Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

MC Busz ( w przeważającej mierze trzynastozgłoskowcem )

MC Busz był w okolicy znany niesłychanie
Był, gdyż zjadał tu MC's lekko jak śniadanie,
Nikt nie był w słownej walce mu równy, niezbicie
Mistrzem Busz był, choć on nie ćwiczył pracowicie
Nad swoim stylem, chyba on się z nim urodził,
resztą nad znajdowaniem rymów nie rozwodził,
Umiejętności jego były wszak wrodzone
I śmieszyły go słabych MC's tak strudzone
Twarze, on z nich kpił, oni nic nie mogli zrobić,
Bo ich rozwalał w Battle'ach, mogli się li dobić,
Więc zazdrościli. tyle tylko im zostało,
Za to on ich na wylot poprzebijał strzałą,
Ale nie o tym dzisiaj będzie jednak mowa,
Ta gadka to był tylko wstęp, taka osnowa,
Posłuchaj więc jak dalej historia się toczy,
Rozkmin te wersy, otwórz szeroko swe oczy,
Gdyż masz przed sobą, dzieciak, opowieść o Buszu,
Wstrzymaj oddech, bo ona dojdzie twoich uszu.

Siedzieli na podwórku pod blokiem ziomale
I trochę się nudzili, nie dziwię się wcale,
Bo nie ma do roboty nic, zwyczajna nuda,
Oplata ludzi jakby rządzących obłuda,
Tak więc ekipa wzięła i napiła się browca
I zapalili fajki jak dymy z parowca,
Gadają, dyskutują, śmieją się, normalka,
Można odpocząć, kończy się codzienna walka,
Odpoczynek od szkoły i pracy to chwila
Krótka, ale konieczna, gdyż życie umila;
Wtem nagle osoba wkracza niespodzianie!
To Buszu jest i słychać już freestyle'owanie,
MC Busz wkracza słowem, by powitać ziomów,
Jego wolny nie będzie zawierać pogromów,
Jakimi razi wrogów podcza walk na rymy,
Więc kiedy indziej scenę ogniem roziskrzymy,
Dzisiaj Buszu lajtowo gada, gdyż na luzie,
Buja się w spodniach wielkich i w Molesty bluzie,
On dżinsy ma niebieskie i strasznie szerokie,
Nie nastukany, chociaż idzie chwiejnym krokiem,
To wolny styl tak działa, prawie jak narkotyk,
W odróżnieniu od niego nie jest to zły dotyk,
Rani on tylko w walce lamusów, frajerów,
Nie mają oni prawa puszczać z adapterów
Swojej żałosnej oraz żenującej muzy,
Z ich twierdzy po ataku pozostaną gruzy,
Tak Buszu słowem razi swoich oponentów,
A szczególną pogardą skrytych konfidentów
Traktuje; Tak więc postrach u nich Buszu budzi,
Lecz lajtowo rymuje wciąż dla swoich ludzi;
Pragnę tutaj przytoczyć ciekawą opowieść,
Jednak to nie jest mądrość szerząca przypowieść,
To tylko osiedlowa gawęda, zwyczajna
Rekonstrukcja wydarzeń, subiektywnie skrajna,
Gdyż dotyczy przyjaciół, stąd nieobiektywna,
Za to pełna radości życia, a nie sztywna,
Tej radości płynącej prosto z rymowania,
Która miast odpoczynku do tworzenia skłania,
O to opowieść prosta o walce w cipherze,
O pojedynku wielkim w tej magicznej sferze,
Cipher grupkka tworzyva zawsze w kształcie koła,
Beatbox'ują, a każdy o walczących woła,
Gdy nagle wyskakuje jakiś koleś wielki,
Opuszcza wszystkich ludzi walki zapał wszelki,
A on stoi i mówi: "Ale za was są tchórze,
Zamiast MC's by lepsze z was były na rurze
Tańczące prostytutki; jesteście frajerzy
I nikt już w wasz styl wolny nigdy nie uwierzy!"
Krąg ludzi zamarł, wszyscy milczą przerażeni,
Tak strach nimi owładnął, jakby poparzeni
Byli ogniem potwornym i tryumf dobitny
Szykował się dla typa, gdy wszedł ktoś wybitny,
To był MC Busz, który od razu uderzył
I swoim wolnym stylem z kolesiem się zmierzył,
O to MC Busz wkroczył: "Yo, mam coś tu na to,
Załatwię Cię, gdyż zawsze będziesz zwykłą szmatą,
Nie masz nic do gadania, opuść swoje ręce,
Będę za chwilę niszczył Cię przy twej udręce,
Hej kurwo, nie podskakuj, bo rymem Ci jebnę,
Gdyż tylko ja wiem co jest w Hip-Hopie potrzebne,
Niezbędnym elementem tym jestem ja, frajerze,
A ty jesteś odpadkiem, mówię tobie szczerze,
Więc wypierdalaj z tego cipher'a jebana
Cioto, swym pyskiem humor zniszczyłeś mi z rana,
Ale poprawię sobię go Ciebie mordując,
Gadając słowem jakby w ryja tobie plując,
Zobacz jak dziś upadasz w błocko głupi cwelu,
Ja tańczę nad twym trupem jakby na weselu,
Wiem - żałujesz ogromnie, że ze mną zadarłeś
W cipher'ze, lecz za późno, bo, kurwo, umarłeś!"
Tak MC Buszu skończył walkę ze zwycięstwem,
Kroczył po kościach wroga, krusząc je ze chrzęstem;
Ale to było kiedyś, a teraz na podwórku,
Na świeżym powietrzu, a nie przy biurku,
Busz freestyle dla ziomali rozpoczyna
I nie marnuje się na smuty żadna czasu krztyna:
"Mówię o kwiatach, chociaż one już nie kwitną
Bo zima je zabija, prawdą to dobitną
Jest, lecz to nie pogoda, charakter niszczy
Je, charakter mój zły nie pozostawia zgliszczy,
Przez moje grzechy więdną piękne dzikie róże
I czasami, gdy stoję na wysokiej górze,
Widzę pogorzelisko ze spalonych kwiatów,
Popioły oznaczają granicę dwóch światów,
Ten pierwszy to realny jest, imaginacją
Jest drugi, marną, czarną, życiową wariacją,
Wynik działania mojej ciężko chorej duszy,
Co zbudowała bastion, którego nie wzruszy
Nic, ona nie padnie jak upadła Bastylia,
Samotna na morzu jest jak wyspa Sycylia,
Zło się we mnie zalęgło i mnie nie zostawi,
Nie wiem, czy bym człowiekiem dobrym był ktoś sprawi,
Mogę już tylko zbierać proch z kwiatów z zwiędły
I oblicza na lustrze moje całkiem zrzędły"
Tak Buszu freestyle'ował poetyckim tonem,
Przemawiał jakby chyba był samym Platonem,
Lub wielkim Sokratesem, greckim filozofem,
On nim nie był, jednakże podążał ich tropem,
Rymować nie przestaje, już temat kolejny
Dostał, więc mówi, chociaż głos zmęczony,
O to wolny styl będzie mówił o koszmarze:
"Boicie się, już widzę zalęknione twarze,
A ja lęku nie czuję, kiedy spaceruję
Po cmentarzu po nocy, umysł wam zatruję
Moimi opowieśćmi prosto z piekła mroków,
Przerażeni nie mogąc zrobić paru kroków
Będziecie płakać, krzyczeć oraz wołać: "Mamo!"
Ale ja was im porwę i otoczę ramą;
Idę po starym, ciemnym cmentarzu i nagle
Statek życia ludzkiego zwija swoje żagle,
Wszystkich was przerażenie ogarnia biedacy,
Mroków zapadających nie rozświetlą racy
Światła, jest coraz ciemniej, strach wszystkich ogarnia,
Zgasły gwiazdy i księżyc i każda latarnia,
Groza, groza! To słabe słowo, aby oddać
Uczucia, którym serca swe musicie poddać;
Patrzycie się wkoło nic nie dostrzegając,
Marzycie by stąd uciec tak szybko jak zając,
Ale nic z tego moje dzieci, grób was czeka,
Goni was upiór, potwór, na was śmierć nie zwleka!
Nadchodzi noc makabry, noc dla dusz przeklętych,
Zapomnianych przez żywych, a nawet wyklętych,
Dziś krew będzie płynęła potokami, wielkie
Potworności nadchodzą i czyny złe wszelkie...

Yo, w tym momencie ktoś freestyle Busza przerywa,
Mały się on nazywa, o to jego ksywa,
I mówi on tak: "Ej ziom, zakończ już ten temat,
Dla mnie on to nie najlepszy schemat
Jest, mówiąc szczerze już ze strachu wymiotować
Chcę, a ty mi jeszcze chcesz coś zgotować,
To nie na moje nerwy, ja tego nie trawie,
Wolałbym oddawać się słowotwórczej zabawie,
Więc zmień to opowiadanie, proszę,
O wylajtowanie freestyle'u twego wnoszę
Ja"; na to Buszu taką odpowiedź zapodaje:
"Dobra, dobra, zmieniam mojej gadki obyczaje,
Rzuć mi tylko nopwy temat", "Rzucam" - mówi Mały
"Dzielnica - o to temat, tylko nie dawaj chały!"
"Yo! Popatrz na tę okolicę zniszczoną
Wielce, jak załamującą ręce matką zrozpaczoną
Nad losem swoich dzieci, mnie to wcale nie dziwi,
Czujesz gorycz i kwasotę życia jak smak kiwi,
Ej stary, nie załamuj się, trochę odwagi
Ci potrzeba, ale nie dadzą Ci jej na pewno dragi,
To dziadostwo tylko Cię zniszczy,
Diabeł w narkotyku czycha na Ciebie i piszczy,
Ty! Posłuchaj mnie, tak, mówię ty! Ogarnij
Się człowieku i zło tego świata ze swego serca zgarnij,
Wybierz życie, mówię Ci - wybierz życie,
Nie pozwól by narkotyki zamordowały Cię skrycie;
A wracając do tematu dzielnicy, to słuchaj
Chłopie, pełno jest tu takich, z którymi się nie udobruchaj,
To dilerzy, którzy sprzedają ten jebany towar,
On was niszczy doszczętnie, to nie to co browar
Wypity od czasu do czasu, tak więc powiadam:
Jebać dilerów i narkotyki, taki cios im teraz zadam,
Oczyścimy dzielnicę z tych wszystkich skurwysynów,
A do tego nie potrzeba wcale wielkich czynów,
Wystarczy nie brać dragów, nie dawać tym chujom zarobku,
Nie bądź naiwny jak dzieci w żłobku,
"Myślę nie, mówię nie" to moje hasło,
Przebijam się przez wrogów zastępy za jego pomocą jak przez masło,
Oczyścimy naszą dzielnicę z narkotykowych chwastów
Bo nie ma tutaj miejsca dla dilerów, czyli pederastów!!!"

Freestyle Busza wywołał u ziomków zachwyt i dostał owacje,
A teraz Busz wrzucił na luz, jakby wcisnął spację...
Dobra, ale ziomale rymów domagają
Się ciągle, na kolejną opowieść chęć mają,
Ale Busz wyczerpany nie chce już rymować
Dziś, taka jego słowa jest teraz wymowa,
Więc wyciąga z kieszeni browara i pije
Go dużymi łykami, a rym się nie wije
Już; reszta za przykładem Busza się zabrała
Za picie browara i czyni to bez mała.
Ale nagle, co się dzieje, proszę
Państwa, to nie sztuka za trzy grosze,
Buszu skończył browara i powraca by rymować,
Więc na kolejny strzał musicie się przygotować,
O to MC Busz wkracza oczywiście rymem,
Aby obronę słabych mc's puścić z dymem,
"Yo, to będzie mój freestyle, ale bez tematu,
Wypuszczam rym jak pocisk jakby z automatu,
Ja rymuję na wolno i bez zająknięcia,
Nie ma w mych wersach nigdy tu żadnego spięcia,
A teraz poetycko będę śpiewał sobie,
Wykwalifikowałem się nieźle w sposobie
Tym, bo życie to przecież poezja, nie wierzysz?
Gdyż życiem nie żyjesz, lecz tylko się z nim mierzysz,
A życiem trzeba cieszyć się i ponad wszystko,
Życie to różnorodność, nic wspólnego z czystką,
Życie trzeba pochwycić obiema rękoma,
Trzeba zgłębić misterium zapisane w tomach
Księgi świata, mądrości zaczerpnąć należy,
Musicie żyć prawdziwie, musicie uwierzyć
W to: O życie należy dbać bo jest największą
Wartością, obcy ludzie darów nie powiększą,
Sam musisz walczyć, dzieciak, o profity, kumasz?
Takie są tu zasady, nic tu nie wydumasz,
Carpe Diem, chwytaj chwile i żyj pełnią życia,
Bo jedyne co warte to właśnie przeżycia,
Lecz życie łatwo przegrać, a więc go nie zmarnuj,


Cdn... ( chyba? )

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie mogę się uwolnić Usta twe niczym wrota do piekieł Rozpalone namiętnie rozchylają sie powoli A Włosy twe aksamitne niczym perskie płótno opadają swawolnie na roznegliżowane ramiona, myslę Podchodzę,,obserwuje,dotykam w koncu całuje, jestem w niebie, jest pięknie Niech Emocje grają melodyczne dzikie dźwięki niech serce tobą pokieruje   Jej jęki znaczyły więcej niż milion słów Nie pamietam snu, w którym  bym Cie nie spotkał, nawiedzasz mnie nawet tam Jestes jak anioł coś stąpił na ludzka ziemie i z łaski swojej obdarzyłas mnie CiepłemZ’, którego nie zapomnę Ach żebym ja ino tez był aniolem to polecielibismy do gwiazd nie patrząc się za siebie
    • MRÓWKI Spałem spokojnie, gdy nagle przez sen poczułem mocne ugryzienie i zaraz potem ból. Przebudziłem się szybko, poszukałem latarki i przeszukałem cały namiot w poszukiwaniu sprawcy zadanego bólu. Nic szczególnego nie zauważyłem więc wsunąłem się w śpiwór próbując usnąć ponownie. Zgasiłem latarkę i położyłem się z powrotem spać. Do rana pozostało jeszcze kilka godzin, lecz nie mogłem zasnąć. Leżałem z przymkniętymi oczami czekając podświadomie na kolejne ugryzienie. To było pewne, że coś mnie ugryzło i przypuszczałem, że był to jakiś mały owad.  Na mojej lewej nodze zaważyłem zaczerwieniony ślad po ugryzieniu i poczułem swędzenie, pieczenie i niewielki bąbel. Dobrze, że nie jestem uczulony na jad owadów - pomyślałem.  Jak więc już wspomniałem nie mogłem spać trochę zaniepokojony, a trochę z bólu. Miałem przeczucie, że coś niedobrego wręcz potwornego dzieje się na zewnątrz namiotu. Tak więc leżałem i czekałem sam już nie wiedząc na co.  Nagle u wejścia do namiotu zobaczyłem małe punkciki posuwające się w moją stronę i po skierowaniu strumienia światła latarki w tamtym kierunku, aż dech zaparło mi z wrażenia, a gęsia skórka natychmiast ukazała się na mojej skórze. W namiocie były dwie czerwone mrówki. W oka mgnieniu zerwałem się na równe nogi i depcząc te, które zdążyły wejść do namiotu, musiałem odganiać te co chciały wejść do środka.  Podczas tej czynności ujrzałem używając latarki, że wokół namiotu jest masa czerwonych mrówek, które otaczały mój namiot że wszystkich stron.   cdn.    P.S. Opowiadanie powyższe napisałem w 1977 roku, czyli prawie pół wieku temu i jest to czysta fantazja.    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Wiersz ma formę mocno eksperymentalną, zniekształcenia są celowe :)    * Z dedykacją dla osób które chciały mnie złamać Dniami i nocami nie mogę s̷p̀a͈͞ć̢ͅ   Promienie słońca rozpalają moją starą, wyblakłą poezję bólem i krwią pisaną, cieczą boską ociekającą, błagającą o wybawienie ran, które mi wyrządziliście. Słowa skryte w cieniach szkolnych sal, rozlane między wierszami tych rozmytych korytarzy — mimo zmian wiecznie obecne. Próbowałem je spisać, lecz zdań było za dużo — zapieczętowałem wszystko na skórze. Każdy wyraz odnawiał oparzenia trzymające mnie w tej szkole, odtwarzał w głowie nagrania pogubionego piętnastolatka który nigdy nie pogodził się z losem, jaki mu zgotowaliście. Chciałem rozpadu mojej ̐g͋ł̞̮̐o͚ͤw̩y̘̗ w s͕͗̊am̮̩ͭ̾o̺ͧt̹̊̆n͇͖͐ͤo͙̽ś̘̹̿͂c̻ỉ͍̀ między krzesłami. Lewitując w dymie papierosów rozmyślałem, iż może, gd̗̪͌y̥͗ ̮ͥ̇r̦̫͒ọͩzͩp̻r̬̟̊u̙ͩj̫̘̈ę̳̓̋ ̌s̙͇ͧ̆w̥̍ą́ ̘͂̈́ͅsk̝̒ó̮͋rͮͯę͈͊, w̩ͯ ̲͓k͓̥͒o̖̽̒ń͓̐ͅcͬụ̻̀ͬ ̬͈͑ͨpͪo̖s͈͋k̊ł͎̙á̰͕̐da̹m̻̖̅ s̗̈i̯̠ę̔ ̣̰̅ͨd͕͕o͋ ͕̂̎k̬up̰y̬̒.̤͉ͨ͂ C̴͇̤̮̖̪̪̺͇̯̼̫̳̯̥̍̅͋ͦͨͥ́̾ͬͬ̿̈́̀́͜͢͟͠͞ȟ̵̵̴̸̷̶̢̡̩̬̫̪̲̦͖̼̰̻ͧͪͮ̎̾͌͗ͦ́̀͜͟͠c̸̸̵̴̡̡̢̲̝̲̙̫̮͔̬̓ͥ͐ͪ͑̈́͟͠í̶̷̵̶̡̲̠͉͎̯͕̣̟̟̤̼ͧͣ͌́̍̐͋̋́́͜͞͞͠a̷̢̢͎̫͎̠͉͔̮̙͚ͦͤ̑̉͗̀͘͜͠͝ł̷̴̶̴̸̡̺̲̝͚͓̹̮̮̻̝̾͋ͩͬ̌ͪ͒͢͢͜͟e̴̴̸̵̸̡̩̟̱̱̖̗̤̭̺̣͖͓̘̊̌̎͛̒ͣ̂͑ͥ͝͞m̴̶̴̴̡̱̪̲̼ͣ̓̍̔̐̅̃ͮ̿̍̀͜͞͠͞ ̴̸̸̴̢̢̠̱̪͙̭̤̥̭̆̓̌̋̊͋̏ͤ͋͐͘͟͜͜͝ͅr̸̡̡͉͉̟̹̙͊͗̔̏͛͗ͫ̆̎̋ͪͮ͛̀͘͢͢͝͠͞͝͠ỏ̵̶̢̡̝̝͕̝͉͌̑̈̄͒͒̀͟͝͝͠ͅz̵̷̶̶̡̢̬̱̮̼͎̤͙̼͚̻̙̻͎̄͒̂̏ͨ̅ͫͩ́͋́͋́͘͠͠͞͠p̵̢̲̗̯͔̗̗̖̫̏ͯ͋̑̈́̉̐͋̓̓̓́̀̀̀͟͢͟͞͝͝a̴̸̵̤̪͎̻̭͔͍̠̥͈̘̩ͯ̉̈́ͬ̾̅͛ͮ̀́͟͟͢d̷̷̶̶̡̹̣̼̭͕̯̥͈̘̺̺̤̭̞̋̈ͧͧ̈́ͥ̊͂͌ͨ̾̇̊̀̀͜͠͝͠͠u̴̵̷̸̶̱̼̟̞̩̦̯̣̗̰̫̱̖̯ͣͦ͛̿́̅̈̔͂̀͘͘͢͢͠ ̸̵̴̷̡̢̪̩̺̝̜̲͚̩̙̋̾͋͊̈́̓̓̀̀́͢͞͝s̵̴̶̸̴̷̵̸̵̴̴̡̡̯̟͖͉̯̫̺̥̭̼͙̗̯͕̫͖̬͍͈͇̤͈̻͎͙̝̜̙͓̩̰̼̠̻͇̠͕̖̜̩̺ͭͨͭ͐ͦͪ̎ͧͤͦͣ̔̎͒ͩͯ̉̈ͮ̌̀̀̎͋͒͗̈ͥͭ̌ͧ̀͘͘͘͜͟͟͜͢͠͞͠͠͠ͅẉ̶̷̶̵̸̷̷̵̸̸̶̴̸̡̢̡͕̙̺̰͉̗͉̘͍̗̖̺̫̙̠̝͎̖̘͍̖͔̲̼̣̱̜̼̻͔̞̝͚̦̞͍̼̳̬̺̙̹̣̪ͬ̂̈ͬ̊͂̀̋̒̍ͤ̉́̀̀̐̐ͨͥ̔ͩ͐̃͋ͫ̊̓́̀̂̽̑͒̉̈́̋́̀ͪ͌̂͌ͤ͂ͣ̌̌̈́́͘͜͟͢͟͟͜͟͜͢͜͟͟͠͝͠͠͝͞͞o̴̶̷̴̵̸̵̸̢͙͕̬̥͙̱͉̠͎̻̼͈̣͕͉͉̳̟̮̲̮̟̾̉͌̿̍́́ͫ͗ͮ́̽̃͌̆̏͛́͘͟͟͜͢͟͝͠͞ĵ̸̵̶̵̷̵̶̡̢̹̬̲̗͇̙͔̣̼̱̦̗̜͖͈̙͖̫̥̝͖̹̳̫͈̩͕̥̣͈̫̇ͬͫ̌̀̽̆͌̀̀͌̿́̽ͩͯ́̄͗̍͊̓ͯͭ̿̀̀̀͘͘͟͟͟͜͟͝͠͝͠͝e̸̴̶̷̷̶̷̶̵̵̢̢̢̢̡̡͙̭̣̰̮̲͕͔̙͓̹̜̣̙̘̜͉̩̺͈͙̦̙̭̩͙͍̻͔̼̹̻ͣ̑̊͋̎͂͒͑̾͂̓̄̑͑̈̐̓̽̉̅ͧ̂̅̒͛̐̋ͤ̇́̀͘͘͘͜͢͟͟͟͜͢͟͝͞͞͠͞j̸̶̵̷̴̶̸̸̶̢̢̢̢̢̡̡̡̢̢͉̗̱̺̠̭̖̱̭̠͎͈̠͕̗̤̱̙̖̠͍̲͉̞̫̙̗̖̗̘̭͓̲͎̻̭̯͔̱̪ͬͫ̄̊͗ͧͫ̂̂ͭ̓̌ͭ̈ͫ̿̉̄ͨͯ͂ͨ̃̌͌́ͥ͛ͫ̀́ͣͤͣ̈͂̎͂̓̈̑ͩ̍͊͑ͥ͋ͧ̔ͥ̀ͫ̌̀̀͘͘͘͘͢͢͢͟͢͟͟͠͝͞͞͝͞ͅͅͅ ̶̸̴̷̵̴̴̢̡̢̢̹̺̥̼͇̹̫̰̺̮̪͍̭̩̖̠͍͈̟̝̖̻̍̽̈́̍͌ͪ̿ͬ̊ͫͭ̎̀̀̐͗ͬͩͨ̔ͫ̍̓̀̀́͘͢͟͜͢g̵̷̴̶̡̡̢̡̡̡̡̢̡͎̹͓͍̫̙͖̤̩̹̜̖̺̪̺̬̜̥̳̈̑̓ͥͧͪͬ̅̌̏̀̀́͋̈́ͪͧ̊́͋͋́́́̀͘͜͟͞͞ł̷̶̴̷̵̸̷̷̵̷̷̷̴̢̡̡̢̡̡̢̡̢͇̠̜̫̗͎̯̜̟̗̩̮̜̺̣̭̭̮̩͙̞͈̹͖̭̤͙̠̙̗̮̳̲͖͙̩͙̱̻̙̠̝̾͂ͤ͋̆͂̆̇̐͛͑̐̋̽ͨ̿͒̐̈̿̉̏̓̉̽ͥ͒ͫ̈́̃̌̓͐ͫͫͦͨ͘͘͘͢͜͟͢͟͟͟͢͢͢͟͢͜͞͝͞͠͞͝ͅo̵̷̶̵̴̶̢̢̢̢̡̘̲̭̱͎̭̞͖̝̬̼̪͎͇͚̼̦͖͍͍̰̥͌̎̈́̆̉̽͛͂̈ͨͬ͊ͣ́̀̀ͤͨͭͩ͐̽̇ͦ̿ͯ́́̑́̽̋̒̑ͨ̓̔ͨ̎ͣ́̀́́͘͘͘͢͟͢͟͢͟͠͠͠͠͝͝͠͝ͅw̴̷̴̵̸̶̵̵̡̡̠͍̩̣̙̩̠͉̘͈̣̣̰̦͎͓̱̘̝̮ͨ̋ͮ̇́͗̈̔͂́ͨ̋̂͛́̎̍̆̓̽͑̇͘͘͢͢͜͟͞͠͠͠ỹ̶̴̷̶̷̴̸̶̷̵̡̡̢̲͍͕̳̘͈̠̼̬̘̞͈͚͉̖̹̞̳̗̘̦͕̝̗̺̜̗̜̾͌ͬͭͪ̐ͯ̊ͯ́́́ͤ̈́ͩͥ͋̔ͬ͐̊̆ͪ̐̎̏ͤ͒̉̊ͥ́̀͘͟͟͜͟͞͠͝͝͞͞͞ ̸̸̷̢̠̩͍͇̠͓͍͈̦̺̼̫̹̘̽ͨ̍͊ͫͫ̆̀́͘͝ byłem ą̸̢͇̘̱͇̈́̂̚͝ń̸̢̨̥͖̟̥̯ȉ̴̞̗̑̄̕o̶̢͖̓͆̊̿͛̇ł̴͓͍͕̔͜ͅẹ̸̩̥̩̤̺̝͋̈́̊̿̕m̷̡͓͖͉̏͒̽̏ ̸̨̝̹̫̪͎̮̞̱̻͍̗̮̟͙̣͙̔̂̿̾̑͛̈́̈́̈́̂͌̈͐̈́̀̉̏ͅ a oni mnie w̷̢̼͆̀̑y̵͔͂ṕ̶̬̖͂͆ę̵̨̀d̸̫̻̼̘͠z̵͍̄̏̕͠ì̴̢̮̯͕̑̄l̵̫͇̤͖̾̅î̷̤̭͖͖.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...