Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 25.06.2022 w Odpowiedzi

  1. trafiło mnie Słowo jak okruch nieba jeszcze uciekam lecz już nie zapomnę - na życie czasu potrzeba na pierwszy liść i korzeń kwiat i owoc
    5 punktów
  2. śpiewanej jak też z emfazą deklamowanej mówiona zwyczajnie - wieje prozą szeptana - jakby zawstydzona w ciszy w ciszy podziwiam frazy i strofy w ciszy w ciszy lgnę do tajemnicy w ciszy widzę sens rozrasta się w wierszu
    5 punktów
  3. Zleciały się wszystkie, wylazł też misiu z gawry, zgłodniały i senny, dania jak sen znikają. Może zajrzę do wsi po owieczkę wełnianą, tylko kto po zimie, pomoże mi ją zagryźć? Niedźwiedziu kochany spróbuj trawki, robaczka, zostaw żywych jak ty, niech przywitają wiosnę. Nasze lasy, góry mają zawsze być tłoczne, wejdź misiu do barci i w miodziku pomlaskaj. Ździebko ciebie u nas, ludzie ci przeszkadzają, mnie też, przyznam szczerze, wolę sam po wertepach. Ścieżka twoja w borach gdzie nie spojrzysz już ślepa, zróbmy więc co można... byś nie został ofiarą. Sto dziesięć sztuk ledwie a w Rumunii tysiące, podobne dwa kraje nasz ursusie antyczny. Zoolodzy rumiani i zawstydzony licznik, silcie mózgownice, zapraszamy - ad vocem. A gdzie jest Greenpeace czy pilnują korników, zawiśli na drzewach, nucą do snu drukarzom? Może dla misiaczków eldorado wymarzą, weź łańcuchy, liny - do rozsądku się przykuj! "Głupi niedźwiedziu, gdybyś w mateczniku siedział, nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział. - Adam Mickiewicz.
    4 punkty
  4. -Mistrzu, miłuję pannę nieziemskiej urody, lecz że ona nieważna, słyszę wciąż wywody. -Uroda nie jest wszystkim, lecz taka też bywa, że choćbyś nie chciał, serce ci z piersi wyrywa. Co wtedy zrobisz, powiesz sercu, że się myli, że było takich wielu, co się nią sparzyli? Pamiętaj jednak dobrze, że będąc w potrzebie, okłamać możesz innych, ale nigdy siebie.
    3 punkty
  5. ostatnio bywam dość często u-Marty Marta ma codziennie sklepik swój otwarty już nie chodzi z kosą i nie straszy ludzi zaczęło jej się to straszenie nudzić ładna zgrabna i ponętna przyciąga jak magnes rozkłada swój kramik w dni powszednie w święta wszystkich nas obsłuży starych młodych dzieci Marta nie wybrzydza więc biznes się kręci
    3 punkty
  6. pamiętasz? na ławeczce w parku liście kolorowe z nieba spadały w milczeniu na staw patrzyliśmy łabędzie się leniwie kołysały stare wierzby między sobą szeptały promienie słońca tego wieczora z nami flirtowały a ty powiedziałaś - zostań do ucha szepnęłaś - tylko ze mną na zawsze przecież zostałem o poranku pełnym słońca odeszłaś do innego świata czy tam beze mnie jest Ci lepiej ? chcę tylko powiedzieć że tęsknię
    3 punkty
  7. nigdy nie sądziła że zostanie aktorką własny teatr kilka drobnych ról i już wyciągała księżyc z kapelusza mówiłeś że to Oscar z klapsa na klaps pełniejszy jak ślad po niewidzialnych palcach w mlecznym rozwidleniu spacer pająka dreszcz deszcz i perła spływająca wolno jakby scena miała się powtórzyć a wystarczyło rzucić kości rozrzedzić gęstniejący mrok by supernowa umierała z głodu w dowolnym miejscu na ziemi
    2 punkty
  8. Płynę z nurtem Poddaję się mu bezwolnie, Ciekawy, dokąd mnie zaniesie. Poddaję się przypadkom W continuum czasowym, Ogarnia mnie obezwładniający bezwład. Zbliżam się do końca czasów O czym świadczy szum Szumowin staccato – staccato. Tuż za krawędzią Kończy się wszystko Obezwładniająca cisza NICOŚĆ. Warszawa-Praga II, 25.06.2022
    2 punkty
  9. ciernista przez twoje międzyznaki popękane błonki skrzydeł senne ruchy roślin zawsze jesteś taki twardy w dłoniach ustach wszechpełnia pragnę szczerze całego ciebie ranisz dotykasz umieram na własnych oczach
    2 punkty
  10. Mówią że diabłu lepiej zaufać niż kobiecie ona zbyt zmienna Mówią że lepiej z wiatrem się skumać on zawsze wie czego chce Mówią że kobieta trudna bywa - miewa humory dwojakie Jednak ja sądzę że to nie prawdą jest - kobieta nam boginią Która ten trudny świat swą mocą ogarnia przytula Mimo że słabszą połową tego zamieszania niby jest
    2 punkty
  11. Nikt mnie nie rozumie i nikt nic nie wie, kiedy dosięgam tamtego miejsca. Nikt. Przemieszczam się, płynę. Rozgarniam czasoprzestrzeń niczym pływak złote kłosy falującego zboża. Żwir chrzęści mi pod stopami. Wspinam się… Powiedz. Powiedz… Wtłaczasz we mnie jedynie ciszę, nostalgię smutku… Mów. Mów. Czemu milczysz? Otwierasz bezdźwięczne usta, wypuszczając z nich słowne, senne mamidła. Toczysz projekcję z dłońmi otwartymi jak na powitanie, z dłońmi uniesionymi w geście przyjaźni, z dłońmi wyciosanymi w kamieniu, kiedy w sen wkraczasz potrójny jak na próbie wniebowzięcia, ze snu wychodząc poprzedniego… Za ścianą lodowaty chłód. Bezkresna otchłań śmierci. Ktoś umarł, zamienił się w pył. Na łóżku skotłowana, pokryta warstwą kurzu pościel. To tu nastąpiło uwolnienie z grawitacyjnego uścisku ziemi. Nagłe wystrzelenie w niebiosa niematerialnego już ciała. To tu nastąpiła eskalacja widziadlanych korektur… Pusty przedział pociągu. Krzyczą prosto w oczy czerwone oparcia siedzeń. Ściskam w dłoni książkę w pościeranej, poplamionej okładce. „Elegie duinejskie”, Rainera Rilkego? „Oddział chorych na raka”, Aleksandra Sołżenicyna? „Martwe dusze” Mikołaja Gogola? „Matkę”, Maksyma Gorkiego? „Dolinę Issy”, Czesława Miłosza? Być może. Nie pamiętam. Deszcz bije w szyby nocnego ekspresu do Pietuszek, albo Nowosybirska. Stukot kół na złączach szyn. Stukot kół. Stukot kół… Stukot… Pustka. Pustka. Wszechogarniająca pustka. Dudniący przejazd przez most. Rzeka. Bezkresne pola. I znowu ciemna linia lasu. Ktoś do mnie krzyczał na stacji w strugach letniej ulewy a wjeżdżająca z piskiem hamulców lokomotywa miała smutne spojrzenie jarzących się niemrawo reflektorów. Nacierają na mnie strzępy krajobrazu utkanego ze wspomnień. Przed moimi oczami sunie panteon azteckich bogów: Quetzalcoatl, Huitzilopochtli, lub Dymiące Zwierciadło – Metzli… Skąd to się wzięło nagle u mnie? Nie wiem. W szybie okna dostrzegam niewyraźny zarys czyjejś twarzy. Może stąd? Twarzy mojej? Może i mojej. A zresztą, jakie to ma znaczenie, prawda? Mieszają się w głowie wizje nie z tego świata albo i z tego z czyhającymi po kątach niezwykle wyrazistymi jak w gorączkowej malignie jaskrawymi szczegółami. Wydaje się, że jestem gdzieś w połowie drogi a może dopiero na jej początku? Na końcu? Gdzieś jadę. Do kogo? Do n i k o g o. Być może odejdę, chyłkiem, tylnymi drzwiami, ponieważ powrotu mojego nikt nie zauważył. Wszystko odsuwa się ode mnie. Dęby. Ściany. Drżę a przecież upał dosięga serca. Czerwcowy skwar. Śmierć otwiera usta, natchniona, by przemówić… We flotylli płynących powietrzem pyłków, dmuchawców, w potoku olśniewającego słońca, w półcieniu mignęła mi niespodziewanie smutna twarz mojej umarłej matki. Z pewnością chciała coś powiedzieć czego nie zdążyła za życia. Pojawiła się na mgnienie i znikła, nie chcąc zapewne przedłużać swojego pobytu na ziemi. Choć wciąż przychodzi z coraz większą silą w jakiejś zagadkowej formie astralnego bytu. Przedzieram się przez bezdroża rozświetlonego miasta, spopielony księżycowym blaskiem. Gdzieś w wyobraźni, w Cafe Pod Minogą, czy innej otchłani czasu… W nocnym wietrze łopocze wielki filmowy plakat na ścianie starej kamienicy. Wilgotna ściana, odpadający tynk. Pęknięcia tynku powiększają się i nikną. Ona oddycha! Ona wciąż oddycha, mimo że nie powinna żyć! Przepełniona kaskadą rześkiego powietrza. Pode mną spirala schodów. Błyszczy się żelazna wstęga poręczy w roju przelatujących gwiazd… Któregoś gorącego dnia lata, sunęła po niej twoja ręka. Niknęły pogłosy twoich kroków. Powiedz mi. Powiedz… Wiem, twoje milczenie przytłacza ciszą i nostalgią nicości. Jesteś, a jakby ciebie nigdy nie było. Albo i nigdy nie było? Widzę, więc w wyobrażeniu twoje włosy, twoje usta… Twój chód lekki, słońce w twoim spojrzeniu… Liście szeleszczą w parkowej alei. Snują opowieść mijającego czasu. A w skwarze letniego popołudnia twój cień. Ramię. Profil gładki… Przechodzisz i znikasz. Wyłaniasz się na mgnienie w prześwicie słońca obok krzaku dzikiej róży, jaśminu… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-06-25)
    2 punkty
  12. Zwykle, teksty przepadają razem z autorem, który postanowił opuścić portal. A tutaj nowa sytuacja. Nawet nie ma przy gościu nazwy użytkownika. Nie wiem, co tu się zadziało, ale pozostał żal po oryginalnym autorze. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie error_erros
    2 punkty
  13. Czy znacie jakieś fajne książki fantasy? Najlepiej niech to będą ebooki, darmowe ebooki. Nie mogę wypożyczać książek z powodu odległości i kwarantanny. Najlepiej by było gdyby to były książki fantasy, wciągające oraz żeby to były bestsellery (ale nie muszą wymagać tych wszystkich warunków) Pozdrawiam BPW
    1 punkt
  14. Ludovico, doda klimatu. Cześć anonimie. Myślę tkliwie, już sama zapomniałam dlaczego. Jesteś, a Cię nie ma, w pełni chwilami, czasem pustka zjada od środka. Jakbym nosiła w sobie wahadło lub chodziła po cienkiej napiętej linie. Tym razem bez słowa, małej tęsknej literki na bukiecie zdań, które składasz, nocą, dniem, popołudniem. Wymyślone historie, argumenty na obłęd. Wszystko nieprawda, nieprawda wszystkich kłamstw. Jestem bardziej niż słowa mogą wyrazić istnienie, bardziej niż oczy mogą widzieć, mocniej niż bicie Twojego serca potrafi pompować krew. Nie zaklęta, nie znam magii, zwyczajna prosta ja. Poplątane są jedynie losy, czas, miejsca, chwile. Przecież sam wiesz, historia bywa różna, każda ma swojego autora, jak plotka, wcale nie zabawna. I nie mam pojęcia dlaczego nadzieja gra mi jeszcze do tańca. Twoja a-b
    1 punkt
  15. Zdrowe szczęście moje pożegnało wstyd i lęk. Idę więc prędko na warsztat podrywu krótkoterminowego. Obym w końcu nauczył się czegoś sensownego. Warszawa – Stegny, 21.06.2022r.
    1 punkt
  16. Dzień dobry, jestem studentką studium fotograficznego. Robię projekt fotograficzny, który chciałabym połączyć z poezją. WIem, że to trochę może od końca, ale czy jest ktoś, kto chciałby napisać poetyckie komentarze pod zdjęcia? Być może będę zgłaszała projekt do konkursów i jeśli zdobędzie jakieś nagrody, chętnie podzielę się gratyfikacjami. Na pewno będę się starała o jakąś publikację, więc to też forma promocji. Zdjęcia mogę pokazać osobom zainteresowanym. Projekt jest o świcie z pogranicza jawy i snu.... Pozdrowienia Maja
    1 punkt
  17. uczepiłem się miłości jak szalony i nie puszczę z każdej strony barwą tęczy niebo gra struny prężą się nutami namiętności nie odpuszczę bom szalony ale jeszcze czuję takt a więc tańczę pięciolinią zawieszony lekkodusznie most zwodzony do walca zaprasza nas
    1 punkt
  18. 1 punkt
  19. Chciałbym być jak ptak i odlecieć w nieznane niczym Ikar lecieć aż w końcu spadnę Chciałbym być bocianem co roku latać w ciepłe kraje i stęskniony wracać na swoją polanę Chciałbym być wolny i żyć spokojnie co dzień leżeć na pachnącej łące swobodnie marzyć i nie myśleć o jutrze, bo liczy się teraz, a nie wczoraj czy pojutrze Chciałbym być drzwiami i łatać pustą przestrzeń być łącznikiem między Ziemią, a Niebem być ostoją dla utrapionych oraz latarnią dla niewidomych Chciałbym być szczęśliwy i nie wiedzieć co to ból chciałbym być pracowity jak ogromny rój pszczół chciałbym być pokorny i nie narzekać na zdrowie Tak, chciałbym być człowiekiem... Mój Boże!
    1 punkt
  20. ELI MAMIDŁO ŻOŁD IMA MILE.
    1 punkt
  21. @duszka Od słowa... owoc, wartość - ab ovo. Pozdrawiam Duszko.
    1 punkt
  22. @duszka Coś pięknego. Czuję ten wiersz. ileż już razy byłem w tym miejscu ;) CO powiesz Duszko na zamianę "trzeba" na "potrzeba" - moim zdaniem wtedy rytm wiersza będzie w punkt.
    1 punkt
  23. Mamy źródło: https://wyborcza.pl/7,75248,9801749,smieja-sie-z-naszej-prezydencji-wystawa-rysunkow.html
    1 punkt
  24. Prawda i piękno bronią się same. Podoba mi się. Miniatura z dużym ładunkiem nadzieii. "stuk" i "puk" - dodają według mnie całości dodają uroku.
    1 punkt
  25. Ładnie wyrażona tęsknota, delikatnie.
    1 punkt
  26. Witam - proste pisanie a tak lubię - Pozdr.
    1 punkt
  27. @michal1975-a Jeżeli płynę "z nurtem", a nie podążam za (złudną) pokusą, która mnie przyciąga, to "tuż za krawędzią" jest pełnia :) Byc może objawia sie początkowo jako "nicość" - tego wszystkiego, od czego się oddzieliłam. Ciekawy, inspirujący wiersz, trochę jak medytacja. Pozdrawiam!
    1 punkt
  28. Stoję przed Tobą, ubrana jedynie w czerwone gwiazdy, schwytane Twoim sercem. Światło księżyca odbija się we łzach. Czy milczenie, które nam towarzyszy, zamieni się w pokorę, wstyd i obietnicę? Czy strach kłębiący się w żyłach powiedzie do półotwartych drzwi? Bawisz się moim oczekiwaniem, Twój cień drażni cienką skórę. Zdzierasz ze mnie sukienkę z gwiazd, delektujesz łzami przelanymi przez anioły. Zadedykujesz mi tę noc, oplatającą myśli, jak zwykle spóźnione na sen? Milczenie jest Tobą, natomiast krzyk – pragnieniem chleba i wina, żądzą życia. Zanim podzielisz się ze mną wiatrem, wręczysz najpiękniejsze słońce, ześlesz cytrynowe niebo – zaczekam u wejścia do raju. Tam odnajdziemy dawno zapomniany ból, tam odkryjemy świeży czas, który przyniesie nam śmiertelny, ale przecież uroczysty grzech.
    1 punkt
  29. 1 punkt
  30. @nocnypitupitu hihi, u mnie w szafie to co najwyżej mole... książkowe, ma się rozumieć;) a Twoj nick czytam po swojemu --> jako satyrę na co niektórych naiwnych forumowiczów, którym się zdaje, iż swym wymądrzaniem i drwiną szerzą światło gdy tymczasem tułając się na ślepo w strefie cienia gonią własny ogon. co od razu mnie u Ciebie ujęło to dystans w kreacji swojego awatara i uprzejme komentarze nie nasączone jadem:)))) a twórczość będę śledzić i czasem jakieś pitu pitu w komentarzu wyskrobię, niczym kura 40+ pazurem;)
    1 punkt
  31. A właśnie, że nieee, hehe, bo życie to sanie rubasznego brzuchacza przemykającego po nocnym niebie:) Wolę zatem lapońską definicję żywota ale miło powitać na forum kolegę o tak arcyśmiesznej nazwie;) w sumie to każdy z nas to właśnie taki zlepek unikatowego i brzemiennego w skutkach "pitu pitu" :)
    1 punkt
  32. @Krzysztof2022 Krzysiu ostatnio czytam książkę Lyttona Strachey'a - "Królowa Wiktoria", a tam taki cytat - "Czy jednak nie można pokonać nawet śmierci - jeśli tylko umie się odtwarzać przeszłość z dostateczna siłą? Jeśli potrafi się namiętnie i stale głosić nieśmiertelność miłości?" Niech te słowa będą komentarzem do Twojego cudownego wiersza. Pozdrawiam.
    1 punkt
  33. @Leszczym trudno, Ciebie też nieraz nachodzi na głupoty, to ja nie mogę?
    1 punkt
  34. @Amber Jak Ty odmienieniasz nazwę Minóg, że Ci wyszła Minoga? Ale podobało mi się, ostatnio trochę myślałam io minogach ?.
    1 punkt
  35. @Amber prawda? - Przewlekłe niedogadywanie ;)) @Dag Coś w tym jest ;))
    1 punkt
  36. Dałam plamę ... bo nawet jeśli Herbert od razu nierozpoznany, to przecież Ikar! :) Również pozdrowienia
    1 punkt
  37. powiedz "ma-ma..." https://www.youtube.com/watch?v=udNmpxoXjLU przynajmniej ten jeden posłuszny...
    1 punkt
  38. mamo-na https://www.youtube.com/watch?v=-R7qqsT6-T8
    1 punkt
  39. Dała mi i ma ład. I ma ładne lica gza. Ba, z gaci len dała mi.
    1 punkt
  40. Jest coś, co mnie przy życiu trzyma, coś bardzo cennego, to moja Rodzina. To dla niej rozkładam skrzydła do lotu, mimo zmęczenia ciężarem kłopotów. Bywa oparciem w trudnych chwilach, daje mi Miłość - ten dar mnie rozwija. Bez niej byłabym, jak ta łódź bez steru, dryfując po oceanie bez żadnego celu. Nie ma skarbu większego niż Rodzina. Doceńmy ją, życie tak szybko nam mija. Los może nagle wysłać nas do nieba, nie zdążymy powiedzieć tego, co trzeba. Odchodząc już stąd do bram wieczności, będę żałować braku pewnych przyjemności. Lecz nigdy czasu z rodziną spędzonego, nad wszystko inne, najważniejszego!!!
    1 punkt
  41. @Wiesława Rodziny podobno sobie nie wybieramy, musimy jakoś z nią żyć. Więc nie pozostaje nic innego, jak życzyć dobrych rodzin i relacji. Pozdrawiam słonecznie.
    1 punkt
  42. Witam - ciekawie dziś piszesz jestem na tak - Pozdr.
    1 punkt
  43. duża strata dla tego forum, jeden z moich ulubionych autorów
    1 punkt
  44. Wracam. Wracam do siebie, do domu splątanego pajęczyną mroku. Wracam. Już nie muszę. Już nie trzeba… Wracam tam, gdzie moje miejsce. Już poznaję pierwsze neony niedosiężnych gwiazd. Już poznaję… Biegłem, potykając się i klucząc. Biegłem bez tchu. Lecz, nie dobiegłem i tak naprawdę nigdy nie miałem dobiec. Lecz, nigdy… Próbowałem wyrwać się z uścisku beznadziei. Próbowałem… Lecz nie stało się nic szczególnego. Ot, witali mnie i żegnali mili ludzie zapięci na ostatnie guziki, uwiązani pod eleganckie krawaty. Nie trzeba. Naprawdę, dajcie już spokój. Próbowałem. Próbowałem z całej mocy, sięgając szczytów awangardy a może ariergardy? Jakie to ma znaczenie… Nie ma żadnego znaczenia w słonecznym potoku podwieczornego spaceru. W otumaniającej woni kwitnących kwiatów. W samotnym spacerze. W obcowaniu ze swoim własnym cieniem. W liczeniu kamiennych stopni w zacienionej części parku... Moje szczypiące oczy. Moje załzawione oczy od zgiełku wirujących pyłków… Miałem pojechać na cmentarz, ale nie pojechałem. Od tej pory matka gniewa się na mnie. Zresztą, wszystko się na mnie gniewa albo w ogóle nie zwraca uwagi. Drzewa szumią tak, jak szumiały dotąd w cienistości. Milczą omszone zielonkawe pnie, kamienie. Milczą… Wszystko milczy, poruszając poprzez liście milczącymi ustami leśnych bogów. Toną w półmroku przedmioty, jakieś popiersia, rzeźby, wykute przez nie wiadomo kogo obojętne twarze… Śnię? Błądzę na jawie? Nie pamiętam. W środku czerwcowej nocy czy w środku upalnego dnia? Nie pamiętam. Ale pamiętam samotny spacer w duchocie późnego popołudnia. Nacierały na mnie promienie słońca spoza gęstwiny bujnych drzew. Śniłem w półmroku wilgotnych paproci i pokrzyw. W mdławej woni dojrzewających krzewów. W niklej woni perfum. Właśnie piszę kolejny list do n i k o g o. Piszę kolejne wersy… Słońce. Słonce. O, słońce! Jakżeż mnie upajasz swoim olśniewającym tchnieniem… Podążam twoim śladem. Idę. Idę. Wciąż idę krętymi ścieżkami nie przechodząc wcale. Labirynty myśli. Meandry przemyśleń. Idę. Idę w zgonie brzęczących owadów. W koniczynie rozpełzłej przy ziemi, wdychając woń roztartej dłońmi macierzanki. W zgiełku szalejących wróbli… W piskliwych śmiechach bawiących się dzieci… Zaciskam mocno powieki. Otwieram. Ćwiczę zamykanie i otwieranie powiek. Jakiś obłok wznosi się i odpływa. Taje. Czyja to dusza pomknęła do nieba? Krok za krokiem, powolny chód. Spacer w płynącej powietrzem białej wacie. W szeleście traw i szpalerze rozchwianych drzew… W rozgwarze bezczelnej samotności… Co ja zrobiłem? Co zrobiłem, że kroczysz w błotnistym, wilgotnym powietrzu? W milczeniu? W znoju czerwcowego skwaru? Powiedz. Nie powiesz. Wiem… Wracam. Już wracam. A może, odchodzę? Odchodzę w niepamięć i nieistnienie. Już rozpoznaję pierwsze oznaki śmierci. Wydaję mi się, że umieram raz po raz, z każdym uderzeniem serca. Umieram, podążając do ostatecznej pustki w rozkwicie letniej woni. Jesteś? Nie ma ciebie? Już dobrze, nie musisz mi odpowiadać. Nie ma takiej potrzeby. Muzyka w mojej głowie. Przystanąłem w cieniu wielkiego drzewa o dziwnym zapachu, a może rozłożystego krzewu, który zaszedł mi znienacka drogę? W rozgałęzieniach jaśnieje snop deszczu. Przetacza się urwistym potokiem, nagle zbudzonym. Przechodzi melancholią słodkiego zapachu. Wstrząsając swym drżeniem. Jakbyś mogła powiedzieć, chociaż jedno słowo. Jedyne… Ale nie powiesz. Nie masz takiej potrzeby. Wracam do swojego miejsca. Dotykam palcami ceglanego, spleśniałego muru, wykruszając spomiędzy zaprawę. Przystaję w gąszczu splątanego wieloziela, wyrosłego bujnie i gorzko. Chłonę parną wilgoć wzruszoną westchnieniem nadciągającego zmierzchu… Nie. Nie trzeba. Naprawdę, nie trzeba. Już nie proszę. Nie wzdycham. Nie rozpaczam. Łez już nie ronię… Pojąłem wreszcie. (Włodzimierz Zastawniak, 2022-06-11)
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...