Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 22.09.2020 w Odpowiedzi
-
przyglądam się niemu nie no to musi być zwodnicze na pewno jakaś cyganka maczała w nim palce poużywa nie poużywa leci płatek za płatkiem z mlecza co Bóg raczy wiedzieć jak on się uchował przyglądam się niemu i wiem już że skończy dobrze jak giełda na zielono poszybuje w górę zbierze plon dziesięciokrotny kurczę ładny taki wyszedł ma coś w sobie szkoda że ja już takich nie piszę7 punktów
-
Młody poeta zadał mistrzowi pytanie, - Jakie, według waszeci, poezji zadanie? - Zawsze trzeba się starać, by inny w potrzebie, czytając twoje wiersze, znalazł coś dla siebie,6 punktów
-
nawet gdybyśmy byli jedną z wielu planet gwiazd we wszechświecie będziemy samotni wokół własnej osi Sylwia Błeńska 15.9.205 punktów
-
Więc mówisz, że jesteś kimś, chodzącą reklamą banku, w którym pierwszy raz ktoś cię potraktował jakbyś kimś był, kimś więcej niż zakodowaną śrubką w długim rzędzie cyfr – kalorii, że głowa puchnie jak balon z helem, unosisz się wyżej niemal ściany rozsadzasz, jak gdybyś zapomniał że to handlowa sztuczka i że złodziej przyjdzie kiedyś jak gumka myszka, wytrze numer konta, zupełnie jakbyś nie był nie do zastąpienia. I zarobi kamieniarz, pozna twoje imię, myślisz, że je głęboko wyryje w rejestrach mózgowych – w końcu tyle ich było. Wypije pewnie za swoje, w którym banku forsę trzyma i jak go tam traktują? Ja trzymam w spółdzielczym, gdzie pani mówi do mnie – tju i tju podpisać - a zna się z moją matką, jak gdybym był dzieckiem, co najmniej z-kosmosu.5 punktów
-
cierpliwością podlewaj smutki na pewno kiedyś wyrośnie z nich lepsze zarażaj innych miłością może zakwitnie z tego kochanie co dzień się uśmiechaj uśmiech lekarstwem na życie nie poddawaj się gdy deszcz zimno i wiatr to też poezja wszystko o czym wyżej napisałem ma sens jest światełkiem nie uczmy się go psuć niech nie gaśnie niech się tli4 punkty
-
wcielonym diabłem ściągam do piekieł by grzeszyć rozpakowuję jak cukierek gryźć ssać i lizać i być białym rozgrzeszeniem na czubku języka3 punkty
-
Lubię błądzić. W nieznane zapuszczać się strony, skręcać z utartych szlaków w zagubione ścieżki, gdzie słońce pryska blaskiem przez liści mereżki, a wzrok znienacka olśni widok utajony. Lubię zaufać drodze, kroki jej powierzyć, schować mapę i minąć słupy drogowskazów, umknąć od przewodników porad i nakazów, bo któż zna uroczysko, w którym cel mój leży? Lecz czy to słuszny wybór? Czy się znawcy mylą kierunek wyznaczając dla marszruty tłumu i tablicami znacząc szlaków trasy kręte? Czy może mnie iluzja wabi z każdą milą, trzepot serca zagłusza wątły głos rozumu i ścigam nieuchwytną, zwodniczą ponętę...2 punkty
-
tylko Słowacki moje serce porusza głębią, szczerością delikatnym smutkiem nienachalnym uśmiechem srebrną nicią srebrnym słowem srebrną różą mickiewiczowskie złoto ciąży mi (patrz! czytaj! podziwiaj! znaj się!) nie znam się, nudzę się ziewam i rozmywam to złoto parzy a to srebro koi moją duszę2 punkty
-
są prawdy samotne z wyboru innym niepotrzebne mieszkają daleko za siedmioma myślami można je szukać ale tylko na własne ryzyko2 punkty
-
Czeka mnie jawy tren Sen Sen Sen A w nim Oczekiwanie Na rozpoczęcie tego Co nie jest dnem Sen Sen Sen Czym on jest Ucieczką Myśli przerwaniem Ciała półtrwaniem Sen Sen Sen Jestem dla ciebie O tobie śnię Nad ranem2 punkty
-
Admirał Oceanu na grzbietach fal stopy szkarłatne od zimna porusza palcami a meduzy tańczą swoimi z jego impulsami2 punkty
-
. w nocy i we dnie - czarne nadto ciężkie wstanę podrę je na strzępy niech odlecą z pierwszym wiatrem w nicość .2 punkty
-
Północna Ulewa Kropla rosy spada z trzciny o spokojnym poranku, po Północnej Ulewie księżyc, w pogoni za słońcem, rozpaczliwie wędruje po niebie; upada, bez względu na siebie. wpada w pułapkę, wpatrzony w pejzaż wschodu słońca: połączenia ust powolnych, splecionych z przędzy, wplatania się pomiędzy te głębokie, błogie więzy, jak trzcina cukrowa frywolnych zachowań lecz zamiast wśród wschodu, skończył na północy, pół nocy przepadło: upada nam księżyc. Między pieśnią złamanych kości i płuc zatopionych w słowach, za których szczyty, księżyc się chowa, w tańcu wiruje ta jedyna, samotna. O, trzcino cukrowa, służ mu za wiatrowskaz, gdy zagubiony chłopak, będzie płynąć łodzią, czyli będzie iść na nogach, a jej kolano w tańcu będzie zwinnie meandrować, pejzaże wciąż malować, wabiąc go w swe słowa Przesyłać mu swą miłość, wraz z kroplami deszczu, karmić go, jak morze, mądrościami wieszczów o legendarnych językach, co zaprowadzą nas do sensu, ulewać biżuterię ze stłuczonych diamentów, wyłowionych z morza. Ulewa gasi pożar, który zniszczył trzciny a księżyc, jako chłopak upadł dla dziewczyny. Trzeba było słuchać ciem z szali leciwych; chciwość jawi się w blond włosach i tanecznych pozach, a on był bardzo chciwy.1 punkt
-
Wyjątkowość przejrzystą jak perła w chmurach i w krysztale, i w każdej chwili to kaszmir, żeby rubin w locie roztrzaskał na blacie ostatek tego, czym żyli od zawsze to Chłód. Ciepło. kolory jak dźwięki w synestezji rozbicie w głuchej, zimnej przestrzeni żeby wrzące słowo od gniewu wykrzyczało ci: Nie jestem wyjątkową za sprawą szeptu dla pustego, martwego krzyku.1 punkt
-
mam nastrój jak pimp jak pimp wyruszę na miasto narzucam futro z białych lisów welurowy kapelusz z pawim piórkiem skórzany pasek skórzane buty z kajmana piękna drewniana laska z głową z kości słoniowej dwurzędowy amarantowy garnitur białe satynowe rękawiczki - jestem gotowy ubrałem się jak pimp jak pimp ruszam na miasto zza rogu wyłania się z intencją zbyt niejasną w przydługich szpilkach z puszką farby kobieta-łania w drugiej ręce dzierży – a jak smartfona na recordzie czas wydłużyć i przyspieszyć krok rzekłem do siebie - milordzie poruszam się jak pimp jak pimp mknę przez miasto chciałem być jak ten wolny ptak a goni mnie celebryckie ciasto wszystko ma na sobie sztuczne wprost z Bangladeszu wprost z Chin do tego farba delux one coat – puszka pięciolitrowa na szczęście nieboga na takim obcasie więc i biegiem nie nazwiesz tego wcale twarz jej się mieni i wykrzywia od krzyku zapamiętale uciekłem jej jak pimp jak pimp wrastam w miasto mam filozofię własną światła gasną twarz krasną usta mlasną jestem jak pimp jak pimp mam miasto i jak pimp jest to miasto to pimpmiasto pa Uwaga wiersz sponsorowany z lokowaniem produktu! – bo zaradność i swoboda ubioru są zawsze w cenie.1 punkt
-
to taki eteryczny wieczór w kolorze kwiatu pomarańczy narodzone słowa mrugnięcie rzęs i jeszcze słodycz obrana do naga lewą nogą odkrywasz dzień ciało jeszcze śpi w niedzieli pościel w błękitne kotki miauczy chromatyczny sen ucieka w pustkę w zgiełku wspomnień słyszałem o Tobie tu ślepcy szukają drabiny wolności dotyk miłość w rzece utopi i rzeczywistość skarcona facebookiem a ten blok to mój dom tylko oczy cudze w gęstwinie czasu zarasta ludźmi pętla grzechu na zaciśniętym niebie Bóg przestaje widzieć i nie widzi Ciebie1 punkt
-
sakramentalne tak nie tysiąckrotnym odbiło echem nowy świat złe duchy syte marzeniami dni miażdżone słowem białą suknię pęknięta warga barwi czerwienią oddaj życie1 punkt
-
Jesteś cudem do odkrycia, nie błędem do naprawienia. A że urodziłaś się na Ziemi, to masz pracę do zrobienia. Spójrz z mądrą akceptacją na granice, które stawiasz. Ze zdziwieniem w jaki sposób, bliskim je przedstawiasz. Odkrywaj wewnętrzny dom z latarką miłości w ręku. Znajdź w nim najlepszy pokój, pełen subtelnej wzniosłości. Poświeć po kątach swego istnienia. Zejdź także do mrocznej piwnicy! Skieruj światło na zakamarki duszy i rozszyfruj program podświadomości. Przypomnij sobie jak piłaś ze źródła, ile w tobie było jasności, zrozumienia. Obecnie mamy w umysłach tyle teorii, czasem sprzecznych, nie do pogodzenia. Wejdź świadomie w białą przestrzeń, dostrzeż kierunek rozwoju swej duszy, jej ziemską misję i lekcje do przerobienia. Niejedno zdarzenie wolną wolę ci skruszy. Idź jednak dalej ścieżką przeznaczenia i zadawaj sobie odważne pytania. Czego tak naprawdę pragnę? Kim jestem? I dokąd zmierzam? Dusza ze szczerością ci objawi, czym jest twoja prawdziwa droga. Gdzie ślad dłoni możesz zostawić, zanim, powrócisz do Boga.1 punkt
-
mój ideał skurczył się pobladł zmienił w przeciwieństwo wyrzucić na śmietnik? czy zachować w sercu?1 punkt
-
Gwiazdy spadają, jakby ludzkie głowy pod bezlitosnym ostrzem kata, lecz niebo - ono wciąż nieruchome, skowytem swym zagłusza całość wszechświata. Nie dziw się rozgniewanemu niebu, bo to przygwożdżone zostały do powłoki jego – lwy, byki i ptaki… Gwiazdozbiór to najpiękniejsza nazwa dla klatki ukazująca kunszt sztuki niewolnictwa. Ktoś śmiał umieścić kruka z orłem na sferze czarnogardłych marzeń, jakże więc zaznać mają wolności dzikie zwierzęta, raz stanąwszy się srebrnym witrażem? Lamentem objąć domy tylko deszcz jest w stanie, a łzy jego - rozumujesz - niebiańskich istot jest to płakanie. Jeśli więc nie czujesz w życiu nazbyt wiele, prócz gorzkości, w niebie nad tobą - nie dopatruj się winy, w gwiazdach dalekich - nie szukaj litości.1 punkt
-
1 punkt
-
Uwielbiam kiedy tańczysz Kiedy nie dotykasz ziemi Choć ja nie tańczę Cóż... moje nogi nie nadają się aby Ciebie gonić Taki żart od losu Słowa pozwalają latać Choć to tylko przenośnia Mojego umysłu Tylko Czy zatańczysz ze mną Na słowa Bo w tym tańcu nadążam za ruchem Twoich stóp1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Hm... W takim praktycznym podejściu jest bardzo mało miejsca na miłość, powiedziałabym nawet, że ono ją wypiera... Może trochę milej by dla mnie zabrzmiało, gdyby w drugiej zwrotce zamienić "korzyść" na "radość", w trzeciej zamiast "przynajmniej" - "i już" (czegoś się dozna) i w ostatniej zamist "najlepiej" - "najpiękniej". Tak sobie to wymysliłam - w obronie miłości :) Poza tym wiersz zgrabny i wartki. Pozdrawiam.1 punkt
-
BENZYNA odwrócony proces o co chodzi od końca iść ślepcem patykiem po dotyku po omacku (omacku!) omacał au kij w szprychy bęc rowery nie jeżdżą rowerzyści na nich tak wystarczy wdepnąć pedał gaz ślepcem klepać ekspić i kraftować nic, w sen wbić medytować marzyć wizję knować obserwować konturować kolorować flagga? ojczyzno moja, ziemio kto cię nie stracił? chyba codzień każdy ciebie traci po odrobinie i na drabinie stałem na światło nie zabrakło błagalnym bulgotem gluten totem gluck to ten viel łapac go quickly gluten mi szkodzi na cerę gluten mi szkodzi na spacer po mieście gluten mi przekreśla szanse na szczęście na szczęście ten gluten to totem i spalę go potem potem czuć znów urywane kawałki snów raz co buduję pot odór kilkukrotnie przewyższający... to już na nic, za późno. palić trzeba składam módł składam i podpalam i to się pali, to do góry dymem się unosi i choć mnie nosi stopami dotykam dno w tej fajce żar stopni sto redukcja dbam o linie i symbole trzy krok pierwszy wzaltuję ku niebu nie bój się, nie być na linie spacer jak na promyku moc rozkładam skrzydła nie są z mydła są z niczego lepisz? krok drugi sferyczna moc blask skupienia rozlewa się na przestrzeń majzle ogarniają materii bajzle głosy słychać ktoś równo oddycha po drugiej stronie lustra siostra? Kapusta? Gusta? za gusta, za wyłam, za milczenie otwarte mam w „ręku” kartę glina tabliczka ten, majzel krok trzeci niszczenie idei postrzeganie, jak leci machanie łapami może to cokolwiek da mi? zniszczeniami się okrywa skryba tak nieskonczonosc symetrycznie się odbija staje twardo twarzą w twarz z odbiciem obrazu wykreowanego benzyna, wszędzie płoną ognie1 punkt
-
II Z najbliższych rzeczy pewno powiedzieć przychodzi, Jak Hawarda z Torebjoernem niezgoda się rodzi, Bo zdarzyło się tedy, że morze oddało Fiordowi Lodowemu wielorybie ciało. Prawo przybrzeżne mieli Torbjoern wraz z Hawardem Po obu fiordu stronach. Tu losu hazardem Zaszło, że to drugiemu przypadała ryba. Był to okaz wspaniały, sześćdziesiąt stóp chyba. Lecz co ludzie gadają, to przecież nie prawo, Przeto sprawę rozwiązać trzeba raczej żwawo Póki cielsko potwora jeszcze w wodzie stygnie. Idą do praw rzecznika, niech on spór rozstrzygnie. Rzecznikowi na imię Torkel było dane- Indywiduum do cna z honoru wyprane. Na nic to, że z dobrego pochodził był domu Gdy był dlań przyczyną ohydy i sromu. Tak więc Torkel głos zniżył, szepce Hawardowi Że mu się zwierz należy, a nie Torbjoernowi. Lecz gode nie pozwala się wymknąć ryzyku- Chwycił za miecz i krzyknął: "Komu, ty nędzniku!?" "Tobie, tobie bezsprzecznie!", Torkel schylił głowę. Torbjoern okazał przemoc i jak białogłowę Zabrał rybę do siebie. A lud tam zabrany Szemrał jak był okropnie Haward oszukany. A jedyna pociecha dla Hawarda taka, Że był przez wszystkich Torbjoern brany za prostaka. Szedł już innego razu Olaf w górskie strony. Była zima a w górach miały miejsce schrony Dla stad owiec Hawarda. A na dworze słota, Noc zapada więc ginie do marszu ochota. Wiatr jakby gigantowi z ust wiał lodowemu. Olaf chce iść z powrotem, ktoś idzie ku niemu. To domownik godego, zwany silnym Brandem, Odznaczał się tężyzną, charakterem hardym. Witają się wzajemnie, kłaniają z pokorą. Olaf pyta co robi Brand tak póżną porą. "Ledwo warte uwagi. Z rana w drogę bieżę, Do mych owiec a one zeszły na wybrzeże. Chcę je powieść na górę, lecz ścieżkę zagradza Nieznanej mi postaci nie z tej ziemi władza. Cały dzień się męczyłem, proszę, pójdź tam ze mną." "Dla ciebie to uczynię." Tak w godzinę jedną Dotarli na wybrzeże- znów droga zgrodzona, A owce pierzchną, idąc prosto w ich ramiona. Olaf patrzy i widzi swego przeciwnika Z całonocnych zapasów- Tormoda umrzyka. "Wybierać przyjdzie teraz, mój kochany Brandzie, Wolisz pędzić stado, czy też walczyć bardziej?" "To wezmę wygodniejsze- popędzę owczarnię" Zadowolony Olaf do walki się garnie. Była obok wysoka śniegowa zawieja. Olaf jak się nie rzuci, nie dźgnie dobrodzieja, Ale ten się uchyla i chwyta w pół ciała. Szarpanina znów szybko się skoczyć nie chciała, Bo Tormod po ostatnich od młodzieńca cięgach, Zdaje się, że nie stracił krztyny siły w rękach. W końcu idzie do tego, że dwaj w dół spadają, I z ogromną prędkością po śniegu staczają. Dopiero łutem szczęścia będąc na wybrzeżu Olaf złamał Tormoda kość krzyża w pacieżu. Po czym ciągnie upiora na głębokie wody. W odmętach topi podług północnej metody. Odtąd gdy kto przepływa w topieli pobliżu, Spotyka go nieszczęście i wielki ból w krzyżu. Olaf szybko powrócił z miejsca morskiej kaźni. Pożegnali się z Brandem, rozstali w przyjaźni. Brand powrócił do Badfarm o późnej godzinie I wszystkim rozpowiadał o Olafa czynie. Wakr na to: "Czyś jest mamką tej baby z wąsami? Jego sława jest z tego, że walczy z duchami! Postaw go przed człowiekiem, a pierzchnie spłoszony, Niczym z pobojowiska przepędzane wrony." Brand na to: "Z ciebie baba co nawet nie może Się równać do Olafa, jako ten lis w norze, Który tylko w swych słowach się wielkim wydaje." Brand mówiłby tak dłużej, lecz go Torbjoern łaje: "Nie wyjdzie to na dobre z pewnością nikomu, By wyżej cenić jego, od tych z mego domu." Przeszła zima, a przyszło do ważnej rozmowy- Do Olafa i całego rodu jego głowy. Rzekł Haward: "Nie możemy żyć obok godego. Przecież nie stać nas dłużej na nieprzyjaźń jego." "Nie widzi mi się zbytnio takie pojednanie, Lecz do ciebie należy ostateczne zdanie. Gdzie więc chciałbyś zamieszkać?" "Na bezpańskiej ziemi, Na drugim brzegu fiordu. Z naszymi krewnemi Będziemy mieszkać bliżej; wszak miejsca tam wiele, Nie dosięgnie nas tam głód, ni nieprzyjaciele." I tak postanowiono. A dwór w miejscu nowem Z imienia gospodarza zwie się Hawardowem. A byli w owych czasach jedynymi z Fiordu, Którzy objęli nowe tam połacie lądu. III Torebjoern jeździł co roku, na wiec ze swą świtą. Był z możnych i piastował godność znamienitą. Pod ten czas inny gode, Gest, syn oddleifowy, Mieszkał w Dworcu Pastewnym. Był to chłop morowy I miał siostrę, o którą Torbjoern się ubiegał. Gest nie był zachwycony. Rozsądek ostrzegał, Że awanturnik Torbjoern, jest małej wartości. Lecz, że Torbjoern pozyskał sprawie przychylności, Tedy w końcu się zgodził, pod takim warunkiem, Że będzie się z swą żoną obchodził z szacunkiem, Oraz poniecha gwałtów i każdemu zwróci, Co się komu należy, i nierząd ukróci. Gdyby zaś złamał słowo, Gest siostrę odbierze. Torbjoern przyrzekł i z Gestem poszli na Wybrzeże Gasti, gdzie Gest miał dworzec. I było wesele, Przybyło z wszystkich fiordów na ślub ludzi wiele. A gdy Sygryda w Badfarm o tym usłyszała, Wypadła naraz z dworca jak zbłąkana strzała. Zebrała prędko ludzi by wycenić mienie Jakie wniosła godemu przez gospodarzenie. Gdy zaś wszystko zliczono oraz wyceniono (A liczono szczególnie dokładnie i słono) Sygryda pożegnawszy z obejścia każdego Wyruszyła w kierunku domu rodzinnego Zabierając ze sobą całą swą majętność. Wielka była Torebjoerna, gdy powrócił, wściekłość. Obiecał karę wszystkim, którzy wyceniali Majątek gospodyni i jej pomagali. Zapałał wrzącym gniewem na wszystkie ich głowy, A był wśród tamtych ludzi i syn hawardowy. Tego lata zwierzęta z Hawarda własności Nie przejawiały zwykłej, owczej spokojności. Wieści do Hawardowem, pasterz z gór przynosi I Olafa o pomoc z zwierzętami prosi. "Bo wielu mi brakuje, a szukać nie mogę, Bo by te com je znalazł, prędko dały nogę." "Wyruszam ich poszukać, wy spokojnie paście." A miał Olaf podówczas leciech osiemnaście. Wziął tedy swą siekierę i ruszył wzdłuż brzegu, Nie martwił się specjalnie o miejsce noclegu, Gdyż szybko znalazł stado, przy Brzegu Zatoki, A były tam Sygrydy, kuzynostwa progi. Wstępuje do domostwa, Sygryda otwiera. Witają się wesoło. Wtem ona spoziera Ponad głową Olafa. "Płyną podróżnicy, Przez Fiord na statku- mają, miecze na zwornicy! To Torbjoern z posiestrzanem! Gode dzierży ostrze Zwane Płomieniem Bitwy! Zaraz tutaj dotrze! Nic dobrego wizyta owa nie zwiastuje, Bo gwałtu już dokonał, lub zaraz planuje. Nie spotykaj się tutaj z Torbjoernem mój miły, Aby owe hazardy ciebie nie zgubiły." "Że nic się go nie boję i żem mu nie szkodził, To na pewno nie będę przed godem uchodził." "To jest odwaga" rzekła, "Żeś choć nie jest stary, Nie uchodzisz przed mężem o krzepie bez miary. Obawiam się jednakże zdrady z Wakra ręki. Widzę cios ci zadany w okolice szczęki." "Z Torbjoernem nie mam przecież powodu do zwady, Jeśli dojdzie do walki, tedy dam im rady." Pożegnali się czule, Olaf prze do stada, A tam łódź na mieliźnie powoli osiada. Młodzieniec wchodzi w wodę, pcha statek ku plaży, Torebjorn pięknie dziękuje, z uśmiechem na twarzy. Mówi, że do domostwa swojej siostry zmierza. Nie odmówi kompani takiego rycerza, Jak Olaf Upiorbójca. Lecz Olaf powiada: "Do domu muszę spędzić owce z tego stada, Raczej to ty pójdź ze mną". Torbjoern się zapiera Nie ma czasu, energii, oraz et cetera. Tu myśl Olafa zeszła z powrotem na sprawę Jak poprowadzić stado zgoła nieruchawe. Jego wzrok naraz spoczął na długiej osęce, Podszedł, zmierzył, przymierzył za czym skócił w ręce I popędzał nią owce. Poszli jedną drogą, Widzi Olaf, że kroku dotrzymać nie mogą, A wręcz jakby celowo przodem go puszczają. Dochodzą do rozstaju, już rozstać się mają, Kiedy zakrzyknął Torbjoern: "Nie czekajmy więcej, Wakr, rób po cośmy przyszli!" Olaf więc co prędzej Uskakuje na wzgórze, tam broni się dzielnie, Do czasu aż osęka, w rękach na pół pęknie. Tedy sięga po topór. Torbjoern znów napiera, Ale tak zręcznie śmiga Olafa siekiera, Że wyniku potyczki przewidzieć nie można. Tordis- siostra Torbjoerna, kobieta pobożna, Rzeczywiście w pobliżu miała swe mieszkanie. Martwiła się okropnie słysząc zamieszanie Bowiem słysząc potyczkę nic z niej nie widziała. Posłała więc parobka. Gdy się dowiedziała, Że stawają tam brat jej, oraz syn rodzony, Pobiegła na drugiego syna jej zagony. Ów mąż nazywał się Skarf. Przyniosła mu wieści, Wezwała aby dobył miecza rękojeści, I czym prędzej wyruszył dopomóc rodzinie W chwili najcięższej próby, w ponurej godzinie. "Chętniej stanąłbym raczej po Olafa stronie. Dwóch przeciwko jednemu? Honorem się bronię, Bo tamtych dwóch za czterech wojowników stoi. Niech sami sobie radzą kuzynowie moi." Matka mu na to: "Miałam dwóch synów serdecznych, Pociechę dla mych oczu, dzielnych i walecznych, Ale teraz przejrzałam, żeś córką, nie synem, Kiedy strachasz się krewnych poratować czynem! Zaraz się okaże, że córka mojej matki, Jest za się warta więcej, niż wnuk twojej babki!" Wyniośle rzekła Tordis, wyszła z tymi słowy, A Skarfa z bladej furii porwał duch bojowy. Pochwycił za siekierę i z oczy szalone Popędził niczym Sleipnir, w bijących się stronę. Torbjoern widząc siestrzana natarł na młodzika. Skarf niezauważony zaś przez przeciwnika Zatopił swą siekierę pomiędzy łopatki. Nie był to jednak koniec wiekopomnej jatki, Bo Olaf czując ostrze w plecach metalowe, Odwrócił się, wbił topór w Skarfa pustą głowę. Skarf osunał się cicho, lecz Olaf się chwieje, Mimo to wznosi topór, jeszcze ma nadzieję. Torbjoern tedy się zbliżył i pchnął wroga w serce. Tego dość miał już Olaf. Padł. Nie powstał więcej. Po czym gode go sieknął w twarz tak umiejętnie, Że wypadły trzonowce, oraz zęby przednie. Wakr mówi: "On nie żyje, na co ta ohyda?" Zaś Torbjoern odpowiada: "To się jeszcze przyda." Bierze chustkę, umuje w nią Olafa zęby, Przy czym uśmech zwycięski nie schodzi mu z gęby. Tordis za tryumf brata dziękuje swym bożkom Lecz na wieści o Skarfie żałuje go gorzko I tego że tak wcześniej, syna podjudziła. Mimo tego Torbjoerna i Wakra gościła, Do czasu aż z ran ciężkich wrócili do zdrowia. Wieść szybko się rozeszła, cały Fiord osowiał. Żałowali Olafa, że tak dzielnie stawał, Zaś gode co należy wrogowi oddawał. Kierowany jedynym dobrym serca rysem. Gdy gode ciut ozdrowiał, wiedziony kaprysem, Udał się do Sygrydy. Nie znalazł jej w domu, Mówiono, że po walce wyszła po kryjomu. Mówiono, że rzuciła się z klifu w obłędzie. Nikt jej już nie zobaczył, choć szukano wszędzie. Za czym Torbjoern na dobre powrócił do siebie I czuwał tam spokojnie, jak jastrząb na niebie.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Skoro nas przybywa to naszej materii w kosmosie jest coraz więcej. Nie znikamy na zawsze, ponieważ nasza materia uwalnia się, z naszych ciał i dołącza do kosmosu , zaś nasze głosy, niczym echa brzmieć w nim będą zawsze. Nie martw się, nie znikniesz nadal będziesz, tam gdzieś w gwiazdach w chaosie naszego świata, który z ziemi jest niesiony i będzie dopóki trwa nasza ziemia, karmiąca się słońcem, wielkim olbrzymem którego widzę w bezchmurny dzień, zawsze o świcie.1 punkt
-
Fakt, z bankiem nie wygrasz, bo bank jak kasyno zawsze wygrywa. No i znają się na psychologii. Dobrze przedstawione, z życia wzięte. :)1 punkt
-
Tak.., najlepiej jest unikać jakiegokolwiek "kleju", bo jak tu rozłożyć z nim skrydła i wzlecieć - jeśli nam urosły..? A tego nie da się wykluczyć. A więc życ inaczej, co sugeruje mi przekaz Twojego wiersza - ze wględu na te właśnie skrzydła. To moje rozumienie. :) Interesujący, "siegający do dna" wiersz, ale czy na końcu nie powinno być raczej "przynajmniej"..? Bo "co najmniej" sugeruje mi, że można być czymś więcej niż "dzieckiem kosmosu", co dla mnie jest niewyobrażalne. Pozdrawiam.1 punkt
-
@Pan Ropuch Przyglądam się literom, zawsze pełne wdzięku, tylko czasami zobacz... w nabożnym przyklęku. Pozdrawiam i życzę wspaniałych chwil w twórczości.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
W Twoim wierszu sen objawia mi się jako szansa..., na nowy początek, odbicie się od dna... I chyba z rana, budząc się zawsze te szansę w sobie czuję, tak jakby czekała, by ją pochwycić... Uświadomiłeś mi to :) Pobudzający do refleksji przekaz, a na końcu - zaskakująco osobisty. Tylko jedna mała uwaga: czy w piątym wersie nie powinno być "A w nim"? Pozdrawiam :)1 punkt
-
1 punkt
-
zmierzamy do celu w odwróconej zależności oddechów konfrontacja trwa drażnisz oddaję z nawiązką a kiedy pochłaniasz krzywiznę zatykasz usta żeby skończyła się dyskusja1 punkt
-
@duszka : Dziękuję za Twój głos. :) Dziękuję za pozytywny odbiór, Duszko. :) Masz rację, mimo rozterek, Peelka chciałaby jednak ufać swojej własnej intuicji. :) Pozdrawiam1 punkt
-
Jakieś motyle w brzuchu, dziwna metafora prędzej zawroty w głowie, stłoczonych myśli sfora. Od myśli aż się kręci, od czego można zwariować, na którą są wielkie chęci, tylko całować, całować. Może motyle w głowie, od myśli skołowany, tylko o niej i o niej, które biją w tarabany, i dudnią, dudnią , dudnią, że głowa pęka dlatego tejże dziewczynie oświadcza się do tego klęka.1 punkt
-
Coś mi wydłubało oczy ale to nie był kruk , czarny kruk jak noc. Właśnie, czemu kruka kojarzą z czymś złowieszczym a to przecież sympatyczny ptak i mądry, dlatego kruka pomijam. Coś mi wydłubało oczy, ty też nie, przecież nie trzymałaś widelca i chociaż byłaś zła na mnie, a jednak nie miałaś zamiaru takiego. Więc co, miłość, gdyż chciała, bym jak ona ślepy był i nie miał oczów. tak że nie mogę już odejść.1 punkt
-
Przyjdzie ten dzień rozwiniesz skrzydła marzeń nocą ciała zagrają rytm gorącego walca porwie do tańca skończy się sen jasny wstanie poranek poznasz uroki razem wzburzona pragnień rzeka przestanie czekać porwie was nurt wyżłobi nową trasę popłyniesz już inaczej nowe skosztujesz lądu zadowolony niebo bez chmur warto kiedyś zobaczyć z Amorem tango tańczyć przypomnieć to co trudno lepiej późno niż później1 punkt
-
Gdzie kościoły świecące jesienią Wśród wołyńskich pejzaży nad ranem Zawsze pełne wiernych w niedziele Razem z bogiem który jest Panem Ludne wioski ludzi szczęśliwych W różnych zawsze mówiących językach Dzisiaj błyszczą ruiną kamieni Nienawiść ten obraz zrobiła Płacze Chrystus z kapliczki przydrożnej Bo nie taki głosił nauki Widzące zwłoki rzeką płynące I domów płonące łuny A kamienie krwią niewinnych zroszone Już od lat zadają pytanie Czemu sąsiad mordował sąsiada Jaki bóg dał im takie zadanie Pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
w przestrzeniach twoich wznoszę się próba niepotrzebnej miłości w przechwyconym spojrzeniu kosmos nie zduszę jej sama dławi czerwieni wyciąga z życia zdradziecko mnie kradniesz złośliwie uciekam kocham się z tobą mam szczęście wiedzieć brak sił zawrócić błąd mój1 punkt
-
Lepsza chińska zupa z kota niż z wirusów nowych koktajl Lepiej trawę gryźć na łące niż coś złapać dziś w Biedronce Lepszy słodki zapach siana niż niechciana kwarantanna Lepiej trawą poprzerastać niż się zamknąć w centrum miasta1 punkt
-
1 punkt
-
Wiersz inspirowany "Płonącą żyrafą" S. Grochowiaka, który zainspirował się obrazem "Płonąca żyrafa" S. Dali Widzę mięso. Wszystko to mięso. I nie ma nic bez mięsa. I wszystko jest w mięsie. Smaży się od środka. Trawione wewnętrznym żarem. I skwierczy czasu tłuszcz. I powoli się wypala. Na zbyt dużym ogniu przypiekane. Miejscami spalone na węgiel. Mięso to wszystko co mamy. Mięso faszerowane duszą.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne