Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 10.10.2022 w Odpowiedzi

  1. robi mi się ciepło lub zimno na samą myśl robi mi się słodko albo gorzko na samą myśl robi mi się wesoło lub strasznie a ja tylko siedzę w fotelu! a myśli płyną płyną płyną tkają światy tysiące światów nie moich już jeszcze?
    5 punktów
  2. Los się uśmiechnął fajnym poczęstował pokazał babie lato złotym liściem dzień ozdobił Do ciszy kazał się przytulić - mówił zgrabnym słowem prosił by cieni nocy się nie bać Do zadumy namawia każe życie kochać otwartym sercem szczerze a nie tylko na pokaz
    5 punktów
  3. Jesień nastała ptaki odleciały Skowronka nie słychać jesienią Odleciał także i bocian czarno biały Kiedy drzewa złotem się mienią Ziemia przykryta skarbem wielobarwnym Bogactwo leży pod stopami Powietrze rześkie a pomiędzy liśćmi Czekoladą mienią się kasztany I las zaprosił na swoje pokoje On nam dary rozsiewa Tam pod brzózka się ukrył czerwony koźlarz Prawdziwek się do słońca uśmiecha Jesieni polska, złota jesieni Ty pod moimi powiekami Złoto darujesz a twoje bogactwo To skarby drzew z odwróconymi ogonkami
    4 punkty
  4. Czuję się jak po drugiej stronie stołu Gdy rzucam tymi kłamstwami w twarz Jesienne liście, umysł płonie znowu Chowa się pod moimi warstwami fałsz Uciekałem przed problemami Co kryją się w mojej głowie Chowałem się za monetami Co żyją wciąż po złej stronie Pościg z nieoczekiwanym zwrotem wydarzeń Teraz one uciekają przede mną Czuję się jak na drugiej stronie medalu Nie pamiętam imienia żadnej z nich Jesienne liście, mam dłonie z metalu Chciałbym być tym, kim pragnę być Gonię za uśmiechem nawróconych dusz Zwalczając w kartce oddech przeszłości Tonę z echem niespełnionych snów Maczając palce w słodkiej wieczności Demony w głowie terapeutycznym złotem przeważę Przekonany, że prędko nie klękną Czuję się jak po długiej drodze A stoję w miejscu, łamiąc ich serca Taka gorzka prawda, której słodzę Jesienne liście trawią me przejścia
    4 punkty
  5. Tytuł adekwatny jest do treści wiersza i to jest tak jakby informacja pierwsza no, bo jak określić gdy wszystko w nieładzie a autor jak zwykle coś tam na to kładzie. Gubi ciąg wydarzeń przemieszcza zdarzenia i jak zwykle nie ma nic do powiedzenia a w kąciku łkając wena zatroskana niema prawa głosu bo zakneblowana. Kruszy się narracja tłamsi głos przepity kończę wiersz i idę odebrać profity choć nie będą duże zacumuję w barze a co będzie dalej to się wnet okaże. HJ - 10.10.2022
    3 punkty
  6. Pustostan Na osiedlu pustelników nie ma już miejsca. Rzeczy, rodziny, modlitwy wciśnięte do kubłów śmierdzą, przyciągają owady, ptaki, ręce…
    3 punkty
  7. Orla Perć przysłoniła widok od południa, słońca blask przygarbiony, zjada resztki śniegu. Być może, chociaż nie wiem, narciarzom na przekór, Rupicapra tatrica, kamyczek gdzieś strąca. Zastukocze po skałach - przytępi czuwanie, Pięć Stawów już ostrzega, uspakaja dalą. Łańcuch coraz zimniejszy - przestań już nie biadol, bo góra wiarołomna, pod ręką niebawem. Orzeł przedni - rarytas - zagnieździł na gody, ciarki poszły po skórze, majestat nad głową. A jakże niepozornie jest z tobą... liczbowo, chciałbyś czas zaczarować - para się sposobi. W imię ojca i syna... a czas tyłek ściska, małe to - niepozorne, człowiek jeszcze mniejszy. Przeraża, łechta w nogach - jeszcze ze dwa metry, wiatr rozwiewa świadomość... pozostaw inicjał. Trzeba schodzić z powrotem w przepastne doliny, tam z nizin, widać lepiej, ogrom co przytłacza. Nie dziwi chęć... by dotknąć, chmurnego drapacza, a one od zarania... tylu nas zabiły! "Stękają góry, a urodzi się śmieszna, mała mysz." - Horacy.
