Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 03.10.2022 w Odpowiedzi
-
chcemy! by mogło pląsać na wietrze kręcić się radośnie jak na karuzeli bujać w obłokach nawet strzelić w kosmos! a ono wcale nie pragnie być wolne przycupnęło w zakamarku głowy gromadzi pokłady pamięci lawiruje w marzeniach uwielbia naszą niewolę5 punktów
-
tańczą mi w głowie myśli niedokończone jak dzieci tańczą i rosną aż je wypowiem a te ze skrzydłami odlecą5 punktów
-
Na śmierć dziadka W dwie godziny nad ranem raptem już leżał ścięty jak nożem i mrozem miał buty na nogach i wszystko inne wujek mówił - siedział mi tyłem na kolanach dusił się ale chciał pomagać dopóki jeszcze mógł ruszyć ręką naraz przestał jak mu zapinałem guzik przy kołnierzyku koszuli i cięższy się zrobił od razu tylko paska nie zdążyłem i brud ma pod paznokciami bo za dnia grzebał coś w kuźni zresztą to i wymyć ciężko odszedł cicho z szelestem wysuszonej skóry na parapecie przybory do golenia w szafie ubrania też pachnące trumną4 punkty
-
Wiele możliwości i scenariuszy mam tego przyszłego spotkania. Spojrzymy sobie głęboko w oczy i utoniemy na moment. Nasze dłonie i stopy jeszcze się nie spotkają i nie splotą warkocza sztormowych fal. Źrenice i kąciki oczu będą prowadzić swoisty dialog, którego inne części ciała zagubione nie zrozumieją. Albo dynamicznie na siebie wpadamy. Bardzo ciekawe czy torba mi wypadnie z dłoni, poszybuje wbrew grawitacji w górę (pod niebo?), a może twoja kawa zachlapie koszulę i te plamy będą przyczyną pierwszego dotyku. Albo staniemy w tramwaju naprzeciwko siebie tak blisko, że moja szyja będzie oddychać twoim powietrzem. Że twoje włosy zasłonią świat poza nami. Świat, który nas interesuje, tylko na niby i tylko na niby dla zakochanych istnieje. Wszystko inne nastąpi za kolejną chwilę. Tylko się spotkajmy. Bo możemy się też minąć, zasłuchani w muzykę w słuchawkach, wpatrzeni w dalekie tablice na lotnisku albo mrówki drepczące pod naszymi nogami.4 punkty
-
Póki Póki dzieci mieszkają za ścianami, W domu starców będzie ciepło. Nie kominom, Nie duszom z dymu. Skóry tapety, Okna okulary, Tak ciałom, jak bułki z pieca. Póki dzieci mieszkają za ścianami, W domu starców będzie ciepło.4 punkty
-
przy starej drodze chodzą słowa nieużywane te które się nie mieszczą na zwyczajnym obrazie te które raz rzucone kiedyś komuś przepadły prostotą lub przepychem kroki skomplikowały przy starej drodze dźwięczą ich wciąż ćwiczone mowy spacerując poboczem to zziębną to się zgrzeją to podkreślą obecność splatając się przypadkiem z deszczem wiatrem i słońcem w skomplikowane zdanie pozornie zapomniane3 punkty
-
- Poda mi Pan rymy do słowa: o j c z y z n a? - Pewnie, proszę: dłużyzna, chińszczyzna, łatwizna, płaszczyzna, polszczyzna, drożyzna, szarzyzna, dulszczyzna, pańszczyzna, bohaterszczyzna, obczyzna, amatorszczyzna, … - Spierdalaj, lewaku jebany…3 punkty
-
Opuszczam więzienie zmysłów Zapominając reguł istnienia Czas powędrować ku Kadesz-Barnea Uwolnić serce od strachu Zasypiam skulony pod murami twierdzy Tu spotykają się ścieżki przeznaczenia Tu grzech i niewinność spływają po ścianach razem I dalej, i głębiej, w ciemność Nieskończone krople niezliczonych pragnień Każda niezręcznego sekunda milczenia Wszystkie obiecane, spętane zakazem Już wypełniła po brzegi mój sen Uległość topi w niej prawdę Że dobro jest tutaj złem Karci spojrzeniem Każe mi spłonąć W świątyni anonimowych pragnień Jej suknia w pół do spełnienia3 punkty
-
ta historia dzieje się na plaży w rolach głównych gra szczupła kobieta pistolet pod kocem gruby mężczyzna muszelka biała muszelka przypominała kobiecie jakąś historię która przywiodła ich na plażę przykleiła muszlę do czoła grubasa potem wyciągnęła pistolet spod ręcznika mężczyzna zabrał jej pistolet po krótkiej szamotaninie przeplatanej wybuchami śmiechu wystrzeliła broń kula poleciała w morze nikt nie słyszał huku w okolicy plaży Santa Susana zbierało się na sztorm na drugi dzień na plaży został czyiś ręcznik klapki kąpielowe rzucone obok opakowanie po okularach do pływania to był już koniec sezonu piasek pomału przykrywał zostawione przez letników przedmioty2 punkty
-
Nie chcę grać, ale muszę Ramiona mam spuszczone prosto Napięć nie czuję żadnych A chciałbym By drżała moja dusza... Na spotkaniu klasowym Dawne twarze dla mnie Bez wrażeń I bez żadnych masek Bez używek Jestem sobą... A tak chciałbym Spocić się, przelęknąć Potknąć się o siebie Wdepnąć w drogę mleczną...2 punkty
-
w kuchni znowu zalęgły się myszy kot jak zwykle ma na to-wyjebane oddam go albo uduszę będzie martwy za karę na amen tyle kasy na niego wydałem zbankrutuję chyba przez niego a on patrzy żółtymi ślepiami a on miauczy potulnie tentego już nie będę karmił darmozjada niech na drzewo spierdala czym prędzej a tu jesień i zima zaraz on przeczuwa deszczowy październik cwana bestia-z chaty nie wychodzi siedzi w domu nosa nie wyściubi w strzępy pociął firany w salonie kwiaty wszystkie z parapetu zrzucił teraz wziął się za sofę-bo sofa jakoś dziwnie mu nie pasuje trzeba zniszczyć całą tapicerkę w tych kolorach on kiepsko się czuje sam już nie wiem co zrobić z bydlęciem może psa sobie kupię niech poczuje twardą męską rękę chyba że kundel też mnie zdominuje czemu więc gdy nie ma go w domu ja za kotem jak głupek tęsknię i otwieram drzwi i okna na oścież wołając kici...kici...kici... -wracaj kocie do domu czym prędzej fota z netu.2 punkty
-
Rozpocząć tydzień chcę od wierszyka bo choć to sztampa a nie klasyka ja jestem z tego zadowolony błogosławieństwo, bowiem od żony dostałem lepsze niż od papieża więc werwa we mnie wstąpiła świeża. Chwyciłem pióro i czystą kartkę, pół szklany kawy, wódeczki ćwiartkę i pamiętając wciąż o zapasie dwa Okocimy, cztery Harnasie a gdy pod ręką to wszystko miałem siadłem i wierszyk ten napisałem. Wstęp, choć przydługi nudą nie trąci wypity napój myśli nie mąci jest jedno, ale i jego ramy z tym, ale jednak zawsze przegramy bowiem atrament nam w piórze znika więc z jego braku koniec wierszyka.2 punkty
-
Krążą wokół mnie Jak wygłodniałe sępy Szarpią wątrobę Kraczą machając skrzydłami Wkładają dzioby na siłę Nie straszna im sól A mi krwią splamione serce Za nic nie oddam im Koszyka swoich wierszy Ledwo narodzonych w bólu Naszych dzieci Klaudia Gasztold2 punkty
-
2 punkty
-
Jedynka pokłóciła się bardzo kiedyś z… zerem, -nie nazywaj mnie więcej pałką bo jestem, -pośród wszystkich cyfr super bohaterem, -a ty jesteś zawsze zero, po czym gestem Pełnym fałszywej dumy i nadzwyczajnej pychy, spojrzała na zero bardzo nieprzyjemnie, -zero nic nie znaczy to tylko wynik lichy -patrz co inne cyfry zrobiłyby beze mnie -Każdy zawsze na mnie liczy i wartość moją docenia -kończę nic nie warte te twoje zerowe wątki -ech jakie zero z ciebie i to nie tylko z imienia a wtedy odezwała się inna cyfra co stała obok piątki: -Samo zero nic nie znaczy ale żal mi też ciebie –jedynki, -bez zera jesteś jednak taka sobie zwykła pała, -lepiej utnijcie na zawsze te głupowate docinki, -bo ja jestem szóstka: cyfra oraz liczba doskonała* *Liczba doskonała - liczba naturalna, która jest równa sumie wszystkich swoich podzielników, mniejszych od tej liczby. 6=1+2+32 punkty
-
na karmelizowanym niebie pierwszy taniec liści wdepnąłem na zranione słowa oziębłe palce zakryły niebo pod parasolem dobry wieczór gramoli się w porwanych chmurach wiatr zbiega po schodach za horyzontem ciepłe psy szczekają na zimno2 punkty
-
Pustynia Wciąż sypią czerwonym piaskiem w oczy, musimy przetrwać w walce o życie, przecież naszym drugim imieniem jest śmierć, psiakrew, posłuchaj, zacznijmy od początku, jesteśmy sobie równi, bohaterze, weź zardzewiałą strzelbę i słomiany kapelusz, bądź odważny, ja tymczasem pobiegnę na strych i z żelaznego kufra wygrzebię kowbojski rewolwer - puf, uważaj, bohaterze, stań tam trochę dalej z boku i osłaniaj mnie, ja - rozpieprzę kartel, o tym musisz wiedzieć, bóg przeszłych dni jest uwięziony w nas - bez litości nie ma życia. Łukasz Jasiński (lipiec 2010)1 punkt
-
1 punkt
-
niech dojrzewa wytrwale model długowieczności lecz ze stałym dostępem do opieki i miłości1 punkt
-
Spójrz na deszcz, jak spada w dół Rozbija się o ziemię Pozostaje po nim mokry grunt Tylko tyle ma nam do zaoferowania ten świat Deszcz opada, łzy opadają Nasze życia stają się kałużą Która wyparuje Gdy wzejdzie słońce Ciemne chmury nad moją głową A mrok i rozpacz we mnie Z każdą kolejną kroplą Boli mnie bardziej Nie obchodzi mnie już Kiedy przestanie padać Dla mnie życie to ciągły deszcz Nieprzerwane staczanie się w otchłań Każdą kroplę czeka upadek Wszystkie spadają w dół Jutro nikt z nas Nie będzie już o nich pamiętał.1 punkt
-
Balonik na sznurku zaciskany w dziarskiej rączce, nierezolutny a unosi się ku niebu. To cecha niewinności; wiedzą o tym polne maki, kapelusze muchomorów i usta nim zaznają smaku krwi, przygryzając wargę w bólu życia. Wpierw jeszcze karmazynowa szminka odciśnięta na kieliszku bordeaux, potem szkarłatna koronkowa - wisienka na torcie, która rozpali noc. Jednak biedne serce, choćby uderzało w tanga takt, to niekiedy za mało, by ognistym szeptem stawiać wspólny dach. Także rodzinne obiady z pomidorową i buraczkami na drugie. Dyskusje rozgrzane do czerwoności i domownicy doprowadzani do szewskiej pasji. W wersji idealnej - smagana wiatrem biało-czerwona i bocianie dzioby stukające w niebo, zupełnie jak balonik. Ogniste zachody i pąsowe wschody, zapach poziomek i jaspisowej róży. A jeśli granaty, to tylko owocowe. Stanowcze nie dla rozdartych ran i pokrwawionych szat. Choć tych nie brak. Poszlaki wciąż bezwzględnie wiją się czerwoną linią. Kochasz, cierpisz i umierasz. Pozostaje miłość.1 punkt
