Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

"Unde malum?"


Maciej_Satkiewicz

Rekomendowane odpowiedzi

W miejscu będącym ideą wszystkich miejsc ze ścianą, lustrem na tejże, dwoma skórzanymi fotelami i zastawionym najróżniejszymi utensyliami spożywczymi stoliczkiem obok, egzystowali Dżejms i Dżon. Dżejms siedział, a Dżon przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Wyglądał na zmartwionego.


Dżon: (mistycznie) Kim ja jestem, Dżejmsie?

Dżejms: (jedząc twarożek) Jesteś zwykłą nadorganizacją neuronów, efektem ubocznym wyładowań elektrycznych i procesów chemicznych zachodzących w bezskalowej sieci twych neuronów czy komórek glejowych; złudzeniem na pewnym szczeblu ewolucji pierwotnego pantofelka.

Dżon milczy, ciągle gapiąc się w lustro. Patrzy, ale nic nie widzi. A Dżejms beztrosko oblizuje łyżeczkę.

Dżon: (załamany, przez cieniutką powłokę łez) Ja nie chcę umierać! Życie... Szkoda mi życia!

Dżejms: (sentencjonalnie) „Śmierć nikogo z żywych nie ominie” *. Przynajmniej jeszcze nie dzisiaj.

Dżon: Nie! Musi być jakieś wyjście!

Dżejms: (popiwszy sokiem pomarańczowym) Co?

Dżon: Wyjście! Skoro wszystko przemija, musi być coś wiecznego!

Dżejms: Non sequitur.

Dżon: (zrezygnowany) Rzeczywiście...

Dżon siada na drugim fotelu. Jego gałki oczne wnikliwie obserwują każdy, najmniejszy nawet ruch Dżejmsa, który smaruje trzymaną przez siebie bułkę masłem.

Dżejms: (nuci) „mijamy, ludzka rzecz / trudno by czas popłynął wstecz...” **

Dżejms pokrywa bułkę dżemem. Dżon prostuje się nagle w fotelu.

Dżon: Dżejms!

Dżejms: „ ...(...) mijamy, c’est la viel / przeminę ja, przminiesz ty (...)” **

Dżon: Dżejms! Zostaw tą bułkę!

Dżejms: (zatrzymuje rękę z pieczywem, które w przeciwnym razie znalazłoby się niechybnie w jego ustach) Że co?

Dżon: (z płomieniem w oczach) Nie wolno ci jej zjeść! To świętość! To ZNAK!

Dżejms wnikliwie studiuje bułkę.

Dżejms: Faktycznie. To znak, że jestem głodny.

Dżejms ponownie kieruje rękę do buzi. Dżon zrywa się z fotela nie dopuszczając do zawiązania się aktu konsumpcji.

Dżejms: (poirytowany) Co ty robisz, człowieku!

Dżon ostrożnie kładzie bułkę na talerzu.

Dżon: (z ulgą) Ufff...
(widząc skonsternowanego Dżejmsa) Czy ty zdajesz sobie sprawę, co ty mogłeś zrobić? Co mogłoby się stać? Ta kanapka to omen, znak! To sacrum w najczystszej postaci!

Dżejms: (patrzy na zegarek) No rzeczywiście już późno. Chodźmy lepiej spać.

Dżon: Nie! Spójrz tylko: Ta bułka... Ta bułka jest olśniewająca i rumiana, najokazalsza wśród dziesięciu tysięcy. To złoto, oczyszczone złoto; wiśnie na jej powierzchni są jak grona daktyli, jak gołębie nad kanałami wodnymi, kąpiące się w mleku, siedzące między brzegami. Chrupka skórka jej jest jak grządka wonnych korzeni, jak wieże aromatycznych ziół. Masło pod dżemem to lilie ociekające płynną mirrą. Owoce, potomkowie winnic na wzgórzach Wschodu, to sama słodycz; i wszystko w niej jest naprawdę piękne. Taka jest moja miła bułka i taka jest moja towarzyszka, Pani moja; o Dżejmsie z Wąchocka. ***

Dżejms otwiera szeroko usta. Słucha, ale nie wierzy własnym uszom.

Dżejms: (odzyskawszy odrobinę rezonu) Doprawdy, wyborny dowcip. Ale wybacz Dżonie, jestem bardzo głodny.

Dżon odpycha sięgającego po pieczywo Dżejmsa.

Dżon: (płonący fanatyzmem) Nie! Nie pozwalam ci! Nie tkniesz więcej tej bułki! Nie pokalasz jej czystości!

Dżejms: Opanuj się! Co w ciebie wstąpiło?! To dżem, wiśniowy dżem!

Dżon: Dlaczego... Dlaczego tak trudno jest ci w to uwierzyć?!!

Dżejms: Dlaczego tobie tak łatwo?!!

Dżon: (ze łzami w oczach, rozpaczliwie)To agape wieczności! Nie dostrzegasz tego?!!

Dżejms: To tylko zwykła bułka!
Zapada głucha cisza, w trakcie której obaj studiują uważnie nieokreślone wzory pod swoimi powiekami.

Dżejms: Echhh...

Dżon spogląda powłóczyście na Dżejmsa. Źrenice zwężają mu się jak u kota.

Dżon: (złowieszczo) Heretyk.

Dżejms: Co?!

Dżon: Heretyk!!!

Dżon rzuca się na Dżejmsa.

Dżejms: Opanuj się! Co ty robisz?!!

Dżon (dusząc towarzysza) Uwierz! Przyjmij moją wiarę!

Dżejms: (coraz ciszej) Aaa! Ratunku! Aaa, wariat! To... tylko... kanapka!

Dżon: A więc... W imię bułki... i masła... i dżemu wiśniowego – GIŃ!!

Dżejms umiera. Dżon drżąc na całym ciele powoli klęka przed talerzem z bułką i składa ręce do modlitwy.

Dżon: „Oczy moje gasną z tęsknoty za twym wybawieniem i za twoją prawą wypowiedzią (...) Jestem twoim sługą” ****... Twoim sługą, bułeczko...


KONIEC


* Cz. Miłosz, Przeciwko poezji Filipa Larkina, (z:) „To”
** K. Krawczyk, mijamy, (z:) „...bo marzę i śnię”
*** parafraza Pieśni nad Pieśniami, 5, 10-16
**** (z:) Księgi psalmów, psalm 119, 123 i 125


(Napisany przed laty trzema z grubsza. Myślałem o zmianie tytułu, ale póki co zostaje pierwotny.)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...