Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pan Urodzaju [rozdział II ]


Mateusz-_Ulvhedin

Rekomendowane odpowiedzi

„To niemożliwe, on nie mógł jej spotkać. To oznaczałoby, że może znaleźć się w poważnym kłopocie”- Pena gorączkowo rozmyślała idąc do swojej biblioteki- „Ach.. coś ostatnio złego się dzieje. To już druga wizja, która zakończyła się jakby w połowie. Czyżby to mój wiek, a może coś złego czuwa nad nami i nas kontroluje? Nie ważne co było, ważne, że kolejna wizja dotycząca Erta jest jak on sam tajemnicza”- Pena nikomu nie mówiła, że miała kolejną wizje, ale teraz po tym, co usłyszała od Erta, postanowiła pójść do swojej biblioteki i przyjrzeć się tej wizji dokładnie. Idąc nie zwracała nawet uwagi na okolice, którą tak zawsze lubiła podziwiać. Wszędzie porastały krzewiny i drzewa owocowe. Trawa zawsze soczysta i pachnąca poranną rosą, wydawała się jakby wołać do strudzonych biegiem bogów, by usiedli i odpoczęli na niej. Liście wiecznie zielone dawały przyjemny cień, a w południe światło padało przez nie jak przez sałatę. Tuż przy domu Ajrona płynęła rzeczka, gdzie zbierał wodę do gaszenia gorącej stali. Wszystko to zdawało się niby spowalniać czas i dlatego tak lubiła na to patrzeć. Teraz jednak chciała jak najszybciej dojść do swego domu połączonego z biblioteką, gdzie znajdowały się jej wizje. Czasami, gdy stwierdziła, że jedną z nich mogą poznać ludzie, schodziła do Kelleru i tam jednemu z wieszczów wpajała w myśli jej wizje, a ten zapisywał je i potem, jako bard boski śpiewał innym w karczmach czy na rozdrożach. Była już w środku wielkiego zbioru jej zapisków i zaczęła szukać tej najwcześniejszej. Chwyciła papier w dłoń i zaczęła czytać na głos, rozważając każde kolejne słowo, jak piątoklasista- „Ostatni z żywych bogów stanie przed wyborem. Na szali nieumarła i nieżywa zarazem, a na drugiej zaś rozsądek i opanowanie. Jeżeli wybierze pierwszą czeka go ryzyko i to ryzyko czeka cały świat, jeśli zaś wybierze drugą- losy potoczą się starym torem. Lecz pojawi się ten, który”- i tu urywała się wizja. Chciała już wstać, lecz znów ogarnął ja ten stan, który zawsze wzbudzał fascynacje i lekki strach w Ercie. Gdy wróciła do siebie zauważyła, że wizja nie zapisała się na nowym pergaminie, ale na tym, który przed chwilą czytała. Wróciła do ostatniego zdania, jakie wtedy czytała i doczytała kolejny fragment-„ Lecz pojawi się ten, który… I wybór padnie po tym. A będzie on nieugięty. I okaże się zdrajca przyjacielem.”- Pena usiadła i sama nie wierzyła temu, co się stało. Od wieków miała wizje, ale zawsze były one proste i, co najważniejsze, skończone. Na początku myślała, że to przejściowe, ale teraz po głębszym zastanowieniu się nad tym faktem doszła do wniosku, że to może oznaczać tylko jedno- Ostateczna Bitwa zbliża się. Oczywiście w pojęciu boskim zbliża się oznaczało jakieś kilkaset lat albo coś koło tysiąca. Jednak to i tak niewiele by dobrze przygotować Erta do niej. Ponadto miało niedługo urodzić się troje nowych, którzy byli potencjalnymi pomocnikami Erta, ich też będzie trzeba wyszkolić. Pena nawet miała już plany co do nich i ich szkolenia już od pierwszych lat. „Nieumarła i nieżywa zarazem to musi być Fojera- dalej rozmyślała Pena- Ale przecież ostatni z żywych bogów to nie musi oznaczać wcale czasu przed bitwą. Tak to może być zapowiedź kolejnego Zmierzchu. To może być dopiero w świecie, który utworzy Ert albo i później. Ale dalej jest napisane, że pojawi się ktoś i chyba, że to on okaże się przyjacielem, choć będzie uważany za zdrajcę. I to on zrobi coś co sprawi wybór. Ale ten Ostatni żywy bóg. To nie może być Ert być może to jego potomek. Ale W takim razie nieżywa i nieumarła zarazem to nie koniecznie musi być Fojera. Chociaż ona przecież się nie starzeje, tak więc może jednak to ona. Ale najważniejsze, że to nie dotyczy tego Zmierzchu.”- Pena była już pewna. Po uspokojeniu samej siebie odłożyła zapisek między inne i wyszła na zewnątrz. Uśmiechnęła się, gdy spojrzała na chwilową cisze. Nikt akurat nie przechodził, co zdarzało się tu nader rzadko. Pena usiadła na trawie i rozkoszując się chwilą spokoju przymknęła oczy i usnęła.
Wokół było ciemno, pomieszczenie gdzie się znajdowała było jakąś grotą albo salą. Panowała tu niezwykła cisza i tylko jakieś kapanie w oddali ją przerywało. Od czasu do czasu potknęła się, ale zdarzało się jej już to coraz rzadziej. W końcu bywała tu tak często, że traktowała to miejsce jak drugi dom. Choć czy miała jakiś pierwszy? Szła teraz przed siebie i już instynktownie skręciła w prawo i bokiem, prężąc się i wciągając powietrze jak tylko mogła, przecisnęła się przez cieniutką szczelinę. Dalej szła już po schodach, a może raczej spadem nierówno rozłożonych kamieni. Cały czas dotykała lewą dłonią ściany, badając czy nie zbliża się już do kolejnego zakrętu. Nagle przystanęła i ukucnęła, przesunęła się na kolanach trochę do przodu i wyczuwając przepaść. Wstała i skoczyła w nią. Gdyby nie to, że nie jest człowiekiem zabiłaby się już obijając o ściany. Ta jednak na dole wstała, otrzepała się i znów podnosząc do ściany dłoń zaczęła iść do, jak go zwała, tatulka. Teraz było słychać jak weszła do jakiejś sali. Podłoga była tu równa i dało się słyszeć odbijający się po ścianach odgłos jej kroków i niezwykle głęboki i spokojny oddech w oddali. Na końcu jaśniały jedynie dwa wielkie ślepia, poza tym cała sala, jak reszta otoczenia, którym podążała, była całkowicie ciemna.
-Musisz uważać- rozległ się głęboki, spokojny i donośny głos.
-Wiem, ale wszystko jest dobrze. Nie złapał mnie i nawet nie zorientował się, że istnieje. Ale ciągle węszy i trudno mi się poruszać- odpowiedział młody głos szybki jak katarynka- Ale uważam na siebie.
-Wiem, że uważasz, ale nie tylko o to mi chodzi Fojero. Wiesz, że jeżeli zaatakowałby cię Dewojesol to obroniłbym cię, ale musisz pilnować się by nie wygadać się o mnie Ertowi. Wiele sił kosztuje mnie by przerywać wizje Peny. Bogowie nie mogą wiedzieć wszystkiego, bo przestaliby pracować nad Ertem i innymi, a Ostateczna Walka byłaby z góry przegrana. Dziś miała wizję dotyczącą ciebie. Musiałem ją przerwać. Pamiętasz przecież swoje zadanie?
-Rozumiem, będę starała się nie wygadać. Tak pamiętam swoje zadanie, ale jeżeli on nie zrobi tego?- Fojera mówiła już spokojniej, ale jak zawsze słodkim, uwodzącym głosem.
-Już o to się nie martw-głos zabrzmiał zabawnie.
-Powiedz mi tylko jeszcze jedno. Nigdy się o to nie pytałam, ale już dłużej nie wytrzymam. Czemu Pena ani inni nie mogą dowiedzieć się, że w ogóle istniejesz?
Spojrzał na nią przybliżając ślepia i odpowiedział ze spokojem:
-Nawet dobrzy bogowi nie lubią jak ktoś im się wtrąca, a zresztą gdyby oni się dowiedzieli o mnie to mógłby się też dowiedzieć, przypadkiem, Harwest. A ja musze zostać w cieniu, aż do Zmierzchu. Wiem więcej niż inni bogowie, jestem silniejszy, ale to nie moja walka, ja mam inną i swoje zadanie. Gdyby dowiedział się Harwest, to zadanie mogłoby nie dojść do skutku.
-Przecież powiedziałeś, że jesteś od nich silniejszy?
-Tak, ale nie zamierzam walczyć z Harwestem. Moim przeciwnikiem będzie kto inny, a Harwest wiedząc o mnie mógłby inaczej rozłożyć swe siły, którymi będzie dysponował. Bez elementu zaskoczenia skupiłby się najpierw na mnie. A już całej chordzie mógłbym nie dać rady. A teraz zmykaj i bądź ostrożna.
Fojera jak zawsze dygnęła przed nim i pospieszyła w drogę powrotną. Przy przepaści podniósł ją siłą woli na górę, a ona czując jak ogarnia ją jego moc przypomniała sobie chwile, kiedy była żywa i sama mogła czynić niewielkie czary. Zawsze zastanawiała się, czemu tatulek jest z nią taki szczery i zawsze jej odpowiada, ale myślała, że to pewnie przez to, że tylko z nią może pogadać. Dobrze wiedziała, co musi zrobić i musiała podążać ku temu zadaniu. Ale bała się też, że jeżeli coś się nie powiedzie to Ert będzie zagrożony, a ona naprawdę go coraz mocniej lubiła, a może nawet coś więcej? Musiała jednak zaryzykować. Nie mogła mu tego powiedzieć wprost. Wiedziała, że gdy nadejdzie czas to tatulek jej powie i wtedy będzie musiała zaryzykować Erta i cały świat. Jednak tatulek mówi zawsze, że bez niej nie to wszystko nie ma sensu. Nawet kazał przychodzić jej trzy razy w tygodniu i uczy ja posługiwania się Językiem Prastarych. Nie może ona pojąć, dlaczego ma się go uczyć, skoro i tak nie jest jej przydatny, jednak on mówi, że w swoim czasie wszystkiego się dowie. „W swoim czasie”- to bardzo często używane prze niego słowa. Zawsze wszystko musi być w swoim czasie, często doprowadzało ją to prawie do szału, jednak ojczulek zauważał to i tylko śmiał się z niej, co rozładowywało jej napięcie. Zamyśliła się na tyle, że nawet nie zauważyła, jak wydostała się już na zewnątrz, a przerwała myśli jedynie przez uderzające aż do bólu światło poza ciemnymi korytarzami „kryjówki”. Postanowiła się troszkę powłóczyć- no bo, co niby miałaby innego robić? Potem zajrzy do Erta troszkę się podroczyć, albo popsocić. W końcu mogła uzupełnić te zaległe od stuleci zabawy z rówieśnikami. Co prawda tylko za pośrednictwem myśli, ale zawsze to już jakieś pocieszenie.
Galopował już długo, więc zatrzymał się na chwilę. Wiedział, że tamci już nie będą go gonić. W końcu dał im cos od siebie. Uśmiechnął się na takie sformułowanie i przywiązując zmęczonego prawie do ostatniej wytrzymałości konia do pobliskiego pnia usiadł na trawie obok.
-Ssss… Auć! Psia ich mać! Że też trafili tak głęboko!- głośno zaklął Wildib, gdy wyjmował strzałę, która utkwiła w jego ramieniu przeszywając je na wylot. Pomimo uciętego palca nie miał trudności w posługiwaniu się dłonią. Nie był głupi, odciął sobie palec, ale piąty, który i tak Ne przydaje się do niczego.
-No chyba, że do podłubania w uchu- znów zaśmiał się, głośno wypowiadając swoje myśli- Ech.. Zaczynam mówić do siebie na głos. Nie dobrze ze mną. Zawsze jeszcze mogę liczyć na ciebie- z uśmiechem spojrzał na konia, a ten prychnął, jakby chciał mu odpowiedzieć- Psia ich mać, jeszcze trochę i… Jest!- krzyknął wyjmując obie strzały. Następnie zabandażował rany i wyjmując z tobołka jabłka posilił się. Gdy wstał by poszukać wody dla konia i siebie usłyszał dochodzące z dala parsknięcie. Inny bóg, a tym bardziej zwykły człowiek, nie usłyszeliby zupełnie nic, jednak on z swoimi wzmocnionymi zmysłami ruszył biegiem w stronę, skąd dochodził dźwięk. „Po co ja to właściwie robie? A jeżeli to nie to co myślę, jeżeli to są Swindlery?”- zaczął się zastanawiać bezszelestnie przemykając między roślinnością- „Te oszukańcze i zdradliwe bestie potrafią naśladować odgłosy by zwabić ofiarę. Jeżeli to ich wataha to mogę mieć kłopot. Jeżeliby mnie trochę porwały to za parę dni się zregeneruję, ale jeżeli dorwą mnie i odrąbią głowę od reszty i zeżrą, to po mnie”- Było już za późno żeby się cofnąć, jednak na wszelki wypadek szybko chwycił za łuk i naciągnął cięciwę- „Jeżeli się mylę to nie dostaną mnie przynajmniej żywcem od razu”. Jak się okazało jego obawy były bezpodstawne. Na polanie, do której dobiegł, znalazł stado koni. Tych koni, które tak wystraszył przy ataku na ścigających go. Oswojone nie wystraszyły się i dały się zabrać za nim. „Jak dotrę do Dobrej Siedziby będę miał prezent na wkupienie się. Wszyscy wiedzą, że nasze konie są sprawniejsze i wytrzymalsze. Tylko głupcy nie przyjęliby tych koni.” Wildib zabrał konie w poszukiwaniu wody, a gdy znalazł zbiornik zatrzymał się by je napoić. Następnie ruszył w drogę. Po paru dniach wędrówki stanął w znacznej odległości od murów Dobrej Siedziby.
-Tak. Teraz najgorsze- dotrzeć tam, tak by mnie nie wzięli za najeźdźcę, nie zabili zanim dotrę do bram i krzyknę, że nie mam złych zamiarów i chcieli wysłuchać.-Jeszcze raz spojrzał w stronę Złej Siedziby, która teraz była daleko, daleko za nim i powiedział- A psia ich mać, niech radzą sobie beze mnie, ja zaczynam nowy rozdział. Choć i tak nigdy nie stanę się tacy jak oni. Tfu! Dobrzy aż do bólu.
Z nadziejami na nowy początek ruszył wraz ze swym darem wprost na bramy obstawione łucznikami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

UWAGA ten komentarz bedzie z gruntu krytyczny, niegrzeczny i niemiły. Jeżeli nie chcesz psuc sobie dnia, a tym bardziej nocy: NIE CZYTAJ GO!!!!!
nie bede pisał że jest to tylko moje zdanie i ze nie mam prawa pisać tego co pisze bo to byłoby śmieszne( skoro juz pisze to po co mam za to przepraszać)



1.jest duzo rzeczy które mnie rażą jako czytelnika. Casami nie dbasz wogóle o jezyk. to gryzie w oczy kiedy postaci zwracaja sie do siebie w sposób sztuczny. Jakis taki wymuszony. Nie płynnie sie to czyta a skokowo. to złe.


2.nie w tym rozdziale to zauwarzyłem, ale często powtarzałeś wyraz "dureń". za często. ( co to za bóg wojny który klnie "dureń"?)mógłbyś powymyslac jakies nowe przekleństwa skoro chcesz dbac o kulturę języka. pobaw sie w słowotwórstwo np. zamiast dureń uzyj "imperdikonostylofiufiuzbuk" albo cos.


3. Imiona. ciekawy pomysł zaczerpniecia z wyrazów kojarzących sie z domenami twoich bogów, ale czemu akurat z angielskiego. albo czemu nie pójśc za ciosem i nie nazwac rzeczy po imieniu i zamiast Ert-urodzaj, Erota-Miłość, Wildib-Dzicz, czy jakos tak. troche za oczywiste wytwory te imiona twoje.

4. Ten rozdział był najlepszy warsztatowo, co sugeruje że sie rozwijasz. To dobrze.


5. Ubodło mnie jeszcze planowanie bitwy przez boga wojny. jako bóg wojny powinien być geniuszem strategicznym a ten jego plan był o kant dupy rozbić, że sie tak wypiszę. ogólnie jacyś tacy naiwni są ci bogowie. popracuj nad warstwą osobowościową bohaterów. Plany boga wojny rozpatruj z kumplami, zawsze cos podpowiedzą, albo zauwarzą słabe punkty planu. tak samo intrygi. niech to bedzie zaskakujące dla ciebie( rozwiązanie bitwy, intryga). wtedy nam, czytelnikom, zeby powypadsaja z zaachwytu. Jeżeli zaskoczysz sam siebie to nas też.

6. ciekawy pomysł na bohaterów-bogów.

7. serdecznie pozdrawiam sam siebie

8. i ciebie też

9. i jeszcze raz siebie

10. ciao!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Tak więc w paru punktach się zgodze, ale jak każdy będę bronił się troszkę ;P
Co do pierwszego punktu, masz rację, jeszcze mam problemy z językiem bohaterów, ale staram się nad tym pracować i myślę że i tak jest lepiej niż na początku(jezeli czytałeś wcześniejsze części),choć jeszcze daleko mi do naprawdę dobrego języka. Jednak nie zgodzę się co do urywania wątków i skakania. Uważam, że to już kwestia gustu, a nawet wielu znanych pisarzy pisze urywając wątek i przenosząc akcje,poczym wracają do urwanego watku.
Ad.2. Ciekawy pomysł z tym wymyśleniem słowotwórczego przekleństwa, jednak teraz trzeba by zmienić wszystko i napisać to od nowa, więc jak na razie myślę, że "dureń" nadal bedzie tu figurował, choć i tak, jak skończe całośc to pewnie przejżę to i napiszę jeszcze raz poprawke, ale to juz później,kiedy skończa mi sie pomysły i zakończe całość(póki mam w głowie pomysły chciałbym to kontynuować). Nie mniej jednak wezmę pod uwagę twoje propozycje :)
Ad.3. Co do imion to nie tylko angielski, ale również i niemiecki tu się wkręca (Fojera,Krajg,Ajsen). A co do oczywistości, to przyznam się,że po prostu nie lubię zbytnio udziwnień i myślę,że przy wklejaniu tutaj kolejnych części w takich odległych terminach,czytelnikowi to ułatwia sprawę,bo nie musi szukac kim był ten czy inny bóg i to dlatego. Ale jeżeli jeszcze kiedyś pojawi się możliwośc włączenia jakiegoś nowego boga to obiecuje, że postaram się coś bardziej pokombinować. :) W końcu zależy mi by się rozwijac :)
Ad.4. Dziękuję, bardzo mnie to cieszy :)
Ad.5.Dziękuje, to bardzo ważna sugestia i napewno wezmę ją pod uwagę w pisaniu dalszych części,bo masz rację,że zaskoczenie jest bardzo ważne. Skoro mi się to tu nie udało to w takim razie napewno nad tym mocno popracuje przy następnych częściach :)
Ad.6. Dziekuję,cieszy mnie,że spodobał ci się pomysł z obsadzeniem na bohaterów bogów. :)

Bardzo dziękuję za cenną dla mnie krytykę.
Serdecznie pozdrawiam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

czemu miałbym nie odpowiadać :D
trochę rzadko tu zaglądam z powodu braku czasu :( ale jak coS jest to zawsze odpowiem :) a krytyka to wg mnie najlepsze co może dostać pisaż, poeta, malarz i inni artyści, bo tylko ona pokazuje nam czy się rozwijamy i nad czym trzeba popracować :)

Serdecznie pozdrawiam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kiedy liczysz każdy krok Miesza się proporcja Światła i cienia Skowronek śpiewa rytmicznie Zbyt równo wśród wierzb Chowa się w ramionach     Spróbuj we mgle Policzyć słowa rzucane na wiatr Myśli bez imienia Swobodne ślady chociaż na piasku Zatrzymać w dłoniach Kiedy razem pójdziemy na spacer    
    • Jest fantastyczny klimat :)  Można by trochę odzaimkować, ale to nie przymus.  Doceniam precyzyjną narrację :) Taki fetysz ;p   Deo
    • Z pola dźwięczy mi podniośle; nie wiem skąd mi się zachciewa...  - Przyjdź tu, czeska dzieweczko, pieśń ojczystą mi zaśpiewaj.   Dziewczynka w podskokach biegnie odkłada na bok sierp swój, na skraju pola siadając i śpiewa - Kde domov muj..   Umilkła teraz. Pełne łez oczy we mnie wpatruje, bierze mojego krajcara I milcząc w rękę całuje.   I Reiner (1894): Vom Feld klingt ernste Weise; weiß nicht, wie mir geschieht... «Komm her, du Tschechenmädchen, sing mir ein Heimatlied.» -   Das Mädchen läßt die Sichel, ist hier mit Husch und Hui, - setzt nieder sich am Feldrain und singt: «Kde domov muj»...   Jetzt schweigt sie still. Voll Tränen das Aug mir zugewandt, - nimmt meine Kupferkreuzer und küsst mir stumm die Hand.
    • Czy Polska była zawsze taka jak dzisiaj? Nie! W każdym razie nie wydaje mi się. Dzisiaj Polską rządzi zawistna „normalność” „A żeby nie miał! nie był! nie mógł!” – banalność? Chyba nie? Jeśli, to rzadko lub ostatnio, Musiał być czas kiedy czuto bardziej bratnio: Gdy stary młodym nie zazdrościł perspektyw, Gdy majątek skłaniał do czci, nie inwektyw. Gdy rozum piękny, nie wzbraniał mu się kłonić, Gdy aureoli nie równał do nicponi... Choć, żadna z tych zalet nie była bez zmazy, Imperatyw moralny dawał rozkazy, – Chopina lansowały arystokratki, Choć przecież ich dzieci też miały zadatki; Potocki się cieszył z Paderewskiego, Boć w jego Kuryłówce zrodzonego… Ludziska kochali Wilanowa mury, Choć sami się pięli na swych poddasz góry… Ni Kopernik nie wzbudzał chwytaczem gwiazd [1] kpin, Ni ksiądz Skarga kazaniami pomówień min… Wiem, żem wbrew czasom abnormal bez zawiści, Ale niech Pan inną niż dziś Polską ziści: Niech weń premier w rok pięć miliardów zarobi, Niech jego pałac tysiące płócien zdobi, Niech za jego oknem i rządem kwitnie Kraj! – Niech za geniusz i pracę fortuna, – nam daj!   [1] Inaczej astrolabium.
    • @Ania_Marzycielka   A dlaczego, pani Aniu, użyłaś męskiej formy - czasowników? Na zdjęciu jesteś piękną kobietą... Owszem, śmierć jest ulgą, bo: życie jest piekłem, niestety: nie jestem samobójcą - jestem zbyt silny psychicznie, aby wpaść w depresję i strzelić sobie z broni palnej w mądrą inteligencję, poza tym: ludzie z czystym sumieniem nie mają myśli samobójczych.   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...