Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 26.11.2022 w Odpowiedzi
-
teraz już wiem to wskazówki zegarów pchają czas do przodu zbudowani z uskoków czasu obrotowych zębatek i sprężynek ciągle pytamy czemu kręcą się coraz szybciej a wentylator sekund dmucha co roku mocniej kiedyś przecież zabraknie sekund kwit zbiorczy za zużyte godziny przyjdzie poleconym umarli zaksięgują żywych ręczny chronometr to taki sam zabójca jak zegar z kukułką obaj to ludobójcy za chwilę otworzą się drzwiczki przyciężki ptak oznajmi agonię ostatniej godziny nasłuchuję niewinnych tyknięć która sekunda to ta zła tych którym noga poślizgnie się na skalnym klifie albo pokochają prostytutkę chorą na miłość w końcu zepsuty zegar dwa razy na dobę zna dobrą godzinę a martwy człowiek nawet nie wie że nie żyje9 punktów
-
Będziesz w półżyciu mącił łyżeczką Smak zmartwychwstania kofeinowy, By pod słodyczą gięła się gorycz, Przełyk zmiękczyła wyższa konieczność. W szarościach znowu świat cię nie przyjmie. Jak białą flagę "dzień dobry" wciągniesz Na twarz, by z tłumem przegrywać wojnę O grymas, który jesteś mu winien. Ostatnie kłamstwo przed dnia odejściem Wytańczysz w ciszy - biodro przy biodrze. Gdy ona spyta, czy było dobrze, Prawdę jej powiesz: nie mogło lepiej.9 punktów
-
życie tak blisko futbolu rzuty wolne dozwolone zawsze jakiś spalony z ofensywy do defensywy na remisie daleko nie zajedziesz loteria z karnymi i sędzia kalosz8 punktów
-
** Wiem, że wszystkie chwile w życiu, zasługują na uznanie. Ale czasem smutnym wzrokiem, proszą tylko o przetrwanie. ** Bywają dni trudne i chmurne i często nie widać ich końca. Lecz warto pamiętać, że wyżej, jaśnieje wciąż niebo od słońca.8 punktów
-
długo żyje w pamięci podobizna nieruchomej twarzy to kraina dzisiejszych ludzi barwny festiwal wytapiaczy sensu karmiony umysłem pożeracz nowy prorok wyparł krzyż słabego boga pleśnieje nawet apokryf a jednak pradawna chęć osiągnięcia raju nie daje się ziścić pościnałam wszystkie maszty nie mam fejsa to tundrowa wegetacja i zwykłe zbieranie kamieni o różnych kształtach sobotni dzień na niskim słońcu szybko się kończy a twój zapach śni się od wczoraj dotykaj mnie znika rana magiczna kocham się czuć gdyby nie chodziło o szczęście nie dałoby się żyć6 punktów
-
Gdyby się znaleźć w przedsionku myśli I móc oglądać morze swych słów To byś mógł mówić co tylko się przyśni Jak byś posiadał dziesiątki głów Mógłbyś wymyślać wiersze z rękawa. I opowiadać życie jak z nut Twórczość twa byłaby mega ciekawa A to dla ciebie nie byłby trud Lecz w świecie naszym złotem milczenie Też kreśli cenną opowieść tu Popadł byś w pychę na własne życzenie Gdybyś roztaczał tysiące mów Lecz póki co tam dostęp wzbroniony I choć byś bardzo wytężał się Tu nie otworzysz tej "puszki Pandory" I chyba dobrze, no powiedz , nie ?5 punktów
-
Ostatnie słowo Rzucone Za siebie Czytane wspak Zmienia Układ gwiazd Bukiet słów W wazonie Dojrzewa Zbiera w sobie Samotne łzy Na wagę złota Chwytane w dłonie Oby nie uronić Złudzenia Z tego co brakuje Nie uszyją Złotej szaty króla5 punktów
-
raz ostatni oczy zamkniesz w ciemnościach lament usłyszysz ostatnie jęki wiatru i ten jeden promyk słońca co ufa że się przebije w nadziei że może coś z ciebie uratuje - co się ze mną stało? zapytasz sam siebie potem zapłaczesz z oczu łzy nie uronisz je wcześniej stracisz twoje mieć i być się rozpierzchnie przed tobą w lęku w strachu zabrana ci zostanie ostatnia chwila ślepy i głuchy nic czuć nie będziesz tylko twoja marność krzycząca i ostatnia nadzieja że coś innego się zdarzy obyś tam nie trafił4 punkty
-
Zielona miedza, koło miedzy sad. A w nim jabłonie kilkadziesiąt lat... Wiele się działo, gdy tak sobie rósł. Dziadek na wozie swoją wnuczkę wiózł. Zbierali jabłka w kosze z wikliny. Mijały długie czasem godziny. Nikt nie narzekał, słychać było śmiech. Reszta rodziny była w sadzie też. Nie ma już dziadka. Gdzie jest tamten sad? Została miedza, uśmiech wnuczki zgasł...3 punkty
-
Soa, zafascynowana poprzednim roślinnym wcieleniem swego mistrza, kolejnym zaciekawiła się jeszcze bardziej. Kaktus, który pojawił się na piasku, miał formę podwójnie piramidalną: złączonych podstawą ostrosłupów, rzecz oczywista o zaokrąglonych krawędziach. W najszerszym miejscu wyrastał rząd zabarwionych czerwono kolców, długich na dobre trzydzieści centymetrów, odcinających się wyraźnie od oliwkowej powierzchni rośliny. Nadto w połowie każdej z części wyrastał kolejny rząd kolców, o podobnym zabarwieniu. Z tym, że w dolnej miały one ciemny odcień, będąc skierowane ukośnie ku ziemi, w górnej zaś jaśniejszy. - Wiedziałem, że ci się spodoba - powiedział Jezus, gdy Soa obejrzała się Nań, chcąc spytać, czy może go bezpiecznie dotknąć. - Tak, możesz go bezpiecznie dotknąć - wysłał jej wyraźną, telepatyczną odpowiedź. - Dziękuję Ci, Mistrzu - odparła lekko speszona. - Jako osobie kochającej rośliny - dodał Jezus - zainteresuje cię pewna, bardzo specyficzna właściwość kaktusa, który właśnie oglądasz. Substancja w nim zawarta ma bardzo silne działanie regenerujące. Do tego stopnia, że jednorazowe posmarowanie miejsca po odciętej kończynie lub po ranie, ciętej lub postrzałowej, powoduje jej odrośnięcie w ciągu kilku godzin oraz natychmiastowe zagojenie bez najmniejszego śladu. - Ooo! - Soa z wrażenia chwyciła się za policzki, zdążywszy uprzednio pogłaskać powierzchnię jednego z boków kaktusa. Był miękki i sprężysty, leciutko poddający się naciskowi palca. I roślinnie chłodny. - Jak widzę, i przy nim chcesz zrobić sobie fotografię - mistrz uprzedził jej pytanie. - Proszę więc - wyciągnął dłoń, wydobywając telekinetycznie aparat z plecaka Soi. - Mistrzu, a mogę go jeszcze sobie podotykać? - zapytała Soa. - Oczywiście - Jezus przytaknął jej powtórnie. - Tylko żadnego odłamywania kolców - zaznaczył gestem uniesionej lewej dłoni. - Poczuję, uprzedzam. Gdy po jakichś dziesięciu minutach kaktus znikł, Jezus zwrócił się do Mila. - Następne moja inkarnacja jest związana z tobą - powiedział padawanowi. - I to w dwójnasób. Z twoją przeszłością - zrobił znaczącą przerwę - i z przyszłością. Zdziwi cię trochę to, co zobaczysz. I trochę zawstydzi to, co usłyszysz - przestrzegł. Swoim mistrzowskim zwyczajem odczekał dłuższą chwilę, dając Milowi czas na przyswojenie prawdy. - Jesteś gotów? Cdn. Voorhout, 25.11.20223 punkty
-
Pewien Włoch o nazwisku Moretti miał samochód długi jak spaghetti. Gdy ruszył na wyścigi i już do mety przybył, jego tył był na starcie, niestetti!3 punkty
-
Dzieci spod lasu inaczej szczypie mróz; dzieci spod lasu inaczej szczypie mróz; W nos popieści delikatnie, a o stópkach to zapomni. Szalik wiąż, wkładaj but, sznuruj but. Dzieci spod lasu nie skaczą dobrze wprzód; dzieci spod lasu nie skaczą dobrze wprzód; bo wzwyż skaczą przez skakankę, albo w klasy grają w szkole. Nie mam prądu w telefonie, Pani krzyczy, nie rozumiem. Prędko hop, szybko siup, hop i siup. Dzieciom spod lasu nie prędko iść na dwór; dzieciom spod lasu na dwór nie śpieszy się; bo na dworze zimno, wieje, a kakao miło grzeje. Miło zostać dłużej trochę, długa droga, na osłodę pij i leć, w środku miód, dobry miód. Dzieci spod lasu rzadko chodzą w las. dzieci spod lasu rzadko chodzą w las. W lesie groźny wilk to biega, w chowanego, to się nie da. Jak znów wpadniesz, to już bieda, nie masz fantów, żeby sprzedać, tutaj nie, tędy nie. Szukaj sam. Dzieci z lasu rysują inny wzór; dzieci spod lasu rysują inny wzór; Bo jak las to rysowany, żadnej zaspy ani bagien, gdzie sarenka sobie biega, nikt nie krzyczy i nie strzela. w oknie puch; tańczy śnieg, w cicha noc.3 punkty
-
Choć wiesz że nikt nie czeka To chcesz tam gnać Pospiesznie by się nie spóźnić Na obiad dymiący na stole Matka czeka z opowieściami Każdą celebruje z należną czcią Słuchasz i myślisz o swoim Bo dałeś porwać się dniom O które teraz nie stoisz Chcesz gnać pospiesznie I chcesz aby to trwało Ten obiad stół opowieści Szukasz spojrzenia Lecz tylko omiatasz Śniegiem przyprószone Tak znane ci treści Imię nazwisko i znane dwie daty Znicze zapalasz bo tamte już zgasły Wiatr cicho gra i liście szeleści A w zmierzchu ramiona się chowa dzień jasny Gdzie są Twoje matko ramiona Ciepłe domem pachnące Chcę wierzyć że się jeszcze spotkamy Gdzieś tam na niebiańskiej łące3 punkty
-
Ciepło to luksus Parzenie się to przywilej Temperatura to ruch Entropia W chłodnym popołudniu Nie można już nic zmienić Zmiana to ruch Wymagający ciepła3 punkty
-
nikt mnie nie uczył pisania wierszy to po pierwsze a po drugie życie jest szkołą pierwszą po trzecie nie wiem czy to są wiersze a więc po czwarte dlatego pierwsze to piąte nie ma już znaczenia nawet gdy pierwsze z drugim zamieniam tak więc dziesiąte jeśli się uda to tylko cuda3 punkty
-
furtka w niemym ogrodzie furtka w nieznane drzewo i owoc w świetle księżyca zewsząd dochodzi ciszy muzyka w rytmie obrotów odległych planet wszędzie wokoło blask swój roztoczył soczyście krągły świadek istnienia choć widzi wszystko to nie ocenia co w środku tego nie dojrzą oczy a gdzie ogrodnik tu sens uchwycę otworzył furtkę swego ogrodu bramę przekroczył i krzyknął chodu pozostawiając owoc z księżycem2 punkty
-
Hałaśliwa bardziej gdzie nie jest niszczy medialnie ufność urwana z łańcucha prawdy szuka nowej pani2 punkty
-
Całe życie człowiek goni myśląc a nóż się uda lecz goniąc za tym czymś zapomniał o tym co zanim A było nie byle co moi drodzy były góry lasy jeziora rzeki echa motyle tęcze i kwiaty które dni upiększały Była miłość smutek żal z którymi umiał rozmawiać bywały wesela pogrzeby nauczył się im kłaniać Ktoś mi powie i co z tego nie nie moi mili to nie tak wystarczy się obrócić zobaczyć to co było na pewno przestanie gonić gdzieś gdzie jest meta za którą nic a nic miłego na niego czeka Dlatego warto wydłużać to co w tej chwili - cieszyć się tym a nie pędzić za nowym które może zaboleć2 punkty
-
Gość do kelnera w mieście Ćmielów: „Cóż to za ciecz jest, przyjacielu?!” Na to ten mu odrzecze, znając wszystkich dań ciecze: „To jest rosół, mój drogi, z kur wielu!”2 punkty
-
Jesteś moim rajem TY jesteś moim rajem tyle go szukałem czy teraz już przy TOBIE znajdę wytchnienie będę tylko rozkoszował się TWOIM czarem pięknem duchowym i cudowną przyrodą czuł się przy TOBIE jak na pięknych rajskich łąkach o takim życiu marzyłem a dziś CIĘ wreszcie spotkałem JESTEŚ moim rajem moim słońcem które nigdy nie zachodzi 11.22 andrew2 punkty
-
oto ja, car płytkiego komentarza apostata jedynej prawdy o suchej nitce intelektualny wieprz z korytem do popisu zmiłuję się nad wami oto ja, stały bywalec barów mlecznych który na pytanie menela „czy będzie pan jeszcze jadł” odpowiadam - bierzcie i jedzcie oto ja, wielki mistrz na budowie regularnie gwałcący worki z cementem mam w sobie coś, gdy przekraczam plan niedzielnego czynu – zmiłuję się nad wami oto ja, madonna monopolowego społem bogu ducha winna kurewka, której serce pęka na siedem połówek na widok małego kotka zmiłuję się nad wami oto ja, domorosły astronom wpływający na suchego przestwór oceanu z meduzą na talerzu i lornetą w "jubileuszowej" zmiłuję się nad wami oto ja, syn cieśli z ziemi miodem płynącej tej ziemi, a może syn kamieniarza, zecera na zasiłku nie daruję wam tego oto ja, rysunek naskalny, wtopiony w opokę projektant wykałaczki i kroju rachitycznej czcionki bez wyrazu czekający z drżeniem na noc2 punkty
-
2 punkty
-
Jesteś piękna, z sadystycznym uśmiechem zabijam cię codziennie by wypić puchar ciepłej krwi. Wypala gardło, najczystszy spirytus destylowany nocami wyzutymi z księżyca i gwiazd. Tylko łzy są najprawdziwsze, żal twoich warg złożonych do wieczornej modlitwy. Klęczę całą noc śniąc zapomnienia, o świcie znów ostrzę nóż. Jesteś piękna.2 punkty
-
2 punkty
-
dziadka już nie ma lecz jestem ja a sad jak był tak dalej trwa już inny jest i to nie pech na kilku ha szpalery drzew odmiany nowe i trwałe są ale smakowo to już nie to a w sadzie tym brzęczenie pszczół i ludzki gwar i maszyn szum jabłka w skrzynkach dziś jadą w świat jest biznes plan sentymentów brak pozdrawiam2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
— Kran w umywalce ciężko dokręcić! — Naprawdę? Teraz nie mam na to czasu. Kilka chwil później... — Mówiłam ci, że z kranu w łazience cieknie. Przestań siedzieć przy komputerze. Zadbałbyś trochę o dom — powiedziała z nutką wyrzutu w głosie. Wiedziałem, że jak raz zacznie, temat kranu będzie powracać jak bumerang. Miałem za sobą wyczerpujący tydzień i nie mogłem wykrzesać odrobiny energii na cokolwiek, co dopiero jakiś cieknący kran. — Co chcesz, żebym zrobił? — Chcę, żebyś obejrzał ten kran. Może tylko uszczelkę trzeba wymienić. — Przecież wymieniałem w tym kranie uszczelkę już dwa razy w ciągu ostatniego miesiąca. — Pewnie wymieniłeś nie tę co trzeba. Skąd ona tyle wie o uszczelkach? Pewnie od koleżanki, tej która w Polsce studiowała hydraulikę stosowaną, czy coś w tym rodzaju. Ta koleżanka nie naprawiła jednego kranu, bo ma od tego znajomych. Samotna, atrakcyjna, kokietuje tylu facetów, że sami wymyślają, co by tu jeszcze upiększyć: wysypać żwirem alejkę, pomalować płot i co tylko tamta zechce. — Gdybyś na dom poświęcał tyle czasu, ile marnujesz przy komputerze, już dawno mieszkalibyśmy w pałacu. „A na co mi pałac?” — pomyślałem i co jej przeszkadza komputer? Przed telewizorem mogę siedzieć pół dnia i nie zwraca na to uwagi, a gdy tylko zacznę grać na komputerze, zaraz ma pretensje. — Trzeba wezwać hydraulika — mruknąłem na odczepkę. — Ale oni strasznie zdzierają. Za sam dojazd liczą tyle, co za godzinę pracy. — Najlepiej znaleźć kogoś, kto mieszka w pobliżu. — To czemu nie szukasz? Przestań grać i zrób coś pożytecznego. No tak, sobota zmarnowana, a czekałem na nią cały tydzień. Cieknące krany, przystępne ceny… W ciągu niecałej sekundy ponad sześć milionów rezultatów. Aż tyle kranów przecieka? To gdzie są te pałace? Kliknąłem na kilku odnośnikach z pierwszej strony. Co? Takie ceny to prawdziwy rozbój! Byłem na siebie wściekły: lata studiów, zakuwanie po nocach, egzaminy i przychodzi mi wzywać hydraulika, który może mieć sześć klas podstawówki, a zarabia więcej na godzinę niż ja przez cały dzień. Na taką niesprawiedliwość pozwolić nie mogę! — Skarbie, wiesz jak bardzo nie lubię tego robić, ale doprowadzę ten cholerny kran do porządku, żebyś nie uważała mnie za złego męża. Wstałem od biurka poszukać zapasowej uszczelki. Potem zakręciłem dopływ zimnej wody przed domem. Ciepłej wody nie trzeba było zakręcać, bo szła z tej samej rury, przez kocioł w pralni. Odkręciłem baterię, założyłem nową uszczelkę i sprawdziłem, czy dławica jest dobrze dokręcona. Następnie wykonałem te same czynności, w odwrotnej kolejności. Kapało jak przedtem. „No to problem z głowy” — stwierdziłem z ulgą. Zrobiłem co w ludzkiej mocy i teraz z czystym sumieniem mogę wzywać fachowca. Ale na babski upór nie ma rady. Poszperałem na dnie szuflady i wybrałem uszczelkę grubszą, innego koloru. Powtórzyłem całą procedurę, lecz woda ciekła nadal, chyba nawet bardziej niż na początku. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie ten dzień i nie mogłem uwierzyć, że kilka minut później stałem w drzwiach w wyjściowym ubraniu i z kluczykami do samochodu. — Serduszko, jadę do sklepu zasięgnąć porady. Zaraz będę z powrotem. — Dobrze, tylko bez pośpiechu, mamy cały dzień. Sklep dorównywał rozmiarami hangarowi na lotnisku. Powinni w nim sprzedawać airbusy-piętrusy, ale zawalony był mnóstwem rozmaitego asortymentu, co tylko może mieć użytek w domowym gospodarstwie. Gdybym na oglądanie każdej rzeczy poświęcił choćby sekundę, nie wyszedłbym stąd przed rokiem. — Mam problem z wymianą uszczelki — zaczepiłem przechodzącego sprzedawcę. Był w starszym wieku i miał na sobie długi, czerwony fartuch, a pod spodem szorty. Wyglądało śmiesznie, jakby nosił sukienkę. Gdy tylko usłyszał mój akcent, przestał kontaktować i musiałem powtórzyć pytanie. — Widocznie dławica jest przepracowana i wymaga naprawy. Widząc, że nic nie rozumiem, wyjaśnił: — Można to łatwo zrobić przy pomocy narzędzia do ręcznego frezowania. Nie kosztuje ono wiele, a właśnie dzisiaj mamy specjalną ofertę. Nie tracąc czasu na długie rozmyślania, kupiłem to narzędzie i przystąpiłem do dzieła. Przytknąłem frez do dławicy i powoli, równomiernym ruchem ręki, zacząłem nim obracać, dokładnie według wskazówek udzielonych mi przez sprzedawcę. Gotowe. Spojrzałem na zegarek: dopiero minęła jedenasta, może jeszcze zdążę pograć na komputerze. Odkręciłem wodę. — Psia krew, teraz dopiero cieknie! Podstawiłem wiadro pod zlew. Obserwowała mnie z dezaprobatą. — Może poproś Paula? Naprawia spychacze, koparki, na pewno będzie umiał… Paul to nasz sąsiad, młodszy ode mnie kilka lat. Kiedy zamieszkał obok, zaprosiliśmy go z żoną na grilla, żeby wybadać kim są i zawrzeć pakt o nieagresji. Było to na jesieni, lecz słońce wciąż grzało mocno, dlatego siedzieliśmy pod gazebo, na trawniku za domem. Każdy pił co innego: ja piwo, mój szmaragd białe wino, Vivian Jack Daniel's whiskey. Paul miał ochotę na wódkę, więc zaproponowałem absolut o smaku porzeczki, za którym sam zbytnio nie przepadam. Nalałem mu, wypił do dna. Swój chłop — pomyślałem. Nalałem znowu, wychylił bez namysłu. — Ale dobre! — Mlaskał z zachwytu. — Bądź tak uprzejmy i nalej mi jeszcze jeden. — Powoli Paul, mamy sporo czasu… Paulowi nigdzie nie było spieszno, lecz rozmowa go nudziła. Nie przyszedł tu gadać i miałem wrażenie, że jeśli mu nie naleję, sam złapie za butelkę. Starsza o dziesięć lat Vivian, świdrowała go karcącym wzrokiem, jakim matka patrzy na nieletnie dziecko, ale Paul nic sobie z tego nie robił. Po kilku kieliszkach jego twarz zbladła jak płótno, krzesło na którym siedział traciło w coraz głębszym przechyle styczność z podłożem, aż osiągnęło punkt krytyczny, za którym nie było powrotu. Zatrzepotał w powietrzu rękami i runął na wznak jak kłoda. Ważył chyba siedemnaście kamieni i zataszczenie go do domu wymagało dużego wysiłku. Unikał mnie przez kilka następnych tygodni, a znajomym z ulicy rozpowiadał, jak to Polaczek spod jedenastki spił go w trupa. Na szczęście od tamtego zdarzenia upłynęło już tyle dni bez alkoholu, że znowu byliśmy w przyjacielskich stosunkach. Paul nigdy nie odmawiał wyświadczania drobnych przysług i gdy tylko wyjaśniłem w czym rzecz, złapał za frez ręką potężną jak niedźwiedzia łapa. Zagrało w rurach po całym domu, lecz kranowi niewiele to pomogło. Paul machnął ręką i powiedział, żebym nie żałował pieniędzy na hydraulika, ale mój diament nie chciał o tym słyszeć. Odbyłem w takim razie drugą podróż do sklepu i żeby nie opowiadać całej historii od początku, odszukałem tego samego sprzedawcę. Znalazłem go w dziale wyposażenia łazienki, widocznie była to jego specjalizacja. Układał towar na najwyższej półce i musiałem poczekać aż zjedzie dźwigiem na dół. Kiedy wypomniałem mu, jak dobre narzędzie mi sprzedał, odparł niewzruszony: — Pewnie frez zrobił wycięcia w dławicy, które penetruje woda i dlatego kran cieknie nadal. Powinieneś wybrać inny rodzaj, taki zakładany na wiertarkę. Mówiąc to pogmerał na półce i podał mi kawałek ciemnego metalu w kształcie grzybka. Czemu nie powiedział mi tego za pierwszym razem? Pewnie dlatego, żeby zarobić podwójnie. Poszedłem bez słowa do kasy, zapłaciłem i wróciłem do domu. Wyjąłem ze schowka w przedpokoju wiertarkę, nałożyłem frez, przystawiłem równo do dławicy i pociągnąłem za spust. Wierciłem ostrożnie kilkanaście sekund, po czym poświeciłem latarką, żeby sprawdzić rezultat: powierzchnia dławicy była gładka jak lustro. Nauczony złym doświadczeniem, bez większych oczekiwań puściłem wodę. — Złotko, chodź tutaj prędko! Naprawiłem kran, zobacz ani jednej kropelki, a jak leciutko można zakręcać! Popatrzyła na mnie z nieukrywanym podziwem. Wówczas zrozumiałem, że żadna ilość dyplomów, ani tytułów nie zaimponuje kobiecie. Miał rację jeden z moich kolegów mówiąc: — One lubią faceta, co używa rąk, jest wiecznie zajęty. Coś tam struga, maluje, całymi dniami. A ona wieczorem zrobi mu kawę, pochwali: „O, jak fajnie to skleiłeś, nikt nie zrobiłby tego lepiej, jesteś wspaniały!” Samica ptaków wybiera tego, który uwił najpiękniejsze gniazdko, a czymże jest dom, jeśli nie gniazdkiem? Rozpierała mnie duma, aż do granicy zarozumiałości. — Teraz nie ma takiego kranu, którego nie mógłbym naprawić. Może nawet dam ogłoszenie do gazety i nieźle na tym zarobię. Będziemy mieszkać w pałacu. Co o tym myślisz? — Nigdy nie jest za późno na naukę czegoś praktycznego — odpowiedziała, a z jej oczu wyczytałem, że tej nocy będzie mi przychylna i spełni najbardziej wyrafinowane zachcianki. Nie minęły dwa tygodnie. — Kran w łazience cieknie. — Co, znowu? Niemożliwe! Szybko jednak zapanowałem nad emocjami i dodałem z pewnością w głosie: — Nie rób takiej zmartwionej miny, piętnaście minut i będzie naprawione. Wyjąłem wiertarkę, założyłem frez, wiercę, wiercę, aż raptem metal ustąpił i wiertło wpadło głęboko do dziury. Przewierciłem dławicę na wylot. Woda trysnęła na kafelki, jak ze studni artezyjskiej. Usiadłem na posadzce, mokry, zrezygnowany. — A niech to diabli, dzwonię po hydraulika!1 punkt
-
po letnim śnie blaknę zmywana świeżym zapachem moje płuca to tańczące listki tylko na chwilę staniesz rozpłynę się w tobie1 punkt
-
Z okazji imienin Iskierce Twoje zdumienie chwytają kamienie I chrzęszczą o tym bez przerwy Kojąco na nerwy. A ja po prostu tulę Cię ramieniem. Niespokojne rzęsy obłoki roztrzęsą I w płatki śniegu zmienią. Na Twoim imieniu wiatr liście odmienia Tłuszcząc zielenie, a szarości blednąc. Prawda jest teraz serdecznie prosta. Że w jednym naczyniu, Cynowym, po winie, Dwa serca ktoś zalał woskiem. Z tej świecy ciepły płomień Ogrzewa spragniona dłonie. Uśmiech łzę dogonił, aby z miłością zostać.1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafał Hille Mnie się kojarzy z moim zmarłym pradziadkiem zegarmistrzem, który przywracał do życia stare zegary z kukułką, takie niemożebne do zreperowania dla innych. Niestety jego do życia już nikt nie potrafił przywrócić.1 punkt
-
Dla mnie tu jest wizja śmierci. I, choć piszesz "przestroga", uważam, że brzmi całkiem nieźle. Ogólnie to od stanu pośmiertnego oczekuję pustki, nicości, i nie rozumiem, dlaczego w naszej szerokości geograficznej wypada się jej bać. Wiersz podoba mi się pod względem treści, natomiast nie kumam tego szatkowania tekstu enterem w przypadkowych miejscach. Mnie osobiście lepiej by się czytało, gdyby tego szatkowania było mniej. Tym bardziej, że idziesz w nieoczywisty szyk zdań, przez to wychodzą Ci takie konstrukcje jak wers rozpoczytęty od "się". Ale generalnie jestem ta tak 😉1 punkt
-
Ej, no, nie ma tak! "Nie mogło lepiej" to jest puenta, której cała reszta tekstu jest ściśle podporządkowana! Albo bierzesz cały wiersz, wraz z tym fragmentem, albo wcale! 😝 Nie no, powqga, pięknie dziękuję za plusik 😉 Zamysł został dokładnie odczytany, bardzo mnie to cieszy 😉 Wielkie dzięki! A rymy są super! Nie lubisz rymowanych wierszy?1 punkt
-
1 punkt
-
mówisz- zawsze jest nadzieja która w nocy gwiazdą jasną wiem, to ona mnie przytula i pomaga jakoś zasnąć... Pozdrawiam Jacku i dziękuję:)1 punkt
-
Odchodząc Wchodzisz Do pełni nicości Przekraczając swoje słabości Gubiąc Szukasz Odkrytych zagadek Jak pudełka czekoladek Czuwając Śnisz O radosnych koszmarach Gdy stoisz przy garach Kim jesteś? Sprzecznością Czyli ludzkim światem.1 punkt
-
1 punkt
-
@Giorgio Alani ma to swój urok, ta mowa o sprzecznościach człowieka jest bardzo przyjemna do czytania B)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@andrew wiara to coś co nosisz w sobie. Nie można poznać wiary nie wierząc. Nie można poznać Boga, nie chcąc Go poznać. Nie można znaleźć Boga, nie szukając. W życiu wszystko ma swoją przyczynę, ma również i skutki. Mądrością jest dostrzegać naukę z nich wynikającą. W przypływie bólu, goryczy, tęsknoty, żalu, smutku, przyznaję, że jest to utrudnione, ale nie niemożliwe. Pozdrawiam ciepło.1 punkt
-
- Fotografia na pewno jest udana - powiedział Jezus widząc, że Soa, odebrawszy Odeń aparat, chce zobaczyć, jak wyszło. - Tak, że jej jakości możesz nie sprawdzać. Ale obejrzyj, oczywiście - dodał. Zawstydziła się. - Słusznie - przytaknął jej wstydowi Robiący Wszystko Idealnie. - Dawne przyzwyczajenia biorą znów górę. A z drugiej strony nawyki fotografa, przy czym te ostatnie zasadniczo są właściwe. Ale w tym wypadku - nie. Wiesz doskonale, dlaczego. Jak i nabyta w tym wcieleniu oraz dwa wcześniej nieufność wobec mężczyzn. Wliczając w to mnie, chociaż jestem twoim mistrzem. Mimo, że jako mężczyzna jestem idealny. Że o Milu nie wspomnę, bo jemu też nie wierzysz. Ale pora pokazać wam jeszcze kilka moich inkarnacji. Następnym, co pojawiło się w miejscu poprzednich, był koralowiec. Po nim zobaczyli ogromnego kraba, mającego przynajmniej metr długości. Potem krzew, ale dziwny, bo o niebieskich liściach, które zginały się i prostowały, niczym palce zamykającej się i otwierającej ludzkiej dłoni.. Oraz o owocach - a w każdym razie czymś, co na nie wyglądało - zmieniających barwę. Regularnie, od niebieskiej przez czerwoną i zieloną do żółtej i białej. Potem w odwróconej kolejności, a potem znów. Soa patrzyła zafascynowana. - Wiedziałem, że tobie - rośliniarce, jak siebie określasz - spodoba się to moje wcielenie - uśmiechnął się Stwórca Wszystkich Roślin. - To barwozmiennik; tak, ta roślina nosi tę właśnie nazwę. Nadaną przez botaników cywilizacji, która przybyła na Ziemię z innego wymiaru dziewięćset milionów lat temu i przywiozła te rośliny ze sobą. Po czym, po kolejnych stu milionach lat powędrowała dalej, zostawiwszy tu śpiącą w regeneracyjnym sarkofagu ochotniczkę. - Mówisz o Tisulskiej Księżniczce - z miejsca domyślił się Mil, skojarzywszy przedstawione fakty i czas ich zaistnienia. - Dokładnie o niej - przytaknął padawanowi Pomysłodawca i Stwórca Wszystkich Cywilizacji. - Fascynująca... - wyszeptała Soa, nie zwracając uwagi na dialog o księżniczce. - I jest to tylko roślina? - zapytała, z wrażenia wyrażając się mało precyzyjnie. - Chodziło mi o to, czy... - Wiem, o co ci chodziło - odparł Jezus. Ale nie jest to "tylko" roślina. Nic, co stworzyłem i nic, w co się wcieliłem, nie jest "tylko". Ponadto, ma ona pewną specyficzną właściwość, więc raczej nie podchodź - powstrzymał chcącą jej dotknąć Soę. Cofnęła się w ostatniej chwili tuż przed tym, jak krzew zafalował niczym pod podmuchem wiatru, po czym ułożywszy promieniście swoje gałązki, dotknął nimi gruntu. Wierzchnia warstwa piasku, na którym w tej chwili krzew rósł, przesunęła się jakby pod wpływem lekkiego wiatru lub niewidzialnej energii, tworząc wokół regularny krąg, pulsujący niebieskawym światłem. - Oh... - fascynacja Soi krzewem znacznie wzrosła. - To ostrzeżenie dla amatorów liści - wyjaśnił Jezus, nim wypowiedziała sformułowane w myślach pytanie. - Ten ochronny krąg, jak się domyśliłaś, po dotknięciu go lub przekroczeniu tworzy pole energetyczne. Kontakt z nim jest nieprzyjemny dla większości spośród istot, jak zwierzęta czy ludzie. W przypadku tych pierwszych niezależnie od wielkości. Krzew dostosowuje natężenie pola do rozmiarów stworzenia, które go dotyka lub przekracza krąg ochronny. W tym wypadku ja dostosowuję - dodał dla pełnego wyjaśnienia. - Następna moja inkarnancja też cię zafascynuje - powiedział po dłuższej chwili, zaczekawszy, by Soa mogła się napatrzeć i nacieszyć umysł. - Aparat proszę - wyciągnął dłoń, czytając jej myśli i czekając, aż usłyszy prośbę i poda mu go. - Ech, kobiety - pozwolił sobie ze śmiechem na żartobliwą krytykę. Na piasku, w miejscu barwozmiennika, pojawił się ogromny kaktus. Też nietypowy... Cdn. Voorhout, 23.11.2022 .1 punkt
-
Mundial rozkręca nam się już pomału ale jeszcze daleko do wielkiego finału Czas dla teściowej zafundować wczasy w góry, nad morze albo tam gdzie lasy na plaży raka sobie może już nie spiecze nieistotne- ważne są tylko teraz… MECZE Trzymajcie kochane kciuki za chłopaków bo czy to Warszawa, Poznań czy Kraków nieważne- prawdziwa ,,bitwa’’ się zaczyna a wszak my- polscy kibice to jedna rodzina Usiąść w spokoju na fotelu przyszła pora czas zaliczyć mecz prosto… z telewizora bowiem każdy kibic nie od dziś pamięta mecz kopanej dla niego to rzecz święta O zrozumienie proszę zatem panie kochane gdy będziemy odsypiać mecze nad ranem zostawcie teraz też to zmywanie i sprzątanie niech sobie będą nawet papierki na dywanie Tak naprawdę nie prosimy dzisiaj o zbyt wiele włóżcie czapki i koszulki trąbcie we wuwuzele kibicujcie naszym chłopcom razem zgodnie nas panów…już,,nie ma’’ na cztery tygodnie1 punkt
-
1 punkt
-
jesteś na dworcu z drobnym bagażem bilet kupujesz z miejscówką czasu aż nadto można pomarzyć przestać się martwić o jutro w wagonach ludzie z mnóstwem problemów co dokądś zawsze się śpieszą więc się zatrzymaj chwilę nic nie mów bo wena jest niedaleko i sama z siebie nie wiedzieć kiedy gros inspiracji przyniesie wszelkie zmartwienia pogrąży niebyt wyszuka ciepło choć jesień ... Pozdrawiam1 punkt
-
@Sylwester_Lasota Wojna, gdy jest daleko, szokuje mniej, ponieważ wtedy "mnie nie dotyczy". Mamy konflikt zbrojny przy samej granicy, co było bardzo szokujące ale zauważyłem, że ludzie zaczęli się do tego stanu rzeczy przyzwyczajać. Zbłąkane rakiety przypomniały społeczeństwu, że wojna jest tuż za rogiem ale i to minie. Tak to już jest z ludźmi jest i poniekąd trudno się temu dziwić. Każdy chce przecież żyć normalnie.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne