Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

mała K


Rekomendowane odpowiedzi

"Nie jestem aniołem" - mówiłem sobie, kiedy Mała K po raz kolejny przyszła do mnie w kusej sukience. Budziła się we mnie natura samca. Jednak bukiet róż, który zdążył się uzbierać w moim wazonie, przypominał mi o tym, że nie jestem zwierzęciem. Nie mogłem pożreć Małej K jak świnia pożera obierki. W tym malutkim sercu było przecież uczucie, które biegło do mnie z najwrażliweszej struktury kobiecej duszy. Czy mogłem być ludożercą? Mogłem, ale Kaśki nie zjadłem. Czułem chwilami, że tego właśnie chce. "Połóż mnie, przygwóźdź do podłogi i wyrwij ze mnie wnętrzności" - zdawała się wołać jak Smith w "Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me"... i nic. Nie mogłem, nie potrafiłem spaprać tego uczucia, zniżyć do poziomu tandety made in China rodem z miejskiego bazaru. Dlatego właśnie Mała K piła. Piła dużo i do lustra. Sam na sam z przegraną sobą. "Bywa" - odpowiadała na pytanie dotyczące swojego stanu. Nigdy nie udało mi się do końca odkryć zaklętej w niej tajemnicy, jakiejś potwornej przeszłości, która zżerała K jak nowotwór. Mimo wszystko, zawsze kiedy z nią przebywałem, lubiłem to ciepło i wielką siłę mieszkającą w tak małej i kruchej istocie. Tak właśnie miasto mieszka w lusterku samochodu. To uczucie do mnie dodawało jej sił do walki z codziennością, tak drapieżną i ołowianą każdego dnia. Oswoiłem ją poniekąd. Zamiast kochanków z czasem staliśmy się przyjaciółmi. Mała Kaśka była tak mała, że prawie niezauważalna przez ludzi z paczki. Zawsze skryta, bez prawa głosu w ważnych sprawach, nie żebyśmy jej czegokolwiek bronili, ale wynikało to z jej osobowości. Jeśli zabierała głos to tylko po to, by potwierdzić, zawtórować, przytaknąć. Mała K miała tę przypadłość, że cierpiała na chroniczny brak zainteresowania ze strony mężczyzn. Męska strona naszego towarzystwa była narażona na ciągłe namolne ataki kobiecej chuci. Jak Mała K zagięła już na kimś parola to nie puściła aż nie odniosła częściowego choćby sukcesu, pożerając faceta i bezwstydnie oblizując po nim palce.
I ja także pewnego dnia padłem ofiarą polowania i wszelkich sztuczek Małej K. Nawiedzała moją kamienicę i mój dom w najróżniejszych momentach mojego żywota (nawet, gdy w M1 oddawałem się lekturze ulubionych poetów), aby przynieść mi różę - pachnącą, czerwoną jak krew, uzbrojoną w perwersyjne kolce (cokolwiek miałoby to znaczyć). Przychodziła wtedy niby to przypadkiem, ubrana najskromniej jak tylko się da, co zdradzało jej drapieżne zamiary. Jeśli otwierał mój tato olbrzym, to Mała K wręczała mu różę i cieniutkim głosem kazała przekazać temu tam, co jest teraz śmiertelnie zajęty. Bałem się wyjść na ulicę mojego miasta a że nie była to metropolia, jako cel byłem łatwo namierzalny. Na samym początku, gdy dostałem pierwszą róże, czułem się podekscytowany - ja obiekt pożądania i lubieżnych pragnień. Ilekroć po kąpieli, gdy oglądałem się w lustrze, zastanawiałem się, gdzie ta kobieta ma rozum. Nie żebym był jakimś straszydłem, żywcem wyjętym z wieczorynki "O czym szumią wierzby", ale do Jamesa Bonda dzieliła mnie odległość co najmniej "Golden Gate". Mała K nie była nimfomanką. Ta mała istotka nosiła w sobie tajemnicę pewnego romansu, który dla niej skończył się tragicznie. Trafiła na jakiegoś skurwysyna, który podeptał jej kobiecą godność i spierdolił jak zwykły cieć, szczerząc zęby pośród gawiedzi w perwersyjnej spowiedzi z ich namiętnego związku. Odkąd poznałem tę tajemnicę, przypominałem sobie o tym zawsze, gdy Mała K wręczała mi w drzwiach czerwoną róże. Był w tej kobiecie tragiczny paradoks. Im głośniej Mała K krzyczała o miłość, im więcej o nią zabiegała, tym mniej znajdowała zrozumienia. Znowu wracała do swojej szarości, niewyraźna, wtopiona w tło swojego życia, rozczarowana.
Wiersze, którymi zasypywała mnie wkładając pomięte kartki w otwór mojej skrzynki na listy, mówiły wiele o czerni jej uczuć i wszelkich możliwych jej odmianach. Małą K kochało się przez litość. Bolało nas cholernie, że jedyne co mogliśmy zrobić, to kochać ją miłością, która nie jest przeznaczona dla ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczytałam się, a na oko wydawało się, że nie pójdzie. Mała K. za bardzo chciała - wtedy nie wychodzi, jak przy skokach narciarskich. Dobrze, że napisałeś, należało jej się. Może pisała marnie, ale sama była jak wiersz. Oprócz samej opowieści spodobało mi się kilka porównań, na przykład
[quote]lubiłem to ciepło i wielką siłę mieszkającą w tak małej i kruchej istocie. Tak właśnie miasto mieszka w lusterku samochodu.


Pozdrowienia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ,, Królewstwo Chrystusa nie jest z tego świata,, J38   Jezus Królem urodzony w żłobie cierniowa korona zaprowadziła Go do nieba któż wymyśliłby taką drogę nie była usłana różami nie miał pałacu i licznych sypialni    a jednak jednak to ON jest królem poznać Go po owocach którymi jesteśmy pewnie nie wszyscy... dorodnymi często w nieszczęściu dojrzewamy   Jezu ufam Tobie   11.2024 andrew Niedziela, święta Chrystus Królem Wszechświata
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @egzegetaNie ma sprawy Wiktorze. Wiktorze, czy z tego tomiku wierszy zakosztujemy kunsztu pisarskiego Twoich dzieł? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...