Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.05.2022 w Odpowiedzi

  1. bunt alkohol amfetamina nie dla mnie uciekam subtelnie bez rozgłosu i szoku uważnie i zgodnie z planem z chirurgiczną precyzją wycinam światu bolące organy pozostaje ażur wciąż większe prześwity coraz cieńsza koronka wycinanką kupuję cenne chwile wytchnienia ale przez otwory dziurawego świata złowrogo przegląda zimna głębia pustki czarna toń wszechświata skalpel wypada z drżących rąk
    5 punktów
  2. PD/TS Przyszedłem tu tylko z wizytą a chciałbym zostać na stałe żreć pod nos podsuną przypomną o potrzebie toalety i ćwiczeń fizycznych prześcielą łóżko opiorą czas drepcze szurając łapciami doby ślizgają się po lustrzanej posadzce ciągając za sobą ludzkie historie jak odpustowe zabawki wszystko co jest jest na zewnątrz zło zostało na zewnątrz wojny zostały na zewnątrz serca złamane inflacja zostały na zewnątrz tutaj można siedzieć i patrzeć jak paproć chciwie wyciąga ramiona w kierunku podłogi spokojnie jest i cicho są pastelowe uśmiechy jest przymglony tembr głosów są kolorowe draże żeby chciało się rano otworzyć oczy żeby się chciało wstać żeby się chciało jeść żeby się chciało chcieć i żeby się nie chciało umierać przyszedłem tu tylko z wizytą a chciałbym zostać na stałe ale już kończą na dzisiaj zapraszają ponownie
    4 punkty
  3. Z okazji Dnia Mamy, podzielę się z wami wierszem, który już kiedyś zamieściłem tutaj. ******* mama nie zerwij nigdy tej nici moc miłości to cud przetrwa bez znaków taką jest
    3 punkty
  4. Niepewnym krokiem Słówek potokiem
    3 punkty
  5. Bizneswoman z ulicy Rogatki bukiet chciała raz wieźć na Dzień Matki; lecz tak była zajęta, że dotarła na Święta. Matka na widok jej: "Ładne kwiatki!"
    2 punkty
  6. Plotkuje pani gdzieś w Nieporęcie Podczas wystawy: - Masz pan pojęcie, krytyki tuz tego lata Matejkę wziął za Fałata. - Jak? Co? Przy ludziach? I to w Zachęcie?
    2 punkty
  7. poezja nie boli oddycha widzi więcej niż dal poezja to drzewo miłość nadzieja to barwny kram poezja światłem drzwi do lepszego radość i żal poezja pachnie kaliną i bzem to fajny świat poezja nie kłamie zawsze szczera jak tęcza i mgła poezja dla każdego nie umie dokuczać to ocean prawd
    2 punkty
  8. patriotyzm dzieli naród to bardzo stara tkwiąca jeszcze w legendach teoria podboju Ruś dziecko gwałtu Waregów przez wieki stawała na wiecu pieczęcie z długiego zdobionego w głowę smoka statku zniósł dopiero jarl w szeptach słowiańskiej mowy przetrwać i posadzić kniazia niestety nie miała tego szczęścia długa od oligocenu linia ssaków olbrzymich utknęła w pułapce między zlodowaceniami ukryta w mroku ludzka kolebka bez usprawiedliwień istnienia w bruzdach na czole w odsłoniętych diastemach nieprzerwaną to pierwsza wojna na żywo patriotyzm dzieli ludzi poszedł dym z pieców Oświęcimia
    2 punkty
  9. Moja mama wyszła do przedpokoju po prostu gotowała rosół niedziela lekarz powiedział nie żyje w progu
    2 punkty
  10. Widziałem, jak nic nie może się równać z mocą poświęcenia, bezwarunkową miłością i oddaniem do ostatniego tchu. Poznałem ułamek bólu i strachu napędzający odwagę samobójczej misji chronienia przed złem swego światełka. Czułem śmiałe i pewne kroki, które sprowadzały z drogi do samego dna piekła; dotyk podnoszący z umarłych i szept przywołujący do istnienia. Doznałem siły drobnych dłoni podtrzymujących wolę bycia i przez łzy dzielenie się swym neonatusem. Zapamiętam uśmiech i szloch, dłoń na twarzy i ostatni hołd. Wiem, byłem i jestem całym światem. Dziękuję za otarte łzy i opatrzone kolana, za wszystkie przyszyte guziki przy koszuli i słowa pocieszenia, za ciepło i wyrozumiałość. Przepraszam za bezsenne noce, złe uczynki i nieuwagę. Obiecuję być i pamiętać. Kocham Cię, Mamo… Oddaję honory wszystkim matkom czasu wojny i pokoju.
    2 punkty
  11. Tuż obok, duszący zapach sfermentowanych oczekiwań W środku, smród spleśniałych rozczarowań obrastających myśli Wokół, gnijące nie-owoce porzuconych ambicji Zobacz, tłuste robaki pełzające tunelami niekończących wymagań Poczuj, zjełczałe pragnienia oblepiające serce Porzuć, spróchniałe marzenia trawiące duszę I jak się teraz czujesz, wolny człowieku?
    2 punkty
  12. Umarła moja matka. Pochowałem ją w szarym lastrykowym grobie. Chciała mi coś jeszcze powiedzieć tuż przed śmiercią, lecz, nie zdążyła… Pamiętam, był pochmurny dzień… Chciała mi coś powiedzieć, ale nie zdążyła… Pamiętam ten dzień. Pamiętam każdą minioną chwilę… Umarła o 9.45, zdziwiona bezkresem pustki, mroku i milczenia… Umarła, patrząc w okno, jakby wiedziała, że może już ulecieć jak ptak, w bezkres, w wieczność, w nic… Lekarz stwierdził zgon beznamiętnym głosem. Wypisał kwit… Dlaczego? Dlaczego? ― Co jej dolegało, panie doktorze? ― „A, boja wiem?”. Straszliwa pustka targnęła moją duszą. Uderzyła momentalnie krew. Do tej pory słyszę nieustanny szum płynącej rzeki, wzburzony gorączką nurt… Noc ściska moje skronie. Dusi i miażdży. Noc. Okrutna noc… Bezgwiezdna pomroka samotności i smutku. Bezgraniczna pustka. Zapalam światło. Na ścianach plamy, pajęczyny i kurz. Na ścianach olejne krajobrazy. Na ścianach plamy wilgoci, pęknięcia, pył… Dotykam palcami. Muskam. Głaszczę… Całuję namiętnie, jak tylko można całować jedyną miłość… Jak tylko można. Jak tylko… Napijesz się ze mną? Chcesz? Mam jeszcze trochę… W takim razie naleję sobie do pełna. Alkohol rozlewa się tak cudownie w przełyku, żołądku. Otumania i rozluźnia. Rozgrzewa. Potęguje myśli. Otwiera wyobraźnię, sny… Pozwala wyrzucić z siebie wszystko, co ukryte, co stłamszone codziennym dniem. Przepraszam. Posiłkuję się „Obcym”, Alberta Camusa. Przepraszam, lecz, kogo to, u licha, tak naprawdę obchodzi? Nikogo. Jemu też umarła matka, tak jak i mnie, ale w przytułku. Moja umarła w domu, na rękach… Lecz, kogo to obchodzi? Nikogo. Podziwiam jego prozę. Pisarski kunszt. Gdzie mi tam do niego. Gdzie… Kondolencje złożył mi wuj, jemu szef. A może i nie złożył. Jakie to ma znaczenie… Jego przyjął dyrektor przytułku, mnie ― nikt. Bo i kto mnie mógł przyjąć? Jego matka przed śmiercią często płakała, moja nie mówiła nic. W każdym bądź razie nic ważnego. Podawałem jej leki, bo sama już nie potrafiła. Nie umiała. Plątały się jej odrętwiałe palce… 11 marca, w czwartek 2021 roku o 9.45 stanęło jej serce. Jej ostatnie słowo brzmiało: „Dzwoń „. Cokolwiek miało to znaczyć. Cokolwiek, to było. Lecz, nim zdążyłem wybrać numer ― dopadłem do niej i zobaczyłem śmierć. Ostatnie westchnienie. Ostatnie uderzenie serca. I zamknięcie powiek. Wiem, nie chciała, abym je zamknął. Wolała sama… Sama… Jej dusza uleciała przez okno, kiedy je otworzyłem. Kiedy odsunąłem firankę… Jej dusza uleciała w niebyt albo do Raju. Jej dusza uleciała bezszelestnie. Cicho. W tajemnicy przed światem, przysiadłszy na chwilę na parapecie, aby spojrzeć po raz ostatni… Na mnie? Na miejsce życia? Uleciała. Odfrunęła. Zniknęła. Rozproszyła się w nic… Lekarz stwierdził zgon. Beznamiętnie. Urzędowo… Lecz, cóż to mogło lekarza obchodzić. A czy to jego pierwsza stwierdzona śmierć? Wypiłem wszystko i nie mogę wstać. Ale mogę pisać. Po wypiciu dobrze mi się pisze. Może z błędami. Nie wiem. Mam to gdzieś… Kocham cię, słyszysz? Kocham cię… Albert Camus uśmiecha się do mnie znad grobu w błękitnawym obłoku, popalając papierosa. Dozorca biegł za nim, aby mu przekazać, że chce otworzyć trumnę, by mógł rozpoznać zwłoki. Pożegnać się z matką. Mnie nie gonił nikt… Mnie dogonił bezdech okrutnej śmierci. Ścisk. U niego obijały się w południe dwa szerszenie o szybę Mnie otulała marcowa, przedpołudniowa cisza. Otulało zamglone słońce, aby po południu uderzyć z całą mocą straszliwej śnieżycy. U niego panował skwar… Ktoś, coś do mnie mówi. Kto? Nikt. Ja sam do siebie mówię. Szepczę. Włączam światło. Wyłączam. Jest tu, kto? Czy ktoś tu jest? Nie ma nikogo. Jestem sam. Ja, i mój na ścianie cień. Już nie trzeba. Nie trzeba, o, zmory, o, mary nieśmiertelne. Wypiłem wszystko. Czy ma ktoś jeszcze coś? Dobrze zapłacę. Szukam, lecz nie znajduję niczego. Moja ręka grzęźnie w głębokiej kieszeni dziurawych spodni… Przepraszam. Jeśli, ktoś chce zadzwonić, to mój telefon jest na mankiecie koszuli. Proszę dzwonić. Śmiało. Wiem. To moja wina. Moja wielka wina. Moja wielka cholerna wina… Czy jest tu, kto? Ostre światło żyrandola oświetla moją twarz. Ćmy uderzają o żarówki, wzniecają kłęby kurzu… Ćmy uderzają. Łopoczą skrzydłami. Umierają. A, ja? Czuję, jak i mnie wyrastają skrzydła… Zapalam obskurne światło kinkietu. I znowu jestem w barze, pośród innych ciem. Na blacie widzę kręgi po alkoholu. Która to już szklanka? Butelka? Czy, ktoś wie? Nie wie nikt. Bo i po co miałby wiedzieć? Barman poleruje szkło z kamienną miną. Ogląda je pod światło…. Za barem ogromne lustro. Moja zniszczona twarz… Ktoś się przysiada. Ktoś odchodzi… Już nie odróżniam twarzy. Wszystkie są zamazane i mgliste, o nieustalonych rysach. Ale chyba jakiś robotnik portowy, magazynier, bankier… Być może dyrektor jakiegoś ważnego instytutu… Czy jest tu, ktoś? Nie ma nikogo… Wszyscy są jacyś obcy, niekomunikatywni, milczący… Wszyscy są, a jakby nikogo nie było… Chyba zdrzemnąłem się na chwilę. Budzi mnie jakiś szelest. Rozwieram szeroko powieki. Olśniewa mnie jaskrawe światło. Poranek, to? Wieczór? Środek dnia? Nie wiem tego na pewno, gdyż błądziłem dopiero, co w malignie niepamięci, w odmętach przeszłości… Jawa, to, czy sen? Boję się westchnąć głębiej, aby nie wzruszyć sadzy w kominie, popiołu buzującego kominka… Gdzie ja jestem? Nie wiem. Tu albo tam. Albo, gdzie indziej… Albo nigdzie… Ktoś, coś do mnie mówi, pociągając nosem. Płacze? Ale z jakiego powodu? Próbuję zapytać, lecz mamrocze dalej i łka w tych samych równych odstępach… Nie mogę się dowiedzieć niczego. Niczego… Zwisa z krzesła z żałosną miną. Nie patrzy na mnie. Mówi cicho, prawie szeptem: „kochałem twoją matkę” ― Kto? Kto, ty jesteś? „Nie poznajesz mnie?” ― Wpatruję się uważnie, usilnie… Nieostrość zamienia się w jaskrawość umysłu… ― Tato, tato… ― Nasłuchuję i słyszę: „Już dobrze. Jest ze mną” ― Tato… ― „Nie mów nic… „ Przez okno wchodzi zapach bzu. Wdycham łapczywie. W uszach szum buzującej krwi. W uszach szum upływającego czasu. Za oknem maj. Deszczowa ciepła noc. Za oknem pustka. Bezbrzeżna melancholia. Za oknem noc. Jakaś muzyka spływa na mnie z nieba. Wdycham zapach świeżej wilgotnej ziemi. Puste podwórze. Krzewy, drzewa… Chyba sobie pójdę. Dokąd? Donikąd… Szelest wiatru. Liście oklaskują czyjeś przybycie, czyjeś odejście… Już nie musisz niczego mówić, Tato. Nie mów nic… Właśnie wychodzę z domu. Wychodzę naprzeciw niczego… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-05-26)
    2 punkty
  13. Stare kamienice wąskie uliczki oplatają ratuszowy plac Noc taka cicha Czasami przebiegnie kot w blasku lamp klimatycznego światła oświetlającego bruk... Zamknięte okno dnia prowadziło w głąb lasu ludzkich drzew wspomnień i teraźniejszości.... Smutne to okno... Uderzony wiatrem w twarz poczułem spływające łzy duszy... Zatopiony w powietrzu jak cząstka za cząstką umiera wnętrze Moja dusza przeciw życiu... Poruszam ustami szeptu nikt nie słyszy Opowiadam swoją historię wśród murów gdzie echo kroków zagłusza prawdę o mnie... Wierzyć że coś jest ważne Abstrakcja... Płomień pochłania wszystko Życie zatrzymuje się na drabinie Pędzącego szumu... LRD
    2 punkty
  14. oczy zaraz sen zmorzy piżamy nie założył kładzie się tak nieskładnie bajeczki czeka ładnie śpiący - jak nieżyjący płomyk jakby gasnący jedno tedy ich różni status tejże ich próżni jedna tak w obłęd biegnie światem tym - żywe brednie druga - raz cię zabierze nie obudzisz się na zerze
    2 punkty
  15. Spłoszyłeś ostatnie miłosne słowo. Przyzwyczaiłeś do kłamstwa, którego tak mi brakowało. Czy jutrzejszy sen będzie wielokropkiem wieńczącym zdanie, jakie uroniłeś prosto z serca? Nie chcę umierać według regulaminu, zatracać się we łzach, tak brakujących tegorocznemu niebu. Zanim się pomylę, obudź we mnie światło, wskrześ bezludną duszę. Nie doszukuj się zalążków kamieni w tej modlitwie.
    2 punkty
  16. mamy albo nic nie mamy
    1 punkt
  17. a teraz musimy już tylko poczekać aż groby dzieci porośnie trawa a po tej trawie inne dzieci przebiegną rozkrzyczane a echo pomnoży te ich krzyki w skromnej rekompensacie za przerwany hejnał grany na trąbce ze sklepu z zabawkami
    1 punkt
  18. Asekuracyjnie zawsze mówił że się nie zna wzruszeniem ramion dobitnie potwierdzał że go to nic a nic nie obchodzi zawsze robił krok do przodu by potem wycofać się pospiesznie gestem wskazywał innych że to niby nie on lecz oni Nawet gdy przyszło już co do czego nie potrafił pozbyć się braku zaufania wybrał najlepszą dla siebie opcję taką co mucha nie siada bez odpowiedzialności za kogokolwiek dumnie kroczył potem przekonany o swojej nieomylności (Edo, ergo sum- jem , więc jestem )
    1 punkt
  19. Błądząc wśród krzewów dziką aleją, między tysiącem uśmiechów gdzieś pogubionych, splatałam krawędzią słów dusze które się śmieją, wychowane wśród maków krwistoczerwonych. Bezkresny ocean figlarnych bzów i wyspy dorodnych kwieci słonecznika... oddech wolności tętnice mi pieści, pokornie tkwiąc w nadziei a potem w źrenicach znika. Esy-floresy bazgrałam promieniami słońca, a przyjaciel mój wiatr - napierał w korony drzew. Pod szklistymi powiekami łzy głębin wapiennych kołysałam bez końca, w żyłach jedwabnej potęgi - bulgotała grzeszna krew. W miętowym ogrodzie serca strumienie wspomnień odżyły. Słodkimi kryształkami nadziei alter-ego zroszyły... bursztynowy firmament tchnienia oświetlałam srebrzystymi magnoliami, gdzie myśli najczystsze i złote kształtuję pomiędzy wersami. 10.08.2016.
    1 punkt
  20. Z tobą chciałbym w pragnieniach marzeń jakoś tak całkiem wysłusznie. W ogóle nie posłusznie. I kompletnie nie najsłuszniej. Warszawa – Stegny, 24.05.2022r.
    1 punkt
  21. @Nata_Kruk Na pewno nie pisałem żeby było Ci przykro, przepraszam za impuls
    1 punkt
  22. Tak samo jak "ojciec" zamiast "tato." Ciekawa jest polska mowa.
    1 punkt
  23. Pamiętasz ten wiersz? http://wierszykidladzieci.pl/tuwim/lokomotywa.php *** Julian Tuwim Lokomotywa Stoi na stacji lokomotywa, Ciężka, ogromna i pot z niej spływa: Tłusta oliwa. Stoi i sapie, dyszy i dmucha, Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha: Uch - jak gorąco! Puff - jak gorąco! Uff - jak gorąco! Już ledwo sapie, już ledwo zipie, A jeszcze palacz węgiel w nią sypie. Wagony do niej podoczepiali Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali, I pełno ludzi w każdym wagonie, A w jednym krowy, a w drugim konie, A w trzecim siedzą same grubasy, Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy, A czwarty wagon pełen bananów, A w piątym stoi sześć fortepianów, W szóstym armata - o! jaka wielka! Pod każdym kołem żelazna belka! W siódmym dębowe stoły i szafy, W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy, W dziewiątym - same tuczone świnie, W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie, A tych wagonów jest ze czterdzieści, Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści. Lecz choćby przyszło tysiąc atletów I każdy zjadłby tysiąc kotletów, I każdy nie wiem jak się wytężał, To nie udźwigną, taki to ciężar. Nagle - gwizd! Nagle - świst! Para - buch! Koła - w ruch! Najpierw -- powoli -- jak żółw -- ociężale, Ruszyła -- maszyna -- po szynach -- ospale, Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem, I kręci się, kręci się koło za kołem, I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, I dudni, i stuka, łomoce i pędzi, A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost! Po torze, po torze, po torze, przez most, Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las, I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas, Do taktu turkoce i puka, i stuka to: Tak to to, tak to to , tak to to, tak to to. Gładko tak, lekko tak toczy się w dal, Jak gdyby to była piłeczka, nie stal, Nie ciężka maszyna, zziajana, zdyszana, Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana. A skądże to, jakże to, czemu tak gna? A co to to, co to to, kto to tak pcha, Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch? To para gorąca wprawiła to w ruch, To para, co z kotła rurami do tłoków, A tłoki kołami ruszają z dwóch boków I gnają, i pchają, i pociąg się toczy, Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy, I koła turkocą, i puka, i stuka to: Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!... Tekst © Copyright by Fundacja im. Juliana Tuwima i Ireny Tuwim, Warszawa 2006
    1 punkt
  24. :)... dziękuję Ci.! Ja, pociągi.. chyba kocham.. od dziecka.
    1 punkt
  25. krzyk częściej niż śpiew słowika odrywa od powiek betonowy sen co słychać jak co dzień muzykę której nie znoszę słodkie ploteczki i dźwięk wody przeciskającej się przez wąskie gardło kanalizacji jestem sędzią w sprawie kto ma rację że już nienawidzi chce odejść słucham tez opinii bez trudu splatam zazdrosne słowa ubrane w pogardę z właściwym lokatorem okien nie zasłaniam na prośbę sąsiadów denerwują się kiedy trzeba używać wyobraźni w powszedni dzień zastanawiam się tylko jak powiedzieć tej Pani że już nie słyszy kiedy słucham jej radia piętro wyżej niżej utożsamiam się z główną postacią serialu nie wiem o czym mieszkam w bloku sam ze wszystkimi w moim zbiorowisku
    1 punkt
  26. @koralinek Z lekka absurdalny !! +++
    1 punkt
  27. ... kieeedyś, napisałam coś, jak to niektóre kobiety walczą, żeby fryzura, żeby ciuch, błysk świecidełek... bo tu, czy tam, będą szły w świetle fleszy... a to tylko chwilka, nieznacząca nic... Bardziej powinny cenić to, jn. Co do treści w ogóle... słabo wypada, tzn. jest treść, ale brak jej tzw. nutki poezji. Nie zrażaj się, czytaj innych, uznanych polskich poetów i.. wyciągaj wnioski. Życzę powodzenia. Pozdrawiam.
    1 punkt
  28. @WarszawiAnka Powiem tak - choć może poezja nie do końca w moich klimatach, to muszę przyznać, że wiersz bardzo ciekawy i oryginalny pomysł (powyżej przeklejone to, co wg mnie najbardziej zwraca uwagę). Będę zaglądała z zaciekawieniem. Pozdrawiam.
    1 punkt
  29. @Alicja Haremska Alicjo, proponujesz refleksję na temat kobiecości ale czy to jest poezja? Kobiecość z pewnością tak, jednak w Twoim wywodzie niestety jej nie znajduję. Jak myślisz, co można zrobić, żeby natchnąć twoje strofy czymś więcej? Pozdrawiam i jestem ciekaw Twojego zdania
    1 punkt
  30. boisz się? ...Nieeeeee... ...zażyj tabaki! w tym Strasznym Dworze jest wiele wrót do odległych światów a mury zbudowane z miliardów kwarków pamiętają Piasta Kołodzieja Mars. Jowisz. Saturn. za oknem bez i czeremcha wzdychają aromatycznie i szepczą wiosna...wiosna... kosmos czeka na zdobywców jak dwa razy dwa algorytm marsjański wyprzedza równanie Saturna tytoń płuca grzeje... a w chmurach skowronek kwili wesoło... pragnę....
    1 punkt
  31. Zważyłam dziś słowa okazały się zbyt świeże więc z powrotem włożyłam je do kotła, by mogły dojrzeć. Zapomniałam jednak, że w kotle jest gorąco i duszno, że będą rozgotowane, ale to przecież dalej słowa, pozbawione jedynie aromatu. Nie były, nadal zaskakiwały niedojrzałością zostawiłam je więc na dłużej, z nadzieją, że tym razem będą idealne w sam raz na podanie. Zapomniałam jednak wyjąć w porę, przeoczyłam moment al dente. Okazało się, że słowa mogą zgnić, a wtedy nie zostaje już nic prócz miejsca na pestkę po awokado
    1 punkt
  32. @Dared Niestety, to też znam. Nienawiść nie do opanowania. Bardzo przykry i bolesny rozdział.
    1 punkt
  33. lubię swój cień bo nie pyskuje wie co to przyjaźń zawsze wierny lubię swój cień jego ciszę - to ona pomaga mi gdy jest trudno lubię swój cień z nim mi dobrze nie zostawię go sobie ot tak lubię swój cień za to że jest bez niego inaczej bym w życie grał
    1 punkt
  34. KOLEŻANKA TAK NA ŻEL? OK. - A NAGANA KARDOWEJ, EWO? - DARKA NAGANA.
    1 punkt
  35. TOĆ I WOŁA DANKĘ. I PONO DLA MERA I MUZY Z UMIAREM, ALDONO PIĘKNA. DA ŁOWIĆ, OT.
    1 punkt
  36. JAKI KOLEŻKA, JAKŻE... LOKI, KAJ. ANI KADRA - BARDA KPINA. I Z DOWODEM... I MI ME DOWODZI.
    1 punkt
  37. czasami łatwiej nad ścieżką szybować niż zostawiać ślady których nikt nie szuka * na pewno nastąpi mówi się trudno chwila ostatnia co zablokuje jutro
    1 punkt
  38. Między chmurami Dzisiaj słońce jest markotne, nie pogada sobie z nami, wiatr się pyta 'czemu jesteś za chmurami?', słońce się wychyla, ale mówi, że nie powie co usiadło mu na nosie i za chmury znów się skrywa. Wiatr rozdmuchał całe niebo, 'a dlaczego, czy zrobiłem ci coś złego, czemu się tak na mnie złościsz?'. Słońce mówi, że nie lubi, kiedy wiatr przychodzi w gości, wtedy panie się chowają, nagie ciała okrywają, mówią 'zimno jakoś'. Słońce, ty masz rację, bo i ja gdy chcę popatrzeć, to mnie wszyscy unikają, ostre słowa padają, przykro się robi, serce boli, na płacz mnie zbiera, ale nikt się mną nie martwi, wszyscy uciekają z plaży. Co się dziwisz wietrze, bardzo ostry jesteś, więc nie przychodź tak nachalnie, tylko skradaj się delikatnie, powiej lekko we włosy, one lubią jak wiejesz we włosy, potem na stopy, możesz też pamiętać o innych rozpalonych miejscach np. powiać po plecach, tylko zrozum to wreszcie, i nie przychodź tutaj z deszczem, ja chcę by pogoda była piękna, a on się wszystkich czepia, na nikim suchej nitki nie zostawi, dlatego świecę miedzy chmurami.
    1 punkt
  39. @Czarek Płatak To drugie chyba było na jednym z korposzkoleń, bo to te dobrze znane mi słownictwo. M
    1 punkt
  40. .. to się w Gabrielu zasłuchałam... :)
    1 punkt
  41. 1 punkt
  42. Konstelacja lutni. A harfy grzmią kryształem ciszy kiedy nasze dłonie tulą się do siebie Czasem bywasz tak odlegle bliski, tak blisko niezdobywalny Oblodzony szczyt wyrastający spod ziemi moich obaw, moich końców świata Na przekór temu śnią mi się muzyki, Skandynawie i autostrady całe w girlandach wczesnego lata ... Pojedźmy gdzieś! Zatrzymajmy spadającą gwiazdę Zabierzmy zmarznięte oczekiwania czułym autostopem! Zakręćmy ziemią - w odwrotną stronę Oplećmy ją nicią Już babie lato! Najczulszy kordonek ....
    1 punkt
  43. Witam - też mi się podoba - Pozdr.
    1 punkt
  44. Czasem tańczę Jak obłąkana W obłędnej sukience Na szklanej klepsydrze Nieugiętym czasem Się nie przejmując Jakże tegoż spokoju mi brak W obliczu własnego odbicia Zwyczajnie chwytam W dłonie nieba kryształy Lub dojrzałe czerwone czereśnie Klaudia Gasztold
    1 punkt
  45. Miliardy komputerów, miliardy łączy… Wszystko przypomina mózg, osobno jesteśmy komórką.
    1 punkt
  46. ....hmmmm....to na tym to polega, no proszę, a ja gupi myślałem do tej pory, że to przez złośliwość ;)
    1 punkt
  47. Fajne i ta gra słów:)
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...