Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 01.01.2022 w Odpowiedzi

  1. nurty jeśli nie lubisz bezczynnie czekać niech życie płynie jak rwąca rzeka a jeśli wolisz trochę spokoju to sobie z wolna korytem szoruj nie pozwól tylko by ktoś nawrzucał śmieci papierków starego buta niech będą czyste twe własne nurty do śmiechu znajdą się zaś asumpty wszystkie pragnienia i wszystkie lęki prędzej czy później trafią w odmęty nieskończonego morza cząsteczek są to fizyki prawa odwieczne wiedz dokąd płyniesz to moja rada niech grawitacja zawsze wspomaga!
    3 punkty
  2. za ten Nowy bo Starego już nie będzie i za zdrowie żeby było zawsze wszędzie za tych mężczyzn by na straży domu stali za kobiety by im zawsze pomagały za tych biednych i bogatych co to w totka marzą trafić za zwierzęta psy i koty by nie miały nas dziś dosyć za te dzieci by w dorosłość się nie pchały nie paliły papierosów i nie ćpały toast wznoszę za pieniądze bo portfele nasze głodne za samotnych którzy siedzą jak w potrzasku oni wolą jednak ciszę zamiast wrzasku za tych głodnych i tych sytych za tych trzeźwych i podpitych za poezję i muzykę za Sylwestra przy kimś
    3 punkty
  3. Znów nie dam rady przeżyć do jutra, znów wstał poranek i droga trudna, znów komplikacje i innych racje. Znów. I taką mantrę powtarzam sobie, że mam dwie ręce i sprawną głowę, znów się podnoszę i patrzę prosto, może odmiana już przyjdzie wiosną...? Znów?! I znów przeżywam słów uniesienia, coś było złego, ale już nie ma. Kolejny ranek, nowy rok leci, wstaje nadzieja i słońce świeci znów. I tego życzę Wam, moi mili, żebyście wzruszeń moc doświadczyli.
    2 punkty
  4. A jeśli miłość trwa ponad nami na samym wierzchołku Everestu Spadają lawiny pękają lody tworzą się szczeliny co kilka kroków urwisko a przecież to nic Bo oto rozlega się wschód i już unoszą się leniwie powieki nieba w źrenicy poranka iskrzy się świat u podnóża góry Przechadzają obłoki po polanach zielone grzywki leśnych pagórków przeczesuje wiatr spływa łagodnie rosa do samych korzeni Rumienią się strumienie i doliny wygładzają ostrogi na kamieniach rżą na pastwiskach trawy pod kopytami koni gdzieniegdzie tylko mgła zakrywa przed okiem ciekawym początek albo koniec ścieżki w głębi lądu A tu jak rwąca rzeka przelewa się czas spadają lawiny pękają lody tworzą się szczeliny co kilka kroków urwisko Na kliszy przeszłości nieprzerwanie utrwala się ślad że oto jesteśmy i trwamy wyraźni pośród innych A przecież to nic Wschody i zachody dyktują kalendarze pod dyktando góry
    2 punkty
  5. Piję żeby nie wyjść z wprawy jednak zawsze z przestankami wciąż legalnie i cyklicznie posługując się "małpkami" Tak o sobie zwykle mawiał kto, wiadomo alkoholik który to w podrzędnym barze podnajmował w rogu stolik. Po trzeźwemu to niemowa a na rauszu jak przekupka chwali swoje osiągnięcia choć wychodzi w nich na głupka. Nim alkohol wyparuje i gdy w dobrym jest humorze przez nikogo niepytany opowiada, co on może. Jedną pijam do poduszki w nocy drugą w toalecie świtem trzecią przed stosunkiem jakim, wszyscy dobrze wiecie. Po śniadaniu, przed obiadem to jest czwarta oraz piąta i na deser coś się znajdzie gdy wyciągnę szóstą z kąta. Przed kolacją niekoniecznie jednak po niej wyposzczony znowu piję do poduszki zanim legnę obok żony.
    2 punkty
  6. Żołnierze patrzyli nadal, jak urzeczeni. Chociaż może nie do końca "jak", bo to, co widzieli, działało na nich jak urzekanie. Jak urok. Bo oto, uwolniwszy lewą dłoń i pomachawszy nią coraz bardziej zaskoczonym legionistom, Przybity zaczął uwalniać prawą dłoń. W dokładnie ten sam sposób: powoli, bez wysiłku i zdawało się, że i bez bólu. - Et? - wypowiedziało się w umyśle dowódcy pytanie głosem Uwalniającego Się. - Et? - powtórzyło się tym samym głosem, tyle że nie ironicznym, a wręcz jadowitym. - Zmieniłeś już zdanie, prawda? Zapytany nie zdążył nie tylko odpowiedzieć, ale i nawet zebrać myśli przed tym, jak Człowiek Ów przy wtórze własnego śmiechu pomachał żołnierzom wolną dłonią prawą. Śmiechu równie radosnego, jak poprzednio. - Mars curator noster! - dał radę pomyśleć ten z legionistów, któremu zazwyczaj myślało się trudno. - Jak on to robi, że nie spada? Przecież manuum huius są wolne, a on nadal trzyma się prosto! Przecież powinien... Właśnie w tej chwili żołnierz ten zorientował się, że wypowiada swoje myśli. Że dwaj pozostali patrzą na niego, jeszcze bardziej zdziwieni. I zamilkł widząc, że Uwalniający Się wyciąga ku niemu palec. Wskazujący, zupełnie nie po rzymsku. I że patrzy właśnie na niego. - Mnie nie ogranicza "powinienem" ani "muszę" - wyrzekł dobitnie Na Wpół Ukrzyżowany. I to normalnym, silnym głosem. - W każdym razie nie w twoim rozumieniu tego słowa. Dlatego... Voorhout, 31.12.2021
    2 punkty
  7. każde pokolenie ma racje umie korzystać ż życia wierzy w swój świat każde pokolenie światłem które nie boi się cieni umie w dobro grać każde pokolenie to wygrana która widzi niebo pełne gwiazd każde pokolenie to nadzieja to wiara w lepsze dziś i jutro każde pokolenie to piękno ozdobione miłością to cudowny kram
    2 punkty
  8. noworoczna poranna cisza szum kaloryferów samotna sąsiadka trzaska garnkami
    2 punkty
  9. obudziłam się w niewłaściwym miejscu obudziłam we śnie który już do mnie nie należy za ciasno jest na tym świecie dla nas obojga za ciasno w tej podłej krainie łez dlatego też proszę rozbierz moją duszę z ciała pozbaw resztki wstydu każ pić własną zimną krew wciąż odwracasz twarz gdy twój brat umiera zachłysnąwszy się swoim własnym krzykiem gdy ciało twojej siostry gnije oblepione ciernistym mrokiem wierzę że nadejdzie pora na takie czasy kiedy człowiek odbierze sobie człowieczeństwo
    2 punkty
  10. wystarczy wstrzelić się z tym życiem w odpowiedni moment swoje odczekać raczej się nie wtrącać i przyjść na gotowe a tu już czeka na mnie niepodległość zdążyli nawet odbudować Warszawę kilka kin postawić i o strachu zapomnieć to nie mój mąż leży w polu pod brzozowym krzyżem nie moje dzieci uczyły się głodu Anioł Stróż wynegocjował dla nich ciszę zbilansowaną dietę i spokój
    1 punkt
  11. nad ranem śniąc twój zapach poprzez różowe płatki uszu rozchylone usta po zaciśnięte uda wilgotnieję na kalce ciała mocne wrażenie ciebie w białym śnie trans jasnego srebrzenia wcieram kryształki cukru w zgięcie szyi pod obojczyk jeszcze tam nocują twoje szepty miłosne kłamliwe zaklęcia jedynie wtedy byłam żywa poluźniłeś z kręgosłupa nieprzyjemną fastrygę życia i wśród trzeszczących żerdzi świata wysunęłam kończynę ichtiostegi chociaż nadal nie mam czym oddychać jesteś mi przysłoneczny minął rok w wierszach każda myśli że to ona
    1 punkt
  12. Świat wiruje czy ja ?
    1 punkt
  13. Pośród porannych mgieł Wśród eolicznych westchnień Widzę ją, jak krząta się Moja miłość największa – Lecz ona o tym nic nie wie Że płonę do niej uczuciem Miłością, co kole jak cierniem - W niej serce z miłości wyzute. Bez sensu się znów zakochałem, Jak długo mam jeszcze to znosić? Muszę się chronić przed uczuć nawałem, Być niczym głaz i o nic nie prosić. Warszawa, 31.XII.2021 (insp. M. Bajor "Moja miłość największa")
    1 punkt
  14. każdy oddech jasnej chwili troski dużej i tej małej wszystko było cennym darem szytym wprost na moją miarę
    1 punkt
  15. Benedykt Bem na Bemowie ośmielił się, był po słowie. Wybranka nie skrywała atutów swego ciała. Bembenek skąd? Szwagier to wie. PS Wiem, że akcent w piątym wersie przestrzelony, więc od razu wariant alternatywny. Bembenek skąd? Nikt nie powie. Inne propozycje mile widziane, byle by liczba sylab się zgadzała i był bembenek:) Pozdrawiam.
    1 punkt
  16. 60 może 70 (bmp) w malinowym chruśniaku pod wierzbą płaczącą, lipą z Czarnolasu brzozą, jesionem - czymkolwiek Tętno, tak – żyjesz, jeszcze... Zrzucam z półek książki, albo kurz pajęczynę z nieżywymi Ładuję… 220 gabber, 220... bmp = uderzeń na minutę
    1 punkt
  17. Dzień uroki swe odkrywa, już od rana – szklanka piwa. Piwo dobrze leczy kaca, ostrość myśli w mig przywraca. Do południa trzy browary, każdy pije. Młody stary. Piwo dobrze leczy nerki I naprawia ich usterki. Pora lunchu się zaczyna, wraz z nią czas przychodzi wina. Wino świetne na trawienie, nawet lekarz ma je w cenie. Aby wino zadziałało, nie należy pić go mało. Wino serca przyjacielem, zdrowe serce naszym celem. Dzień się robi bardzo krótki, gdy nadchodzi pora wódki. Śledzik lubi w wódce pływać, trzeba mu to umożliwiać. Dobrą wódkę Polak ceni, do północy jej nie zmieni. Konsekwentnie i wytrwale, pije wódkę ku jej chwale. No, a rano on nie zwleka, zimne piwo wszakże czeka. Na ból głowy i na nerki I na życia też rozterki. To jest szczęście, to jest życie. Przez dzień cały ciągłe picie. Wprawdzie człowiek ledwo żywy, ale jaki jest szczęśliwy.
    1 punkt
  18. To był wigilijny wieczór. Idealnie wigilijny. Były kolorowe światła w oknach domów, ozdobione ulice, ludzie uśmiechnięci. Śnieg padał tak puchaty, jakby ktoś na górze rozdarł wielką pierzynę, ale nie była to śnieżyca, bardziej przypominało finalne posypywanie wiórkami kokosowymi misternie ułożonego tortu. Bezwietrzną ciszę nocy wnikającej w świat delikatnie, jak dłoń chłopca wślizgująca się pod bluzkę dziewczyny na randkowym seansie, przenikał dźwięk kolęd i pastorałek. Wtedy postanowił. Przez chwilę przyglądał się przez okno jednej z kamienic jakiejś małżeńskiej scenie, a potem zamyślony zrobił kilka niespiesznych kroków by stanąć w cieniu drzewa rosnącego przy kamienicy. Znieruchomiał. Na stojącego w absolutnym bezruchu, z pochyloną głową, opadały wielkie kłębuszki śniegu. Osiadały na jego długim, wełnianym, ciemnym płaszczu, wplątywały się we wzburzoną czerń rozwichrzonych włosów. Stał tak w bezruchu jakiś czas. Śnieg zdążył już zabielić jego ramiona, bark i głowę. Ktoś przechodzący spojrzawszy na niego w pierwszej chwili wziąłby go za posąg, albo jakiś specyficzny rodzaj słupa. Dopiero słysząc zgrzytliwy dźwięk otwieranej bramy jego ramiona zadrżały a część śniegu zsunęła się na ziemię. Podniósł głowę. Z bramy wyszedł mężczyzna, którego oglądał przez okno. Wyszedł gwałtownie, ze złością otwierając skrzydło drzwi i szarpiąc się z wkładaną w ruchu kurtką. Szybkim krokiem przeszedł obok drzewa i nawet nie zauważył stojącego pod drzewem. Ten obserwował go zaś uważnie. Kiedy mieszkaniec przeszedł obok, wełniano-śnieżny posąg ruszył nagle i po kilku krokach szedł już bezpośrednio za maszerującym. Wyciągnął ręce przed siebie i doszedłszy na odpowiednią odległość silnie pchnął idącego z przodu. Tamten zgubił rytm kroków, potknął się i zatoczył. Odwrócił się zdumiony i spojrzał na napastnika - Co jest do cholery!... uważaj pan..- Ten zrobił kilka kroków i, stojąc już en face, pchnął znów. Zaatakowany zrobił krok w tył, pośliznął się i przyklęknął na jedno kolano. - O co chodzi...?! - Napastnik stanął przed pytającym. - O co chodzi?...Jeszcze pytasz?... Niech cię szlag trafi!... Dziwisz się, że ktoś cię leje? - - Ale ja naprawdę nie wiem o co chodzi... Nie znam pana!... - Klęczący nie zmieniwszy pozycji odruchowo wysunął jedną rękę przed siebie chroniąc głowę przed ewentualnym atakiem. - Słuchaj dupku! Mam już ciebie dość, rozumiesz? Mam po dziurki w nosie twojej hipokryzji, obleśnego zakłamania, dwulicowości! Rzygać mi się chce kiedy nawet w tak szczególnej chwili potrafisz znęcać się nad kobietą, która myśli że cię kocha, a właściwie boi się ciebie, bo to, co ona czuje to już nie da się nazwać miłością, durniu jeden!..- - CO pan sobie...!... Skąd wiesz?!... O co chodzi? Kim jesteś?... - Klęczący z rosnącym przerażeniem ale i złością patrzył na stojącego. Nagle otworzyła się brama jednego z budynków. Klęczący zerwał się i krzyknął głośno - Ratunku!! Pomocy!! - Zamknij się - Stojący w płaszczu zrobił krok, pchnął mężczyznę tak potężnie, że ten usiadł gwałtownie na małej hałdce śniegu, pozostałej po odśnieżaniu. Powiedział to głosem silnym i lodowatym, ale spokojnym. Machnął w geście pozdrowienia w kierunku grupki ludzi wychodzących bramą. Tamci odmachnęli i poszli w drugą stronę. Znów spojrzał na siedzącego z pogardą - Kim jestem? A powiem ci, barania łąko, powiem. Jestem twoim cholernym aniołem stróżem, oto kim jestem, dupku.- - Ochroniarzem? - Siedzący pokręcił z niedowierzaniem głową -Ale ja nie mam ochrony, ani nikt...W firmie też nie, no nikt nie płaci... Kto ci kazał?...Skąd? -Jakim ochroniarzem, pusty dzbanie? Powiedziałem wyraźnie. Aniołem stróżem. Aniołem. - Mówiąc to stojący wymierzył siarczysty policzek siedzącemu. - Rozumiesz, tępaku? - - Jakim, kurwa, anio... - ponowny siarczysty strzał tym razem w drugi policzek przerwał wypowiedź. - Nie klnij przy mnie.- - Ale jakim aniołem?!...do.. cholera! - Stojący wziął się pod boki. -Acha. Nie wierzysz? I słusznie. Aniołów nie ma przecież. Tak samo Boga nie ma i tych wszystkich spraw. Przecież zdycha się po prostu i rozkłada w ziemi, prawda? Niebo to karma dla ubogich i głupich. - A żebyś pan...żebyś wiedział! Czego chcesz ode mnie?... - Ja? Ano niewiele. Chciałem ci tylko powiedzieć co myślę o tobie bo już mam dość. Od tysiąca lat dostaję takich dupków. No, może nie zawsze, ale tych normalnych to policzyć można na palcach rąk... Czekaj!... Nie, nawet jedna by wystarczyła. - Stojący spojrzał w górę zastanawiając się. - Taaa, czterech w sumie. A reszta to śmieci. Kłamliwe popłuczyny... - Siedzący zaczął powoli i dyskretnie odsuwać się od stojącego. Rozglądał się na boki szukając czegoś, lub kogoś, kto mógłby go ocalić z tej absurdalnej sytuacji. Jednocześnie słuchał coraz mniej wiarygodnych słów tamtego i coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że trafił na szaleńca. - Jak jeszcze raz pomyślisz sobie, że jestem czubem, to tak dostaniesz w ryj, że stracisz jednego trzonowego i jednego siekacza. - Stojący powiedział to niemal nie przerywając swojej litanii narzekań na podopiecznych. Jednak to zdanie zatrzymało cichą ucieczkę siedzącego. - Skąd wiesz co pomyślałem? - zapytał niepewnie. - Skąd? BO JESTEM PIEPRZONYM ANIOŁEM! Z tego samego wora wiem, że masz kochankę, że kasa z drugiego etatu idzie na jej utrzymanie, że okradasz firmę, że na studiach zgwałciłeś pijaną koleżankę na imprezie sylwestrowej... - ale ... ty.. skąd... ona nie... ja jej nie... ona chciała... była pijana i chciała... - Siedzący w panice wyrzucał z siebie strzępy słów, a jego przerażony umysł szukał jakiegoś wytłumaczenia faktu, że facet, którego on widzi pierwszy raz w życiu, wie tak dużo o nim. - Nie, nie chciała, dupku. To, że nie broniła się to nie znaczy, że chciała. Była upita i po skręcie. Wykorzystałeś ją. I nawet nie próbuj dyskutować, bo jak znów zaprzeczysz to dam w ryj. Nie próbuj ze mną igrać. Nie dziś. Nie teraz, kiedy jestem tak wkurwiony na ciebie. - Siedzący w tej absurdalnie przerażającej sytuacji nagle odważył się na drwinę - Mi nie wolno kląć, a tobie wolno? - Stojący zamilkł na ułamek sekundy i odpowiedział spokojnie - A tak, żebyś wiedział. A co do ciebie i twojej przeszłości, to nie dlatego rozmawiamy. Nie tak do końca. Jesteś małym podłym i bezdusznym robakiem. Ale to nie opowieść wigilijna. Nie mam zamiaru cię prostować, straszyć, czy uczyć. Ja dziś po prostu już nie wytrzymałem. Masz pecha po prostu, dupku. Co tysiąc lat anioł może się wkurwić i tyle. Psy mogą co roku podobno się skarżyć ludzkim głosem, to co, nam nie wolno? Raz na tysiąc lat? No więc nie wytrzymałem, jak tak patrzyłem na ciebie, kiedy wyżywałeś się na pokornej, żałosnej kobiecie, która powinna już dawno cię wyrzucić z domu, albo i przywalić jakimś garem w ten pusty łeb... Po co ty się z nią żeniłeś? Żeby ją tak bezczelnie gnoić? Pieprzony psycholu, aż mam ochotę wyrwać ci ten plugawy łeb i wykopać go do ścieku... Siedzący w pewnej chwili nagle o czymś pomyślał i przerwał - Zaraz, zaraz!... Jak ty jesteś moim aniołem stróżem, to chyba powinieneś MNIE chronić a nie bić! i anioły raczej nie są takie... agresywne...- - Taaa? A skąd to niby wiesz? - Anioł pochylił się z groźnym uśmiechem nad mężczyzną. - No przecież, to... ta, biblia. Tam jest napisane.. albo ksiądz nam mówił... - - Jakoś do tej pory nie wierzyłeś w to, co napisane i w to co mówili. Teraz wierzysz? Czy raczej chcesz wierzyć… No więc dowiedz się, że mogą. I bić i się wkurzać na takich debili. - Ale ja nie chciałem przecież, to ona... - Anioł aż sapnął - Zamknij się! Rozumiesz? Zamknij! Z-a-m-k-n-i-j!!! Przyswój sobie, pierwotniaku, że ja wiem WSZYSTKO o tobie. Każdego twojego pierda znam, każdy wykręt, kłamstwo i złodziejstwo i wszystko. Nawet to, że kupiłeś herę i amfę, żeby to podrzucić żonie i zgłosić na policję, że ćpa i handluje w szkole. A to wszystko, bo chcesz jej zabrać mieszkanie. Chcesz się rozwieść, ale tak, żeby to była jej wina. Nawet te twoje fochy, co przez miesiące, a właściwie lata miały na celu wykończyć żonkę, albo doprowadzić ją do ucieczki albo zdrady. Wtedy byś zabrał wszystko. Tylko dziecko byś jej zostawił. Prawda? - Anioł tę z początku dość energiczną wypowiedź skończył już spokojnie i chłodno. - nie... Anioł uniósł lekko pięść i ostrzegawczo warknął - noo.! - Dobrze, dobrze...To jakiś sen chyba, czy co? Że, no nie wiem, pośliznąłem się na lodzie i teraz leżę nieprzytomny pod klatką, dlatego to wszystko wiesz... aaaa! - mężczyzna uśmiechnął się głupkowato – to znaczy, że cokolwiek mi zrobisz to zwykły sen... - Teraz, kiedy znalazł jakieś rozwiązanie poczuł się trochę pewniej. Zaczął wstawać niezgrabnie. Anioł przyglądając mu się z uwagą pochylił się nad nim i wyciągnął rękę. Mężczyzna złapał się jej i wstał. Anioł nie wypuścił jednak jego dłoni, a płynnym ruchem sięgnął drugą ręką, złapał za mały palec trzymanej dłoni i złamał go. Uśmiech mężczyzny zmienił się w zdumienie, które spłonęło jak obraz z bibuły w ogniu bólu i krzyku. Anioł uśmiechnął się serdecznie. - Nie obudziłeś się?... To chyba jednak nie śpisz. Z tego co się orientuję taki ból, jaki właśnie czujesz powinien przerwać majaki, jeśli tak się nie dzieje, to najprawdopodobniej nie śpisz... Przestań się tak drzeć! I tak cię nikt nie usłyszy. - Mężczyzna przestał krzyczeć i tylko pojękiwał trzymając drugą ręką dłoń z wyłamanym palcem. Groteskowo skrzywiony z bólu rzucił w złości - ładny anioł popierd... - trzask! siarczyste uderzenie rozpaliło policzek - No co?!!... popieprzony, pochrzaniony... Może tak być?! czemu się znęcasz?! Nie masz co robić do jasnej kk..cholery? Anioł znów się uśmiechnął, tym razem dobrotliwie. - No. Wreszcie właściwe pytanie. Czemu się znęcam? Zastanawiałem się jak ci odpłacić za te lata twojego pastwienia się nad tą niewinną kobietą. Najpierw myślałem, żeby cię okaleczyć, ale wiem, że byłbyś wtedy najbardziej upierdliwym, paskudnym rodzajem kaleki. W sumie cierpiałoby twoje otoczenie. Znów. Myślałem o wielu jeszcze rozwiązaniach a w końcu pomyślałem, że tylko ci się pokażę, powiem w oczy co mnie w tobie wkurzało i dlaczego się tobą brzydzę. I powiem jeszcze, co czynię z nieukrywaną radością, że odchodzę. Rzucam posadę, psycholu. Twój anioł stróż cię zostawia. - No i dzięki Bogu - wyrwało się mężczyźnie. Nawet nie zdążył mrugnąć. razem z ostatnią wypowiedzianą głoską poczuł potężne uderzenie w szczękę, aż poderwało go z ziemi. Poleciał do tyłu czując straszny ból w szczęce. Jednak nie stracił przytomności, za to usta zaczęły zapełniać się krwią i wyczuł jakieś dwie osobliwe grudki . Wypluł krew wraz z nimi na śnieg. W sporym, ciemnoczerwonym kleksie zauważył dwa zęby, w tym jeden trzonowy. Anioł podszedł i spojrzał na kleksa - Trzonowy jak zapowiedziałem -rzucił z satysfakcją - ale ten drugi to kieł. Chyba bardziej boli, nie? Dlatego wybrałem go zamiast siekacza. Dłuższy korzeń... - znów spojrzał na jęczącego mężczyznę - nie wypowiadaj Jego imienia nadaremno. A właściwie w ogóle. Nie jesteś godny, gnido. Ale do rzeczy. Tak właśnie postanowiłem cię ukarać. Zostawiam cię samego - Mężczyzna plując krwią i jęcząc przyklęknął skulony, nabrał w garść trochę śniegu i przyłożył sobie do policzka. Odpowiedział niewyraźnie i z widoczna trudnością wypowiadając słowa - Nie czułem do tej pory twojej obecności, to jak odejdziesz niewiele stracę. - Anioł zmrużył oczy - Hmmm... A wiedziałeś, że jestem przy tobie? Mężczyzna zawahał się. - Nie… - No właśnie. A teraz wiesz. Jak odejdę pozostaniesz sam. Absolutnie. Będziesz jak chodzące mięso bez krwi. Teraz mi nie wierzysz, ale uwierz, ja to wiem i to mnie bardzo pociesza, że to będzie szczególnie przykre doświadczenie. Do końca twojej podłej egzystencji... Mężczyzna spojrzał z przestrachem - a co z wybaczeniem? tyle o tym mówicie i piszecie ... Co z tym?! ładnie to tak? Pastwić się nad bliźnim?! - A kto powiedział, że ci nie wybaczę? Mam czas na przemyślenie tego. - Anioł zmarszczył się niebezpiecznie - Ale uważaj, jak wykonasz któryś z twoich planów i skrzywdzisz jeszcze raz tą kobietę, to wrócę już nie jako anioł stróż, a zemsty. I będę okrutny. Zapomnij o prochach, zapomnij o obciążaniu jej winą. Odejdziesz i nie wrócisz... acha, a alimenty będziesz płacił regularnie. I bez ściemy. Ja wiem ile zarabiasz. Jeśli zaś w sądzie udowodnisz, że nie masz nic i nic nie zarabiasz, to przysięgam, że tak będzie, że się spełni co do grosika. Ona da sobie radę, padalcu, ale ty bez kasy, bez niczego zdechniesz jak wiór pod płotem. Zrozumiałeś? Mężczyzna klęcząc jedną ręką opierał się o hałdę śniegu, a drugą trzymał śnieg przy policzku. Pochylony pokiwał nieznacznie głową. Anioł przykucnął przy nim. Chwycił go za podbródek i uniósł jego twarz tak, by móc spojrzeć w oczy. - Słyszę jak myślisz... Nie, to nie sen, i jutro nie obudzisz się i wszystko nie będzie jak dawniej. A żebyś czasem tak nie pomyślał dam ci na pożegnanie prezent. - Dotknął kciukiem czoła mężczyzny nad prawym okiem. Ten wrzasnął i oderwał szarpnięciem głowę. W miejscu dotknięcia pojawiły się trzy linie, zaczerwienione, jak po oparzeniu. Wyglądało to trochę jak odwrócone do góry nogami, koślawe odbicie lustrzane napisu GYL. - To po hebrajsku "padlina". To będzie taki nasz żarcik. I nie radzę żadnych kosmetycznych zabiegów, żadnego usuwania napisu. Może się okazać, że to jakaś szczególnie przykra odmiana raka, złośliwego jak jasna cholera, albo - anioł zaśmiał się ponuro - jak wkurwiony anioł, i po usunięciu mogą być przerzuty. Ale wiem, że nie zapomnisz. Wiem to. No... - Anioł klepnął mężczyznę w plecy - na mnie już czas. - Wstał, wyprostował się i odetchnął głęboko - Uchhhh! Co za ulga! Dzięki Ci, Panie. - Rozstawił szeroko ręce zwrócił twarz w kierunku bezkresnego nieba i z dźwięcznym śmiechem zakręcił się dookoła burząc leniwy lot puchatych płatków śniegu. Potem odszedł lekkim, dziarskim krokiem. Klęczący mężczyzna patrzył za nim, a z każdym krokiem w jego umyśle działo się coś dziwnego. Czuł coś jakby wślizgujący się chłód, jakby z ciepłego domu wkraczał do zimnego, pustego hangaru. Jakiś dziwaczny strach ścisnął klatkę piersiową i dławił oddech. Z każdym krokiem oddalającego się anioła czuł przytłaczającą samotność. I nagle zrozumiał jak bardzo był przesiąknięty obecnością tamtego. I już wiedział jak wielką cenę zapłaci za swoją podłość. A anioł niknąc w mroku kopnął zręcznie z marszu leżący na chodniku kawałek plastiku. I mruknął z lekko kwaśnym uśmiechem - Co za ulga... Szkoda, że tak można tylko raz na tysiąc lat... - Spojrzał kątem oka w stronę nieba - Mógłbyś to, Panie, przemyśleć? Hm?... Quid Quidem
    1 punkt
  19. Tabliczka czekolady Na kuchennym blacie Otwierasz ją z gracją Słodka moja neszama Zamknięta w Twoich dłoniach Klaudia Gasztold
    1 punkt
  20. Czasami ściszam muzykę, Żeby lepiej kroki słyszeć, A to znowu tylko wiatr Z nocą żarty sobie stroją, Aż każę im milczeć krzykiem!... Bywają kielichy rozbite, Są i pożary z watr. Nie tego się boję. Przeraża mnie myśl, Że pewnego dnia zapomnę. Zamrugam, zapytam co się stało? I zwyczajnie pójdę gdzieś tam. Zniknie całe wczoraj, dziś. Zgaśnie płomień, Którym się ogrzewałem, Leczyłem z ran. Nie chcę. Wolę zasnąć w nocy, I, nękany szeptem wiatru, Z zamkniętymi powiekami, Patrzeć ci w oczy. Tylko po co? Ot, tak, dla żartu. Bo oboje jesteśmy sami, A nasza fortuna dołem się toczy.
    1 punkt
  21. Sypiając marzeniem W zamkniętej historii Okoliczność zadaje się Z sobą Obchodząc do okoła W ironii Nudność przebiera Się za kogoś Z recenzji wymienionej Ciekawość Zapisanych wieczorów Brzeg nieczytanej nocy Znaleziony chos Fotografowny Niespójnym kosmosem Z okien zbliżenia Dochodzących rachunkiem Za oczywistość Otwartą osobność Niechciana Dotyka przedmiotów W zupełnej ciszy Przechodząca W spoczynku marzeń WARSZAWA
    1 punkt
  22. Mam duchowość taką w jakiej się urodziłem. Żadną inną. Nie ubolewam.
    1 punkt
  23. We śnie jestem kimś innym Potrafię grać na skrzypcach Ale to nie są zwyczajne skrzypce Rozpoznają serce grajka Nuty czytają prosto z duszy a on przewiduje poruszenie strun gdzie każdy dźwięk jak śmigły jeżyk unosi go wysoko wysoko poza horyzont snu Rozszerza się wąska przestrzeń żeby pomieść tę harmonię w której trwają muzyka i cisza jednocześnie Dziwię się w tym śnie umiejętnościom skrzypiec ukrytych na dnie dębowej szafy Cierpliwie czekają aż przyjdę a potem opowiadają czas przyniesiony w duszy Więc dziwię się drugi raz Nie umiem przecież grać a skrzypce nie potrzebują smyczka kiedy na nie patrzę każde spojrzenie wyprzedza muzyka Zaraz po przebudzeniu dziwię się po raz trzeci Nie potrafię grać a to takie proste (wiersz popr.)
    1 punkt
  24. Bardzo mi się podoba -znakomita poezja, lekka forma, poważna treść i jakże na czasie. Ja z tematem się zmierzyłem też, z tym, że różne alkohole i ich prozdrowotne właściwości są omówione. Już od niemal 3 lat jestem abstynentem i obawiam się najgorszego. Najlepszego w NR. M
    1 punkt
  25. Niemowlak - Nowy Rok, dopiero nabiera rozpędu :). A
    1 punkt
  26. Nie pragnę złotych spojrzeń Na diamenty uwięzłe w dłoniach Nieotwarte prezenty Słowa bez znaczenia Nie czekam Kiedy usta przytulimy do ust Nie zaciskaj warg Tak trudno narysować Eden od nowa
    1 punkt
  27. Kiedyś żyć zacznę Przetrę szlaki trwożne Lecz założę przedtem Buty zbyt wysokie W nich swobodnie przemknę Pośród żmij pełznących Ostów dziczy groźnej Karcących w ciemnościach Krwi łaknących spojrzeń.. Horyzont ogarnę Niewidzącym okiem Zarzucę na plecy Duszy swej posocze Zapachną mi trawy Księżyc stanie rokiem Zobaczę w oddali Twarze mych kochanych Obudzę się wreszcie Obudzę Nad ranem
    1 punkt
  28. Witaj - zachwycił mnie ten wiersz - Pozdr. serdecznie.
    1 punkt
  29. Witam - mi też się podoba - Pozdr. serdecznie.
    1 punkt
  30. wyrzuciłam z głowy kilka osób zrobiło się jakoś drętwo a kiedy wyprowadzałam emocję której nie mogłam wyżywić była złamana i smutna udałam że tego nie widzę aranżując jej nową znajomość są tacy którzy lubią kłótnie mam więc wolne dwie półkule ale co by tu na podmiankę filmy jak meble się przesuwają zmieniając kąty i krzywizny z książek wycinam postacie żeby się pod nie podkładały bo to szuranie i wirowanie jest jak w nawiedzonym domu a nowe twarze cóż są oderwane nie przyjmują zaproszeń albo mają za brudne buty albo przetłuszczone włosy albo tak lubią kalendarze układać obok zegarków rano wieczór we dnie w nocy bez strat ich życie bez strat siadam w ulubionym fotelu wyciągam gazetę codzienną wertuję świat śledząc fakty tam ten tego i jeszcze tamto nic tu po mnie zupełne nic lepiej podleję swój spokój on pięknie rośnie gdy czekam aż coś z niego wykiełkuje
    1 punkt
  31. ONI W PARADYŻU? ŻYDA RAP, WINO. ULE - MAŁO. I ZIELONE JENO LEI ZIOŁA, MELU.
    1 punkt
  32. MA TIK, MA. ZAGUBIONO I BUG - A ZAMKI TAM? ONI TAM - A LOK? A ZGUBA? BUG ZAKOLA MA, TINO.
    1 punkt
  33. Reżyser manipuluje wzrokiem odbiorcy Polityk słowem dobrze dobranym Ksiądz duchem aż nadzbyt wezbranym Kolega małość przebiera w pochwałę Reżyser po to by zwrócić uwagę Polityk wyborcę łowi na karmę Ksiądz by my mu nie głupio było przed Panem Kolega gdy młody kształtuje charakter Autor by wzbudzić - Czyjąś sympatię
    1 punkt
  34. zobacz zima już dojrzewa w naszym sadzie obejmuje kruche drzewa w białym walcu jakby chciała wypróbować czy potrafią znieść zawieje i śnieżyce w mroźnym tańcu nim zaśmieje się gałązka jasnym kwieciem nim skowronek zawtóruje jej w zachwycie oglądajmy poprzez szybę oszronioną spektakl który się przeplata z naszym życiem
    1 punkt
  35. Gdy doszli na miejsce, przystanęli. Ale nie z oczywistego powodu, jakim było znalezienie się tam, dokąd zdążali. Zatrzymali się dlatego, że przed nimi rozciągała się pusta przestrzeń. Tak w każdym razie zdało im się w pierwszej chwili. W zasięgu ich wzroku nikogo nie było. Rozejrzeli się, zdezorientowani. - Na Marsa! - powtórnie zaklął ów eroreligijnie nastawiony. - Ubi, gdzie on się podział? - Ego nescio, nie wiem! - odburknął ten nie wprost inteligentny. - Bo i skąd? - Właśnie, skąd akurat on miałby wiedzieć? - zaświtała myśl w głowie dowódcy. Zaświtała, a raczej pojawiła się. Jakby wyszeptana głosem Niewidocznego. Z lekka drwiąco, jak wydało się dziesiętnikowi. - Nie stójcie tak! - uzewnętrznił irytację. - Przecież nie mógł zniknąć! Ani odejść stąd nie zauważony! Szukajcie śladów! Po kilkunastu minutach bezowocnych poszukiwań stało się jasne, że to na nic. Nawet dla tego, któremu wydawano rozkazy zawsze w najprostszej formie. Popatrzyli na siebie. Legioniści na dowódcę, bardziej zdziwieni niż zniechęceni. W końcu z taką sytuacją nie zetknęli się jeszcze nigdy. Dziesiętnik odpowiedział im twardym spojrzeniem, zastanawiając się, co teraz. - Nunc, teraz ty nie wiesz, co zrobić? - myśl jakby wyszeptała mu się sama. Głosem tym samym, jak poprzednio. Tylko drwiącym o stopień wyżej. - To ja ci powiem, co teraz! - już nie wyszeptał, a zasyczał głos Tego, Który Znikł. Dobitnie i najczystszą łaciną. Nie, jak do tej pory, dodawaną do greki. - Nunc... Cdn. Voorhout, 27.11.2921
    1 punkt
  36. @Franek K zegar - nie, ale samochód - tak bo na pewnym skrzyżowaniu stuknął w D. jedną panią ;)
    1 punkt
  37. I jeszcze nowe słowp. Bardzo mi się podoba, precyzyjne, poprawnie językowo, do opatentowania:)..
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...