Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 06.01.2023 w Odpowiedzi
-
Żółwik Karmelek powolny wędrowniś Nie mógł nieszczęsny na czas nigdzie zdążyć Wolnym, mozolnym poruszał się marszem I przez to biedaczek się spóźniał zawsze Raz wszystkie zwierzęta czas wolny miały I razem do kina na film się wybrały Karmelek też poszedł, lecz żółwim tempem Gdy dotarł, to kino już było zamknięte Gdy lew go zaprosił na swe urodziny To szedł nieboraczek ze trzy godziny Dodreptał na siódmą, lecz było już pusto Impreza skończyła się bowiem przed szóstą Raz chciał się w sobotę na mecz piłki wybrać I szedł z wielką radością by turniej wygrać Choć świetnym piłkarzem był nasz Karmelek Na mecz się spóźnił bo doszedł w niedzielę Gdy na wesele się wybrał zająca To zgubił się biedak po drodze na łące I znowu się spóźnił jako jedyny Tym razem o cztery okrągłe godziny I tak to już było z żółwikiem Karmelkiem Okazje niestety mijały go wszelkie I chociaż próbował się spieszyć nieborak To zawsze docierał do celu nie w porę Samotny I smutny był przez to Karmeluś Przyjaciół miał bowiem zupełnie niewielu Nikt cierpliwości nie miał wciąż czekać I przez Karmelka ze wszystkim zwlekać Aż raz żółwik spotkał ślimaka pod lasem Co tak jak i on nie nadążał za czasem I wielce się razem zaprzyjaźnili Bo równie powolni, spóźnialscy byli Autor: Adriana Gawrysiak4 punkty
-
Bliskości objazd z pierwszeństwem lęku miłość spowalnia wygody znawcom za cztery ściany kupiona pustka pieśnią usypia tęsknego wdzięku Jedynek cienie na kwiatach losu samotnej łąki wśród puszczy miasta z kopczyka kreta niepewnym gestem snuje się obłok wątłego głosu Na rysie listek żywy wiosenny papuga wróży dwoistość roli heretyk skupił myśl na chwili dzieci parami idą do szkoły4 punkty
-
Czasem jestem taka przezroczysta Z nieoczywistym zapachem Szarego mydła Na śliskiej podłodze Z rozpiętością ciała na długość autostrady Naga i całkiem bezwstydna Leżę Z pianą z szarego mydła Nad głową przekrzywiona aureola A ja z powagą króla Ludwika Z filiżanką kawy w dłoni Siedzę bez ubrań Na mokrych włosach - popiół niewidka Siedzę upaćkana w mętnych burzynach Czasem jestem taka nakręcona W falach miękkich mydlin Jak ocean Z szarego mydła zrobiona Gdy droga na górę W dół prowadzi W czystości niepewnej Wieczne sidła ze stali Na wannę się wspinam Łamiąc z piór gołębich Przemoczone skrzydła Czasem jestem taka przezroczysta4 punkty
-
Pamiętam cię i twoją białą koszulę Białą jak śnieg I usta jak truskawka czerwone Zaciśnięte w wąską kreskę Pamiętam cię I to spojrzenie wydłużające moje rzęsy Kruczoczarne I spłycające oddech I jeszcze te marzenia - niebieskie Pod kolor tęczówek twoich Misternie malowane Na moim ciele Pamiętam ciebie Jak za mglistym parawanem Wiesz Pamiętam jeszcze odrobinę Twój zapach i gładkość dłoni Piegi na nosie Matko, jakie one były boskie! Wzdychałam do nich jak to nastolatka Odrobinę żałośnie Pamiętam cię Dobrze pamiętam przecież Ciebie z tym aksamitnym głosem. Siedzisz mi w uszach I w głowie Zapomnieć o tobie trudno Odkładam to ciągle na potem Pamiętam cię Tęsknię od dawna na próżno Tęsknię bezwzględnie Bezgłośnie4 punkty
-
Mówili że kiedy się zakocham Przestanę myśleć Nonsens Ja wciąż o tobie myślę Mówili że rozum mi zwiotczeje Emocje soki wycisną I krwiobieg wysadzą W powietrze Mówili że kiedyś odejdziesz Albo ja odejdę Bo nic nie trwa wiecznie Mówili mi A to wszystko brednie Mówili mi Gdy ja już śniłam o tobie dawno W noce parne Leżąc zwinięta w embrion W zwiewnej za krótkiej sukience Mówili mi Uciekaj od jego spojrzenia czym prędzej Lecz za późno3 punkty
-
Gdy śmierć umrze nikt nie będzie płakał otworzą się drzwi za którymi uśmiech a myśli oraz sny nie będą już tak bolały Gdy śmierć umrze na jej mogile nie będzie bzu tylko czarny krzyż mówiący tu leży koniec trudnych krzywd3 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
Nie jestem myślicielem, by wymyślać, Nie jestem sędzią, by osądzać innych, Nie jestem też strategiem, by obmyślać I planować życia osób niewinnych. Nie jestem władcą świata, by podziwiać Swoje najbłahsze rzeczy, które czynię, Ani też niewolnikiem, by wydziwiać Tym, co dla siebie pragną mieć świątynię. Nie jestem wielkim mówcą, aby mówić - - Czy raczej krzyczeć - jakże powinno być, Ani też filozofem, by się głowić Jakąż to drogą człowiek powinien żyć. Nie jestem warty blasku nieba nocą, Ani też słońca nad mym horyzontem, Kiedy całą mojego życia mocą Jest me pytanie, co będzie z mym kątem. I dość mam wszystkich sądów, myśli, planów, Smutku, euforii, niemocy i panów. Dość mam o siebie dbania i bycia sam Pośród znajomych, bez spojrzeń, które znam. I gdy dość mam wszystkiego, co jest moje: Chęci, niechęci, rzeczy, które broję, Chciałbym wrócić tam, skąd przyszedłem na świat, Aby znów pojąć - cóż ze mnie jest za kwiat...3 punkty
-
zbudzeni do życia wśród mgieł opadających, na graniach gór wysokich; radość istnienia do serc przenika; zapachem zielonej kosodrzewiny nasycamy płuca- żyjemy3 punkty
-
Zachód wpada we wschód niczym kamień do wody. Głębokiej jak piekło. W nim niebo rozpostarte przegląda się nieco zdziwione swoim upadkiem. To mógłby być początek, ale to zbyt proste, są tylko szyby w oknach. Tak brudne, że nie odbijają światła. Wszędzie matowo, aż oczy bolą od poszukiwań drogi do wyjścia. Prowadzi ku następnym pomieszczeniom pełnym majaczeń i przekłamań. Prawdopodobnie nie ma sensu iść gdziekolwiek i kiedykolwiek. Odwieczna zagadka koła czasu. To mógłby być koniec, ale to zbyt proste.3 punkty
-
Na środek jeziora Cię zabiorę Łódką, kajakiem, w-rowerem Tam wszystkie historię opowiem Byś mogła być w końcu, moim Niebem Przyznam się do moich błędów wypytam Ciebie: czy znasz pokutę? na myśli mocno rozbiegane i serce młode choć pokłute Poznasz Tam moje - blizny czasu Co dla mnie ważne i co było Serce Ci moje na dłoń położę i spytam Ciebie: czy to już Miłość?2 punkty
-
za horyzontem baru zaczyna się nasz świat smaków zawirowań przelewów wstrząśnięty uśmiech barmana odpowiada każdemu życzeniu kolejka gotowa do odjazdu w takt sypanego bilonu budzi w nas chęć życia podwójny mistrz ceremonii żongluje jak zwykle naszym ego po zmroku nie odpowiada już na pytania marzy o łąkach i lasach dziewczynie spacerze i gabinecie figur woskowych nawalonych klientów2 punkty
-
-Mistrzu, żona chrapie, czy wiesz coś o sposobie? -Spać trudno, lecz masz pewność, że wciąż jest przy tobie.2 punkty
-
- Nie trzeba zeskrobywać tynku ze ściany – Heniek skrzywił się znacznie, na samą myśl o tym jakie to musiałoby być nieprzyjemne – już lepiej ją zaszpachlować, odświeżyć i zamalować. - O czym ty pleciesz? Masz pomysły jak archeolog na myśl o starej kamienicy, a to nie jest kamienica, to zwyczajna wiejska chałupa, do tego kryta strzechą. Słońce stało w zenicie, żar okrutny osadzał się kroplami potu na czołach obu mężczyzn. Tam - zaledwie kilkaset metrów dalej, staliby w cieniu rozłożystych dębów, ale nie było czasu na zmianę stanowiska, przecież obaj się spieszyli, a może po prostu chcieli uniknąć dłuższej rozmowy lub chociażby skrócić ją do minimum. - To i z dymem puścić łatwo, bo komu tego szkodować? A przecież zawsze znajdzie się ktoś kto poratuje, pomoże, nauczy. Może za kilka lat się ustatkujesz, żona, dzieci, jakaś praca... - Heniek, ty to jesteś optymista, lubię cię i nie każ mi zmieniać zdania na swój temat Gadam? Ano gadam, taką już mam naturę, ostrzegam – ciągnął Paweł - niechby tam nikt nie wchodził, bo nędza. Świata nie zmienimy, siebie ino możemy. Tu, na odchodne podał dłoń koledze i z nieskrywanym zadowoleniem poszedł w swoją stronę. Zapewne na cmentarz, bo i kierunek się zgadzał i jego nastrój, jak zwykle pełen garnek goryczy nagotował więc z nim idzie. Paweł nigdy nie pogodził się ze śmiercią Zośki, miłował ją jak nikogo na świecie. Ale ona umarła i od tego czasu z każdym problemem szedł na jej grób, żeby w wielkim monologu przedstawić swój plan. Ludzie widzieli, że czasami stał tam nieruchomo całymi godzinami, jakby oczekiwał jakieś odpowiedzi, może nawet ją otrzymywał, bo po takich wizytach podejmował niezwykle trafne decyzje. Ola za to oczy miała żywe, zagmatwane co prawda w pastelowych barwach. Na niebo spoglądała, gładziła trawy, układała świat w nowe obrazy. Kiedy pytał skąd taki pomysł, zazwyczaj mu odpowiadała, że kolory się nie dogadują z tonem jego głosu, że chciałaby go choć odrobinę zaczarować, bo tak twardo chodzi po ziemi, że kwiaty zaczynają spoglądać w dół szukając swojej w tym tętencie winy. Co ona widzi w Pawle? A co może widzieć człowiek zakochany, który ściągnął okulary i próbuje czytać najmniejszą z czcionek, bo własne potrzeby? A kiedy tylko zaspokoi ich krztę, jest pewien, że znalazł drogę do raju. Heniek od dawna podejrzewał, że Paweł żyje w dwóch światach. Co zasadza w nim Ola, to zjada nieobecna ciałem, a żyjąca w Pawle wspomnieniem Zośka. Niby taki porządny związek, układni ludzie, bez kłótni i oszustw... tylko po co ten cmentarz? Zamyślenie prowadziło Heńka po kolei, przez wszystkie stagnacje, co to się wdarły do wsi. Idąc wyliczał więc: jednym przypada kamień przy płocie, drugim wieczne zdrowaśki, trzecim rozlatująca się obora i kury na jabłonce. Każdego dnia od nowa, ten sam widok trzeba oglądać, ale do kroćset nie można zmarłych i żywych trzymać w jednym pomieszczeniu! To niezdrowe, zaraza się porobi! Jedna kobieta odeszła w zaświaty, a ten drugą sam wygania, wszystkich po wsi nastawia, żeby mu pomagali. Chociaż... a może ta Ola lubi być powietrzem, przecież maluje siebie ciągle w zieleniach stojąc nad sztalugą. Dobrali się jak Stach do wina i razem też się obalają. W głowach im wiruje kiedy w trójkę, bo i Paweł i Zocha i Ola... a może tej Oli nawet nie ma, tak jak Zochy. Zostaje więc tylko Paweł. Paweł i jego powietrze zatęchłe, jego chata kryta strzechą, a jednak murowana, ta o którą zabiega i którą zaniedbał. A mówi, że sam siebie zmienia na lepsze. A niech to... co za smętna nuta.2 punkty
-
Wyciągnąłem broń z kulą śmierci. Panika i bezdech ogarnęły, martwe ciało. Ale czy faktycznie już martwe? Policzyłem do trzech sekund. Kiedy byłem szczęśliwy. Zamieniłem wspomnienia w lustro. Strzeliłem do siebie. Umarłem, ale nie do końca. Usłyszałem odpowiedź. Zabiłem swoją duszą, ale nie ciało...2 punkty
-
przymarzł nasz dotyk jak w zimie stulecia głęboko pod skórą nie czuję już tak samo mrużę oczy rozbrajam pod powiekami arsenał szepczę twe imię by poczuć w ustach przebiśniegi przyjdzie nam odtajać lub skostnieć w sobie2 punkty
-
Zakochany do szaleństwa Zagubiony w własnej głowie Dobre słowo nie pomaga Zrozumienia nie ma w mowie Brak empatii z każdej strony Nawet ksiądz już nie pomaga To dokładnie odzwierciedla Jaka jest miłości waga2 punkty
-
Nim się poskarżę w progu na wściekłe Świata krawędzie, które orały Grzbiet, gdy sił resztką do niej wracałem, W oczach mych dojrzy, cokolwiek rzekłbym. A co widziałem i co ze wstrętem Pod powiek wiekiem zmęczonym cisnę, Wydłubie, na dnie zostawi iskrę, Ust łagodzący położy stempel. Niech mnie pancernej piżamy miękka Przystań zatrzyma na szeptów cumie. Tam w szczerby muru choć palec wsunę, Na westchnień hejnał forteca pęka.2 punkty
-
Są uczucia chwytające za gardło nie mają posmaku spełnionego marzenia ani gładkości aksamitu delikatności jedwabiu raczej siermiężną szorstką materię udręki rozpryskują się jak strzaskane lustro na tysiące nieszczęść każde wpada do oczu i nie wypływa z żadną łzą mówią weź się w garść nie roztrząsaj nie wspominaj przebacz to po chrześcijańsku nie przeprosili nie ma odwetu ni sprawiedliwości zemstę zostawili sobie bogowie mają czas rozkoszują się tym codziennie i nigdy im nie zabraknie mają swoje igrzyska jedne urządzają dla ofiar drugie dla katów ale zabawa zawsze jest przednia2 punkty
-
Cały czas przez tę jakże niełatwą wielowiekową historię osobliwych dziejów są tutaj całe grupy, które notorycznie mają w plecy, gdy tymczasem – na zdrowy rozum – powinny być bardzo mocno i bardzo daleko do przodu. I wcale nie mam tutaj tylko na myśli tych najsprawniej piszących. Warszawa – Stegny, 06.01.2023r.2 punkty
-
Na Rusi dalekiej przed wieloma wiekami, Wyłaniały się z mroków nocy tatarskie zagony, By mordy, zniszczenie i grabieże szerzyć… Przeszywającym błogi spokój tatarskiej strzały grotem, Trawiącym wszystko wokół łaknącym żertwy ogniem, Dorobek wielu pokoleń pożogami spopielić… Gdy bezlitosne szturmy tatarskich zagonów, Odbijały się od murów kasztelańskich zamków, Kierowały się ku odległym drewnianym cerkwiom… Dla palącej wewnętrznie żądzy łupów, Zaklętej w tysiącach nocnych napadów, By otulone nocnym mrokiem okrasić pożogą… Zapłonęły cerkwie na Ukrainie, By dzikich stepowych Tatarów stać się łupem, Z kosztowności wszelkich bezwstydnie ograbione, Na pastwę płomieni niebawem wydane, Gdy srogie tatarskie strzały, Zwieńczone ostrymi żelaznymi grotami, Drewniane ściany starych cerkwi przeszywały, By w poczynionych wyżłobieniach zarzewia ognia pozostawić, Maleńkimi płomykami wielkie pożary rozniecić, By ku gwieździstemu niebu buchając się wzbiły, Gdy w blasku księżyca płomyki maleńkie, Jęły przeradzać się w coraz większe, Z czasem gwiazd skrzących niemal sięgające, Tym straszniejszy nieokiełznany pożar, W wnętrzu niejednej wielowiekowej cerkwi rozgorzał, Pozostawiając z czasem jedynie zgliszcza dogasające… Zapłonęły cerkwie na Ukrainie, Oślepiając jaskrawym swych pożarów blaskiem, Zasnute pomroką dziejów wieki minione, Bólem i cierpieniem dziesiątek tysięcy Rusinów naznaczone, Gdy począł wkrótce trawić bezlitosny ogień, Modrzewiowe ściany cerkwi mchem otulone, Wwiercającym się w nie przeszywającym je żarem, Sięgnęły i zuchwałe ognia języki, Baniastych kopuł kilkusetletnich drewnianych cerkwi, Krytych artystycznie ociosanym gontem, Na drewnianych dachach wielowiekowych cerkwi, Zatańczyły z złowieszczym śmiechem straszliwego ognia płomyki, By w trawiący wszystko pożar się przerodzić, Pośród czarnej mgły ciężkich obłoków, Wijących się przeraźliwie kłębów dymu, Dziedzictwo wielu pokoleń bezlitośnie spopielić… Płoną cerkwie na Ukrainie, Trawione tatarskiej nienawiści ogniem, Krwawej i okrutnej wojny będącym zarzewiem, Zgliszcz i pogorzelisk jasnym zwiastunem, Potoki iskier się rozsypywały, Z artystycznie zdobionych kopuł modrzewiowych cerkwi, Na tle smolistego nieba deszczem złotym, Na rozłożyste dywany traw zielonych, Wieczorną rosą okraszonych, W zapomnieniu w mrokach nocy dogasającym, Walące się z hukiem drewnianych cerkwi stropy, Na liczące wieków wiele sosnowe podłogi, Wśród ognistych kłębów tysięcy iskier złotych, W nadpalonych podłogach wybijały dziury, Sięgające zdać by się mogło piekielnych czeluści, Wzbraniające zarazem dostępu do ikon świętych, Płoną cerkwie na Ukrainie, Strzelającym w nocne niebo czerwonym ogniem, Sypiącym wciąż nieprzebranych iskier zamiecie, Spadających na zroszoną krwią pomordowanych ziemię, Przerażający widok łun na nocnym niebie, Z miejsc gdzie dotąd majaczyły o zmierzchu cerkwie, Przeszywający do szpiku kości dojmującym strachem, Niewinnych i bogobojnych Chrześcijan dusze, Niegdyś w niemowlęctwie Wszechmocnemu Bogu ofiarowane, W płonących dziś cerkwiach prawosławnym Chrztem… Złocone, zabytkowe, misternie zdobione zwiezdice, Poczęły trawić szalejących pożarów bezlitosne płomienie, By stopione wpiły się wrzącym mosiądzem, W z najszlachetniejszego drewna rzeźbione stoły ofiarne, Pozostając z nimi już na zawsze złączone, Mocą ognistych płomieni nierozerwalnie zespolone… Płoną cerkwie na Ukrainie, Trawione wielkich pożóg bezlitosnym żarem, Pozornie tak bezbronne, samotne i opuszczone, Naprawdę zaś Maryi nadprzyrodzoną opieką otoczone, Woskowe, smukłe, cerkiewne świece, Żar wielkich pożarów stopił bezlitośnie, Przy jaśniejącej księżyca pełni, Zmieniając je w lepką bezkształtną masę, Z srebrzonych świeczników bezładnie spływającą na ziemię, By zawrzała niczym ukrop w morzu płomieni, Gdy pierwsze ognia płomienie, Poczęły muskać świętych aureole, Rozmazując barwy wielowiekowych ikon, Wielobarwne farby smugi, Z złoconych ikonostasów spływać poczęły, Tak podobne łzom krwawym pierwszych męczenników… Płoną cerkwie na Ukrainie, Ognistym żarem gorejące bezlitośnie, W morzu ognistych płomieni trawione, By zimne ich popioły wiatr rozwiał o świcie, Zabytkowe, setki lat liczące antymisy, Przeszywały trzaskające z pożarów iskry, Choć niewinnie skrzące ostre niczym brzytwy, Wypalając wyzierające z nich dziury, Otoczone tak licznie czarnymi obwódkami, Niczym świętych lica złoconymi aureolami, Jedynie konsekrowanej Najświętszej Prosfory, Nie ośmieliły się tknąć ognia języki, Choć bezrozumnym żywiołem jedynie będące… W całej swej niszczycielskiej sile, Z wszystkiego wokół czyniącej swą żertwę, Obecności żywego Boga w Najświętszym Sakramencie się lękające… Płoną cerkwie na Ukrainie, Spowite czarnym gryzącym dymem, Będącym zarazem płóciennym katowskim kapturem, Dla bezlitosnego kata jakim jest ogień… Drżą w posadach ukraińskie cerkwie, Od ech niedalekich wojny straszliwej, Zbierającej dnia każdego żniwo krwawe, Pośród mężów i niewiast świętej wiary prawosławnej, Wypełniając Ich mogiłami zbroczoną krwią ziemię, Naznaczonej niegdyś tatarskimi najazdami Rusi średniowiecznej, Jak płonęły cerkwie Ukrainy przed wiekami, Obracane w popiół niezliczonymi tatarskimi najazdami, Tak współcześnie płoną i na oczach naszych, Chwytającym za serca widokiem straszliwym, Grozą swą nieomal rozum odbierającym, Przepełniając nas strachem z ekranów telewizorów plazmowych… Zanieśmy do Boga rzewne pacierze, By nie płonęły już więcej Ukrainy cerkwie, By strawione ogniem zostały niebawem odbudowane, Z pierwowzorów najdrobniejszych detali wiernym odwzorowaniem, By nie płonęły więcej cerkiewki stareńkie, W tajemniczości swojej tak niewysłowienie piękne, Z pieczołowitą starannością przed wiekami wzniesione, Wobec ognia żywiołu tak samotne i bezbronne, By mogły swym pięknem cieszyć, Oczy całego świata ludzi, U wielkich artystów inspirację wciąż budzić, Zbawieniu ludzkich duszy jak przez wieki służyć, By straszliwej wojny koleje, Oszczędziły choć prastare wielowiekowe świątynie, Niekiedy czasy wielkich kniaziów pamiętające, O tajemnicach przeszłości wciąż wiele powiedzieć nam mogące… -------------------------------------------------------------------------------------------- Zanieśmy do Boga rzewne pacierze, By nie płonęły już więcej Ukrainy cerkwie, By strawione ogniem zostały niebawem odbudowane, Z pierwowzorów najdrobniejszych detali wiernym odwzorowaniem... https://wiadomosci.cerkiew.pl/news.php?id_n=44872 punkty
-
2 punkty
-
chmury na niebie zwieszone po horyzont pośród pól studnia ku szarości dnia wyłania się tapeta brzozowy lasek2 punkty
-
Odchodząca noc, budzący się nowy dzień, rozmyte kolory. Zapach kwiatów, pachnący wczesnym rankiem las. Ptasi koncert, siedzący przy fortepianie muzyk. Wytwór wyobraźni, ingerencja siły nadprzyrodzonej, może prawo nauki. Ktoś namalował, inny dodał dekoracje, wszystko do siebie pasuje. Zawsze za daleko, niczym horyzont zawsze przed nami.2 punkty
-
pojąć człowieka człowiek nie może pojąć Boga lecz mrówka może ugryźć człowieka a człowiek może Boga pokochać1 punkt
-
których nikt nie czytał nawet ja są tajemnicą ledwie przeczuciem pierwszym dotknięciem doskonałe póki przeze mnie nie przejdą1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
wierzysz a może nie wierzysz nie pytam nie odpowiadaj czy okazja jest właściwa żeby lecieć na tej fali ktoś śpiewa ty nie musisz ktoś się dzieli opłatkiem ktoś drzewko w domu ubrał ktoś ma dwanaście potraw ty nie musisz tak robić wierzysz a może nie wierzysz w to że dobro się odradza jaką myśl dziś pielęgnujesz nie nazywając jej wcale ktoś przyśle ci życzenia albo wzruszający film nie spyta o wyznanie bombkami zarzucając co takiemu odpowiesz wierzysz a może nie wierzysz zdrowie radość miłość przyjmiesz na pewno za próg nie wygnasz w końcu też jesteś człowiekiem Przy okazji świąt życzę tu obecnym, aby im się układał: szalik do szyi, uśmiech do twarzy, sens do pracy, radości do życia, więzi do rodziny i kochanie do miłości :)1 punkt
-
1 punkt
-
Treść na tak🤗 Nie rozumiem tylko tytułu, bo kojarzy mi się z Pinokio, którego ostatnio oglądałam. Może chodzi o korzeń... 😁1 punkt
-
1 punkt
-
Dziękuję za pozytywną ocenę i polubienie. Słowo singiel w swoim pierwotnym znaczeniu oznacza, iż ktoś decyduje się na samotność z wyboru. Jednak często mogą się pojawić pewne niechciane uwarunkowania tej decyzji. Pustelnik może mieć bardzo trudny charakter i po kilku niepowodzeniach w związkach decyduje się na singlizm. Inny anachoreta z kolei może uważać, iż wszystkie wartościowe osoby są już dawno zajęte, zatem zbyt późno by szukać. Spotyka się eremitów, którzy wierzą, iż małżeństwo jest tylko po to, żeby mieć dzieci, a oni z różnych przyczyn ich posiadać nie mogą, zatem wybierają podróż przez swój los w pojedynkę. Moje życie było takie sobie w kratkę. Raz w pojedynczo, a raz parami. Jedno i drugie ma swoje plusy i minusy. Sumarycznie, z moich doświadczeń, bilans wychodzi na zero.1 punkt
-
@Rafael Marius A niech to… muszę zamówić nowe okulary 👓, bo widzę to: co chcę widzieć, zamiast tego: co jest napisane jak wół. 🐂 Przepraszam za tę gafę. 🙏1 punkt
-
@iwonaroma To jest tak: albo to się robi, albo o tym się pisze; na dwie rzeczy równocześnie nie ma czasu. 😊 Co wolisz❓1 punkt
-
Najbardziej podoba mi się ostatni wers, bo brzmi optymistycznie i wyznacza prawdziwe przesłanie wiersza. Tytuł przewrotny, bo rozłamać można związek małżeński, ale singla? A tutaj zalałeś: Lotos nie kwitnie na łące tylko unosi się na wodzie, widziałeś kiedyś w naturze? Pozdrawiam. 👋1 punkt
-
@Rafael Marius Trafne i ładnie napisane. Nie mógłbym być singlem, ale podobno, niektórzy z nich są szczęśliwi.1 punkt
-
1 punkt
-
@Cor-et-anima Jest taki odcinek "Kiepskich", gdzie Boczek twierdził, że Święta obchodzi codziennie. Oczywiście dlatego, żeby się nażreć. Może to dobry pomysł? Pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
Zajmujące, szczególnie wewnętrzne monologi, ale tego zdania nie rozumiem: Pozdrawiam. 👋1 punkt
-
Miłość bliźniego jest od święta; najgorsze zostawiamy na ponury poniedziałkowy poranek. 🌧️😞1 punkt
-
i znów nie pamiętasz hasła przesuń nas w prawo wszyscy mamy ten sam dziedziczony pęd do samozagłady kiedy dzwonią myśli nie odbieram w urwanej wyobraźni reanimuję kobiety z serduszkami na ustach i ustami w kształcie serduszek przez wiele lat ten sam sen idę po śladach i oddalam się ponownie o kilka nocy w przeciwnym kierunku1 punkt
-
Kalkuracja Po co w życiu radość? Miłość? Bądź jak bałwan. Żyj na zimno. Marzenia ściętej głowy Chciałby bałwan z bałwanki zrobić gorącą kochankę Ona jest już gotowa. Straciła dla niego głowę. Postanowienia noworoczne Chciałaby być zdrowa, młoda... Jak co roku - leje wodę. Przyziemna BałwAnka Marzy jej się lekko pląsać. Uziemiona - więc ma dąsa. Aby do wiosny, czyli bałwany polityczne chciałby jeszcze wiosną, latem coś zarobić lecz, na szczęście, spłynie z błotem pośniegowym1 punkt
-
Gdybym napisała że nie czekam To bym skłamała Czekam Czekam na twoje czekanie Wciąż na nie czekam1 punkt
-
przede mną droga pobliskie lasy kuszą chwilą wytchnienia leśne ostępy opadły mgły poranne goni mnie echo szarówka w lesie wciąż jestem realistką którędy droga zaciszny kącik stale pachnący lasem ukoi myśli zapach choinki z jej żywicznych gałązek spadają szyszki w koszyczku szyszki rozsypują nasionka namiastka lasu1 punkt
-
Mysz siedzi w cieplej norze… i gnuśnieje. * Przestraszony Elemelek skorzystał z sąsiedzkiej pomocy. Schował się w skrzydłach sowy.1 punkt
-
@Pan Ropuch Nasza przyszłość, wypisz-wymaluj! Foto cudne, znajduję pewne podobieństwo do siebie XD Do siego!:-)1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne