Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

hyzwar

Użytkownicy
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez hyzwar

  1. hyzwar

    Niedosyt

    @Sylwester_Lasota Cenna 'korekta'. Bez wątpienia zdecydowanie lepiej i nie tak trywialnie ;) Chylę czoła.
  2. hyzwar

    Niedosyt

    Raz to prawie wystarczy Żeby się zachwycić Zdążyć może przegrać Mglistą szansę chwycić Trzymać i nie puścić Na raz starczy siły Jeden raz się zakochać Raz była, raz były Raz, by zacząć szukać Może nawet znaleźć Raz dla kupić prawdę Raz dać się oszukać Raz kwitnąć, dojrzewać Potem zrzucić liście Raz przynajmniej zmoknąć Dla zgnić uroczyście Po jednej tylko nocy Jeden raz się obudzić Zapomnieć o smutkach W rosie gniew ostudzić Raz trzeba nienawidzić Żeby raz wybaczyć Znaczyć nic raz wystarczy Żeby raz coś znaczyć Raz posłuchać zmysłów By piękno zobaczyć A raz zamknąć oczy By nie widzieć strachów Raz to nawet za dużo Żeby poznać cierpienie Jeden raz stanąć w Słońcu By zobaczyć cienie Można raz być mądrym Albo nic nie umieć Ale raz to za mało Żeby życie zrozumieć
  3. Istniejemy wszyscy tu i teraz razem. Ani za wcześnie, ani zbyt późno. Piękna wiosna, Panie Waldemarze! Wzruszający ten Pana wiersz, w którym niech troski pozostaną zamknięte ;)
  4. hyzwar

    Geneza całych owiec

    @poezja.tanczy Przerażająca przenikliwość. Tak właśnie było. Brzuszek do dzisiaj boli 🤗
  5. hyzwar

    Geneza całych owiec

    @viola arvensis Próbuję sobie przypomnieć, o czym myślałem, kiedy to pisałem. Bezskutecznie. Integruję się z Twoją interpretacją dlatego :D
  6. Usłyszała, że nie wolno Bo podobno nie wypada Można nic i coś tam trzeba Weź parasol, przecież pada! Zapomniała rozbić lustro Nie ma już wytłumaczenia Miał być pech, a będzie kara Czemu zmokła? Bez znaczenia I tak stoją w strugach deszczu Syty wilk i owca cała Jedną pożarł, druga beczy Żadna losu nie wybrała
  7. Żegna łąki, żegna drzewa Zapomina kwiatów woń Tylko serce kradnie do snu W oceanów ulgi toń Tak jak niebo płacze deszczem Tak i ty nie żałuj łez Nad rozstaniem, nie ze strachu Miłość nie wie, co to kres
  8. hyzwar

    Prawie przepraszam

    Chciałbym przeprosić, bo zapomniałem Zapytać słońce: dla kogo świecisz? Bardzo mi przykro, nie wiem jakim cudem Poznałem odpowiedź, której nie dostałem… Byłbym zapomniał – chciałbym sam siebie Nieśmiało o przebaczenie błagać Za to, że muszę przed samym sobą Cudze, wyśnione wyjaśnienia składać I jeszcze, a co tam, najwyżej stracę! Chciałbym na kolanach, błagalnym tonem Wyrecytować fałszywą przysięgę: Już nigdy w morzu iluzji nie utonę! Jest taka zasada, w kamieniu wyryta Kocha – nie musisz, nie kocha – nie możesz Puenta: nieistotne, nic nie trzeba robić Skoro tak, to po co miałbym pytać? Smutki nie znikają, kiedy zamknąć oczy Prawda po omacku jest tak samo naga Piękne marzenia, smutna grawitacja Jestem ptakiem? Nie – ja tylko spadam…
  9. hyzwar

    Głośniej

    Głośniej oddycham Ty zamysły moje studzisz Przerażający bezdech I nagle sama się budzisz // Trywialna kontra Tudzież pozdrawiam
  10. hyzwar

    Drugi

    @poezja.tanczy Ten akurat kiedyś dawno, ale z serca - wiersz. Bardzo dziękuję za zwieńczenie dzieła. Właśnie tych takich dwóch wersów wcześniej brakowało. Mistrz! Pozdrawiam
  11. hyzwar

    Drugi

    Gzuby, Słodziaki, inne epitety W gąszczu trywialnych pretekstów Pozory nieszczere Nieteatralne gesty Nie sztuka, ta farsa Niestety Szukać i pytać, by nigdy nie znaleźć Paradoks, próżne starania Przewrotność pozorna Kiepsko zagrana inność Nie przyjaźń i nie nic Pusta treść Chcąc nie chcąc, spotkałem, straciłem umiar Chociaż nie miałem zamiaru A może to kara Święci triumfy niewinność Nowa czarownica Stary czar
  12. hyzwar

    Obowiązki

    Można pić i pić nie trzeba Żyć nie trzeba, można żyć Można trzeźwym szukać nieba Albo w piekle, wódkę Pić
  13. hyzwar

    Anioły na wakacjach

    @violetta Miał być tylko irytujący. Dodatkowe cechy pojawiły się samoistnie, za co przepraszam ;)
  14. Znudzone wiecznością Z krainy bez skazy Gdzie piękno nie znaczy nic Jest go pod dostatkiem Gdzie miłość jest prawem Gdzie zło to postać z legend Podróżują na ziemię Spadając, bo nie ma innej drogi Z nieba do śmiertelności, nie ma Ich małe bagaże Pełne odwiecznych trosk Tam u góry niczym puch W objęciach grawitacji zaczynają ciążyć A zło ma tu u nas oblicze Piękno ma swoją cenę A miłość to iluzja Z daleka to tylko oczywistość Z bliska już tylko trudne pytania I te przeklęte zegary Szarlatan z raju wygnany Trzyma w ręku batutę Jedna fałszywa nuta Wypadasz z orkiestry Anioł patrzy troskliwie Nie martw się, mówi Ale niełatwo uwierzyć Kiedy się patrzyło Na niejednego cudu koniec Spłonęły w objęciach nadziei W świętym ogniu nauki Otwórz oczy, prosi anioł Spójrz na odpowiedź Nie chcę, nie mogę Poznam ją, a oni mi ją zabiorą Dadzą w zamian strach i niepewność Trudno jest czasami wrócić do domu Łatwo zapomnieć słodki smak ukojenia Wątpliwości zdążyły dojrzeć w łonie żywota Czy wciąż tam na mnie czekasz, wieczności? W bólach mam się rozstać ze światem Porzucić doczesność, tak cenne wspomnienia Żeby znowu dotknąć absolutu Już kiedyś nim wzgardziłem Schodziłem po schodach w mrok To była zwykła ciekawość Poznać prawdę, którą teraz chciałbym nazwać kłamstwem Tam przecież nie ma nic Ale zostawiłem wszystko, żeby w tej nicości utonąć Razem z innymi stworzyć coś pięknego czasami Bo przecież piękne słowa nie mogą być puste A zachwyt nie może być sierotą Dlatego wymyśliłem sztukę Nauczyłem się mówić i pisać Nadałem imiona demonom A one zaczęły istnieć Teraz mnie prześladują Człowiecze dzieci
  15. nieskazitelna, martwa ciemność jej dziewiczą doskonałość gwałcą jedynie płonące w oddali bramy piekieł tam w cieniu tylko mogłaby zamieszkać radość nieskończona pustka, pożerająca mroczne serca skute lodem pustkowia, nad którymi nie świeci już słońce miłości płonna nadzieja czeka odwilży gniewna desperacja wypluwa gorzkie plony słodkiej zemsty z płonącego ogniem bezsilności łona zagubione, nagie dusze karcone spojrzeniem miliona pełnych taniej litości spojrzeń moja samotność mieszka w lesie ignorancji a ja się w tej lepkiej samotności duszę ślepa furia wraca z piekła złamanej Psyche trzyma w ręku płonące kikuty skrzydeł ale już nigdy nie zobaczy swoimi niewidzącymi oczyma kulącego się u stóp przerażonego szczęścia mogłaby tak po omacku, spróbować nawet wieczność nie ma tyle czasu bez nadziei może to tylko tęsknota
  16. hyzwar

    Na budowie

    wolno płynie na budowie czas jak leniwa rzeka wejdę do niej raz wejdę i zostanę bo to inny świat płynę ciągle z prądem tak od wielu lat 'miast wody, procenty 'miast koryta szkło dryfuję ku morzu tam, gdzie czeka dno od rana katana nie policzę dni anioł stróż wciąż walczy trzeźwość mi się śni piję i buduję chociaż sensu brak mój dom to rudera kto w nim mieszka wrak losie, co mnie kusisz pokaż swoją twarz ten zgon? ta butelka? co tam w spodniach masz? przecudna niefajność kiedy wrząca krew chciałbyś to zrozumieć? poczuć wódki zew? pozostanie suchy kto na brzegu trwa boskość mieszka w rzece wieczność w rzece trwa drzwi do zrozumienia a raz cegieł stos trzeźwa rzeczywistość daje pstryczka w nos pociągam z butelki który to już łyk? w dali słyszę hałas wodospadu ryk? to delirium tremens opuszcza mnie moc wszechświat nagle zwalnia drżę, wtulam się w koc złowieszczy na ziemi betoniarki cień słońce ledwo wzeszło a ja kończę dzień kto buduje, pije dobro pragnie zła da łopatę? wstanę da butelkę? da
  17. @Waldemar_Talar_Talar czasami lepiej prawdy nie znać, a już rozbierać to zdecydowanie nie polecam :) Świetny wiersz!
  18. @iwonaroma Kasowanie fejsa oczyszcza, a propos bólu dupy, polecam! Poprawił mi humor Twój wiersz, dziękuję :)
  19. hyzwar

    epitety

    Twierdząc, to grawitacja mnie pokonuje Zmyślałbym o odwadze Która pozwoliłaby mi latać Na pewno nigdy nie miałem skrzydeł Jak nadliczbowy pies Przywiązany do drzewa Zwyczajnie, chociaż nie z głodu A pospolitego żalu Z powrozem szarpie Na sznurze zęby łamie Furia i desperacja Bo nie ma już do czego wracać Jak ten kurwa zwykły Jebany porzucony kundel To wszystko aż mógłbym A tylko niepoetycko zdechnę
  20. Nie dam nikomu Mam czy nie Nie kupię A na wszystko mnie stać Poczekam, zasnę Przyjdzie do domu Za jakiś czas Kurwa mać
  21. hyzwar

    Mara

    @goździk Wiersz napisałem dawno temu, a zachował się jedynie angielski przekład autorstwa mojej Przyjaciółki, która to inkarnacja wpadła mi ostatnio w ręce, przypadkiem. Nie sądziłem, tyle energii będzie mnie kosztować kolejne wcielenie PL. Zachowałem nastrój, kilka wersów odparowałem, a i tak rozlany :) Stracony, a i owszem, chociaż to niewyraźna przeszłość, dzięki, o Losie! Pozdrawiam i dziękuję za dobre słowo. Geneza (SMS, z zachowaniem oryginalnej pisowni). Wg mnie bije to na głowę obie moje wersje. I've left the prison of senses Forgetting reasoning ways Walked toward Kadesh-Barnea Wanting heart fear escape I fell asleep cudled by shelter Where destiny roats cross.. Entwined sin and innocence through moisture walls spin across And further and deeper in darkness Full od desire awaiting So promissed as banned Spectre, pationate river Her waters are coming to me Messing along wih my dream Drawning to manage forgetting that good is evil here Elusive posture she got Wearing not more than a fog.. Denuded from decency Lazy glazes sends Her dress half way to accomplish feast for my eyes punishing my hand Wanting me to burn down Dubbing my temple with thoughts @pathe To bardzo miłe, bardzo dziękuję :)
  22. hyzwar

    Mara

    Opuszczam więzienie zmysłów Zapominając reguł istnienia Czas powędrować ku Kadesz-Barnea Uwolnić serce od strachu Zasypiam skulony pod murami twierdzy Tu spotykają się ścieżki przeznaczenia Tu grzech i niewinność spływają po ścianach razem I dalej, i głębiej, w ciemność Nieskończone krople niezliczonych pragnień Każda niezręcznego sekunda milczenia Wszystkie obiecane, spętane zakazem Już wypełniła po brzegi mój sen Uległość topi w niej prawdę Że dobro jest tutaj złem Karci spojrzeniem Każe mi spłonąć W świątyni anonimowych pragnień Jej suknia w pół do spełnienia
  23. hyzwar

    Trzeci

    Płynie samotnie przez pustkę Szlakiem płonących w ciszy gwiazd Niemy jest świadomości krzyk W ogrodzie nicości, jak chwast Płonna nadzieja latarnią Pośród nieskończoności fal Niebo bez czasu i granic Okręt zbłąkany, dziwny bal Tańczą nienawiść z miłością I ludzkie marzenia, i sny I wizje skąpane w złocie Na trzy, to Walc Kwiatów, w nim Ty Pląs spłodził radosną sztukę Ta gestem skazała rząd praw Na niedoskonałość, skazę Za wzgardę dla piękna, pchlich spraw Kapryśna, karmisz motyle I chowasz spojrzenia za szkłem Nie ktoś i nie tylko tyle To przez deszcz, a może to sen
×
×
  • Dodaj nową pozycję...