Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

poemat o Zofii


Rekomendowane odpowiedzi



__ __
| \/ | onika, Katarzyna, Anna czy Ludmiła, były dla mnie tylko
| |\/| | ujęciem tego samego pejzażu fragmentem południa, północy,
| | | | wschodu lub zachodu.
|_| |_|

___
/ _ \ d dziecka podchodziłem do kobiet nadzwyczaj systematycznie,
| | | | toteż moją pierwszą miłością obdarowana została przedszkolanka
| |_| | Al(f)a, w pierwszej klasie szkoły podstawowej gospodarz klasy
\___/ ruda Be(a)ta, w drugiej, kiedy zaczynała narastać we mnie
muzyka, Gam(m)a z oczami w zielonkawym c-dur, a w trzeciej dELtA,
bo wszystkie moje ówczesne myśli i marzenia kończyły się na niej.

__ __
| \/ | | ógłbym pisać o swoich miłościach bez końca, może właśnie
| |\/ | | dlatego, że trwały tak krótko? O chwilach, jak interwały
| | | | wieczności, kiedy z Lamb(a)dą tańczyliśmy o świcie na plaży
|_| |_| wtuleni w siebie niczym te białe chmury nad nami w
błękitniejące przestrzenie. Nasz dom - stary, wiklinowy kosz - dawno
spłonął w słońcu, a przecież ciągle znajduję w nim schronienie i
teraz, kiedy nie można iść już dalej przed siebie, ani tym bardziej
zawrócić.

_ __
| |/ / iedy nastała Pi - egowata, ruda dziewczyna, natychmiast obdarła
| ' / ze mnie wstyd jak skórkę kubańskiej, łykowatej pomarańczy z
| . \ której przez wiele wiosennych nocy wysypywaliśmy potem pestki.
|_|\_\ Wspominam Pi, gdy wschodzą na nocnym niebie i rosną innym
atmosfery naszych minionych, słodkich uniesień.

___
/ _ \ le kochając się w tych po-literowanych kobietkach, a potem
| |_| | kobietach, przygotowywałem się tylko. Ćwiczyłem zmysły na
| _ | poznanie tej ostatecznej, czekałem na swoją Omegę przy której
|_| |_| zapomina się wszystkie miłości przed nią i patrząc w
rozgwieżdżoną noc, widzi się po prostu noc, podpowiadając uchu muszlę,
słyszy się szum a nie dalekie wołanie rozpalonego w zachodzącym słońcu
wiklinowego kosza.

_____
|_ _| oteż kiedy poznałem Zofię, pomyślałem w pierwszej chwili, że
| | jest to ostania kobieta w moim alfabecie miłości, Omega
| | wszelkich namiętności, kres uczuć i odchodzenia od zmysłów.
|_| Tymczasem z biegiem lat Zofia zaczęła oddalać się, bywały
wieczory podczas których nieobecniała nagle między słowami i coraz
bardziej niedorzeczniała we mnie a ja nie robiłem nic, żeby zawrócić
ją ku sobie. Niekiedy chwytałem w takich chwilach za pióro i oddawałem
resztki ? mojej Zofii - kartkom, aż wreszcie pogrążyła się w myślach
nie o mnie zupełnie i znikła, jak znika w ustach słodka mandarynka
pozostawiając po sobie jeszcze przez chwilę intensywny zapach w
powietrzu.

__ __
\ \ / / dycham jego resztki czekając na swoją prawdziwą Omegę i
\ \ /\ / / coraz niecierpliwiej i z niepokojem spoglądam na zegarek.
\ V V / Niekiedy, tak jak dzisiaj, w przeczuciu straszliwej omyłki
\_/\_/ otwieram terminarz i kartka po kartce sprawdzam, czy
czasem na którejś jej nie przegapiłem:


Zofia chmurzy się
milczy

nosi na sobie
coraz wyraźniejsze ślady
włamania


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mi to przypomina film Koterskiego pt. "Porno" - widziałeś go? Film świetny moim zdaniem, tyle że ta sama treść co u Ciebie podana jest bardziej pikantnie.
Są ludzie, od których zawsze wszyscy odchodzą. Są i tacy, do których nigdy nikt nie przychodzi. I ja do tych drugich należę.
Dlaczego tak jest? Nie wiem, choć naczytałam się książek psychologicznych od zarąbania. Nie wiem. I nikt nigdy nie umiał mi odpowiedzieć na to pytanie: ani ludzie życzliwi, ani złośliwcy, ani szczerzy do bólu, ani pochlebcy, ani zgorzknialcy. Nikt nie wie.
Mam swoją baśń na ten temat, ale niekoniecznie o mnie - raczej pisałam to z myślą o sławnych i wspaniałych kobietach, zawsze samotnych i nigdy niekochanych, takich jak Marilyn Monroe czy Rita Hayworth, albo jak Agnieszka Osiecka. Ale po Twoim tekście o Zofii chyba tę baśń wkleję jako część dialogu kulturowego. ;)

Budujące jest to, że zdarzają się ostatnie miłości w każdym wieku, czasem w bardzo podeszłym. Ostatnio dowiedziałam się, że para znajomych po sześćdziesiątce wzięła ślub. Wcześniej Fanaberka pisała o swoim wujku, który po siedemdziesiątce odnalazł swoją szkolną miłość i zamieszkali razem. Jeszcze wcześniej znałam mamę mojej koleżanki z bloku, która w okolicach sześćdziesiątki znalazła swoją wielką miłość. Chyba nawet coraz częściej ludzie tworzą prawdziwe związki dopiero w wieku "dojrzałym".
W każdym razie dziękuję za ten tekst - jakoś mi ulżył. :) Dobrze wiedzieć, że ktoś rozumie takich jak ja (czy podobnych).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zofia symbolizuje raczej ostatnią literę alfabetu. Kiedy dziecko ją pozna, od tej
pory rozumie wszystko co czyta. Podobnie przed człowiekiem, który poznał śmierć -
życie nie ma już od tej pory żadnych tajemnic. I tak na przykład u Jerofiejewa
jest to litera "ju", którą mordercy wpychają ofierze głęboko do gardła.
Dziękuję i pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze bardziej komplikuje sprawę w świetle Twoich wcześniejszych "wyjaśnień": Zofia jest śmiercią, a nie ostatnią kobietą, ale gł. boh. szuka dalej tej ostatecznej miłości, chociaż ostatnią literę alfabetu swoich kobiet już poznał i ma za sobą? Teraz to już nic nie rozumiem. A powinnam, bo poznałam przecież wszystkie litery alfabetu!
Coś kręcisz, przyznaj się. ;) Tylko po co?

Pozdrawiam ponownie, zgodnie ze zwyczajem. ;-)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie kręcę, przecież na końcu jest:
"kartka po kartce sprawdzam, czy czasem na którejś jej (tej prawdziwej miłości, na którą czekałem całe życie) nie przegapiłem".
Według mnie to wszystkie były prawdziwe, tylko zawsze potem wydaje się inaczej.
Nawet jest takie piękne powiedzenie: "Każda miłość jest pierwsza".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



szczerze, nie słyszałam, ze kazda miłość jest pierwsza. słyszałam jedynie, że pierwsza jest najsilniejsza. no i jeszcze czytałam wiersz Wisławy Szymborskiej, gdzie było napisane:

"Przepraszam starą miłość, że nową uważam za pierwszą."

a jak dla mnie bohater tego fragmentu już przegapił swoją szansę. no, a przynajmniej tak by było prawdziwie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



szczerze, nie słyszałam, ze kazda miłość jest pierwsza. słyszałam jedynie, że pierwsza jest najsilniejsza. no i jeszcze czytałam wiersz Wisławy Szymborskiej, gdzie było napisane:

"Przepraszam starą miłość, że nową uważam za pierwszą."

a jak dla mnie bohater tego fragmentu już przegapił swoją szansę. no, a przynajmniej tak by było prawdziwie.
Masz rację z tą przegapioną (przegapionymi) miłością.
Co do "Każda miłość jest pierwsza" - wystarczy wklepać w Google
i pokazują się setki odnośników. Oczywiście także do Coelho i
"Życie - myśli zebrane". Ale jest też np. nasz Irena Santor i jej piosenka:

www.tekstowo.pl/piosenka,irena_santor,kazda_milosc_jest_pierwsza.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Acha, zaczynam rozumieć. Facet całe życie czeka na tę "prawdziwą" miłość, a wszystkie miłości odchodzą od niego. No tak, zdarzają się tacy, co czekają na coś idealnego - sami nie wiedzą, na co - zawsze na coś lepszego niż to, co im życie daje. Ale też są tacy, którym życie wszystko zabiera. Na przykład odchodzą od nich wszyscy, których kochał. Ja tak to odczytałam. Bo Zofia sama zaczęła się oddalać, bohater jej nie odsunął od siebie.

Teraz zaczęło mi to pasować do takiej autentycznej historii. Właśnie niedawno wysłuchałam smutnych zwierzeń pewnego mężczyzny w średnim wieku, którego nazwiska nie podam, rzecz jasna. Opowiedział mi, że przez całe życie to on był tym, który wybierał i porzucał. Aż wreszcie trafiła kosa na kamień: poznał Polkę z Kanady, w której tak się zakochał, że dla niej porzucił żonę, dzieci, pracę, dom - wszystko - i pojechał za nią do Kanady. Wydał na to wszystkie oszczędności. A ona go nie przyjęła. Facet uważa, że życie go ukarało jak wychowawca. Teraz boi się zaangażować w jakikolwiek związek; próbuje wyjść z tej traumy, żeby znów ułożyć sobie życie.
Na szczęście nie doszedł jeszcze do Z.
Moje wnioski są takie, że gość nie jest zdolny do trwałego uczucia, nie dojrzał do tego. Porzucał dotąd wszystkich ludzi, którzy usiłowali go kochać: żonę, kochanki, dzieci. Natomiast dostał obsesji na punkcie kobiety, która tu się nim pobawiła i wróciła do swojego życia za oceanem, zostawiła go - nie mógł się pogodzić z tym, że ona go naprawdę nie przyjmie, że to nie jest tylko droczenie się! Czegoś takiego się nie spodziewał i nie umie sobie z tym poradzić.
Jakikolwiek by nie był, żal mi go i nie zazdroszczę mu takiego przesr... życia.

Czy to o kimś takim jest Twoje opowiadanie? Ale zakończenie wskazuje jednak na coś innego - i ono właśnie mnie zmyliło.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Acha, zaczynam rozumieć. Facet całe życie czeka na tę "prawdziwą" miłość, a wszystkie miłości odchodzą od niego. No tak, zdarzają się tacy, co czekają na coś idealnego - sami nie wiedzą, na co - zawsze na coś lepszego niż to, co im życie daje. Ale też są tacy, którym życie wszystko zabiera. Na przykład odchodzą od nich wszyscy, których kochał. Ja tak to odczytałam. Bo Zofia sama zaczęła się oddalać, bohater jej nie odsunął od siebie.

Teraz zaczęło mi to pasować do takiej autentycznej historii. Właśnie niedawno wysłuchałam smutnych zwierzeń pewnego mężczyzny w średnim wieku, którego nazwiska nie podam, rzecz jasna. Opowiedział mi, że przez całe życie to on był tym, który wybierał i porzucał. Aż wreszcie trafiła kosa na kamień: poznał Polkę z Kanady, w której tak się zakochał, że dla niej porzucił żonę, dzieci, pracę, dom - wszystko - i pojechał za nią do Kanady. Wydał na to wszystkie oszczędności. A ona go nie przyjęła. Facet uważa, że życie go ukarało jak wychowawca. Teraz boi się zaangażować w jakikolwiek związek; próbuje wyjść z tej traumy, żeby znów ułożyć sobie życie.
Na szczęście nie doszedł jeszcze do Z.
Moje wnioski są takie, że gość nie jest zdolny do trwałego uczucia, nie dojrzał do tego. Porzucał dotąd wszystkich ludzi, którzy usiłowali go kochać: żonę, kochanki, dzieci. Natomiast dostał obsesji na punkcie kobiety, która tu się nim pobawiła i wróciła do swojego życia za oceanem, zostawiła go - nie mógł się pogodzić z tym, że ona go naprawdę nie przyjmie, że to nie jest tylko droczenie się! Czegoś takiego się nie spodziewał i nie umie sobie z tym poradzić.
Jakikolwiek by nie był, żal mi go i nie zazdroszczę mu takiego przesr... życia.

Czy to o kimś takim jest Twoje opowiadanie? Ale zakończenie wskazuje jednak na coś innego - i ono właśnie mnie zmyliło.
Może o kimś takim, a zakończenie? Choćby ks.Twardowski napisał w słynnym wierszu "Śpieszmy się":

kochamy wciąż za mało i stale za późno

Albo takie słowa:

i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą

Przyjmując, że Zofia jest ostatnią literą alfabetu, PeeL powinien w świetle tych słow
"Śpieszyć się" (kochać)

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą

Jan Twardowski - fragment(y) wiersza "Śpieszmy się"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ale nie tylko Zofię. Piszesz, że dobrze rozumiesz wiersz Twardowskiego, a tam pisze, że
nie ma właśnie chronologii: "nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą". Powiedziałbym, że prawdziwa miłość to coś w rodzaju continuum z wieloma imionami i mój peel zaczyna to podejrzewać:
od nowa sprawdza kartkę po kartce w swoim miłosnym terminarzu.
Ale wtedy ostatnia jego miłość Zofia, jakgdyby oddala się, blednie przy tych minionych.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Acha. Teraz wstawiłeś jeszcze inną interpretację odautorską. Ciekawe to.
Ale dlaczego ta ostatnia miłość się oddala? Dlaczego blednie przy wcześniejszych, które okazały się nietrwałe?
Bardzo smutna wizja życia. Można tak do miłości podchodzić, kiedy się nie ma szczęścia lub nie umie się pielęgnować uczuć (swoich i cudzych). Ale ja już wolę swoje życie bez miłości. Dla mnie nie ma nic smutniejszego niż rozpad uczuć, rozpad związku, rodziny. Dla mnie to nie jest rzecz naturalna, tylko wielka tragedia.
Zresztą większość ludzi jednak dąży do trwałości uczuć i rodziny, i większości nawet się to udaje. Na szczęście.
Co o czywiście nie zmienia faktu, że swoim opowiadaniem możesz wyrażać najróżniejsze poglądy i wersje miłości - bo miłość niejedno ma imię. :-) Często mianem miłości określa się pożądanie, fascynację, zauroczenie, zadurzenie, romans itp. Łatwo te uczucia pomylić z miłością, więc ludzie mylą je ustawicznie. A prawdziwa miłość nie każdemu jest dana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Póki co nie zinterpretowałem tego ani razu po swojemu, odnoszę się tylko do poszczególnych
pytań. Podobnie do: "Ale dlaczego ta ostatnia miłość się oddala?" - jeśli przyjąć, że z odpowiada
w tym alfabecie Zofii, to wracając wstecz, powiedzmy do "m" - jak Maryla, oddalmy się od samej "z":


a b c d e f g h i j k l ł m n o p r s t w z


[quote]
Bardzo smutna wizja życia. Można tak do miłości podchodzić, kiedy się nie ma szczęścia lub nie umie się pielęgnować uczuć (swoich i cudzych). Ale ja już wolę swoje życie bez miłości. Dla mnie nie ma nic smutniejszego niż rozpad uczuć, rozpad związku, rodziny. Dla mnie to nie jest rzecz naturalna, tylko wielka tragedia.
Smutna? Naukowo dowiedziono, że człowiek nie jest skonstrowany, aby pałać niemiennym
uczuć do kogoś innego przez całe życie. Dlatego po 4 latach związek przezywa kryzys, po 7
jest on juz bardzo poważny a potem... to już przyzwyczajenie ;)
[quote]
Zresztą większość ludzi jednak dąży do trwałości uczuć i rodziny, i większości nawet się to udaje. Na szczęście.
No nie wiem, czy większości. Gdzie to wyczytałaś? W tej dziedzinie będzie coraz gorzej,
bo człowiek żyje coraz dłużej.
[quote]
Co o czywiście nie zmienia faktu, że swoim opowiadaniem możesz wyrażać najróżniejsze poglądy i wersje miłości - bo miłość niejedno ma imię. :-) Często mianem miłości określa się pożądanie, fascynację, zauroczenie, zadurzenie, romans itp. Łatwo te uczucia pomylić z miłością, więc ludzie mylą je ustawicznie. A prawdziwa miłość nie każdemu jest dana.
Prawdziwa to znaczy jaka? Długa? Nasza psychika ewoluuje z upływem lat i nawet muzykę zaczynamy lubić inną niż kiedyś, zmienia nam się smak i gust. Dlaczego akurat miłość
ma nie podlegać takiemu zjawisku? Tym bardziej, że psychika partnera też ulega zmianom
i często po latach jest on już zupełnie innym człowiekiem, niż kiedy widzieliśmy go pierwszy raz.
Dlatego u mnie Zofia oddala się od Peela, tak jak Peel od niej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Gdzie Ty wyczytałeś te "naukowe dowody"?
Psychologią zajmuję się w dużej mierze zawodowo, a także poza, bo to jeden z moich największych koników. We wszystkich książkach na temat inteligencji emocjonalnej i dojrzałości uczuciowej, jakie czytałam, było napisane, że naturalnym stanem dla człowieka jest miłość i życie w rodzinie. Stała miłość, nieprzemijająca.
I powiem Ci, że nie wyobrażam sobie, jak mogłabym przestać kochać moją córkę czy babcię, czy dziadka. Albo że oni mogliby przestać kochać mnie. Gdybym miała bliskiego mężczyznę, kochałabym go tym samym potencjałem swojej miłości i też bym go nie przestała kochać, nie mogłabym. To absolutnie niemożliwe.
Uważasz, że to jest chore? Że porzucanie bliskich jest zdrowe? I nie tragiczne, tylko radosne? Naprawdę tak uważasz?... Eee, myślę, że tak się ze mną przekomarzasz! ;-)))

Prawdziwa miłość to znaczy trwała, dająca ludziom poczucie stałej i najważniejszej wartości dla bliskich, i bezpieczeństwa własnych uczuć dla nich.
To nie znaczy, że to uczucie nie ewoluuje i nie dojrzewa, jak cały człowiek. Oczywiście, że się zmienia. Inaczej się kocha kogoś w młodości, inaczej w wieku dojrzałym, inaczej na starość (choć w gruncie rzeczy są to ciągle ci sami ludzie - nie tak bardzo się zmieniamy, zasadnicze rysy charakteru i osobowości pozostają te same).
O tej ewolucji miłości napisałam kiedyś tu wiersz "Cztery miłości" - to właśnie o tym.
Uczucia dojrzewają razem z nami. Natomiast właśnie ciągłe porzucanie partnerów i szukanie sobie nowych - to jest przejaw niedojrzałości emocjonalnej i stania w miejscu. To jest dowód, że człowiek nie rozwija się uczuciowo, nie wyrasta z etapu pierwszego zauroczenia, bo kiedy ono powszednieje, zaczyna się nim nudzić i porzuca partnera, a w każdym razie przestaje czuć się z nim związany uczuciowo. To jest niedojrzałość emocjonalna - choroba uczuć.
Owszem, coraz więcej ludzi na to choruje. Ale to nie dlatego, że żyjemy coraz dłużej. :-D Jest to jedna z chorób, określanych mianem cywilizacyjnych. Przyczyny są skomplikowane, podobnie jak przyczyny innych zaburzeń i chorób psychicznych, które znacznie się nasilają w miarę rozwoju cywilizacji.
Napisałam, że większość ludzi jednak ciągle żyje w rodzinach. Wyczytałam wiele razy różne statystyki, że w Polsce ok. 60 czy 70 procent ludzi żyje w rodzinach, a w Stanach bodajże 54 procent czy coś tam. Nieważne. Chodzi przede wszystkim o to, że większość ludzi z naszego otoczenia jest ludźmi żonatymi czy zamężnymi (w przypadku dorosłych) oraz mieszka z rodzicami (w przypadku dzieci). To prawda, że nie wszystkie te rodziny rzeczywiście się kochają. Ale widzę - po prostu widzę - że większość tak. To wszyscy ci, którzy dość rzadko mówią o rodzinie i rzadko na nią narzekają. :)
A tam, gdzie rodziny się nie kochają i są razem tylko z powodów ekonomicznych, obyczajowych czy nawykowych, tam się mówi o patologii rodzinnej. Jest to bezwzględnie chore zjawisko. Tak samo chore jak całkowity rozpad rodziny.
I większość ludzi w naturalny sposób postrzega takie zjawiska jako smutne, złe, tragiczne, a nie naturalne i radosne. Prawie wszyscy ludzie marzą o miłości, szukają jej, bardzo potrzebują. Szczególnie dotkliwie odczuwają brak miłości dzieci. Często dzieci z rodzin rozbitych i/lub porzucone przesz rodziców już nigdy nie dochodzą do siebie i nie rozwijają się prawidłowo. I często nie są w stanie osiągnąć dojrzałości emocjonalnej - pełni rozwoju uczuciowego. Bo człowiek rozwija to w sobie w najwcześniejszym dzieciństwie pod wpływem miłości rodziny, a jeśli tej miłości nie czuje, to nie rozwija jej w sobie - bo odrzucona miłość boli nie do zniesienia (a nie cieszy!) - więc blokuje ją, wypiera, często nieodwracalnie i na zawsze. I potem już ciągle porzuca tych, którzy go próbują kochać.
Ale to jest CHORE.

Mam jednak nadzieję, że Ty się tak tylko droczysz ze mną. Przyznaj się. ;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tyle się o tym ostatnio pisze, że wystarczy wklepać "płeć mózgu" w Google i czytać do rana :) Mierzenie kobiety i mężczyzny jedną skalą można sobie dziś wrzucić pomiędzy w bajki.
Różnice są kolosalne, pokazuje je np. tabelka na stronie www.resmedica.pl/zdart2011.html


Mózg męski i mózg kobiecy

Funkcja Lokalizacja Efekt


Język M: przód i tył lewej półkuli Rozproszenie ośrodków
(gramatyka, K: przód lewej półkuli Skupienie ośrodków
ortografia itp.)

Słownictwo, M: przód i tył lewej półkuli Skupienie ośrodków
definiowanie pojęć K: przód i tył obu półkuli Rozproszenie ośrodków

Postrzeganie M: prawa półkula Skupienie ośrodków
wzrokowo-przestrzenne K: obie półkule Rozproszenie ośrodków

Emocje M: prawa półkula Skupienie ośrodków
K: obie półkule Rozproszenie ośrodków


Na tej samej stronce różnice pomiędzy kobietą i mężczyzną w poezji:


Jak kto rymuje?

Inna jest poezja kobiet, inna mężczyzn. Mężczyźni rymują przede wszystkim lewą półkulą mózgu, kobiety obydwiema.

Sensację tę odkryli naukowcy z Yale, którzy przeprowadzili następujące doświadczenie. 19 kobiet i 19 mężczyzn w zbliżonym wieku, praworęcznych, poddano 4 testom: 3 słownym i 1 wzrokowemu. Mózgi tych osób były monitorowane za pomocą czynnościowego rezonansu magnetycznego. Badani dodawali do podawanych słów rymy lub też sami proponowali różne rymowanki. Okazało się, że mężczyźni w tym celu uaktywniali określoną część płata czołowego lewego, kobiety zaś posługiwały się w równym stopniu lewym i prawym płatem.

Doświadczenie to było niezwykle interesujące, gdyż wskazało, że występują dość istotne różnice w przetwarzaniu i opracowywaniu słów przez kobietę i mężczyznę.


[quote]
Mam jednak nadzieję, że Ty się tak tylko droczysz ze mną. Przyznaj się. ;-)
Nie. Ale nie można stawiać partnerów na równi ze sobą, bo mężczyzna i kobieta
różnią się od siebie zasadniczo i różnice są potem przyczyną tego, że każde
z nich inaczej reaguje na doświadczenia wynoszone ze związku, co prędzej
czy później przekłada się na nieporozumienia i staje się przyczyną konfliktów.
Pomiędzy kobietą i mężczyzną nie istnieje znak równości znany z matematyki (=).

Podobnie próbujesz mierzyć zachowanie Peela mojego opowiadania jakimiś ogólnymi kryteriami
i nawet przykład z gwiazdką filmową nie przekonuje Cię, że mogą istnieć kobiety
dla których własna szczoteczka do zębów jest ważniejsza od brata i ojca :)

.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przejrzałam ten artykuł. Nie ma tam ani jednego uzasadnienia dla przedstawianych poglądów: nie wiadomo, na jakiej podstawie wyciągnięto te wnioski, w jaki sposób badano ludzi (szczegółowo), ile osób poddano różnym badaniom (19 każdej płci to absolutnie za mało, by mówić o badaniu naukowym i o dowodach!), nie wiadomo, jakie są biologiczne i chemiczne różnice w mózgach obu płci - jakie substancje organiczne stymulują te różnice, w jaki sposób, jak się kształtuje rozwój mózgu kobiecego w odróżnieniu od męskiego itd. Nic tam nie ma, tylko same poglądy domorosłych "psychologów", jakie znamy wszyscy od tysiącleci - poglądy seksistów!
Na tej samej zasadzie niektórzy "naukowcy" piszą artykuły o różnicach między rasami ludzkimi, narodowościami, ludźmi różnych orientacji seksualnych, różnych wyznań itp. (że jedni to tacy, a inni tacy, jedni głupsi, drudzy mądrzejsi, jedni lepsi, drudzy gorsi, jedni zdolniejsi, drudzy dyletanci, jedni normalniejsi, inni mniej normalni, jedni bardziej boscy, inni mniej - i tak dalej, wszystko z bzdurnymi "uzasadnieniami" albo całkiem bez nich).
Obecnie pozycja kobiet w większości cywilizowanych społeczeństw gwałtownie rośnie, dlatego takich artykułów jak ten będzie się pojawiać coraz więcej. No bo niektórzy mężczyźni boją się rosnącej konkurencji w swoich dziedzinach zawodowych, głównie technicznych, ponieważ są najlepiej płatne - stąd rozprzestrzenianie mitu, że kobiety się do tego nie nadają.
Ale - wybacz - wielką naiwnością jest wierzyć w takie pozbawione naukowego charakteru epistoły. W Internecie wolno drukować wszystko i każdemu - nie istnieje tu coś takiego jak kontrola naukowa, odpowiedzialność prawna, redakcja naukowa itp.
Lepiej poczytaj dobre książki psychologiczne. Polecam np. "Inteligencję emocjonalną" Daniela Golemana - w tej chwili jest obowiązkowa na wszystkich kierunkach studiów.
Gdyby istniały znaczące różnice między mężczyznami i kobietami, to nie dałoby się nauczać w szkołach koedukacyjnych. A da się, i skutkują te same metody dydaktyczne, wychowawcze, te same programy i to samo psychologiczne podejście do młodzieży. Wierz mi.
Owszem, są pewne różnice między płciami. Ale bardzo nieznaczne. Ten artykuł i wszyscy seksiści znacząco je wyolbrzymiają - do rozmiarów groteski. :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...