Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. @Migrena @truesirex @Waldemar_Talar_Talar Cappuccino filioliryczne. To miło, że smakuje :) Dziękuję, pozdrawiam.
  3. Ranek przywitał nas piękną pogodą. Klimat w tym rejonie zmienił się na tyle, że wszyscy czekali już na śnieg — aż mocno zawieje od Alp. Ludzie byli spragnieni chłodu i prawdziwej zimy. Ev rano oznajmiła smutnym głosem, że dziś nie ma siły na podróż do Lindau. Dopadła ją kobieca słabość. Zostanie w pokoju. Może tylko wyjdzie na kawę. — A co z Em? A co z Maksymilianem? — zapytałem. — Wczoraj byli tacy chętni na wycieczkę. — Nie chciałam cię budzić — powiedziała. — Em dzwoniła rano, że będzie sama. Maks też jest zmęczony, a poza tym musiał gdzieś wcześnie pojechać. — I nic mi nie mówisz? — Widzisz… nie chciałam ci przeszkadzać, kiedy jadłeś śniadanie. Masz tutaj rzeczy, przygotowałam ci. Weź aparat. Zrób dla mnie kilka zdjęć. — Dobrze. Nie przemęczaj się, kochanie. — Postaram się — uśmiechnęła się ciepło. Na zewnątrz czekała już na mnie Em. — Witaj, Arturze. — Witaj, Em. To gdzie mnie dzisiaj zabierzesz? — Niespodzianka — rzuciła z uśmiechem i ruszyła przed siebie. — Mamy jakieś dwadzieścia minut do odjazdu pociągu i kawałek drogi przed sobą. Ale powinniśmy zdążyć. Dopiero teraz, w porannym świetle, dostrzegłem w pełni jej rysy — bardziej europejskie, z wydatnymi ustami jak u modelki. Zapewne to po dziadku, Francuzie. Szybko dotarliśmy na stację. Em kupiła dwa bilety. — Chciałabym ci coś pokazać — powiedziała. — Ale dopiero na miejscu. Do Lindau mamy jakieś trzydzieści minut. Po chwili byliśmy już w środku pociągu. — Usiądź proszę — wskazała miejsce. Usiadłem, a Em zajęła miejsce naprzeciwko. Poluzowała płaszcz, rozpinając go lekko. Miała drobną, zgrabną sylwetkę. — Widzisz, my kobiety… co drugie pokolenie jesteśmy skazane tylko na siebie. Mag była szczęśliwa, miała Maksa. A ja znowu jestem sama. Może moja córka wypełni się miłością… — westchnęła. — Wiesz, że przez ostatnie dwieście lat działało tu wielu znanych malarzy? Jedni przyjeżdżali, drudzy wyjeżdżali. Część mieszkała tu całe sezony. Manet, ten Manet, tak, ten słynny — uwieczniali swoje muzy na płótnach, malując je w podobnych pozach, w wyszukanych miejscach. Pokażę ci… mam kilka szkiców Jakuba. — Kogo? Jakuba Ammersinna? — Tak, tak. Miał na imię Jakub. Constanze i Jakub Ammersin. Idealnie do siebie pasowali. Jak dwie krople wody. Pociąg sunął brzegiem jeziora. Po obu stronach migotała tafla wody, a w oddali majaczył ciężki kontur Alp. Patrzyłem w okno, chłonąc widok. — Widzę, że spoglądasz w kierunku jeziora — uśmiechnęła się Em. — Zaraz będziemy na miejscu. I faktycznie — po chwili byliśmy już na zewnątrz. Ruszyliśmy w kierunku zachodniej części wyspy. — Nie mówiłam ci jeszcze jednej rzeczy — zaczęła. — Mam tutaj swój dom. Zabiorę cię tam na moment. Zobaczysz obrazy. Mam kilka ręcznie malowanych portretów mojej babki. Oczywiście autorstwa Jakuba. To bardzo miłe z twojej strony — powiedziałem. Dom był duży, elegancko wtopiony w krajobraz wyspy. Weszliśmy do środka. Em zdjęła płaszcz i wskazała mi fotel. — Proszę, usiądź. Zniknęła na moment w sąsiednim pokoju. Po chwili usłyszałem jej głos: — Myślałam, że to moja córka… gdzie ona znowu się podziewa! — Masz córkę? — zapytałem. — Mam. Niesforną nastolatkę, która co jakiś czas przepada gdzieś na tej wyspie — odpowiedziała, wracając z lekkim uśmiechem. — Rozgość się proszę. Na ścianach wisiało kilka szkiców pięknej kobiety. Przez moment pomyślałem, że to Em. — Nie, to nie ja — powiedziała, zauważając moje spojrzenie. — To moja babka. A to obok… to już ja. Podobieństwo było uderzające. Różniły je właściwie tylko usta. — Masz niezwykle spostrzegawcze oko — skomentowała. — Nie myślałeś kiedyś, żeby malować? — Raczej nie. Nie mam tak sprawnych dłoni. Malować potrafię bardziej słowem. — Piszesz? — dopytała z zaciekawieniem. — Coś tam próbuję. — Bardzo chętnie bym coś twojego przeczytała. — Tak. To na pewno kiedyś ci coś prześlę — uśmiechnąłem się. Mój wzrok zatrzymał się na innym obrazie — innym niż wszystkie wokół. — To nie Ammersin… — powiedziałem cicho. — Nie. To jeden z ważniejszych obrazów powstałych na tej wyspie. „Śniadanie na trawie”, Claude Manet. Oryginał ? Tak. Jeden z dwóch namalowanych właśnie tutaj — wyjaśniła. — Te kobiety… piękne prawda? Jedna podobna do ciebie? Uśmiechnęła się. — Zapewne któraś z moich babek. W każdym pokoleniu pozowałyśmy malarzom. Był Manet, był Pissarro… wielu pozostawiło tu swój ślad. Podczas gdy opowiadała, podeszła bliżej. Jej głos stał się cichszy, miękki. — Ja też pozowałam — powiedziała. — Chcesz zobaczyć moje akty? Zbliżyłem się do niej. — Wiesz… masz w sobie coś niezwykle pociągającego — wyszeptała. — Poczułam to od pierwszej chwili, kiedy cię zobaczyłam u mojego ojca. Od razu… Jej twarz była tuż przy mojej. — Myślę, że mógłbym cię pocałować — powiedziałem półgłosem, a zanim dokończyłem, nasze usta spotkały się w gorącym pocałunku. Wtopiła się we mnie całkowicie. — Em… — szepnąłem. — Proszę… — odsunęła się delikatnie. — Ja jestem z tego pokolenia, które nie może już kochać. Co drugie pokolenie w mojej rodzinie skazane jest na samotność. Nie wiem, jaki grzech popełniłyśmy… ale jesteśmy same. Chodźmy już. Pokażę ci tamto miejsce. — Jakie miejsce? — To ze „Śniadania na trawie”. Zaraz wezmę tylko kawę na drogę. Napijemy się tam. Zniknęła w kuchni. Siedziałem wpatrzony w ścianę, próbując poukładać w głowie to, co właśnie się wydarzyło. A właściwie: to, co prawie się wydarzyło. Ten jeden pocałunek już wiedziałem, że zapamiętam go na długo. Ona chyba też. — Proszę, oto kawa — powiedziała, wracając. — Dziękuję. — Chodźmy już. Wyszliśmy na malowniczą ścieżkę prowadzącą w głąb wyspy. — Przepraszam cię, Arturze… za ten pocałunek — odezwała się nagle. — Dlaczego? — Jesteś z Ev. Nie powinnam była. — Em… to tylko pocałunek. Potrzebowałaś go, żeby poczuć się znów kobietą. A ja w tej chwili… musiałem cię dotknąć. Em tylko pokręciła głową. — Jesteśmy prawie na miejscu. To tutaj. Faktycznie poczułem się tak, jakbym stał się częścią tej scenerii. To było dokładnie to samo ujęcie. — Tak, to to miejsce. Tylko sto pięćdziesiąt lat później — powiedziała Em. Podszedłem do drzewa. Na korze wyryto: J. K. Ammersin. — Oni… tutaj? — zapytałem z niedowierzaniem. — Tak — potwierdziła. — Tutaj dziadek namalował portret mojej babki. Tutaj siedziała na trawie, a on malował. Wodził za nią wzrokiem, dotykał palcami jej twarzy, gładził włosy… a potem pokazywał jej efekt swojej pracy. Ona czekała cierpliwie, bo wiedziała, że jego pocałunek będzie nagrodą. A jej dotyk — wszystkim, co on będzie miał na kolejne lata. Z dala od ukochanej, gdzieś w Afryce… będzie tylko marzył. Tylko śnił, że znów jest z nią. Że kocha. Zadumałem się. — Pięknie to opisałaś — powiedziałem. — To ty pięknie to powiedziałeś, Arturze — poprawiła mnie łagodnie. — To naprawdę miejsce, które tak działa. Usiadła na moment na pniu. Gładząc delikatnie swoje kolana. Chodźmy już. — Poczekaj. Zrobię zdjęcie dla Ev. Bardzo chciała tu być. Wczoraj była zachwycona pomysłem, ale dziś… jest niedysponowana. — Rozumiem — skinęła głową. — I Maks miał tu być. Często przyjeżdżał tu z Magdą. Widać, że to dla niego wciąż trudne. I tak dobrze, że się otworzył. Że was poznał. Ustawiłem aparat na samowyzwalaczu i zrobiłem nam wspólne zdjęcie. — No to mamy… rozwodowe — rzuciła Em żartem. — Ja mam! — roześmiałem się głośniej.
  4. @Gerber to nie wątroba tylko dno otrzewnej
  5. @Amber oj naoglądam się tych domów i bloków ze szkła i stali Naoglądam A mnie się marzy drewniana chata gdzieś po środku niczego Może nie na co dzień ale żeby odpocząć Fajny wiersz super oddaje ten chłód nowych czasów Pozdrawiam Bursztynowa dziewczyno 🙂
  6. @Rafał Hille dziękuję za dobre słowo 🙂
  7. @Gosława rozumiem, to kuruj się, zdrowiej, wzmacniaj i wracaj do poezji bo brakuje Ciebie 🙂 🙃 😉
  8. @Christine dziękuję Jaskółko :) super, że jesteś akurat teraz. Ty - ciepłem natchniona.:)
  9. czyste sumienie nie pasuje do brzmienia organów wewnętrznych dobre serce wydaje fałszywy dźwięk zagłuszając fakt o słabej wydolności oślizła wątroba ma w sobie coś z heavy metalu taki niski ton wewnętrznej harmonii dzięki niej mogę powiedzieć kiepsko tańczę ale mam piękne wnętrze
  10. Olbrzymie domy o wielkich oknach, jak kamienne bryły. Garaże zdać by się mogło ... Na autostrady gotowe. Wieje od nich niezimowy chłód. To jest anestezja ślepej ulicy o wielkich aspiracjach. Sceneria nasycona arogancją dobytku o drapieżnym efekcie oderwania od całości. Jeszcze rok wcześniej niczego tutaj nie było... wyrosły jak grzyby po deszczu przez zaskoczenie. Dam sobie głowę uciąć, że stoją pustką, którą przekażą w genach.
  11. bazyl_prost

    haiku

    @Konrad Koper to trochę zbyt frywolne biologicznie i literowo, ale cóż , ś i ą da się zrozumieć
  12. Konrad Koper

    haiku

    @bazyl_prost O.K Inna kategoria...
  13. @Leszczym Nie takiej potrzeby :) To byłby zbyteczny wysiłek :))))) pozdrawiam
  14. @Rafał Hille a bo ja tak pojawiam się i znikam Miałam trochę pracy no i zdrowie słabe W tej chwili wszystko wychodzi na prostą więc zerkam w wolnej chwili 🙂
  15. @Migrena Chwytam więc chwilę w podróży biegu By słowa dla Ciebie ustawić w szeregu. Niechaj ten ekran ciepłem zapłonie, Skoro tak czekasz po drugiej stronie.
  16. @Gosława dziękuję za odwiedziny, dawno Cie nie było, pozdrawiam :)
  17. Z tego wiersza z powodzeniem dałoby się stworzyć trzy Ja lubię takie pisanie Pozdrawiam
  18. rozważ, że sama nieoznaczoność zaprzecza determinizmowi, chociaż ktoś zapewne powie, że to na poziomach dyskretnych, a w ludzkiej skali zawsze możemy spodziewać się powtarzalnych historii, włącznie z fatalnym końcem ;) No tak, to prawda i życie to statystyka z materializującymi się najbardziej prawdopodobnymi scenariuszami, jednak to nadal ułuda determinizmu jako takiego, tak więc warto zadbać o detal, trochę nieprzewidywalności, tym samym rzucać kłody pod nogi wieczności, wciąż sprawiać psikusa absolutowi ;)
  19. bazyl_prost

    haiku

    ślą się myśli na odległość ku sensowi leniwość rozpościera skrzydła bytu... długie rozmowy
  20. Nie da się zaprzeczyć.
  21. @hania kluseczka teraz przekroczyłaś juz granicę ludzkiej śmieszności. dlaczego: bo znasz trymka od lat i to jest twój kumpel. argument ze snu idiotki śniony nieprzytomnie. co to ma do mojego wiersza ? oszalałaś ? weszłaś tu robić porządek ale cała na brązowo. ze smrodem który wskrzesił by nawet nieboszczyka. zero argumentów. inwektywy i pomówienia. pomyliłaś chyba portale. idź na forum psychiatryczne. atakujesz innego komentującego z pozycji miernoty intelektualnej. zastanów się kim jesteś przy pani Wioli. odpowiem ci bo widać, że masz problemy z myśleniem. jesteś nikim. poetycką słabizną przylazłaś tu bronić kumpla. nie z komentarzem pod wiersz tylko dla prywaty !!!!!! to głupie i podłe. zbierzcie się do kupy, pozakładajcie nowe konta kumpli i pogadamy jak trzeba. a tak co chwilę wyskakujecie jak kukiełki na sprężynach. z bagiennym smrodem zamętu. a ty kluska smierdzisz dodatkowo brązowym.... intelektualne i moralne bagno. gang idiotów któremu pomyliły sie portale. napisz głupku jeden z drugim wiersz jak należy. tymczasem wszyscy w nomen omen kupie nie jesteście zdolni na stworzenie czegokolwiek co mogłoby być cieniem wiersza pani Wioli. kluska - przeproś normalnie. i możesz odejść.
  22. Dzisiaj
  23. @Omagamoga Gioconda nie byłaby tak sławna, gdy ja nie ukradziono:) ostatnio też była wielka kradzież, klejnotów nie znaleziono. Ciekawa akcja to była:) @Omagamoga Gioconda i tak ładniejsze dzieło niż rzeźba Waldorffa przed Pałacem Kultury :)
  24. @Tectosmith nie lubię rozmawiać z ludźmi którzy nie rozumieją co sami piszą. piszesz, że ‘nie komentowałeś mojego wiersza, a jedynie sposób rozmowy’, ale właśnie tym potwierdzasz, że wszedłes w wątek w sposób sprzeczny z zasadami, jakie sam przywołujesz. skoro, jak twierdzisz , forum istnieje po to, by komentować utwory, to twoja obecność tu, w charakterze samozwańczego strażnika obyczajów, jest zwyczajnie nietrafiona. najpierw wtrącasz się w wymianę między autorem a komentującym, choć nie masz nic do powiedzenia o samym wierszu. a potem udajesz, że chodziło ci o ‘zasady rozmowy’. to klasyczny przypadek zaprzeczania samemu sobie. mówisz jedno, robisz drugie. i nie, nie jest zasadą forum, że każdy może dowolnie wchodzić w osobiste wycieczki i korygować rozmowę między innymi osobami. zasada jest prosta: komentujesz wiersz, nie ludzi. ty natomiast wybrałeś dokładnie odwrotną kolejność. skoro już tak bardzo zależy Ci na porządku, to zacznij od siebie. bo na razie jedyny chaos, jaki tu powstał, wynika z teojej potrzeby wtrącania się tam, gdzie nie wnosi się żadnej merytorycznej tresci. nie pisz już więcej bo ośmieszasz sam siebie.
  25. @hania kluseczka szanowna pani klusko, zgadła paniusia-wywróżyłam z ręki, bo jestem cyganką. Na punkcie migrenki mam obsesję, znam go od kołyski i wiem, że jest sokołem. Co do szanownego pana haczki, być może się rzeczywiście pomyliłam, może nie jest wroną krakajacą dla przyjemności krakania, tylko gołębiem zasrywającym dla tejże przyjemności nie pierwszy ładny utwór na portalu. Przepraszam, ze pomyliłam ptactwo. Powodzenia w dalszym tworzeniu poetyckich i gownolotnych komentarzy. *bardzo lubię biały, jest mi w nim wyjatkowo do twarzy ☺️
  26. w starym porcie zszytym z pogiętych blach pamięci wywołuję duchy z pustych butelek po wódce; zawsze na dnie jest parę kropel alkoholu duch wzniecony z absolutu pobudzony zapalniczką wędruje ponad ziemię ku gwiazdom mówi prawdę o bycie ontologii, metafizyce i odbycie to co nas nie upije wzmacnia organizm jak witamina o dziesiątej koło pętli tramwajowej zamykają budę gdzie Lucyfer karmi spirytusem młode z drobnymi w dziurawych kieszeniach na tym polega wyższość Czystej nad Jogurtem egzotycznym jest niepalny i brudzi spodnie opieram się o nowy pejzaż za oknem moje siódme piętro jest tylko dwadzieścia cztery metry na ziemią, można skręcić kark w drodze na skróty do najbliższej galaktyki; prawa fizyki są nieubłagane spada się tak szybko jak pusta butelka pomnożona przez kwadrat wyrafinowanej konfrontacji z mokrym trawnikiem gdzie o tej porze szczają trzeźwe psy
  1. Pokaż więcej elementów aktywności


×
×
  • Dodaj nową pozycję...