Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 11.05.2021 w Odpowiedzi
-
Dwie godziny lecimy, ląd widzę przed nami, cel już blisko, to miasto do innych podobne, jeszcze nikt nie zaczyna grać marszów żałobnych, chociaż wielu wnet spłonie, tak się zaraz stanie. Czy jestem już mordercą, czy tylko żołnierzem, który rozkaz otrzymał miasto całe spalić, piekło na ziemi będzie wciąż sumienie ranić, a Bóg mi nie przebaczy, chociaż w niego wierzę. Miasto pod samolotem na śmierć jest gotowe, z wysoka dobrze widać ulice i domy. Już są odbezpieczone guziki spustowe, wkrótce bomb detonacji słyszę dźwięk znajomy. Ostry zakręt, silniki z całą mocą wyją, ci, którzy tam na dole już pewnie nie żyją. https://superhistoria.pl/druga-wojna-swiatowa/43939/I-bombed-Hiroshima.html11 punktów
-
Cykl szorowania nie jest skończony w praktyce działa to w obie strony gdy się szoruje to wciąż się zdziera na przykład buty pod nimi ziemia Wymieniać mogę tak w nieskończoność pilnik paznokcie gardło z przeponą mydło się zmydla szorując ciało w kubku łyżeczką mieszasz kakao Drzewo co swoimi korzeniami sięga wciąż coraz głębiej skała tam pęka i jeszcze wspomnę kropelkę wody co swym uporem kamień wyżłobi Musisz mi rację niestety przyznać że szorowanie to nie łatwizna Szorować garnek przypalony jest obowiązkiem każdej żony bo kto przypalił niechaj szoruje odkąd mam żonę-nie gotuję7 punktów
-
Za porozumieniem stron On mówił do gościa siedzącego obok, że ona go tak drażni, że czasami miałby ochotę pójść do burdelu i przez kilka minut wsysać w pamięć oczami widok innej twarzy na swoim końcu tylko, że seks z nią ma za dobry. No i są jeszcze dzieci. Ona mówiła do facetki na ruchomych schodach, że ma go dosyć tak serdecznie, że najchętniej rzuciłaby go w cholerę, ale nikt tak jak on nie potrafi językiem, dzieci za nim szaleją, a do tego wspólny kredyt. Zatem, żeby zrobić mu chociaż trochę na złość flirtuje w Internecie z innymi. — kiedyś mnie poniosło i umówiłem się przez apkę z jedną taką na niezobowiązujący numerek, a zamiast babki ze zdjęcia przyszła moja żona — powiedział — kiedyś dałam się porwać szaleństwu jednak zamiast czarującego bruneta z profilowego tym, który przyszedł był mój mąż — powiedziała W mieście iks sąd wydał wyrok o rozwodzie bez orzekania o winie.5 punktów
-
Ciężko ją skupić w myśli soczewce, rozprasza się wśród drobnych zachwytów. Chciałbym ją zwracać na to, co piękne, zamiast do starych spraw znowu przykuć. Podzielna jest, lecz mnoży problemy. Przyciąga zbyt wiele ciężkich spraw. Zbieram ją, wierząc, że to coś zmieni i poświęcę całą, gdy nadejdzie czas. Czasem też pragnę chociaż na moment siebie i spokój znaleźć w jej centrum, lecz nagle odwraca się w drugą stronę i nie przywiązana umyka wśród szeptów. Za szybko się kończy, gdy jest potrzebna. Choć ją wytężasz, to milknie głucho. A co jeśli przyjdzie się Wam pożegnać na zawsze i ujdzie jej to na sucho?5 punktów
-
poglądy zaprasowane w kantkę i głowa rozhuśtana na „tak” w pudełku na szafie obcięty kucyk którym pan prowokował belfrów odrośnie ale na innych głowach4 punkty
-
Gdzieś na półeczce, w saloniku, za siódmą szafą, w siódmej wnęce, wśród kurzu, książek, na kominku, stała laleczka w pozie wdzięcznej. Obok żołnierzyk przeźroczysty, z hartowanego szkła, kaleka. Choć serce złote miał, i myśli, wciąż nie widziała go tancerka. ref. Laleczka ze stali damasceńskiej, kiedyś jej rycerz złamał serce, a teraz tańczy, bo już nie chce pamiętać, kochać, czuć. Nic więcej. Laleczka z damasceńskiej stali i żołnierz w bojach hartowany. Choć obok siebie, a - w oddali. Samotni, smutni, z różnych bajek. Lecz dnia pewnego, bladym świtem, kiedy promieniem słońce głaszcze, czyjaś zabłysła na kominku łza, jak z wyśnionej dawno baśni. I zobaczyła w niej tancerka wpatrzone w siebie, czułe oczy. I zrozumiała - różne bajki miłością można w jedną złączyć. Ref. Laleczka z damasceńskiej stali i żołnierz w bojach hartowany. Ona - dla niego, a on - dla niej. W siebie wpatrzeni, zakochani. Laleczka ze stali damasceńskiej z żołnierzem - życie tańczyć będzie. Mocno trzymając się za ręce, Bezbronni, ale silni - szczęściem. oryginał: "Laleczka z saskiej porcelany"; słowa: Jacek Cygan, muzyka: Majka Jeżowska3 punkty
-
z czasem zgubionym w kieszeni paczką aromatyzowanych fajek cieniem uległym od słów wpadłaś niezapowiedziana skromne wyciągnięte ramiona ofiarowały miejsce przy stole dzban pełen czasu szalę co nie chyli się pod obcym ciężarem nie znałam praw świata którego szlaki wyznaczasz podnosząc się po ciosie zrozumiałam burząc szykujesz miejsce na nowe przeżyło to co realne kilka kęsów strawy niedosunięte krzesło kiepy w popielnicy ogniotrwała ja3 punkty
-
BAŁTYCKA SYMFONIA W nadmorskim lesie bezruch i cisza, jak przed koncertem, tylko złoty blask słońca kładzie na gładkiej korze drzew genialne partytury rozstrzelanych cieni. Mozaika zwartych, postrzępionych paproci tworzy wzorzystą posadzkę sceny, inkrustowaną srebrzystymi owalami pajęczyn, zielenią mchów i rudym brązem zeszłorocznych igieł. Wtem, delikatnie drżące dzwonki osikowych liści zwiastują - przebiegający wśród najwyższych gałęzi podmuch: odgłos wiolonczeli. Na obojach złotych pni sosen wiatr gra melodię starej szanty… Brzmienie fagotów gęstych krzewów kolczastego rokitnika, zdobnego słonecznymi jagodami nut górnej oktawy, ustępuje świszczącej muzyce wiklinowych harf, uginających struny witek pod długimi palcami jasnozielonych liści. Srebrzyste tuby lepiężników przejmującą melodią zamiatają piaski wydm - lśniąc, jak błyszczące saksofony przystojnych jazzmanów, wyrzucających jednym zadęciem wszystkie dźwięki pięciolinii. Altówki mewich krzyków rozpostartymi skrzydłami ścigają podmuchy nadmorskiego wiatru, wzbudzając śpiewny flet skrzypiącego piasku, który podrywa seledynowe smyczki traw, chylące się ku wspólnemu graniu w takt rosnącego szumu wód. Wzmagają się werble morskich pomruków i wtórujący im – jak dźwięk kotłów - huk fal, łamiących swe srebrne, spienione grzywy na fisharmonii piaszczystej plaży. Granatowe prospekty nadciągających z zachodu chmur wspaniałym organowym chorałem wypełniają niebo aż po horyzont. Potęgą wielkiego finału rozbrzmiewa bałtycki sztorm.3 punkty
-
cisza mnie lubi jest zawsze obok potrafi płakać uśmiechać się cisza mnie kocha śpi obok mnie jest szczera niewiele chce cisza mi poezją umie pocieszyć jest mego jutra oknem i drzwiami cisza jak siostra dużo o mnie wie jest ze mną nawet gdy wiatr i deszcz ciszą mą nadzieją nie unikam jej rozmawiam z nią nocą i dniem cisza moją trumną pochowa mnie przykryje sobą ja o tym wiem3 punkty
-
Wyszedł z domu stary cieć ziewnął, rozprostował bary, nagle patrzy – leży śmieć, ot papierek jakiś szary. Gładząc siwych wąsów szczeć, bo już był cokolwiek stary, mruczy: Kto mi tu śmiał śmieć tak naśmiecić. Wciąż bez miary śmiecą wkoło a ty zmieć cieciu. Ile trzeba pary do roboty takiej mieć. Na nich wcale nie ma kary. Coś poczęło w cieciu wrzeć, potem złościł się bez miary, aż zaczęło wkoło grzmieć i błyskało się do pary. Rozeźlony, stary cieć, chyba zrobił jakieś czary. Drzewa już zaczęły drżeć, wiatr wyginał ich konary. Lunął deszcz i zniknął śmieć. Lecz roboty będzie stary dużo więcej teraz mieć... Cieć po burzy myśli sobie: Alem dureń jakich mało, wystarczyło tylko zrobić to, co do mnie należało.3 punkty
-
w ciepłej poświacie promieni słońca dzionek porankiem przyozdobiony błękitem nieba śpiewem skowronka muzyką łąki wabi kolory w kropelkach rosy malutka żabka pod pajęczyną przysiadła ledwo a już rechoce dumna i ważna ty pewnie nie wiesz jam jest królewną radośnie dźwięczy wesoły strumień dzwonkami budzi przeróżne dziwy aż pasikonik zatańczyć umie a kwiatek ziewa tylko na niby w poświacie jasnej migoczą w wodzie zaczarowane płyną wciąż słowa niczym diamenty z cicha tulone by żadnej chwili tu nie zmarnować3 punkty
-
śródpoście czy jeszcze rozkołyszę biodrami twoje dłonie nie mam siły tęsknić puszczam tkankami dzień zimny ktoś przy mnie jaśnieje nie myślę ruszać naprzeciw w twoim cieniu tkwię cicho w nieznaczeniu śladami pocałunków cierpię ,,Pan widzi: ławkę, krzesło, stół, a ja rozdarte drzewo..." A . Osiecka3 punkty
-
Rola narosło chwastów w łańcuchu dekad na plenne ziemie wiatr się zapuścił i wciąż próbuje na polach Matki jady rozsiewać kamienie zrzuca ręką cienistą przestawia ścieżki w odgałęzienia zasadza głowy a skargi zmierzchów i bezgłos piskląt są jak zdeptane liście przed domem to przemijanie wszystkiego w nicość historia cykle zakreśla wokół bo przecież w górę nie wzlecą liście ziemia je strawi wierzę że po coś bo każde źdźbełko łono użyźni zbutwieją także czcze nędzne słowa lecz gdyby zmienić co dzisiaj w miłość czy ciepło spojrzeń odpuści wczoraj maj, 20212 punkty
-
W ojcowej kuźni huczy palenisko, stąd niesie wiedzę i umiejętności żywiołowy młodzieniec o sprężystych krokach. Oczy biją hipnotyzującą siłą, wróżąc ognisty temperament. Przy ojcu ukryty, buchnąć może potęgą. Warsztat rodziciela nierzadko odwiedza, przekazuje wieści zebrane wśród ludzi. Jako dar posłany rozjaśnia i ogrzewa. Warto go słuchać, bo mądrze przemawia zbiera uważnie, słowa przekazuje, ludzkie sny przenika, wizje podsuwając. Bagaż ze stosów odbiera, pokazując trasę w zaświaty. Ścieżka niebezpieczna dla duszy zbłąkanej, przewodnika trzeba. Młodzieniec zawsze chętny obowiązkom, z płonącym sercem liczyć się należy. Możny syn ojcu ustępuje należne mu miejsce.2 punkty
-
lubię ranek gdy perli twoje dłonie pijane zapachem usta w pochodzie po bordowym kobiercu piżmowej rosy napęczniałe słodyczą nocnych snów kiście rozchylające się westchnieniami płatek po płatku w obietnicy spełnienia2 punkty
-
2 punkty
-
wczoraj było dziś już go nie ma więc czy warto wysilać się szukać go skoro została po nim tylko tęsknota upiększona ciszą wczoraj minęło dziś się uśmiecha goni za wiatrem dumne jest wczoraj przegrało więc nieobecne może kiedyś tam odnajdzie się2 punkty
-
cóż z tego że me piękno i kształt powala cóż że znałem owoc z drzewa poznania jego smak moc i zgubne dary w raju dla nudy nie do wiary wpierw się przedstawię zajmie mi to chwilę wiedz taki piękniś jak ja ma niejedno imię Akurra Ngalyod Borlung Siedmiobarwny Król-Carów Ayida-Weddo Wąż Tęczowy jednym tchem przyprawiają o zawrót głowy do rzeczy Adam ten siekierą ciosany ogór nie był mi pisany zero chemii między nami choć nie toczyliśmy i pijany zupełnie byłem mu obojętny szkoda gadać jakby nie było słuchaj jak to się potoczyło Ewa co innego ona powab w ruchu gracja aksamitna skóra a do tego rozkoszna choć wiecznie zadowolona najważniejsze skora do rozmowy w tym ma szansa jest już upatrzona boże zanim w końcu wpadłem na to ziemskie pytanie myślałem że mi nerw kołkiem w przełyku stanie ciekawość okazała się kluczem jak woda w niej wezbrała i wnet była gotowa lecz laboga po wtóre się zawahała rozpacz moja sięgnęła zenitu w przypływie złości zacisnąłem zęby pech tak chciał że na własnym języku na dwa go przepoławiając krew ból i łzy poczęły się wzbierać po mym licu spływając co to te piękne krople w twoich oczach niewiasta zapytała wraz z tym owocem przyjdą ode mnie w darze uniosła dłoń po czym zerwała2 punkty
-
Pożyczony czas zabierasz, karty kredytowe życia; są jak jeden bank i sfera, ten strach, debetem napawasz pustki berbeci w świetle, pyły komunikują gwieździe - zgasły Na baranich wyspach molich, na ścianie spotkacie łódki . Pomnożą setki w jeden płacz, miłość skrywaną w komodach; tam jej cień stroi sie w szafach, jakieś oczy rozbiera z szat. Pachnący feromon wiosny zostawia dziury na klatkach Może, gdy ukaże nam świat, bez igieł i nici wkroczy, w swiatło wybadane wcześniej Niespaleni! Będą goli, szczęśliwi do samej śmierci ... Na wieki - bez żadnych tajemnic TA SZAFA BĘDZIE ZAWSZE GRAĆ!2 punkty
-
Wielki wojownik, Spartiata, Leonidas przez Persów przeklęty, Wiedzie na-po koniec świata, Swoje zaciężne zastępy. Trzystu wojowników przywiódł ze sobą, Na śmierć za Spartę, swą straż przyboczną, Choć wroga...dumni powstrzymać nie mogą, Dopóki jeden żyje w staraniach nie spoczną. * Tak przybył zastęp pod Gorące Wrota I tam ustanowił swój bastion ostatni, Tam też trzymali wroga na włóczni grotach, Wojownicy, mężczyźni niezwykle chwatni. Bóg-Imperator rzucał swe liczne zastępy, Lecz każdy atak garstka odpierała, Stosował wróg wymyślne podstępy, Lecz Spartańska odwaga się nie złamała. Tak przez dwa dni tracąc niewielu, Bronili swej Ziemi dzielni wojacy, Wolni Grecy również bronili wyznaczonego celu, Ukrytej górskiej ścieżki patrzali rodacy. * Lecz Efialtes demon zdradziecki, Ciągnięty do Persów obietnicą złota, Wskazał im drogę do ukrytej niecki, Bo obca mu była wierności cnota. Trzeciego dnia o bladym świcie dotarła wieść, Że wróg okrąża dzielnych obrońców, „Brzemię obrony do śmierci będziemy nieść!”, Rzekł Leonidas na przemowy końcu. I tak stanęli do ostatniej bitwy, Spartiaci walecznego Heraklesa potomkowie, Nad ich głowami krążyły rybitwy, Ogromną czeredą otoczyli ich wrogowie. * Tak dokonał żywota Leonidas, Król dumny, Jego trzystu - poległo tam z nim, Ich męstwo było gwoździem do ich trumny, Na wieki zdobyli odwagi nimb. ... Na miejscu bitwy tablica rzecze te słowa: „Przechodniu, powiedz Sparcie, tu leżymy jej syny”, Czytamy dalej, gdy na cześć pochyla się głowa: „Prawom jej do ostatniej posłuszni godziny”.2 punkty
-
gdybym tylko chciała zrobiłabym najpiękniejsze zdjęcie sezonu ja na twojej twarzy wilgotno-słodko-gorzka osuwam się ty wilgotno-słono-gorzki w moich ustach potem popkorn papierosy i świt 2105102 punkty
-
@Mayerling Tylko współczesna słabo już rozumie ówczesne motywy. Popkultura wykorzystuje jedynie pobieżnie wyinterpretowane okrucieństwo i ówczesny świat rozumiany w kategoriach współczesnych jedynie jako tło, surowe tworzywo dla pustej rozrywki. Ale warto mimo tego, zwracać się do antyku i nie pomijać jego heroiczności, czego nam dzisiaj bardzo brakuje. Mamy przecież czasu kultury histerii, strachu, jak już optymizm to konsumpcyjny, a jak odwaga to rozumiana jako rewolucyjna destrukcja.2 punkty
-
Brew namarszczona w brodatym obliczu, surowe oko czujnie mierzy wszystko, Krzepkie ciało pod szatą sugeruje siłę, krzyk raroga budzi płomiennego męża. Niebo ciemnieje w południowej stronie, groźny pomruk zwiastuje podły humor Pana, huki i łomoty, jakaś pilna praca, wytężona, nagle błysk jasny, podkreślony trzaskiem. Tylko podziwiać można zdolnych rąk wyroby, w boskiej kuźni cudności powstają ogniste. Kowal gniewny często, zakłócony porządek ładzić trzeba i strzec prawa w świecie i zaświecie. Moce chaosu czyhają zamęt wprowadzając i walka z ciemnością codziennym zadaniem, płomiennooki sokół obserwuje z góry. Ogień niebiański do starcia gotowy. Chmura znika z wolna, blask rozświetla niebo, kunsztowny podarunek z dawna wykonany. Ognista tarcza wykuta mistrzowskimi dłońmi, obdziela życiem, plonem obfitym i bogactwem.2 punkty
-
Jem Pochłaniam Pożeram Jak zwierzę którym jestem, więc jak się za to winić Jak? Prędko, gdy kątem oka ujrzę odbicie w szybie pustego pokoju Gdy uchylę oczy a moje palce wbiją we mnie wzrok Soczyste, tłuste, aż ociekają na kartkę jak moje łzy Gdy już sił brak a ból nie ustał2 punkty
-
Kumpel z tych gorszych zapytał niedwuznacznie - chłopie (byku) co ty wiesz o życiu? Odparłem na sztorc - nic nie wiem. Zjeżyłem się niczym zwierz jeż. Nie wiem nawet, czy mogę nazwać się poetą aczkolwiek i ja popełniłem kilka wierszy. W życiu. Wierszy - zapytał. Hm, to ciekawe, dobre te twoje wiersze chociaż? Stary, szczerze nie wiem. Ogarniam tyle o ile lajki i liczbę wyświetleń. Nie rozumiem prawdziwego sensu komentarzy. Z hejtem jest mi najmilej. Aha. Cisza. Ziomek dostał zgryzu jak ja. Następnie zapytał - a tamta Anna Cię kochała? Odparowałem - no nie, no nie wiem. Bez przerwy mówiła, coś czyniła, padły wszelkie plany, poszła na stronę, nie płakała. No cóż. Bywa i tak. Toż to życie - rzekł. Potem miały miejsce poglądy polityczne, żarty klasycznie z brodą, opowieści nie z tej mańki, magia aut, Brodka, Nosowska i Tede, sąsiad z sąsiadką, wystrój wnętrz, linie tramwajowe, jakość produktów, adresy stron internetowych, influencerka na topie, Twitter, Insta i FB, rzeczy - dużo rzeczy, plany na brak przyszłości i tym podobne. No dobra - to by było na tyle. No to część. Nara. Na odchodne zawołałem drogi Marku następnym razem to ja stawiam i to ja pytam. No i masz jak w banku zdziwioną reakcję. Zwiędła mina zawadiaka. Nieznacznie. Badminton. Latające lotki. Dużo się działo. Młyn. Na końcu szlajania szlug szlus w drodze z osiedlowej ławki do mieszkania niezmiennie na siódmym. Dziś swędziała mnie maseczka.1 punkt
-
Na Starówce w stolicy Chłop nabawił się chcicy Porwał Pupcię I za dupcię Wnet ją zawlekł do piwnicy! * Amant z Warszawy, jakiś wariat Porwał raz loszkę, bo już marniał Beż dziewczyny i żony Czuł sie durniem skończonym Pomyślał, że to dobry wariant. ___ https://tvn24.pl/tvnwarszawa/najnowsze/warszawa-porwanie-swini-na-starowce-5090402 ____ Między innymi z okazji jutrzejszego Międzynarodowego Dnia Limeryków (12 maja)1 punkt
-
Z pewnością wszyscy znamy pomidory. Niektórzy je również uprawiają. Nie każdy jednak zapewne wie, jaka była ich historia na gruncie europejskim. Na początek warto zaznaczyć, że z botanicznego punktu widzenia pomidor jest owocem, a nie warzywem. Rośliny wywodzą się z Ameryki Południowej, prawdopodobnie z obszaru dzisiejszego Peru, gdzie ich potomkowie rosną nawet współcześnie rodząc czerwone i żółte, kwaśne, niewielkie owoce o charakterystycznym gorzkim posmaku. Należy zbierać je zanim dojrzeją, ponieważ dojrzałe dotknięte pękają. Cała roślina jest niezwykle aromatyczna. Mroki dziejów okryły moment, w którym pomidor dotarł w jakiś sposób do Meksyku i tam w pewnym momencie zaczął być uprawiany przez Azteków określających go mianem „duży pulchny owoc” xitomatl. Hiszpanie, kiedy przybyli na azteckie tereny i zapoznali się z tą rośliną, skrócili nazwę do „tomatl”, a później zmienili na „tomate”. Pierwsze pomidory dotarły do Europy około 1519 roku, wraz z powracającym z Ameryki Cortesem, a kolejne napływały wraz z innymi żeglarzami. Najwcześniejsze zapisy dokumentujące ich przywóz, pochodzą z pracy włoskiego zielarza Pietra Mattiolego napisanej w 1544 roku, gdzie wspomina o pomidorach jako o „złotych jabłkach”. Jest to sugestia, że owoce miały wówczas żółtą barwę. Pierwsza czerwona odmiana pojawiła się w Europie około 10 lat później. Pomidory nie zostałyprzyjęte w Europie entuzjastycznie i miały spore problemy z przebiciem się na stoły. Uważano je za rośliny trujące i przez długi czas, około 100 lat uprawiano je wyłącznie jako roślinę ozdobną. Podejrzenie o toksyczność, było po części słuszne. Bez wątpienia liście i łodygi tej rośliny zawierają trujące substancje. Dopiero w 1692 roku Antonio Latini z Neapolu w książce „Lo scala alla Moderna”, zawarł pierwszy znany, wydany drukiem przepis z użyciem omawianego warzywa. Chodziło o sos pomidorowy w stylu hiszpańskim. Tym sposobem, powoli, pomidory zaczęły wkraczać do menu europejskiego. Nie był to jednak koniec rozmaitych perypetii. W pewnym momencie nastąpił prawdziwy boom. Ktoś bowiem rozpuścił plotki, że są potężnym afrodyzjakiem. Na tej fali, szwajcarski przyrodnik Konrad von Gesner, sklasyfikował pomidory razem z mandragorą i nazwał je „poma amoris” czyli „jabłkami miłości”. Nowa nazwa przylgnęła do opisywanego warzywa. We Włoszech nazywano je „pomi d'oro”, a we Francji „pomme d'amour”. To ostatecznie przełamało wszelkie zastrzeżenia wobec owoców. Najdłużej, bo ponad 200 lat krytyczni wobec tych roślin byli Brytyjczycy, którzy nie przekonali się do nich nawet w momencie, kiedy ich koloniści zawędrowali do Ameryki. To tam, dopiero na początku XIX wieku, pomidory zyskały w ich oczach uznanie i zostały określone jako zdrowe pożywienie. Prawdopodobnie wpłynęła na popularyzację takiego poglądu ekonomia i tacy którym przyniosło to zyski. Okazało się bowiem, że dzięki bardzo kwaśnemu odczynowi, pomidory doskonale nadają się do konserwowania w puszkach. Warto zaznaczyć, że okrężną drogą przez Europę, do Ameryki trafiły nie małe, oryginalne pomidorki, ale wynik licznych krzyżówek i łączenia gatunków. Owoce były większe, bardziej soczyste i bardziej czerwone. Kiedy już amerykańskie społeczeństwo zaakceptowało pomidory, przeżyły one prawdziwy renesans także w sferze medycznej. Znowu w tle stała ekonomia, czyli zwiększony popyt na pomidory jako owoce. Na czele promujących, stali przedsiębiorcy, którzy starali się upowszechnić i zachęcić ludzi do używania pigułki pomidorowej. Miała ona być remedium na napady kolki żółciowej, wszelkie problemy z wątrobą, cholerę, biegunki, bóle głowy, zaparcia i ucisk w klatce piersiowej, obniżone libido i dysfunkcje seksualne. Owoce pomidorów natomiast, uznano za doskonałe lekarstwo przyspieszające ruchy jelit, likwidujące bóle głowy i ucisk w klatce piersiowej, a także likwidujące bolesną ociężałość wątroby. Szczególnym propagatorem idei pomidora jako leku, stał się w 1834 roku dr John Cook Bennett, który na ten temat rozpętał istną kampanię reklamową. Zapanowała pomidoromania, która do 1860 roku opanowała również Wielką Brytanię, a stamtąd rozszerzyła się na brytyjskie kolonie. Wszyscy byli zakochani w „jabłkach miłości” i łączyli je z każdym produktem z jakim się dało – mlekiem, octem winnym, musztardą, cukrem, melasą i innymi. Pomidory były jedzone niemal w każdej postaci. W 1860 roku, równolegle z pomidoromanią, wybuchła panika związana z truciznami. Problemem były nie same pomidory, ale „morderczy robak pomidorowy”, długi na 12 do 60 centymetrów, gruby na palec, z groźnym rogiem sterczącym z tyłu i co najbardziej istotne, podobno jadowity jak grzechotnik. Propaganda opierała się o prawdziwą gąsienicę motyla z rodziny zawisaków „Manduca quinquemaculata”, która rzeczywiście żywi się pomidorami i jego liśćmi, ale jest nieszkodliwa dla człowieka. Cała sprawa okazała się być rozdmuchaną reklamą ludzi, którzy za wszelką cenę starali się wypromować gazetę, w której drukowano te rewelacje. Niestety, ich działania zostały „rozdmuchane” kosztem ludzi, sprzedających te owoce. W Polsce pierwsze pomidory pojawiły się w XVI wieku, kiedy to na teren naszego kraju sprowadziła je królowa Bona. Owoc, podobnie jak i w całej Europie, nie przyjął się jeszcze długo. Oczywiście tak jak i gdzie indziej, uważany był za truciznę. Owszem, sadzono tę roślinę w ogrodach przy rezydencjach magnackich, ale wyłącznie jako ozdobną krzewinkę. Dopiero w XIX wieku zaczęto w Polsce ponownie, dość nieśmiało, używać pomidorów do celów kulinarnych. Upowszechniły się jednak dopiero po I wojnie światowej.1 punkt
-
Trzy kroki, krzyk I spadające słońca. Na poczerwieniałym niebie Klucz lecących w dal ognistą Ptaków. ... Kiedy już ucichło, Patrząc w dół, Widziałem wszystkie odbite W zimnej toni gwiazdy... Wyrzuciłem trzeci niedopałek W jakby wiecznie niezmącony kosmos. Założyłem jeszcze przyniesiony płaszcz, Poszedłem, jak inni... Było coraz chłodniej. https://m.facebook.com/profile.php?id=631491170529721&ref=content_filter1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Nie wiem, czy to przez to, że to wiersz o Mieście Aniołów, ale czuję w tym tekście ducha Morrisona co mnie dodatkowo urzeka. Pozdrowieństwa1 punkt
-
Beatko gdzie jesteśczyli te dziewczyny jak malinyw mym kompocie zjadam w locie.od kiedynie pamiętamwyjechałemstracilem z Tobą con takt yyyzupełnie zapomniałem.teraz szukam z nadzieją że Cię odnajdechciałbym takpogadaćno wiesz jak dawniej.wiem że ta miłość trwałalatamii wiem co było wtedy międzynamija tak po prostupisze do Ciebieah znów łamie Ci sercemaluje dla siebietamte papier ufki którejedliśmy razemw sadzie u p.pamiętasz rok zdarzeńmyślałem że na zawsze przyjaźnimiędzynamimyliłem sięBeatko nie zadawaj się już z glupkami. Proszę Cię o jedno zdanieczy mnie pamiętaszzostańzadzwonięwiosna już nadeszłato oddanie.https://youtu.be/OGnNlQ-KNv41 punkt
-
W lasów woni rozkochanaustroniem potoków opadampod powieką nocywilcze gromady śledzęich ścieżek wyuczonana orła grzbieciewiatrem wygrzanakotarę źrenicy uchylamza nią ród z gliny powstałyłoskotem przez lądy przeciska siękradnąc życienowe dajeświetlnym mrokiem owianykłamstwem gaśnieby w okamgnieniu pośpiechuprawdą zapłonąći czekam ciekawą dłoniąna klamce ich dziejów naga znakiem życia tańczęobłędne cuda ronięw ich miłości znoju w ich przepychu łkaniu a gdy ciszkiem wymykam sięze świata zatruciamęskim tchnieniem łasisz siępo Gai grzbiecieu drzew stóp mruczącbym została.1 punkt
-
@emwoo Zaraz tu przyjdę-:) Metafizyczny tekst, bardzo mi podpasował. Ciemna materia jest owcą, w wilczej skórze-:) "pod powieką nocywilcze gromady śledzęich ścieżek wyuczonana orła grzbieciewiatrem wygrzana" I to: "świetlnym mrokiem owianykłamstwem gaśnieby w okamgnieniu pośpiechuprawdą zapłonąć" Na łonie natury nie ma zasad, nie ma kłamstw, tylko prawda. To trzeba dojrzeć, aby móc zrozumieć kwintesensję twojego wiersza. Każdy z nas, jest napiętnowany znakiem natury. A dzisiaj, wychodzi na to, że to nie natura jest dzika, tylko my ( jako ludzie) Odleciałem trochę, ze swoim komentarzem. Ale myślę, że sens tej wypowiedzi, pojmie nie tylko sam autor -:) Całość oczywiście, z podobaniem. Pozdrówki!1 punkt
-
@emwoo Cieszę się, że uśmiech pojawia się na twoich ustach -:)1 punkt
-
@emwoo Tzn, ta łódka (i). Ja wiem, że to śmieszne jest. A dalej ,już poleciało samo-:)1 punkt
-
Zniknął gdzieś pokój, brak znanego świata, nie ma kalendarzy, strach za serce ściska. Czas zwalnia nagle, wyostrzają zmysły. Inny jest zapach, kolory piękniejsze. Obserwuję rośliny i ciała niebieskie, zegary natury, jeszcze nie nazwane. Kalendarzem księżyc, pojawia się pomysł, każdy kształt srebrnej twarzy zapamiętać trzeba. Dwanaście jam, łukowata linia, precyzja wielka, pracowicie dłubię. Tak być już musi, by lśniące oblicze zechciało przemówić innym językiem. Pamięć notuje: tu wyrosną rośliny, tutaj kwitnąć będą, tam za to zamierać. Przecieram oczy, umysł rejestruje regał, spokój ogarnia: wróciłam z pola Warren Field.1 punkt
-
@w kropki bordo Milczy, bo sieć na wsi słaba;) ale z rzodkiewką jest ok:)1 punkt
-
@Mayerling Epicko i klasycznie. No, ale kto w dzisiejszych czasach odważył by się naśladować i zrozumieć Spartan, ich życiową postawę i wybór Leonidasa.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Dlaczego ciągle sobie coś wmawiasz zawsze za szybko się załamujesz nasze życie na głowie postawiasz tyle przecież od nas otrzymujesz Przestań już wreszcie głupoty gadać ciągle dopada cię zniechęcenie Może musisz się lepiej najadać bo znowu zaczniesz swoje smęcenie Pomoc to jednak z ciebie jest żadna Przecież inni sobie dają radę Chandra twa zupełnie bezzasadna skończ już twoją tanią maskaradę Kiedyś byłeś tak bardzo radosny ja to chyba z tobą osiwieję teraz widok twój bardzo żałosny Boże, niech on wreszcie otrzeźwieje! Przecież ma wszystko, czego mu trzeba na pewno nie jest tak źle, jak mówi mnie to kiedyś brakowało chleba czy ktoś mu do rozumu przemówi? Nie wierzę ci, na pewno przesadzasz przejdzie tobie, jak pójdziesz pobiegać zmartwień nam tylko znowu dokładasz o pracę byś się zaczął ubiegać Szukasz zawsze na siłę problemów oj tam, oj tam, od razu depresja już nie biadol, już lepiej nic nie mów bycie łzawym to twoja profesja Widzę, że rad moich nie chcesz słuchać jesteśmy uporem twym zdumieni Nie będziemy wciąż na ciebie chuchać poczekamy, jak ci się odmieni1 punkt
-
Rozłoży się kiedyś położone me ciało ciągle zmieniające swoje liczne kształty przestanie się łudzić, że się uformuje i wyrazi w pełni prawdziwego mnie Trudne to zadanie, skoro jestem zmianą w kierunku bardzo mgliście określonym chorym na perfekcję niezakosztowaną przez nadzieję za nogi pochwycony niegdyś Ona tylko jeszcze pomaga oddychać wydziera z rąk bilet na ostatni pociąg w pierwszym przedziale przed maszynistą gdzie pędu wiatru nie czuje się już Imię moje chaos w niepewności stanie przez Rodzica ciemnej mej strony nadane światło tam nawet najprzecudowniejsze szybko pochłania nieczyszczony filtr Nieskoncentrowany, znający swą niewartość niedoceniony za dosłownie nic boi się przytulać, bo boi się zdusić porządku nie ma w nim, im bardziej chce Nie wie, jak rozpoczął, nie potrafi skończyć wierzy zbyt mocno, że znajdzie się ktoś kto ułoży z mych puzzli choćby tylko ramkę a może, jeśli zechce, i niebiański obraz1 punkt
-
Na suchej ziemi rysowałem jej wzory. Kochała cię bardziej, bo miałeś większe serce. Tak duże, że myślałem przez chwilę, że to niezdrowe. Potem sam sobie chciałem chirurgicznie powiększyć, żeby ją zadowolić. Lekarz podał za wysoką cenę, nie miałem takich pieniędzy. Kochała cię bardziej, bo wyrwałeś to ogromne serce z klatki i podałeś jej na dłoni, jak obiad w ekskluzywnej restauracji. Danie przyozdobione kwiatami, które nawet nie są jadalne. Do tego ten paskudny kelner, ogólnie nieprzyjemny dla oka widok. Ale kochała cię bardziej, wiem to, bo gdy mówiłem jej o tobie tamtego lata pierwszy raz spojrzała na mnie z miłością.1 punkt
-
Puszczali latawce, kiedy był mały. Siedzieli w parku – na ławce, gdy był dojrzały. W szachy grywali, kiedy wszedł w wiek chrystusowy. A gdy był stary, już razem nie stali, dla jego ojca – – grał marsz pogrzebowy.1 punkt
-
Może już późno, a może znów przyjdziesz we śnie mnie odwiedzisz i wirtualnie. Znowu czymś zechcesz dowalić rozmyślnie. Wiadomo - po czasie znowu to znajdę. Ukryć nie umiem już ani zazdrości, ani na ciebie nie umiem się złościć. Chciałbyś nareszcie być światem jedynym? Spokój nieść duszy, gdy wszelkiej brak siły? Przyjdź tu, zapraszam i popatrz, poczytaj. Jedyne, co pewne, że znajdziesz tutaj, to łez strumienie i wiarę w nadzieję, w miłość i w ból, w przyszłość naszą i w ciebie. 09.05.2021 r.1 punkt
-
I Chyba dorosłeś bo już się nie boisz nic udowadniać na siłę nie musisz cel osiągnąłeś może i przyziemny jakżeż przyjemnie jest już nic nie robić nawet gdy mucha po policzku chodzi a wszyscy biegną jakby ich ktoś gonił Akt trzeci skończył się dla ciebie gdy miałeś włożyć krakersa do buzi herbata w kubku dawno już wystygła ciastko pokruszone na podłodze leży II Nie potrafimy rozmawiać ze sobą nadajemy na innych zbyt odległych falach -tak w drugim akcie powiedziała ona na odczepne gdy się pakowała Chciałeś się zabić lecz bałeś się śmierci bo czy wiadomo co po drugiej stronie czeka lub czyha na zranioną duszę w uzależnień wpadłeś więc ramiona III A w akcie pierwszym wciąż bawisz się z dziećmi opowiadasz im bajki straszne na dobranoc kobieta obok w beżowej sukience wyszła za ciebie bez namysłu za mąż1 punkt
-
Lubię nieduże miasta, te wielkie przytłaczają mnie hałasem, pośpiechem, obcością ludzi względem siebie. GumpyElf(ko)... praktycznie opisałaś wiele tkanek wielkomiejskiego życia, to bardzo dobrze ujęte obserwacje i podane są w ładnej "foremce". Taki zapis najbardziej lubię. Ciekawy, dobry wiersz i nie dziwi mnie wcale "przelana krew", żeby jakoś pokochać to miejsce. Pozdrawiam.1 punkt
-
Jak mylne wrażenie można odnieść Gdy wraca się w miejsce w którym się już było Kiedy myślisz że powtarzasz spisaną opowieść I że co miało być już raz się ziściło. Ale przecież trójwymiar nabiera znaczenia Gdy pchany do przodu jest przez czas. Za jego sprawą wszystko się zmienia Woda którą piłeś wczoraj ma dziś zupełnie inny smak.1 punkt
-
Za podjęcie tematu, plus, Opal(iku)... :) Takie treści są mi bliskie, też próbowałam co nieco upchać w wersy... Tutaj, widziałabym nieco inny układ wersów, plus drobne korekty, ponieważ są niepotrzebne. wg mnie, powtórki. Podam moje spojrzenie na prv. Oczywiście, będzie to tylko niezobowiązująca sugestia z mojej strony. Pozdrawiam.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne