Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 16.02.2023 w Odpowiedzi
-
Obieram iluzję jak cebulę, a z oczu… płyną łzy. Nie było Ciebie tam w ogóle, prócz seksu. Cały ty. I zsuwam z ramion nową halkę, cebuli cienką nić. Prócz nocy nic nie obiecałeś, prócz ciała więcej nic. Obieram iluzję jak cebulę, spod noża spływa sok. W iluzji się specjalizuję. Skąd? nie wiem, znowu szok. Tak jakby zapach tej cebuli pradawne budził sny. W iluzji się specjalizuję, to karma a nie ty. Iluzji gorzki smak smakuję już od lat13 punktów
-
Na nudnej ławce niewinnie kreśli imię Anieli z modlitw wyklute na amen w grzesznych myślach zatonął w dzienniku dwójka od katechetki Na przerwie wzrokiem Anielę spotkał wpatrzeni w siebie godzin nie liczą serca wpisane w obwód okręgu tak miło płynie… matematyka Magnetyzm fali z lekcji fizyki przyciągnął dłonie muzyką wrażeń z chemii uczucia wybuchła radość a na biologii hormony kwitły Na wywiadówce Hiobowe wieści belferstwo grozi palcem systemu dwójki z klasówek piąteczki z życia ze szkolnych czasów młodzi wynieśli9 punktów
-
Smak tamtych pomarańczy, jak żywy mam w pamięci. Może dlatego ich brak, tak bardzo dziś mnie dręczy. Truskawek też zabrakło lipcem słodko pachnących. Czereśni rubinowych... Zostań, choćby niechcący. Ciągle na ustach słodycz lecz tylko wymyślona. Przewracam kartkę dalej, tam nadal pusta strona.8 punktów
-
7 punktów
-
Był raz sobie człowiek prawy, prawe prawdy sprawnie prawił, ich prawideł wciąż dociekał, aż zgubiło to człowieka. Sprawiedliwie trzeba przyznać, że prawdziwym był mężczyzną, bo prawiczkiem nie był przecież, co zawdzięczał swej kobiecie. Najprawdziwszej swojej żonie wielką radość sprawiał co dzień kiedy biegał po sprawunki i opłacał jej rachunki. No i oczywiście co noc się sprawował prawidłowo i w tej właśnie to oprawie niemal był herosem dla niej. W prawym łożu prawołożył - był w tych sprawach całkiem hoży. Potem spał na prawym boku, rano wstawał prawą nogą. Praworęczny, pracowity, prawdomówny zawsze przy tym, prawą stroną zawsze jeździł, ignorował błahe treści. Prawo prawie znał na pamięć, poprawności też był fanem i rozprawy o wyprawach wprawnie w prasie czasem wstawiał. Zgodnie z prawem postępował, nieprawości zaś piętnował, prawomyślne myśli myślał... w każdym razie, aż do dzisiaj. Dzisiaj poczuł się niedobrze, ze zdumieniem nagle dostrzegł: serce ma po lewej stronie... i to był człowieka koniec.6 punktów
-
wybacz… dawno z tobą nie rozmawiałam wypełnianie codzienności zabiera dużo czasu no i codzienna walka z bytem bywam czasem nieźle obita wiesz… dzisiejszej nocy we śnie zobaczyłam jak pracujesz w polu podbiegłam krzycząc tato tato a ty wziąłeś na ręce mówiąc moje wszystkie radości obudziłam się z uśmiechem takim przez łzy dziękuję… nie miałeś wobec mnie wielkich wymagań w drodze do bycia kimś zabłądziłabym na pierwszym skrzyżowaniu powiem… z lekkim drżeniem w głosie ojcze jestem poetką5 punktów
-
Śmiejemy się licząc grosze, Czasami brakuje paru. Wystarczy tego czaru, By zetrzeć smutek na proszek. Parzę herbatę z dzbanka Dla smaku i oszczędności. Nawet to mnie nie złości, Bo słońce się plącze na firankach. Tomo przynosi śmieci do domu, Kości ukryte przezornie na łące. Nie są za bardzo pachnące, Ale i to nie szkodzi nikomu. Warto jest powstać, gdy leżysz. Rany gasną jak gwiazdy Żegnane dniem każdym. Życie jest warte, by z Tobą je przeżyć.5 punktów
-
Wyspa To nie pustynio-wyspa stoi - to oszalałe stoi morze. I to nie słońce rany koi - to cichy deszcz i nieme zorze. Każdy-każdy jest wyspą żalu i śmiało myje sztywne dłonie jak po niemrawo-krwawym balu. I dżumo-połów w morzu płonie. Każdy-każdy jest ślepo-chory jak krzywa trąba mrówko-słonia, co dumnie wyje z mysiej nory, a echa wycia pieszczą błonia. To słońce ciężko orze pole, to morze drażni brudne piaski. A każdy nadal w krzywym kole - oczami głaszcze rdzawo-maski. (z tomiku: Kowal i Podkowa) Łukasz Jasiński (listopad 2004)4 punkty
-
Piotrze — nasza wiara że w końcu się uda leży głęboko — pod gruzami serce bije bezpowrotnie zostawiłam ci bochenek chleba piekarz mówił że z dobrej mąki chleba naszego powszedniego weź go i zanieś tam gdzie zbudujesz dom przesiąknięty światłem jego blask będzie twoją chwałą nie wahaj się zwątpienie czyni nas słabymi jeśli taka twoja wola — będę tu kołysząc się na krawędzi bezkresnego błękitu z nadzieją że już nigdy nie rozstąpi się ziemia4 punkty
-
skąpana w promieniach chcę ciebie poczuć trochę jak jaśmin na mojej skórze i wąchać te kwiaty ciepłem zmieniaj w tuberozę4 punkty
-
dedykuję Werbenie Wszystko w kancik odprasowane i prawie każdy jest na baczność. Wokół tłum ludzi dobrze znanych, a oczy pełne łzawych zasłon. Padają słowa o przemijaniu. O wieko tłuką grudki ziemi. Ja wraz rodziną tuż nad wami choć nie widzicie - istniejemy. Wszystko, co ziemskie zabiera ziemia; solidny trzos i ból z chorobą. Żałosny płacz już nic nie zmienia, ta rozpacz jest nad samym sobą. Kokon z materii w proch przechodzi, w swych uszach słyszysz moje kocham. Jeszcze bezradnie wzrokiem wodzisz niedzielę daruj - będzie słota. Gdy tylko wspomnisz, już przybywam. Czasem odwiedzę nawet we śnie. Wiem, że nie wierzysz, ale powiem: kiedyś mnie ujrzysz - krzykniesz jesteś!3 punkty
-
Otóż powinno coś być jak nic, a nie ma. I to jest dopiero zagadka dla narratora, czytelniczek i innych w podobie ancymonów. Warszawa – Stegny, 16.02.2023r.3 punkty
-
spojrzał na półkę uginała się od nadmiaru czegoś było za dużo nie wahał się usunął szmacianą lalkę zrobiło się luźniej odetchnął mógł dalej układać inne przedmioty na półce - pomału metodycznie by wszystkie w idealnym porządku stały lalkę oddał - ciężar spadł z obolałych ramion3 punkty
-
@Rafael Marius taka refleksja mnie naszła czytając wiersz, że jeśli w okresie szkolnej nauki ktoś nie nauczył się życia, to potem dorosłe życie musi zaczynać od szkoły życia... Pozdrawiam:)3 punkty
-
Rankiem na ladzie cukierni pod Tleniem do pączka rzekł pączek z różanym nadzieniem: "Chociaż z koloru nadzienia mego śmieją się mówiąc, że ja ten tego, tyś beznadziejny i zdania nie zmienię." Pączki ponoć dzielą się na te z nadzieniem różanym i beznadziejne.2 punkty
-
Mam na imię T. Życie straciłem, próbując Złapać złudzenie, miraż i pogłoskę, Przemierzyłem długi dystans, usiłując Dogonić tą blednącą mrzonkę! Mijały lata, lecz ja wciąż goniłem Złudzenie, fatamorganę, Wciąż naiwnie wierząc, znów na jawie śniłem O tym uczuciu, które naprawdę wielu nie jest dane! Kiedy wreszcie, zmachany, sobie przystanąłem, Ażeby odpocząć, odpocząć przed kolejnym zrywem, Wtedy nareszcie mnie olśniło, Że to uczucie nie jest w pełni prawdziwe! Że dałem się oszukać tym wszystkim autorom, Co wypisywali peany na cześć miłości, Dałem się zwieść ich zapewnieniom, Że to uczucie jest tu-teraz istniejące! Warszawa, 15 II 20232 punkty
-
W zapchlonej chacie Śmierdzącym dymem pokoju Samotny i opuszczony Jak trądem naznaczony Na koncie ujemne miliardy W źrenicy uparta wiara Że stanie się coś Los twardy - zmięknie Wyniesie nad narodowość Spojrzenie jego kometą Zwapniałe nasiona u ramion Sięgają - tam nikt nie sięga W przyczynie zmysł unurzony Przemierza światy bez kroku Drobi po starych chodnikach Widzący go omijają Z opaską na oczach witają Włosy w kołtuny związane Na ciele brudne ubrania Szkicuje na starej kopercie Co on tam skrobie.. Wiersze2 punkty
-
oboje nasyceni nocną grą.. witają nas rano jej gesty dotykamy się stopami w kuchni oddzieleni stołem rozmawiamy o nowym dniu uśmiechając się do dzieci jednak myśli nas zdradzają kusząc powtórzeniem nocy2 punkty
-
@ais A mnie się kojarzy z psychoterapią za 250 złotych za 50 minut. Takie są stawki u tych lepszych w Warszawie. Czasem, gdy rozmawiam z osobami, które korzystają to wychodzi na to, że są to takie latami trwające pogaduszki. Pacjent coś opowiada ze swojego życia, a terapeuta reaguje tak żeby mu było miło, że został wysłuchany. Ludzie nie mają się przed kim wygadać i dlatego chcą płacić. Ja wybieram darmowe milczenie. Mogę też wysłuchać za friko.2 punkty
-
co jakiś czas nad moim domem przelatują ptaki bez głowy za to z dwoma dupami; jedna obrzucania trującym gównem ludzi a druga do zabawy w porno; komu zapukają do okna ten umiera z powodów niewyjaśnialnych przy pomocy podręczników do fizyki szkolnej i bardziej zaawansowanych do medycyny sądowej; ale zawsze z bananem na twarzy. We mgle wszystko jest bardziej miękkie dużo cichsze, ludzie pochylają i mówią szeptem; czasami straszą stadem ptaków i Internetem w którym nikt już nie mieszka, ale i tak czują się samotni przed swoimi telewizorami w których ktoś morduje trzeci dzień bez przerwy ale się z tego nie tłumaczy; jest dużo plotek ostatnio o stadzie ptaków i o tym że samotność ma być zlikwidowana pod karą więzienia i urzędowym poleceniem; próbuję cię rozgryźć od godziny ale bronisz się jak zwykle gumowym firewallem oraz krętkami bladymi pożyczonymi na imprezie urodzinowej u koleżanki gdy nie było nikogo w jej toalecie; wtedy pomyślałaś że jest coś wspólnego w nazwie krętka i kręcenia w tańcu gdy patrzyłaś w sufit z lanego betonu; wtedy za oknem przelatywały ptaki bez głów; szczebiotały po swojemu; nikt nie rozumiał co chcą powiedzieć2 punkty
-
Wpierw odeszła od tych dwojga poezja i przyszły w zamian ściany zimno – bure Potem odeszła ona – udana poetka przyszedł do niej ów amant o właściwej porze Na końcu odszedł on – porzucony poeta i pustka wkroczyła w za dnia za ciemne progi A wczoraj miejskie serduszka w każdej odsłonie uśmiechały się złośliwie i niedorzecznie i z wzniosłym politowaniem Warszawa – Stegny, 15.02.2023r.2 punkty
-
2 punkty
-
Nadprodukcja śmieci upchana do skarpety, zdekompletowanej. Z powodu plam na słońcu. Tak przynajmniej twierdzi stary przyjaciel na stałe zamknięty w słoiku z dżemem. Wiśniowym. Z owoców zbieranych w czasach gdy światem rządził pogodnik z chmury. Jak najbardziej burzowej. Kiedyś znałem jej łacińską nazwę, jednak utonęła w strugach deszczu. Padającego tylko i wyłącznie na korytarzu. Wiodącym ku drzwiom, przez które nigdy nie przejdę. Zresztą za nimi są tylko następne absurdy.2 punkty
-
2 punkty
-
Z Grzecznej Panny panienka Adelka, to tamtejsza sołtys i singielka. Dostojna emerytka, teraz to celebrytka, gdyż powiła słodkiego pudelka. __ 15 lutego obchodzimy Dzień Singla/Singielki (Grzeczna Panna - wieś w Polsce położona w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie nakielskim, w gminie Szubin.)2 punkty
-
wczoraj był on wolnym strzelcem lecz już nie jest jest ich dwóch wolnych grymas chyba mówi wiele przyjaciele od kołyski na tacę zbierali w kościele gdy w biedzie byli ręka w rękę szli w pochodzie bo wierzyli lecz to były dawne dzieje a strzelnica się śmieje2 punkty
-
Jasinizm Jasinizm - nowatorska idea filozoficzna zakładająca, że najwyższym czynnikiem panującym w ogromnym epicentrum wszechświata jest po prostu Bóg (może być również zwany: Absolutem i Refleksją i Wizją i Kosmosem i Abstrakcją i Naturą i Sensem i Miłością i Paluszkiem i Najwyższym), który dał ludzkości swobodną wolę w dążeniu ku doskonałości cielesnej i umysłowej i duchowej (człowieczeństwa) poprzez byt na wyjątkowo okrutnym padole ziemskim. Ze względu na ułomności psychiczne i wewnętrzne i fizyczne cudu - ciała i umysłu i duszy - ludzkość można podzielić na trzy fazy bytowania. Faza bytu duchowego: jednostki wybitne pod względem moralnym aspirujące do miana przywódców religijnych, również: prorocy i wizjonerzy i posłańcy, cechy: moc boska - zjawiska nadprzyrodzone. Faza bytu ideowego: jednostki wybitne pod względem intelektualnym aspirujące do miana przywódców politycznych, również: ludzie wolnych i ścisłych zawodów - elita danego narodu, cechy: myślenie teoretyczne - twórcze i praktyczne - badawcze. Faza bytu materialnego: jednostki walczące o przetrwanie wszelkimi metodami, cel: zapewnienie wygodnego życia rodzinie i przyjaciołom i znajomym, cechy: ateizm i konsumpcjonizm i nepotyzm. Jasinizm: od mojego nazwiska, mianowicie: Łukasza Wiesława Jana Jasińskiego herbu Topór, moim przodkiem jest niejaki Jakub Krzysztof Ignacy Jasiński herbu Rawicz - generał, poeta, jakobin i mason, oczywiście: odgałęzienie - bezpośrednie, natomiast: ja - jestem pogańskim racjonalistą - libertynem i intelektualnym biseksualistą - uniwersalnym, także: logikiem - pedantem. Łukasz Jasiński (Warszawa: 2012)1 punkt
-
Marek nie poświęcał czasu na czytanie książek, gdyż poza szkołą i spotykaniem kolegów każdą chwilę spędzał przy komputerze. Babcia narzekała, że z tego siedzenia nic dobrego nie wyniknie, ale kto gderanie starszej osoby bierze poważnie? Za każdym razem kiedy przypominała o zaletach czytania, drwił sobie z jej rady i jeszcze przekonywał, jak dobrze komputer zastępuje mu książki. — Muszę planować, obliczać, szybko podejmować trudne decyzje — wyliczał korzyści, nie odrywając oczu od ekranu. — Nawet w szkole tyle nie myślimy. Zrezygnowana babcia jednego dnia usiadła obok niego i przez okulary o grubych szkłach w niemodnych oprawkach patrzyła w ekran. Z trudem nadążała za posunięciami Marka, co było mu na rękę. „Znudzi się i odejdzie” — pomyślał i rozpoczął z dużą energią nową grę. Ten entuzjazm udzielił się babci, bo nie tylko nie poszła sobie, lecz zadała mu bardzo sensowne pytanie: — Co teraz robisz? Marek nie zamierzał wtajemniczać jej w złożone reguły gry, bo przecież i tak nic z tego nie zrozumie, ale po chwili uznał, że w ten sposób jeszcze szybciej ją zniechęci. — Wybieram przeciwnika — odpowiedział szybko. — A któż to taki? — Babcia przejawiała dość duże zainteresowanie jak na osobę, która się nie zna na grze. — Fioletowy kolor ma Szwecja, a ci w zielonych ubraniach to Ukraińcy. — Dwóch na jednego? — zdziwiła się babcia. — Mam sojusznika — sprostował Marek — Saksonię. — To gorzej wybrać nie mogłeś — zmartwiła się babcia. — Szwedzka potęga zaleje nas od północy, na tyłach Kozacy wzniecą bunt… — A co mi tam Kozacy — wpadł jej w słowo Marek zapominając, że mówi do osoby starszej o pół wieku, której należy się ociupina szacunku. — Saksońska armia ma wyborową piechotę. — E tam — westchnęła babcia. „Szwedzi dogadają się z Saksonami, bo to również protestanci, a wtedy unia doprowadzi nas do epokowego nieszczęścia, jak to już pokazała historia” — rozmyślała, mimo całego pesymizmu obserwując z zaciekawieniem jak na zielonym tle, zupełnie z niczego w błyskawicznym tempie powstaje miasto. Marek wpierw postawił młyn, dookoła którego w mgnieniu oka zazieleniło się zbożem, choć nikt go nie zasiał. Niżej zbudował stylowy ratusz, jak ten co stoi przy rynku w Zamościu. Potem zadudniły bębny, aż babci ścisnęło się serce, na znak, że gotowe są koszary: murowane, z basztami i chorągiewkami, łudząco podobnymi do tych na barbakanie. Ku babci zdumieniu z koszar zaczęły wychodzić jakieś ludziki w długich, czerwonych płaszczach i czarnych, futrzanych czapkach. — To są pikinierzy — objaśniał Marek. Babcia wytężyła oczy i o dziwo, rzeczywiście, pod czapką dostrzegła twarze, wprawdzie niewyraźne, pozbawione całego nosa, pełnych ust, lecz niewątpliwie ludzkie twarze. Do tego wszystkie identyczne, jakby całe to wojsko to byli bracia-bliźniacy z jednej matki. Zamyśliła się, patrząc jak Marek posłał sześciu wieśniaków do lasu po drewno, tyluż samo do kamieniołomów, a resztę na pole pszenicy, która właśnie dojrzała na piękny, złocisty kolor. Wieśniacy żęli łan równo kosami, jednak pszenica rosła dalej, ziarno z kłosów samo się wsypywało do worków, a oni zanosili je na plecach do młyna. Żaden się nie zatrzymywał, nie siadał, nie odpoczywał, wiatrak niestrudzenie obracał łopatami, jak podczas żniw w doskonałym gospodarstwie. Babcia nie mogła oderwać od takiego ładu oczu. „A myśmy miały szmaciane laleczki, chłopcy ołowiane żołnierzyki, kilku zaledwie, a tu wychodzą i wychodzą, mnożą się bez liku. Jak to wszystko zmyślnie funkcjonuje” — wpatrywała się z podziwem w obraz na monitorze. Na skraju pola pszenicy zauważyła wieśniaka zataczającego kółka w miejscu, jakby tańczył z radości, lub co gorsza, zbzikował. — A temu co jest? Marek nic nie powiedział tylko wycelował w niego strzałkę i wieśniak rzucił się w te pędy do pracy, jak wszyscy jego bracia. — To tutaj nie ma kobiet? — spytała babcia rozczarowana. — Sami mężczyźni... — uciął Marek, lecz zamilkł momentalnie, bo pierwszy raz uświadomił sobie, że babcia też jest niewiastą i dalsze słowa mogłyby jej sprawić przykrość. Zamiast tego przyjemniejszym tonem dodał: — W innych grach są również kobiety, ale nie w tej. — Ach tak. — Uspokojona babcia pokiwała głową. W duchu trudno było jej odmówić odrobiny racji wnukowi. Jak on to wszystko wspaniale zorganizował: kieruje tyloma ludźmi, dowodzi wojskiem, doskonale wie co robić dalej… Dalsze rozmyślania przerwał przeraźliwy jęk z kamieniołomów. Jeden z wieśniaków, ten pchający z wysiłkiem taczkę pełną kamieni, padł na ziemię, a wtenczas jego ciało się spłaszczyło, jakby rozjechał go walec, a po chwili zostały z niego tylko jakieś rybie ości, co zapewne miało przedstawiać ludzki szkielet, a i ten szybko zniknął pod trawą, niezależnie od pory roku zawsze zieloną i tej samej wysokości. — Zabrakło chleba — skwitował śmierć wieśniaka Marek. Odszukał jarmark i wymienił tam sporą ilość zebranego kamienia, za nieco mniejszą porcję żywności. Z każdą wymianą cena kamienia spadała, cena żywności rosła. — Taki z ciebie gospodarz. — Babcia spojrzała na niego karcącym wzrokiem. — Całe szczęście, że nie jesteś ministrem gospodarki, to dopiero byłaby klęska. Nagle zabrzmiał dźwięk trąbki, wzywającej na alarm, a zanim Marek odkrył co się stało, dobiegł z głośników szczęk metalu, groźne pomruki, później czyjeś krzyki, coraz rozpaczliwsze… Od lewego narożnika u góry ekranu nadciągał fioletowy czworobok i co tylko napotkał na swojej drodze przybierało natychmiast fioletową barwę: kopalnia złota, składzik drewna, kuźnia... Fioletowy obłok zawisł złowieszczo nad miastem. Po zmianie koloru wieśniacy porzucali miejsca pracy. Wyrzekłszy się domu i ojczyzny odchodzili tam, skąd nadszedł nieprzyjaciel, na północ, służyć obcemu panu. Co poniektórzy bili kułakiem własnych braci, dopóki ich nie zatłukli na śmierć, bądź sami nie zginęli. Babcia patrzyła na to z coraz większą zgrozą, dopóki Marek nie zapauzował gry, a wówczas cały świat zamarł w bezruchu. Wskazówki zegara przestały się przesuwać. Figurki zastygły nieruchomo w niemożliwych pozach: wieśniacy z kilofami wysoko nad głową, taczkami opuszczonymi nad pokruszoną skałą, pikinierzy zwarci w fechtunku. Tym co wychodzili z baraków, piki przyrosły do ramienia; utknęli w marszu gęsiego, nieświadomi co się z nimi stało i co mają począć dalej. Wszyscy czekali aż czas popłynie znowu. — Trzeba wystartować grę od początku — rzekł Marek po krótkim namyśle. — Znaczy się poddać, skapitulować? — Próbowała się upewnić babcia. — No niby tak. — Przyznał się Marek. — Ale w następnej rozgrywce pójdzie mi lepiej, nie dam się zaskoczyć. — A twoje wojsko, ludność cywilną, ich domy, wszelki dobytek… Zostawisz na pastwę wroga? — Ach, babciu. — Niecierpliwił się Marek. — Jaką tam pastwę, to tylko gra… — Zaraz, zaraz — wtrąciła babcia — każda gra ma swoje zasady. A w tej grze, jak już zdążyłam się zorientować, chodzi o obronę granic własnego państwa. Marek chciał jej zaprzeczyć, lecz jak na złość zabrakło mu argumentów. — Polskie państwo już niejednokrotnie stało nad krawędzią katastrofy, a mimo to nikt nie myślał, żeby jakimś guzikiem zaczynać wszystko od nowa. To dziecinnie proste. W głosie babci grzmiała taka determinacja, że Marek nie śmiał się sprzeciwiać. Z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że szwedzki atak narobił takiego zamętu, iż łatwiej byłoby zresetować. — Dopóki stoi kościół, nic nie jest stracone — zawołała babcia. — Rób księży, prędko! — Ale kiedy oni są zupełnie bezużyteczni — zaprotestował Marek. — Bezużyteczni? — oburzyła się babcia. — Bój się Boga! Potem zaczęła uważnie przyglądać się mapie. — A ten budynek, tam na górce za kościołem, do czego on służy? — Misja dyplomatyczna — wyjaśnił Marek. — Można stamtąd otrzymywać wojska zaciężne, ale kosztują sporo, a bitne nie są. — To kup za złoto w skarbcu tych najemników — poradziła mu babcia. — Wtedy nie będę miał środków na budowę stajni — sprzeciwił się Marek. — W tej chwili dobro narodu jest ważniejsze niż konnica — zawyrokowała babcia i na tym stanęło. Decyzja babci, jak się wkrótce okazało, była zbawienna. Wprawdzie grenadierzy, biegnący z budynku ambasady wprost na pole walki, padali gęsto trupem, lecz ich niespodziewany atak zaskoczył wroga. Zwarta formacja szwedzkiej piechoty rozproszyła się w różnych kierunkach, błądziła za budynkami, zza których nękały ją straże, watahy wieśniaków, aż wreszcie dopadł ich ogień grenadierów, strzelających początkowo dość chaotycznie, później jak na komendę. Po każdej salwie kilku zakutych w żelazo Szwedów zamieniało się w rybi szkielet. Grenadierzy trzymali pozycję, czyścili wyciorem lufy, sypali proch z woreczków, ładowali muszkiety, posyłali następną salwę, a gdy tu i ówdzie przedarł się w ich kierunku pojedynczy Szwed, przebijali go długim bagnetem przytwierdzonym do lufy. Z góry nadchodzili księża: w sutannach do samej ziemi, mitrach na głowie, z laskami w rękach. Pomimo widocznej tuszy szli żwawo, bez oznak najmniejszego zmęczenia, ani trwogi. Za każdym dotknięciem pastorału nieprzyjacielska purpura zamieniała się z powrotem w czerwień, jak na sztandarach polsko-litewskiego królestwa, ziemie wracały do macierzy. Żołnierzom goiły się rany, chłopi nabierali sił do dalszej pracy. Widząc jak kilka budynków stanęło w ogniu, wieśniacy rzucili się na ratunek; pożar gasili piaskiem i wodą. Później naprawiali zniszczenia, przywracali obiektom dawną świetność. Marek patrzył na to w osłupieniu. Nigdy przedtem taka taktyka nie przyszła mu do głowy. Puścił przodem oddział Kozaków, żeby odciągnąć kolejne formacje wroga idące ku miastu. — Babciu! — krzyknął z radością — jesteśmy uratowani! Odpowiedziała mu uśmiechem pełnym babcinej miłości, a wówczas z twarzy zniknęły jej zmarszczki, z włosów zeszła siwizna, w oczach zapłonął młodzieńczy blask. Zamiast nieporadnej, dziwacznej, marudnej babci ujrzał w niej drogiego przyjaciela, powiernika najskrytszych tajemnic, towarzysza broni, z którym bez wahania można się rzucić w największe niebezpieczeństwo, jak w ogień.1 punkt
-
Przeglądam witryny. Myślę co dalej. Słońce się mieni w Snach Orchidei. Nie widzę wiele z przyszłych wydarzeń. Nie mieszam razem Czerni i Bieli. Kolejne pytania do ciebie od Serca. Zagląda przez okno promień Nadziei. Szuka, nie znajdzie w tobie oparcia, Tu nie ma dobrej dla ciebie Ziemi. Przeglądasz się w blasku zwrócona ode mnie. Zieleń poniżej, barwy na niebie. Nie dbam, nie będę, nie moja ta rola. W końcu Przekwitniesz... Rozpoczniesz raz jeszcze.1 punkt
-
postapo bifor wszyscy jesteśmy pracownikami tej samej kostnicy bez dodatku za pracę w trudnych warunkach za stalowymi drzwiami licząc że nic nie pierdolnie na naszej zmianie jedni zbieramy zapasy inni zmieniamy się w karaluchy bo te mają najwyższe notowania kwaśniejemy z deszczem niespokojnym w potarganym sadzie wszystkie grzechy już popełniliśmy dzisiaj ty przybijasz mnie jutro ja przybijam ciebie i jakoś kręci się kręci dzień się uświęci oni muszą się zatrzymać ale to do nas należy decyzja wybór rzucony jak psu ochłap twoje kroki to twoje kroki twoje słowa to twoje słowa tutaj podpisz1 punkt
-
i tylko młoda jakby przytyła a dociec trudno co jest przyczyną zakuwa siedzi ten bezruch winą wszyscy tak myślą pięknieje miła świadectwo z paskiem słowa na wodzy chyba zawiodła biologia tutaj nic nie robili i to jest sztuka jakby nie patrzeć to dzidziuś w drodze :)1 punkt
-
@Klip zjadłam jeden symbolicznie z różą:) robiłam inne ciasto z kokosowej mąki i migdałowego mleka, jajka i gorzką czekoladą, pychotka bez cukru:)1 punkt
-
NARRATOR no, to po maltańsku krótko nie będzie... krówko Boża też... na tym polega tajemnica, jak to jest po maltańsku. po maltańsku całą noc. Po maleńku… maleńka… po maleńku, maleńki…do czwartej:01 nad ranem od 23:59 w nocy...} -za pewnym księdzem powtarzam weźcie kanapki i herbatę bo podróż konikiem po Malcie będzie bez kitu z Miodkiem długa. Doradzał bym, nie słodzenie herbat. Ale zrobicie oczy-wista jak chceta... jak to kiedyś rowerem bez trzymanki - i cha... ha powtarzał nie tylko Błażej ale i Ojciec jego Jerzy poranny zwierz sportowy - z nocnej alkowy do sieni wskoczył-ł dwóch; Ja sen; Ja Pan; Ja druh... kacperek. koperek. zefirek. i fiołek... kefirek. pietruszka. i gruszka - gotowe. koperek. kwiatuszek. kalafior wspaniały. no to się zaczyna po Maltańsku zabawa. [jak ktoś czytał ULISSESA - sztuka ta, jest światełkiem] - wstawka autora sztuka z podziałem na role - typ sztuki ROZKOSZNA - co nie ma takiego podziału?... No to go właśnie stworzyłem. [zaznaczam że tekst powstał w 2011 roku] SUFLER TĘCZA pajęczyna. mucha nie siada! sieć. pająk. pakt między chrześcijany... stan hipnozy ETERYCZNEJ niemal biełey gorączki dostajesz qvo vadis i gwoździe JUDE zejścia pod krzyżem nie odnotowano tylko niewielka iskierka i mucha pęka na pół a głowa boli i pająk w dół w dół w dół Terminator odbudowy podaje napój eliksir miodowy dla Kubusia Puchatka mieszkającego w pokoiku dorosłego już Krzysia kołysze w uniesieniu gorączkowo z bólem niewymownym głowy koń malta spartanie sparta sprite.ani zaczarowana noc GRZYB, BO ANIOŁ: a! w tej nocy kolebka a w kolebce pragnienie a! na biurku kieliszek pod powieką zmęczenie podany bezwiednie bez silnie wypity w głowie zawrót trzy po trzy poeta prądem pokryty noc silna moc silna i rozkołysanie Eternii eterny eteria.est - i jest ci Mój On Zbyszko już jest z napoju wyjętej hipnozy białej gorączki niewinnego bokiem ołtarza roztacza swe kręgi hora tańcząca koch.anki obłokiem świdruje a bok przeinacza obraca na krzyż ...i spoczął w zacisku kleszczy pragnienia teraz sprite.ani drgnie ręką są tylko jego spojrzenia są tylko jego niemoty ziemskiej wyzbyte rozpaczy są tylko jego pragnienia czy ktoś to pragnienie zobaczy? kołacze wrzeciono nić błogo kołacze swym kołowrotkiem księżniczka śnieżka na śniegu zostawia swoje trzy krople podwójną nicią przędzenia na każdym rzędzie uderza niewiele ma do myślenia myśl każdą kołaczą wyprzedza qu.łaczką uderza o spody Rycerz pod Jeźdźcem cwałuje Niedzielne to nie wygody Ona nad nim PANUJE urzędzie w pędzie nie będzie będzie-sz góra dół góra dół Ona góra a On dół dół dół dół Malta Sparta biały koń cwał i galop hop. hop. hop hip. hop. hop cały sad HORTEXU z sokami wieloma owocowymi rozstawion* - [*Róż Stawy] dokoła PUSTELNIK: K.L.E.P.S.Y.D.R.Ą Jego ciało a Jej jeszcze mało ręce Mu rozkłada na najeźdźca wsiada nogi na kont ostry a ręce przybite gwoździe wszystkie wbite krwią skażone razy pęka krew z stygmatu leje się na całun jeszcze tego nie wie dzieje się pomału... Yej maltanki chruśniak Tej malinki usta i już po odpuście! szczawik cały w chuście płotka mała w stawie a ryś na wystawie krwią zbryzgana płotka jabłkowa szarlotka doskonałe skrzela skrzela swoje w nozdrza z braku powietrza nadąża nie nadąża-m pod sufitem w tańcu Frenetycznym Wywijańcu wesele wesoła się wiła płotka poskrzelona powiła uniosła się padła usztywniona siadła spełniona w roztoczu roztoczy obłoczu sadzie z gruszy szoku smaku z pod obłoków soków spadających ogrodów BABI.LON pamiętajcie o nich ogród nie zaginął lecz zmienił obliczę by nikt nie doliczył ile linchy w linchu ile linczi w linczu ile li.czy,w,licu Tak jak cukru w cukrze albo soli w oku piekącego ... ET ETERNA HOSTIA SUNT R.T.NNRA DRNNA ETERNA ET ETERNA DARNA EST ET ETERNA DARNIA SUNT pisk. ONA przykuta do łona. a szczupak spływa i cały od-pływa pozostałość Rana Tej rany kochana. z hipnozy wzbudził dzwonek do drzwi z telefonu skowronek porannej kawy zapaszek niewinnej kwiatka organizm On dziwnie zmyślony zamiera a Ona go rozAnie.la Ach Ela... śniąc pod dźwignęła noc czerwca woda w wannie zaczeka a w.annie niewiele potrzeba w.w.annie niewiele narzekań jedynie pot nocy zamiera. a Koc nocy zostaje siny. Nie nożem, połknąć swej, śliny. Nie możem złapać oddechu. Nie mam siły narzekać! kupała zmyślony kwiat snu paproci bez siny fiolet purpurą wlecze... biel w tym fiolecie bez przyczyny kwiatu bzu tego snu w nie ograniczenie chemii biologicznej niesie biologii eterycznej w lesie fizyki Astralnej matematyki Finalnej F.A. B.M.W u F I F A VOLVO ETERNA NIEWIELE WIDZI LAS SZUMI kupała nocy świetLANEJ NAD MORZEM CZERWONEJ LATARNI OGARNIJ SIĘ NIE OGARNI-..j. skawiński o czwartej zapala. To gasi o czwartej rano jak świt po nocy narzeka Inwokacją widziAną na A nadziewają się wieki IRENA książkę ktoś przysłał samotnie głos mu załamał się w drżeniu serce zabiło stu krotnie płuca zamarły z wrażenia organicznej nie zapomnianej budzącej każdego rana jak zapalenie latarni pobudza do ruchu statki by się o skałę rozmyły i dalej po morzu płynęły biała mewo leć daleko stąd... złoty zamek, złoty krąg... koronkowy bal... Leć tam gdzie Porucznik Sam morze czeka od dziecięcych Skał ps. ANA ANA LENA EJ EJ EJ ANA ANA LENA EJ EJ EJ ANA LENA LENA EJ lej. się deszczu lej. śnieg maja. puszek jasia kłębuszek. okruszek dębu nad szponem, kwiecistym mimo ogromem. smakami; jabłka mięty, gruszki jabłka, czereśni agrestu, brzoskwini pomarańczy. ogończyk herbu Nałęcz - malibu. orgańczyk. malibu. herbu Ogończyk. mleczko z kokosa. nie koniecznie z nosa. owocem nocy biały z niego wymiarr... jabłko - agrsest = narośl. gdzieś za.rostem zarośł. Tryska każdego rana nocą pojawi się znika na imię tej nocy m o n i k a po Staropolsku czy szczerze jak wierzy TAK nie uwierzę Maltańsku słońca bogi których te same drogi w maju się ciała spotkały nic wcześniej o sobie wiedziały za to zapragnęły Tego Jawora Dwóch cieni Tego ostatniej spojrzenia w uścisku potęgi konania na łożu faktycznego doznania smakami; jabłka mięty, gruszki jabłka, czereśni agrestu, brzoskwini pomarańczy. ogończyk herbu Nałęcz - malibu. orgańczyk. malibu. herbu Ogończyk. mleczko z kokosa. nie koniecznie z nosa. owocem nocy biały z niego wywar... jabłko - agrsest = narośl. gdzieś za.rostem zarośł. na dwadzieścia siedem lat taki kwiat co kwitnie raz w życiu na Ostrej Bramie Syrenka czuwa szumik i szuma MONTEX - ich ogrodem HORTEX ich suma dwa plus jeden jeden. jeden. trzy na uli.cy...cy.cy...cecylii Tej świętej od muzyki organów wyklętych patronki organistów wszystkich recydywistów nocnych poetek czytania czuwania i nic do Poznania ich palców piastunka szczera jak żywi to nie umiera jak dojdzie do krzyża to zejdzie jak zejdzie pamiętać będzie w błękitnym fiolecie ostatniego omamu w mózgu szmaragdowych szałów prowadząca w odpowiednie klawisze co dusza powinna usłyszeć co może usłyszeć ta Dusza Tej Telimeny Tadeusza Tej zosi nocy poślubnej niewiele zmienia nić wrzecie wrzeciono przędzi się w przędziwie prawdziwie to jest prawdziwe w pędzie a jakiś bies wciąż powtarza ... Mi ... PRĘDZEJ ... Ja wysiadam. Tu na tej stacji. A Ekspres Odjeżdża zwłaszcza ten TELE... uuuuuf gwiazd i tory zwłaszcza że, bez zapory zwłaszcza, że bez blokady oj radek, nie daję już rady! zamieram pod tym ciężarem za dużo słów jak na co dzień pozwól odpocząć mym oczom już nie dręcz daj już odpocząć, ZACZAROWANA MALTA ZACZAROWANY SPARTAN ZACZAROWANA NOC IMBECYL: ZACZAROWANA MARTA ZACZAROWANY SPARTAN ZACZAROWANY KOŃ ZACZAROWANY POETA ZACZAROWANY MAJ POD *** KOBIETĄ ZACZAROWANE UCHO słonia DWA KONIE PO BETONIE DWIE GRUSZKI W SADZIE POD BLUZKĄ JABUSZKA I MOKRE CHLUP DO ŁÓŻKA ...nie przespać jednej nocy to drugiej na pewno się zaśnie... musiał bym tele-pizzy odpisywać czy jest ktoś niżej ode mnie na tym łez padole? ZACZAROWANY POETA ZACZAROWANY W MAJU POD KOBIETĄ ZACZAROWANE UCHO śledzia IMBECYL DO POTĘGI: z drewna konik na biegunach zwykła huśtawka nie wielka dziewczynka a rozkołysze rozczula rozbawi. pajęczyna...w muchę a ania nie słucha... lecz siada. {młode wilki pytały. a stary wilk odpowiada. gogle. winamp sercz AVG czy inne wyszukiwarki filtry pley które ogarniają Malte i Spartę i Trojan...będziesz wiedział jak to jest po Maltańsku tylko uważaj bo Ci się spełni. Ja nie byłem np. ciekawy i się Malibu napiłem. Nie żebym narzekał... ale, tak w każdej bajce jest jakieś ale... Tak samo jak na Malcie, Maderze czy Maderze... [Neybosa, mój szef z Maca - wylotówka na Poznań stolica] nie wierzysz? uwierzę.} FRASZKA IGRASZKA ZABAWKA BLASZANA PATA TAJ PATA TAJ Aldona? Kiler?? To Ona kiler? a siarę obległy dreszcze i wrzeszczy jeszcze nie leszczem wąski swym wężem zatacza kręgi górskiego rogacza szprotka przeinacza A Pesety Kolumbijskie nie czy.lij-skie iks przynosi KTOŚ PO IMBECYLU: URATOWANI PRZEZ DZWONEK TAM BYŁO INACZEY DZWONKIEM BYŁ SKOWRONEK A DŁONIE W ROZPACZY Przykuty pragnień swych słowami na białym krzyżu Twego ciała duszę mą ciernie uwieńczają schyliwszy głowę z wolna konam Ja Jako Judasz Iskariota za Twój namiętny pocałunek na dreszcz wybrałem się konania Ach, mi Pasuje ta Golgota! ----------------------- PASJA MĄ KRZYŻ. zejść czy nie zejść o to jest pytanie. zejść, dłużej CI w niepewności zostanie. zejść czy nie zejść o to jest pytanie. zejść więcej mej klątwy się Tobie dostanie. zejść czy nie zejść i objawić swe pragnienie zejść wszak to NIE tylko nocne wspomnienie. e-e zejść czy zejść z mej duszy powłoką. zejść gdyż zawsze każda zwłoka zbyt ogromną zwłoką zejść czy nie zejść nocą niespodzianą? zejść i Nocą, zejść i Raną! ą-ą zejść czy zejść dzisiaj nocą niespełnioną. zejść gdyż najpiękniejsza śmierć cierniową koroną uwieńcza dzieło purpury zaprawionej kasztanem wiele to warte. wartą na warte. "trzecią kqartę" pszenicy za denara. dwa wróble. trzy asy. astry - kaseta. ostRy. rachunek z kolejnego rymu wyrosły ciernie korony na skroń umęczoną. osty na czoło i zgony! wesoło. ocet podchmielony. nieprosty. za to zarośla i brody. krasnobridy. krasnaLbez brody. krasnostawie na wystawie. rybie bez stawie. ą-ę KONDUKTOR NA KOLEI CO MA NIE PO KOLEI: XIII stosunek JOLANDA. kareta z Herodem Familianą i córką Herody Filipa... ETERIA. ETERNA. EST. ą-ą-a ETERIA. ETERNA. EST. daj mi głowę Jana Chrzciciela na misie. ZA TAŃ CZYSZ DLA MNIE JESZCZE RAZ> NIE JE DEN RAZ< AŻ ZA CZNIE SIĘ NASZ BAL NA ZIE MI I SKIERKA BŁY ŚNIE NAM O PO LA FAL ZSTĘPUJĄC ANNO DOMINI NA ZIEMIĘ NOWY WIEK. kompilacja LUSTRZANA LUSTRO ...Bo, czy Ja Jestem - czy mnie nie ma... w to mogę uwierzyć. Patrząc w Lustro, nic nie widzę, poza dziwnym zbierze-m. Jestem chyba pajęczyną złapaną w nieszpory, no bo przecież nie wiedziałem, co znaczą te zmory! Lustro życia mego pękło pod ciężarem winy. Nigdzie szukać jego kary i-kary z dziewczyny*. A dziewczyna* uzdrowiona Radością, przebaczy. Przecież, więcej miłość znaczy... niż nienawiść* znaczy! Biegnąc lasem sulemitki, Pieśnią nad Pieśniami, połączeni w bezmiar świateł, zawsze tacy sami1 punkt
-
To prawda, bo przeszli szkołę życia. Mniej się uczyli. Zatem mieli więcej czasu na bezcenne w tym wieku relacje. Oczywiście jakieś minimum obowiązuje, żeby nie zostać na drugi rok tej samej klasie, bo to też jest dość przykre przeżycie. Obecnie niektórzy rodzice przykładają zbyt dużą wagę do formalnej edukacji swoich dzieci. Powoduje to, iż one prawie cały czas się uczą i nie mają czasu na relację z rówieśnikami. I potem jest im trudno z uczuciami w dorosłym życiu. Ja staram się to tłumaczyć, ale jakoś tak nie do końca ze zrozumieniem. Ale tutaj na forum to widzę, że wszyscy ten temat czują, co mnie cieszy. Dziękuje za serduszko.1 punkt
-
Chciałbym cię zaśpiewać od nowa Lecz zachować melodię i słowa Może tempo zmienić, staccato Akcent rozmieścić różnie - piosenko.. Byś szła jak dawniej doliną Na ramionach lekko włosy nosiła Oglądała się na mnie śmiejąca Była rumiana marząca - piosenko.. Chciałbym napisać ciebie raz jeszcze Teraz już wesołym wierszem Przestawiłbym tylko rymy Aby na wschód zachodziły - piosenko... Szłabyś jak dawniej doliną Na szyję włosy spuściła Skałom śmiech rozesłała Tak szłabyś znów ze mną - piosenko...1 punkt
-
@Rafael Marius Ciekawy wiersz:-) Nieraz w życiu lepiej radzą sobie Ci, co mieli gorsze oceny.1 punkt
-
rodzina pączków jest dzisiaj ach szykuje im się tłuste am am pani pączkowa i pączuś mąż też małe pączki nie idą stąd spieszą tu dziadki pączki stare co jadło niosą mniam wspaniałe czują zapachy swym nadzieniem pieczyste nęci powonienie tęsknią tak bardzo nie chcą czekać żeby skosztować cud człowieka lecz zwykły chruścik rzecze słusznie możliwość zatruć mięsem w lukrze1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Marek.zak1 To jest nas dwóch. U mnie też tak było. To taki wspomnieniowy wierszyk. Mnie się z perspektywy lat szkoła kojarzy głównie z relacjami. Dziękuję za polubienie.1 punkt
-
@ais Rzeczownik, rodzaj męskozwierzęcy tak jakby... 😉 Z drugiej strony kasa i słodkości, i skojarzenia tak jakby konsumpcyjne się nasuwają, ale do 22 milczę na ten temat i żeby nie było... 😂 Że no, cóś nie tak napisałam znów 😂1 punkt
-
więc pójdę do piwnicy przyniosę sobie dżemik z truskawek może z malin z radością sobie zjemy jest kompot czereśniowy i w cukrze stoją wiśnie w lecie przetwory zrobię w jaki sposób pomyślę do gruszek przypraw dodam by do kaczuszki były słoiki opisane by się nie pomyliły ...1 punkt
-
Wczoraj, 15 lutego obchodzony był Światowy Dzień Hipopotama Plus za wierszyk o tym groźnym grubasku🤗1 punkt
-
Oj, tam! Wszystko się ułoży, tylko bądź pozytywnie nastawiony peelu :)))1 punkt
-
Limeryki są dosłownie o wszystkim, to powyżej naprawdę nie jest żadnym wyczynem. Świetny przykład jest np. ten (niestety nie znam autora): Ekstremalny zoofil w Stambule do alkowy raz wziął tarantulę i spędzili czas błogi. Ogoliłabyś nogi? - spytał potem nieśmiało i czule.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne