Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Z lat młodości


Rekomendowane odpowiedzi

Umieranie

Tak pragnęłam szczęścia – nie dla siebie!
Byłam głupia, że uwierzyłam w miłość szatana
i podpisałam cyrograf.
Utraciłam duszę.
Byłam naiwna słuchając Twych ust.
Utraciłam ciało.
Pozostał mózg zawieszony w nicości...
Dalej pragnęłam szczęścia – nie dla siebie!
Utraciłam ego – musiałam odejść.
Ale zostawiłam zarodek, który będzie cierpiał za mnie...

Wrocław, 1999 r.


* * *

Czekanie

Już siedem, a może osiem lat kocham
i łudzę się lepszym jutrem,
bez skutku oczekuję na gest, słowo.
Tęsknię za dobrem
i nic,
samo zło, nienawiść i obojętność.
Świat oszalał, a Ty dumny jesteś z egoizmu.
Oślepłeś, jakaś zaćma pokryła Twoje oczy.
Nawet Twoje słowa są bez sensu i bolą,
Nie mów kocham – to nie ma pokrycia.
Nie rań, jeżeli boisz się czynów.
Nie udawaj miłości, której nie ma,
Ty kochasz siebie,
Czym dla Ciebie jest moje życie? – to luka w mózgu.
Myślę przyjacielu, że zatraciłeś się w sobie –
nie potrafisz odnaleźć drogi.
I nie chcesz wyciągniętych do Ciebie w oddali dłoni.

Wrocław, 9 listopada 2000 r.


* * *

Muzyka

Muszę grać muzykę Twojego życia,
bo pewnego dnia usłyszałam jej brzmienie.
Była cicha, spokojna i dawała upojenie.
Pozwoliła na nowo zobaczyć piękno
i uwierzyć w miłość.

Muszę dalej nucić jej melodię,
choć czasem usta fałszują jej tony.
Muszę dalej jej słuchać –
słuchać..., bo jest Tobą,
grać..., bo kocham,
i czekać, aż nasze głosy stworzą duet.

kwiecień 1997 r.


* * *

Przerażenie

Jestem strzępkiem niknącego cienia
wśród tłumu opasłego narodu.
Sama, przestraszona i deptana.
Boję się prosić o litość...
Wołać o pomoc...
Błagać o coś...
Milczę ukryta za wielką szafą.
Cierpię, by innym sprawiać radość

21 kwietnia 1997 r.


* * *

Moje życie

Piszę i chcę tak dalej
Chociaż nie potrafię stworzyć arcydzieła.
Jestem dziwna, milczę i słucham.
Moje życie to urojony świat marzeń.
Kocham go bardziej niż Ciebie,
niż Twój wzrok i dotyk.
Dzisiaj już koniec lata
i ciemność okrywa pełnię dnia.
Nie ma już słońca wspólnych dni –
symetrii Twojego szczęścia.
Teraz pragnę tylko wziąć w dłonie
całe te idiotyczne życie
i wyrzucić go przez okno.

Wrocław, 1994 r.


* * *

Koniec

W tamtym tygodniu, gdy zabrakło nam światła,
rzuciłeś granatem w moją twarz.
Zabiłeś moje uczucia, odebrałeś mi kwiat naszego dnia.
Zniszczyłeś moje oczy, które nie zobaczą Twojej twarzy,
moje uszy, które nie usłyszą Twojego głosu.
Pozostały usta, które rzekły: idź stąd na zawsze.

15 października 1975 r.


* * *

Rozmowa (1)

Spadające liście, te które spadały Ci na głowę były częścią
Twojego ciała.
Na pewno nie wiedziałeś o tym, że zdejmując je z Twoich
włosów chowałam je w głąb swojego serca.
Nie chciałam Ci mówić, że ciężko przychodzą mi chwile rozstania.
Byłam wtedy trzęsąca się jak listki osiki i nie umiałam płakać.
Wiesz, to jest dziwne nie umieć płakać w takich chwilach...

Wrocław, 1975 r.


* * *

Daj mi!!!

– Daj mi rękę, chodź idziemy inną drogą
To księżyc zaślepi nas swoją jasnością.
– Daj mi Twój dzień, choć nie będzie to wspólny
To śmiech zakrzyczy nas.
– Daj mi to czego nie dasz innej
To ona będzie miała nam to za złe.
– Daj mi całego siebie, bo nie jesteś mój
To ziemia zapadnie się pod nami.
– Daj mi pocałunek, chociaż miałam go nieraz
To życie zadrwi z nas.
A ja?
Dam Ci polny kwiat, choć krótko żyje
To zaszumi nam wtedy wiatr.
Dam Ci oczy, usta, włosy...
To skończy się wtedy szalony płacz.
Dam Ci może wszystko, choć nie wiem jak.
Ale nie odchodź i daj mi czas.


* * *

Bez tytułu

Zespoliłam się z ziemią, gdy zgasło słońce.
Zjednoczyłam się ze swoim ciąłem, gdy zaczęły
śpiewać ptaki i bić dzwony w pobliskim kościele.
Zaczęłam wierzyć w spotkanie ze słońcem
i obcować z mijającym czasem.

Wrocław, 7 listopada 1975 r.


* * *

Rozmowa (2)

Jest jesień.
Chyba inna niż te, które były do tej pory.
To pora wspomnień pierwszej miłości.
Zbierałam te liście, które spadały Ci na głowę.
Wiesz, to te które były Tobą.
Świat przez parę mgnień był samym szczęściem i rozterką.
Mogłam jak dawniej spleść się z Twoim ciałem i nie myśleć o swojej śmierci.
Dałeś mi dużo, ale za mało żeby być „twoją”.


* * *

Wycieczka

Siedziałam.
Obok mnie – Ty.
– Stówa na bełty –
Ja jechałam do Zakopanego.
Ty na wycieczkę w góry.
Płakałam.
Nie wiem dlaczego?
Może bolała mnie głowa
lub byłam sama.
Tego dnia wieczorem zaczęły tańczyć góry i śpiewać samotne limby.
Szumiało w głowach.
– Stówa na bełty –
Staliśmy zamroczeni na progu zbliżenia.
Taniec – to trwało chwilę.
Wypiłam szklankę wina.
Ktoś rzucił papierosa.
Paliły się umysły.
– Stówa na bełty –
Zgrzyt zamka,
Oni śpią – zgaszone światła.
Odchodzę!!!
Nie! Zostań!
Daj mi! – to krzyk w ciemności.
– Stówa na bełty –
Pocałunek nieznanych, pieszczoty obcych.
Bliskich tej nocy
lecz pierwszy i ostatni nasz krok w nieznane.
Brak wina
brak
brak
Nie chcę wina!
To tylko nic!
Kołysze się pociąg – daj papierosa!
Nie mogę pić piwa, chcę spać.
Ostatnie godziny... Niedługo...
Błagam, powiedz jeszcze moje imię!
Czas ucieka! Szybciej!
Nie zdążysz już zatrzymać.
Wysiadamy – stacja Wrocław.

1975 r.


* * *

Rozmowa (3)

Chciałam powyrzucać wszystkie nasze wspomnienia.
Nawet próbowałam, ale nie mogę,
nie potrafię niszczyć tych żółtych listków.
One były kiedyś Tobą.
Pamiętam, bo wtedy wróciłeś do mnie po długiej wędrówce
i dałeś mi to, czego nie chciałeś dać mi wcześniej.


* * *

Wiara

Siedząc na twardym obłoku,
Widząc kolczaste druty
przed domem Boga
zawahałam się...
I odeszły ode mnie zastępy Aniołów.
Zostałam sama – odeszła też i ona – moja wiara.
Nie płakałam, lecz opętał mnie śmiech wariata.
Od tej wiosny jestem na wygnaniu i nie mam
dostępu do Nieba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...