-
zapytaj księgi w której jesteś bohaterem czy ciebie dużo a jeśli niewiele to warto pamiętać że w każdej chwili księga może być zamknięta1 punkt
-
@Cor-et-anima Temat rzeka... A wiersz na czasie. Jest to dobra treść! I choć smutna, i prawdziwa, to sekret długowieczności, owszem! Leży w miłości i opiece; ale do tego dochodzą czynniki, jakie potrafią stłamsić powyższe wartości - bo brakuje tego! Tamtego! Itd... Pozdrownienia ślę ~1 punkt
-
@koralinek Ostatnio chcąc nie chcąc zacząłem trochę tkwić w temacie egzystencjalizmu. Cieszę się, że się podoba. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru1 punkt
-
@goździk Wiersz napisałem dawno temu, a zachował się jedynie angielski przekład autorstwa mojej Przyjaciółki, która to inkarnacja wpadła mi ostatnio w ręce, przypadkiem. Nie sądziłem, tyle energii będzie mnie kosztować kolejne wcielenie PL. Zachowałem nastrój, kilka wersów odparowałem, a i tak rozlany :) Stracony, a i owszem, chociaż to niewyraźna przeszłość, dzięki, o Losie! Pozdrawiam i dziękuję za dobre słowo. Geneza (SMS, z zachowaniem oryginalnej pisowni). Wg mnie bije to na głowę obie moje wersje. I've left the prison of senses Forgetting reasoning ways Walked toward Kadesh-Barnea Wanting heart fear escape I fell asleep cudled by shelter Where destiny roats cross.. Entwined sin and innocence through moisture walls spin across And further and deeper in darkness Full od desire awaiting So promissed as banned Spectre, pationate river Her waters are coming to me Messing along wih my dream Drawning to manage forgetting that good is evil here Elusive posture she got Wearing not more than a fog.. Denuded from decency Lazy glazes sends Her dress half way to accomplish feast for my eyes punishing my hand Wanting me to burn down Dubbing my temple with thoughts @pathe To bardzo miłe, bardzo dziękuję :)1 punkt
-
1 punkt
-
Zbyt ciepły jesienny dzień jak na Polskę. Niebo nie próbuje ukryć słońca, które odbijając się od szyby, umożliwia mi obserwowanie ogromnej brodawki na brodzie pasażerki siedzącej naprzeciwko. Podobno nie oceniam ludzi. To moja osobista, mniej bądź bardziej trafna, refleksja na własny temat. W przedziale słychać tylko wygłuszone dźwięki pędzącego po torach wagonu. Na zewnątrz jest barwnie. Opadające liście ścielą posłanie dla nadchodzącej zimy, w tym świecie najpewniej białej. Do celu zostało mi kilka minut. Z głośnika wydobywa się głos skonfundowanego, starszego Pana. - Szanowni państwo... - następuje przerwa. Mężczyzna potrzebuje czasu na rozruszanie neuronów. - Zbliżamy się do stacji Opole, wysiadających prosimy o... - Dociskam słuchawki do uszu i powoli podnoszę się z miejsca. Zdrętwiałe nogi uniemożliwiają mi zgrabne opuszczenie przedziału. Kobieta naprzeciwko nie odwraca oczu od szyby. Przy miejscu, gdzie jej usta prawie stykają się ze szkłem powstaje para. Otwieram drzwi, szarpiąc i wydostaję się na zewnętrz. Korytarz jest pusty. To pociąg do Szczecina. W drzwiach stoi mężczyzna z kontrabasem. Instrument wystaje poza futerał, prawie stykając się z sufitem. Nie mogę przejść dalej, gdyż nasze światy oddziela mur w postaci muzyki grającej w moich uszach. Nigdy nie zapominam o słuchawkach. Pociąg hamuje statecznie wydając przerażający dźwięk. Pasażer numer jeden w garniturze i z torbą pod pachą, wychodzi omijając ostatni stopień. Pan z kontrabasem pokracznie wypełza z pociągu orientując się, że warto było by zasunąć zamek futerału. Wyskakuję jako ostatnia, żegnając odjeżdżający pociąg obojętnym spojrzeniem. Nie znam tego miasta. Nigdy tu nie byłam. Moja wizja o nim jest kompletnie zmyślona. Tworzę w głowię ideę miejsca niezbadanego, umożliwiającego katharsis, które na razie odczuwam jak biegunkę. Dworzec jawi mi się jako bezpłciowy. Oczami wyobraźni próbuję stworzyć tę przestrzeń, aby architektonicznie pasowało do kraju w jakim mieszkam. Opole kojarzy mi się z kolorem żółtym, taki jest więc budynek główny. Można podzielić go na trzy części; nawa główna ze sklepieniem sześciodzielnym oraz dwie mniejsze nisze z automatami, toaletą i dworcową restauracją, z której śmierdzi olejem. Przechodzę obok bezdomnego. Kałuża jego moczu powoli zwiększa objętość. Pieniądze mam na karcie - mówię w myślach, na wypadek, gdyby zapytał. Naprawdę są na karcie. W portfelu grzechoczą tylko miedziaki. Wychodzę na zewnątrz. Moją twarz owiewa chłodny wiatr, nadchodzący od północnego zachodu. Ktoś kiedyś nauczył mnie jak to sprawdzać. Czarny gorset wpija mi się po lewej stronie żeber. Na szczęście zbyt duży golf amortyzuje moje chude ciało. Nie myłam włosów i jest to oznaka niczego innego jak lenistwa – choć pojęcie to można nazwać toksycznym. XXI wiek upodobał sobie to określenie. Z koka związanego na czubku głowy wystaje mi kilka włosów, łaskoczących mnie po czole. Zmierzam przed siebie. Nie znam tego miejsca, wszystko wydaje się być szare. Postanawiam wygooglować to miasto. Moja twarz mizernieje. Dworzec nie wygląda tak jak sobie wymyśliłam - jest ładniejszy. To miasto jest piękne, zbyt piękne. Teraz chcę tam pojechać jeszcze bardziej. Czuję jak mój brzuch błaga mnie o jedzenie. Postanawiam wypić kawę. Zaglądam do najbliższej kafejki na rogu ulicy, której nazwy nie znam. W środku panuje przytulny półmrok. Okna są długie, ale bardzo wąskie, wpuszczają idealną porcję światła dziennego. Całość wnętrza kojarzy mi się z teksańskim barem z XVIII wieku. Mogę się mylić, gdyż nie mam o tym pojęcia. Siadam przy drugim stoliku od drzwi. Moja postać perfekcyjnie mieści się w szczelinie, którą tworzy szyba. Wyciągam szkicownik i książkę, którą akurat teraz czytam. To może być cokolwiek. - Dzień dobry, co podać? - kelnerka z ołówkiem i notesikiem stoi nade mną i pseudo-entuzjastycznym spojrzeniem wymaga ode mnie wybrania pozycji z menu, którego nawet nie zdążyłam przeglądnąć. - Cappuccino, poproszę – odpowiadam z uśmiechem. Dziewczyna odchodzi. Jest sama na zmianie, na razie nie może z nikim podzielić się niechęcią do pracy. Jest wcześnie, bardzo wcześnie jak na mnie, ale oczy mi się nie zamykają. Sięgam po ołówek, inny niż posiada kelnerka. To nowy szkicownik, jest jeszcze pusty. Omijam pierwsza stronę i przykładam rysik do drugiej. Jestem do dupy. Zamykam szkicownik. Otwieram książkę na stronie sto drugiej bądź trzysta siedemnastej, jeszcze nie wiem. Opowieść jest satysfakcjonująca. Spędzam nad nią kilkanaście - może kilkadziesiąt - minut. Nie zauważam, gdy kelnerka przynosi mi kawę do stolika. Chwila, to do mnie nie pasuje. Zauważam ją. - Dziękuję. - odpowiadam z szacunkiem. Kawiarnia zaczyna wypełniać się ludźmi. Dwa stoliki ode mnie, przy innym oknie siedzą dwie starsze Panie. Obydwie mają okulary, ale tylko jedna owinęła szyję bursztynowym szalem. Druga odkłada kijki za siebie. Jej szary, całkiem elegancki, dres pasuje do siwych i starannie ostrzyżonych włosów. Zamawiają kawy i kremówkę. Grupka młodych ludzi usadawia się na kanapach pod schodami. Są cisi, zaspani. Ciężko powiedzieć, czy pójdą dzisiaj do szkoły. Młoda kobieta próbuje poradzić sobie z szamoczącym się dzieckiem. To mogę być ja - pomyślałam. Wracam do lektury (...).1 punkt
-
Nie w słowa ubieram Pozbierane chwile Patrzę tylko Uważniej jak ukryte w zmierzchu Myśli coraz głębiej Chowają się w kredensie Wyprasowane obrusy Stygną uwięzione w krochmalu Czekają By otulić biesiadny stół Zaprosić słowa Ułożyć je w wystawną kolację Czerwień wina ośmieli Spojrzenie rozleje się Głęboko w kielichach Przysiądzie w towarzystwie Wymieni fotografie w albumie Na kolory1 punkt
-
@Kapistrat Niewiadomski Zgadzam się całkowicie. dzięki za komentarz. Dziwna rzecz, pod twoim postem pojawił się link do jakiegoś wydawnictwa, które sprzedaje moje opowiadania w formie ebooku. Nawet nie bardzo wiem skąd tam się wzięło. Ja nie mam z tym nic wspólnego i nie bardzo wiem jak działa to forum. Moje opowiadania rzeczywiście opublikowałem gdzieś tak rok temu na jednym z portali wydawniczych, które wydaje wyłącznie ebooki. Tam może, praktycznie bez kosztowo, publikować każdy, do czego gorąco zachęcam każdego początkującego twórcę. Trzeba jedynie zapłacić za konwersję pliku, ale to nie są duże koszty. Jednak na jakieś zarobki liczyć nie radzę 🧑. Raczej na odrobine satysfakcji. To wydawnictwo rozprowadza wydane ebooki po innych sklepach. To chyba dzieje się automatycznie i stąd ta reklama. Dlaczego znalazła się na tym forum pod twoim postem?. Nie mam zielonego...???. jak ktoś wie to niech mi to powie. Oczywiście w ogóle mi to nie przeszkadza i nie mam o nic żadnych pretensji.1 punkt
-
Ranne monstrum podnosi swój łeb, W milczeniu wbija pazury wprost w moje serce, A gdy dowiedzie swego triumfu gromkim rykiem, Oddala się, lecz nie na długo. Powraca, by znów zadać cios, Tym razem słabszy. Za każdym razem, stwór, wychodzi z ukrycia wolniej, I bardziej mi się przygląda, Nie atakuje bezmyślnie, mruży ślepia i pomrukuje. Pod koniec dnia stoi przede mną w bezruchu, Nie jest już groźny i wygląda inaczej, Jakby przeszedł metamorfozę. Gdy kładę dłoń na jego grzbiecie, poddaje się. Wieczorem, patrząc w jego wielkie ślepia, dostrzegam swoje odbicie.1 punkt
-
1 punkt
-
@NNN Mam pewne wyobrażenie na temat Twojego wcześniejszego nicka i pragnęłabym się nie mylić. @goździk Tak się zastanawiam czy znalibyśmy smutek gdyby nie znajomość miłości właśnie. Dzięki :) @Nata_Kruk Hej Nata :) Odnoszę się do tanga jako tańca, a w takowym odlicza się takt. Natomiast druga wskazówka na pewno słuszna, też mi to 'te owocowe' trochę wadziło, ale chciałam aby wybrzmiało precyzyjnie, co zresztą wyłapałaś 😉 Teraz widzę, że zbyteczne, zmieniam. Dziękuję Ci, że mnie czytasz. Ściskam. @Czarek Płatak Ten tekst na moje standardy jest tak długi, że aż mnie zmęczył, jednak sam się zaprosił w takiej formie :) Uśmiecham się, że znośna nawijka :) @Waldemar_Talar_Talar Dzięki za czytanie i pozdrawiam z uśmiechem, Waldemarze.1 punkt
-
@Nata_Kruk dzięki za uwagi, feedback się przydaje, choć imo końcówka spełniła moje oczekiwania ;)1 punkt
-
Gwiazdy spadają Tak jak ty I zamarzają w ogrodzie tęsknoty Twoje łzy Ukazując całe twoje piękno A chłodna noc Odcisnęła na tobie piętno I uderza ten magiczny chłód Nie zdarzy się już żaden cud I pochłania twoje lodowate serce moc Taka to magiczna noc1 punkt
-
kocham to - żyć po jego zawsze ciepłych śladach śmiało i lekko znów związać gdzieś niebo z ziemią jak On1 punkt
-
@Czarek Płatak Ciężko mi komentować ten wątek. Mało komu dana jest tak świadoma śmierć i tyle trzeźwości umysłu w ostatnich chwilach. Niezwykłe i godne. Opis Twój oddaje tę niezwykłość, współpracę syna w z ojcem w obliczu rychłej śmierci, aż został już tylko syn. x1 punkt
-
Wszędzie rosną kwiaty, wokoło pozorne piękno. Ktoś rozum zgubił, zostawił przy drodze. Mężczyzna dla kobiety zwariował, popełnił samobójstwo. Szaleństwo z miłości, poświęcenie wszystkiego, któż kocha bardziej. Kto przy drodze rozum zostawił, bez głowy też dojdzie. Gdy głowa przeszkadza, wymień na inną. Serce pozostaw przy drodze, bez głowy bez serca, jesteś wreszcie wolny.1 punkt
-
jestem kostką lodu w twojej szklance delikatnie się przesuwam po jej ściance czekam aż wprowadzisz szklankę w drżenie które sprawi w moim ciele poruszenie bo ty rozpalasz bezlitośnie wszystkie zmysły już w mojej głowie nie ma miejsca na domysły topię się cała w pożądaniu niebezpiecznie ach upij się upij się dziś ze mną koniecznie lekko mnie rozkołysał drinka smak gdy obejmujesz szklankę dłonią mówię tak na jej dno osuwam się zmysłowo cały świat wiruje tuż nad moją głową bo ty rozpalasz bezlitośnie wszystkie zmysły już w mojej głowie nie ma miejsca na domysły topię się cała w pożądaniu niebezpiecznie ach upij się upij się dziś ze mną koniecznie pragnienie gasisz w lodowym trunku ja sunę po ściance nie szukam ratunku z namiętnością znikam w twoich ustach na stole została tylko szklanka pusta1 punkt
-
jak dobrze wstać skoro świt jaki piękny to czas chce się żyć! Mars. Jowisz. Saturn. milion fraktali jak tęczowy wachlarz oplata szlaki Drogi Mlecznej od krasnoludka co ma krótki żywot blisko do istoty młodej wiecznie.... konwalie na wiosnę pachną jak dziewosłęby po gwiezdnych szlakach wędruję aktywny i pełen werwy kochajmy się jak pisał Mickiewicz jak logarytmy pierwiastki a całki kwadryk namiastki niech żyje radość!1 punkt
-
Gdzie droga szuka końca Gdzie czeka ciemny las Róże kwitną bez końca Zasypia nawet czas Leniwe senne myśli Płyną w objęcia drzew Usłyszysz tam szept liści Tam cisza brzmi jak śpiew Gdzie trawa niecierpliwa Czeka swej pani stóp Ul słodkim miodem spływa Rozchyla usta cud Tam mieszka czarownica Tańczy w objęciach mgły Zawstydza nagie łąki Kradnie demonom sny Nieskazitelnie czysta Nad piekłem roni łzę A czarne niebo błyska Szumi pożoga w tle A potem wschodzi słońce Koszmarom braknie tchu I znów tańczy na łące W sukni z TANIEGO lnu1 punkt
-
We mgle zniknęły drzewa i kwiaty przysnęły w piasku gościnne plaże Na pocieszenie jeszcze ogrzeje słońce jesienne odbicia twarzy Faluje woda gdy wiatr powieje unosząc myśli z zatoki marzeń Tafla jeziora mieni się blednie w ciszy jak zawsze dobrze i zwiewnie by wracać latem1 punkt
-
Hej, pozwolisz, że pokażę Ci swoje uwagi do tekstu w cytacie poniżej? Tak mi będzie prościej ;) Oczywiście nie masz obowiązku się do nich zastosować, to recenzenckie sugestie ;) To tyle z mojej strony, sorki za operację na Twojej pracy, jeszcze raz podkreślam - to moje widzenie, nie musisz się nim inspirować ani wdrażać do swojego tekstu :)) Pozdrawiam!! :)) Deo1 punkt
-
1 punkt
-
Dla mnie to śmietnik, miejsce gdzie wyrzucam to co uwiera mi w głowie1 punkt
-
Urodziła się późno, Nie byłem już najmłodszy. Sam poród trwał wieki, Ale odbył się drogami natury I bez znieczulenia. Akuszerki przychodziły i odchodziły, Mówiły, że nie lubią widoku krwi, Ale ja wiem że nie chciały się pobrudzić. … Dziś ma kilka lat I oczy po ojcu. Jest nieśmiała – czasem gdzieś znika, Wtedy boję się, że nie wróci… Dbam o nią najlepiej jak umiem, Choć zawsze mógłbym lepiej. … A ile lat ma twoja Świadomość?1 punkt
-
... skoro urazowa, to i przyczyn trzeba było trochę wymienić, co zrobiłeś w wierszu. Jest Gęsto. ... wejście fajne, a wers jw.... :) i tutaj się uśmiecham... ... jednak całość raczej minorowa. Pozdrawiam.1 punkt
-
ponoć składamy się ze słońc które już dawno zgasły ludzi którzy odeszli od stołów i wsiedli do pociągów chowamy tajemnice w hotelowych pokojach znów bardziej prześladują niż dawni przyjaciele czemu tu cię spotykam na moście z wypiekami? znów mówisz że żałoba to cena za miłość a czarnych dziur bać się nie trzeba słońce już przygasa tak miało mało energii by balansować na cienkiej linii horyzontu jestem dziś na Ziemi na zmianę z kotem Schrödingera w kartonowym pudle po bananach1 punkt
-
Dzisiaj może poproszę morze żeby mi wyjaśniło o ile za mały jest człowiek. Może morze odpowie, bo przecież jest znane z niepojętej i najgłębszej wielkości. Ale jest ale, bowiem morze nie rozmawia z każdym, a i wiatr swoje wtrąca i dopowiada i świszczy. Władysławowo, 11.09.2022r.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne