Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 27.09.2022 w Odpowiedzi

  1. Dusze zagubione w świecie bezlitosnym. Tak chciały być razem lecz coś je przerosło. Przez wiatr rozrzucone na dwóch końcach świata, odnalazły siebie po kilku latach. Czas nic nie zmienił uczucia te same. Jedynie myśli bardziej poplątane.
    5 punktów
  2. jakimże trzeba być idiotą cel osiągnąwszy pytać-co to dokąd mój statek kurna zmierza czemu przy sterach brak żołnierza wokół mnie sami dyletanci co chcą napełnić sobie kabzy chcieliby pewnie swoje życie przeżyć w dostatku-w dobrobycie a tutaj figa- figa z makiem jak się nie spocisz to masz srakę trzeba się zmęczyć nadwyrężyć by mieć na starość ciut pieniędzy chyba że jest się dziedzicem rodu i księciem z bajki już za młodu to wtedy całkiem inna rzecz nie musisz chcieć by wszystko mieć uzbroić musisz się w cierpliwość lat to nie będzie trwało tysiąc tak z siedemdziesiąt z lekkim hakiem a potem tron twój i okrakiem siedzisz na tronie-obok żona może nie śliczna bo pomarszczona za to wybranką twoją jest i wspiera cię gdy tego chcesz ja Karolowi dobrze życzę jednak na tronie słabo widzę powinien zrzec się korony czym prędzej i oddać Williamowi w ręce cóż-mogę mylić się w tym względzie wszak nieomylny ja nie jestem fota z netu.
    5 punktów
  3. ból mnie rozbiera ze słów zeskrobuje warstwy przyklejonych powtórzeń - tu i tam widzę już nagą rumianą skórę prawdy
    4 punkty
  4. uderzam głową o stół metalowy a nie drewniany chcę by bardziej bolało odbijam się od ściany do ściany zataczam kręgi w powietrzu budzę się z krzykiem w źrenicach niechciana metamorfoza pełna cierpienia matryca twarzowo ludzka zaraza nieludzka zaś obietnica wytykana palcami wernerowska cierpiętnica
    4 punkty
  5. Ekologia oświetlone słońcem pobocza leśnych dróg pełne są butelek szkła plastiku i innych śmieci przeraziło mnie to wiedziałem wcześniej ale nie myślalem że to prawie kataklizm któż nam może tak robić to pewnie kosmici z zazdrości oglądają z góry nasz piękny zadbany wspaniały świat u nich taki bałagan zazdroszczą nam schludności i czystości i faktycznie gdyby się przyjrzeli otoczeniu naszych domów nawet trawa rośnie jakby była w wojsku równiutko musimy pomyśleć o założeniu ogromnych siatek na niebo śmieciom z kosmosu mówimy zdecydowane nie 9 22 andrew Podnieśmy nawet 1 butelkę z ziemi wrzućmy do pojemnika, to dużo. Zacząłem za każdym rowerowym powrotem do domu, pozbierać dużą reklamówkę butelek z drogi.
    4 punkty
  6. daję ci słowo a ty mi dwa ja tobie trzy ty mnie - cztery... i gwar daję ci słowo a ty je zabierasz i cisza gwar radosny gwar przykry cisza kojąca cisza straszna kryje się pod słowem
    3 punkty
  7. Raz pewien Iwo z Inowrocławia Zaczął sam ze sobą rozmawiać; Mówił do siebie, gadał wytrwale, Wylewał sam przed lustrem swe żale; Dzisiaj dla wariatów przemawia.
    3 punkty
  8. Chcemy czy nie los nas okrada lub coś nam daje A my no cóż wyboru nie mamy musimy to zrozumieć Że taką lub inną chwilą zostaliśmy obdarowani Chcemy czy nie żyć musimy a los naszym panem
    3 punkty
  9. Zapatrzony w siebie nigdy nie poczuł lodu w sercu, gdy na świat z pogardą spoglądał własne wady nosząc w garbie jak wielbłąda deptał świętości nigdy nie czując głodu Nikogo też nie zaprosił do swojej pustelni wszystkich obwiniając za dar samotności kompleksy leczył brakiem własnej miłości budował mur niechęci bez zaprawy i kielni Co raz wyciskał świadomie innym z oczu łzy nie szczędząc kłamstw i fałszywych słów przywódcą się mianował wściekłych psów a podobno był też człowiekiem tak jak ty Do znudzenia wciąż powtarzał: Homo sum a dzisiaj umilkły na cześć burzliwe oklaski pozostały jedynie kukły i zakurzone maski na zawsze ucichł monotonny nieustanny szum
    3 punkty
  10. Padał jesienny deszcz ujrzałam wrześniowego wieczoru, byłeś tak blisko mnie aż przechodził mnie po ciele dreszcz, Przy kominku przytuleni słysząc dźwięk wiatru, rozmawialiśmy przez cala noc, rano po przebudzeniu widziałam tylko leżący koc, Już wiedziałam, że wyszedłeś stąd nad ranem, I zostawiłeś mnie tu samą z pocałunkiem.
    3 punkty
  11. z czasem tak naprawdę zajmuje mnie niewiele spraw np.haft spolegliwa materia aktywna igła i nić która podąża by pochwycić i zespolić akt wyobraźni i piękna * źródłosłów słowa 'haft' z łac. - chwyta z niem. - spojenie
    2 punkty
  12. Dopiero teraz spostrzegłem, że tekst omyłkowo wrzuciłem, do działu→wierszy -------------------------------------------------- Siedzę przy stole w kuchni. Zajadam bułkę popijając herbatą. Cisza wokół. Przyćmione światło lampy sprawia wrażenie, że spowolniło swój bieg. Słychać jedynie jednostajne tykanie przemijających chwil, które już nigdy nie powrócą. Za oknem ciemność. Widzę z lekka zamglone odbicie tego wszystkiego, co znajduje się wokół. Nie jest mi łatwo tak siedzieć samotnie w tych przysłowiowych czterech ścianach. Jedynym urozmaiceniem jest latająca ćma wokół lampy. Słyszę miękkie odbijanie od klosza. Obserwuje ją od dłuższego czasu. Gdzie ona może dolecieć, skoro fruwa w kółko. No chyba, że zwiększy szybkość i wyleci z orbity, będąc za chwilę mokrą plamą na ścianie. Bułka się pomału kończy. Herbaty jest tyle co nic... a zresztą zdążyła już ostygnąć jak trup. Chociaż jest ciepło i przytulnie, wiem, że coś mi tutaj nie gra. Ta układanka powinna wyglądać trochę inaczej. Wszystko jest niby na swoim miejscu, poza moją osobą. Trochę się czuję jak marionetka. Jakby myśli wisiały na sznurkach i ktoś nimi sterował, ale tak cwanie, że jestem przekonany, że to ja trzymam całą wiązkę w garści. Postanawiam dokładniej spojrzeć na otoczenie. Rzucić okiem w każdy kąt. Byle nie za mocno, bo zobaczę wypaczony obraz. Wmówiłem sobie, że siedzę w kuchni. Tylko czy to jest prawdą. Niby tak. Stół, krzesła, szafa, kuchenka gazowa, a nawet ręczny młynek. Zatęskniłem za zapachem świeżo sparzonej kawy nalanej do porcelanowego kubka. Takiego z jednym uszkiem na boku. Dwa dają wybór. Zanim bym podjął decyzję za które złapać, to kawa by zdążyła wystygnąć. Pragnę wstać, żeby spełnić marzenie. Zalać wrzątkiem naćpaną kawę. Gdy widzę jak gorący wodospad buszuje na dnie naczynia, to jakbym własne myśli oglądał, roztrzaskiwane o skały jakąś nieznaną siłą. Nie mogę wstać. Coś trzyma tyłek na tym krzesełku, jakbym był przyklejony kleistym czasem. Zegar wybija pełną godzinę. Nie wiem którą, bo nie ma wskazówek. A bym przysiągł, że przed chwilą były. Może czas chce mieć trochę czasu dla siebie. Albo to tylko złudne przewidzenie. Przez ułamek sekundy, widzę swoje oczy na stole. Wiem, że to niemożliwe, ale po chwili dostrzegam samego siebie z pustymi oczodołami w głowie. Pomyślałem i ujrzałem. Nagle wszystko powraca do ustalonego trybu. Oprócz klepsydry wirującej pod lampą, z której wylatuje piasek. Słyszę ciche bębnienie malutkich ziarenek. Stukają czasem o meble i podłogę. A każde ziarenko to mniej życia dla mnie. Chyba. Sam już nie wiem. Bułka we mnie, szklanka pusta, a ja siedzę nie wiadomo po co i na co. Nagle krzesło po przeciwległej stronie, jest kawałek od stołu. Widocznie ktoś tam jest i teraz wstał. Dźwięk towarzyszący odsunięciu krzesała w tej całej ciszy, jest trochę przygnębiający. Aż mnie ciarki przeszły po plecach. Doszły do samej szyi i zaczynają powrotną wędrówkę. Jest ich coraz więcej. Chłodnych i wilgotnych. Jakby zwłoki grzbiet masowały. Nigdy nie kombinowałem, jak wygląda pojedynczy: ciarek. Chyba tak samo jak wszystkie, tylko trzeba patrzeć na jednego. Nie dostrzegam kogokolwiek, ale słyszę kroki. Ten człowiek lub coś, chodzi po kuchni. Nie widzę ciała, ale dostrzegam cień. Załamuje na meblach przezroczysto cienki całun. Przed chwilą przemknął po dłoniach, niczym ciemne skrzydła wielkiej ćmy. Prawie poczułem aksamitne muśnięcie i lekkie ugięcie naskórka. Nadal nie mogę wstać od stołu. Widzę, że drzwi od szafki trwają w otwieraniu. Szybuje z nich puszka z kawą. Z łyżeczki wsypywana jest do młynka. Krzesło powraca na swoje miejsce. Rączka od młynka zaczyna wirować, niczym pusta karuzela, z której wszyscy poszybowali do innego wymiaru. Słyszę zgrzytające dźwięki mielonych ziarenek. Mam wrażenie, że mały piesek chrupie kostki swojej zdobyczy, albo że ktoś chodzi po delikatnych szkielecikach małych dzieci. Spoglądam na dwie szklanki. Czajnik z wodą jakiś czas temu, z mojej perspektywy, samoczynnie nastawiony. Teraz szybuje z wnętrza wrzątek, prosto na brązowy miał. Zakłóca miękką powierzchnie kropelkami gorąca. Jedna szklanka wędruje do mnie, a druga naprzeciwko mnie: do góry. Obaj zaczynamy pić. Czuję ten piękny zapach. Tak intensywnie, że moja świadomość egzystuje w aromacie siódmego nieba. Spoglądam za okno. Czegoś brakuje w tym odbiciu. * – Kochanie, widzisz chatkę? – No widzę. – A zatem eksperyment wypalił. – Widzisz światło w kuchni. – Tak. Podejdźmy do okna. – Widzisz ich? – No widzę. – Ale oni siebie nawzajem... chyba nie widzą. A nas? – Bo oni są… – … wytworem naszej wyobraźni – Czyli mamy podzielność uwagi. Wyobrażamy sobie co tam robią. – Programowali nas najlepsi. – A tych najlepszych? – Nie mamy tego w pamięci. Możemy jedynie tworzyć rzeczywistość. – Są pewne ograniczenia. – Tak. – Czyli tak naprawdę stoimy na pustym polu? – Tak sobie nas wyobraża. – Kto? * – Mamo! Fajowy ten holografik co mi kupiłaś. Maluje ludziki, a one ożywają. A nawet myślą po swojemu, jak im pozwolę. Widzisz, nawet kuchnię namalowałam i tych co ich podpatrują, ale oni są niewidoczni, bo ich maluję przezroczystą farbką. – Nie ładnie kogoś podpatrywać. – Wiem… ale tak jakoś wyszło. – Tylko przed spaniem wymaż to wszystko, żeby po całym mieszkaniu nie łazili. – Dobrze mamo. * – Tatusiu. Dzięki, że mi to kupiłeś. Maluję właśnie dziewczynkę, co rozmawia z matką, jednocześnie malując na holografiku, różne żywe obrazki, nawet chatkę, tamtych dwoje w kuchni i tych drugich dwoje, którzy są przekonani, że stoją na pustej łące zaprogramowani oraz tych... – Tylko nie zapomnij wymazać przed spaniem. Wiesz co było ostatnio? – Wiem. * – Idę spać. Jutro powtórnie namaluję. * – Widzę, że rysujesz dziewczynkę, co wymazuje swoje obrazki. – Za chwilę też wymażę. – Tato! Co się dzieje!? Znikasz!
    2 punkty
  13. Powiedz mi. Powiedz… Dlaczego wciąż milczysz? Widzisz, stąpam cicho po ścieżkach pełnych pożółkłych już liści… Stąpam cicho cienistym krokiem po śladach zacieranych przez czas. W promieniach jaskrawiejącego słońca. W zapachu ciepłej jesieni. W intensywnej woni zwiędniętych kwiatów. Refleksy w gałęziach. Gdzieś spoza ogrodu, między szpalerami drzew. Czyhające szczegóły, kształty. Zatrzymane nieoczekiwanie. Czekają rozchwiane, drgające, jakby zatopione w krysztale wody… Spójrz! Jesień mnie otula mgielnym tłem majaczącym w oddali, mimo gwaru, śmiechu rozbieganych w parku dzieci… I te światła coraz niżej wirujące. Wchodzące powoli w niebyt. W noc… Drżę… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-09-27)
    2 punkty
  14. Witam w moim domu! Rozgość się Wędrowcze! Długą drogę przebyłeś? Długo u nas odpoczniesz? Czegóż się napijesz, nasz wytworny Panie? Zdejmij Swój kapelusz Zerwij Swe ubranie Zasiądźmy do wspólnej wieczerzy! Obdarz nas opowieścią! Kto na tronie zasiada? Komu sukces wieszczą?! Tak wśród głośnej gawędy Śmierć się rozejrzała Skinęła uprzejmie i Gospodarza zabrała…
    2 punkty
  15. Ha ha ha, dobre; ja jak spotkałem swoją szkolną miłość, to aż pomyślałem: gdzie ja miałem wtedy oczy? :) Pozdrawiam!
    2 punkty
  16. Nefretete https://filing.pl/oto-jak-wygladalyby-dzisiaj-nefertiti-i-inne-postacie-historyczne/ https://pl.wikipedia.org/wiki/Nefertiti https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/738877,W-Egipcie-krolowa-byla-jedna-Nefretete
    2 punkty
  17. Gra skończona, nieszczęśliwa, czas upływa, mnie zabija. Ledwo dysze, niefortunna, krew ubywa, noc pochmurna. Łapie oddech, nie oddycha, zegar tyka, mnie ogłusza. Ciężko chodzę, przygnębiona, serce krwawi, zagubiona. Daje rade, zasmucona, czy zostanę, ..ocalona?
    2 punkty
  18. Aż miła Krysia z z wsi Zamość wniosek wysnuła na przyszłość że dosyć chwalenia się z przyrodzenia nie rozmiar tu ważny a szybkość
    2 punkty
  19. Zaprzęgnięte sznury głosek, kawalkada - przejechała jakie wnioski? Pyta banał, filologii nie przeskoczę. Razy były... pochwalili, ochy, achy - anty-pisarz. Moja dusza na pal wbita, czwarty listek koniczyny. Wnuczka dała pióro gęsie, w nicku mocno blaskiem świeci. Jak ksiądz powie na spowiedzi, koniec dziadku - aż mnie trzęsie! Gdy ostatni wiersz napiszę i przeczytam hen na błoniach, testamentem wam się skłonię, w błogostanie wejdę w niszę. Pójdę sobie w stronę słońca, miejsce piękne do pisania. Nie usłyszę już kazania, Boskich wersów rzeki rwącej. Żyć nie mogę bez literek, rymem strofy oplatają. Artyzm w ciszy czerpiesz czarą, czy goryczy? Czas się śmieje! Wy, mym piórem - atramentem, drogowskazem na rozstajach. Złudna wena - samograja, przeczytały... zachłyśnięte! "Dopóki nie poczujesz się nieszczęśliwym, nie narodzi się w tobie "POEZJA"!" - Tadeusz Różewicz.
    1 punkt
  20. Otwieram oczy, widzę jak siada na krawędzi łóżka, ściąga piżamę. W lustrze na drzwiach szafy odbija się to, czego nie widziałbym leżąc za nią. Pochylona, szuka na podłodze biustonosza, który musiała upuścić tam wieczorem. Podniosła, rozprostowała go sobie na kolanach. Zapięła z przodu, przekręciła zręcznie dookoła, aż wskoczył na miejsce. Uniosła się, żeby założyć resztę. — Masz cudowną pupcię — wyszeptałem. — Naprawdę? — odszepnęła, celowo opieszałym ruchem wkładając majtki. — Jeszcze takiej nie widziałem. — Pewnie nie widziałeś wiele. — Owszem. Dopóki nie poznałem ciebie. Jeszcze raz rzucę okiem, żebym mógł o niej myśleć, tęsknić będąc daleko stąd, czekać kiedy znowu ją zobaczę. Życie jest piękne.
    1 punkt
  21. Gosława wybyła ....eros też się zapodział :(
    1 punkt
  22. Zastygam z nożem w dłoni na krawędzi chaosu. Przepaść przede mną ogromna. Nie mam gdzie uciec. Szkoda, że nie dobiegłem do ściany. Mógłby chociaż walić głową w mur. Pozostało tylko jedno. Odwrócić się, by ujrzeć co jest za mną. Przyjąć na klatę dosłownie wszystko, cokolwiek zobaczę. Też tak uczynię. Czuję nagle pustkę w głowie i cholerny chłód. Za cienkie ścianki, a nie założyłem beretu. Widzę siebie na podłodze, ubabranego krwią ukochanej. Skąd wiem, że akurat z niej wyciekła? Pragnę ją znowu przytulić, ale krew przytulić trudno. Kawałek udka też. Zlatuje z mlasknięciem. Aż mi głupio. To chyba profanacja zwłok. Mówię: przepraszam. Na próżno, gdyż leży biedna w kałuży koloru pomidorka, dosłownie rozbebeszona i nic do niej nie dociera. O co tu chodzi? Rozumowanie spowite mgłą. Dokładam wszelkich starań, by włożyć wilgotne wnętrzności z powrotem do brzucha, jako zadość uczynienie. To nie takie proste. Spływają mi z rąk. Zastygam jednak w zastanowieniu. Przecież nie mam gdzie. Ona już żadnego brzucha nie posiada. Ciało jak ten rozłożysty kwiat, rozmazane na parkiecie. Trochę ją zgarniam w jedno miejsce, by nie wpaść w poślizg przy wstawaniu. Wstaję. Lecz i tak mam wrażenie, że chodzę w gęstym kompocie z kościanymi pestkami. Ślizgam się na gałce ocznej i upadam wprost na ukochany bajzel. O mało co, a straciłbym wzrok, gdyby zostało nadziane na wystający szpikulec złamanego żeberka. Na szczęście musnęło tylko policzek. W nieruchomym wzroku jednej źrenicy, widzę wiele retorycznych pytań, lecz najważniejsze brzmi: dlaczego? Skąd mam do diabła wiedzieć. Przyszedłem, usiadłem, zobaczyłem. Ale to wszystko jeszcze nie jest najgorsze. Nie wiem, czy moje zmysły i ja, to jedno i to samo. On tu jest cały czas, jakby poza moją świadomością. Czuję jego obecność. Czasami najtrudniej uwierzyć w to, co po gębie tłucze, podpala wzrok i patrzy, aż popiół zostanie. Myślę intensywnie. A przynajmniej myślę, że myślę. Jak tu się dostał i czy to w ogóle możliwe. Muszę uwierzyć, że tak. Zniszczył nie tylko jej świat, ale także mój. Cholerny dupek morderca. Wystaje nieokreślonym obrazem z ciała, jakby pragnął oklasków z racji swojej wielkości. Przyszpilił ukochaną nie wiadomo czym, niczym motyla w gablocie. Na dodatek rozgarnął byle jak na wszystkie strony. Za grosz artyzmu. Dlaczego go nie zauważyłem, gdy upadłem na zwłoki? Nawet musiałem się o niego oprzeć przy wstawaniu. Świadczą o tym krwawe ślady moich palców na jego gładkiej, parszywej powierzchni. Jakiej powierzchni? Co ja plotę. Znowu ześwirowany warkocz? Przede mną pojawia się znikąd. Wielki jak góra, leży mózg. Wiem że to mój, chociaż nie wiem skąd ta pewność. Jak mogę cokolwiek myśleć, skoro ta szara ciastowatość istnieje poza mną. Teraz będzie mi łatwiej odszukać prawdziwe ja. Zaczynam się wspinać po ogromnych gąbczastych zmarszczkach. Wykrawam wielkie kawałki i szukam swoich myśli. Bezskutecznie. Odkładam dokładnie w to samo miejsce, żeby nie namieszać i nie zgłupieć do reszty. Dostrzegam jakieś dziwne wybrzuszenie. Tnę je nożem w nadziei, że znajdę swoje: ego. Niestety, nic tam nie ma. To tylko większa fałdka, odstająca od reszty. Nagle mam wrażenie, że leżę na: zimnej, płaskiej skale. Z góry ścieka woda, oświetlona słabym blaskiem dalekiej szczeliny, do której muszę dotrzeć. Na domiar złego, nade mną wisi to samo. Bardzo nisko. Prawie dotyka spoconych, zdenerwowanych pleców. A najgorsza jest przytłaczająca klaustrofobia. Wiem, że sufit cały czas nieznacznie się obniża. Czy zdążę wyjść, czy też zostanę nadzieniem skalnej kanapki. Żebym tylko do jakiegoś wgłębienia nie wleciał, bo wszystko wokół szare. Trudno zauważyć dziurę, przy słabym świetle. Gdybym został uwięziony na dobre, niczym sardynka w puszce, to będę czekał w ciemności na śmierć, nie wiadomo jak długo, nie mogąc nic na to poradzić. I znowu zmiana otoczenia. W oddali, prawie przy wierzchołku, widzę otwór w ogromnym mózgu. Podchodzę bliżej i zaglądam do wewnątrz. Na dnie spoczywa coś w rodzaju zwierciadła. Odbija błękit nieba. Jest dokładnie widoczne, a przecież otwór zasłaniam sobą. Czyżbym był przezroczysty. Spoglądam na dłoń. Nie widzę przez nią mózgu. O co w tym wszystkim chodzi. A może tylko w zestawieniu z lustrem, przenika przeze mnie światło? Zatem czaszka nie jest zupełnie pusta, skoro myślę, to co robię. Coś tam jeszcze jest. Część ścierwa jest schowana w podłodze. Dopiero teraz dostrzegam wokół wystające klapki parkietu pomieszane ze skórą i tłuszczem. Na jego umownym boku sterczy kawałek jelita. Musiało się przykleić, gdy rozrywał ciało. A wszystko czerwonawo-różowo-szare. Tatar do spożycia jak nic. Żółtko tylko wbić. Zdecydowanie coś ze mną nie tak. Nie mogę się połapać w tym wszystkim. Dziwaczne rozmyślania rozsadzają umysł. Przecież to moja najdroższa. Jak mogę tak spokojnie o tym myśleć. Układać obrazy gastronomiczne. Może dlatego, że od wczoraj nic nie jadłem. Ciekawe czemu? Odruchowo łapię głowę, żebym miał pewność, że jeszcze ją mam i myślę tym co trzeba, a nie czym innym. Obawiam się jednak, że to bardzo złudny spokój. Możliwe, że część bodźców, tych najbardziej ostatecznych, nie dotarła jeszcze do mojego mózgu. Broni żywiciela na wszelkie sposoby, rzucając przed nim zasłonę innych doznań, bym traktował to co widzę, jak swoisty spektakl z efektami specjalnymi i zapomniał o tym, co najbardziej boli. Lecz w końcu i tak trzeba będzie wyjść z teatru, przystanąć, popatrzeć i w jakąś rolę uwierzyć. Nagle widzę ogromne ręce. Obejmują pofałdowany, szary kopiec i zaczynają go dźwigać w kierunku nieboskłonu. Turlam się i spadam na coś w rodzaju trawy. Mam chyba sto procent pewności, że moja głowa nie jest pusta, bo gdy ją poruszam, to coś się obija o wewnętrzne strony i słyszę przytłumione odgłosy. Dotykam ją dwoma rękami i po raz kolejny jestem nieco zdziwiony. Kopułę czaszki mogę odkręcić. Też tak czynię. Odkręcam z kościanym zgrzytem, który skrzypiąc, rozwala echem ściany pustki wokół... ale nie nade mną i jakby niezupełnej. Wyczuwam jeszcze większy ciężar w środku. No cóż – myślę sobie – wyjmę i zobaczę, co to jest. Coś mi dzisiaj: zdziwieniami obrodziło, lecz za dużo tego. Przestaje to robić na mnie wrażenie. Trzymam w dłoni: żelazną duszę. Jednocześnie dostrzegam w oddali stół, chociaż pojęcia nie mam, skąd się nagle wziął. Coś na nim stoi. Podchodzę bliżej. To starodawne żelazko. Widzę też koszulę. Wiem, że to moja. Strasznie pognieciona. Jak psu z gardła wyciągnięta. Prawie odruchowo wkładam żelazo do wnętrza żelazka. Staje się gorące, chociaż dusza była zimna. Zaczynam prasować. Trudno mi idzie. Nie prasowałem już wiele długich lat, lecz za każdym przesunięciem gorącej powierzchni po cienkim materiale, jest mi dziwnie lżej. Widzę jak zgniecenia zanikają. Jakby coś ze mnie ulatywało i wlatywało jednocześnie. Niechcący dotykam gorącej części. Nie narzekam. Prasuję dalej, chociaż cholernie boli. Po jakimś czasie, wygląda świetnie. Gładka jak pupcia niemowlęcia. Odczuwam wielką ulgę. A nawet jestem szczęśliwy. Zakładam ją na siebie. Co z tego, że już jedną mam. A kto mi zabroni. Na ręce nie ma żadnych bąbli, ale ból nie ustępuje. W oddali widzę ciemną chmurę, a pod nią rozwieszony sznur. Na nim wiele powieszonych, brudnych, samotnych koszul. W porywach wiatru, wyginają się na wszystkie strony z przepalonymi dziurami. Jakby chciały się oderwać, jakby tęskniły, lecz wybór został im odebrany. Przygnębiający to widok. Mam wrażenie, że czas się do nich skończył. A zatem przemijanie też. Będą wisieć bez końca. Przy mnie jest spokojnie i w miarę jasno, ale jakoś mnie to nie cieszy. Nie patrzę już więcej w tamtą stronę. To ponad moje siły. Wiem, że nie mogę im pomóc. Nie mam takich możliwości. Jestem tylko. Z tym spokojem jednak coś nie tak. Przede mną, jakby znikąd, pojawia się szklana trumna. Unosi się lekko nad ziemią. Nie wiem dokładnie, co zawiera. Przed chwilą byłem przekonany, że jest blisko mnie. Idę w jej kierunku. Domyślam się kogo tam zobaczę. Jestem coraz bliżej. Spód trumny, porusza delikatnie zieloną trawę, na kształt obrazów, dotyczących mojego życia. Takiego jakie było naprawdę, a nie takiego, jakie ja widziałem. A niby skąd to wiem? W środku dostrzegam coś w rodzaju mgły. Snuje się wewnątrz nieustannie. No cóż. Zdziwienie mnie nie opuszcza. Mgła wolno opada na dno. Taki obiekt w trumnie jest dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Niczym w białym puchu, widzę: kwiat paproci. Jest dużo większy, ładniejszy. Oderwany od macierzystej rośliny, której tam nie ma. A jednak zakwitł. Ma coś takiego w sobie, co przyciąga mój wzrok. Nigdy go na nie widziałem, nawet na zdjęciu, ale wiem na co patrzę. Nie mogę tego pojąć. Tej niezrozumiałej dla mnie sytuacji. Wiem tylko, że zakwita raz w roku. Czyżby tak samo raz... a później już cały czas? Krwawi, lecz za chwilę krew zamienia się w białego motyla. Przenika przez przezroczyste wieko i nagle znika. Mam wrażenie, jakbym miał coś przekazywane, obiektami i sytuacjami, które są mi znane lub poznaje je dopiero teraz. W przeciwnym wypadku bym nie wiedział, na co patrzę i zupełnie bym tego nie ogarnął. Nagle w absolutnej ciszy wieko się otwiera. Kwiat płynie w moim kierunku. Dlaczego nie mógł przeniknąć, tak samo jak motyl? Jest coraz bliżej twarzy. Widzę wszystkie szczegóły. Wchłania się przez nią do otwartej głowy, lecz z niej nie ucieka. Wiem o tym. Czuję przyjemne ciepło. Znowu stoję samotny w tym dziwnym świecie. Zakrywam czaszkę kopułą, którą zdjąłem, bo zaczyna padać. W tej chwili nawet głupi deszcz mnie raduję, bo jest taki: rzeczywisty, namacalny... lecz jednak nie chcę, żeby naleciał do środka. Mimo wszystko czuję, że wnętrze głowy coś wypełnia, a połączenie wokół robi się trwałe. Jest trochę bardziej ociężała, lecz jednocześnie lżejsza. Zgubiłem nóż, lecz nie odczuwam straty. Chyba dlatego, że jestem tak samo głupi, jak byłem na początku.
    1 punkt
  23. Co pierwsze jajo czy kura? nie wiem ostatni na pewno jest dewolaj
    1 punkt
  24. No właśnie :) Lepiej zjeść dewolaja :)
    1 punkt
  25. @iwonaroma Czasem można tyle nagadać że brak słów
    1 punkt
  26. @Julia Piasecka Hmmm, kobiecy punkt widzenia ;-)))) @iwonaroma Jak nie ma wyboru to po co pytać?
    1 punkt
  27. @ChesireCat Aaaaaa! dzięki, kłaniam się. Od Kobiety jeszcze kwiatka internetowego nie dostałem, więc nie wiem jak się zachować? Więc może: vice versa ? Pozdrawiam serdecznie.
    1 punkt
  28. @Tomasz Kucina Witam grafika portalowego, a to co piszesz, nic mi do tego. Pozdrawiam Tomku, kopę lat, muszę się przyzwyczaić.
    1 punkt
  29. Gdy wchodzę w Twe progi, Wracają stare lata srogi, Mój umysł mnie prosi, Gdy dzieciństwa woń się unosi, Jak ciepło rozmowy mnie otula, Ja czuję jako mnie miłość przytula, Lecz gdy wychodzę nachodzi tęsknota, I nigdy nie zgaśnie powrotu ochota.
    1 punkt
  30. @Brevkbevt Widzisz, żeby krytykowac to trzeba się na tym znać a ja się nie znam. Mnie się może podobać albo nie. Mój umysł nie potrafił zbudować niczego z tego, co napisałeś, ale to może równie dobrze oznaczać, że umysł ten jest zbyt mało plastyczny. Jak widzisz, trzeba się znać trochę, żeby nie palnąć samobója. Pozdrawiam.
    1 punkt
  31. Super :) Tak, William lepiej by się chyba nadał, choć dzieci ma jeszcze małe a jego doświadczenie życiowe niezbyt duże? Choć z drugiej strony jak nabrać doświadczenia w byciu królem królem nie będąc? :);) Król Maciuś I był dzieckiem a radził sobie wyśmienicie :)
    1 punkt
  32. Zgadzam się z puentą. Wiek plus za dużo za uszami, podobnie jak miał Juan Carlos w Hiszpanii. M
    1 punkt
  33. Przy polnej drodze porasta zboże; biegał tam kotek, lecz już nie może. Widocznie lisek także tam biegał, i się nie ustrzegł kotek... "lebiega" Wysycha teraz, leżąc na grzbiecie, z łapkami w górze, martwy już przecież. Grzejąc się w łanie, w majowym słońcu, nie myślał kotek o zgubnym końcu. 5 maja 2008.
    1 punkt
  34. Gdy na polną drogę wstąpiłam nieśmiało, w tym cudzie natury nagle coś się stało. Przebiegając łąkę, jak leśna panienka, na ścieżkę wybiegła spłoszona sarenka. Chciałam zrobić fotkę, bo widok mnie ujął, lecz tropem sarenki już szary wilk sunął. Umykać musiałam, gdy się to zdarzyło. Umilkło w zaroślach. Mówisz, że się śniło? 1 listopad 2014
    1 punkt
  35. @Franek K Kiedy nachalny wał pewien z Podwala do Ali miłej się śmiało podwalał, rzekła mu Ala: "Mam jedno ale, myślę, że było by wspaniale, gdybyś ty rozmiar ten sam miał lecz w calach."
    1 punkt
  36. Już wolę uchodzić tu i tam za spowitego mrokiem, tajemniczego Jamesa, aniżeli za Leszcza potraktowanego odplamiaczem Vanishem, czyli środkiem, którego wcale nie chcę. Niechaj haj trwa i trwa dalej jak najdalej. Ahoj przygodo!!! A w wierszach niech króluje dowolność. Inaczej mówiąc Q wolność. Hej!! O nic więcej nie proszę. Ot co. Kilka tez napomkniętych na poczekaniu. Wszystko i tak pójdzie tam gdzie zawsze indzie, czyli w niepamięć. Gdzie się podziały stragany z dawnych lat? Warszawa – Stegny, 25.09.2022r.
    1 punkt
  37. Portal podaje zla wersje wiersza Tuwima https://poezja.org/wz/Julian_Tuwim/24801/Grande_Valse_Brillante to jest wersja ZMODYFIKOWANA aby mogla byc spiewana przez kobiete (Ewe Demarczyk). Oryginal Tuwima byl pisany z punktu widzenia mezczyzny. A to roznica - bo ironia, nawet jesli dobrotliwa, z kogos innego, nie ma tego samego waloru co zdolnosc do AUTOIRONII: Gdy kobieta mowi: to nie to samo niz gdy mowi to O SOBIE mezczyzna: " Gdy po zie­mi młyn­ku­jesz, "Gdy po ziemi młynkuję, To uda­jesz si­ła­cza. To udaję siłacza. Wą­tłe mię­śnie na­prę­żasz, Wątłe mięśnie naprężam, Pierś cher­la­wą wy­tę­żasz, Pierś cherlawą wytężam, Będę mia­ła atle­tę Będziesz miała atletę I hu­za­ra za męża." I huzara za męża." I inaczej gdy mowi sie o kim INNYM: niz gdy sie to samo mowi o SOBIE: "A tu noga ugrzę­zła, "A tu noga ugrzęzła, Drza­zga w bu­cie uwię­zła, Drzazga w dziurze uwięzła, Bo ma dziu­rę w po­de­szwie Bo ma dziurę w podeszwie Mój pre­ten­dent na męża. Twój pretendent na męża. Ale szarp­nie się wy­rwie - Ale szarpnę się, wyrwę — I już wol­ny, ode­szło, I już wolny, odeszło, I wal­cu­je, szu­ra­jąc I walcuję, szurając Od­wi­nię­tą po­de­szwą." Odwiniętą podeszwą." Wersja spiewana przez Demarczyk Oryginal Tuwima
    1 punkt
  38. Za wesołych smutnych kwiaty mgłę drzewa za wiatr ptaka i echo miłość uśmiech ba nawet świerszcza Za kamień przydrożny horyzont daleki tęsknotę która błądzi za to co było minęło wschód oraz zachód Lampkę słodkiego wina przy filiżance czarnej dziś wieczorem wypije a co tam niech się cieszą szacunek dla nich mam
    1 punkt
  39. uwierz w słowa które wygłaszasz resztę załatwią wiatraki i trąby czasem pusto brzmiące wliczone ryzyko w oku cyklonu uśpiona cisza kołysze wirujące ściany sensu wystarczy pokonać lęk przed wiatrem by poszybować do zostawionych śladów w napowietrznych sznurkach latawców zapętlać list co być może dotrze do celu spełni marzenie nie pozwoli odlecieć
    1 punkt
  40. Ty jesteś taka piękna I bez żadnej skazy A w mojej głowie Są o tobie rozmazane obrazy Które prowadzą mnie W twoje objęcia Naga lepka skóra I na stole kolorowe zdjęcia Które ukazują Piękno i majestat twój Taki piękny jest Ten czarny strój Który założyłaś Na nasze pierwsze spotkanie Odważ się mnie pocałować Moje ty kochanie
    1 punkt
  41. Naniesiony przez ręce artysty Tworzy się wzór niezwykle przejrzysty Na bladej mojej skórze Pojawił się symbol niosący mnie ku górze Witam przyjaciela nowego Gdyż towarzyszyć mi będzie do końca życia mego Nauczę się być wytrwałym wojownikiem Wraz z swym nowym średnikiem.
    1 punkt
  42. znów rozwija zaciśnięte w pięści skrzydła płochy dotyk i uleci była głazem teraz - motyl
    1 punkt
  43. Tam, gdzie wzrokiem nigdy nie sięgnę, Gdzie idąc, pewnie prędzej zwiędnę, Tam mieszka myśl ostateczności. Tam to już bez ciała zagoszczę. Drogowskazów pęczki - każdy: błąd. Każdy niesie ledwo sześć mil stąd. Chyba bez wzroku tam się udam; Już, z moim duchem, hen się zsuwam. Lecz wnet lęk ocieka ze skroni, Ciało mnie nie może dogonić; Więc ogołocony się trudzę I duchem, bez myśli, pogonić... Nagle - dotyk. I Znów się budzę.
    1 punkt
  44. Drapieżna ja lwica, Zwinna jak żmija Delikatna jak kwiat Waleczna i ambitna Mroczna i tajemnicza Swym uśmiechem kusi Warta milion gwiazd A piękniejsza od diamentów Oto każda z nas, Ta dedykacją dla każdych pań Młodsza czy starsza, każda piękną jest Więc proszę cię nie zmieniaj się Twój uśmiech najpiękniejszy Twe oczęta najcudowniejsze Zadziorna i spokojna Każda orginalna I ani mi się wasz myśleć inaczej Nie wstydż się, Bądź sobą bo to jest ważne.
    1 punkt
  45. Stary dom na wzgórzu z pochyłym kominem, popłakuje w ciszy, chorej matki łzami. Czas łyżką komuszą... białą papką karmi, modli się do Boga - strugi życia wymień! Obora już pusta, co w środku zabrali, dwie krowy, trzy owce - kurki i króliki. Kułak za pół ceny... bo ustrój półdziki, dlaczego, zapytasz?... Przy granicy - Stalin?! Wpadli w czarny indeks, pod lupą do końca, synu ucz się... błagam w przyszłości jak znalazł. Matka nakazała i po trosze wiara, a przy pożegnaniu, jakże Ona drżąca. Po drodze matuchna - odeszła... czekając, pogrzeb tam za mostem, na wzgórzu przy ojcu, Pożegnanie czułe, wiejskie, tak po swojsku, odszedł już ostatni - co kochał mnie Anioł!
    1 punkt
  46. Kanikuła dyszy pełnią zieloności, uff - żółta przyczłapie na bory, leszczyny. Kolory w uśpieniu po drodze zgubimy, zaraz jesień dymem przestrzenie okopci. Wysuszy poletka, wyzwoli krajobraz, poleci pędzelkiem po markowym płótnie. Drżą pstrągi w strumieniu - liście suche zdmuchnie, damulko prześliczna, zimnem nie bądź szczodra. Wilka wepchnie w norę, a misia do gawry, ptaszyny ulecą i porzucą gniazda. Powiedz... będziesz kwartał po sumieniu bazgrać, na końcu zatracisz, obraz całkiem barwny. Lato pofrunęło, myślę że poboczem, wreszcie mogę usiąść na królewskim tronie. Zedrze turkus z liści... policzy łakomie, odcieni w przedświtach, wierzcie nie poskąpię. A finał jak zawsze na cztery fajerki, oziębi wam dusze i w ciszy odpłynie. Przyprowadzi Dike... białawą dziewczynę, zostanie modry kwiat - w butonierkę wpięty. "Tkał pajączek nitkę srebrną, było babie lato, jesień piękna jak królewna, malowała kwiaty." - Jadwiga Ruth - Charlewska.
    1 punkt
  47. wszystko przez wojnę:)
    1 punkt
  48. "Głód nie testuje jakości chleba." - Antoni Regulski. W krzywym zwierciadle strach się odbija, żałość na twarzy, jak blizna życia. Powiedz, czy możesz - gdzieś ziarno wysiał? Wiesz, w moich górach... opodal krzyża! Źdźbła jakże rącze, dziewczęce, chyże, w niebo ruszyły z promieniem słońca. A korzeń płochy, wodę w mig wsącza, ktoś z boku krzyczy - leć coraz wyżej! Kalendarz ziewa, lecz nie narzeka, klepsydry wtórem - liczą godziny. Kłosy coś mówią... od wiatru drżymy, kochasz te pola, przepastna wstęga. Kiedy kombajny przejadą rzędem, wtedy oddacie nam swoje smaki. W spokoju ducha do spichrza nasyp, a w przyszłym roku, od nowa wzejdę. Rytmem natury w cyklu zegara, siejmy, zbierajmy - ziemia niech rodzi. Abyś nie przeszedł już nigdy grozy, żeby o kromkę trzeba się kajać! "Ogień chce płonąć, woda chce pływać, powietrze się unosić, ziemia chce rodzić, chaos chce pożerać." - Cassandra Clark.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...