Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 06.11.2022 w Odpowiedzi

  1. Nadzieja rychłego zgonu utrzymuje mnie przy życiu.
    8 punktów
  2. gdy ciałem dreszcz wstrząsa a z nieba pada mleczny deszcz jesień szarówą otula drwiąca szepczę amor fati i moknę też w chłodzie kropli znajduję sen ufnie kładę głowę na jej ramieniu zaistnieję nim zgładzi mnie cień dostrzegając sens w tym drżeniu *amor fati - [łac., 'miłość do losu'], filoz. akceptacja, a wręcz miłość ludzkiego losu; postawa, w której wszystko, co dzieje się w naszym życiu, łącznie z cierpieniem i stratą, uważa się za dobre lub przynajmniej konieczne.
    7 punktów
  3. milczą o nim wiadomości nie zobaczysz go na scenie i w gazetach rzadko gości małe dobro rośnie w cieniu małe dobro jest pokorne cierpień razy cicho znosi czyni pokój gasi wojnę milczą o nim wiadomości gdy się z większym dobrem spotka razem mogą zmieniać światy i miłością je napełniać zło się wciąż potyka na tym
    6 punktów
  4. obudziły nas własne ręce nawijam poranek na wskazujący palec za oknem złota jesień ostatnia polana i trzy mozaikowe żubry Leona Podlasie pachnie kolorami zastygłe we mgle jeszcze senne ciszą malowane na maleńkim skrawku horyzontu wieś oprószona słońcem tkana w bursztynowym szeleście liści w oddali na wilgotnych łąkach mlekodajne rogi z uśmiechem ostatnią zieleń przeżuwające
    6 punktów
  5. żeby móc zachować łączność najdalszego zasięgu z odrobiną choćby dobra gdy ma się pełne obszerne i najbliższe połączenie z rozpaczą
    5 punktów
  6. gdy w końcu przyjdzie poczęstuję go słodką herbatą i miłym wspomnieniem obecnością zaleczę rany by złe myśli nie miały powrotu przeszłość pomacha białą flagą nie wedrze się do życia nieproszona przecież nie mieliśmy żadnego wczoraj
    4 punkty
  7. chcę być ciszą twoją przed burzą a ty jesteś jak te manowce zobacz jaki ja jestem odważny znaczy tyle ile trzeba o ile ani więcej ani mniej nie podskoczę wyżej niż mogę nie uśmiechaj się do mnie -ja wiem nie podstawiaj mi więcej nogi czy cię bawi kiedy upadam skaleczone mam kolana i dłonie taka miłość-to pal ją sześć lepiej sobie jednak strzelić w skronie sam już nie wiem co do ciebie czuję czy to miłość a może nienawiść może jedno łączy się z drugim chcę cię kochać-jednocześnie zabić
    4 punkty
  8. widoczność ogranicza się tyko do tego co przed i pod nogami pokryte zmierzchem pobocze wydaje się być mało ważne a przez to niebezpieczne szalenie niebezpieczne życiowo *** mówią nowicjusza trzeba obwąchać a potem rozgryźć jego taktykę której tak naprawdę nie ma bo to co determinuje wygraną jest niepojęte niepoliczalne i niezdefiniowane podstawione do wzoru zniknie nim upłynie czas wyznaczony przez czołowych znawców tematu
    3 punkty
  9. rzeźnia odległa za mgłą na krawędzi wzroku krowy woły świnie dwunożne wynoszą ludzkie trupy przytulają racicami wykopują groby wrzucają truchła zasypują klęczą wznoszą modły poza wielkość szlachtowania a na bramie wejściowej ukrzyżowany biały gołąbek obleczony w ciernie sączy krew przebaczenia lecz rzeźnia płonie
    3 punkty
  10. Pod cudzym drzewkiem w Arizonie* trzech koneserów prytę* chłonie Patykiem* piszą historyjki dramaty, akcję, dykteryjki Podsłuchał wiatr tych opowieści i aż w zachwycie zaszeleścił Al Paga* do nich dołączyła choć już od dawna z każdym żyła Autorytety berbeluchy* którzy nie mają żadnej skruchy Tylko cel jeden - zatankować by się tym światem nie przejmować? __ 4 listopada obchodzimy Dzień Taniego Wina (* synonimy)
    3 punkty
  11. Szacowany aptekarz z Końsko Woli Żalił się że głowa go bardzo boli Od recept czytania Ich odszyfrowania A w domu żona mu jeszcze pinkoli
    3 punkty
  12. Zaprosiłem was na naszą zabawę są i wiersze i oraz jest melodia a przekaz duszę rozplata i kropla drąży od dawna rozhahaną skałę Impreza tańczy się ładnymi krokami rozmowy śpiewają w piękne słowa ubrania witają się pod podkoszulki ktoś się podkochał, a ktoś zdjął buty Impra zmierza w zapadanie w pamięć a DJ'owi fiu bździu w głowie. Warszawa – Stegny, 06.11.2022r.
    3 punkty
  13. Przepis na bigos dla czarownic Hokus pokus, wrony kraczą, Z miedzi kocioł niech zobaczą. Huba; iskra zakrzesana – Kładź wraz z chrustem pod polana. Zakiszonej weź kapusty, A do tego boczek tłusty, Ostry nóż miej do pomocy, Krój na mniejsze o północy. Nadrób czosnku i cebuli, Płacz, by wszyscy ci współczuli, Uwędzonej daj kiełbasy, Czarodziejskie czyń grymasy. Po smażeniu zacznij warzyć, W dzikim borze masz kucharzyć, Dobry opał daje drzewo, Mieszaj chochlą tylko w lewo. Korzeń, smaczek dać zamierza, Co nań uśmiech padł wąpierza, A zbierała go pokraka, Się bojąca wilkołaka. Zakręć biodrem, podnieś rękę, Mrucz zaklęcie na podziękę, Lepiej jeszcze to pomaga, Gdy do tańca staniesz naga. Grzybki wrzuć bez muchomora, Dodaj przecier z pomidora, Szczypta soli, liść laurowy, Bigos zaraz jest gotowy. Niech bulgocze to pomału, Trzy klepsydry do finału. Nie dodawaj już niczego, Zestaw z ognia ... i smacznego! Marek Thomanek 03.11.2022
    3 punkty
  14. zanurzony w bezsensie niemocy przygnieciony głazem codzienności zjedzony przez koszmarne sny w nocy mocno poszarpany zębem złości przekraczam niepewnie twego progu drzwi a ty na szyję zarzucasz mi ramiona wieńcem rozjaśniasz przestrzeń uśmiechem twoje usta pachną słodką konfiturą miłość odbija się echem kiedy ból zatapiam w morzu wódki nienawiść rozrzucam wokół siebie na swoją radość zakładam kłódki chcę cię widzieć bo jestem w potrzebie przekraczam niepewnie twego progu drzwi a ty na szyję zarzucasz mi ramiona wieńcem rozjaśniasz przestrzeń uśmiechem twoje usta pachną słodką konfiturą miłość odbija się echem
    3 punkty
  15. Niepozorny gość z Pomorza chciał zasypać aż trzy morza piaskiem z piaskownicy nocą w tajemnicy nim polarna zalśni zorza.
    3 punkty
  16. Ze słońcem czerwonym co nad falami, Wyłania się z mroku - wiosny wspomnienie I z wiatrem wrześniowym między drzewami, Tańcuje radośnie piękne marzenie Z kawy zapachem i pierwszym jej łykiem, Przenika przez duszę jak z niebios strzała Serce rozgrzewa jak słońca promykiem Myśl ulotna, a jakby wieki trwała Ujrzałem wśród wiosny i ciemnej nocy Jaśniej niż księżyc i gwiazdy na niebie Świetlistość Twej duszy w całej swej mocy Tak więc wyśpiewam dziś tylko dla Ciebie Żeś bardziej Ty złota od złotych kłosów Bardziej jaśniejesz niż na niebie słońce Cudniejszy od muzy ton Twego głosu Miłe Twe słowa, tak inspirujące Śmiechem swym słodkim świat szary pomaluj By trochę rozkwitł, tak bardzo potrzeba Nadaj mu światła i napraw pomału Przyciągnij na ziemię - kawałek nieba
    3 punkty
  17. Zbyt znużona, by odłowić wersów parę - dawno drzemią w klawiaturze - na miarę. Zamykając... wirtualne okno na noc, szepnę tylko bezdżwięcznie - dobranoc.
    3 punkty
  18. Gra Z kart papirusu piramidalną trybunę ułożyłem drewnianymi pałeczkami, na samym szczycie szeptałem z cesarzem, z ambasadorem rozmawiałem u podstaw, mina niechcący spotkała statek, eksplodował niczym grób faraona, wytłumaczyłem zdumionemu cesarzowi: to palec nadepnął na niewłaściwą kartę, ambasadorowi zaskoczonemu powiedziałem: ktoś uznał niechcący pokera za pasjansa, zrozumieli obaj niewierni przyjaciele, że przemawiam szeptem z konfesjonału do czarno - białej szachownicy, gdzie toczy się gra o moją śmierć. Łukasz Jasiński (wrzesień 2009)
    2 punkty
  19. kobiety rządzą światem od zarania nie żebym się podchlebiał tak od rana z wieczora wiersz pisany i już czerstwy lecz prawda chyba jednak wersem pierwszym
    2 punkty
  20. Wpadła mi taka dziś myśl do głowy choć mi nie wolno ja zjem schabowy lecz zaraz problem, bo często bywa że się pojawia alternatywa. Ziemniaki całe, piure, plasterki co by tu wybrać, spytam kelnerki a ona rzekła mi bez wahania najlepsze frytki i bez gadania. Myślę tak sobie skoro tak czyni wie, co jest dobre, bo to znawczyni kolejne z pytań bardzo banalne i bojaźń, że znów ja gafę palnę. Wzmogłem się w sobie, siły zebrałem grzecznie kelnerki się zapytałem jaka z surówek do schabowego będzie najlepsza no i dlaczego? Padła odpowiedź niejednoznaczna każda z surówek jest bardzo smaczna może pan każdej zechce skosztować więc pomyślałem można spróbować. Nie był to koniec mych wątpliwości bo do wyboru z kością, bez kości podobno z kością bywa smaczniejszy lecz nie wczorajszy, tylko dzisiejszy.
    2 punkty
  21. Teraz o 15.42↔6.11.22↔wrzuciłem nieco zmodyfikowaną wersję:) ------------------------------------------------------------------ Witaj Agni Zatroskanych Spojrzeń Ale Nie z Byle Przyczyny. Ośmielam się pisać do ciebie po raz trzeci, przede wszystkich z dwóch powodów. Po pierwsze o Agni Falującej Czupryny, chciałbym nawiązać do tego kawałka dechy, który Tobie przez umyślnego wraz z listem przysłałem. Uwierz proszę, iż naprawdę zabrakło mi papieru, a że myśli swych uronić nie chciałem, gryzmoliłem dalej po blacie stołu. Doceń to o Bogini Ostrych Piłek Zębatych, że aż dwa wkłady do laubzegi zmarnowałem, lecz jakoś sprawnie poszło, gdyż w czasie rżnięcia, o Tobie Agni Najmilejsza cały czas myślałem, dodając sobie otuchy, że na pewno dotrwam do końca. Osiłek ze mnie że hej, jak kiedyś raczyłaś zauważyć, gdy wziąłem byka za rogi i później leżałem dwa tygodnie w połamanym szpitalu. To znaczy ja byłem połamany, ale lubię raz po raz, nawijać głupoty, na twoje rozedrgane myśli. Miło wspominam ów czas, bo fajnie jak nie wiem co, było. Przychodziłaś wtedy z flamastrem, by za chwilę siedzieć na obrzeżu betów, kontemplując nieco, rysując jednocześnie na gipsie, małe śliczne obrazki i pisząc obok wiersze, o szpitalnych kaczkach oraz innych ptaszkach. To były owe chwile, krótko przed tym, jak się dowiedziałaś, że jesteś Boginią i nic tego zmienić nie może. Szlag by to trafił, rzekłem wtedy z niechcianą werwą do własnych uszu. Musiałem akurat trafić na Boginię. Wybacz mi och wybacz, Agni Co Wszystko Wybaczasz Jak Chcesz, ale to tylko dlatego, że zakochałem się w Tobie bez pamięci. Chociaż akurat o tym pamiętam do dziś. No dobra. To co powyżej dotyczyło kawałka dechy i sytuacji, o których dzięki temu sobie przypomniałem. A zatem, to po pierwsze. Po drugie, O Bogini Pofałdowanych Wspomnień, jeżeli pozwolisz, to chciałbym powspominać te piękne cudowne dni, kiedy byliśmy małymi szkrabami, a ty nie miałaś pojęcia, że jesteś Boginią. Proszę Agni, pozwól wrócić do tamtych czasów. Nie dostrzegam żadnego pioruna, lecącego w moją stronę, czyli rozumiem, że mam Twoje, O Agni Szalonych Myśli, przyzwolenie. To wielka szkoda, że nie możesz być moją. Miałbym Tobie tyle do powiedzenia i zaoferowania. Nawet więcej, niż w listach ośmielam się pisać. Ale cóż. Teraz jest jak jest. Co ze mnie za pożytek. Tym bardziej, że zapewne masz Boskie potrzeby, takie i różnorodne. Nie wnikam o Agni Kryształkowych Oczu, w te wszystkie szczegóły, bo przecież mylić się srodze mogę. Z tym: jest jak jest, to rzecz jasna, trochę o Bogini Ludzkich Pojednań, przesadziłem, niczym kwiaty na wiosnę. Miałem tylko na myśli, że Ty się nie starzejesz i na wieki, bez zgryzoty na wizerunku widokowym, pozostaniesz. O wybacz znowu. Co ja tu piszę. Wszak wspominać miałem, a nie wydziwiać i marudzić. Zacznę ładnie, jak tylko zdołam, żebyś była zadowolona, całą gębą. Wyobrażam sobie, jak uśmiech krąży wokół Ciebie, by po chwili przysiąść, na Twoich wilgotnych ustach. No to zaczynam. Pamiętasz, jak byliśmy dziećmi. Ty mi nagle nasikałaś na babkę z piasku, a ja Tobie za to co zrobiłaś, chciałem włożyć łopatkę w oko. Nie pozwoliłaś na to. Już wtedy byłaś zaradna, chociaż nie korzystałaś z boskich zdolności. Kiedyś powiedziałaś innym dzieciom, że skakanka to taki: okropnie zaczarowany wąż, który może straszliwie ukąsić. Mówiłaś to z takim przekonaniem, że dzieci w końcu uwierzyły, rozbiegając się na wszystkie strony. A Ty sobie skakałaś jakby nigdy nic. Wtedy się pozłościłem, mówiąc Tobie: oddaj im skakankę, głupia jesteś. A ty mi na to: „Nie oddam i mordę w kubeł’’. Już wtedy dysponowałaś takimi dziwnymi sformułowaniami. Nawet nie wiedziałem, co to znaczy. Musiałaś gdzieś usłyszeć. Słuch miałaś wyśmienity. Och… co to były za czasy. A pamiętasz, jak poszliśmy deptać świeżo wyrosły trawnik, bo się Tobie o Agni Zielonych Rozkojarzeń, jak to określiłaś, nie podobała ta: piekielna zieleń. Podszedł do nas jakiś człowiek i wrzasnął: „No dzieciaki! Zmiatać mi stąd. Niewychowane bachory”. Powiedziałem do ciebie: Agni, nie róbmy draki. Chodźmy lepiej na jabłka. Lecz ty spojrzałaś na niego przez zaciśnięte zęby i warknęłaś: „Odwal się palancie. Co tu zmiatać. Oprócz zielska, nic tu nie ma” Wybacz o Agni Najsłodsza, ale romantyczna to ty przesadnie nie byłaś. Ciebie nawet zieleń nie ruszyła i sterczące kwiatki. Poszliśmy na jabłka. Zapewne przypominasz sobie O Bogini Późniejszych Ogrodów, jak nie pozwoliłaś, żebym przełaził przez tą samą dziurę w płocie, co ty. Rzekłaś mi wtedy: „Nie życzę sobie, żebyś roztrząsał pozostawione przeze mnie ślady” Co miałem zrobić. Nie roztrząsałem. Przeszedłem przez płot, na którym zostawiłem część spodni. Ty miałaś podwiniętą spódniczkę, jako koszyczek do jabłek. Jednak musisz przyznać, że babcia ogrodowa była super. Zaczęła wrzeszczeć głośno i wyraźnie, wyzywając nas od złodziei, a nawet zbójów i morderców. Tobie z tego wszystkiego, jabłka z podwiewajki wyleciały. Wzięłaś jedno do ręki, wystawiłaś przed siebie na uroczo spoconej dłoni, niczym Hamlet czaszkę i zaczęłaś biednej babci nawijać: „O kobieto, nieznośna w zapalczywości swojej. Mówisz, że to twoje jabłka, tak? Nie przeczę. Lecz z bliźnimi należy się dzielić. Spozieraj trwożnie na kolegę mego. Lekarz mu przepisał jabłka codziennie spożywać, by w lichość członków nie popadł. A on nie z bogatej rodziny pochodzi. Proszę, spójrz w tej chwili, jaki cienki przed panią stoi. A dlaczego? Ano dlatego, że jakaś bez serca, skąpa kobieta, paru głupich jabłek, poskąpić pragnie, co mu dla zdrowia potrzebne, jako nieodzowne lekarstwo. Ja też trochę zjeść muszę, żebym siły na opiekę miała. Jak pani nam poskąpi tych jabłek i z ogrodu wygoni, to na mur beton, najpierw poszkodowany padnie. A oni biedni. Pogrzeb kosztuje. Spójrz niecna kobieto na kolegę mego. On ledwo dyszy ze słabości i truchleje nieborak. Niedługo legnie wśród jabłek, by za moment ztrupieć na amen. Ducha wyzionie. Zacznie śmierdzieć w ogrodzie, a ów duch po całym ogrodzie, gonić panią będzie, rozkładem jabłek rzucając w uciekające plecy” Och Agni, Agni. Dusiłem się wtedy, lecz ze śmiechu. Biedna babcia. Była taka skołowana, że nawet nas do mieszkania zaprosiła, na kompot z rzeczonych owoców. A poza tym, mogliśmy wziąć, ile się dało. To były piękne dni. Niestety Agni. Teraz jesteś Boginią. Niedostępną dla mnie. Mam nadzieję, że za bardzo nie uraziłem twojej Boskiej Duszy, tymi wspomnieniami. Ale co to by byli za Bogowie, bez poczucia humoru. No powiedz sama. Dla mnie na zawsze pozostaniesz, przede wszystkim, we wspomnieniach z dzieciństwa. Było ich więcej, ale zapewne dokładnie je pamiętasz. To ty masz Boską Pamięć. Ja tylko zwykłą ludzką. Do koperty wkładam mój ulubiony ogonek. Jeszcze bardziej tobie przypomni, sytuację z jabłkami i wiele, wiele innych, o których nie napisałem, zanudzać niechcący nie chcąc. Sҽɱρҽɾ oԃԃαɳყ, ɳιҽ ʂҽɱρҽɾ ρoԃԃαɳყ ԃԃ
    2 punkty
  22. Prawda to nie grzech to drzwi do lepszego horyzont pięknych życia barw Prawda to nadzieja na dziś i jutro to czas w którym nie wstydzi las Prawda to szacunek obcy mu jest fałsz który nauczył się rozpychać Prawda to zwycięstwo które umie marzyć o życiu piękniejszym niż jesienna dal Prawda to prawda o człowieku który nauczył się płakać gdy dokucza żal
    2 punkty
  23. Pewien muzyk w tajemnicy gra na trąbie w kamienicy lecz przez cienkie ściany jest wszędzie słyszany. Matematyk dość zawile choć to robi dosyć mile coś tłumaczy nam o rombie a drwal jak się drzewo rąbie. Wojak nie chcąc być w ogonku trzyma nerwy na postronku i podwładnym typu zombie uświadamia granat rąbie. Potem swą wypowiedź cofa mówiąc, że to katastrofa i dodaje w wielkiej werwie, kiedy granat cię rozerwie. Rzeźnik Józek, jego fanka przekonują, że rąbanka niekoniecznie ta ze świni w kuchni istne cuda czyni. Mnie spytano o rąbanie więc odrzekłem drogi panie rąbię i to nieodmiennie nawet kilka razy dziennie. Ja tą kwestię o rąbaniu ujmę tylko w jednym zdaniu, każdy rąbie, co innego jeśli ma pożytek z tego.
    2 punkty
  24. Poezja to taka masakra nie wiesz co o niej sądzić czasem daje skrzydła czasem Ci je utrąca jednak zawsze ma coś ze skrzydłami
    2 punkty
  25. Łzy rozpaczy ze łzami radości ze łzami wzruszenia mieszają się tańczą w jednej parze bywają zmieszane I się kochają i współczują obecności sobie nawzajem. Warszawa – Stegny, 04.11.2022r.
    2 punkty
  26. Ktoś kogoś kocha, uśmiechem darzy. Ktoś o kimś śni lub o kimś marzy. Ktoś kogoś w czoło całuje czule. Ktoś komuś teraz zadaje bóle. Ktoś komuś gwiazdę z nieba zdejmuje. Ktoś inny życie właśnie rujnuje. Ktoś komuś kwiaty kupił z okazji. Obiektem westchnień był lub fantazji. Ktoś kogoś goni przed kimś ucieka. Relacji naszych temat to rzeka.
    2 punkty
  27. wiesz myślę (czasami) że chyba nigdy w życiu nie byłem dostatecznie odważny urodzony pod znakiem Byka dzień później od Barana jestem jak ta owca co na widok wilka się słania pacyfista-pewnie z tchórzostwa wierzący w teorie spiskowe z chęcią bym kogoś ukłuł chciałbym być-Skorpionem albo Lwem-Lwy bywają odważne i potrafią dopaść ofiarę kiedy ta się tego nie spodziewa chcę być Strzelcem-ustrzelić Pannę albo Rybą-Rybą pewnie dlatego żeby ością w gardle stanąć Bliźniakom Koziorożcem raczej nie chciałbym być za to bardzo chciałbym być-Wagą Rakiem jestem-chodzę do tyłu strasznie piszczę gdy do wrzątku mnie wrzucą Wodnikowe wzgórze* powoli lubię czytać kiedy wszyscy już mnie ludzie znudzą * https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5042182/wodnikowe-wzgorze
    2 punkty
  28. Czuję wzrok na moich rękach, mierzą każdy mój ruch, tuląc mnie nieproszoną opinią Podejrzenia, że chowam w kieszeni skarby Więc dzielę się prawdą, lecz mają wciąż inną Patrzę ukradkiem na szczęśliwą rodzinę Czasem zazdroszczę innym, że mają ojca Marnuję nad smutkiem kolejną godzinę Podziwiam widok zachodzącego słońca "Otwórz ramiona" - to mnie szczują widłami Pod presją jak diament się w formę wyrabiam Motyl już dawno zatrzepotał skrzydłami To, z czym dziś się mierze, to echa huragan Dopijam Pumpkin Spice Latte Wstaję, i muszę iść dalej
    2 punkty
  29. Płynąc do ciebie o zmierzchu Nad wody twoje głębokie Niebo się w rzece zatapia Księżyc oświetla mi drogę Łódź mnie prowadzi w ciemności Przez fale wód i zawiei Wyglądam cię w wodzie sinej W tafli żłobionej z nadziei Lecz nic tam nie ma, ni włosów Ni skóry bielonej śniegiem Blask się mych oczu odbija Więc patrzę tak wprost na siebie I w zapatrzeniu tym widzę Cień ust twych czerwono-sinych I w mroku wyciągam ręce Nie bacząc na to, że zginę Wypadam z łodzi i w końcu Mogę cię chwycić w ramiona Złączyć z zimnymi wargami Całować, trzymać i konać Płynąc do ciebie o zmierzchu Nad wody twoje głębokie Łódź się zatopi, zaginie I w białych dłoniach utonę
    2 punkty
  30. Z kieszeni palta rozsiewa zanętę która opadając na chodnik śpiewa jak stuletnie syreny silniejsi są dłońmi tłumu przeciągają masy wzdłuż linii skończy się to klasycznym złem sporymi ubytkami w glebie
    2 punkty
  31. lekko czując pod stopami miękką omszałą ziemię zatrzymujesz jeziorko i drzewa mój oddech biegnie tam staję się gęstą hortensją w dłoniach i na policzku
    2 punkty
  32. Podoba mi się. Moje klimaty ;)
    2 punkty
  33. W co się przebrać by śmierć nie poznała a smutek się bał Kogo udawać żeby dzień się śmiał gubił łzy W co uwierzyć by dusza poczuła się prawdą Kogo mam przekupić by wiał tylko ciepły wiatr Czy nie kombinować pozwolić by wygrał po prostu czas
    2 punkty
  34. @janofor Życie jest błahe i o wiele prostsze niż nam się wydaje. Nie trzeba wielkich słów, ani pieśni, żeby przeżyć jeszcze jeden dzień. 😊 Dziękuję za komentarz. 🙏
    2 punkty
  35. Nic, że nie ma słowa w słowniku Można dopisać i po krzyku. Mnie się to słowo podoba. Dorzucam więc lepieja. Już lepiej niech żona nad uchem pinkoli niż jadać w tej knajpie gumiane ravioli. Pewien aptekarz ze Zduńskiej Woli Ten co go wiecznie główeczka boli Od recept czytania I słów zgadywania Ma żonę co mu zupę przesoli Pozdrawiam niedzielnie rozradowany.
    2 punkty
  36. Gdy uzębienie jest niekompletne (tutaj z poradą się chyba wetnę) gdyż w moim mieście, przynajmniej tam są sztuczne szczęki, używam sam. Polacy lubią biesiady huczne więc bez obawy, bowiem są sztuczne zęby nie gorsze od tych wrodzonych ja także mam ich kilka wstawionych. Nie ma też obaw, bo z pieszczotami można powalczyć i sposobami wprawić w ekstazę, w szał uniesienia nawet, gdy nie ma się uzębienia. Technik nie podam każdy ma swoje jeśli mu w mózgu pracują zwoje wytworzy system, system odrębny i zadowoli, choć jest bezzębny. Pozdrawiam
    2 punkty
  37. i znów wątpliwość człowieka gnębi przez kostkę mogę utracić zęby wypaść mi może nowy klawesyn i z mięsożercy będzie dietetyk pal sześć schabowe żeberka steki golonki tuszki oraz rozbefy lecz czym podgryzał ja będę brzuszki policzki wargi oraz cycuszki ale jeść trzeba kalorie wcinać by móc poszaleć i się wyginać więc wchłaniam wszystko z kością bez kości precz me rozterki precz wątpliwości Pozdrawiam
    2 punkty
  38. gdy się nie trwożę nie biegnę naprzeciw pomimo wzajemnie czas się przygląda jak trwonię dobro złożone we mnie
    2 punkty
  39. Mówiąc prawdę wyrażamy szacunek dla rozmówcy. Niestety nie wszyscy to rozumieją.
    1 punkt
  40. @OloBolo Spod panny jestem, postrzelony fakt, ustrzelony raczej nie wolałbym;-))) taki patriotyzm zodiakalny, pozdrawiam, ciekawie było czytać jak zwykle
    1 punkt
  41. w bardzo :) ..... niestety na odległość ;)
    1 punkt
  42. Może nie wszystkim zależy na byciu w czołówce? Może za bardzo przywiązali się do cytatu "ostatni będą pierwszymi"? Może ważniejsza jest pogoń za króliczkiem, niż dogonienie go? Może nie wszyscy muszą być tacy sami? Wiersz bardzo ciekawy🙂 Pozdrawiam!
    1 punkt
  43. @OloBolo a najlepiej być sobą ;P. Pozdrawiam serdecznie.
    1 punkt
  44. @Zdzisław Kiedrowicz tak się rozkręcasz w tym wierszu. Pozdrawiam
    1 punkt
  45. Twoje pocałunki Jak płatki kwiatów Delikatne i powabne Otulają mnie Mrokiem nocy Ostatecznym i bezpiecznym A bez ciebie Moja droga ku gwiazdom Wydaje się czymś zbytecznym
    1 punkt
  46. upamiętnieni na twardo i zimno w kamieniu który przegapił miękkość skóry w brązie który zaniedbał ciepło dłoni w złocie czasem tak niezdarnym w minach zbyt wesołych i zbyt ponurych
    1 punkt
  47. Patrzę właśnie na ciebie wzrokiem zmęczonego trudu okiem porażek i niespełnień znów budzi się we mnie ze snu mężczyzna jak się patrzy I zaraz przychodzi mi na myśl ten cały męski pieprzony dystans kompletna gruntowna obawa że natychmiast zrobisz z nas łóżkowe i każde inne zamieszanie Teraz dobrze dostrzegam wtem wnet już rozumiem skąd, dlaczego, wobec czego moje spojrzenia tak trudno pokochać stąd nieodkrywczo myślimy o ucieczkach Seranon, 09.04.2022r.
    1 punkt
  48. siedzimy przy kuchennym stole naprzeciw sercami odwróceni niedokończona rozmowa nie chcę tu być w tym mieszkaniu - słyszysz ? pytasz coś kapie to ze mnie pustka ciurkiem spływa wyjdę na miasto kupię mleko do kawy mówisz: - spróbuję to naprawić tylko że ja nie piję kawy ty nie dodajesz mleka
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...