    2 punkty
  8. paluszkami przewijasz obrazy i dźwięki dniami i nocami ten sam scenariusz rozkrzyczana cisza układa godziny po swojemu nie ma mnie dla ciebie nie ma słów tylko w wierszu znów płaczą litery a ja razem z nimi
    2 punkty
  9. Ponieważ sprawia że nawet robot zapragnie mieć serce
    2 punkty
  10. Widziałam jak odkładałaś to „na potem”, teraz leży w ścisku, bo nie jest jedynym co tam odłożyłaś. Widziałam jak poszłaś nurkować w bezpiecznym basenie, basenie którego ściany wykładane są gładkimi płytkami, a podłoga nie ma żadnych ostrych kantów. Widziałam jak dotykasz głębi, okręcasz się w niej, swobodnie przedostajesz się od drabinki do drabinki, masz tam tak wiele miejsca. Widziałam, że to właśnie tam oczyszczasz się z niebezpiecznych zagrań i trudnych do zaakceptowania układów. Widziałam, jak pokonywałaś opór w swoim ekskluzywnym, wynajętym na ten czas w całości i na wyłączność - wodnym hotelu. A potem widziałam łzy, trzęsące się wśród zmiennych wiatrów już w drodze na pływalniany parking, łzy płynące z powodu „tego” i „tamtego”. Łez koraliki ciągle zrywały ci się z oczu, a te oczy przecież miały być piękne, miały tyle się uśmiechać, bo tak wiele miały do nadrobienia. Widziałam, jak te łzy zsuwały się tobie na sukienkę, na stół, na poduszkę... i tak mi było żal tych zerwanych korali. Pytałam wtedy siebie – na co jej to? Potem widziałam jak podchodzisz, żeby zajrzeć, tak - chociaż zajrzeć, a może żeby zdecydować, które „na potem” jest w największej potrzebie, które z tobą nie rozmawiało od dawna, które „na potem” wciąż wyciąga cię z przytulnego basenu... no które? I widziałam, że nie potrafisz się zdecydować, bo one wszystkie jak te głodne ptaki w gnieździe otwierają dzioby, kiedy tylko wyrazisz chęć zaopiekowania się nimi. Kiedyś widziałam, jak młode ptaki rosły, bo były dobrze karmione, jak pokrywały się pierzem, jak okazywało się, że często nie potrzeba wiele, bo wystarczy upolować kilka robaków dziennie, żeby te maluchy nabrały sił i pofrunęły, a wszystko po to, żeby można było częściej i bez żadnego wyrzutu sumienia, nurkować w basenie. I wiesz co jeszcze widziałam? Że zaczęłaś robić porządki w „na potem”, a twoje oczy nareszcie się uśmiechały.
    2 punkty
  11. wszędzie ich pełno wyłażą oknami wprost na ulice do sklepów i parków panoszą się wokół w urzędach i szkołach czerwone oczy ślepnące od prawdy twarde jak beton czaszki mali ludzie z krzywymi zwierciadłami wpatrzeni w dekolt brzemiennej oszustki
    2 punkty
  12. był smukły piękny kręcone włosy czarne krucze (z tych co niełatwo minąć) we wsiach gdzie noc jeszcze po studniach siedzi w pieśniach weselnych więcej łez niż radości w progu cerkwi Wasylinie wyszły zęby mądrości nie pożyją razem jedno się położy oni jeszcze nie ale stare kobiety już wiedzą szybko rodzą się dzieci dni rozgrywa przetaczające się po mapie jajo Faberge osierociłeś też mnie Pamięci I. Romashky (1992-2022)
    2 punkty
  13. ... i chyba też ci, którzy myślą, ze to najważniejsze, co mają, można im odebrać, ci nieufni, niepewni swojej wartości, czy po prostu - znaczenia. Dziękuję Ci za pogłebiającą refleksję i pozdrawiam! :) @Rolek @TylkoJestemOna @goździk @Leszczym @sisy89 Serdecznie Wam dziekuję i ślę pozdrwienia! :)
    2 punkty
  14. Co to jest myśl? Paproch na wietrze W wichurze wiecznej; Stosy paprochów - Suma widoków Na zaczyn idei Co się ją sklei Tezą i czynem - Słowem zawiłym Albo i prostym, Jak wiejskie mosty. Co się z nią stanie? Ludzka to wola - Czy skutkiem - śniadanie Czy śmierć i niedola. 16 VI 2022
    1 punkt
  15. "Sen we śnie" "to co widzisz co się zda jak sen we śnie jeno trwa..." znów w bukiety sny układam wstążki wiążę im nietrwałe rozemglają się przed nocą lecz gdy księżyc w nowiu staje czernią farby szlaki kreślą na nich łąka gdzie dwa cienie w tango z motylami spieszą deszczem rosa - zamyślenie by o brzasku od niechcenia móc zobaczyć to co zbiega tak na przekór - zmiennym myślom którym łzy - za dnia kołyską "... nad strumieniem w którym fala z głuchym rykiem się przewala" * czerwiec, 2022 * Tytuł i kursywa... z utworu.. "Sen we śnie".. śpiew: Sanah, Grzegorz Turanu. Wszystkich, którzy nie lubią Sanah, lub uważają jej twórczość za niszową, proszę o wyrozumiałość, że ponownie pojawia się jej wykonanie w okienku mojej treści.
    1 punkt
  16. Stała na tarasie widokowym, zalana w sztok krajobrazami ziemi. Drzewa zaczynały przybierać lisie kolory, jakby chciały nabrać sprytu, żółć gdzieniegdzie przelewała ciemną zieleń. Gdyby tak można polecieć, ukraść skrzydła aniołowi i choć na chwilę wznieść się ponad te wybitne wzgórza - pomyślała przecierając nos starą bawełnianą chusteczką od babci. Oczy zaszły jej łzami, wiatr przybrał na sile, a o tej porze roku słońce wyraźniej dawało o sobie znać. Było południe. Niczego się nie spodziewała, już miała ruszać dalej, kiedy poczuła za sobą wyraźny zapach męskich perfum. - Wreszcie jesteś. Wyszeptał miękki, lekko zachrypnięty głos. Odgarnął włosy z jej ucha. Poczuła jak koniuszki jego palców niemal ironicznie kładły się na szyi. - Łucjan? - Nie odwracaj się jeszcze. Ładnie pachniesz. Ten szept doprowadzał ją do spazmów. Pamiętała go doskonale, wyrył w niej ślad, po którym doszedł aż tu. Nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć co dokładnie sprawiało, że w jego obecności kompletnie traciła rezon, stateczna mężatka, matka, podobno katoliczka. Przecież miłość miała mieć jedną twarz na całe życie, tego zawsze uczyła ją mama. Przez wiele lat tak właśnie było. Potem coś pękło, urwało się przy natłoku codziennych spraw, ważniejszych niż małżeństwo. Praca, dom, dzieci, sprawunki, wszystko zjadało namiętność, wzajemną czułość, zrozumienie i chęć widzenia tej drugiej osoby. Nie tylko samego siebie. Zmieniliśmy się oboje, zmieniliśmy. Łucjana spotkała na wyjeździe służbowym, miał agencję reklamową, szukała kogoś kto wypromuje nowy produkt klienta. Rojek od wielu lat, prowadzi firmę budowlaną, a od niedawna otworzył sieć restauracji, głównie na Śląsku. Dziwne są jego pomysły, choć to co sobie postanawiał osiągał, zazdrościła mu tej cechy. Sama należała do ludzi zachowawczych, lubiła mieć pewność. Tak czy owak obecna chwila osaczała ją z każdej strony, dopiero niedawno nauczyła się podążać myślami nie tylko za nim, dopiero niedawno ją pozbierano. Była wrażliwa na najmniejsze bodźce świata zewnętrznego. Niewielu to rozumiało, on jakby był podobny, a jednak zupełnie odmienny, nauczył się jej na pamięć. Do tego stopnia, że odczuwali siebie wzajemnie, mimo odległości, czasu, miejsca. Przy nim stawała się bezsilna i ten jego zlepek cech, na które nie miała odpowiedzi, sposobu postępowania. Cdn, może. A-typowa-b
    1 punkt
  17. Kiedy o tym informuje i zachęcić tym próbuje, niech ci da do zobaczenia coś tam z datą urodzenia. Gdy ma lat dwadzieścia z hakiem, lepiej się wycofać rakiem. Zmieniłem tytuł, aby zwiększyć uniwersalizm przekazu. Dziękuję za uwagi.
    1 punkt
  18. jego wysokość w koronie gości bardów z całego świata ___ 10 października obchodzimy Światowy Dzień Drzewa
    1 punkt
  19. Gdy poczujesz ciszę tul się do niej nie pozwól by była sama Cisza nie lubi samotności jest czuła delikatna rozumie nas Cisza to nie pustka - jest namacalna ma w sobie dużo poezji Ciszy trzeba się nauczyć ona jest tego warta nie omijajmy jej
    1 punkt
  20. tylko tobą wywołuję rzeczywistość snu skupiona wola i spokojny oddech przy odrzwiach zostawione miecze tkanek moja posada to zaostrzony pal bicz czasu oczy oprawia w strach paracetamol nie prostuje twarzy na poziomie słów w porządku jak u wszystkich nieuleczalna kawa cena życia nigdy nie była uczciwa z niechcianych miejsc stawiam stopy na Ziemi sprzed milionów lat blaski rozrszerzonych źrenic i wilgotnej skóry wybudzam się promienna maleńkim piersiom ciążą sutki znów dotykałeś je w myślach śniąc mnie całą noc reszta bez ciebie nic
    1 punkt
  21. Chociaż brak nakazu ja składam przysięgę, że wraz z moją weną założymy księgę. Choć będzie dostępna wpisu nie dokona, żaden czytający a tym bardziej żona. Wymyśli się motto pod nim ostrzeżenie, że wpisywać wolno mnie i mojej wenie. Wpisy będą złote, tudzież brylantowe i opiewać będą nasze wiersze nowe. Gonię do księgarni dokonać zakupu i wręczyć go wenie pod postacią łupu. Jako rzecz zdobyczna choć za groszy parę będzie nam służyła nawet ponad miarę. Teraz tylko przysiąść w spokoju i ciszy a już wkrótce o nas cały świat usłyszy. Będą o nas mówić przed nadaniem Nobla wena owszem, owszem zaś autor ma jobla. Chcąc tego uniknąć w takiej sytuacji kolejna przysięga - zero publikacji.
    1 punkt
  22. @Marek.zak1 Być dla kogoś wzorem? Też mam swoich guru lecz dotrzeć nie mogę nie przebiję muru. Głową nie przebiję przecinak stępiony busola w naprawie ja jestem zmartwiony. Cierpliwości nie brak tylko czas ucieka człowiek się starzeje pani z kosą czeka. Pozdrawiam
    1 punkt
  23. tego tańca fanem warto być raz blisko raz z dala i tak żyć przytulenia wrzucać do pamięci kasować odepchnięcia a wszystkie nadzieje w podłogę drewnianą wstukać obcasami i kręcić się przy muzie i kręcić się przy muzie i kręcić się przy muzie aż do zakochania
    1 punkt
  24. Henryki, Twoja konsekwencja, a zarazem osobista skromność jest niedościgłym wzorem dla wielu, także dla mnie. Pozdrawiam
    1 punkt
  25. Nie odejdę bez ciebie Choć bywało różnie A fragmenty moich słów Trafiały w próżnie I nie było nic więcej Tylko głucha i martwa cisza I pusta aparatu klisza
    1 punkt
  26. Czasem tylko w nim miłość znajduje dla siebie miejsce i schronienie... Poczułam ten wiersz. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  27. weselej mi lżej i głębiej mogę oddychać gdy nie muszę się bronić - chcę życia po obu stronach
    1 punkt
  28. Tak właśnie rozmyślając w fotelu stwarzamy światy i problemy, których naprawdę nie ma. Wystarczy pobiec szybko pod górkę, zmęczyć się, żeby powstrzymać myśli i niczym nie zaprzątać sobie głowy. Wybór należy do Ciebie. 😊
    1 punkt
  29. Tak, myśli grzeją, chłodzą, ale też ekscytują, bądź usypiają i warto je odpowiednio wykorzystywać. Pozdrawiam
    1 punkt
  30. Cisza mnie lubi jest zawsze obok potrafi płakać uśmiechać się Cisza mnie kocha śpi obok mnie jest szczera niewiele chce Cisza jak poezja umie pocieszyć jest mego jutra krajobrazem Cisza jak siostra dużo o mnie wie jest ze mną nawet gdy wiatr i deszcz Cisza mą nadzieją nie unikam jej rozmawiam z nią nocą i dniem Cisza moją trumną pochowa mnie przykryje sobą ja o tym wiem
    1 punkt
  31. Zjawa Nie bój się Ona pragnie Twojego uśmiechu Nic po za tym Pamiętasz jak przestała krzyczeć Gdy się do niej zbliżyłeś? Szybko łzy zniknęły Zastąpił je nadszeroki uśmiech Jak każde dziecko choć nim nie była Pragnie zaledwie cząstki uwagi Aby poczuć się lepiej Zapomnieć o bólu Wychudzona o dużych ciemnych oczach Z włosami zakrywającymi ramiona Zagubiona Czujesz jej głód ? Przenikający każde ledwo słyszalne echo Tak bardzo chciała by ją ktoś odnalazł Zrozumiał Nim ogień całkowicie ją strawi Nie potrafi zasnąć We dnie gdzieś znika Nieobecna By nocą łkać w zaroślach Klaudia Gasztold
    1 punkt
  32. Przechodzę przez nieskończoność… Przechodzę przez wrota ukryte w korytarzu cieni. W cienistej powłoce okalającej czas. Charles Baudelaire uśmiecha się do mnie ledwie zauważalnie, ale dobre i to. Być może przekroczyłem, według niego, jakąś kolejną granicę? Osiągnąłem jako taki progres? Widać, niewielki to postęp, skoro oparty nonszalancko o kamienną płytę swojego nagrobka, zaciąga się z lubością w błękitnawym obłoku papierosowego dymu. Marząc zapewne o swoich sztucznych rajach, czy paryskim splinie, wypuszcza kolejne kłęby, które rozwiewa powoli ciepły jesienny wiatr, akompaniując sobie na srebrnych strunach babiego lata. W jakimś innym widzeniu, zapewne obcym, odcinającym się swoją barwą i odcieniem tła biegnące przez sawannę antylopy przeginają swoje smukłe szyje w huku wodospadu, ginąc gdzieś w kolczastym buszu spowitym mgłą rozprysłej wody… I słyszę tętent kopyt na cienistych zboczach, szmer osuwających kamieni… W rozgwarze ptaków przesiąkniętych wilgocią spadających kaskad. Akacje, baobaby zmieniają swoje kształty w falujących strugach powietrza, w palącym słońcu. W głębokim niebie flotylla obłoków i biała smuga po odrzutowcu, który zdążył już zniknąć w powolnym prologu pędu i cichych pomrukach silników. Skąd ten nagły przebłysk idący od okna? To sen przepadł w otchłani rozpędzonej perliście rzeki czasu. Spoglądam na ścianę pokoju, na świetlisty prostokąt słońca, który przesuwa się powoli z każdym tyknięciem stojącego w kącie zegara… Lezę na łóżku z rękami pod głową, słysząc jeszcze szelest traw bliski. Odurzony dmuchawcami, gdzieś na rozkwieconej łące, lecz takiej odrealnionej. Niczyjej. I błądzę wciąż bez ciebie w pustce zapomnienia, w ogromnej scenerii nieskończonego lata. I błądzę wciąż w mdławej woni skoszonej trawy, i idę. Podążam twoimi śladami, przez szalejącą mnogość wieloziela, korzeni… ― w brzęku pszczół w koniczynie… Pamiętam, że szliśmy tędy, mimo że idziemy wciąż i jeszcze… Przechodzimy obok tego drzewa, które mijaliśmy z uśmiechem, uciekając w kroplach letniej ulewy. Trzymając się za ręce. Przywarci w pocałunkach, w szeptach. Szczęśliwi… Trącam ręką butelkę stojącą na stole. Niechcący, czy w pasji. Nie wiem. Nie pamiętam. Roztrzaskuje się na podłodze w ostrej woni alkoholu. Zakrywam dłonią szczypiące oczy, spod której ciekną słone palące strumienie. Spoglądają na mnie z lustra smutne twarze moich nieżywych już rodziców. We śnie? Na jawie? Matka przyprowadziła ojca, by popatrzył na mnie choć z tak bardzo daleka. Zastanawiam się czasami, czy pamiętam go jeszcze. Odszedł prawie trzydzieści lat temu podczas upalnej majowej nocy. I, mimo upału, jego ciało, zanim jeszcze umarło, stało się wręcz lodowate jak skostniała bryła lodu. Przed śmiercią się potwornie męczył, dusił, charczał… Nie mógł wypowiedzieć słowa… Teraz stoi tam, gdzieś po drugiej stronie. Milczący. Wpatrzony we mnie bez ruchu, jak posąg z kamienia. Jego twarz straszliwie smutna, tak jak i twarz matki. Są tacy dalecy, a jednak beznadziejnie bliscy. Bliżej niż grubość źdźbła trawy, kartki papieru… Ja też na nich patrzę. I co mam im powiedzieć? Co? Niebawem pójdę na ich grób. Zapalę świeczkę. Postoję. Pomilczę. Powspominam… Co dalej? Znowu wrócę z jasna twarzą dziecka, które bawiło się beztrosko na dywanie w kwieciste wzory, budując z klocków pałac, garaż, czy inny domek dla plastikowych żołnierzyków. Albo rozpędzając z piskiem kołek blaszane autka, celując w niestabilne mury z drewnianych cegieł. Podłoga pachniała woskową pastą, kuchnia gotującym się obiadem. W drugim pokoju rozmowy, szepty… Muzyka płynąca z gramofonu… Pies ogryzający z wielką radością wielką wołową, parującą jeszcze kość… Zaciskam powieki. Otwieram. W lustrze zieje lodowata, śmiertelna pustka. Szare, mżące cząsteczki kurzu przecinają wolno niskie smugi zachodzącego słońca, zapowiadając niechybnie deszczowy zmierzch. Okrutną noc. (Włodzimierz Zastawniak, 2022-10-09)
    1 punkt
  33. Witam - fajnie że tak jest jak piszesz - dziękuje za to - Pozdr. @Natuskaa - duży uśmiech za czytanie -
    1 punkt
  34. Czy prawdy się bać czy musi być burzą czy warto na nią kląć musi być kamieniem A może prawda to kłam wymyślony gdzieś tam gdzie jej nie było gdzie był tylko wiatr Sami widzicie że to nie żart że to powaga warta przemyślenia czy prawdą prawda
    1 punkt
  35. @Kapistrat Niewiadomski Więc w wieku dwudziestu paru lat skoro jeszcze jest, musi byś jakiś powód i można wybadać, albo na wszelki wypadek się wycofać. W filmie "kawalerskie życie na obczyźnie" z Markiem Bukowskim jest ten przypadek, stąd bezpośrednia inspiracja. Pozdrawiam.
    1 punkt
  36. @WiechuJK Po przeczytaniu Twojego tekstu, poszedłem do sąsiedniego okna i spojrzałem w oczy mojej górze, podziękowałem jej za to że pod nią się urodziłem. Pokryta jest bielą, przyszroniła mrozem, wzejdzie słońce minie jej kaprys... uśmiechnie się do mnie. Jestem w niej zakochany od urodzenia, chodziłem jej po głowie, przypalałem ogniskami. A ona była taka cierpliwa, obejmowała mnie sobą, czasami groziła burzą, piorunami. Pozdrawiam Wiesławie. Dziękuje za miłe słowo które otwiera nowy tydzień.
    1 punkt
  37. @Natuskaa Płakać ze szczęścia, ileż razy to miałem, kobiecy nawyk, a ja jak kropla spadałem. Pozdrawiam Nat.
    1 punkt
  38. @Kapistrat NiewiadomskiUżyję ten wyświechtany frazes: samo życie! Marzenia i rzeczywistość nie zawsze idą w parze, a życie tworzy swój własny scenariusz.
    1 punkt
  39. 1 punkt
  40. @duszka Bronić muszą się ci, którzy myślą że mają dużo do stracenia. "a cóż mam, czego bym nie otrzymał" Obrońcą depozytu, który mi powierzono jest sam Bóg. A życie i tak jest wieczne.
    1 punkt
  41. Trochę inna wersja ------------------- gdy zlęknione szybowały o poranku w białych mgłach tulących świt rozedrgany obraz jutrzenki był ledwo widoczny przezroczysta noc unosiła się nisko na łąką kryjąc przesłanie ciemnej strony księżyca dlatego odczuwały niepokój krążąc nad koronami drzew prosząc wiatr o niezwątpienie w unoszeniu zwyczajnych spraw z końcem dla początku bez końca w wietrznym przemijaniu niekończących się chwil gdy tu przeminą już te same nie wrócą bo bywa tak że los oddali a ty głupi nie wiesz początek cierpienia czy właśnie ocalił
    1 punkt
  42. Pamiętam, że znielubiłam Adama za tę szowinistyczną apostrofę ;) Ale Ty pokazałaś w tym wierszu siłę, mimo oczywistych zagrożeń. Pozdrawiam, Deo
    1 punkt
  43. Nad rozstajem w dróg złamaniu stoi blada postać Płaszcz ma czarny oczy ozdobione mgłą Czas rozstrzygnąć komu żywym będzie dane ostać Czy w tej duszy umęczonej drwa się jeszcze tlą Tik-tak W prawo w lewo czas Tik-tak Tłumy zagubionych mas Podążają pobłądzone w splotach dłoni miast Wyglądają zabiedzone zza drewnianych krat Aplauz myśli Oddech płytki Trwa decyzji czas Czas się rozstać Ciemność wita Wtem gałęzi trzask Życie wraca Ciało krzyczy W oczy wpada blask Świst nad uchem Ruchem kuli Ciemność gasi brzask
    1 punkt
  44. Jak wiatr jesienny Tak i ty przemijasz Jak chłodne życie O wczesnym świcie Twoje ciało mówi "Kochaj mnie zawsze i wszędzie'' Tak właśnie będzie!
    1 punkt
  45. @GrumpyElf Nikt nie lubi jak ktoś inny grzebie w tekstach, przebudowa wiąże się ze swego rodzaju dewastacją, nawet przy zachowaniu wszystkich pierwotnie użytych słów. Dlatego nie wiem czy chcę się narażać na Twoje oburzenie zmieniając układ wersów :)
    1 punkt
  46. 1 punkt
  47. Tak, to ważny aspekt tego problemu, ale przynajmniej mamy do niego łatwiejszy dostęp i wiekszą możliwość wpływu na niego. Dziękuję Ci za to uzupełnienie i miłe słowa :) Pozdrawiam!
    1 punkt
  48. wakacyjna noc leśna dróżkę oświetla świetlikowy blask
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...