Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. @viola arvensis Życie wiecznego wędrowca w totalnej izolacji od świata to dobre życie i za nic nie chciałbym wracać do świata.
  3. @Starzec W takich grach to nawet Autor nie zawsze w 100 % panuje nad tym co chce powiedzieć :) Pozdrawiam.
  4. @Tectosmith :) @Rafael Marius Tak, przed prawami fizyki nie uciekniesz, zgadza się...
  5. @infelia matczyna miłość !!!! bieda może zahartować człowieka. poświęcenie matki i nieustającą nadzieją, uczyniło człowieka silniejszym i bardziej wytrwałym w dorosłym życiu. piękny wiersz !
  6. Dzień zadumy Dzień Zaduszny. Dzień zadumy — a może dumy? Oczy, które widzą wielu, a może wiele… Tych, których nie widziano od miesięcy, dopóki krąg dnia znów nie powrócił. Zakurzone kreacje — w wiecznym oczekiwaniu na ten dzień. Spekulacje, jak ustawić wieczne kwiaty, oświetlane świecami w szklanych obudowach. Gusta, głosy, racje, krzyczane przy marmurowych postumentach. A on — jeden, samiuteńki — stoi przed mogiłą, nie zważając na krajobraz malowany przez ludzi. Zanurzony w głębiach pamięci i wspomnień, o tym jednym, o tej jednej, uśmiecha się cicho, wspominając radosne chwile. On rozumie ten dzień. Bo piękne są te nasze różnorodne krajobrazy, zwane po prostu — ludzką społecznością.
  7. @Simon Tracy ten wiersz naprawdę robi wrażenie. Odizolowanie się, totalne, zahaczające wręcz o inny wymiar, jest czyms co budzi niepokój i jednocześnie pociąga. Dodatkowo nonszalancja przebijająca się w tekscie sprawia, że klimat staje się niezwykle kuszący.
  8. No właśnie;)
  9. wierszyki

    Chmury

    Śledzenie ruchów to prawie jak poruszanie. Haiku z jakiejś innej kategorii Pozdrawiam 🌼
  10. @Tectosmith nim się przemienisz … Świetlisty wiersz ! Zwiewnością chmur ! Bardzo mi się podoba :)
  11. @LeszczymLubię takie gry słowami, choć zdaję sobie sprawę, że odbiorca niekoniecznie zawsze odczytuje zamysł autora :), no ale w końcu, gdzie wyobraźnia :) Pozdrawiam:)
  12. @Berenika97 Uczuciowy i ciepły :) rodzice pozostawiają w dzieciach cząstki siebie…oby jak najczęściej były one tak świetliste jak w Twoim wierszu :) Pozdrawiam z uśmiechem :)
  13. @KOBIETA od Ciebie jabłko przyjmę !!!!! obawiam się jednak, że na gryzieniu jabłka się nie skończy :) ale dach nam chyba nie jest potrzebny :) wiadomo..... dziękuję Dominiko :) dziewczyno z rajskimi jabłkami :) @infelia można gwizdać :) zeby tylko jakiś chiński satelita na łeb nie zleciał :) dziękuję.
  14. @truesirex „ zboczyłem świadomie”… zwolnić i zahamować…możesz tylko Ty sam…:) Świetny tekst o krętych ścieżkach …zniewolenia.!
  15. @huzarc Dla mnie to świętość wręcz. Wieczna potrzeba ucieczki i wędrówki, która nie daje nic poza uczuciem klątwy życia.
  16. @Simon Tracy słuchało się kiedyś namiętnie:) i wieczny powrót przeciskany przez sita cyklu - nic się nie zaczyna, nic nie kończy, wszystko trwa.
  17. @Migrena Jest moc👌zmysłowa i krwista, w tym wierszu! „włamywaliśmy się w swój świat: z ciał, z cienia, z gwiazd.” Hmm…czytając…mam ochotę poczęstować się jabłkiem, z zakazanego drzewa …😉 A „ noc była dzika..” Niezwykle namiętna opowieść Migrenko 👌
  18. @huzarc Na moim kanale poetyckim na tiktoku wrzuciłem ten wiersz z podkładem muzycznym The Doors. Bo dokładnie o wyobcowanie w tym wierszu chodzi. Ale jest tu też duch grabińskiej obsesji ruchu i klątwy. I mój autorski motyw wędrowca wyklętego przez świat a nawet śmierć - "Mors Viator". Podróż przez wieczność bez określonego celu i w wiecznym potępieniu. @huzarc No i oczywiście skoro przeklęty wędrowiec to musiałem zawrzeć nawiązanie do jednego z moich ukochanych gotyckich horrorów "Peter Rugg - zaginiony" autorstwa Williama Austina
  19. @Migrena Wdrapać się na dach i zagwizdać by przywołać gwiazdy...
  20. Dzisiaj
  21. @Simon Tracy Wiersz z wyraźnym temperamentem, działa jak wykład samotności, wyobcowaniu, pokucie i potrzebie sensu, ubrany w estetykę drogi i mit wędrówki w gotyckiej architekturze słowa. A sam jeździec to jakby połączyć Morrisonowskiego „ridera on the storm” z Konradem z Dziadów i beatnikowskich Wędrowców.
  22. Jedni mają tatę, drudzy mają ojca... a jeszcze inni jak ja, mętne wspomnienie kilku kadrów z wczesnego dzieciństwa, zanim nie umarł. Piękny wiersz napisałaś, widać, że to o ważnej dla Ciebie osobie. Pozdrawiam :)
  23. @KOBIETA Smak wolności brzmi jak... manifest. Komplikuje, jakkolwiek by nie było z drugiej strony bardzo udany wiersz.
  24. Bez celu. Pożeram kolejne kilometry drogi i litry paliwa. Jest środek nocy. Przez uchylone szyby wpada chłód i bezsilność. Wiatr wykrzykuje mi w twarz, plując ostrym piaskiem, to co wiem już od dawna. Jestem pomyłką. A świat ma ustalony bieg i ewolucję tylko zdrowych i silnych gatunków. Suche odnogi korzeni, które wyrosły przypadkiem. Teraz są skazane na zagładę. Zagłuszone potokiem słów. Obłożone ciężarem swej niedoskonałości. Zaduszone przez demoniczne palce tych co niby mają uczucia i serce we właściwym położeniu. Moje serce jest na łańcuchu. Pokutuje za swoją głupotę młodości. Mijam przydrożne znaki, zjazdy i skrzyżowania. Ilekroć widzę naprzeciw światła wielkich ciężarówek, mam ochotę szarpnąć w lewo koło kierownicy. Ale wtedy przypominam sobie, że nie warto. Przecież bycie przeźroczystym dla innych nie jest takie złe. To nie koniec świata. To początek nowej odsłony. Życia pozagrobowego. Bo nie żyję ale nie mam grobu. Jak Peter Rugg, szukam celu, domu i wytchnienia w klątwie. Jestem jeźdźcem burzy, który by uratować swą duszę, zaprzedał ją Diabłu. Ziemia kręci się wokół uczuć. Tych pięknych. Miłości, pragnieniu, oddaniu, bezinteresownej empatii. Gdzie byliście ludzie? Moi udawani przyjaciele. Gdy spowiadałem się ze swych zbrodni. Zasiadaliście w ławie przysięgłych a nie oskarżonych. Nie było mnie stać na dobrego adwokata. Nie chciałem też tego z urzędu. Broniłem się sam. Przeciw wszystkim. Wydaliście jednogłośny wyrok. Wyrok śmierci zamieniony w drodze aktu łaski na banicję. Wieczną ucieczkę w obłokach wściekłej burzy. Zostawiłem w drzwiach list pożegnalny. Śmierć kiedyś wejdzie na ganek, będzie pewna że mnie zastanie. W łożu ostatecznym. Z zimnym, martwym wzrokiem. Z rękoma wzdłuż ciała. W cichym, opuszczonym domu. Gdzie łzy były atramentem dla poezji. A ja w tym czasie będę rozkoszował się czarną kawą na jakiejś zapomnianej, pustynnej stacji benzynowej. Patrząc na wschód słońca będę myślał tylko o niej. O tym że zostawiłem jej wiersze. Romantycznego banity. Który wolał uciec autostradą do piekła. Niż jeszcze raz spuścić serce z łańcucha.
  25. Ileż łez wylewała matka nad niedolą, Biedą i pustym garnkiem na kuchni. Brakowało przyodziewku na zimę, A w podeszwach ziały dziury na palec. Zimno wiało w plecy, a na szybach Mróz malował kwiatki – szyderca. Troszczyła się o nas, ile mogła, Świętych wszelakich prosiła o pomoc Przed snem, a my z nią na klęczkach, A jutro? jutro będzie lepiej, słońce zaświeci, Wstaniemy rześcy, pełni nadziei. Dobrzy ludzie podzielą się chlebem I miłym słowem – nie jesteśmy sami. Dobry, niewidzialny duch nad nami czuwa. Po lekcjach czekało nas zbieranie drew na opał I uśmiechanie się do pani z masarni, Czy nie zostały jakieś skrawki kiełbasy, Kurze łapki lub kości, na zupkę smakowitą. Z koszami wyruszaliśmy o świcie po szczaw, Gubiliśmy się w lesie, poszukując jeżyn i jagód. Doświadczyliśmy tej gorzkiej lekkości życia. Dzisiaj, mając wiele wiosen za sobą, Matczyne trudy dają nam siłę i upór, By w biedzie nie dać się złamać, lecz trwać. Wiemy, oj wiemy, że głód wyostrza smaki, A chłód nieczule testuje ciepło pieca, Że nadzieja lśni najjaśniej, aż błyszczy, Gdy noc jest najczarniejsza i straszna. I choć nie życzymy tamtych dni nikomu, To niesiemy je w sobie – nie jako ranę, ale korzeń, Który głęboko wrósł w ziemię i daje siłę gałęziom, Co ku słońcu wyrosną lata później...
  26. Ostatniej twierdzy, a może pierwszej, bo od ciała wiele się zaczyna, ciało musi być zaopiekowane, bo inaczej... i wóz stanie i woźnica i... Mikroagresja codzienności - oj, to jest bardzo dobre określenie. Można było jeszcze w to wkomponować kilka detali jak choćby temperatura czy efekty wzrokowe, ale szczególnie chciałam się skupić na wrażeniach słuchowych i żołądkowych. Bardzo jestem wdzięczna za Twoją opinię, dzięki niej wiem, na ile czytelne jest moje "pismo". Co wprowadzają w nim wielokropki, które przyznam, że lubię stosować. Dla mnie one są jak przystanięcie i złapanie tchu, czasami myśli kontynuującej, co by się tutaj pokrywało. Pozdrawiam :)
  27. Zanim zdążyłem powiedzieć coś więcej znów słodka Pluie ubiegła mnie i z dużą pewnością w głosie stwierdziła - Uratujecie swą funta kłaków nie wartą głowę monsieur Orlon - kokieteryjnie puściła mi oko i poprawiła swe czarne włosy, targane przez wzmagający się północny wiatr - Wacek był u nas wczoraj po zmroku i na trzeźwo ten konus oczywiście nie puścił pary z ust ale gdy podstawiłam mu dwa gąsiorki z winem, zaprawionym alchemicznymi ziołami Alipsy, to język rozplątał mu się ochoczo niczym węzły na pludrach młodzieńców na widok moich dorodnych mimo wieku cycków. Alipsa chwyciła mnie za ramię tak mocno aż uczułem na kości jej długie, zadbane paznokcie, którymi tak ochoczo gnębiła klienckie plecy i piersi. - Konus wyjawił Wasz plan. I muszę przyznać, że mimo waszego alfonskiego uszczerbku na godności I honorze prawego obywatela to łeb macie na karku i nie wzbraniacie się w godzinie zguby wołać o pomoc do samego nieba Orlon. A raczej do jego zesłanych we właściwym czasie orędowników. Więc dziewczęta znały już cały plan i tylko grały umartwione niewiasty na potrzeby tego kabaretu śmierci. Może i murwy i wszetecznice ale za to jak piękne i mądre a co najważniejsze moje i na mojej protekcji. - A czy poznałyście gołąbeczki kochane tego który ma mnie wybawić od wątpliwej przyjemności dyndania na szafocie? - w tej chwili jeden ze strażników złapał mnie za tak zwane łachy i pchnął naprzód. Zrobił to tak silnie i nagle, że prawie wylądowałem całym ciężarem na obliczu jakiejś rozwrzeszczanej dziewczyny w pierwszym rzędzie gminu. - Madame mi wybaczy ten zupełny brak ogłady ulicznego fagasa - skłoniłem się do ziemi, obróciłem do strażnika i nim zdążył wymierzyć mi cios pałką usunąłem się, skocznym piruetem na bok a pałka rozpędzona pewną ręką strażnika spoczęła na twarzy dziewczyny. Odgłos łamanej szczęki i wybitych zębów było słychać w promieniu kilkunastu kroków mimo nadal gwarnej i gorącej atmosfery tłumu. Dziewczyna padła bez ducha na wznak za siebie a do zamarłego w totalnym zdziwieniu strażnika doskoczyła widać matrona pechowej poszkodowanej i w szale zaczęła kopać i bić na oślep strażników a Ci zwarli się z nią w atletycznych zapasach. A ja dzięki temu zyskałem dodatkowy czas dla dziewcząt. - Ojciec Orest od Ran Chrystusa był przyjacielem i powiernikiem mego godnego podziwu i zbawienia ojczyma. Więc naturalnie i mnie objął pomocą bym także dostąpił łaski i zbawiennego w skutkach miłosierdzia naszego Boga, któremu nie jest obojętny los nawet tych całkowicie upadłych murew i alfonsów, którzy za niewinne występki jak zabójstwo kardynała który przeto wykończył mego ojczyma, teraz muszą pokutować i tańcować ze śmiercią na placu St Genevieuve. Tibelle zrobiła minę jakby nie wierzyła własnym uszom ani mojemu szelmowskiemu, wężowemu językowi. Wymieniła pojednawcze spojrzenia z kokietkami i wypaliła - Już my znamy Twego ojczulka … jak go mianowałeś Oresta od Ran Chrystusa lecz konus zna go znacznie dłużej i był kiedyś członkiem kompanii zakonnika a raczej jeszcze wtedy sodomity i włamywacza, faworyta Damasusa z Tolouse. Był jego prawicą sprawiedliwej śmierci dla spóźniających się z oddaniem tego cesarzowi półświatka co cesarskie. Czyli długów. A nosił on wtedy imię Papilona z Dunkierki choć konus określił go zgoła kwieciściej jako Papilona od świętej piczy Marii Magdaleny Więc to najprawdziwsza prawda, że ojczulek Orest był kiedyś kolegą po fachu i równym nam niegodziwcem. Powierzyłem swą głowę zatem w jak najlepsze ręce.
  1. Pokaż więcej elementów aktywności


×
×
  • Dodaj nową pozycję...