy na poduszkach złożymy głowy. Wiatr bezlitosny obróci w zimno Odwagę, z którą zeszliśmy z jawy, Koszmar przed krzywym lustrem postawi Wszystko, co koił dzień, nim przeminął. Rankiem zdziwimy się, że choć myśli Mącił nam wicher - nie tknął pamięci. Na kość zmarzniętych marzeń oszczędził - Nikt się nikomu w tę noc nie przyśnił.5 punktów
-
pamiętasz jak bujaliśmy się w Obłoku Oorta tam gdzie martwe gwiazdy blikują w kryształkach lodu dwie rozedrgane cząsteczki wplecione w warkocz komety między obietnicą a spełnieniem wszechmogącej natury poprzez wielobarwne niebo nieznanych światów kierunek nieopisany błękit planety Ziemia i oto ja w tobie ty we mnie coś się zmaterializowało5 punktów
-
miłość krótkotrwała namiętna zabierająca oddech wraz z rozumem taka cielesna bez granic niebezpieczna i skazana na szybką śmierć odejdzie wraz z nasyceniem - niehumanitarnie z morzem kobiecych łez i niespełnionym bukietem obietnic odejdzie zanim na dobre pojawi się uczucie5 punktów
-
4 punkty
-
kobieta - sroga jak zima zlodowaciała zastygła w latach i umęczona w głębi już dawno pustynia a w ruchach mozolna na ustach ma pieprz tylko gdy w gniewie przeklina i wygląd... ptaka nastroszonego oczy wielkie okrągłe jak na polowaniu sowa przyczajona a kiedyś była... jędrna soczysta niczym powietrze w linii równika i jak drapieżne zwierzę w dżungli między długimi lianami powabnie pląsała boso się tarmosząc i bez skrępowania w wielobarwnych liściach życia nektar i słodycz światu wokół szczodrze rozdawała kobieta - posąg przetrwała każdą burzę tysiące przeciwności i przeciwwskazań nastających na jej wrażliwą naturę i siłę która w niej tkwiła - od samego początku przeżyła - wszystko przepłynęła całe morze marzeń aż dotarła do spełnienia i nicości podły czas źle się z jej ciałem obszedł ale serca i duszy nie tknął one są i krzyczą wciąż tak samo jak kiedyś pięknie i doniośle4 punkty
-
Po kosmosie wędrując jego kresu szukałem lecz zamiast jego końca począdki odkrywałem Poczatki nowych światów które swymi barwami do dalszej podróży mnie prowokowały I tak co noc po jego przestworzach wędruje kometom i gwiazdom za piękno dziękuje Lecz gdy dzień się budzi do domu zawracam i na swojej mapie te miejsca zaznaczam Bym gdy wieczór nadejdzie miał bliżej do słońca za którym być może ujrzę początek końca4 punkty
-
Pan doktor, mieszkający dziś w Quito z Conchitą znów związany! Lecz, czy to ten węzeł tak go kusi… ? Zgasło światło mamusi, nikt już nic nie rozwiąże „na cito”!3 punkty
-
Z życiem chodzę pod rękę, lecz nigdy tą samą drogą ... Rozglądam się po utraconym raju, a świat - stoi tuż obok. Zaglądam w oczy światłu, na ziemię sprowadzam meteoryty i jestem głodna miłości, choć ona ... jest mną syta Nadzieje czekają na jasne niebo, ono - zaciąga ciemną zasłonę Do Boga - milczę swoje modlitwy Przyrzekam - chwiejnością bytu W środku pustyni - tonę Piszę swym życiem wielki poemat "Pusto!" Taki jest tytuł ...3 punkty
-
poprzez miodowozłocisty brzuch rajskie jabłuszka piersi słodycz pach i otwartą twarz cała jestem w tobie palce wprowadzone w drżenie tłuką hartowane szkło zapomniała mnie namiętność kochamy się zlepieni wyświetlaczem z głowy do głowy błękitniejemy różowo po oślepiającą biel opuściłam już świat który rozumiem zdziwienie Małego Księcia z różanej alejki czarci krąg wychowania pamięć jego nadlatujących pięści miłosna chwila e-przestrzeni zostaje na zawsze2 punkty
-
Zawsze chciałam mieć starszego brata. O tym marzy chyba każda nastolatka i nie uwierzycie, moje marzenie się spełniło. Dostałam starszego brata od losu, kiedy moja mama wyszła drugi raz za mąż. Starszy brat z fajnymi kolegami, który by mnie bronił, zabierał na imprezy, uczył grać na gitarze i nie pozwalał palić szlugów. Takiego go sobie wymarzyłam. Filaret, mój nowy, starszy, o cztery lata brat, nie był tym wymarzonym. Nie potrafił grać na gitarze, nie miał fajnych kolegów, bo w ogóle ich nie miał i nie zabierał mnie na imprezy. Za to nie pozwalał jarać szlugów i bronił mnie przed samą sobą. No i był szczery do bólu. Do bólu. — Misia, nie zakładaj tej sukienki. Jest za krótka, a ty masz krzywe nogi. — Tato, picie kawy na czczo powoduje GERD. Wyglądasz, jakbyś był chory. — Ciociu, farbowanie niszczy włosy. Mogą się spalić i nie odrosną. Będziesz łysa jak kolano. W niektórych miejscach już widać ci skórę. — Misia, czekolada niszczy zęby, a twoje wyglądają, jakby miały szkorbut. Miałam tak bardzo go dosyć, że chciałam wyprowadzić się do ojca i jego kochanki. Ale tej suki nienawidziłam bardziej niż nowego brata. — Mamo, dlaczego mnie nie uprzedziłaś, że on taki jest? - pytałam płacząc. — Michalinko, poznasz go lepiej i sama stwierdzisz, że to dobry chłopiec. Jan wychowywał go sam, kiedy okazało się, że... No wiesz. Jego matka poddała się i wyjechała. A Jan to cudowny człowiek. Kocham go i jego syna również. Ułoży się, zobaczysz, wszystko sie ułoży. Ułożyło się. Z pomocą Filareta zdałam maturę, chociaż uparcie twierdził, że nigdy nie zdam i skończyłam specjalistyczne studia. Dla niego. Dla mojego brata. __ 28 marca wypada Międzynarodowy Dzień bez Kłamstwa __2 punkty
-
Piekło stroni od analfabetów! Oni każdy cyrograf podpisują krzyżykiem.2 punkty
-
rzut wolny dokonany a bez auta zostaje człowiek styrany na elektryka będzie go stać jak wykupi abonament na prąd w firmie dają usługę 24 na dobę elektryk i pstryk a diesel benzyniak dożywotnio ma myk kupujcie balony chińskie latajcie myśliwce strącajcie szpiegów wyautowane auta z obiegu nie wszystkie kolekcjonujesz? kup sobie Ferrari, Bentleya może coś jeszcze spadnie z nieba2 punkty
-
Dość nieduży wojownik ze Sparty dziś do renty dorabia grą w karty Żona wiedząc, że czasem z gołym wraca k***sem, (dla jaj tylko) biznes zwie ch*j wartym.2 punkty
-
mówiłaś, że kochasz wierzyłem bezwzględnie na pokaz to było bo tusz permanentny nie spływał namiętnie do teraz zalotnie i z gracją słodziłeś herbatkę ruchami szulera a słowa przysięgi łudziły na zawsze od teraz2 punkty
-
Tworzę idealny świat Razem z Tobą Na olejnym płótnie zapisany Bo nasze życie jest Jak te cudowne obrazy Piękne, czyste i bez skazy I nie prowadzi nas Na żadne manowce Bo nie jesteśmy jak te w tłumie Zagubione owce Miłość nas przybliża do szczęścia...2 punkty
-
a co jeśli wszyscy ludzie nagle by gdzieś zniknęli przeszli do jakiegoś niebytu do nicości bez konkretnej niepotrzebnej już nikomu nazwy .2 punkty
-
To zdarzyło się kiedyś, może nawet we śnie w moim rodzinnym, raczej dużym mieście, letnim rankiem upojony, do domu wracałem, i literalnie, gdzieś na Wodnej lać mi się zachciało. W bramie, śpiewem dziękując za nią kamienicznikom, głośno, z wielką ulgą, konkretne robiłem siku, gdy pani zombie wypłynęła z głębin śmietnika, i martwym okiem, spode łba jęła na mnie łypać. W trosce, o nie tylko miasta porządek wszechrzeczy, odważnie, żaden facet chyba temu nie zaprzeczy, moją ostatnią butelkę Kier Drinka jej dałem, nieżywe jej i moje życie czynem tym zbawiając. Dziś zdecydowanie trudniej jest żyć bohaterom, miejskich bram i śmietników intymne przestrzenie dawno na klucz zamknięto, w obawie przed obcymi, a wina z siarki i jabłek są teraz cydrami markowymi.2 punkty
-
-Mistrzu, czy brzydka żona wierniejsza od ładnej? -Tutaj uroda nie ma istotności żadnej, bo jeśli będzie chciała kogoś zbałamucić, znajdzie takiego, który ulegnie pokusie.2 punkty
-
Witam Cię Tato Znów mamy lato Które bez Ciebie? Dwudzieste. Co myśli dziecko Gdy słyszy słowa Że jego ojciec Odszedł do Boga? Czy ta dziewczynka W szarym płaszczyku Wciąż widzi tatę W tym nieboszczyku? Otwarli trumnę Ja - osiem lat Pierwsze co myślę Że tata zbladł. Potem sadzają nas W pustym kościele Za bardzo nie wiem Co tu się dzieje. Ktoś mnie przytula Ktoś z boku płacze A ja wciąż myślę O bladym tacie. Mama mnie ciągnie Za rękę ściska Ja się przewracam Bo droga śliska I jest już cmentarz Tam pożegnanie Wszyscy współczują Mi oraz mamie. Znałam Cię krótko A długo już tęsknię Kocham Cię Tato Wciąż jesteś we mnie. Żywym wspomnieniem.2 punkty
-
2 punkty
-
@ais To właśnie dzięki Tobie inaczej spojrzałem na słówko peeleny :) I to inne spojrzenie otwiera ciekawe płaszczyzny interpretacyjne :) A jest na ogół postacią fikcyjną ;)) @Gosława U Ais przeczytałem o peelenach. No wiesz złocisze od PLN. Ale jakby inaczej to słówko zaakcentować wychodzi coś ciekawego. Związane to ze słowem peel i z angielska i podmiot liryczny. I powstaje tym samym taka specyficzna poetyczna waluta :)) Cieszę się, że do mnie zajrzałaś ;)) Tutaj jest może jeszcze trochę o możliwym nieporozumieniu. Otóż wyobraźmy sobie sytuację, że ona rzeczywiście wystawia rachunek za coś dajmy na to za nagie przytulanie, żartując że dziesięć złotych. A ktoś dajmy na to poeta z tym całym jego innym rozumieniem słów słyszy, że chodzi o dziesięć wierszy. No i zaczyna pisać te wiersze, a po drodze jako że bystry dochodzi do przekonania, że może faktycznie źle zrozumiał ;)) Ja tak rozumiem ten wiersz i mniej więcej to chciałem napisać tyle tylko, że nie wiem, czy mi się udało to odpowiednio uczynić :)))2 punkty
-
Być może słuchasz… Wiem. Skrzydlata szarość dnia przytłacza wszystko swoim ciężarem. W zgiełku napastujących dźwięków, w fałszywym wyciu klaksonów. W rozgwarze życia. Zamyka się nade mną i otwiera przestrzeń osnuta muzyką. Skąd dobiega? Z ciszy. Z mroku. Z oddechu pustki… Czy mnie słyszysz? Ja słyszę bicie twojego serca. Czy widzisz? Ja widzę pęk róż i cień twój na ścianie, choć oczy mnie bolą od niedowidzenia. Zaciskam powieki. Otwieram. Szczypią mnie i palą wspomnienia minionego blasku, które krążą niczym gwiazdy po nieboskłonie. Które płoną… Wysypały się ostatnie krople, okruchy pyłu, ziarenka piasku. To koniec. Stało się wszystko zimnym kamieniem, który wrósł w ziemię posągami zmarłych bez imienia. Gdzieś w półmroku, za starym domem, w miejscu zacienionym od wielkiego drzewa. Omszałe, zatarte napisy na własnych krzyżach. Milczenia… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-18)2 punkty
-
@Starzec Bardzo dziękuję za komentarz i serduszko. Pozdrawiam również. @Gosława Także lubię czasami i k... Jedno miało szanse być w wierszu, ale się nie zdecydowałem. Dziękuję za komentarz i serduszko. Pozdrawiam. @Rafael Marius Dobrze, że są te piękne chwile. Może właśnie to sprawia, że warto iść dalej. Dziękuje za serduszko i komentarz. Pozdrawiam. @Asia Rukmini Bo najwyraźniej tak jest. Często nachodzi mnie myśl, że w zasadzie to już wszystko zostało powiedziane, przeorane. Dziękuję za serduszko i komentarz. Pozdrawiam. @Natuskaa Dziękuję za serduszko. Pozdrawiam.2 punkty
-
Marek nie poświęcał czasu na czytanie książek, gdyż poza szkołą i spotykaniem kolegów każdą chwilę spędzał przy komputerze. Babcia narzekała, że z tego siedzenia nic dobrego nie wyniknie, ale kto gderanie starszej osoby bierze poważnie? Za każdym razem kiedy przypominała o zaletach czytania, drwił sobie z jej rady i jeszcze przekonywał, jak dobrze komputer zastępuje mu książki. — Muszę planować, obliczać, szybko podejmować trudne decyzje — wyliczał korzyści, nie odrywając oczu od ekranu. — Nawet w szkole tyle nie myślimy. Zrezygnowana babcia jednego dnia usiadła obok niego i przez okulary o grubych szkłach w niemodnych oprawkach patrzyła w ekran. Z trudem nadążała za posunięciami Marka, co było mu na rękę. „Znudzi się i odejdzie” — pomyślał i rozpoczął z dużą energią nową grę. Ten entuzjazm udzielił się babci, bo nie tylko nie poszła sobie, lecz zadała mu bardzo sensowne pytanie: — Co teraz robisz? Marek nie zamierzał wtajemniczać jej w złożone reguły gry, bo przecież i tak nic z tego nie zrozumie, ale po chwili uznał, że w ten sposób jeszcze szybciej ją zniechęci. — Wybieram przeciwnika — odpowiedział szybko. — A któż to taki? — Babcia przejawiała dość duże zainteresowanie jak na osobę, która się nie zna na grze. — Fioletowy kolor ma Szwecja, a ci w zielonych ubraniach to Ukraińcy. — Dwóch na jednego? — zdziwiła się babcia. — Mam sojusznika — sprostował Marek — Saksonię. — To gorzej wybrać nie mogłeś — zmartwiła się babcia. — Szwedzka potęga zaleje nas od północy, na tyłach Kozacy wzniecą bunt… — A co mi tam Kozacy — wpadł jej w słowo Marek zapominając, że mówi do osoby starszej o pół wieku, której należy się ociupina szacunku. — Saksońska armia ma wyborową piechotę. — E tam — westchnęła babcia. „Szwedzi dogadają się z Saksonami, bo to również protestanci, a wtedy unia doprowadzi nas do epokowego nieszczęścia, jak to już pokazała historia” — rozmyślała, mimo całego pesymizmu obserwując z zaciekawieniem jak na zielonym tle, zupełnie z niczego w błyskawicznym tempie powstaje miasto. Marek wpierw postawił młyn, dookoła którego w mgnieniu oka zazieleniło się zbożem, choć nikt go nie zasiał. Niżej zbudował stylowy ratusz, jak ten co stoi przy rynku w Zamościu. Potem zadudniły bębny, aż babci ścisnęło się serce, na znak, że gotowe są koszary: murowane, z basztami i chorągiewkami, łudząco podobnymi do tych na barbakanie. Ku babci zdumieniu z koszar zaczęły wychodzić jakieś ludziki w długich, czerwonych płaszczach i czarnych, futrzanych czapkach. — To są pikinierzy — objaśniał Marek. Babcia wytężyła oczy i o dziwo, rzeczywiście, pod czapką dostrzegła twarze, wprawdzie niewyraźne, pozbawione całego nosa, pełnych ust, lecz niewątpliwie ludzkie twarze. Do tego wszystkie identyczne, jakby całe to wojsko to byli bracia-bliźniacy z jednej matki. Zamyśliła się, patrząc jak Marek posłał sześciu wieśniaków do lasu po drewno, tyluż samo do kamieniołomów, a resztę na pole pszenicy, która właśnie dojrzała na piękny, złocisty kolor. Wieśniacy żęli łan równo kosami, jednak pszenica rosła dalej, ziarno z kłosów samo się wsypywało do worków, a oni zanosili je na plecach do młyna. Żaden się nie zatrzymywał, nie siadał, nie odpoczywał, wiatrak niestrudzenie obracał łopatami, jak podczas żniw w doskonałym gospodarstwie. Babcia nie mogła oderwać od takiego ładu oczu. „A myśmy miały szmaciane laleczki, chłopcy ołowiane żołnierzyki, kilku zaledwie, a tu wychodzą i wychodzą, mnożą się bez liku. Jak to wszystko zmyślnie funkcjonuje” — wpatrywała się z podziwem w obraz na monitorze. Na skraju pola pszenicy zauważyła wieśniaka zataczającego kółka w miejscu, jakby tańczył z radości, lub co gorsza, zbzikował. — A temu co jest? Marek nic nie powiedział tylko wycelował w niego strzałkę i wieśniak rzucił się w te pędy do pracy, jak wszyscy jego bracia. — To tutaj nie ma kobiet? — spytała babcia rozczarowana. — Sami mężczyźni... — uciął Marek, lecz zamilkł momentalnie, bo pierwszy raz uświadomił sobie, że babcia też jest niewiastą i dalsze słowa mogłyby jej sprawić przykrość. Zamiast tego przyjemniejszym tonem dodał: — W innych grach są również kobiety, ale nie w tej. — Ach tak. — Uspokojona babcia pokiwała głową. W duchu trudno było jej odmówić odrobiny racji wnukowi. Jak on to wszystko wspaniale zorganizował: kieruje tyloma ludźmi, dowodzi wojskiem, doskonale wie co robić dalej… Dalsze rozmyślania przerwał przeraźliwy jęk z kamieniołomów. Jeden z wieśniaków, ten pchający z wysiłkiem taczkę pełną kamieni, padł na ziemię, a wtenczas jego ciało się spłaszczyło, jakby rozjechał go walec, a po chwili zostały z niego tylko jakieś rybie ości, co zapewne miało przedstawiać ludzki szkielet, a i ten szybko zniknął pod trawą, niezależnie od pory roku zawsze zieloną i tej samej wysokości. — Zabrakło chleba — skwitował śmierć wieśniaka Marek. Odszukał jarmark i wymienił tam sporą ilość zebranego kamienia, za nieco mniejszą porcję żywności. Z każdą wymianą cena kamienia spadała, cena żywności rosła. — Taki z ciebie gospodarz. — Babcia spojrzała na niego karcącym wzrokiem. — Całe szczęście, że nie jesteś ministrem gospodarki, to dopiero byłaby klęska. Nagle zabrzmiał dźwięk trąbki, wzywającej na alarm, a zanim Marek odkrył co się stało, dobiegł z głośników szczęk metalu, groźne pomruki, później czyjeś krzyki, coraz rozpaczliwsze… Od lewego narożnika u góry ekranu nadciągał fioletowy czworobok i co tylko napotkał na swojej drodze przybierało natychmiast fioletową barwę: kopalnia złota, składzik drewna, kuźnia... Fioletowy obłok zawisł złowieszczo nad miastem. Po zmianie koloru wieśniacy porzucali miejsca pracy. Wyrzekłszy się domu i ojczyzny odchodzili tam, skąd nadszedł nieprzyjaciel, na północ, służyć obcemu panu. Co poniektórzy bili kułakiem własnych braci, dopóki ich nie zatłukli na śmierć, bądź sami nie zginęli. Babcia patrzyła na to z coraz większą zgrozą, dopóki Marek nie zapauzował gry, a wówczas cały świat zamarł w bezruchu. Wskazówki zegara przestały się przesuwać. Figurki zastygły nieruchomo w niemożliwych pozach: wieśniacy z kilofami wysoko nad głową, taczkami opuszczonymi nad pokruszoną skałą, pikinierzy zwarci w fechtunku. Tym co wychodzili z baraków, piki przyrosły do ramienia; utknęli w marszu gęsiego, nieświadomi co się z nimi stało i co mają począć dalej. Wszyscy czekali aż czas popłynie znowu. — Trzeba wystartować grę od początku — rzekł Marek po krótkim namyśle. — Znaczy się poddać, skapitulować? — Próbowała się upewnić babcia. — No niby tak. — Przyznał się Marek. — Ale w następnej rozgrywce pójdzie mi lepiej, nie dam się zaskoczyć. — A twoje wojsko, ludność cywilną, ich domy, wszelki dobytek… Zostawisz na pastwę wroga? — Ach, babciu. — Niecierpliwił się Marek. — Jaką tam pastwę, to tylko gra… — Zaraz, zaraz — wtrąciła babcia — każda gra ma swoje zasady. A w tej grze, jak już zdążyłam się zorientować, chodzi o obronę granic własnego państwa. Marek chciał jej zaprzeczyć, lecz jak na złość zabrakło mu argumentów. — Polskie państwo już niejednokrotnie stało nad krawędzią katastrofy, a mimo to nikt nie myślał, żeby jakimś guzikiem zaczynać wszystko od nowa. To dziecinnie proste. W głosie babci grzmiała taka determinacja, że Marek nie śmiał się sprzeciwiać. Z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że szwedzki atak narobił takiego zamętu, iż łatwiej byłoby zresetować. — Dopóki stoi kościół, nic nie jest stracone — zawołała babcia. — Rób księży, prędko! — Ale kiedy oni są zupełnie bezużyteczni — zaprotestował Marek. — Bezużyteczni? — oburzyła się babcia. — Bój się Boga! Potem zaczęła uważnie przyglądać się mapie. — A ten budynek, tam na górce za kościołem, do czego on służy? — Misja dyplomatyczna — wyjaśnił Marek. — Można stamtąd otrzymywać wojska zaciężne, ale kosztują sporo, a bitne nie są. — To kup za złoto w skarbcu tych najemników — poradziła mu babcia. — Wtedy nie będę miał środków na budowę stajni — sprzeciwił się Marek. — W tej chwili dobro narodu jest ważniejsze niż konnica — zawyrokowała babcia i na tym stanęło. Decyzja babci, jak się wkrótce okazało, była zbawienna. Wprawdzie grenadierzy, biegnący z budynku ambasady wprost na pole walki, padali gęsto trupem, lecz ich niespodziewany atak zaskoczył wroga. Zwarta formacja szwedzkiej piechoty rozproszyła się w różnych kierunkach, błądziła za budynkami, zza których nękały ją straże, watahy wieśniaków, aż wreszcie dopadł ich ogień grenadierów, strzelających początkowo dość chaotycznie, później jak na komendę. Po każdej salwie kilku zakutych w żelazo Szwedów zamieniało się w rybi szkielet. Grenadierzy trzymali pozycję, czyścili wyciorem lufy, sypali proch z woreczków, ładowali muszkiety, posyłali następną salwę, a gdy tu i ówdzie przedarł się w ich kierunku pojedynczy Szwed, przebijali go długim bagnetem przytwierdzonym do lufy. Z góry nadchodzili księża: w sutannach do samej ziemi, mitrach na głowie, z laskami w rękach. Pomimo widocznej tuszy szli żwawo, bez oznak najmniejszego zmęczenia, ani trwogi. Za każdym dotknięciem pastorału nieprzyjacielska purpura zamieniała się z powrotem w czerwień, jak na sztandarach polsko-litewskiego królestwa, ziemie wracały do macierzy. Żołnierzom goiły się rany, chłopi nabierali sił do dalszej pracy. Widząc jak kilka budynków stanęło w ogniu, wieśniacy rzucili się na ratunek; pożar gasili piaskiem i wodą. Później naprawiali zniszczenia, przywracali obiektom dawną świetność. Marek patrzył na to w osłupieniu. Nigdy przedtem taka taktyka nie przyszła mu do głowy. Puścił przodem oddział Kozaków, żeby odciągnąć kolejne formacje wroga idące ku miastu. — Babciu! — krzyknął z radością — jesteśmy uratowani! Odpowiedziała mu uśmiechem pełnym babcinej miłości, a wówczas z twarzy zniknęły jej zmarszczki, z włosów zeszła siwizna, w oczach zapłonął młodzieńczy blask. Zamiast nieporadnej, dziwacznej, marudnej babci ujrzał w niej drogiego przyjaciela, powiernika najskrytszych tajemnic, towarzysza broni, z którym bez wahania można się rzucić w największe niebezpieczeństwo, jak w ogień.1 punkt
-
1 punkt
-
@Cor-et-anima Bingo! Mamunia w sensie - teściowa, najbardziej oświeconą personą wszak jest. :) gdy w niej antidotum lub środek na pozbycie ;) Dziękuję, pozdrowienia1 punkt
-
@sam Już pan Czaskoski i cała ta czerwona menażeria zaczyna się wycofywać z tego chorego pomysłu, twierdząc, że to jeszcze tylko projekt i takie tam dyrdymały. W każdym razie mnie nie przekonali, dlatego będę pierwszy, który pójdzie z tym g… nem do sądu, żeby powalczyć o moje prawa obywatelskie, prawo własności, próbę zaboru mienia i co tylko do głowy przyjdzie i da się zaliczyć na poczet przestępstwa lub choćby wykroczenia itp. itd. Może w końcu poczytają sobie w końcu dokładnie noszoną na transparentach i koszulkach KONSTYTUCJĘ. @sam Ani Uber, ani karta miejska nie będzie interesować kogoś, kto ma działkę np. 100 km poza Warszawą, Krakowem, czy innym dużym miastem i jeśli non stop do niej musi dojechać. A jeśli jeździ już czymś co ma 15 lat, to ma pozwolić to coś sobie odebrać? Musieliby wprowadzić prawa z Korei północnej, a takiej możliwości raczej nie ma.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
A ona – niedościgniona wyśmienitością poetka za coś zgoła bez mała wyjątkowego jak najbardziej słusznie wystawiła mi rachunek Wspaniałomyślnym głosem intonując jak trzeba zażyczyła sobie ode mnie – uwaga uwaga - nie mniej ni więcej jak dziesięć peel – enów Nie wiem czy to dużo, jestem uczciwy i już mam niniejszy wierszyk, mówiąc do niej otóż proszę a całą resztę 9 peel - enów oddam za dziewięć dni A może ja czegoś nie zrozumiałem? Warszawa – Stegny, 18.02.2023r. Inspiracja – poetka ais (poezja.org).1 punkt
-
@ais ciekawe opowiadanie;) coś z życia wzięte:) a jakie studia, są dalsze opowieści?1 punkt
-
@Cor-et-anima Nie lubię przemijania, ale niestety jest nieodłączną częścią życia w ogóle. Chciałbym, żeby pewne chwile mogły trwać dłużej. Nie mam zdania na temat starości. Wiem, że niektóre osoby zachowują jasny umysł i w miarę dobre zdrowie, a także miewają przyjazne otoczenie. W takich warunkach na pewno jest się ciężko pożegnać. Przypuszczam, że jednak większość ludzi ma mniej szczęścia w tej starości, ale i tam często tli się nadzieja i kiełkują marzenia. To trudny temat. Ja bym osobiście wolał, żeby wszystkim się lepiej żyło i żeby było jak najmniej cierpienia i niesprawiedliwości :-)1 punkt
-
@Ewelina Dobrze, że mogę chociaż poczytać o emocjach, których nie chcę już doświadczać. Bardzo ładnie. Pozdrawiam.1 punkt
-
1 punkt
-
Miłość trwa dłużej niż chwilę Z niektórymi zostaje na całe życie Pozdrawiam serdecznie1 punkt
-
1 punkt
-
Michaś nie wiem o czym ten wiersz 🙂 Ale z sentymentu i ogromnej sympatii zerkam 🙂 A teraz tłumacz chłopaku 😜1 punkt
-
O mój Borze sosnowy! Ktoś się mną zainspirował!😲 Wow! Dziękuję @Leszczym, to przemiłe uczucie, ciepełko rozlewające się po serduszku. Uprzejmie dziękuję🤗 Twoje wiersze są rodzajem pamiętnika, której główną bohaterką jest tajemnicza A - Ania, Agnieszka, Asia, Amanda, Alicja... Ciekawy cykl Panie M i ciekawy, choć niełatwy dla przeciętnego odbiorcy, wiersz 🙂 Serdecznie pozdrawiam🌼1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
uwieram sama siebie więc warstwa po warstwie zdzieram chropawe myśli raniąc palce o korę tak zwaną mózgową czuję jak krew zastyga żywicą z czasem zostanie morze na dłużej może nawet jantarem pamiętasz? kiedyś krą żyła goniąc za tobą następną diabelnie rudą albo anielsko sielską w sumie wszystko jedna bąble wciąż bolą więc wdziuplam się doniezobaczenia wreszcie okorowana oddycham już tylko szelest do następnej piosęki 7.4.20191 punkt
-
Polowanie udało się. Książęcy łowczy, którzy im towarzyszyli - jako że władca zawczasu pomyślał, by połączyć je z oglądnięciem miejsca UFO-katastrofy i z wydobyciem szczątków pochowanych istot - sprawdzili się w swoich obowiązkach. Jak zresztą zawsze. Upolowali sarnę, jelenia i dwa dziki, a przy jednym z puszczańskich stawów parę dzikich kaczek. W drodze powrotnej, trzymając się wytyczonych traktów, zatrzymali się na krótki postój blisko miejsca, które odwiedzili kilka godzin temu. Już mieli wyruszać, gdy wszystkich zaskoczył dziwny, pulsujący dźwięk. Trwający z przerwami dość długo. Jakieś pół godziny, ocenił książę. I z pewnością pochodzenia poza-naturalnego, jak skonstatował. - Domyślam się, że jego źródłem jest jeden ze sztucznych umysłów, które oglądaliśmy - rzekł do Jezusa. - Jego poruszenie musiało go obudzić... Hm, lepiej będzie rzec - uaktywnić. Zapewne w celu wezwania pomocy. - Domyślasz się dobrze - odparł mu WszystkoWiedzący. - Ów dźwięk był przekazem, promień zaś czerwonego światła, o ten, który właśnie oglądasz, pobłyskujący pomiędzy drzewami, to dane lokalizacyjne. Podające, gdzie ona ma przybyć. - Trochę zbyt późno - ocenił dowódca książęcej straży. - Istotnie - książę wypowiedział jednocześnie dwie myśli: swoją i tę, którą zobaczył w Jezusoumyśle. - A jednak ma miejsce. I bardzo dobrze się składa, że je zauważyliśmy. Inaczej mówiąc, ich przeoczenie mogłoby kosztować nas wielką niespodziankę. I to z gatunku tych zdecydowanie niemiłych. - Zdecydowanie z gatunku tychże właśnie - potwierdził Jezus. - Wracamy do kremla, i to szybko. Najszybciej, jak to możliwe. Nakaż swoim ludziom, aby tu do nas podjechali. Jak najbliżej - dodał, uprzednio wysławszy swoim żonom, Soi i Milowi to samo telepatyczne wezwanie. Gdy to uczynili i znaleźli się w zasięgu wypowiadanych słów, uśmiechnął się do księcia (do księżnej wszak nie wypadało, chociaż Bogu wypada wszystko, a poza tym - kto Mu zabroni?), zaś ku swoim padawanom przymknął lewe oko. Po czym zapytał donośnym głosem: - Gotowi na cud? Cdn. Voorhout, 18.02.20231 punkt
-
Drewnojad Kowalski ma w domu pokój Na jego środku stoi drewniany koń Nie jeździ na prąd, na grawitację, sunie Przytłacza go dźwięk gryzionego drewna1 punkt
-
Requiem dla róży Byłaś czerwona jak krew A teraz w pustym wazonie usychasz Pachniałaś jak niebiański krzew A teraz swe oczy przymykasz Twoje drobne listki już opadły Twe istnienie zamieniło się w pył Złe demony twoje życie skradły Płomień miłości przemienił się w dym. Damian Świerczek 02.11.20221 punkt
-
@Rafael Marius Również interesuje się religiami świata. A poszukiwacze prawdy zawsze są ciekawi i nie łatwo dają się zaszufladkować. ;) @Corleone 11 Być może wynika to z moich przekonań. A może poprostu wyobrażam sobie, że anioł jak dobry żołnierz, musi trzymać się zasad i być oddanym zwierzchnikowi ;)1 punkt
-
"Hipopotamie, hipopotamie, niech się przedstawię- na imię mam Janek. Ja dużo pytam i wszystko chcę wiedzieć, Chętnie dziś z Panem słówko zamienię. Czy coś by Pan przeciw miał kilku pytaniom?" "Ach skądże! Ja chętnie odpowiem na nie". "Hipopotamie, hipopotamie, czy lubi Pan spać na miękkim tapczanie?" "Na miękkim tapczanie? Ach tak, oczywiście, Na takim mebelku najlepiej się wyśpię". "A czy na pianinie lubi Pan spać?" "Ach nie, na pianinie wszak tylko się gra!" "Hipopotamie, hipopotamie, czy lubi Pan pływać na błotnistej tamie?" "Błotnista tama? Tak, to jest to! W błotnistej kąpieli ja pływam non stop". "A w czekoladzie Pan pływać by chciał?" "No nie, taka gorąca, toż bym się bał!" "Hipopotamie, hipopotamie, czy lubi Pan jajka jeść na śniadanie?" "Jajka? Ach tak, oczywiście, że lubię Jedno o siódmej, o ósmej drugie". "A tort orzechowy chętnie Pan je?" "Tak, lecz na deser, na śniadanie nie" "Hipopotamie, hipopotamie, czy chętnie pomaga Pan w kuchni mamie?" "W kuchni? O tak, ma się rozumieć, Ja sprzątać, gotować najlepiej umiem". "A ciasta Pan piecze, hipopotamie?" "Oj nie, to jest dla mnie zbyt skomplikowane". "Hipopotamie, hipopotamie, czy Pana to zdjęcie w tej złotej ramie?" "Zdjęcie? Tak moje jest, w rzeczy samej. Czyż nie jestem pięknym hipopotamem?" "A brzydkiej fotki nie ma Pan żadnej?" "Brzydkiej? Ach nie! Mam tylko ładne!" "Hipopotamie, hipopotamie, odpowie Pan jeszcze na jedno pytanie?" "Odpowiem, owszem lecz może nie dziś. Teraz do domu już muszę iść" "A jutro chwilkę będzie Pan miał?" "Jutro? Nie bardzo, bo będę prał" "Hipopotamie, hipopotamie, a może pojutrze porozmawiamy?" "Pojutrze? Niestety, lecz nie dam rady, Jadę się kąpać nad wodospadem" "A może za tydzień albo za dwa?" "Ach, też jestem zajęty, no nie mam jak!" "Hipopotamie, hipopotamie, a czy Pan przypadkiem mnie tutaj nie kłamie?" "Kłamie? Och nie! To wykluczone! A może przepytasz tak teraz wronę?" "A wrona ma czasu więcej niż Pan?" "Wrona? O tak! Ona zawsze czas ma!!!" Adriana Gawrysiak1 punkt
-
1 punkt
-
Nie mam zamiaru ścigać się z wami, W mokrą gęstwinę pędzić o świcie, By się pełnymi chwalić koszami. Mnie też się spieszy, ale gdzieś indziej. Ja z przyjemnością puszczę was przodem, Byście z pajęczyn szlak oczyścili, A wtedy po to sięgnę swobodnie, Czym żeście w dzikim pędzie wzgardzili. Najlepsze przecież najbardziej jawne, Z daleka nawet w gąszczu widoczne. Nie nachodziłem się, a najadłem. Od reszty życia na mchu odpocznę.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne