Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Z mieszkańcami Starego Miasta rozmowa


Rekomendowane odpowiedzi

Zamilkłem na chwilę, co przyjął widocznie jako zachętę, impuls do podjęcia nowego tematu. Możliwe, że tak też było w istocie, nikt nie jest zdolny do ścisłej kontroli nad biegiem rozmowy - zbyt przypomina rzekę błądzącą po kątach mapy zbierając po drodze z dwóch stron dopływy, by później rozlać się hojną deltą, setką kanałów na kształt gałęzi, czyniącą umysł tak urodzajnym... Zazwyczaj ciągle mamroczę pod nosem, nucę piosenki zmieniając słowa (gwałcę szkaradnie nawet największe), po czym nim zdążę nabrać powietrza, wypełniam gestem braki w swych płucach.

Lecz gdy zamilkłem, odezwał się do mnie, do chłopca wciąż mogącego zliczyć na palcach wszystkie swe lata (spędzone wśród samopiorących się skarpet i majtek). Nic nie poradzę, że wciąż jestem młody, na widok pieska szczekam radośnie. Tak... Brak mi ogłady, ciężaru doświadczeń, co przygniótłby mnie trochę choć do podłogi. Tak, bym się musiał wysilić wstając i pisać mógł bardziej z pamięci niż z głowy.

Powiedział mi tyle, że każda cegła i przestrzeń za nią jest wypełniona bagażem wspomnień, że ta, która uśmiecha się wtulając w fotel, drążyła ciemne tunele zwątpień kładące cień kpiny na biografie świętych. Dręczą ją ślady mistycznych obrządków, gdzie ekstaza miesza się z cudem niewiary. Zaś w drugim pokoju stare małżeństwo nawleka na rzemień nawroty troski, ceruje swetry, wiąże supełki pisząc powoli na osobności kronikę zmartwień na niepustych ścianach, resztę zaś zmiata, chowa pod dywan, w strachu przed nowym, przed tym, co obce. W trzecim pokoju pudełko marzeń skaczące z pierwszym plecakiem szkolnym. Dalej po piętrach biegną nudyści (nie tylko ciała - kryptoartyści), potem kobieta, ta śpiewna dusza tworząca zgrabne arie przy ladzie. Trzęsą się ręce pani spod trójki, gdy muska kciukiem czule pianino (nienastrojone, nie było sensu, lecz czemu się trzęsą, to już inna sprawa). Paru kibiców obala flaszki, bo sędzia kalosz zwany „jebanym” dyktuje karny, karny dla wroga. Trafił sukinsyn! Czy to rozumiesz?! I więcej w nich pasji niż w młodym księdzu, choć świeżo wyjęty prosto spod krzyża. Blady, tak jakby niedopieczony, widocznie kościół nieogrzewany. A ten, którego dzieci wskazują, żydem wołają, zaprawdę jest Żydem, lecz wielką literą, odlicza kroki na dzień Szabatu. Tamten zaś...

Tamten zaś (tylko?) to byłem już ja i chociaż przecież nie jest to mało, pochyliłem się smutno nad sobą jak na pogrzebie bliskiej osoby, której na ziemi było zbyt ciasno. W rajskim ogrodzie będzie jej lepiej, a przecież stypy nie wieńczymy salsą.

A on nie kończył, przyśpieszał raczej, pytał, dlaczego, po co i na co. Zamiast mu przerwać, słuchałem dalej chyłkiem wprawiając w ruch swoje nogi. Gdy przeprawiłem się przez ulicę, głos bez wyrzutu zamarł w portalu i tylko po jego rzeźbionej twarzy deszcz niestrudzony spływał jak łzami. Z ulgą stanąłem i lekko nucąc podniosłem ciężką od wrażeń głowę... Wsparłem się czołem o kamienicę patrzącą na mnie z oczu aniołka o rozchylonych kamiennych ustach.
Zamilkłem na chwilę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...